Uploaded by Daniel Valsecchi

EWANGELIZACJA I TEOLOGIA WYZWOLENIA W nieszporach V° stuleci ewangelizacji Ameryki - obecność/nieobecność Indiany Sylvie Koller [comentarios]

advertisement
EWANGELIZACJA I TEOLOGIA WYZWOLENIA
W nieszporach V° stuleci ewangelizacji Ameryki - obecność/nieobecność Indiany
Sylvie Koller [comentarios] DANIEL H. VALSECCHI
Kościół katolicki chce rozdzielać uroczystości V° rocznicy ewangelizacji Ameryki od
innej V° stuleci: rocznicy odkrycia albo spotkania dwóch światów. Zadanie to jest
trudne, ponieważ Ameryka Łacińska, jak sam Kościół uznaje, została
ewangelizowana nie tylko przez uniwersalne chrześcijaństwo, ale i przez
chrześcijaństwo XVI wieku w ścisłym związku z Państwem.
Właśnie te starania o rozdzielanie konkwisty od ewangelizacji implikuje to, co papież
Jan Paweł II nazywa «spojrzeniem ku przeszłości», wracając do czasów
fundacyjnych. Spojrzenie to jest retrospekcyjne, charakteryzujące się samokrytyką,
usprawiedliwieniem, nawet gloryfikacją - w zależności od źródeł historycznych.
Uroczystości 500 lat chrześcijaństwa nie ograniczają się do przeglądu historii.
Również związane są z projektem dla przyszłości przez temat zaproponowany przez
dyrektora Nowej Ewangelizacji jako problem refleksji dla IV Konferencji CELAM
(Santo Domingo, 1992). Zbieżność między pracą historyczną a pracą skierowaną ku
przyszłości wywiera wpływ na teraźniejsze rozważania nad przeszłością. Gdy
hierarchia katolicka zwraca się do teologów, aby podkreślać opatrznościowy
charakter ewangelizacji Ameryki, albo do historyków, aby odzyskać wielkie postaci
pierwszych obrońców Indiany, czyni to nie tylko w celu zaprzeczenia tzw. czarnej
legendzie, lecz także aby wytyczać granice Nowej Ewangelizacji wśród pierwotnych
kultur. W podobny sposób teolodzy blisko teologii wyzwolenia często badają
przeszłość w świetle teraźniejszości. Stąd wynika, że Padre Las Casas jest
prekursorem Kościoła Profetycznego, Kościoła Ubogich albo Kościoła Ludu Bożego,
podczas gdy skupiają oni uwagę na napaści popełnionej przez Konkwistadorów
przeciw indiańskim kulturom.
Kościół wobec ludobójstwa
Nieobecność indiańskiego składnika w historii Ameryki po zdobyciu jest, dosłownie
mówiąc, fizyczną nieobecnością, ludzką pustością spowodowaną przez ludobójstwo.
Kościół nie chce ukrywać demograficznej hekatomby, jednej z konsekwencji
konkwisty. Jednakże owemu fizycznemu zniknięciu ciał Kościół przeciwstawia
zbawienne posłannictwo w dziedzinie duchowej i jego stanowczy staranie się o
"integralne wyzwolenie" z perspektywy zarówno, ludzkiej, jak i religijnej. Gdy
przywołuje się tragedię unicestwienia ponownie ujawnia się polemika wokół czarnej
legendy i właśnie w tym punkcie Kościół wyraża jego dążenie do rozdzielenia
zdobycia i ewangelizacji. Mgr Darío Castrillón Hoyos, biskup Pereyra (Colombia),
prezydent CELAM do maju 1991 r. (obecnie członek komisji Ecclesia Dei - D.H.V.),
w wykładzie, który miał miejsce na Wydziale Filozofii Uniwersytetu Navarra
odrzuca czarną legendę z nastrojem ofensywnym -defensywnym:
Między głównymi krytykami uroczystości V° rocznicy są niektóre ruchy indiańskie,
które są mile widziane przez znane grupy Kościoła. Przy pomocy jednostronnego
odczytywania historii, na podstawie powrotu do czarnej legendy, która kiedyś była
powiększona przez wrogów Hiszpanii, stwierdzają, że nie można celebrować
niesprawiedliwego najazdu, który pozbawił Indiany ze skarbów i ziemi, ani
ludobójstwo, które niweczyło mas, ani niewolnictwa, narzuconego Indianom, którzy
przetrwali. Solidne studia pozwalają na wykonanie bezstronnego sądzenia, które
wcale nie chce ignorować ciemniej strony procesu, ale również nie może pozostawiać
na boku rozświetlenie faktów pozytywnych»
Samoobrona Kościoła przeciw czarnej legendzie opiera się zasadniczo na opozycji
"ciemność-światło", retorycznej figurze, która pojawia się w tekstach, odczytach i
wykładach w sposób nieustający. Ciemności dotyczą politycznej władzy, choć Jan
Paweł II uznaje jako grzech «nadmierną bliskość oraz konfuzję między sferą laicką a
sferą religijną, wówczas typową właściwość». Jakie były "światła"
ewangelizacyjnego przedsięwzięcia? Głos biskupów i misjonarzy broniących
tubylców: Antonio de Montesinos, Bartolomé de Las Casas, Juan de Zumárraga,
Vasco de Quiroga, Juan del Valle, Julián Garcés, José de Anchieta, José de Acosta,
Manuel de Obrega, Roque González, Toribio de Magroviejo i wielu innych,
przytoczeni byli w Santo Domingo, choć Castrillón Hoyos wolał mieścić Padre de
Las Casas w grupie oszczerczych kapłanów.
W niektórych dokumentach również są wzmianki o teologiczno-prawniczej szkoły
Salamanca z Francisco de Vitoria i jezuitą Francisco Suárez. Twierdzono, że oni byli
założycielami doktryny praw ludzkich.
Wydaje się, że Kościół dąży do swego rodzaju monopolu obrony tubylców w
przeciwieństwie do katastrofalnej roli państw po uzyskaniu niepodległości i w
pewnym sensie pochwalają funkcję obrończą Korony. Wobec współczesnych wersji
indianów istnieją zastrzeżenia względem tekstów pochodzących z teologii
wyzwolenia z okazji V° stuleci i wyraźne odrzucenie ruchów indiańskich,
napiętnowanych jako pseudo-marksistowskich.
Nie brak odstępczych głosów, skłonnych do podkreślenia "ciemności" zamiast
"światła" zdobycia. Cytują wielkich obrońców Indiany, jednak z innej perspektywy.
Ogólnie rzecz biorąc jest dostrzegalna pewna tendencja do wyrażenia ludobójstwo i
ucisku, posługując się biblijnymi tekstami. Teologiczne czasopismo Concilium, w
numerze poświęconym "głosom ofiar", obejmuje jeden artykuł chilijskiego teologa
Maximiliano
Salasa,
członka
Komisji
Studiów
Historii
Kościoła
Latynoamerykańskiego. To studium pierwszych oskarżeń o ludobójstwo w Ameryce
Łacińskiej. Teolog ten przeliczy w owych tekstach aluzje do ujarzmienia w Babilonii.
W tym samym numerze Virgil Elizondo i Leonardo Boff podpisują tekst, który
zaczyna tym zdaniem:
«W 12 października 1492 roku dla Ameryki Łacińskiej i Karaibów zaczął Wielki
Piątek obciążony bólem i krwią, który trwa do dziś, bez Niedzieli Rezurekcyjnej»
Ze swej strony, jezuita Jon Sobrino odnosi się do indiańskiego ludu, jako
ukrzyżowanego ludu. Argentyński teolog Enrique Dussel porównuje Indianina ofiary
konkwisty do ubogich Ewangelii. Odnajdujemy przedłużenie tego biblijnego poglądu
w dokumencie opublikowanym w 1985 roku przez Departament Misji CELAM, w
którym obecny ucisk opisywany jest wyrażeniem "indiańskie męczeństwo" i jest
ponadto obszerny fragment o "Ukrzyżowanym Chrystusa w kulturach".
Obecność indiańskiego składnika w katolickim pamięci przesycona jest religijnym
językiem, stanowiąc jasną ciągłość względem teologicznych dyskusji XVI wieku.
Kulturowy bilans Ewangelizacji, niezależnie od jej perspektywy analizy, również
odnosi się do chrześcijańskiej doktryny jako głównego źródła usprawiedliwienia lub
krytyki. Od odczytywania wszystkich dokumentów wnioskuje się, że przyczynki
historii, antropologii i etnologii podporządkowują się teologicznym i duszpasterskim
celom. Z drugiej zaś strony, mimo istnienia dokumentów i publikacji specyficznie
poświęconych indiańskim tematom, interpretacja losu indiańskich ludów i wspólnot
ogranicza się do bardziej globalnej refleksji, wywodzącej się od «opcji za ubogimi",
stwierdzonej w Trzeciej Ogólne Konferencji Biskupstwa Latynoamerykańskiego
(Puebla, 1979). W tekście rażąco sprzeciwiającym się tej perspektywie, Aiban
Wagua, indiański kapłan należący do etni Kuna w Panamie, poddaje krytyce rzekomo
priorytetową wrażliwość Kościoła w stosunku do praw ludzkich, ubogich, głodnych,
marginesów i reliktów dominującego społeczeństwa, podkreślając ponadto jego opór,
aby uważać "kogoś innego" jako zasadniczą inność.
Kościół wobec ludobójstwo
Tematyka kulturowa a zwłaszcza tematyka autochtonicznych kultur Ameryki zajmuje
znaczne miejsce w niedawnych dokumentach kościelnych. Fakt ten wcale nie jest
zaskakujący i aby go wyjaśnić należy zwrócić uwagę na Konferencję Santo Domingo
(1992), w której temat kultury chrześcijańskiej miał pierwszeństwo. Poprzednicy tego
zainteresowania znajdujemy w refleksje nad Ewangelią i kulturą w kontekście
Soboru Watykańskiego II oraz w Adhortacji Apostolskiej Ewangelii nuntiandi Pawła
VI (1975) i w Encyklice Redemptoris Missio Jana Pawła II (1990).
Dokument czytany w sesji inauguracyjnej został redagowany przez antropologów,
którzy jasno stawiali zarzuty przy rolę odgrywanej misji religijnych w procesie
destrukcji indiańskich kultur a nawet wołali o zawieszenie jakiejkolwiek pracy
misyjnej.
Przyjrzymy najpierw usprawiedliwiającej argumentacji Kościoła poprzez słowa Jana
Pawła II i dokument konsultacji CELAM, mający aneks pt. "Indiańska Pamięć".
Pierwsza linia argumentacyjna polega na tym, zapamiętywać, że Kościół był zdolny
do odkrycia i podjęcia indiańskich kultur. Jan Paweł II odnosi się do metod
katechezy, wynalezionych przez misjonarzy, do szkół doktrynerskich, do wysiłków i
starań o poznanie indiańskich języków i posługiwanie się nim w ewangelizacji.
Pochwala taką pedagogię, która nie wahała używać muzyki, tańca i sztuk,
wypracowując syntezę indiańskich i zachodnio-chrześcijańskich kultur. Wspomina o
etnograficznych przyczynkach do indiańskiej bibliografii, prowadzonych przez
pierwszych misjonarzy, bez aluzji do ich konfiskaty, ukrycia oraz zniszczenia.
Dokument konsultacji CELAM poświęca niektóre fragmenty uszanowaniu względem
różnych mitologii i kultur Ameryki o tyle, o ile one były zbieżne z kerygmatem
chrześcijańskim.
«Rzecz oczywista, ewangelizacja opierała się w owych treściach, które pozwoliły
kontakty z chrześcijańską wiarą. Np. z kulturą guaraní w idei Najwyższego Bytu; z
Incas w idei grzechu, spowiedzi i rozgrzeszenia przez księżmi; w eschatologiach
mnóstwa ludów, które dążyły do idei ziemi bez, zła, bez chorób ani śmierci»
W innym fragmencie znajdujemy odniesienie do "wybitnego czynu języków". Tam
określa się duchownych jako obrońców indiańskich języków wobec polityki
systematycznej akulturacji języka hiszpańskiego (castellanización), prowadzonej
przez Królów.
Na pierwszy rzut oka, druga linia argumentacyjna podejmuje kontrowersyjną wersję
"spotkania dwóch światów". W swej podróży do Argentyny Jan Paweł II wygłosił
kazanie w Salta, odnosząc się zwłaszcza do indiańskich ludów Ameryki:
«Szczególną przyjemność sprawia mi pozdrawiać Was jako część ludów quechua,
guaraní, mapuche i wielu innych, spadkobierców starych tradycji i kultur. Kochajcie
wartości waszych ludów i owocujcie je; kochajcie, przede wszystkim, wielkie
bogactwo, które przez Łaskę Boga otrzymywaliście: wiarę chrześcijańską»
W świetle tego kazania można zrozumieć jaka jest interpretacja dziedzictwa
ewangelizacji z kulturowego punktu widzenia. Otóż interpretacja oparta na teologii i
w szczegółości na inkulturacji wiary: chrześcijaństwo nie może się utożsamiać z
kulturą zachodnią, ponieważ wykracza poza wszystkie kultury i jest zdolne, aby
ożywiać je bez ich zniszczenia. Encyklika Redemptoris Missio pogłębia w tej
transcendencji chrześcijańskiej wiary zwalniając ją de facto od jakiejkolwiek
pretensji dominacji lub wyższości. Według papieskiego poglądu, metafora, która
dostosowywałaby do spotkania Chrześcijaństwa z indiańską kulturą nie polega na
szczepieniu lecz na przetaczaniu.
W jaskrawym przeciwieństwie do tego harmonicznego widzenia, można cytować
kilka tekstów, pochodzących z innych grup Kościoła. Analizując konkwisty i Kolonii
pod kątem zwycięstwa europejskiego etnocentryzmu, najazdu i ludobójstwo,
CEHILA podkreśla fakt gwałtownej destrukcji tubylczych ciał, rzeczy, kultur i
religii. Nazywa bałwochwalstwem transformację Bóg Chrześcijanin w symbole
władzy i wyzysku i uwydatnia rolę ukrywającą Zachodnich Kościołów w obrębie V°
stulecia. Ustanawia również współodpowiedzialność wszystkich Chrześcijanin,
Północnych i Południowych w pierworodnym grzechu zdobycia. Równoległość
istniejąca między ludobójstwo i ewangelizacją jest totalna.
Artykuł prowadzający zacytowanego wyżej czasopisma Concilium, poświęconego
ofiarom, podpisanego przez Virgil Elizondo'a i Leonardo Boff'a, też składa nacisk na
negowanie przez etnocentryczne chrześcijaństwo indiańskich kultur. Według
obydwóch teologów mimo utopijnego i humanistycznego marzenia, dwunastu
franciszkańskich apostołów w Meksyku nie prowadziło dialogu z religiami, duszą
wszelkich kultur, lecz przeciwnie niszczyło je, by egzorcyzmować Szatana.
Krytyczne punkty widzenia nie pochodzą wyłącznie z odstępczych księży, lecz
również z indiańskich konsultacji, prowadzonych przez ekipy indiańskiego
duszpasterstwa i w szczególności przez ekumeniczne ekipy po całym kontynencie.
Narodowe Centrum Pomocy dla Indiańskich Misji (CENAMI) opublikowało książkę,
która obejmuje całą dyskusję prowadzoną przez Indiany, agentów duszpasterstwa i
czterech biskupów należących do Biskupów Komisji dla Indiany w Meksyku. Oto
fragment, który nosi następujący tytuł: Jaka była postawa Kościoła wobec
indiańskich kultur i religii?:
«Niweczył je. Indianom odmówił ich własną kulturę. Przyjął destrukcji indiańskiej
kultury. Uczył innej religii. Z Nim kontynuowało nauczanie języka hiszpańskiego
[...] Co się tyczy religii nie zdołał korzystać z tego, co Indianin już w sobie posiadał.
Ewangelizacja byłaby owocniejsza, ponieważ Indianin przeżył swą wiarę»
Pozostawiajmy chwilowo na boku opcję ewangelizacyjną, proponowaną dziś przez
duchownych, misjonarzy i agentów duszpasterstwa, którzy starają się opisywać
ciemności pierwszej ewangelizacji i podkreślać jej destrukcyjne działanie w
indiańskim świecie. Stopień uznania i uszanowania kultur nie tylko docenia się przy
pomocy doktrynerskich postanowień oraz profetycznych oskarżeń, lecz także przez
odniesienia, obecne w rozmaitych publikacji.
Obecność indiańskiego składnika ujawnia się np. w formie licznych aluzji do pra
hiszpańskiego świata, zarówno dzięki pismom byłego prezydenta CELAM, jak i
pracom Ms Proańo'a, wtedy biskupa Riobamba, w swego odczytu na Uniwersytecie
La Sarre. Ten, wyjaśniając system eksploatacji ziemi w inkasów imperium, cytuje
Comentarios Reales (Inca) Garcilaso, aby uwydatnić "egalitarny i braterski duch",
który cechował rozdawania owoców ziemi. Były prezydent CELAM przeciwstawia
homogeniczność europejskiej kultury chrześcijańskiej głębokim kontrastom
odkrytego świata:
«Z jednej strony, eleganckie dostojeństwo kapłanów mayas, nauka astronomiczna
kalendarzy, niewyobrażalne fakty medycyny i chirurgii. Z drugiej strony, infantylny
strach, okrucieństwo ludzkich ofiarowań, krwawe kapłaństwo Boga Texcatlipoca i
obrzydliwość ludożerstwa»
Ten system cytatów, prawdziwy intertekstualny komentarz, wykazuje nam, że
przeszłość zawsze jest rusztowaniem teraźniejszości, zawsze wytyczona przez jakiś
projekt - duszpasterstwa, liturgii, katechezy itd.
Pamięć indiańska mexica/maya/maya quiche/quechua/caribe 500 lat później
Dokument, który nosi ten tytuł wypracowany był pod redakcją poprzedniego
prezydenta CELAM. Przeznaczony był dla publiczności związanej z Kościołem. W
prologu objaśniającym autorzy przestrzegają o wyraźnych celach dokumentu:
dysponować "bezpośrednim i żyjącym świadectwem indiańskiej pamięci w Ameryce
oraz dać "spontaniczne" odpowiedzi na następujące pytania:
«Po 500 latach, jaki był los tych czterech ludów? Co się zdarzyło z ich potomstwem?
Gdzie i jak oni mieszkają? O czym pamiętają względem starych dziejów? W
szczególności: co zachowują w pamięci odnośnie zdobycia i ewangelizacji?»
Może zaskoczyć fakt, że żaden duchowny, członek Departamentu misji CELAM nie
współpracował w tej publikacji, biorąc pod uwagę, że CELAM nie tylko wskazuje na
czynne zaangażowanie społeczne ale i na realną wiedzę o ich tradycji i obrzędach
oraz obecnych warunkach życia. Z drugiej strony, metoda zbierania materiału nie jest
jasna:
«Okazy, tylko pracowaliśmy z okazami. W istocie rzeczy mieliśmy świadomość tego,
że jakikolwiek Mexica, Maya, Quechua o Caribe, nie warunkowany przez obcych
antropologów, odpowiedziałaby na nasze pytania tak samo»
Brak zaufania do antropologów, według mnie, ni jest dobrym znakiem. Natomiast,
owo podejrzenie jest zaprzeczone przez krótkie wprowadzenia, poprzedzające każdą
grupę świadectw, w notach pt. "Pamięć w dokumentach". Te teksty objaśniają w jaki
sposób grupy odzyskały wiedzę o historii ich przodków, aby one je skomentowały:
«Wypracowana za pomocą współczesnych informatorów indiańskich, m.in. jednego
antropologa, Pana Desiderio Xochitiotizin, następująca część przedstawia wybór
oryginalnych tekstów historii Mexica»
Domyślam się, że dokument maskuje się w licznych świadectwach, wypracowanych
przez indiańskie grupy, indianistów i z okazji V° stulecia, które oferują ponowne
odczytywanie przeszłości. W istocie rzeczy jesteśmy w obliczu kontr-dokumentu.
Wrażenie to wywodzi się nie tylko od czytania tekstów, ale i od wyjaśnień obecnych
w dokumencie:
«W naszych wspólnotach te, najczystsze indiańskie, nazwane etnia, czysto Quechua,
teraz nazywają się Kongresy Indian które są modne od 20 lub 30 lat. Oto Kongresy,
które tworzą ową różnicę między Hiszpanami a Indianami. Historycy, uczeni,
profesorowi, pisarzy [...] oni wywołują niepokój, konflikt [...] A zatem nie mamy
pojęcia o unicestwieniu przez Hiszpanów tubylców. Quechua o tym nie wie. Mówią
o tym raczej ruchy indian pod kierunkiem marksistów»
W niektórych jego aspektach i bez względu na Quantum prawdziwych informacji o
Ameryce przed hiszpańskiej i historii zdobycia, znajdujących się w innych stronach
dokumentu, ten tekst należy do nurtu...
I NEED SEX!
My body is for you!
🛀💗
MASTURBATIO NON STOP
Estoy contenta porque no me discriminan - estoy en otra playa. Między dwoma
światami - Gdzie znajduje się nieprzyjaciel? Kim zatem są ci bohaterowie, którzy
dokonują paradygmatycznych czynów? Jacy są? Historyczny? Ahistoryczny?
Metahistoriczny? Antyhistoryczny? [...]Wanda pyta lud, czy godzi się na poddaństwo
Niemcom, co - rzecz jasna - zostaje przed lud odrzucone; walczy przeciwko
Niemcom i zostaje pokonana - a potem znika z pola bitwy. Bohaterska księniczka,
która składa w ofierze swe życie, by uratować ojczyznę i uniknąć małżeństwa z
nieprzyjacielem Niemcem, Rytygerem [...]Pierwotnie wydarzenie: samobójstwo
(absolutnie negowanie) na przymusowe małżeństwo z wrogiem (Niemcem
Rytygerem) - istotnie jest archetypowe, a navet posiada składnik należący do
chrystologii: ofiarę [Adam Mickiewicz siglo XXI. Echar a la plaga ucraniana]. To
wszystko przekracza granicę 'historycznego' czasu określonego hic et nunc.
[...]Wanda (el nombre maldito) staje na czele wojsk polskich, odnosi zwycięstwo nad
oddziałmi Rytygera, ale sama dobrowolnie ginie w nurtach Wisły. Pozostaje
paradygmatyczne zachowanie - samobójstwo. [Otis - Olga Ponfil]. Podmiot a
(należacy do grupy A) zmierza do konfrontacji z podmiotem b (należącym do grupy
B) - cele obydwu podmiotów są sprzeczne. Owo zderzenie podporządkowuje się
podstawowemu antagonizmowi: dysjuntywnemu procesowi: A kontra B. Podmiot a
decyduje się złożyć w ofierze życie, by zachować swą integralność. Akt ten, poza
religijno-martyrologiczną konotacją, posiada ugruntowanie dialektyczne.
ESTERKA - ME CAGO EN EL TEMPLO. MIS HETAIRAS ME
LIMPIAN EL RECTO.
B.KOMAR DEFECA GATOS SIFILÍTICOS...
😺
Owa ofiarność jest bądź przegranym, bądź zwycięską klęską. Śmierć staje się jedyną możliwością
rozwiązania politycznego. Trzeba podkreślić, że schematyzacja (matryca) Wandy posiada punkt
styczny z Grażyną: wartość ojczyzny i konieczność - raczej kategoryczny imperatywy - złożenia za
nią ofiary. Gdzie jest nieprzyjaciel? Albo lepiej, kim jest? Rosjanami, Niemcami? Z perspektywy
geopolitycznej odpowiedź na pytania bynajmniej nie jest jednoznaczna. Faktycznie, między Polską
a światem germańskim i Polską a 'słowiańskim światem' wcielonym w Rosję zdarzały się konflikty.
Czyżbyśmy mieli do czynienia z równoważonym występowaniem przeciwko dwóm wrogom? Czy
jest możliwa taka 'mnoga' dychotomia? Czy można rozróżniać między obydwoma wrogami? Czy
podmiot (grupowy) A, umieszczony pośrodku dwóch wrogich grup (B i C), może wybrać jednego
jako 'swego' nieprzyjaciela i w ten sposób sprzymierzać się z drugim? [¿Quién era en rigor de
verdad el ENO en Malvinas?]. Czy pewien podmiot A może walczyć na dwóch frontach
(jednocześnie przeciw B i C? Oto geopolityczna przeszkoda, która uniemożliwia (un curso de
acción). Definir al ENO. ¿1976? The Rape of the Mother - The Rape of Poland. Akty przemocy:
1.Najazd Teutonów (1939)2.Śmierć w bitwie (biologicznego ojca)3.Śmierć i prawdopodobne
zgwałcenie matki. [...] Ojciec Mickiewicza bywał brutal i porywczy. Nie wiadomo czy Mickiewicz
obejrzał stosunek płciowy swych rodziców...
¡I NEED SEX!💗
Z punktu widzenia ściśle historycznego zarówno porwania, jak i morderstwa oraz seksualny napaści
zdarzały się w procesach podboju i dominacji. Wiemy, że Mickiewicz opuszcza Rosję w 1829 r.
Przebywa w Berlinie, Dreźnie, Czechach, Weimarze. Wreszcie w Włoszech. Tam w Rzymie,
pozostanie on w czasie powstania listopadowego. W tym okresie jego życia trujące owoce będą
kiełkować w ambiwalencji. Wiadomo, że postawa Mickiewicza wobec powstania - przed nim, a
szczególnie podczas 10 powstaniowych miesięcy - była przedmiotem ostrych kontrowersji. Z jednej
strony, a jednocześnie 'literacko elegancka', krytyka np. Szymona Chlustina (22 XI 1831):
Sobolewski mi powiedział, że jesteś w Dreźnie. To dla mnie dowodem, że istniała niemożliwość
absolutna dostania się do Polski. Ubolewam nad tobą. Śmierć tam ponieść byłoby losem pięknym,
godnym ciebie. Życie dla nas może być jedynie wyborem śmierci. Ty mogłeś mieć piękną śmierć w
udziale, ale nie zdołałeś jej osiągnąć. To smutne. Krótko mówiąc, list ten jest delikatnie ironiczny.
Ostrzejszy (wojskowa szorstkość) był generał Małachowski. Anegdota jest sławna. Gdy
Mickiewicz potępił kapitulację wojsk powstańczych, generał natychmiast odpowiedział:
Pan Mickiewicz ma rację, myśmy nie odpowiedzieli zadaniu: trzeba nam wszystkim zginąć, aby
tylko pan Mickiewicz pozostał i wszystko wierszami opisał.
Interesującym aspektem tej anegdoty jest reakcja wieszcza na zarzut - w istocie brak reakcji:
osobliwie Mickiewicz zmieszany nie odpowiedział i ważąc, co ma robić, wstawał, brał kapelusz,
znowu siadał: nareszcie, nie pożegnawszy się z nikim, wyszedł. [...] Można zatem 'wyleczyć'
zarówno konkretne ludzkie ciało, jak i nieporządną sytuację społeczną. Lek jest niematerialny
(duchowy). Wyobraźnia jest siłą tworzącą, wykazującą zdolność do obiektywizowania siebie samej.
To co człowiek sobie wyobraża, może być urzeczywistnione. Wynika z tego, że wyobraźnia jest
bronią, gdyż może wyleczyć, lecz także zniszczyć. Jak malarz zmienia rysunki na płótnie,
wyobrażający (marzący) człowiek (Spiritualischer Meister) modyfikuje osoby i społeczne situację.
POCZWARKA JEST JEDNOCZEŚNIE MOGIŁĄ I KOŁYSKĄ - DZIADY CZ. III JAKO
OWADOPODOBNY WIZERUNEK
Dziady cz. III mogą być (sen-noc) to eksploracja głębi jaskini Platona, w celu podobnego zbadania
jej tajemnic - w podobnym sensie regressus ad uterum, uważany za kompleks powrotu do matki,
pociąga za sobą poztywną ocenę śmierci i mogiły. Istniałoby zatem utożsamienie między grobem a
kołyską. Można zdefiniować przestrzeń Dziadow III jako wielką macicę, matyczne łono kojarzące
się mogiła [la Hiena 08.02.1933AH - una necrófila]. Polska zaiste jest martwa w momencie
tworzenia dramatu. Klęska powstania listopadowego jest potwierdzeniem owego zgonu. Dziady cz.
III utożsamia się więc z poczwarką - owadopodobnym wizerunkiem. Rebelia jest otwartym oporem
wobec autorytetów danego społeczeństwa lub państwa. Powstanie jest aktem zbrojnego oporu
przeciwko rządowemu autorytetowi. Jeśli rebelia utrzymuje się i wrzasta ze względu na siłę i
powszechność, może ona przekształcić się w wojnę domową, a nawet w rewolucji. Powstanie,
rebelia, rewolucja. 1830. Kilka matek poroniło [...] kilka popadło w napady szaleństwa, które ich
nie opuściły, a spotykano na ulicach mężczyzn i kobiety, którzy złamywali ręce, uderzali głową o
mur, powtarzając z wyrazem rozpaczy: nie ma Kościuszki, ojczyzna zagubiona!
Kościuszko fucks everything...
W podobnym sensie poczytywanie danego zachowania czy postawy, jak np. wycofanie się z
rzeczywistości (withdrawal), agresywność lub eskapizm przez fantazję, za przejaw prasamobójczego syndromu....
😜
TODOS LOS DÍAS [🠝] ME CLAVAN
MI TEOLOGÍA SUCIA... [X] ME CAGO EN LO SACRO. SOY LA HIJA
BASTARDA DEL CONCILIO... LOS PIOJOS EN LOS COCHECITOS....
LA PROLE. ALEJARSE DE LOS CHUKIES [X] dogmas en sus
cerebros, otra plaga... un idioma que no es vocal.
casi sin abrir la boca. suena horrible en manada.
¿dónde hay una mujer experimentada que
me
agarre la pija para metÉrsela en su vagina
rasurada?
[
🛀💗
]
Las contradicciones de Juan Pablo
II
http://www.lanacion.com.ar/opinion/nota.asp?nota_id=695335
Por Hans Küng
Para LA NACION
Este artículo, que presentamos en versión condensada, fue publicado por Der Spiegel.
Su autor, uno de los grandes teólogos contemporáneos, fue amonestado en 1965 y el
Vaticano le prohibió enseñar en institutos católicos.
TUBINGA
En apariencia, Juan Pablo II, que ha luchado enérgicamente contra la guerra y la
represión, ha sido un faro de esperanza para quienes anhelan la libertad. Sin embargo,
por dentro, su papado antirreformista sumió a la Iglesia Católica Romana en una crisis
de credibilidad trascendental. La Iglesia Católica está en un aprieto terrible. El Papa ha
muerto y merece toda nuestra compasión. Pero la Iglesia debe seguir viviendo y, frente
a la elección de un nuevo papa, necesitará un diagnóstico, un descarnado análisis
interno. La terapia se discutirá más tarde.
Muchos se asombraron del aguante de ese hombre tan frágil, parcialmente paralizado
que, pese a toda la medicación, apenas si podía hablar. Lo trataron con una veneración
que nunca habrían sentido por un presidente norteamericano o un canciller alemán en
situación similar. Otros se sintieron postergados por un hombre que, a su juicio, se
aferraba tercamente a su cargo y, en vez de aceptar la senda cristiana hacia su
eternidad, usó todos los medios disponibles para mantenerse en el poder dentro de un
sistema en gran medida poco democrático. Incluso para muchos católicos, ese papa que
en el límite de sus fuerzas físicas se negaba a abandonar el poder es el símbolo de una
Iglesia fraudulenta que se ha petrificado y se ha vuelto senil detrás de su fachada
relumbrante.
La alegría que predominó durante el Concilio Vaticano II (1962-1965) se ha esfumado.
Su perspectiva de renovación, entendimiento ecuménico y apertura general al mundo
hoy parece encapotada, y sombrío el futuro. Muchos se han resignado o aun se han
apartado, frustrados por esta jerarquía encerrada en sí
misma. De ahí el enfrentamiento de tantos con una opción imposible: acatar las reglas
de la Iglesia o abandonarla.
Uno de los pocos atisbos de esperanza fue la oposición del Papa a la guerra en Irak y a
las guerras en general. También se destaca, y con razón, el papel cumplido por el papa
polaco en el colapso del imperio soviético, pero los propagandistas papales lo exageran
bastante. Después de todo, el régimen soviético no fracasó a causa del Papa (antes de la
llegada de Gorbachov, los logros del Papa habían sido tan escasos como lo fueron
últimamente en China). Hizo implosión por las contradicciones socioeconómicas
inherentes al sistema soviético.
En mi opinión, Karol Wojtyla no fue el papa más grande del siglo XX, pero sí el más
contradictorio. ¡Tuvo muchas cualidades y tomó muchas decisiones equivocadas! Sin
dejar de reconocer expresamente los aspectos positivos de su pontificado, en los que
tanto se ha insistido oficialmente, me gustaría centrar la atención en las nueve
contradicciones más flagrantes:
Derechos humanos. Juan Pablo II los defendió de puertas afuera, pero de puertas
adentro se los negó a los obispos, los teólogos y, en especial, a las mujeres.
Consecuencias: un episcopado servil y unas condiciones legales intolerables. Cualquier
pastor, teólogo o laico que se vea envuelto en un pleito con los altos tribunales
eclesiásticos prácticamente no tendrá ninguna posibilidad de ganarlo.
El papel de la mujer. El gran devoto de la Virgen María predicó un noble concepto de
femineidad y al mismo tiempo prohibió a la mujer el control de la natalidad y la ordenación
sacerdotal.
Consecuencia: una fisura entre el conformismo externo y la autonomía de la conciencia.
Los obispos que simpatizan con Roma se malquistan con las mujeres, como sucedió en la
disputa en torno al asesoramiento en casos de aborto. A su vez, esto provoca un éxodo
cada vez mayor entre las mujeres que, hasta ahora, permanecían fieles a la Iglesia.
Moral sexual. En sus numerosos viajes, Juan Pablo II se declaró contrario a la píldora
anticonceptiva y los preservativos. Por consiguiente, puede decirse que el Papa, más que
ningún otro estadista, tuvo cierta responsabilidad por el crecimiento demográfico
descontrolado en algunos países y la propagación del sida en Africa.
Consecuencia: las rigurosas normas sexuales del Papa y de la Iglesia Católica son
rechazadas, en forma tácita o explícita, hasta en países tradicionalmente católicos, como
Irlanda, España y Portugal.
Celibato sacerdotal. Al propagar la imagen tradicional del sacerdote varón y célibe, Karol
Wojtyla es el principal responsable de la catastrófica escasez de curas, el colapso del
bienestar espiritual en muchos países y los numerosos escándalos por pedofilia que la
Iglesia ya no puede ocultar.
Todavía se prohíbe el matrimonio a los hombres que decidieron consagrar su vida al
sacerdocio. Este es sólo un ejemplo de cómo éste y otros papas ignoraron las
enseñanzas de la Biblia y la gran tradición católica del primer milenio, que no exigía el
voto de celibato sacerdotal. Aquel a quien su profesión obliga a vivir sin esposa ni hijos
corre un gran riesgo de no poder asumir sanamente su sexualidad y eso puede llevarlo,
por ejemplo, a la pedofilia.
Consecuencias: hay menos sacerdotes y falta sangre nueva en la Iglesia. Dentro de poco,
casi dos tercios de las parroquias (tanto en países de habla alemana como en otros) no
tendrán un párroco ordenado ni celebrarán misa con regularidad. Es un problema que ya
no pueden subsanar ni la afluencia, cada vez menor, de curas de otros países (en
Alemania hay 1400 provenientes de Polonia, India y Africa), ni el agrupamiento de
parroquias en unidades de bienestar espiritual, una tendencia muy impopular entre los
fieles. En Alemania, las ordenaciones sacerdotales han descendido de 366, en 1990, a
161, en 2003, y la edad promedio de los curas en actividad hoy sobrepasa los 60 años.
Movimiento ecuménico. Al Papa le gustaba que lo consideraran el vocero de este
movimiento. Sin embargo, al mismo tiempo, influyó mucho en las relaciones del Vaticano
con las iglesias ortodoxas y reformadas, y se negó a reconocer sus cargos eclesiásticos y
sus servicios.
Hubiera podido seguir los consejos de varias comisiones ecuménicas de estudio y adoptar
la costumbre de muchos párrocos de reconocer los cargos y servicios de las iglesias no
católicas y permitir la hospitalidad eucarística. También hubiera podido moderar el
empeño excesivo, y medieval, del Vaticano en ejercer un poder doctrinal y un liderazgo
sobre las iglesias europeas orientales y las reformadas. Hubiera podido acabar con la
política vaticana de enviar obispos católicos a regiones en las que predomina la Iglesia
Ortodoxa Rusa. El Papa hubiera podido hacer todo eso, pero no quiso. Al contrario, quiso
preservar y aun expandir el aparato de poder romano. Por eso recurrió a una duplicidad
piadosa: ocultar la política de poder y prestigio de Roma tras demagógicos discursos
ecuménicos y gestos vacíos.
Consecuencias: después del concilio, el entendimiento ecuménico quedó bloqueado, y las
relaciones con la Iglesia Ortodoxa y las protestantes sufrieron una opresión espantosa.
Igual que en los siglos XI y XVI, el papado resultó ser el mayor obstáculo para la unión
entre las iglesias cristianas dentro de la libertad y diversidad.
Política episcopal. Karol Wojtyla participó en el Concilio Vaticano II cuando era obispo
sufragáneo y, más tarde, arzobispo de Cracovia. No obstante, como papa, desairó el
carácter colegiado de la institución, allí acordado, y celebró el triunfo de su papado a
costa de los obispos.
Con sus "políticas internas", este papa traicionó con frecuencia al concilio. En vez de usar
palabras programáticas y apaciguadoras, tales como "aggiornamento", "ecuménico",
"diálogo y colegiación", en la doctrina y en la práctica impuso como válidas "restauración",
"cátedra", "obediencia" y "retorno a Roma". El criterio para designar a un obispo ya no es
el espíritu del Evangelio ni la apertura pastoral, sino la absoluta lealtad a la línea oficial de
Roma. Antes del nombramiento, su conformidad fundamental es puesta a prueba
mediante un cuestionario de la curia y, luego, sellada por un compromiso personal e
ilimitado de obediencia al Papa que equivale a un juramento de fidelidad al Führer.
Consecuencias: un episcopado en gran parte mediocre, ultraconservador y servil que,
posiblemente, constituye la mayor carga de este pontificado tan largo. Las masas de
católicos enfervorizados en las manifestaciones papales mejor montadas no deben
engañarnos. Durante su pontificado, millones de fieles abandonaron la Iglesia o
expresaron su oposición apartándose de la vida religiosa.
Clericalismo. El papa polaco surgió como un representante profundamente religioso de la
Europa cristiana, pero sus apariciones triunfales y sus políticas reaccionarias fomentaron,
sin quererlo, la hostilidad hacia la Iglesia e incluso la aversión al cristianismo. En su
campaña evangelizadora, centrada en una moral sexual discorde con nuestro tiempo, se
menosprecia especialmente a las mujeres que no comparten la postura del Vaticano
sobre temas controversiales como el control de la natalidad, el aborto, la inseminación
artificial y el divorcio, tildándolas de promotoras de una "cultura de la muerte".
Consecuencias: la política clerical de Roma sólo fortalece la posición de los anticlericales
dogmáticos y los ateos fundamentalistas. Además, suscita entre los creyentes la
sospecha de que podría estar usando impropiamente la religión con fines políticos.
Sangre nueva en la Iglesia. En tanto comunicador carismático y estrella mediática, este
Papa triunfó especialmente con los jóvenes, incluso a medida que iba envejeciendo. Pero
lo consiguió recurriendo, en gran parte, a los "nuevos movimientos" conservadores de
origen italiano, al Opus Dei, creado en España, y a la fidelidad incondicional de cierto
público. Todo esto fue sintomático de su forma de tratar al laicado y su incapacidad de
dialogar con quienes lo criticaban.
Cuando todavía era arzobispo de Cracovia, Karol Wojtyla depositó toda su confianza en el
Opus Dei, un movimiento económicamente poderoso e influyente, pero hermético y nada
democrático, ayer vinculado a regímenes fascistas y hoy especialmente activo en el
mundo de las finanzas, la política y el periodismo.
Consecuencias: los jóvenes de grupos parroquiales y las congregaciones (salvo los
monaguillos) y, sobre todo, los "católicos corrientes" no organizados, suelen mantenerse
al margen de las grandes concentraciones. Las organizaciones juveniles católicas que
discrepan del Vaticano sufren castigos y penurias cuando los obispos locales, a instancias
de Roma, les retienen las subvenciones. El papel cada vez mayor que desempeña, en
muchas instituciones, el archiconservador y nada transparente Opus Dei ha creado un
clima de incertidumbre y sospecha.
Los pecados del pasado. En 2000, Juan Pablo II se impuso el deber de confesar
públicamente las transgresiones históricas de la Iglesia, pero tal confesión casi no tuvo
consecuencias prácticas.
El recargado y grandilocuente reconocimiento de los pecados de la Iglesia, realizado en la
basílica de San Pedro con la participación de varios cardenales, fue vago, generalizado y
ambiguo. El Papa sólo pidió perdón por las transgresiones de "los hijos e hijas" de la
Iglesia, pero no por los de "los Santos Padres", los de la propia Iglesia y los de las
jerarquías presentes en el acto.
Nunca habló de los tratos de la curia con la mafia. De hecho, contribuyó más a encubrir
escándalos y conductas criminales que a destaparlos. El Vaticano también ha sido
extremadamente lento a la hora de enjuiciar los escándalos por pedofilia que involucran a
miembros del clero católico.
Consecuencia: la tibia confesión papal no tuvo repercusión, no produjo ningún acto,
revocación o marcha atrás. Fueron sólo palabras.
A pesar de sus aspectos positivos, este pontificado ha sido una gran desilusión para la
Iglesia Católica y, en última instancia, un desastre. Con sus contradicciones, el Papa
polarizó profundamente a la Iglesia, la distanció de innumerables personas y la sumió en
una crisis estructural que ahora, al cabo de un cuarto de siglo, revela carencias fatales en
materia de desarrollo y una tremenda necesidad de reforma.
El resultado ha sido la pérdida absoluta, por parte de la Iglesia Católica, de la enorme
credibilidad de que había gozado durante el papado de Juan XIII y tras el Concilio
Vaticano II.
Si el próximo papa continúa la política de Juan Pablo II, no hará más que reforzar un
formidable cúmulo de problemas y convertir la crisis estructural de la Iglesia Católica en
una situación irremediable. El nuevo papa debe optar por un cambio de rumbo e inspirar a
la Iglesia para que emprenda nuevos caminos, conforme al pensamiento de Juan XXIII y
el impulso reformista surgido del Concilio Vaticano II.
El autor es un sacerdote y teólogo suizo de 77 años, radicado en Alemania. En 1962,
Juan XXIII lo nombró consultor del Concilio Vaticano II. Disfrutó en el pasado de la
amistad del cardenal Wojtyla. En 1965 comenzaron sus choques con las autoridades
eclesiásticas.
Der Spiegel y LA NACION (Traducción de Zoraida J. Valcárcel)
Scena z III części Dziadów [ADAM MICKIEWICZ]
KONRAD
Samotność — cóż po ludziach, czy-m śpiewak dla ludzi?
Gdzie człowiek, co z mej pieśni całą myśl wysłucha,
Obejmie okiem wszystkie promienie jej ducha?
Nieszczęsny, kto dla ludzi głos i język trudzi:
Język kłamie głosowi, a głos myślom kłamie;
Myśl z duszy leci bystro, nim się w słowach złamie,
A słowa myśl pochłoną i tak drżą nad myślą,
Jak ziemia nad połkniętą, niewidzialną rzeką.
Z drżenia ziemi czyż ludzie głąb nurtów docieką.
Gdzie pędzi, czy się domyślą? —
Uczucie krąży w duszy, rozpala się, żarzy,
Jak krew po swych głębokich, niewidomych cieśniach;
Ile krwi tylko ludzie widzą w mojej twarzy,
Tyle tylko z mych uczuć dostrzegą w mych pieśniach.
Pieśni ma, tyś jest gwiazdą za granicą świata!
I wzrok ziemski, do ciebie wysłany za gońca,
Choć szklanne weźmie skrzydła, ciebie nie dolata,
Tylko o twoję mleczną drogę się uderzy;
Domyśla się, że to słońca,
Lecz ich nie zliczy, nie zmierzy.
Wam, pieśni, ludzkie oczy, uszy niepotrzebne; Płyńcie w duszy mej wnętrznościach,
Świećcie na jej wysokościach,
Jak strumienie podziemne, jak gwiazdy nadniebne.
Ty Boże, ty naturo! dajcie posłuchanie. Godna to was muzyka i godne śpiewanie. Ja mistrz!
Ja mistrz wyciągam dłonie!
Wyciągam aż w niebiosa i kładę me dłonie
Na gwiazdach jak na szklannych harmoniki kręgach.
To nagłym, to wolnym ruchem,
Kręcę gwiazdy moim duchem.
Milijon tonów płynie; w tonów milijonie
Każdy ton ja dobyłem, wiem o każdym tonie;
Zgadzam je, dzielę i łączę,
I w tęcze, i w akordy, i we strofy plączę,
Rozlewam je we dźwiękach i w błyskawic wstęgach. -
Odjąłem ręce, wzniosłem nad świata krawędzie,
I kręgi harmoniki wstrzymały się w pędzie.
Sam śpiewam, słyszę me śpiewy Długie, przeciągłe jak wichru powiewy,
Przewiewają ludzkiego rodu całe tonie,
Jęczą żalem, ryczą burzą,
I wieki im głucho wtórzą;
A każdy dźwięk ten razem gra i płonie,
Mam go w uchu, mam go w oku,
Jak wiatr, gdy fale kołysze,
Po świstach lot jego słyszę,
Widzę go w szacie obłoku.
Boga, natury godne takie pienie!
Pieśń to wielka, pieśń-tworzenie.
Taka pieśń jest siła, dzielność,
Taka pieśń jest nieśmiertelność!
Ja czuję nieśmiertelność, nieśmiertelność tworzę
Cóż Ty większego mogłeś zrobić - Boże?
Patrz, jak te myśli dobywam sam z siebie,
Wcielam w słowa, one lecą,
Rozsypują się po niebie,
Toczą się, grają i świecą;
Już dalekie, czuję jeszcze,
Ich wdziękami się lubuję,
Ich okrągłość dłonią czuję,
Ich ruch myślą odgaduję:
Kocham was, me dzieci wieszcze!
Myśli moje! gwiazdy moje!
Czucia moje! wichry moje!
W pośrodku was jak ojciec wśród rodziny stoję,
Wy wszystkie moje!
Depcę was, wszyscy poeci,
Wszyscy mędrce i proroki,
Których wielbił świat szeroki.
Gdyby chodzili dotąd śród swych dusznych dzieci,
Gdyby wszystkie pochwały i wszystkie oklaski
Słyszeli, czuli i za słuszne znali,
I wszystkie sławy każdodziennej blaski
Promieniami na wieńcach swoich zapalali,
Z całą pochwał muzyką i wieńców ozdobą,
Zebraną z wieków tyla i z pokoleń tyla,
Nie czuliby własnego szczęścia, własnej mocy,
Jak ja dziś czuję w tej samotnej nocy:
Kiedy sam śpiewam w sobie,
Śpiewam samemu sobie.
Tak! - czuły jestem, silny jestem i rozumny. Nigdym nie czuł, jak w tej chwili Dziś mój zenit, moc moja dzisiaj się przesili,
Dziś poznam, czym najwyższy, czylim tylko dumny;
Dziś jest chwila przeznaczona,
Dziś najsilniej wytężę duszy mej ramiona To jest chwila Samsona,
Kiedy więzień i ślepy dumał u kolumny.
Zrzucę ciało i tylko jak duch wezmę pióra Potrzeba mi lotu,
Wylecę z planet i gwiazd kołowrotu,
Tam dojdę, gdzie graniczą Stwórca i natura.
I mam je, mam je, mam - tych skrzydeł dwoje;
Wystarczą:- od zachodu na wschód je rozszerzę,
Lewym o przeszłość, prawym o przyszłość uderzę.
I dojdę po promieniach uczucia - do Ciebie!
I zajrzę w uczucia Twoje,
O Ty! o którym mówią, że czujesz na niebie.
Jam tu, jam przybył, widzisz, jaka ma potęga,
Aż tu moje skrzydło sięga.
Lecz jestem człowiek, i tam, na ziemi me ciało;
Kochałem tam, w ojczyźnie, serce me zostało, Ale ta miłość moja na świecie,
Ta miłość nie na jednym spoczęła człowieku
Jak owad na róży kwiecie:
Nie najednej rodzinie, nie na jednym wieku.
Ja kocham cały naród! - objąłem w ramiona
Wszystkie przeszłe i przyszłe jego pokolenia,
Przycisnąłem tu do łona,
Jak przyjaciel, kochanek, małżonek, jak ojciec:
Chcę go dźwignąć, uszczęśliwić,
Chcę nim cały świat zadziwić,
Nie mam sposobu i tu przyszedłem go dociec.
Przyszedłem zbrojny całą myśli władzą,
Tej myśli, co niebiosom Twe gromy wydarła,
Śledziła chód Twych planet, głąb morza rozwarła Mam więcej, tę Moc, której ludzie nie nadadzą,
Mam to uczucie, co się samo w sobie chowa
Jak wulkan, tylko dymi niekiedy przez słowa.
I Mocy tej nie wziąłem z drzewa edeńskiego,
Z owocu wiadomości złego i dobrego;
Nie z ksiąg ani z opowiadań,
Ani z rozwiązania zadań,
Ani z czarodziejskich badań
Jam się twórcą urodził:
Stamtąd przyszły siły moje,
Skąd do Ciebie przyszły Twoje,
Boś i Ty po nie nie chodził:
Masz, nie boisz się stracić; i ja się nie boję.
Czyś Ty mi dał, czy wziąłem, skąd i Ty masz - oko
Bystre, potężne: w chwilach mej siły - wysoko
Kiedy na chmur spójrzę szlaki
I wędrowne słyszę ptaki,
Żeglujące na ledwie dostrzeżonym skrzydle;
Zechcę i wnet je okiem zatrzymam jak w sidle Stado pieśń żałośną dzwoni,
Lecz póki ich nie puszczę, Twój wiatr ich niezgoni.
Kiedy spójrzę w kometę z całą mocą duszy,
Dopóki na nią patrzę, z miejsca się nie ruszy.
Tylko ludzie skazitelni,
Marni, ale nieśmiertelni,
Nie służą mi, nie znają - nie znają nas obu,
Mnie i Ciebie.
Ja na nich szukam sposobu
Tu, w niebie.
Tę władzę, którą mam nad przyrodzeniem,
Chcę wywrzeć na ludzkie dusze,
Jak ptaki i jak gwiazdy rządzę mym skinieniem,
Tak bliźnich rozrządzać muszę
Nie bronią - broń broń odbije,
Nie pieśniami - długo rosną,
Nie nauką - prędko gnije,
Nie cudami - to zbyt głośno.
Chcę czuciem rządzić, które jest we mnie;
Rządzić jak Ty wszystkimi zawsze i tajemnie:
Co ja zechcę, niech wnet zgadną,
Spełnią,tym się uszczęśliwią,
A jeżeli się sprzeciwią,
Niechaj cierpią i przepadną.
Niech ludzie będą dla mnie jak myśli i słowa,
Z których, gdy zechcę, pieśni wiąże się budowa; Mówią, że Ty tak władasz!
Wiesz, żem myśli nie popsuł, mowy nie umorzył;
Jeśli mnie nad duszami równą władzę nadasz,
Ja bym mój naród jak pieśń żywą stworzył,
I większe niżli Ty zrobiłbym dziwo,
Zanuciłbym pieśń szczęśliwą!
Daj mi rząd dusz! - Tak gardzę tą martwą budową,
Którą gmin światem zowie i przywykł ją chwalić,
Żem nie próbował dotąd, czyli moje słowo
Nie mogłoby jej wnet zwalić.
Lecz czuję w sobie, że gdybym mą wolę
Ścisnął, natężył i razem wyświecił,
Może bym sto gwiazd zgasił, a drugie sto wzniecił -
Bo jestem nieśmiertelny! i w stworzenia kole
Są inni nieśmiertelni; - wyższych nie spotkałem. Najwyższy na niebiosach! - Ciebie tu szukałem,
Ja najwyższy z czujących na ziemnym padole.
Nie spotkałem Cię dotąd - żeś Ty jest, zgaduję;
Niech Cię spotkam i niechaj Twą wyższość uczuję Ja chcę władzy, daj mi ją, lub wskaż do niej drogę!
O prorokach, dusz władcach, że byli, słyszałem,
I wierzę; lecz co oni mogli, to ja mogę,
Ja chcę mieć władzę, jaką Ty posiadasz,
Ja chcę duszami władać, jak Ty nimi władasz.
(Długie milczenie)
(z ironią)
Milczysz, milczysz! wiem teraz, jam Cię teraz zbadał,
Zrozumiałem, coś Ty jest i jakeś Ty władał. Kłamca, kto Ciebie nazywał miłością,
Ty jesteś tylko mądrością.
Ludzie myślą, nie sercem, Twych dróg się dowiedzą;
Myślą, nie sercem, składy broni Twej wyśledzą Ten tylko, kto się wrył w księgi,
W metal, w liczbę, w trupie ciało,
Temu się tylko udało
Przywłaszczyć część Twej potęgi.
Znajdzie truciznę, proch, parę,
Znajdzie blaski, dymy, huki,
Znajdzie prawność, i złą wiarę
Na mędrki i na nieuki.
Myślom oddałeś świata użycie,
Serca zostawiasz na wiecznej pokucie,
Dałeś mnie najkrótsze życie
I najmocniejsze uczucie. (Milczenie)
Czym jest me czucie?
Ach, iskrą tylko!
Czym jest me życie?
Ach, jedną chwilką!
Lecz te, co jutro rykną, czym są dzisiaj gromy?
Iskrą tylko.
Czym jest wieków ciąg cały, mnie z dziejów wiadomy?
Jedną chwilką.
Z czego wychodzi cały człowiek, mały światek?
Z iskry tylko.
Czym jest śmierć, co rozprószy myśli mych dostatek?
Jedną chwilką.
Czym był On, póki światy trzymał w swoim łonie?
Iskrą tylko.
Czym będzie wieczność świata, gdy On go pochłonie?
Jedną chwilką.
GŁOS Z LEWEJ STRONY
Wsiąść muszę
Na duszę
Jak na koń,
Goń! goń
W cwał, w cwał!
GŁOS Z PRAWEJ
Co za szał!
Brońmy go, brońmy,
Skrzydłami osłońmy
Skroń
KONRAD
Chwila i iskra, gdy się przedłuża, rozpala Stwarza i zwala.
Śmiało, śmiało! tę chwilę rozdłużmy, rozdalmy,
Śmiało, śmiało! tę iskrę rozniećmy, rozpalmy Teraz - dobrze - tak. Jeszcze raz Ciebie wyzywam,
Jeszcze po przyjacielsku duszę Ci odkrywam.
Milczysz, - wszakżeś z Szatanem walczył osobiście?
Wyzywam Cię uroczyście.
Nie gardź mną, ja nie jeden, choć sam tu wzniesiony.
Jestem na ziemi sercem z wielkim ludem zbratan,
Mam ja za sobą wojska, i mocy, i trony;
Jeśli ja będę bluźnierca,
Ja wydam Tobie krwawszą bitwę niźli Szatan:
On walczył na rozumy, ja wyzwę na serca.
Jam cierpiał, kochał, w mękach i miłości wzrosłem;
Kiedyś mnie wydarł osobiste szczęście,
Na własnej piersi ja skrwawiłem pięście,
Przeciw Niebu ich nie wzniosłem.
GŁOS
Rumaka
Przedzierzgnę w ptaka.
Orlimi pióry
Do góry!
W lot!
GŁOS
Gwiazdo spadająca!
Jaki szał
W otchłań cię strąca
KONRAD
Teraz duszą jam w moję ojczyznę wcielony?
Ciałem połknąłem jej duszę,
Ja i ojczyzna to jedno.
Nazywam się Milijon - bo za milijony
Kocham i cierpię katusze.
Patrzę na ojczyznę biedną,
Jak syn na ojca wplecionego wkoło;
Czuję całego cierpienia narodu
Jak matka czuje w łonie bole swego płodu.
Cierpię, szaleję - a Ty mądrze i wesoło
Zawsze rządzisz,
Zawsze sądzisz,
I mówią, że Ty nie błądzisz!
Słuchaj, jeśli to prawda, com z wiarą synowską
Słyszał, na ten świat przychodząc,
Że Ty kochasz; - jeżeliś Ty kochał świat rodząc,
Jeśli ku zrodzonemu masz miłość ojcowską; Jeżeli serce czułe było w liczbie źwierząt,
Któreś Ty w arce zamknął i wyrwał z powodzi;
Jeśli to serce nie jest potwór, co się rodzi
Przypadkiem, ale nigdy lat swych nie dochodzi;
Jeśli pod rządem Twoim czułość nie jest bezrząd,
Jeśli w milijon ludzi krzyczących "ratunku!"
Nie patrzysz jak w zawiłe zrównanie rachunku; Jeśli miłość jest na co w świecie Twym potrzebną
I nie jest tylko Twoją omyłką liczebną...
GŁOS
Orła w hydrę!
Oczy mu wydrę.
Do szturmu dalej!
Dymi! pali!
Ryk, grzmot!
GŁOS
Z jasnego słońca
Kometo błędu!
Gdzie koniec twego pędu?
Bez końca, bez końca!
KONRAD
Milczysz! - Jam Ci do głębi serce me otworzył
Zaklinam, daj mi władzę - jedna część jej licha,
Część tego, co na ziemi osiągnęła pycha,
Z tą jedną cząstką ileż ja bym szczęścia stworzył!
Milczysz! - nie dasz dla serca, dajże dla rozumu. Widzisz, żem pierwszy z ludzi i z aniołów tłumu,
Że Cię znam lepiej niźli Twoje archanioły,
Wart, żebyś ze mną władzą dzielił się na poły Jeślim nie zgadł, odpowiedz - milczysz! ja nie kłamię.
Milczysz i ufasz, że masz silne ramię Wiedz, że uczucie spali, czego myśl nie złamie Widzisz to moje ognisko: - uczucie,
Zbieram je, ściskam, by mocniej pałało,
Wbijam w żelazne woli mej okucie,
Jak nabój w burzące działo.
GŁOS
Ognia! pal!
GŁOS
Litość! żal!
KONRAD
Odezwij się, - bo strzelę przeciw Twej naturze;
Jeśli jej w gruzy nie zburzę,
To wstrząsnę całym państw Twoich obszarem;
Bo wystrzelę głos w całe obręby stworzenia:
Ten głos, który z pokoleń pójdzie w pokolenia:
Krzyknę, żeś Ty nie ojcem świata, ale...
GŁOS DIABŁA
Carem!
(Konrad staje chwilę, słania się i pada)
DUCHY Z LEWEJ STRONY
PIERWSZY
Depc, chwytaj!
DRUGI
Jeszcze dysze.
PIERWSZY
Omdlał, omdlał, a nim
Przebudzi się, dodusim.
DUCH Z PRAWEJ STRONY
Precz - modlą się za nim.
DUCH Z LEWEJ
Widzisz, odpędzają nas.
PIERWSZY Z LEWEJ
Ty bestio głupia!
Nie pomogłeś mu słowo ostatnie wyrzygnąć,
Jeszcze o jeden stopień w dumę go podźwignąć!
Chwila dumy - ta czaszka już byłaby trupia.
Być tak blisko tej czaszki i nie można deptać!
Widzieć krew w jego ustach, i nie można chłeptać!
Najgłupszy z diabłów, tyś go wypuścił w pół drogi.
DRUGI
Wróci się, wróci
PIERWSZY
Precz stąd - bo wezmę na rogi
I będę cię lat tysiąc niosł, i w paszczę samą
Szatana wbiję.
DRUGI
Cha! cha! straszysz, ciociu! mamo!
Ja dziecko będę płakać (płacze)
masz (uderza rogiem)
A co, nie chybił?
Leć i nie wyłaź z piekła - aha, do dna przybił Rogi me, brawo, rogi PIERWSZY
Sacrédieu!
DRUGI
(uderza)
Masz.
PIERWSZY
W nogi.
(Słychać stukanie i klucz we drzwiach)
DRUGI DUCH
Pop, klecha, przyczajmy się i schowajmy rogi.
Sexo], mi VAGINA - mis tetas, mis muñones son un falo substituto...
Pasar la noche juntos... orgasmos, [x] Lejos de Polonia, el país reaccionario....
Juan Pablo II, ¡no tengan miedo! pero hay que ser caradura... un pueblo aterrorizado por el comunismo.
Elbau el centro cultural JPII costó una fortuna. Y el hospital pediátrico oncológico una ruina. El culto a la
personalidad del papa eslavo - una patología 100%. POW 44 - [¡me cago en los insurgentes!]. En la
biblioteca, dos VAGINAS platican. UCRANIA ES UN [VIRUS]. Esterka: no quiero que mis hetairas se
contacten con lo que circula por la calle; papungo perversungo, la iglesunga esta podridunga. POLUNGA
ES UNA PUTONGA... pija: choto. Ratones en las trincheras. Y las divagaciones dialécticas.
Jedną z form patologicznego rozwiązania (wypaczonego radzenia sobie) jest samobójstwo.
[hay otras formas de perversiones][⇊⇧]'en Polunga degeneradunga... Lo que se oculta
porque es «diferente» - y la vida cotidiana - [x] el trabajo. Y esto se termina, y vamos a ver
lo que va a pasar en el futuro... todo está in the Matrix. Y leer todos los días. ARGENTINA
FUE ES Y SERÁ UN GRAN PAÍS. Vivir en un reino imaginario, en una ARCADIA hecha a
medida. El edificio de 20 pisos en Balvanera, para ver a Buenos Aires de noche, junto a
Leonor la Bebota...
THE VIRGIN WHORE...
Most glorious Prince of the Heavenly Armies,
Saint Michael the Archangel,
defend us in "our battle against principalities and
powers,
against the rulers of this world of darkness,
against the spirits of wickedness in the high places.
LA RED HOT..
¡ME CAGO!
💗🛀
Download