Rzecki pochodził z ubogiego mieszczaństwa – „Mieliśmy na czwartym piętrze dwa pokoiki, gdzie niewiele było dostatków”. To stary kawaler, który nigdy się nie ożenił, ze względu na zawód miłosny – ukochana kobieta go zdradzała: „Przez kilka lat kochałem się jak półgłówek, a tymczasem moja Heloiza romansowała z innymi. Boże mój!... ile mnie kosztowała każda wymiana spojrzeń, które chwytałem w przelocie... W końcu w moich oczach wymieniano nawet uściski...”. Został wychowany przez ciotkę i ojca. Mieszkali na Starym Mieście w Warszawie – „Mieszkaliśmy na Starym Mieście z ciotką, która urzędnikom prała i łatała bieliznę". Ojciec bonapartysta, najpierw wojskowy, a później woźny w Komisji Spraw Wewnętrznych, wpoił w niego miłość i respekt do Napoleona, zainteresowanie polityką oraz odpowiedzialność za kraj. Ojciec był wzorem dla Ignacego. Nauczył go również dyscypliny, stosując musztrę – pomimo protestów ciotki, budził go w nocy, aby był przygotowany o każdej porze – „Nieraz w nocy budził mnie ojciec krzykiem: Do broni!..., musztrował pomimo wymyślań i łez ciotki”. To, co wyniósł z domu, pozytywnie wpłynęło na jego późniejsze zachowanie i ukształtowanie charakteru. Domowa dyscyplina nauczyła go rzetelności i uczciwości. Po śmierci ojca zaczął uczyć się w sklepie ze starym Minclem. Chodził tam w niedzielę popołudniami i omawiał z właścicielem po kolei każdą z szufladek, w których znajdował się towar, na przykład cynamon. Stary Mincel uczył go pochodzenia i zastosowania towarów, ile należy go zważyć za odpowiednią cenę, podawał zadania rachunkowe, kazał sumować księgi lub pisać listy w interesach sklepu. Uczciwości i szacunku do cudzej własności Rzecki nauczył się, kiedy znalazłszy rodzynkę, zjadł ją i został za to zganiony. Później, kiedy sam prowadził sklep, co tydzień rozliczał subiektów z tego, ile zaoszczędzili. Ignacy to wzór patrioty i idealisty. Wziął udział w Wiośnie Ludów w 1848 roku i walczył na Węgrzech. Stracił tam swojego przyjaciela Augusta Katza, który popełnił samobójstwo, nie mogąc znieść myśli o porażce. Rzecki wielokrotnie wspomina go w pamiętniku. Augusta Katza znał ze sklepu Minclów. Z czasem tęsknota za nim doprowadzał go do myśli o pójściu w jego ślady. Później Rzecki przebywał w urzędzie celnym w Tomaszowie, przesiedział rok w rosyjskim więzieniu w Zamościu i w końcu wrócił do Warszawy. Mimo wszystko nie zwątpił i ciągle wierzył, że wkrótce powróci potomek Napoleona i wybawi ich kraj. Jego wierzenia polityczne stawały się tematem dyskusji, prowadzonych między innymi z Klejnem, który miał poglądy socjalistyczne. Rzecki był człowiekiem, który nie lubił zmian. Przez dwadzieścia pięć lat mieszkał w pokoiku przy sklepie, w którym nigdy nic się nie zmieniło. Nie był zadowolony z nowego mieszkania, które sprawił mu Wokulski. Nie dbał o swoje otoczenie „zwieszała się być może ćwierćwiekowa pajęczyna, a z pewnością ćwierćwiekowa firanka”. Nie troszczył się o swój wygląd – podczas wizyty w teatrze budził zainteresowanie, ponieważ miał na sobie strój, który widział poprzednią epokę – „Spostrzeżono, że cylinder pana Ignacego pochodzi sprzed lat dziesięciu, krawat sprzed pięciu, a ciemnozielony surdut i obcisłe spodnie w kratki sięgają nierównie dawniejszej epoki”. Świadczy to również o jego niesamowitej skromności. Ignacy miał psa – pudla Ira, który był ślepy na jedno oko. Był niedoskonały jak on sam. Rzecki był postrzegany jak dziwak i tak też się zachowywał. Mimo to patrzono na niego z szacunkiem – nawet sama Izabela Łęcka szanowała go za uprzejmość, nie tylko do niej: „Jest tam stary subiekt, który wygląda trochę na dziwaka, ale nadzwyczajnie uprzejmy...”, ale i wszystkich klientów – „Pan Ignacy bardzo nisko ukłonił się jej i ofiarował krzesło”. Rzecki był zarządcą sklepu. Całe jego życie kręciło się wokół pracy – przybywał tam od otwarcia do zamknięcia, a w wolne dni obmyślał wygląd wystawy: „Do przyjemniejszych dni należała u niego niedziela; wówczas bowiem obmyślał i wykonywał plany wystaw okiennych na cały tydzień”. Jego głównym i niemalże jedynym zainteresowaniem był sklep: „O ósmej wieczór zamykano sklep; subiekci rozchodzili się i zostawał tylko Rzecki. Robił dzienny rachunek, sprawdzał kasę, układał plan czynności na jutro i przypominał sobie: czy zrobiono wszystko, co wypadało na dziś”. Był profesjonalistą w zawodzie subiekta i twierdził, że zna się na polityce: „W tej bowiem pisaninie chcę mówić nie o Bonapartych, ale o sobie, ażeby wiedziano, jakim sposobem tworzyli się dobrzy subiekci i choć nie uczeni, ale rozsądni politycy”. Był bardzo przywiązany do miejsca, w którym mieszkał. Najwięcej czasu spędzał samotnie w swoim mieszkaniu. Marzył o wyjeździe za granicę lub na wieś – „im mniej wychodził, tym częściej marzył o jakiejś dalekiej podróży na wieś lub za granicę”, jednak kiedy już wsiadł do pociągu, wysiadł po kilku stacjach, zostawiając tam swoje bagaże, które odzyskał po jakimś czasie. Ignacy odegrał wiele roli w życiu Wokulskiego. Był mu przyjacielem, ojcem i niezawodnym współpracownikiem. Po powrocie Stanisława z powstania i zesłania, pozwolił mu zamieszkać u siebie. Tolerował jego wybryki, zapraszanie nieznajomych kolegów, wynalazki, markotne nastroje. Kiedy Wokulski wyjechał na wojnę, przejął jego sklep i nie tylko się nim opiekował, ale też dbał o dobrą sprzedaż i zwiększał ją. Po niespodziewanym powrocie Wokulskiego z wojny, był bardzo szczęśliwy. Nie mógł pojąć wielu jego poczynań, a jednak mu wierzył, lojalnie bronił i tłumaczył. Dla niego wyrzekł się swojej miłości do Stawskiej, aby zapewnić przyjacielowi szczęście: „Kocham, bo kocham panią Helenę, ale dla niego... wyrzeknę się jej”, „I będę chłystkiem, jeżeli go nie wyswatam z panią Stawską. Wyswatam, odprowadzę ich do ołtarza, dopilnuję, ażeby przysiągł jak się należy, a potem... Może sobie w łeb palnę, czy ja wiem?...” Wmawiał sobie, że wszelkie szaleństwa Stanisława mają podstawę polityczną, a nie są spowodowane miłością do kobiety. Rzecki miał skłonności do filozofowania, o czym świadczy scena, gdzie bawi się zabawkami, wystawionymi w oknie sklepu. Możemy dopatrzyć się w nich metafor życia, postaci Wokulskiego czy arystokracji. Ignacy miał tendencję do wracania myślami w przeszłość, co udowadnia prowadzony przez niego pamiętnik – „Dobrowolnie odcięty od natury i ludzi, utopiony w wartkim, ale ciasnym wirze sklepowych interesów, czuł coraz mocniej potrzebę wymiany myśli. A ponieważ jednym nie ufał, inni go nie chcieli słuchać, a Wokulskiego nie było, więc rozmawiał sam z sobą i – w największym sekrecie pisywał pamiętnik". Był marzycielem, śniącym o powrocie Bonapartyc. Nie popierał dystansu, z jakich obchodzili się mieszkańcy Warszawy wobec Niemców, którzy zagwarantowali mu pracę, ani nie rozumiał antysemitycznego i sceptycznego zachowania Żyda doktora Szumana. Gorzko oceniał całe społeczeństwo XIX wieku: „To ma być wiek, który nastąpił po XVIII wieku, co napisał na swoich sztandarach: wolność, równość, braterstwo? Za cóż ja się, u diabła, biłem z Austriakami? Za co ginęli moi kamraci?”. Szuman wielokrotnie podkreślał jego romantyczną naturę: „Rzecki jest półgłówek... stary romantyk... To rasa już ginąca! Kto chce żyć, musi trzeźwo patrzeć na świat...”, „Pan to także jesteś okazem romantyka; tyle tylko, żeś miał mniej sposobności do robienia głupstw”. Rzecki zmarł prawdopodobnie na zawał serca. Jego złe samopoczucie spowodowane było upadkiem wiary w wyzwolenie przez potomka Bonapartych po śmierci Napoleona IV oraz propozycja zastąpienia Wokulskiego w prowadzeniu spółki. Uchodził za relikt przeszłości. Nie rozumiał obecnej epoki, a ta nie rozumiała jego. „Przypatrz mu się pan... – rzekł doktór wskazując na zwłoki. – Ostatni to romantyk!... Jak oni się wynoszą... Jak oni się wynoszą...”. „Ochocki ujął zimną już rękę Rzeckiego i pochylił się, jakby chcąc mu coś szepnąć do ucha. Nagle w bocznej kieszeni zmarłego spostrzegł wysunięty do połowy list Węgiełka i machinalnie przeczytał nakreślone wielkimi literami wyrazy: Non omnis moriar...” – Nie wszystek umrę.