Uploaded by luckyy15

Zasady ekonomii - Carl Menger

advertisement
Zasady ekonomii
Carl M enger
Zasady ekonomii
i
Tłumaczenie
Bogusz Pawiński, Paweł Perka
Fij(^PUBLISHING
Tytuł oryginału niemieckiego: Grundsatze der Volkswirtschaftslehre
Tytuł przekładu angielskiego: Principles ofEconomics
Projekt okładki: Matthew Komada
Wstęp do wydania polskiego: Mark Skousen
Redakcja: Jan M Fijor
Korekta: Eliza Galon
Redakcja techniczna: Anna Szarko
Copyright © 1994 by Libertarian Press, Inc.. All rights reserved
Copyright for the Polish edition by Fijorr Publishing Company © 2013
Wszystkie prawa zastrzeżone. Żadna część tej książki nie może być
reprodukowana jakimkolwiek sposobem - mechanicznie, elektronicznie,
drogą fotokopii itp. * bez pisemnego zezwolenia wydawcy, z wyjątkiem
recenzji i referatów, kiedy to osoba recenzująca lub referująca ma prawo
przytaczać krótkie wyjątki z książki, z podaniem źródła pochodzenia. .;
ISBN: 978-83-89812-90-8
Dystrybucja hurtowa za pośrednictwem Internetu: fijorr@fijorr.com
detaliczną poprzez: www.fijor.com
Wydanie pierwsze - Warszawa 2013 1>•■
Spis treści
W stęp Carl Menger ...............................V..;.....;.;.........
Przedmowa .........
Wstęp do I wydania polskiego .......................
............. 9
41
.«.««...... 47
Rozdział I Ogólna teoria dóbr ............
.......................... . f 53
1. Ogólna teoria dóbr ^ ^‘* ,‘a‘"•* ■
8■■»^Tł
f
c
53
2. Związki przyczynowe pomiędzy dobrami ........
........... 57
3. Prawa określające właściwości dóbr wM
;U.'....V......;...................r.....
60
A. Właściwości dóbr wyższego rzędu są zależne od posiadania
dóbr im odpowiadających i komplementarnych ...r.....'.J.......*.....i.„.. 60
B. Charakter dóbr wyższego rzędu wynika
' .
z charakteru odpowiadających im dóbr niższego rzędu .............. 64
4. Czas i niepewność .......
'.......
7.C7..t«..,..7..... 68
5. Przyczyny rozwoju ludzkiego dobrobytu
i.... ; 71
6. Własność ................
8... ................ .......................................... 74
Rozdział II Gospodarka i dobra ekonomiczne
77.
1. Ludzkie oczekiwania ...‘.................................................................
80
A. Oczekiwania dotyczące dóbr pierwszego rzędu |
. ?/*...
(dóbr konsumpcyjnych)
80
B. Zapotrzebowanie na dobra wyższego rzędu (środki produkcji) .. . 84
; C. Ramy czasowe ludzkich potrzeb ....87
2. Dostępne ilości ■
.’..... . i.......!..;.....,.. 89
3. Pochodzenie gospodarki i dóbr ekonomicznych
93
A. Dobra ekonomiczne
........7..7
. . ........ 93
B. Dobra nieekonomiczne
a l a a S i .....:.... m........7 97
1
C. Zależności pomiędzy dobrami
ekonomicznymi i nieekonomicznymi m S a g ......7.......... .’... 100
D. Prawa rządzące ekonomicznym charakterem dóbr
105
4. Majątek
108
Rozdział III Teoria wartości ..................................... ................................. . 113
1. Natura oraz pochodzenie wartości ..................'................... ............... 113
2. Pierwotna miara wartości ■
--... ...............-- ——............. 119
A. Różnice w wadze różnych aktów zaspokojenia
(czynnik subiektywny) ...................
2:......,.............. 120
B. Zależność pojedynczych aktów zaspokojenia
od poszczególnych dóbr (czynnik obiektywny) ..... .
1
C. W pływ różnic w jakości dóbr na ich wartość
126
....... 136
D. Subiektywny charakter miary wartości. Praca i wartość. Błędy .... 141
3. Prawa określania wartości dóbr wyższego rzędu ............................. 144
ś
A. Zasada określania wartości dóbr wyższego rzędu .................... . 144
B. Produktywność kapitału ................... ................... ............................. 147
C. Wartość komplementarnych ilości dóbr wyższego rzędu .......... 151
•
D. Wartość poszczególnych dóbr wyższego rzędu ..................... .
155
E. Wartość ziemi, kapitału oraz pracy ;..........m S ............................. d 158
Rozdział IV Teoria wymiany ..... ........................................ ....................... 167
1. Podstawy wymiany gospodarczej ..V.
1
. *67'
v 2. Granice wymiany gospodarczej ......................................................... 172
Rozdział V/Teoria cen
..................................................... 183
1. Ustalanie cen podczas wymiany izolowanej
185
.2 . Ustalanie cen w systemie monopolistycznym ................................... 188
A. Ustalanie cen oraz dystrybucja dóbr w warunkach konkurencji;
pom iędzy kilkoma osobami o jedno niepodzielne, > •: ^
3
\ :; zmonopolizowane dobro
................... ..................... jjj190
s £ B. Ustalanie ceny oraz dystrybucja dóbr w przypadku konkurencji/
o kilka jednostek zmonopolizowanego dobra
..... 193
; C. Wpływ ustalania ceny przez monopolistę na ilość .
.
zmonopolizowanego dobra, która może zostać sprzedana oraz ;
;
na dystrybucję dobra wśród jednostek o nie konkurujących .... 198
D. Zasady handlu w warunkach monopolu
| J§ \ •
(działania monopolisty) .....„....’.i.....jsjpS.... ................................... 200
3. Ustalanie cen oraz dystrybucja dóbr w warunkach C
obustronnej konkurencji
.......205
A. Powstanie konkurencji - j
B. Wpływ ilości dobra oferowanego przez konkurujących
sprzedawców na ustalanie ceny; wpływ ustalonych cen
205
na sprzedaż; i w obu przypadkach - zmiany w dystrybucji
dobra pośród kupujących ■' ’ *' ' " * ' --“ .............. ............... 207
C. Wpływ konkurencji wśród sprzedawców na ilość sprzedanego
dobra oraz na cenę po jakiej jest ono oferowane
(działania konkurentów) ..................
209
Rozdział VI Wartość użytkowa a wartość wymienna .......... .........
215
1. Natura wartości użytkowej i wartości wymiennej .........
215
2. Związek pomiędzy wartością użytkową a wartością wymienną dóbr ...»'217
3. Zmiany w ekonomicznym punkcie ciężkości wartości dóbr .......... 219
Rozdział VII Teoria towarów ......-■— in-mimi-nr
.......................•••••••225
1. Towar w rozumieniu potocznym i naukowym .............
225
2. Zbywalność towarów .........
230
A. Zewnętrzne ograniczenia zbywalności towarów ....................... 230
B. Różne stopnie zbywalności towarów ...... ............... ...1..............J.. 237
C. Utrudnienia w obrocie towarami
243
Rozdział VIII Teoria pieniądza ; -»'■ ■,tBl
247
1. Natura i pochodzenie pieniądza ............. .'............/....;..'.............;.....wft 247
2. Rodzaje pieniądza właściwego dla poszczególnych narodów yg
i poszczególnych okresów historycznych
1252
3. Pieniądz jako „miara ceny” i jako najbardziej ekonomiczna forma
przechowywania wymienialnego majątku
261
4. Bicie monet ;^................w.^..^......^....«................m..............»..............« 270
Z ałączniki J................
1..............................i f f i B s f .... 277
Załącznik A. Dobra i „relacje” ......
279
Z a łą c z n ik B. Majątek . U ...........282
Załącznik C. Istota wartości
Z ałącznik D. Mierzenie wartości
291
Z ałącznik E. Pojęcie kapitału ..........................
2............................299
Z ałącznik F. Równoważność w wymianie ............f:.........
302
Załącznik G. Wartość użytkowa i wartość wymienna ...V...;....V......„ “ 304
Z a łą c z n ik H. Idea towarów
'ł 3 -ft
’ECH*307
Z ałącznik I. Określenia pieniądza ..................... 312
Z ałącznik J. Historia teorii o pochodzeniu pieniędzy .................... 315
INDEKS
223
W stęp
Friedrich August von Hayek
Carl M enger 1
Historia ekonomii pełna jest opowieści o zapomnianych prekursorach
- ludziach, których dzieło początkowo nie wywarło skutku, a zostało
odkryte na nowo dopiero po tym, jak ich główne idee zostały spopu­
laryzowane przez innych; pełna jest też dykteryjek i anegdot na temat
zbieżności pomiędzy równoczesnymi odkryciami iły dziwnych losów
poszczególnych prac i ich autorów. Niewiele jednak jest przypadków
(zarówno w ekonomii, jak i w innych dziedzinach wiedzy), by dzieło
autora, który całkowicie zrewolucjonizował jakąś dobrze już rozwi­
niętą naukę i z tego powodu zyskał powszechne uznanie, pozostawało
tak mało znane - jak w przypadku Carla Mengera. Trudno znaleźć
w historii nauki przypadek, jaki ma miejsce w odniesieniu do Zasad
ekonomiiy by dzieło podobnego formatu wywarło tak trwały, nie­
ustanny wpływ na bieg nauki, lecz wskutek przypadkowych okolicz­
ności znajdowało się w tak ograniczonym obiegu. ;
|
Zawodowi historycy nie mają wątpliwości, że jeśli szkołą austriacka
przez ostatnich sześćdziesiąt lat zajmowała w- rozwoju nauki wyjąt­
kową pozycję, to jest to niemal wyłączną zasługą tego jednego czło­
wieka, uczonego, który stworzył jej podwaliny. Światowa reputacja 1
1 Ten szkic biograficzny został napisany jako przedmowa do reprintu Zasad
ekonomii Mengera, pierwszego z serii czterech reprintów zawierających
główne, opublikowane prace Mengera z zakresu ekonomii. Zostały one
wydane przez London School of Economics w Serii Reprintów Rzadkich
Dzieł z Ekonomii i Nauk Politycznych, numery 17-20.
9
szkoły oraz rozwój jej systemu w najważniejszych kwestiach to efekt
wysiłków błyskotliwych następców Mengera, Eugena von Bóhm-Bawerka i Friedricha von Wiesera. Zasług tych pisarzy nie pomniejszy
jednak twierdzenie, że fundamentalne idee szkoły w całości należą
jednak do Carla Mengera. Gdyby nie odkrył on tych zasad, to naj­
prawdopodobniej pozostałby raczej nieznany, dzieląc los wielu swych
błyskotliwych poprzedników, których - jeśli nawet nie zostali kom­
pletnie zapomniani - wspomina się co najwyżej w obszarze krajów
niemieckojęzycznych. Jednakże tym, co łączy członków szkoły au­
striackiej, co stanowi o swoistości tej szkoły i zapewnia jej podstawy
do dalszych badań, jest niekwestionowane uznanie dla osiągnięć na­
ukowych Carla Mengera.
Okoliczności niezależnego i praktycznie jednoczesnego odkrycia
zasady użyteczności krańcowej przez Williama Stanleya Jevonsa,
Carla Mengera i Leona Walrasa są tak dobrze znane, że nie trzeba
ich tu powtarzać. Rok 1871,; w którym wydano zarówno Theory of
{Political Economy Jevonsa, jak i Zasady ekonomii Mengera, jest po­
wszechnie i słusznie uznawany za początek nowego okresu w rozwoju
■ekonomii. Jevons naszkicował swoje fundamentalne idee w wykładzie
wygłoszonym dziewięć lat wcześniej (opublikowanym w 1866 roku), J
jednakże tezy te nie spotkały się ż większym zainteresowaniem. Co
i prawda Walras zaczął publikować swoje dzieło dopiero w roku 1874,
tym niemniej całkowita niezależność dzieł, ty ^ jfz e c h piooiet^wjest
niemal pewna. Mimo iż zasadnicze zagadnienia. teorii, którą się zajęli,
a więc tezy systemu, do których zarówno oni sami, jak ich współcześni
w .naturalny sposób przywiązywali największą wagę, są podobne,
dzieła te różni ogólny klimat intelektualny i tło naukowe w sposób
. oczywisty. Można jedynie dociekać, w Jaki sposób tak różne drogi1
mogły doprowadzić do tak podobnego cehi..
- Aby zrozumieć intelektualne zaplecze dzieła Carla Mengera, trzeba
; powiedzieć kilka słów o ogólnej sytuacji ekonomii w tamtym czasie.
Chociaż ćwierćwiecze między rokiem 1848 (data opublikowania
Zasad ekonomii politycznej Johna Stuarta Milla), a powstaniem nowej
szkoły było pod wieloma względami okresem największych triumfów
klasycznej ekonomii politycznej w jej użyciu praktycznym, to jednak
jej podstawy - w szczególności teoria wartości - były coraz bardziej
J
10
Z asa d y
ekonom ii
kwestionowane. Być może przyczynił się do tego sam J. St. Mili i jego
wykład teorii wartości zawarty w Zasadach ekonomii politycznej, który
pomimo pewnych ulepszeń, w połączeniu z późniejszym negowaniem
innych istotnych punktów doktryny, bardziej niż cokolwiek innego
ujawnił niedostatkiw systemu klasycznego. W każdym razie krytyczne
ataki oraz próby przebudowy teorii pojawiały się w większości krajów.
Nigdzie jednak upadek klasycznej szkoły w ekonomii nie był tak
szybki i kompletny jak w Niemczech. Pod wpływem ataków przy­
puszczanych przez szkołę historyczną całkowicie porzucono doktryny
klasyczne, które nie zapuściły głębszych korzeni w tej części świata,
traktując z głęboką nieufnością wszelkie próby jakiejkolwiek analizy
teoretycznej. Częściowo działo się tak m względów metodologicz­
nych; jednakże znacznie większe znaczenie miała tu silna niechęć do
praktycznych konsekwencji klasycznej szkoły angielskiej, stojących na
drodze reformatorskiemu zapałowi HOifi] grupy, która nadała sobie
dumną nazwę „szkoły etycznej”. W Anglii postępy nowej teorii eko­
nomii uległy stagnacji. W Niemczech j ednak dorastało joż drugie poko­
lenie ekonomistów historycznych, którzy nie tylko nigdy nie zapoznali
się z istniejącym systemem teoretycznym, ale na dodatek uznawali roz­
ważania teoretyczne za całkowicie bezużyteczne lub wręcz szkodliwe.
Doktryna szkoły klasycznej była przy tym najprawdopodobniej
zbyt skompromitowana, by mogła stać się fundamentem przebudowy
dla tych, których wciąż interesowały problemy teoretyczne. W dzie­
łach niemieckich ekonomistów z pierwszej połowy XIX wieku poja­
wiały się jednak elementy, które zawierały zalążki zupełnie nowego
konceptu2. Jednym z powodów tego, że doktryny klasyczne nie umoc­
niły się w Niemczech, było to, że niemieccy ekonomiści zawsze byli
świadomi sprzeczności występujących w każdej z dotychczasowych
- kosztowych albo laborystycznych - teorii wartości. Na szczęście,
dzięki wpływom Condillaka oraz kilku innych francuskich i włoskich
autorów osiemnastowiecznych, tradycja odmawiająca rozdzielania
2 W dużym stopniu tak samo było we Francji. Nawet w Anglii istniała pewna
nieortodoksyjna tradycja, o której można powiedzieć to samo, ale została ona
całkowicie przyćmiona przez dominującą szkołę klasyczną. Jest to jednak
ważne, ponieważ uważa się, że dzieło jej wybitnego przedstawiciela, Longfielda - za pośrednictwem Heama - bez w ątpienia wpłynęło na Jevonsa.
C arl M enger
11
wartości od użyteczności była wciąż podtrzymywana przy życiu. Od
pierwszych lat XIX wieku do lat pięćdziesiątych i sześćdziesiątych
tamtego stulecia linia następujących po sobie autorów, spośród któryćli, zapewne najwybitniejszą i najbardziej wpływową postacią był
Hermann (mimo iż osiągający znacznie lepsze wyniki Gossen pozo­
stał niezauważony), próbowała - dla wyjaśnienia zjawiska wartości
- połączyć idee użyteczności i rzadkości. Nierzadko zbliżali się oni do
rozwiązania, które później przedstawił Menger. To właśnie tym roz­
ważaniom, które praktycznym umysłom współczesnych angielskich
ekonomistów musiały wydać się bezużytecznymi wycieczkami na ob­
szar filozofii, Menger zawdzięczał najwięcej. Wystarczy rzucić okiem
na obszerne przypisy w Zasadach ekonomii albo na indeks autorów
załączony do obecnego wydania (angielskiego), aby zobaczyć, jak
rozległa była jego wiedza na temat tych niemieckich autorów, a także
francuskich i włoskich pisarzy, i porównać z tym, jak niewielką rolę
odegrali pisarze należący do klasycznej szkoły angielskiej. * :
Pod względem znajomości literatury przedmiotu, Menger najpraw­
dopodobniej prześcignął wszystkich współtwórców teorii użytecz­
ności krańcowej. Podobnej wiedzy - w tak młodym wieku, w jakim
był Menger, gdy pisał Zasady ekonomii - można oczekiwać tylko od
namiętnego kolekcjonera książek, zainspirowanego przykładem en­
cyklopedysty Roschera. Mimo to, w spisie bibliografii zamieszczonej
przez Mengera występują luki wyjaśniające różnicę między podej­
ściem Austriaka a ujęciami JevOnsa i Walrasa3, Szczególnie znacząca
jest ewidentna nieznajomość w okresie pisania Zasad ekonomiii dzieł
Cournota, u którego zaciągnęli dług, bezpośrednio lub pośrednio,
wszyscy inni odkrywcy nowoczesnej ekonomii: Walras, Marshall
i prawdopodobnie Jevons4. Jeszcze bardziej zadziwiający jest fakt,
J., Nic dziwnego, że Menger nie znał swojego bezpośredniego, niemieckiego
gi poprzednika H. H. Gossena. Nie znali go także ani Jevons, ani Walras, kie-
5 dy publikowali swoje idee. Pierwszą książką, która oddała sprawiedliwość
dziełu Gossena, była Arbeiterfrage (Kwestia robotnicza) F. A. Langego, opu­
blikowana w 1870 r. (2. wydanie), kiedy Zasady ekonomii Mengera praw­
dopodobnie zostały już oadane do druku.
4 Dr Hicks powiedział mi, że ma pewne podstawy, by uważać, iż diagramowe
przedstawienie teorii monopoli przez Lardnera, które miało silnie wpłynąć
na Jevonsa, o czym on sam zaświadczał, wywodzi się właśnie od Cournota.
12
Z asa d y
e k o n o m ii
że Menger w owym czasie nie znał także dzieł von Thiinena, które
- jak można się spodziewać - uznałby za szczególnie sobie pokrewne.
0 ile więc można powiedzieć, że pracował w atmosferze szczególnie
sprzyjającej analizie użyteczności, nie dysponował czymś na tyle pre­
cyzyjnym, by móc zbudować nowoczesną teorię ceny; teorię, którą
tworzyli wszyscy inni badacze pozostający pod wpływem myśli Cournota. W przypadku Walrasa można do tej listy dodać prace Dupuita5,
zaś w przypadku Marshalla - von Thiinena.
Można snuć interesujące spekulacje na temat tego, w jakim kierunku
rozwinęłaby się myśl Mengera, gdyby poznał on tych twórców analizy
matematycznej. Ciekawe jest jednak to, że - o ile mi wiadomo - Menger
nigdzie nie wypowiadał się na temat wartości matematyki jako narzę­
dzia analizy ekonomicznej. Nie ma podstaw, by przypuszczać, że bra­
kowało m u do tego narzędzi technicznych lub skłonności. Przeciwnie,
jego zainteresowanie naukami przyrodniczymi nie budzą wątpliwości,
zaś silne ciążenie ku ich metodom jest widoczne w całym jego do­
robku. Fakt, że jego bracia, szczególnie Anton, byli znani z intensyw-4
nego zainteresowania matematyką, zaś jego syn Karl został uznanym
matematykiem, można uznać za świadectwo rodzinnych inklinacji do
matematyki. I chociaż później zapoznał się nie tylko z dziełami Jevonsa
1 Walrasa, ale też swoich rodaków, Auspitza i Liebena, mimo to nie
odniósł się do metody matematycznej w żadnym ze swych pism me­
todologicznych6. Czyż trzeba więcej dowodów na to, by twierdzić, że
Menger był sceptycznie nastawiony do korzyści z jej stosowania?
W tej sprawie zobacz artykuł dra Hicksa na temat Lćona Walrasa, który
ukaże się w jednym z najbliższych numerów „Econometrica”.
5 Menger znał jednak dzieło ojca Leona Walrasa, A. A. Walrasa, którego cy­
tuje w Zasadach ekonomii.
6 Jedyny wyjątek od tej zasady, recenzję z Untersuchungen iiber die Theorie
des Preises (Badania dotyczące teorii cen) R. Auspitza i R. Liebena w gazecie
codziennej („Wiener Zeitung”, 8 lipca 1889 r.), z trudem można nawet na­
zwać wyjątkiem, gdyż Menger sam powiedział, że nie chce tam komento­
wać wartości matematycznej prezentacji doktryn ekonomicznych. Ogólny
ton tej recenzji, jak również zarzut dotyczący tego, że jego zdaniem autorzy
„użyli metody matematycznej nie tylko jako środka prezentacji, ale tak­
że jako środka badawczego”, potwierdzają jednak ogólne wrażenie, że nie
uważał jej za szczególnie użyteczną.
C arl M enger
13
| Wśród oddziaływań, którym Menger musiał być poddany w okresie
kształtowania swoich poglądów, całkowicie brak wpływu ekonomistów
austriackich - z tego prostego powodu, że we wcześniejszych dekadach
XIX wieku w Austrii praktycznie rodzimych ekonomistów nie było. Na
uniwersytetach, na których Menger studiował, ekonomia polityczna
była wykładana jako część kursu prawa, głównie przez ekonomistów
przybyłych z Niemiec. I choć Menger, podobnie jak wszyscy późniejsi
ekonomiści austriaccy, zdobył stopień doktora prawa, to jednak nie ma
powodów przypuszczać, że był realnie inspirowany przez swoich na­
uczycieli ekonomii. To prowadzi nas do jego historii osobistej.
Urodzony 28 lutego 1840 r. w Nowym Sączu, w Galicji (obecnie na
obszarze Polski), syn prawnika, pochodził ze starej rodziny austriac­
kich rzemieślników, muzyków, urzędników służby cywilnej i oficerów,
którzy zaledwie jedno pokolenie wcześniej przenieśli się z niemieckich
regionów Czech do prowincji wschodnich. Jego dziadek po kądzieli7
- czeski kupiec, który zbił fortunę w czasie wojen napoleońskich - za­
kupił dużą posiadłość w Galicji Zachodniej, w której Carl Menger spę­
dził większość swego dzieciństwa. Do roku 1848 mógł tam być świad­
kiem na poły pańszczyźnianego położenia chłopów, które w tej części
Austrii przetrwało dłużej niż gdziekolwiek indziej w Europie, prócz
Rosji Wraz z dwoma braćmi, Antonem, później znanym twórcą prac
na temat prawa i socjalizmu, autorem Das Recht aufdert vollen Arbeitsertrag in geschichtlicher Darstellung (Prawa do całego produktu pracy
. w ujęciu historycznym), który razem z Carlem studiował na wydziale
prawa uniwersytetu w Wiedniu, oraz Maksem, swego czasu znanym
parlamentarzystą austriackim, autorem dzieł o problemach społecz­
nych, wyjechał na studia na uniwersytetach w Wiedniu (1859-60)
i w Pradze (1860-63). Po zdobyciu stopnia doktora na Uniwersytecie
Jagiellońskim w Krakowie poświęcił się początkowo dziennikarstwu,
pisując na tematy ekonomiczne i gospodarcze najpierw do gazet*•
7 Anton Menger; ojciec Carla, był synem Antona Mengera starszego - po­
chodzącego ze starej, niemieckiej rodziny, która w 1623 r. wyemigrowała
do Egeru w Czechach (obecnie Węgry - przyp. tłum.) - oraz Anny, z domu
Muller. Jego żona, Caroline, była córką Josera Gerzabka, kupca z Hohen• maut, oraz Theresy, z domu Kalaus, której przodków można odnaleźć w re- jestrze chrztów w Hohenmaut z XVII i XVIII wieku. jUj
14
Z asady
ekonomii
lwowskich, a później wiedeńskich. Po kilku latach pracy wstąpił do
służby cywilnej w departamencie prasowym austriackiego Ministerratsprasidium (Prezydium Rady Ministrów) - urzędu, który zawsze
zajmował szczególną pozycję w austriackiej służbie cywilnej i przy­
ciągał wielu utalentowanych ludzi. 7
Menger opowiadał, wspomina Wieser, iż do jego obowiązków na­
leżało pisanie raportów o stanie rynków dla oficjalnej gazety „Wiener
Zeitung” i że to właśnie podczas studiowania tych raportów rynko­
wych uderzył go rażący kontrast między tradycyjnymi teoriami ceny
a faktami, których w praktyce doświadczali ludzie mający decydujący
wpływ na kształtowanie cen. Nie wiemy, czy naprawdę to właśnie było
powodem tego, że Menger zajął się badaniami nad kształtowaniem się
cen, czy też, co zdaje się być bardziej prawdopodobne, nadało jedynie
kierunek badaniom, które prowadził juz wcześniej, odkąd opuścił uni­
wersytet, nie ma jednak wątpliwość ig w latach pomiędzy opuszcze­
niem uniwersytetu, a publikacją Zasad ekonomii musiał intensywnie
pracować nad tymi problemami, wstrzymując się z publikacją do mo­
mentu, gdy miał już w głowie wypracowany kompletny model teorii8.
Podobno kiedyś Menger wyznał, że Zasady ekonomii pisał w stanie
chorobliwego podniecenia. Nie oznacza to jednak, żeby ta książka była
wytworem jakiejś pospiesznej inspiracji, a więc by została zaplano­
wana i napisana w pośpiechu. Przeciwnie - niewiele jest książek, które
zostałyby zaplanowane z większą starannością. Równie rzadko zdarza
się, by pierwsza publikacja jakiejś nowej idei była tak skrupulatnie
rozwinięta i kontynuowana we wszystkich swych konkluzjach. Nie­
duży tom - wydany na początku 1871 r. - miał pierwotnie stanowić
pierwszą, wstępną część obszerniejszego traktatu. Menger podjął
w nim fundamentalne kwestie, występując równocześnie przeciw
powszechnie przyjętym opiniom i kwestiom. Zrobił to w sposób
niezwykle wyczerpujący, jak przystało na człowieka, który budował
na absolutnie niepodważalnym gruncie. Problemy rozpatrywane
w części pierwszej, ogólnej, jak napisano na stronie tytułowej, do­
tyczą ogólnych warunków prowadzących do działania gospodarczego,
8 Najwcześniejsze zachow ane notatki rękopiśm ienne n a temat teorii w arto­
ści poch odzą z roku 1867.
C arl M enger
15
wartości wymiennej, ceny i pieniądza. Z rękopisów ogłoszonych przez
syna ponad pięćdziesiąt lat później, we wprowadzeniu do drugiego
wydania, wiemy, że druga część miała dotyczyć „odsetek, płac, renty,
przychodu, kredytu i pieniądza papierowego”, trzecia - „stosowana”
część teorii - odnosić się miała do produkcji i handlu, natomiast
czwarta część miała zawierać krytykę współczesnych systemów eko­
nomicznych i propozycje reformy gospodarczej.
Głównym celem Mengera, jak sam pisze w przedmowie, było
stworzenie jednolitej teorii cen, wyjaśniającej wszystkie zjawiska ce­
nowe, w szczególności także odsetki, płace i renty, za pomocą jednej
idei przewodniej. Jednakże ponad połowa tego tomu jest poświęcona
kwestiom przygotowującym do głównego zadania, a więc koncepcji,
która nadała nowej szkole swój specyficzny charakter, tj. wartości w jej
ujęciu subiektywnym i osobistym. Ale nawet i do tego celu Menger
doszedł dopiero po szczegółowym zbadaniu głównych idei, którymi
ma się kierować analiza ekonomiczna.
Widoczny jest tu wpływ wcześniejszych pisarzy niemieckich, z ich
skłonnością do nieco pedantycznych klasyfikacji i rozwlekłych defi­
nicji pojęć. Lecz w ujęciu Mengera uświęcone tradycją „fundamen­
talne idee” z niemieckich podręczników nabrały nowego życia. Za­
miast suchych wyliczanek i definicji stały się potężnym narzędziem
analizy, w której każdy kolejny krok zdaje się następować po po­
przednim z nieuchronną koniecznością. Chociaż w wykładzie Men­
gera brakuje imponujących fraz i eleganckich sformułowań (takich
jak choćby te w pismach Bóhm-Bawerka i Wiesera), nie jest on w swej
istocie gorszy, a pod wieloma względami zdecydowanie lepszy od ich
późniejszych dzieł.
Zwięzły zarys wywodów Mengera nie jest celem tej przedmowy.
Tym niemniej niektóre mniej znane, a za to zaskakujące aspekty tego
traktatu, zasługują na szczególną wzmiankę. Początkowe dokładne
badania związku przyczynowego między potrzebami ludzkimi a środ­
kami do ich zaspokojenia, które na kilku pierwszych stronach pro­
wadzą do słynnego dziś rozróżnienia na dobra pierwszego, drugiego,
trzeciego i wyższych rzędów, a także równie popularna obecnie idea
komplementarności różnych dóbr, to typowe przykłady szczególnej
uwagi, jaką (wbrew powszechnej opinii) szkoła austriacka przykładała
16
Z asady
ekonomii
i wciąż przykłada do technicznej struktury produkcji. Uwaga ta zna­
lazła najdobitniejszy wyraz w skomplikowanej „Vorwerttheoretischer
Teil” („Części Przedteoretycznej”), poprzedzającej rozważania na
temat teorii wartości w późniejszej pracy Wiesera Theorie der gesellschaftlichen Wirtschaft (Teoria ekonomii społecznej, 1914).
Jeszcze bardziej znacząca jest rola, jaką przypisuje Menger od
początku swego traktatu czynnikowi czasu. Tym bardziej, że można
odnieść wrażenie, iż wcześniejsi przedstawiciele nowoczesnej szkoły
ekonomii mieli raczej skłonność do zaniedbywania znaczenia czasu.
Takie podejście jest niejako usprawiedliwione w odniesieniu do
twórców matematycznego ujęcia nowoczesnej teorii równowagowej.
Menger bynajmniej do nich nie należał. Według niego fundamentem
aktywności gospodarczej jest zasadniczo planowanie przyszłości. Jego
rozważania na temat okresu, czy raczej różnych okresów, o których
ludzie - z uwagi na różne potrzeby - myślą z wyprzedzeniem, mają
rys zdecydowanie nowoczesny.
Trochę trudno uwierzyć, że to właśnie Menger, jako pierwszy, oparł
rozróżnienie między dobrami wolnymi a dobrami ekonomicznymi na
pojęciu rzadkości. Ale, jak sam mówi, o ile samo to pojęcie nie było
znane w literaturze angielskiej, o tyle autorzy niemieccy, którzy posłu­
giwali się nim wcześniej (szczególnie Hermann), starali się znaleźć pod­
stawę dla E&fekgr między obecnością i nieobecnością kosztów w sensie
wysiłków. Charakterystyczne jest to, że o ile wszystkie analizy Mengera
opierają się na idei rzadkości, to jednak samo to pojęcie nigdzie nie
zostaje w niej użyte. Zamiast tego Menger używał dokładnych, choć
nieco niezręcznych synonimów: „niewystarczająca ilość” lub „das ókonomische Mengenverhaltnis” („ekonomiczna relacja braku”).
.
Charakterystyczne dla jego dzieła jest to, że Menger przywiązuje
większe znaczenie do dokładnego opisywania zjawisk, niż do nada­
wania im krótkich czy zręcznych nazw. Z tego powodu wykład jego
może nie być tak efektywny, jak autormógłby-:tó>ie’,tego życzyć.
Z drugiej jednak strony chroni go to przed pewną jednostronnością
i tendencją do nadmiernych uproszczeń, do czego mogą z łatwością
doprowadzić zbyt zwięzłe formuły. Klasycznym tego przykładem jest
oczywiście fakt, że Menger nie stworzył U ani nawet, o ile mi wiadomo,
nigdy nie użył - pojęcia „użyteczności krańcowej”, wprowadzonego
C arl M enger
17
przez Wiesera. Wyjaśniał wartość przez nieco niezgrabne, ale za to
dokładne wyrażenie: „znaczenie, jakie przypisujemy konkretnym do­
brom lub pewnym ilościom dóbr, w oparciu o świadomość tego, że za­
spokojenie naszych potrzeb zależy od dysponowania tymi dobrami”.
Wielkość tej wartości określał jako równą znaczeniu, jakie przypisu­
jemy zaspokojeniu najmniej ważnej potrzeby zapewnionemu dyspo­
nowaniem przez jednostkę pewną ilością danego artykułu.
Inny, być może nie tak ważny, ale równie niepozbawiony znaczenia
przykład odrzucania przez Mengera zwięzłych wyjaśnień i krótkich
sformułowań pojawia się wcześniej, przy omawianiu malejącej inten­
sywności indywidualnych pragnień wraz ze wzrostem stopnia zaspo­
kojenia. Fakt fizjologiczny, który później - pod nazwą „prawa Gossena na temat zaspokajania pragnień” - odgrywał nieco nadmierną rolę
w wykładzie teorii wartości i który został okrzyknięty przez Wiesera
głównym odkryciem Mengera, zajmuje w systemie Mengera wła­
ściwsze, skromniejsze miejsce, jako jeden z czynników pozwalających
nam uporządkować różne indywidualne doznania potrzeb według
stopnia ich ważności.
Kolejnym dowodem szczególnej nowoczesności Mengerowskiej
czystej teorii wartości subiektywnych jest podkreślanie przez jej au­
tora, że chociaż od czasu do czasu mówi o wartościach jako czymś
mierzalnym, to jednak jego wykład nie pozostawia wątpliwości, że
chodzi mu tylko o to, iż wartość pewnego artykułu można określić
przez podanie ilości innego artykułu o równej wartości. O liczbach,
których używa do przestawienia skali użyteczności, mówi wprost, że
nie przedstawiają ważności absolutnej, a jedynie względną ważność
potrzeb. Już pierwszy przykład, w którym je wprowadza, nie pozo­
stawia żadnych wątpliwości, że myśli o wartościach nie jak o liczbach
kardynalnych, lecz jak o ordynalnych (porządkowych)9.
9 Kolejne aspekty Mengerowskiego ujęcia ogólnej teorii wartości, o których
można by tu wspomnieć, to: ciągłe podkreślanie konieczności klasyfikowa­
nia różnych artykułów ze względów ekonomicznych, a nie technicznych,
wyraźna zapowiedź koncepcji Bóhm-Bawerka na temat niedoszacowania
przyszłych potrzeb oraz sumienna analiza procesu, w wyniku którego aku­
mulacja kapitału prowadzi stopniowo do przekształcenia pierwotnie dar­
mowych czynników w dobra rzadkie.
18
Z asady
ekonomii
Prócz ogólnej zasady, pozwalającej na wyjaśnienie wartości w ka­
tegoriach względnej użyteczności, najważniejszym dokonaniem Mengera jest niewątpliwie zastosowanie tej zasady do przypadku, w którym
do zapewnienia zaspokojenia jakiejś potrzeby wymagane jest więcej
niż jedno dobro. Właśnie tutaj owoce przynosi skrupulatna analiza
związków przyczynowych między dobrami a potrzebami z początko­
wych rozdziałów, a także pojęcia komplementarności oraz dóbr róż­
nych rzędów. Nawet dzisiaj mało kto wie, że Menger rozwiązał pro­
blem rozdzielenia użyteczności produktu finalnego między różnymi,
współdziałającymi artykułami wyższego rzędu - problem atrybucji
(imputation), jak go później nazwie Wieser - za pomocą rozwiniętej
teorii krańcowej produktywności. Wyraźnie rozróżniał przypadek,
w którym proporcje między dwoma lub więcej czynnikami używa­
nymi do produkcji jakiegoś artykułu są zmienne, od przypadku,
w którym są stałe. W pierwszym przypadku rozwiązał problem atry­
bucji twierdząc, że ilości różnych składników, które można wzajemnie
wymieniać, aby uzyskać tę samą dodatkową ilość produktu, muszą
mieć taką samą wartość. Natomiast w przypadku stałych proporcji
twierdził, że wartość różnych składników jest określoną przez ich uży­
teczność w alternatywnych użyciach.
W pierwszej części książki, poświęconej teorii wartości subiek­
tywnych, w porównaniu do zawartości późniejszych dzieł Wiesera,
Bóhm-Bawerka i innych, jest tylko jeden fragment, w którym wykład
Mengera pozostawia jakąś większą lukę. Teoria wartości nie może być
kompletna, a z pewnością nie będzie wystarczająco przekonująca, jeśli
nie będzie zawierać wyraźnego wyjaśnienia roli, jaką w określaniu
względnej wartości różnych artykułów odgrywają koszty produkcji. :
Już we wczesnych akapitach swego wykładu Menger pokazuje, że do­
strzega ten problem i obiecuje rozwiązać go później. Nigdy jednak nie
spełnił tej obietnicy. Dopiero Wieser rozwinął tó, co później stało się
znane jako zasada kosztów alternatywnych (opportunity cost) albo
„prawo Wiesera”, tj. zasadę, że inne, konkurencyjne użycia danego
składnika powodują ograniczenie ilości dóbr dostępnych dla danej
linii produkcyjnej w taki sposób, że wartość produktu nie spadnie
poniżej sumy wartości, którą wszystkie składniki produkcji uzyskują
w tych konkurencyjnych zastosowaniach.
C arl M enger
19
Sądzi się niekiedy, że Menger i jego uczniowie byli tak zadowoleni
z odkrycia zasad rządzących wartościami w gospodarce indywidu­
alnej, że skłaniali się do tego, by te pośpieszne i uproszczone zasady
stosować do wyjaśniania cen. Dzieła niektórych następców Mengera,
szczególnie wczesne prace Wiesera, dowodzą, że sugestie te są do
pewnego stopnia usprawiedliwione. Nie m ożna tego jednak powie­
dzieć o pracach samego Mengera. W swym wykładzie całkowicie sto­
sował się on do zasady, tak silnie podkreślanej później przez Bóhm-Bawerka, że wszelkie zadowalające wyjaśnienie cen musi składać
się z dwóch różnych i odrębnych faz, z których tylko pierwsza po­
lega na wyjaśnieniu wartości subiektywnej. Stanowi to jedynie pod­
stawę wyjaśnienia przyczyn i ograniczeń wymiany między dwiema
lub więcej osobami. Mengerowskie ustalenia z Zasad ekonomii są
w tym przypadku wzorcowe. Rozdział o wymianie, poprzedzający
rozdział o cenach, całkowicie wyjaśnia wpływ wartości w sensie su­
biektywnym na obiektywne relacje wymiany, nie postulując wyższego
stopnia odpowiedniości, niż byłoby to rzeczywiście uzasadnione
tymi przypuszczeniami.
Sam rozdział o cenach - zawierający dokładne badania na temat
tego, jak względne wartościowanie - dokonywane przez poszczegól­
nych uczestników wymiany - wpływa na stosunki wymienne w przy­
padku izolowanej wymiany między dwiema jednostkami, w warun­
kach monopolu i w końcu w warunkach konkurencji - stanowi trzecie
i przypuszczalnie najmniej znane osiągnięcie Zasad ekonomii. Do­
piero czytając ten rozdział, zdajemy sobie sprawę z istotnej spójności
(uriity) myśli Mengera, z jasnego celu, do którego zmierzał w swym
wykładzie od początku do koronnego osiągnięcia.
; O ostatnich rozdziałach - dotyczących wpływu produkcji na rynek,
technicznego znaczenia pojęcia „towar” (Ware), odróżnionego od pro­
stego „dobra”, różnych stopni chodliwości (seleability), prowadzących
do wprowadzenia i omówienia pieniądza - niewiele można powie­
dzieć. Zawarte tu idee oraz fragmentaryczne uwagi na temat kapitału
we wcześniejszych rozdziałach to właśnie te części pierwszego dzieła,
które miały być rozwinięte później, w następnych pracach. Stanowią
one dokonania, które wywierały trwały wpływ, ale stały się znane do­
piero dzięki późniejszym, bardziej szczegółowym prezentacjom.
20
Z a sady
ekonom ii
To, że omówieniu treści Zasad ekonomii poświęcono tu tak dużo
miejsca, jest usprawiedliwione wyjątkową rolą tego dzieła wśród pu­
blikacji Mengera oraz, faktycznie, wśród wszystkich książek funda­
mentalnych dla nowoczesnej ekonomii. W tym kontekście być może
słusznie będzie zacytować opinię uczonego mającego najlepsze kwali­
fikacje do oceny względnych zasług różnych wariantów szkoły współ­
czesnej - Kurta Wicksella, który jako pierwszy i jak dotąd z najwięk­
szym powodzeniem łączył to, co najlepsze w naukach różnych grup.
„Jego (Mengera) sława”, pisze Wicksell, „bierze się z tego dzieła. Dzięki
temu dziełu jego imię zostanie przekazane potomności. Można bo­
wiem bezpiecznie powiedzieć, że od czasu Zasad ekonomii politycznej
i opodatkowania Ricardo nie było książki - nie wyłączając błyskotli­
wych, ale raczej aforystycznych osiągnięć Jevonsa oraz niefortunnie
trudnego dzieła Walrasa - która wywarłaby tak wielki wpływ na
rozwój ekonomii jak Zasady ekonomii Mengera”101.
Bezpośrednią recepcję książki trudno jednak nazwać zachęcającą.
Żaden z recenzentów w niemieckiej prasie nie zdał sobie sprawy z na­
tury głównych jej dokonań11. Próba uzyskania przez Mengera, dzięki
temu dziełu, możliwości wykładania (Privatdozentur) na uniwersy­
tecie w W iedniu powiodła się dopiero po pokonaniu pewnych tru d ­
ności. Menger nie zdawał sobie sprawy z tego, że tuż przed tym, jak
zaczął wykładać, uniwersytet opuściło dwóch młodych ludzi, którzy
od razu uznali, że jego dzieło daje „Archimedesowy punkt oparcia”,
jak nazwał to Wieser, umożliwiający ruszenie z posad całego dotych­
czasowego systemu teorii ekonomii. B6hm7Bawerk i Wieser, pierwsi
i najbardziej entuzjastyczni uczniowie Mengera, nigdy nie byli bezpo­
średnio jego studentami, zaś ich próby spopularyzowania koncepcji
Mengera na seminariach prowadzonych przez przywódców star­
szej szkoły historycznej, Kniesa, Roschera i Hildebranda, pozostały
10 „Ekonomisk Tidskrift”, 1912, s. 118.
11 Być może wyjątek stanowi recenzja Hacka w „Zeitschrift fiir die gesamte
Staatswissenschaft” (1872). Hack nie tylko podkreślał doskonałość książki
i nowoczesność metod badawczych, ale także wskazał - wbrew Mengerowi - że istotna dla ekonomii relacja między artykułami a potrzebami nie
jest relacją między przyczyną a skutkiem, lecz między środkiem a celem.
C arl M enger
21
bezowocne12. Stopniowo jednak udało się Mengerowi zdobyć zna­
czące wpływy. Wkrótce po awansie na stanowisko profesora nadzwy­
czajnego w 1873 roku zrezygnował z posady w urzędzie premiera, ku
wielkiemu zaskoczeniu przełożonego, księcia Auersperga, któremu
trudno było zrozumieć, jak ktokolwiek mógłby zrezygnować z po® Iy ~ z perspektywami na zaspokojenie największych ambicji - dla
kariery akademickiej13. Nie oznaczało to jednak ostatecznego poże­
gnania Mengera z wielkim światem. W 1876 roku został jednym z na­
uczycieli nieszczęsnego następcy tronu, arcyksięcia Rudolfa (wówczas
osiemnastoletniego). W następnych dwóch latach towarzyszył mu
w intensywnych podróżach przez większą część Europy, w tym An­
glię, Szkocję, Irlandię, Francję i Niemcy. Po powrocie w 1879 roku
otrzymał katedrę ekonomii politycznej w Wiedniu. Od tego czasu
osiadł na stałe, aby prowadzić ustronne i ciche życie uczonego, tak
charakterystyczne dla drugiej połowy jego długiego życia.
W tym czasie poglądy wyłożone w jego pierwszej książce - bowiem
oprócz kilku krótkich recenzji książek nie opublikował niczego w tym
okresie - zaczęły przyciągać coraz większą uwagę. Słusznie lub nie,
w przypadku Jevonsa i Walrasa główną innowacją była raczej mate­
matyczna forma niż właściwa treść ich nauk, ona też stanowiła główną
przeszkodę w jego recepcji. Mengerowski wykład nowej teorii war­
tości nie stwarzał jednak przeszkód tego rodzaju. Kilkanaście lat po
opublikowaniu tej książki, jej wpływ zaczął gwałtownie wzrastać. Jed­
nocześnie Menger zaczął zyskiwać znaczącą reputację jako nauczyciel
akademicki. Na jego wykłady i seminaria przychodziło coraz więcej
studentów. Wielu z nich wkrótce zyskało znaczącą renomę jako eko­
nomiści, Oprócz tych, których wymieniono powyżej, na szczególną
12 Nie od rzeczy będzie tu sprostować błędne wrażenie, jakie mogło wytwo­
rzyć twierdzenie A. Marshalla, iż pomiędzy rokiem 1870 a 1874, kiedy on
rozwinął już szczegółowo swoje stanowisko teoretyczne, „Bóhm-Bawerk
v i Wieser wciąż byli uczniakami w szkole...” (Memorials ofAlfred Marshall,
\ s. 117). Obaj opuścili uniwersytet i wstąpili do służby cywilnej w 1872 r„
zaś w 1876 r. byli już stanie wyłożyć główne składniki swoich późniejszych
dokonań w raportach dla seminarium Kniesa w Heidelbergu. Jj
13 Wcześniej Menger odrzucił oferty profesury w Karlsruhe (1872), Bazylei
(1873), a nieco później odrzucił także propozycj ę profesury na Politechni‘ ce w Zurychu, z perspektywami na jednoczesną profesurę uniwersytecką.
22
Z asady
ekonom ii
uwagę wśród wczesnych członków szkoły zasługują współcześni Mengerowi: Emil Sax i Johann von Komorzynski oraz studenci: Robert
Meyer, Robert Zuckerkandl, Gustav Gross i - nieco później - H. von
Schullern-Schrattenhofen, Richard Reisch i Richard Schiiller.
Podczas gdy w Austrii szkoła nabierała wyraźnych w kształtów,
w Niemczech - nawet bardziej niż w innych krajach - ekonomiści
zajmowali wobec niej wrogą postawę. Właśnie w tym czasie młodsza
szkoła historyczna pod przywództwem Schmollera miała największe
wpływy w kraju. Volkswirtschaftliche Kongress (Kongres Ekono­
miczny), podtrzymujący tradycję klasyczną, został wyparty przez nowo
założone Verein fur Sozialpolitik (Towarzystwo Polityki Społecznej).
Faktycznie nauczanie teorii ekonomii było coraz bardziej wypierane
z uniwersytetów niemieckich. Dzieło Mengera nie spotkało się więc
z zainteresowaniem nie dlatego, że niemieccy ekonomiści uważali je za
błędne, ale dlatego, że uznawali tego rodzaju analizę za bezużyteczną.
W tych warunkach Menger naturalnie uznał, że ważniejsza, niż
kontynuowanie pracy nad Zasadami ekonomii, jest obrona przyjętych
przez siebie metod przed roszczeniami szkoły historycznej do posia­
dania jedynego właściwego instrumentu badawczego. W tej sytuacji
powstało drugie wielkie dzieło Untersuchungen iiber die Methode
der Socialwissenschaften und der politischen Oekonomie insbesondere
(Badania n a i metodą nauk społecznych, szczególnie ekonomii poli­
tycznej). Przypomnijmy, fe w 1875 roku, kiedy Menger zaczął pra­
cować nad tą książką,' a nawet w 1883 roku, gdy ją opublikował, nie
dojrzało jeszcze bogate żniwo dzieł jego uczniów, którzy definitywnie
ugruntowali pozycję szkoły. Menger mógł nawet myśleć, że kontynu­
owanie tamtej pracy byłoby zmarnowanym wysiłkiem, skoro kwestia
zasadnicza nie została jeszcze rozstrzygnięta.
Na swój sposób Untersuchungen (...) są osiągnięciem nie mniejszym
niż Zasady ekonomii. Książka ta jest niezrównaną polemiką z roszcze­
niami szkoły historycznej do wyłącznego prawa do rozpatrywania pro­
blemów ekonomicznych. Nie jest jednak całkiem pewne, czy równie
wysoko można oceniać osiągnięcia pozytywnego wykładu na temat
natury analizy teoretycznej. Gdyby to miało być głównym jej tytułem
do sławy, wówczas byłoby trochę prawdy w opinii usłyszanej przypad­
kowo wśród wielbicieli Mengera, że niefortunne było oddalenie się go
C arl M enger
23
od prac nad konkretnymi problemami ekonomicznymi. Nie znaczy to,
fg to, co powiedział M temat charakteru teoretycznych czy abstrak­
cyjnych metód, nie ma wielkiego znaczenia lub że wywarło zbyt mały
wpływ. Być może książka ta, bardziej niż jakakolwiek inna, wyjaśniła
szczególny charakter metody naukowej w naukach społecznych. Wy­
warła ona znaczący wpływ na profesjonalnych „metodologów” wśród
niemieckich filozofów. Moim zdaniem, to co jest w niej interesujące
dla dzisiejszego ekonomisty, to nadzwyczajny wgląd w naturę zja­
wisk społecznych, ujawniający się okazjonalnie podczas dyskusji nad
problemami przywołanymi dla zilustrowania różnych metod badaw­
czych, a także światło rzucone na dyskusję nad rozwojem idei, którymi
powinny zajmować się nauki społeczne. Dyskusja nad nieco przesta­
rzałymi poglądami, takimi jak: organiczna czy raczej fizjologiczna
interpretacja zjawisk społecznych, stanowiła okazję do naświetlenia
początków i charakteru instytucji społecznych, co mogłoby być z ko­
rzyścią czytane także przez dzisiejszych ekonomistów i socjologów,
jjh Spośród głównych tez zawartych w tej książce skomentujemy tu
tylko jedną: nacisk położony na konieczność ściśle indywidualistycznej
czy, mówiąc ogólnie, atomistycznej metody analizy. Jeden z najwy­
bitniejszych następców Mengera powiedział o swoim poprzedniku,
że „zawsze pozostawał on indywidualistą w sensie klasycznych eko­
nomistów. Jego następcy nie byli już tacy”. Można wątpić, czy zdanie
to jest prawdziwe w więcej niż jednym lub dwóch przypadkach, ale
w każdym razie rażąco mija się z metodą faktycznie stosowaną przez
Mengera. To, co u klasycznych ekonomistów przypominało mieszankę
postulatów etycznych i narzędzi metodologicznych, zostało systema­
tycznie rozwinięte przez Mengera w kierunku tych drugich. Jeśli Zaś
nacisk na subiektywne elementy był pełniejszy i bardziej przekonujący
w pismach członków szkoły austriackiej niż którychkolwiek innych
twórców współczesnej ekonomii, jest w dużym stopniu zasługą błysko­
tliwego uzasadnienia, przedstawionego przez Mengera w tej książce.
Mengerowi nie udało się obudzić niemieckich ekonomistów swą
pierwszą książką. Nie mógł jednak narzekać na brak zainteresowania
drugą. Bezpośredni atak na jedyną powszechnie przyjętą doktrynę ścią­
gnął bezpośrednią uwagę i sprowokował - obok licznych, negatywnych
recenzji - apodyktyczną naganę ze strony samego Gustava Schmollera,
24
Z asady
ekonomii
przywódcy szkoły historycznej. Nagana ta była sformułowana w tonie
bardziej napastliwym niż zazwyczaj14. Menger przyjął wezwanie i od­
powiedział emocjonalnym pamfletem Irrthumer des Historismus in
der deutschen Nationalókonomie (Błędy historycyzmu w niemieckiej
ekonomii), napisanym w formie listu do przyjaciela, w którym bezlito­
śnie zmiażdżył stanowisko Schmollera. Pamflet ten niewiele dodaje do
treści Untersuchungen
ale stanowi najlepszy przykład niezwykłej
siły i błyskotliwości wyrazu, na jakie stać było Mengera, gdy był za­
angażowany nie w budowanie akademickiego, skomplikowanego wy­
wodu, lecz w naświetlanie pewnych punktów w bezpośredniej debacie.
Starcie między mistrzami znalazło wkrótce naśladownictwo
wśród ich uczniów. Osiągnięto natężenie wrogości rzadko spotykane
w sporach naukowych. Z austriackiego punktu widzenia największej
zniewagi dopuścił się sam Schmoller, który po publikacji pamfletu
Mengera zdecydował się na bezprecedensowy krok: ogłosił w swojej
gazecie, że chociaż otrzymał egzemplarz książki do jej zrecenzowania,
to jednak nie był w stanie napisać recenzji, ponieważ natychmiast
zdecydował się Zwrócić książkę autorowi. Zamiast tego przedrukował
obraźliwy list, z którym odesłał ją Mengerowi.
Trzeba w pełni pojąć pasję, jaką wzbudził ten spór - o raz co zna­
czyło dla Mengera i jego zwolenników zerwanie ze szkołą panującą
w Niemczech - aby zrozumieć, dlaczego problem odpowiedniej
metody pozostał dominującym obiektem zainteresowania Mengera
w jego późniejszych latach. Schmoller posunął się do publicznego
ogłoszenia, iż członkowie szkoły „abstrakcyjnej” nie są zdolni do zaj­
mowania stanowisk nauczycielskich na uniwersytetach niemieckich.
Jego prestiż i wpływy w zupełności wystarczały do całkowitego wy­
kluczenia wszystkich zwolenników poglądów Mengera ze stanowisk
akademickich w Niemczech. Nawet trzydzieści lat po wygaśnięciu
tego sporu Niemcy wciąż były słabiej - niż jakikolwiek inny ważny
kraj - zaznajomione z ideami, które święciły już triumfy gdzie indziej.
14 Zur Methodologie des Staats- und Sozialwissenschaften, w: „Jahrbuch fur
Gesetzgebung, Verwaltung und Volkswirtschaft im deutschen Reich”,
. 1883. W przedruku tego artykułu w Zur Litteraturgeschichte der Staatsund Sozialwissenschaften, 1888, Schmoller złagodził najbardziej napastli­
we fragmenty.
C arl M enger
25
Pomimo tych ataków w ciągu sześciu lat - od roku 1884 do 1889
- ukazywały się jedna po drugiej książki, które ostatecznie ugrunto­
wały reputację szkoły austriackiej na świecie. Co prawda Bóhm-Bawerk już w 1881 roku opublikował małe, ale ważne studium Rechte
und Yerhaltnisse von Standpunkt der wirtschaftlichen Guteńlehre
(Prawa i stosunki z punktu widzenia gospodarczej teorii dóbr), ale
dopiero jednoczesna publikacja pierwszej części jego dzieła o kapitale
Geschichte und Kritik der Kapitalzinstheorien (Historia i krytyka teorii
procentu kapitałowego) oraz Ursprung und Hauptgesetm des wirtscha­
ftlichen Wertes (Pochodzenie wartości gospodarczej i główne prawa
nią rządzące) Wiesera w roku 1884 ujawniły, jak silne wsparcie dla
poglądów Mengera istóialo w tym ćwierćwiecsi* Ipośród tych dwóch
dzieł niewątpliwie dzieło Wiesera było ważniejsze dla dalszego roz­
woju fundamentalnych idei Mengera. Zawierało ono bowiem istotne
zastosowanie ich do zjawiska kosztów, s t a e teraz jako p a s o kosztów
Wiesera, o którym była już wcześniej mowa. Dwa lata później ukazały
się Grundzuge einer Iheorie des wirtschaftlichen Guterwertes15 (Za­
rysy teorii gospodarczej wartości dóbr) Bóhm-Bawerka, które mimo
że - prócz kazuistycznego opracowania - niewiele do dzieł Mengera
i Wiesera dodały, to jednak dzięki przejrzystości i sile argumentacji
uczyniły dla spopularyzowania teorii użyteczności krańcowej prawdo­
podobnie więcej niż jakakolwiek inna praca. W roku 1884 dwaj bezpo­
średni uczniowie Mengera: V. Mataja i G. Gross, opublikowali intere­
sujące książki na temat zysku, zaś E. Sax wydał małe, lecz przenikliwe
studium w kwestii metody, w którym poparł Mengera w jego funda­
mentalnym stanowisku, ale skrytykował w kilku punktach szczegóło­
wych16. W 1887 roku Sax wniósł swój główny wkład do rozwoju szkoły
austriackiej, publikując Grundlegung der theoretischen Staatswirtschaft
(Podstawy teorii ekonomii politycznej), pierwszą i najbardziej wy­
czerpującą próbę zastosowania zasady użyteczności krańcowej do
15 Pierwotnie seria artykułów w Jahrbucher”-(Conrada), które zostały
niedawno przedrukowane jako nr 11 w Serii Reprintów Rzadkich Dzieł
. z Ekonomii i Nauk Politycznych, London School of Economics (1932). ;
16 V. Mataja, Der Unternehmergewinn, Wiedeń 1884; G. Gross, Lehre vom
Untemehmergewinn, Lipsk 1884; E. Sax, Das Wesen un die Aufgaben der
Nationalókonomie, Wiedeń 1884.
26
Z a sa d y
e konom ii
problemów finansów publicznych. W tym samym roku inny z wcze­
snych uczniów Mengera, Robert Meyer, debiutował
docieka­
niami nad nieco pokrewnym problemem natury przychodów1718.
Najbogatsze żniwo przyniósł jednak rok 1889. W tym roku opu­
blikowano: Positive Theorie des Kapitalzinses18 Bóhm-Bawerka, Naturlicher Wert (Wartość naturalna) Wiesera, Zur Theorie des Preises
(Przyczynek do teorii cen) Zuckerkandla, Wert in der isolierten Wirtschaft (Wartość w izolowanej gospodarce) Komorzynskiego, Neueste
Fortschritte der nationalókonomischen Theorie (Najnowsze postępy
w teorii ekonomii politycznej) Saxa oraz Untersuchungen uher Begriff
und Wesen der Grundrente (Badania nad pojęciem i istotą renty grun­
towej) H. von Schullern-Schrattenhofena19.
Być może najbardziej udaną, spośród wczesnych prezentacji teorii
szkoły austriackiej w obcych językach, była Principii di Economia Pura
(Zasady czystej ekonomii) M. Pantaleoniego, której
wydanie
ukazało się w tym samym roku20*27.Spośród innych ekonomistów wło­
skich L. Cossa, A. Graziani i G. Mazzola zaakceptowali większość
lub wszystkie poglądy Mengera. Podobny sukces ódflłgjfjrte poglądy
17 Robert Meyer, Das Wesen des Einkommes, Berlin 1887.
18 Wydanie polskie: Eugenjusz Bóhm-Bawerk, Kapitał i zysk z kapitału, prze­
kład pod redakcją Władysława Zawadzkiego, 2 tomy. Warszawa 1924-25
- przyp. tłum.
19 W tym samym roku dwaj inni ekonomiści wiedeńscy, R. Auspitz i R. Lieben, opublikowali Untersuchungen uber die Theorie des Preises (Badania
nad teorią cen), wciąż jedno z najważniejszych dzieł ekonomii matema­
tycznej. Chociaż pozostawali pod silnym wpływem Mengera i jego grupy,
to jednak budowali raczej na fundamentach położonych przez Cournota
i Tłiunena, Gossena, Jevonsa i Walrasa, niż na dziełach swoich rodaków.
20 MafFeo Pantaleoni, Principii di Economia Purd, Florencja 1889 (wyd. 2,
1894, przekład angielski: Londyn 1894). Niesprawiedliwe uwagi z wyda­
nia włoskiego, oskarżające Mengera o plagiatowanie Cournota, Gossena^
Jenningsa i Jevonsa, zostały wyeliminowane w wydaniu angielskim, Pan­
taleoni wprowadził później poprawki, wydając włoski przekład Zasad eko, nomii z własną przedmową (C. Menger, Principii fondamentali di econo­
mia pura, eon prefazione di MafFeo Pantaleoni, Imola 1909, wydane po raz
pierwszy jako dodatek do „Giornali degli Economisti” w 1906 i 1907 r. bez
przedmowy Pantaleoniego). Przedmowa została przedrukowana również
w drugim włoskim wydaniu Zasad ekonomii (o którym będzie mowa po­
niżej), opublikowanym w Bari, w 1925 r, ?
C arl M enger
27
w Holandii, gdzie znaczący wpływ wywarło wprowadzenie teorii uży­
teczności krańcowej do podręcznika (1884-1889) napisanego przez
wielkiego ekonomistę holenderskiego N. G. Piersona, a opublikowa­
nego później po angielsku pod tytułem Principles o f Economics. We
Francji nowe poglądy rozpowszechniali Ch. Gide, E. Villey, Ch. Secretan i M. Block. W Stanach Zjednoczonych S. N. Patten i profesor
Richard Ely przyjęli j t z dużą sympatią. Nawet pierwsze wydanie
Zasad ekonomiki A. Marshalla, które ukazało się w 1890 r., zdradzało
silniejszy wpływ Mengera i jego grupy, niż mogliby podejrzewać czy­
telnicy późniejszych wydań tego wielkiego dzieła. W ciągu kilku na­
stępnych lat Smart i dr Bonar, którzy już wcześniej okazali się zwo­
lennikami szkoły, szeroko spopularyzowali dzieło szkoły austriackiej
w świecie anglojęzycznym21. Jednakże - i tu wracamy do szczególnej
pozycji dzieła Mengera - nie tyle jego własne prace, co książki jego
uczniów, wciąż zyskiwały na popularności. Główną tego przyczyną
było po prostu to, że Zasady ekonomii Mengera przez dłuższy czas nie
były wznawiane i trudno było zdobyć egzemplarz, zaś sam Menger
nie pozwalał na reprinty czy tłumaczenia. Miał wciąż nadzieję, że
wkrótce zastąpi je bardziej złożonym systemem ekonomicznym, stąd
niechętnie odnosił się do wznawiania tego dzieła bez wprowadzenia
istotnych zmian. Inne zajęcia odwróciły jednak jego uwagę i sprawiły,
że przez wiele lat przekładał swoje plany na później.
Bezpośrednia polemika Mengera ze Schmollerem zakończyła się
gwałtownie w roku 1884. „Methodenstreit” (Spór o metodę) był jednak
kontynuowany przez innych, zaś problemy z nim związane wciąż
przyciągały uwagę Mengera. Następną okazją do publicznego wypo­
wiedzenia się na te tematy było opublikowanie w latach 1885 i 1886
nowego wydania Handbuch der politischen Oekonomie (Podręcznika
ekonomii politycznej) Schónberga - zbiorowego dzieła, w którym
ekonomiści niemieccy, w większości nieprzekonani zwolennicy
szkoły historycznej, starali się stworzyć systematyczny wykład eko­
nomii politycznej w pełnym zakresie. Menger zrecenzował to dzieło*
* Zob. zwłaszcza J. Bonar, The Austrian Economists and their Views on Value,
, w: „Quarterly Journal of Economics”, 1888, oraz: The Positive Theory of
Capital tamże, 1889.
28
Z a sa d y
e konom ii
dla wiedeńskiego czasopisma prawnego w artykule, który ukazał §l§
również jako oddzielny pamflet pod tytułem Zur Kritik der politischen
Oekonomie (Przyczynek do krytyki ekonomii politycznej, 1887)22.
Druga połowa tego tekstu jest w dużej mierze poświęcona omówieniu
klasyfikacji różnych dyscyplin, potocznie łączonych pod nazwą eko­
nomii politycznej. Dwa lata wcześniej Menger przedstawił ten temat
obszerniej w innym artykule, zatytułowanym Grundzuge einer Klassifikation der Wirtschaftswissenschaften (Zarys klasyfikacji nauk eko­
nomicznych)23. W międzyczasie opublikował jedno z dwóch swoich
głównych dzieł na temat teorii ekonomicznej (oddzielonej od meto­
dologii) - Zur Theorie des Kapitals (Przyczynek do teorii kapitału)24.
Jest niemal pewne, że wspomniany artykuł zawdzięczamy temu,
iż Menger nie zgadzał się w pełni z definicją pojęcia „kapitał” wpro­
wadzoną w pierwszej, historycznej części dzieła Kapitał i zysk z ka­
pitału przez Bóhm-Bawerka. Dyskusja nie miała jednak charakteru
polemiki. W spominając książkę Bóhm-Bawerka, Menger ją tylko
chwalił. Jednakże jego głównym celem było zrehabilitowanie abstrak­
cyjnego pojęcia kapitału, jako pieniężnej wartości własności mającej
cele nabywcze, przeciw Smithowskiemu pojęciu „wyprodukowanych
środków produkcji”. Główne argumenty, że określenie historycz­
nego pochodzenia towaru jest nieistotne z ekonomicznego punktu
widzenia, jak również nacisk kładziony na konieczność wyraźnego
rozróżniania między rentą uzyskiwaną z już istniejących narzędzi
produkcji a właściwym zyskiem z kapitału, odnoszą się do kwestii,
na które nawet obecnie nie zwraca się takiej uwagi, na jaką zasługują.
Mniej więcej w tym samym czasie, w roku 1889, przyjaciołom
udało ilę wyperswadować Mengerowi, żeby nie odkładał jaż dłużej
nowego wydania Zasad ekonomii. Mimo że autor napisał przedmowę
22 Oryginalna recenzja ukazała się w „Zeitschrift fur das Privat- und óffen\ tliche Recht der Gegenwart” (Griinhuta), tom XIV; oddzielne wydanie
pamfletu - Wiedeń 1887.
23 Zob. „Jahrbucher fur Nationalókonomie und Statistik” (Conrada), tom
; XIV, N.E, Jena 1889.
24 W tym samym czasopiśmie, N.R, tom XVII, Jena 1888. W tym samym
roku ukazał się skrócony przekład francuski Ch. Secrćtana w „Revue
d’Economie Polique” pod tytułem Contribution &la theorie du capital.
C arl M enger
29
do nowego wydania (jej fragmenty zostały wydrukowane ponad trzy­
dzieści lat później przez jego syna we wstępie do drugiego wydania),
wydanie to znów zostało przełożone na później. Wkrótce potem uka­
zała się seria nowych publikacji, które pochłonęły uwagę Mengera
i którymi zajmował się przez następne dwa lata.
Pod koniec lat osiemdziesiątych wieloletnie problemy Austrii z wa­
lutą przybrały formę, w której drastyczna, ostateczna reforma wyda­
wała się być zarówno konieczna jak i nieunikniona. W latach 1878
i 1879 spadek ceny srebra najpierw spowodował deprecjację waluty
papierowej w stosunku do parytetu srebra, zaś wkrótce potem nie­
odzowne stało się zaprzestanie wolnego bicia srebrnej monety. Od
tego momentu zaczęła się stopniowa aprecjacja austriackiego pie­
niądza papierowego w stosunku do srebra i jego fluktuacja w stosunku
do złota. Sytuację w tym okresie - pod wieloma względami jedną
z najbardziej interesujących w historii polityki monetarnej - uważano
jednak za coraz mniej zadowalającą. Finansowa pozycja Austrii wy­
dawała się po raz pierwszy od długiego czasu na tyle mocna, że zapo­
wiadano okres względnej stabilności. Uważano bowiem, że rząd ma
sprawy pod kontrolą. Ponadto traktat zawarty z Węgrami w roku 1887
przewidywał, że należy natychmiast powołać komisję ds. omówienia
środków przygotowawczych, koniecznych do umożliwienia ponow­
nych wypłat w gotówce. Ze znacznym opóźnieniem, wynikającym
ze zwyczajnych trudności politycznych w obu częściach monarchii
dualistycznej, powołana została komisja, czy raczej komisje - jedna
dla Austrii, druga dla Węgier - które spotkały się w marcu 1892 roku
w Wiedniu i w Budapeszcie.
Dyskusje na temat austriackiej „Wahrungs-Enquete-Comission”
(Komisji ds. Ankiety Walutowej), której czołowym przedstawicielem
był Carl Menger, niezależnie od szczególnej sytuacji historycznej,
z którą miały się uporać, są bardzo interesujące. Austriackie Minister­
stwo Finansów ze szczególną starannością, jako postawę dociekań,
przygotowało trzy obszerne memoranda zawierające prawdopo­
dobnie najobszerniejszy zbiór materiałów dokumentalnych na temat
historii monetarnej, jaki kiedykolwiek został opublikowany25. Wśród
25 Denkschrift tiber den Gang der Wahrungsfrage seit dem Jahre 1867. - Denk30
Z asady
ekonomii
członków komisji, prócz Mengera, znaleźli się tacy znani ekonomiści,
jak: Sax, Liebeit i Mataja, dziennikarze, bankierzy, przemysłowcy tacy
jak: Benedikt, Hertzka i Taussig, wszyscy dysponujący nadzwyczajną
wiedzą na temat problemów monetarnych. Bóhm-Bawerk, wówczas
pracownik Ministerstwa Finansów, był jednym z przedstawicieli rządu
i wiceprzewodniczącym komisji. Jej zadaniem nie było przygotowanie
raportu, lecz wysłuchanie i przedyskutowanie poglądów przedstawia­
nych przez członków komisji na temat kwestii przedstawionych przez
rząd26*31.Dotyczyły one podstaw przyszłej waluty, wstrzymania - w razie
przyjęcia systemu waluty złotej - istniejącego obiegu pieniądza srebr­
nego i papierowego, kursu wymiany między istniejącym florenem
papierowym a złotem oraz natury nowej jednostki monetarnej, która
miała zostać przyjęta.
Mistrzowskie przedstawienie problemu przez Mengera oraz dar ja­
snego wykładu zapewniły mu natychmiast wiodącą pozycję w komisji,;
Jego wystąpienia przyciągały najszerszą uwagę. Osiągnął nawet to, co
dla ekonomisty jest najbardziej wyjątkowym wyróżnieniem, miano­
wicie spowodował okresowy spadek notowań na giełdzie. Jego wkład
polegał nie tyle na omówieniu ogólnych kwestii dotyczących wyboru
systemu waluty - w tym punkcie praktycznie wszyscy członkowie ko­
misji byli zgodni co do tego, że jedynym praktycznym wyjściem z sy­
tuacji było przyjęcie standardu złota - co na starannym omówieniu
praktycznych problemów związanych z wyborem dokładnego pary­
tetu oraz momentu, w którym należy zmianę przeprowadzić. Szcze­
gólnie cenione są jego wywody na temat oceny trudności wiążących
się z przejściem do nowego standardu walutowego oraz przegląd al­
ternatyw, jakie trzeba przy tym wziąć pod uwagę. Jest to szczególnie
schrift tiber das Papiergeldwesen der ósterreichisch-ungarischen Monarchie.
- Statistische Tabellen zur Wdhrungsfrage der osterrichisch-ungarischen
Monarchie. Wszystkie trzy opublikowane przez C K. Ministerstwo Finan­
sów, Wiedeń 1892.
26 Zob. Stenographisćhe Protokolle tiber die vom 8. bis 17. Marz 1892 abgehaltenen Sitzungen der nach Wien einberufenen Wahrungs-Enquete-Commission, Wiedeń, C. K. Drukarnia Dworska i Państwowa, 1892. Tuż przed ze­
braniem się komisji Menger naszkicował główne problemy w publicznym
wykładzie Von unserer Valuta, który ukazał się w „Allgemeine Juristen Zeitung”, nr 12 i 15 w tomie z 1892 r.
| '
C arl M enger
31
aktualne teraz, kiedy prawie wszystkie kraje zmuszone są zmierzyć się
z podobnymi problemami27.
Wywody te, będące pierwszymi z serii przyczynków do teorii mo­
netarnej, stanowią końcowy i dojrzały wytwór kilku lat badań nad
tymi kwestiami. Ich wyniki zostały opublikowane w krótkich odstę­
pach czasu w jednym roku - w roku, w którym ukazało się więcej
publikacji Mengera niż w jakimkolwiek innym okresie jego życia.
Wyniki tych badań nad specyficznymi problemami Austrii ukazały
się w dwóch oddzielnych pamfletach. Pierwszy, zatytułowany Beitrage
zur Wdhrungsfrage in Oestereich-Ungarn (Przyczynki do kwestii wa­
lutowej w Austro-Węgrzech), dotyczący historii oraz specyfiki au­
striackich problemów walutowych oraz kwestii zmian systemu, jaki
. należy przyjąć, jest zmodernizowaną wersją reprintu.serii artykułów,
które ukazały się w owym roku w „Jahrbucher” Conrada pod innym
tytułem28. Drugi, pod tytułem Der Uebergang zur Goldwahrung.
Untersuchungen iiber die Wertprobleme der ósterreichisch-ungarischen
Valutareform (Przejście do waluty opartej na złocie. Badania nad
problemem wartości w austrowęgierskiej reformie walutowej, 1892),
dotyczy zasadniczo technicznych problemów związanych z przyję­
ciem standardu złota, szczególnie wybrania odpowiedniego parytetu
i czynników, które prawdopodobnie będą mieć wpływ na wartość wa­
luty już po dokonaniu tej zmiany.
W tym samym roku ukazał się też ogólniejszy traktat na temat
pieniądza, niemający bezpośredniego. związku z bieżącą sytuacją.
Jest to trzeci i ostatni z wielkich przyczynków Mengera do teorii
ekonomicznej. Chodzi o artykuł w III tomie pierwszej edycji Handworterbuch der Staatswissenchaften (Podręcznego słownika nauk 278
27 Niestety, w ramach niniejszego wprowadzenia nie można poświęcić temu
ważnemu epizodowi historii monetarnej tyle miejsca, na ile by zasługiwał
ze względu na bliskie związki z Mengerem, z jego szkołą oraz z uwagi na
ogólne zainteresowanie problemami, które były wtedy omawiane. Temat
: ten byłby wart specjalnego studium. Wielka szkoda, że nie istnieje żad­
na praca historyczna na temat tej dyskusji i środków podjętych w owym
okresie. Oprócz wspomnianych wyżej oficjalnych publikacji, pisma Men­
gera stanowiłyby najważniejszy wkład do takiego dzieła.
28 Die Valutaregulierung in Oesterreich-Ungarn, w: „Jahrbucher fur Nationalókonomie und Statistik” (Conrada), III, E, tomy CS i IV, 1892.
32
Z asady
ekonomii
o państwie), będącego wówczas w trakcie publikacji. Menger prze­
prowadził obszerne badania w związku z przygotowywaniem tego
skomplikowanego wykładu ogólnej teorii pieniądza. Praca ta zajęła
mu dwa lub trzy poprzedzające je lata. To dzięki niej Menger był tak
dobrze przygotowany do radzenia sobie ze specyficznymi problemami
austriackimi w chwili, gdy tylko rozpoczęła się dyskusja na ich temat.
Oczywiście, zawsze interesował się problemami monetarnymi. Ostatni
rozdział Zasad ekonomii oraz część Untersuchungen tiber die Methode
zawierają ważne przyczynki - szczególnie do kwestii pochodzenia pie­
niądza. Należy również zauważyć, że wśród licznych recenzji pisanych
przez Mengera do dzienników, szczególnie w latach młodości, dwie
z roku 1873 traktują szczegółowo na temat Essays in Political Economy
J. E. Cairnesa, a dotyczą skutków odkrycia złóż złota. Pod pewnymi
względami późniejsze poglądy Mengera są spokrewnione z poglądami
Cairnesa29. O ile już wczesne prace Mengera - a szczególnie wprowa­
dzenie pojęcia różnych stopni „chodliwości” towarów jako podstawy
zrozumienia funkcji pieniądza - zapewniłyby mu honorowe miejsce
w dziejach teorii monetarnych, o tyle dopiero ostatnia z jego głównych
publikacji stanowi wkład do centralnego problemu wartości pieniądza.
Aż do ukazania się, dwadzieścia lat później, dzieła Misesa, książki bę­
dącej bezpośrednią kontynuacją prac Mengera, artykuły te pozosta­
wały głównym wkładem szkoły austriackiej do teorii pieniądza.. ,
Warto zatrzymać się na chwilę przy naturze tego dzieła, ponieważ
wciąż jest w tej kwestii sporo nieporozumień. Często uważa się, że
wkład szkoły austriackiej polega jedynie na mechanicznej próbie za­
stosowania zasady użyteczności krańcowej do teorii pieniądza. Tak
jednak nie jest. Głównym osiągnięciem szkoły austriackiej na tym
polu jest zastosowanie do teorii pieniądza specyficznego, spójnie
subiektywistycznego (czyli indywidualistycznego) podejścia, u któ­
rego podstaw leży de facto analiza użyteczności krańcowej, ale które
jednak ma dużo szersze i bardziej uniwersalne znaczenie. Osiągnięcie
to wywodzi się bezpośrednio od Mengera. Jego prezentacja różnych
29 Artykuły te ukazały się w „Wiener Abendpost” (dodatek do „Wiener Zeitung”) 30 kwietnia i 19 czerwca 1873 r. Tak jak prawie wszystkie wczesne
publikacje prasowe Mengera były one anonimowe.
C arl M enger
33
koncepcji wartości pieniądza, przyczyn zmian wartości, możliwości
jej mierzenia, a także omówienie czynników determinujących popyt
na pieniądz - wszystko to stanowi, jak sądzę, znaczące wyjście poza
obszar tradycyjnego
.'teorii ilościowej, posługującej się katego­
riami agregatów oraz średnich. Nawet tam, gdzie - jak w przypadku
rozróżnienia między „wewnętrzną” a „zewnętrzną” wartością wy­
m ienną (innerer und ausserer Tauschwert) pieniądza - stosowane
pojęcia są nieco mylące (rozróżnienie to nie dotyczy, jak by się mogło
wydawać z analizy pojęć, różnych rodzajów wartości, lecz różnych sił
wpływających na cenę), idea leżąca u podstaw jest problemem nad­
zwyczaj nowoczesnym.
Lista dzieł Mengera kończy się gwałtownie w roku 189230. W ciągu
trzech pozostałych dekad swojego życia opublikował już tylko małe
artykuły, których kompletna lista znajduje się w bibliografii jego prac,
zamieszczonej na końcu ostatniego tom u niniejszej edycji jego dzieł
zebranych. Przez kilka lat publikacje te wciąż dotyczyły pieniądza.
Spośród nich należy wymienić przede wszystkim Das Goldagio und
der heutige Stand der Valutareform (Ażio złota a dzisiejszy stan re­
formy walutowej, 1893), artykuł o pieniądzu i systemie monetarnym
w Austrii od 1857 r. If „Oesterreichische Staatswórterbuch” (1897),
a szczególnie dokładnie przejrzane wydanie artykułu o pieniądzu
w czwartym tomie drugiego wydania Handwórterbuch der Staatswissenschaften (1900)31. Późniejsze publikacje mają głównie charakter re-.
cenzji, notek biograficznych lub wstępów do dzieł wydawanych przez
jego uczniów. Ostatnim opublikowanym artykułem był nekrolog do­
tyczący jego ucznia, zmarłego w 1914 roku Eugena Bóhm-Bawerka.
Przyczyny tego braku aktywności nie są jasne. Menger chciał skupić
się całkowicie na głównych zadaniach, jakie sobie postawił - długo
odkładanej, systematycznej rozprawie ekonomicznej, a ponadto na
30 Do wspomnianych wyżej można dodać napisany po francusku artykuł La
Monnaie Mesure de la Valeur, opublikowany w tym samym roku w „Revue
d’ficonomie Politique” (tom VI) oraz napisany po angielsku artykuł On
the Origin of Money w; „Economic Journal” (tom II).
31 Przedruk tego samego artykułu w tomie IV trzeciego wydania Handwór­
terbuch (1909) zawiera tylko małe zmiany stylistyczne w porównaniu
z drugim wydaniem.
34
Z asady
ekonom ii
traktacie porównawczym na temat charakteru i metod nauk społecz­
nych w ogólności. Większość energii poświęcił ukończeniu właśnie
tego dzieła. Pod koniec lat dziewięćdziesiątych XIX w. planował jego
publikację w bliskiej przyszłości. Znaczące części pracy były już go­
towe w formie ostatecznej. Lecz zainteresowania Mengera oraz zakres
planowanego dzieła coraz bardziej rozszerzały się. Menger uznał za
konieczne zagłębienie się w badaniu innych dyscyplin. Filozofia, psy­
chologia i etnografia zajmowały mu coraz więcej czasu, co publikację
dzieła odsuwało na coraz dalszy plan. W 1903 roku, w stosunkowo
młodym wieku 63 lat, zdecydował się na rezygnację z prowadzenia
katedry, chcąć się całkowicie poświęcić swemu dziełu32. Wciąż jednak
nie był z niego zadowolony. Wprawdzie kontynuował swe prace, to'
jednak czynił to w coraz większym osamotnieniu spowodowanym
starością. Zmarł w roku 1921, w podeszłym wieku 81 lat.
Analiza rękopisów wskazuje, że w pewnym momencie znacząca
część dzieła była gotowa do publikacji. Mimo słabnącego zdrowia
Menger jednak wciąż przerabiał rękopisy do tego stopnia, że jakakol­
wiek ich rekonstrukcja wydawała się wręcz niemożliwa. Część mate­
riałów, zwłaszcza te związane z Zasadami ekonomii, które miały wejść
w skład nowego dzieła, została włączona przez jego syna do drugiego
wydania Zasad z 1923 roku33. Znacznie więcej materiałów pozostało
jednak w formie chaotycznych rękopisów, które mogłyby stać się
przydatne dopiero po długotrwałych i żmudnych wysiłkach redakcyj­
nych. W chwili obecnej rezultaty ostatnich lat pracy Mengera trzeba
uznać za stracone.
***
32. W konsekwencji prawie wszyscy żyjący przedstawiciele szkoły austriac­
kiej, jak profesorowie H. Mayer, L. von Mises i J. Schumpeter, nie byli bez­
pośrednimi uczniami Mengera, lecz Bóhm-Bawerka lub Wiesera.
33 Grundsatze der Volkswirtschaftslehre von Carl Menger, drugie wydanie
z wprowadzeniem Richarda Schullera, oraz wyborem spuścizny rękopi­
śmiennej dokonanym przez Karla Mengera, Wiedeń 1923. Pełne omówie­
nie zmian i dodatków dokonanych w tym wydaniu znajduje się w: F. X. We­
iss, Zurzweiten Auflage von Carl Mengers Grundsdtzenyw: „Zeitschrift fiir
Volkswirtschaft und Sozialpolitik”, N. F., tom IV, 1924.
C arl M enger
35
Dla kogoś, kto - jak ja - prawie Mengera nie znał osobiście, próba
kreślenia szkicu jego kariery naukowej oraz oceny jego charakteru
i osobowości wydaje się być ryzykowna. Ponieważ jednak ekonomiści
współcześni w ogóle o Mengerze niewiele wiedzą, a ponadto nie dyspo­
nujemy obszernym jego portretem literackim34, próba zebrania w ca­
łość pewnych impresji odniesionych przez jego przyjaciół i studentów
czy wspomnień zachowanych w ustnej tradycji wiedeńskiej może być
całkiem przydatna. Wrażenia te odnoszą się oczywiście do drugiej
połowy jego życia, do okresu, w którym zaniechał on aktywnych kon­
taktów z wielkim światem i całkowicie zwrócił się w stronę cichego życia
emerytowanego uczonego, dzielącego czas między nauczanie i badania.
Wrażenie odniesione przez młodego człowieka, podczas jednej
z rzadkich okazji spotkania twarzą w twarz tej na poły legendarnej po­
staci, zostało rozpowszechnione dzięki dobrze znanej rycinie F. Schmutzera. Przypuszczam, że impresje na temat postaci Mengera wiele za­
wdzięczają tyleż temu mistrzowskiemu portretowi, co ludzkiej pamięci.
Masywna, regularnie ukształtowana głowa z wypukłym czołem oraz
silnie nakreślonymi, ale równymi rysami, nie daje się łatwo zapomnieć.
Będąc człowiekiem wysokim, z bujnymi włosami i gęstą brodą, Menger
musiał w swych młodych latach wyglądać nadzwyczaj imponująco.
' Po przejściu Carla Mengera na emeryturę, tradycją stało się, że
młodzi ekonomiści - wkraczający na ścieżkę kariery akademickiej
- pielgrzymowali do jego domu. Menger przyjmował ich przyjaźnie
w swojej bogato wyposażonej bibliotece, wciągał w konwersację na
temat życia, które tak dobrze poznał i z którego wycofał się, gdy uzy­
skał już zeń wszystko, czego chciał. Na swój oryginalny i nieobecny
sposób podtrzymywał zainteresowanie ekonomią i życiem akade­
mickim aż do końca spotkania. Kiedy w późniejszych latach utrata
wzroku pokonała tego niestrudzonego czytelnika, oczekiwał, że go­
ście będą go informować o wykonanych pracach. W swych ostat­
nich latach przypominał już tylko oderwanego od realnego życia,
roztargnionego uczonego. Nie było to wynikiem utraty sprawności
34 Należy wspomnieć o krótszych szkicach: F. von Wiesera w: „Neue ósterreiche Biographie”, 1923, oraz R. Zuckerkandla w: „Zeitschrift fur Volkswirtschaft, Sozialpolitik und Verwaltung”, tom XIX, 1911.
36
Z asady
ekonom ii
intelektualnej Mengera, lecz przemyślanego wyboru, jakiego dokonał
ten dojrzały wiekiem i doświadczeniem wybitny człowiek.
Mengerowi nigdy nie brakowało okazji do sławy czy wyróżnień,
które uczyniłyby z niego osobę wpływową i publiczną. Pytanie, czy mu
na tym zależało. W 1900 roku został dożywotnim członkiem izby wyż­
szej parlamentu austriackiego. Nigdy jednak nie przejmował się wy­
starczająco aktywnym uczestnictwem w jego obradach. Dla Mengera
świat był znacznie bardziej przedmiotem studiów niż polem do dzia­
łania; z tego powodu dużą przyjemność sprawiało nta obserwowanie
toku zdarzeń z bliska. Na próżno szukać w jego pismach jakiegokol. wiek wyrazu poglądów politycznych. Faktycznie, miał on skłonności
do konserwatyzmu bądź liberalizmu w starym stylu. Nie brakowało
mu sympatii dla ruchu na rzecz reform społecznych, ale ten entuzjazm
społeczny nigdy nie wpływał na jego zimne rozumowania. Z tego
względu, jak również z wielu innych, był on zdumiewającym przeci­
wieństwem swego znacznie bardziej emocjonalnego brata Antona35.
35 Obaj bracia byli regularnymi członkami grupy, która w latach osiemdziesią­
tych i dziewięćdziesiątych XIX w. spotykała się prawie codziennie w kawiarni
naprzeciwko uniwersytetu i - początkowo - słdadała się głównie z dziennika­
rzy i ludzi interesu, później zaś - w coraz większym stopniu - z byłych uczniów
i studentów Carla Mengera. Właśnie poprzez ten krąg osób - przynajmniej
do zwolnienia się na uniwersytecką emeryturę - Menger podtrzymywał
kontakt i wywierał pewien wpływ na bieżące sprawy publiczne. Kontrast p o­
między dwoma braćmi został dobrze opisany przez jednego z najwybitniej­
szych uczniów Mengera, R. Siegharta (zob. tegoż, Die letzten Jahrzehnte einer
Grossmacht, Berlin 1932, s. 21): „Doprawdy dziwną i rzadko spotykaną parę
stanowią dwaj bracia Mengerowie: Carl, założyciel austriackiej szkoły w eko­
nomii, odkrywca ekonomiczno-psychologicznego prawa użyteczności krań­
cowej, nauczyciel następcy tronu, arcyksięda Rudolfa, w początkach swej ka­
riery także dziennikarz, znawca wielkiego śwfeta nawet po ucieczce od niego,
zrewolucjonizował swoją dziedzinę nam i, ale jako polityk był raczej konser­
watywny. Z drugiej strony Anton, oderwany od świata, coraz bardziej zagłę­
biający się w swoją dziedzinę, prawo cywilne i procesowo-cywilne, kii coraz
bardziej olśniewającemu opanowaniu tej materii, w coraz większym stopniu
zajmujący się problemami społecznymi i afih rozwiązywaniem przez państwo,
żarliwie podejmujący kwestię socjalizmu. Carl wyrażał się jasno, całkowicie
zrozumiale dla każdego, przejrzyście na wzór Rankego. Za Antonem trudniej
było nadążyć. Zwracał on uwagę na problemy społeczne we wszystkich for­
mach zjawiskowych - w prawie cywilnym, gospodarce i państwie. Od Carla
Mengera nauczyłem się m etody ekonomicznej, za to problemy, którymi się
zajmowałem, przejąłem od Antona Mengera”.
C arl M enger
37
Dlatego też Menger został zapamiętany przez pokolenia studentów
przede wszystkim jako jeden z najlepszych nauczycieli uniwersyteckich,
a pośrednio także jako człowiek, który wywierał na życie publiczne Au­
strii36ogromny wpływ. Wszystkie relacje zgodnie potwierdzają przej­
rzystą jasność jego wykładów. Jako reprezentatywne możemy przyto­
czyć poniższe świadectwo młodego amerykańskiego ekonomisty, który
uczęszczał na wykłady Mengera zimą 1892/1893 roku:
Wiek pięćdziesięciu trzech lat nie ciążył zbytnio profesorowi Mengerowi. Podczas
wykładów rzadko zaglądał do notatek, aby sprawdzić cytat lub dane. Jeg o idee
wydają się przychodzić mu do głowy w trakcie mówienia i s ą wyrażone w języ­
ku tak jasnym i prostym, a przy tym podkreślane gestami tak odpowiednimi, że
śledzenie ich jest prawdziwą przyjemnością. Student czuje, że jest prowadzony,
a nie ciągnięty. Gdy przychodzi do wyciągania wniosków, nie pojawiają się one
w umyśle studenta z zewnątrz, lecz jako oczywista konsekwencja własnych
procesów myślowych. Mówi się, że ci, którzy regularnie chodzili na wykłady pro­
fesora Mengera, nie potrzebowali żadnych innych przygotowań do końcowe­
go egzaminu z ekonomii politycznej. Z łatwością mogę w to uwierzyć. Rzadko
lub może nawet nigdy nie słyszałem wykładowcy, który posiadałby taki talent do
łączenia jasności i prostoty twierdzeń z filozoficzną szerokością poglądów. Jego
wykłady rzadko były puszczane mimo uszu przez najsłabszych studentów, za to
zawsze zawierały wskazówki dla najbardziej błyskotliwych37.
Wszyscy studenci zachowali szczególnie żywą pamięć o życzliwym
i szczegółowym przedstawieniu historii doktryn ekonomicznych.
36 Do najściślejszego kręgu uczniów Mengera - w tym czy innym okresie
- należała wyjątkowo duża liczba osób. Wiele z nicn odegrało potem zna­
czącą rolę w austriackim życiu publicznym. Aby wspomnieć tylko niektói rych spośród tych, którzy wnieśli również znaczący wkład do literatury
> ściśle ekonomicznej, można dodać do osób wymienionych wyżej w tek­
ście także następujące nazwiska: K. Adler, St. Bauer, M. Dub, M. Ettinger, M. Garr, V. Graetz, I. von Gruber-Menninger, A. Krasny, G. Kunwald,
J. Landesberger, W. Rosenberg, H. Schwarzwald, E. Schwiedland, R. Sieghart, E. Seidler i R. Thurnwaia.
37 H. R. Seager, Economics at Berlin and Vienna, w: „Journal of Political
Economy*; tom I, marzec 1893, przedruk w: tegoż, Labor and other Essays,
New York 1931.
38
Z a sady
e k o n o m ii
Nawet dwadzieścia lat po przejściu Carla Mengera na emeryturę
studenci poszukiwali powielanych kopii jego wykładów na temat fi­
nansów publicznych, jako najlepszego materiału przygotowującego
do egzaminu z tego przedmiotu.
Jego talenty nauczycielskie najlepiej jednak ujawniły się na semi­
narium, w którym uczestniczył wybrany krąg zaawansowanych stu­
dentów i licznych osób, które już znacznie wcześniej uzyskały sto­
pień doktora. Czasami, gdy omawiano kwestie praktyczne, seminaria
odbywały się na modłę parlamentarną, z wyznaczeniem głównych
mówców występujących „za i przeciw”. Jednakże częściej było tak,
że referat przygotowany przez jednego z członków stanowił punkt
wyjścia do długiej dyskusji. Menger pozwalał, aby przede wszystkim
to studenci mówili, ale t i l nieustannie pomagał w przygotowaniach
do referatów. Całkowicie oddał do dyspozycji studentów swoją bi­
bliotekę, kupował książki, których szczególnie potrzebowali, a nawet
wielokrotnie współtworzył ze studentami rękopisy. Nie
omawiał
z nimi główne kwestie i układ referatu, ale nawet „uczył ich wymowy
i technik oddychania”38.
i
;
.; ;
1 j| |
Nowicjuszom początkowo trudno było nawiązać z Mengerem
bliższy kontakt. Kiedy jednak uczony dostrzegł w którymś szczególny
talent, przyjmował studenta do wybranego kręgu seminarzystów, nie
szczędząc trudów, by pomóc mu w pracy. Kontakty Mengera z semi­
narzystami nie ograniczały się bynajmniej do dyskusji akademickich.
Menger często zapraszał seminarzystów na niedzielne wycieczki na wieś
lub prosił poszczególnych studentów, by mu towarzyszyli w wyprawach
wędkarskich. Wędkarstwo było bowiem jedyną rozrywką, na jaką sobie
pozwalał. Nawet jednak i tu podchodził do sprawy w duchu naukowym,
tak jak we wszystkich innych przypadkach. Starał się udoskonalić każdy
szczegół swojej techniki i zapoznać z literaturą przedmiotu.
Trudno wyobrazić sobie, że Menger mógłby mieć prawdziwą pasję,
która nie byłaby związana z głównym celem jego życia - studiami eko­
nomicznymi. Oprócz bezpośrednich studiów nad tym przedmiotem,
niewiele mniej absorbującym zajęciem przygotowawczym było zbie­
ranie i utrzymywanie własnej biblioteki. Jeśli chodzi o dział literatury
38 Zob. V. Graetz, Carl Menger, „Neues Wiener Tageblatt”, 27 lutego 1921.
C arl M enger
39
ekonomicznej, należy ocenić tę bibliotekę jako jeden z trzech lub czte­
rech największych księgozbiorów stworzonych przez prywatnego ko­
lekcjonera. Zbiory nie ograniczały się jednak wyłącznie do ekonomii.
Równie bogata była kolekcja literatury etnograficznej i filozoficznej. Po
śmierci Mengera większość tych zbiorów, w tym ekonomiczne i etno­
graficzne, wysłano do Japonii. Obecnie są przechowywane jako osobna
część biblioteki szkoły ekonomicznej w Tokio. Część opublikowanego
katalogu, dotycząca samej ekonomii, obejmuje ponad 20.000 pozycji^
Mengerowi nie było dane zrealizować ambicje z późniejszych lat
życia i ukończyć wielki traktat, który byłby ukoronowaniem jego
naukowego dorobku. Miał jednak tę satysfakcję, że widział, jak jego
wielkie, wczesne dzieło rodzi dorodne owoce. Do końca zachował in­
tensywny i niegasnący entuzjazm dla wybranego przedmiotu studiów.
Człowiek, który miał powiedzieć - jak głosi pewna anegdota - że
gdyby miał siedmiu synów, to wszyscy studiowaliby ekonomię, musiał
być w swej pracy wyjątkowo spełniony. O tym, że miał dar wzbudzania
podobnego entuzjazmu u swych uczniów, najlepiej świadczy zastęp
wybitnych ekonomistów, którzy z dumą nazywają go swoim mistrzem.
39 Katalog der Carl Menger-Bibliothek in der Handelsuniversitdt Tokio, część
pierwsza: nauki społeczne, Tokio 1926 (731 stron).
40
Z asady
ekonomii
d r Carl M enger
Przedmowa
Bezstronny obserwator nie może mieć wątpliwości co do przyczyn,
z powodu których nasze pokolenie poświęca tak wiele wysiłku i oka­
zuje tak wiele entuzjazmu rozwojowi nauk przyrodniczych. Równo­
cześnie mało uwagi poświęca się naukom ekonomicznym, a ich war­
tość jest w istotny sposób kwestionowana przez tych, którym powinny
one przewodzić w praktycznym działaniu.
v. Nie było jeszcze epoki, która wyżej niż nasza ceniłaby zagadnienia
związane z gospodarką. Nigdy jeszcze potrzeba stworzenia naukowych fundamentów dla problemów gospodarczych nie była odczu­
wana dotkliwiej i bardziej powszechnie. I nigdy możliwości prak­
tycznego wykorzystywania osiągnięć nauki we wszystkich obszarach
ludzkiej działalności nie były większe niż współcześnie. Jeżeli zatem
człowiek praktyczny polega całkowicie na własnym doświadczeniu
i lekceważy naszą naukę w jej obecnym stadium rozwoju, nie może
to być spowodowane ani brakiem szczerego zainteresowania, ani też
niemożliwością jej wykorzystania. Lekceważenia tego nie można rów­
nież złożyć na karb odrzucenia głębszego wglądu w okoliczności i re­
lacje decydujące o wyniku działalności, oferowanego przez prawdziwą
naukę. Przyczyn tej zadziwiającej obojętności należy szukać wyłącznie
w aktualnym stanie naszej nauki, w jałowości wszystkich wysiłków
zmierzających do znalezienia jej empirycznych podstaw.
| Każda, choćby najskromniejsza, próba zmiany tego stanu rzeczy
jest uzasadniona. Dążenie do odkrycia podstaw ekonomii oznacza
poświęcenie własnych umiejętności rozwiązaniu problemu bezpo­
średnio związanemu z ludzkim dobrobytem, służenie interesowi
41
publicznemu najwyższej wagi i wkroczenie na ścieżkę, gdzie nawet
błąd nie jest całkowicie bezowocny.
Jeśli podejmujemy się takiego przedsięwzięcia i chcemy uniknąć
uzasadnionych wątpliwości wysuwanych przez ekspertów, nie mo­
żemy zaniedbać wnikliwego przyjrzenia się osiągnięciom wszystkich
zbadanych dotychczas gałęzi naszej nauki. Nie możemy powstrzymać
się od prowadzenia w pełni niezależnej, krytycznej analizy opinii
i doktryn naszych poprzedników, które dotąd definitywnie były
uznawane za osiągnięcia naszej nauki. Gdybyśmy ponieśli klęskę już
w pierwszym zadaniu, odrzucilibyśmy beztrosko całość doświadczeń
zgromadzonych przez dążące do osiągnięcia tego samego celu wielkie
umysły różnych narodów i czasów. Jeżeli nie powiedzie nam się drugie
zadanie, od razu możemy porzucić nadzieję na zasadniczą naprawę
podstaw naszej nauki (ekonomii). Możemy uniknąć tych zagrożeń,
jeśli przyjmiemy za własne poglądy naszych poprzedników, tylko po
gruntownym fch zbadaniu, odwołując się nie do doktryny, ale do do­
świadczenia i nle do ludzkich myśli, ale do natury rzeczy.
Oparłem stę1właśnie na takich założeniach. W niniejszej pracy sta­
rałem się zredukować skomplikowane zjawiska działalności gospodar­
czej człowieka do najprostszych elementów, możliwych do poddania
dokładnej obserwacji, zbadać te elementy środkami odpowiadającymi
ich naturze i przy ich pomocy sformułować zasady, według których
złożone zjawiska gospodarcze wyewoluowały z tych najprostszych.
Ta metoda badawcza osiągnęła powszechne uznanie w dziedzinie
nauk przyrodniczych, prowadząc do znakomitych wyników i z tej
przyczyny nazywana jest błędnie metodą nauk przyrodniczych. Jest
to w istocie metoda wspólna dla wszystkich dziedzin wiedzy empi­
rycznej i powinna być właściwie nazywana metodą empiryczną. Róż­
nica jest istotna, jako że metoda badawcza uzyskuje swój szczególny
charakter poprzez zastosowanie jej w konkretnej dziedzinie wiedzy.
W związku z tym byłoby niewłaściwe, aby w ekonomii posługiwać się
orientacją nauk przyrodniczych.
1 Menger konsekwentnie używa formy „my”. Zgodnie jednak z współczesną
manierą zamieniamy odniesienia Mengera w stosunku do samego siebie
w pierwszej osobie liczby mnogiej na pierwszą osobę liczby pojedynczej - TR.
42
Z asady
ekonomii
Dotychczasowe próby bezkrytycznego przenoszenia specyfiki
metod badawczych nauk przyrodniczych na grunt ekonomii, doprowa­
dziły do poważnych błędów metodologicznych i jałowego żonglowania
analogiami między światem natury a zjawiskami ekonomicznymi,
Bacon o uczonych tego typu mówił: „Magna cum vanitate et desipientia
manes similitudines et sympathies rerum describunt atque etiam quandoque affingunt”2,3. Twierdzenie to okazuje się, o dziwo, wciąż aktualne,
szczególnie w odniesieniu do osób nazywających siebie uczniami Ba­
cona, które w istocie zupełnie nie rozumieją ducha jego metody. |
Jeżeli - uzasadniając tego typu działania - ktoś twierdzi, że wyzwa­
niem stojącym przed współczesną nam epoką jest stworzenie wzajem­
nych połączeń pomiędzy różnymi dziedzinami nauki i ujednolicenie
ich najważniejszych zasad, to muszę poddać w poważną wątpliwość
kwalifikacje współczesnych mi badaczy. Jestem przekonany, że uczeni
reprezentujący różne dziedziny nauki, nie mogą tracić z oczu tego
wspólnego celu, nie szkodząc tym samym ich badaniom. Jednak po­
myślne rozwiązanie problemu może nastąpić tylko wtedy, gdy z naj­
większą starannością prowadzi się badania dotyczące poszczególnych
dziedzin i odkrywa prawa specyficzne dla każdego obszaru wiedzy. -,
Czytelnikowi pozostawiam ocenę rezultatów przyjętej przeze mnie
metody oraz odpowiedź na pytanie czy udało mi się skutecznie wy­
kazać, że podobnie jak zjawiska naturalne, życie gospodarcze podlega
ściśle określonym prawom.
. ,
Zanim zakończymy ten wywód, chciałbym jednak zakwestio­
nować opinię tych, którzy podważają istnienie praw odnoszących się
do działań gospodarczych, odwołując się w ich miejsce do wolnej woli
człowieka. Ich argumentacja całkowicie, odmawia ekonomii statusu23
2 Francis Bacon, N o vu m Organum , II, s. 27 (wyd. polskie: Francis Bacon,
N o vu m O rganum , Warszawa 1955) <■
- t
a
3 W The Philosophical Works o f Francis Bacont przetłumaczonej przez Ellis
i Spedding, pod redakcją Johna M. Robertsona, fragment ten brzmi nas­
tępująco: „similitudes and sympathies o f things that have no reality, [...}
; they describe and som etim es ijiven tw ith great vanity and folly” TR.
W polskiej wersji przetłumaczonej przez Jana Wikarjaka fragment ten
brzmi następująco: „ludzie lekkomyślni (...), którzy z wielką próżnością
i głupotą opisują urojone podobieństwa i sympatie rzeczy, a niekiedy je
nawet zmyślają (op. c it, s. 237) - BP i PR j
P rzedmowa
43
naukowego. To czy i w jakich okolicznościach dana rzecz jest dla mnie
przydatna, czy i w jakich okolicznościach staje się ona dobrem, czy
i w jakich okolicznościach staje się ona dobrem ekonomicznym, czy
i w jakich okolicznościach posiada dla mnie wartość i jak wielka będzie
miara tej wartości, czy i w jakich okolicznościach pomiędzy dwiema
gospodarującymi jednostkami nastąpi ekonomiczna wymiana dóbr
i w jakich granicach dojdzie do ustalenia ceny, po której dojdzie do
wymiany - to kwestie, które - jak i wiele innych podobnych zagad­
nień - są w takim samym stopniu niezależne od mojej woli, jak prawa
rządzące chemią są niezależne od woli badającego je chemika.
Punkt widzenia, przyjęty przez kwestionujących ekonomię, opiera
się zatem na łatwo dostrzegalnym błędzie dotyczącym właściwego ob­
szaru zainteresowań naszej nauki. Teoria ekonomiczna nie dąży do
ttittisn ii praktycznych zasad dotyczących codziennej działalności go­
spodarczej, lecz poszukuje warunków, w których ludzie angażują się
w działania gospodarcze nakierowane na zaspokojenie swych potrzeb,
i Teoria ekonomiczna związana jest z praktycznymi działaniami go­
spodarującego człowieka4w taki sam sposób, w jaki chemia związana
jest z działaniami chemika. Choć odwołanie do wolnej woli może
okazać się uzasadnione, gdybyśmy pragnęli podważyć roszczenie
do pełnej przewidywalności ludzkiej aktywności ekonomicznej, nie
może ono być jednak użyte, by zaprzeczać istnieniu określonych praw
ekonomicznych warunkujących efekty ludzkiej działalności ekono­
micznej, które są całkowicie niezależne od wolnej woli. Te właśnie
zjawiska są przedmiotem badań naszej nauki - ekonomii.
Poświęciłem szczególną uwagę badaniu związków przyczynowych
między zjawiskami ekonomicznymi, takimi jak produkty i odpowia­
dające im środki produkcji, nie tylko w celu stworzenia jednej, opartej
na rzeczywistości teorii cen uwzględniającej wszelkie zjawiska cenowe j
(odsetki, wynagrodzenia, renta gruntowa itp.), ale też w nadziei, że
4 Terminy „wirtschaftender Mensćti\ „wirtsćhaftendes Indmduum” i »wirtschaftende Person* pojawiają się nieustannie w całej pracy. Przymiotnik
•'' „wirtschaftend” nie oanosi się do własności lub motywacji jednostek, ale
do aktywności, w które angażują. Konkretnie nie odnosi się on do „mo­
tywu zysku” lub „realizacji własnych interesów”, ale do samego aktu gospo­
darowania - TR.
*1 |Vfl
'
44
Z asady
ekonomii
pomoże to uzyskać wgląd w inne, dotychczas kompletnie niezrozu­
miałe, procesy gospodarcze. Ponadto, właśnie w tej gałęzi naszej nauki
wydarzenia życia gospodarczego najdobitniej poddają się działaniu
praw ekonomicznych. Szczególną przyjemnością bfto dla mnie to, że
dziedzina, którą obrałem, obejmująca najbardziej ogólne zasady na­
szej nauki, jest tak naprawdę w niemałym stopniu produktem współ­
czesnej ekonomii politycznej i że podjęta tutaj próba naprawienia
najważniejszych zasad naszej nauki oparta jest na fundamencie poło­
żonym niemal w całości przez uczonych niemieckich.
Pracę tę należy zatem uznać za przyjazne pozdrowienie od współ­
pracownika z Austrii i jako nieśmiałą odpowiedź na naukowe suge­
stie, którymi tak obficie obdarzają nas - Austriaków - Niemcy, za po­
średnictwem wybitnych uczonych i doskonałych publikacji.
P rzedmowa
45
Mark Skousen
Wstęp
do I wydania polskiego
Od czasu wydania „Principles”, Davida Ricardo, nie było książki, która by wywarła
tak ogromny wpływ na rozwój myśli ekonomicznej, jak właśnie M engerowskie
•••
Knut W icksdł
'
W sp o só b całkowicie d o tąd .niespotykany, w oparciu o jedną zasadę, pow stał M i
;
wspaniały gftB tótpzystej wiedzy ekonom iczny,
1 1 Joseph Schumpeter - «
Cała Austriacka Szkoła Ekonomii pow stała wyłącznie dzięki fundam entom ..
stw o rzan p n przez tego człowieka.
.
.
Friedrich Hayek
>
Ł Ekonomia austriacka była i pozostanie na zaw sze ekonomią M engerow ską.. k
.
Joseph S alerno. ■
Powyższe cytaty pokazują, jak unikalne, jak niezwykłe miejsce - po­
śród wielkich myślicieli świata zachodniego - zajmuje wielki au­
striacki ekonomista, Carl Menger f
- Oryginalność i wielkość jego wkładu w myśl ekonomiczną była
tak znacząca, że moją własną rozprawę, zatytułowaną Struktura pro- ,.
dukcji 1 (1990), zadedykowałem „Carlowi Mengerowi, największemu |
1 Mark Skousen Struktura produkcji, tłum. K. Sledziński, Fijorr Publishing
Warszawa 2010.
47
z ekonomistów świata”. No bo któż inny może twierdzić, że zbudował
podstawową strukturę współczesnej mikroekonomii, subiektywistycznej teorii wartości krańcowej, a zwłaszcza zasadniczą formację
nowoczesnej mikroekonomii, jaką jest czasowa struktura produkcji?
Tymczasem ten wybitny człowiek, Cafl Menger, jest wśród eko­
nomistów niemalże nieznany. Chyba, że za dowód tej znajomości
uznać przypisy w podręcznikach ekonomii, z których wynika, iż był
jednym z trzech ekonomistów, którym zawdzięczamy rewolucję marginalistyczną lat 70. XIX stulecia. Dwóch pozostałych, to Brytyjczyk
- William Stanley Jevons oraz francuski matematyk - Leon Walras.
Nawet wśród ekonomistów austriackich stawia się Mengera w cieniu
dwóch innych, znacznie bardziej od niego popularnych, dwudziesto­
wiecznych spadkobierców intelektualnych jego tftyili, Ludwiga von
Misesa i Friedricha Hayeka.
Głównym tego powodem jest to, że Mengerowskie magnum opus,
Grundsatze der Volkswirtschaftslehre (1871), przetłumaczone zostało
na język angielski dopiero w 1950 roku (pod tytułem The Principles of
Economics).
W tym czasie, znacznie większą popularność zyskały prace innych
wielkich Austriaków: Eugena Bóhm-Bawerka Positive Theory o f Ca­
pital, opublikowana przez oficynę Macmillana w roku 1890, czyniąc
Z Bóhm-Bawerka (studenta Mengera na Uniwersytecie Wiedeńskim)
najsłynniejszego ekonomistę przełomu wieku XIX i XX.); Friedricha
von Hayeka Monetary Theory and the Trade Cycle została przełożona
na angielski w roku 1932, zaś Misesa Theory o f Money and Credit2opu­
blikowano po angielsku w roku 1934. Dzięki tym publikacjom, drugie
i trzecie pokolenie Austriaków stało się wiele sławniejsze niż założy­
ciel szkoły, mimo iż sława, jaką zdobyli, opierała się na gigantycznych
dokonaniach ich wielkiego mistrza. Zresztą wszyscy współcześni eko­
nomiści szkoły austriackiej, wliczając w to niżej podpisanego, budo­
wali swoje osiągnięcia na pracach Mengera.
3 ;A*l
2 Zaś wydanie polskie, Teoria pieniądza i kredytu, tłum. K. Śledziński, Fi­
ll jorr Publishing, Warszawa, dopiero w 2012 roku, w stulecie napisania tej
książki.
48
Z asady
ekonomii
•
***
Mam zaszczyt pisać wstęp do polskiego wydania Grundsatze.
Tym większy, że to właśnie polscy czytelnicy będą dumni, czytając,
że Menger urodził się w Neu-Sandez (dzisiaj Nowy Sącz), który leży
przecież Polsce. (Dlatego Wydawca, Jan FIjor, przekonuje mnie za­
wsze, że Austriacka Szkoła Ekonomii powinna się właściwie nazywać
Polską Szkołą Ekonomii!3). W czasach urodzin Carla Mengera było to
jednak Cesarstwo Austro-Węgierskie.
Studiował na Uniwersytecie Wiedeńskim4, był absolwentem wy­
działu prawa i nauk politycznych. Po studiach, przez jakiś czas, był
reporterem wiedeńskich gazet, do którego obowiązków należało rela­
cjonowanie tego, co dzieje się na stołecznej giełdzie papierów warto­
ściowych. Właśnie wtedy - jako dziennikarz od finansów - dokonał
swych wielkich odkryć, które zmieniły ekonomię.
Poglądem obowiązującym w owym czasie - w odniesieniu do two­
rzenia się cen - było przekonanie, że są one wyznaczane przez koszty
produkcji (laborystyczna teoria wartości). Teorię tę rozwinęli klasycy,
poczynając od Adama Smitha, Davida Ricardo oraz John Stuarta
Milla. Reporter giełdowy, Carl Menger, doszedł jednak do całkiem
innej konkluzji. Obserwując ruch cen na wiedeńskiej giełdzie za­
uważył, że ceny poszczególnych akcji wyznaczane są przez krańcową
(niewielką) liczbę sprzedających i kupujących, i nie ma to nic wspól­
nego ani z kosztem produkcji, ani z wartością księgową akcji, jak to
utrzymywali ekonomiści klasyczni. Odpowiedzią na to spostrzeżenie
była subiektywistyczna teoria wartości krańcowej, która z chwilą opu­
blikowania jej przez Mengera stała się standardem wszystkich współ­
czesnych podręczników ekonomii.
W latach 60. XIX stulecia Menger rozpoczął pracę nad swoimi Za­
sadami ekonomii (Grundsatze). Odkrywszy prawdziwą naturę procesu
produkcji oraz stworzywszy swą teorię cen, pisał swoje tezy w stanie
3 Tym bardziej, że Ludwig von Mises urodził się we Lwowie, a Murray N.
Rothbard pochodził z zachodniej Galicji - przyp. wydawca.
4 Nie dość, że Carl Menger mówił biegle po polsku, to na dodatek, pracę
doktorską obronił na Uniwersytecie Jagiellońskim w Krakowie.
W stęp
do
1wydania
polskiego
49
chorobliwego podniecenia. Dzieło rozpoczął od rozdziału zatytuło­
wanego „Ogólna teoria dóbr”. Zauważył w nim, że wszystkie dobra
i usługi konsumpcyjne powstają w długim procesie produkcji, który
wymaga czasu i wysiłku. Budując, to co byśmy dzisiaj nazwali eko­
nomią „produkcji” (pośrednich etapów produkcji), Menger stworzył
swą rewolucyjną teorię imputacji, wedle której ceny towaru, dóbr ka­
pitałowych, a także dóbr niewykończonych wyznaczane są ostatecznie
przez konsumentów. To końcowy popyt demonstrowany przez kon­
sumentów, a nie koszty produkcji czy ludzka praca, decydują o kie­
runkach działalności produkcyjnej. W ten sposób Menger odrzucił
laborystyczną teorię wartości, która święciła triumfy w ekonomii kla­
sycznej, z której zapożyczyli ją później marksiści.
Dalej wprowadza Menger do ekonomii analizę krańcową. Male­
jącemu popytowi na dany produkt (użył przykładu tytoniu), nieko­
niecznie towarzyszy malejąca cena czynników produkcji, użytych do
jego wyprodukowania. Ich cena jest wyznaczona raczej przez - następne
co do ważności - krańcowe wykorzystanie tych czynników produkcji.
Mimo iż Menger pisał swą książkę w stanie rozgorączkowania, pa­
miętał o tym, żeby swoimi tezami nie zniszczyć „systemu naturalnej
wolności” Adama Smitha. Jeśli nawet system ten zmieniał, to jedynie
dlatego, żeby uczynić go lepszym; nie chciał zastępować modelu
Adama Smitha, a jedynie go udoskonalić. Wiele lat później, syn Carla
Mengera - Karl - napisał, że celem, jaki postawił sobie jego ojciec,
było wyłącznie „zakwestionowanie tych myśli Adama Smitha, które
jego zdaniem były błędne”.
w ...
i | Gdy w 1950 roku5 James Dingwell i Bert E Hoselitz przygotowali
ostatecznie angielskojęzyczne wydanie Mengerowskich Grundsatze,
zwrócili §|ę z prośbą do chicagowskiego ekonomisty, Franka Knighta,
aby napisał wstęp do książki. Miało to być jednocześnie wprowadze­
niem Mengera do świata angielskojęzycznej ekonomii. Obrazoburczy
§ A więc w 79 lat po ukazaniu się oryginału austriackiego! Polskie wydanie
opóźnione jest o 142 lata! - przyp. red.
50
Z asady
ekonomii
Knight, chcąc być z jednej strony uczciwym, z drugiej zaś dosadnym,
pochwalił Mengera za jego wkład w rewolucję marginalistyczną,
krytykując jednocześnie za jego czasową strukturę makroekonomii.
Napisał m.in.: „Największym błędem Mengerowskiego modelu eko­
nomicznego było postrzeganie produkcji, jako procesu przetwarzania
dóbr wyższego rzędu w dobra niższego rzędu”. Knight był wrogiem
Mengerowskiej teorii produktywności kapitału, a także teorii opro­
centowania pieniądza bazującej na preferencji czasowej, które chciał
zastąpić wymyślonymi przez siebie diagramami powtarzających się
„strumieni cyrkulacji”
Przy okazji publikacji kolejnej edycji dzieła Mengera w 1976 roku,
wydawca - New York University Press - postąpił znacznie bardziej
roztropnie, prosząc o napisanie nowego wstępu do książki, Friedricha
Hayeka. Austriacki Noblista dokonał w n fa głębokiej i pozytywnej
analizy Mengerowskich teorii subiektywnej wartości marginalnej,
czasowej struktury produkcji, jak równie! przedstawił bardzo sym­
patyczny portret swego mistrza i nauczyciela. W konkluzji wstępu
czytamy:'„Miał (Menger) tę satysfakcję, że widział, jak jego wielkie,
wczesne dzieło rodzi dorodne owoce... O tym, ze miał dar wzbudzania
podobnego entuzjazmu u swych uczniów, najlepiej świadczy zastęp
wybitnych ekonomistów, którzy z dumą nazywają go swoim mistrzem”.
Pisząc wstęp do polskiego wydania tej wielkiej książki, mam nie­
kłamany zaszczyt pójść w ślady Friedricha Hayeka.
Mark Skousen
New York
Sierpień, 2013
W stęp
do
I wydania
polskiego
51
Rozdział I
Ogólna teoria dóbr
1. Ogólna teoria dóbr
Wszystkie rzeczy podlegają prawu przyczyny i skutku. Nie ma wy­
jątków od tej potężnej zasady i próżno szukać w sferze doświadczenia
przykładów na to, że jest inaczej. Rozwój ludzkości nie daje podstaw
by w nią wątpić, ale raczej potwierdza i nieustannie poszerza wiedzę
o zakresie jej obowiązywania. Ciągłe i rosnące dlań uznanie jest zatem
ściśle związane z postępem ludzkości.
Każda osoba, we wszystkich swych możliwych stanach jest częścią
|ęj wielkiej uniwersalnej struktury wzajemnych zależności. Nie można
wyobrazić sobie zmiany, która nie byłaby efektem działania prawa
przyczynowości. Jeśli zatem ktoś przechodzi ze stanu posiadania po­
trzeby do jej zaspokojenia, muszą zaistnieć wystarczające przyczyny
tej zmiany. Mogą to być wewnętrzne siły usuwające dyskomfort lub
też czynniki zewnętrzne, których wpływ powoduje wywołanie zaspo­
kojenia potrzeby. •
.'/•
Rzeczy mogące być przyczyną zaspokojenia ludzkich potrzeb, nazy­
wamy rzeczami użytecznymi1. Jeżeli jednak zdajemy sobie sprawę z ist­
nienia tego związku, jaki jesteśmy wstanie wykorzystać użyteczne rzeczy
w celu zaspokojenia naszych potrzeb, nazwiemy te rzeczy dobrami*2.
? „Nutzlichkeiten” - TR.
.
>
2 Zob. pierwsze trzy akapity Załącznika A (s. 286), aby zobaczyć treść w ystę­
pującą pierwotnie w przypisie.
53
Jeśli rzecz m a stal się dobrem lub - innym i słowy - jeśli m a nabyć
właściwości dobra, muszą wystąpić jednocześnie wszystkie cztery
z poniższych warunków:
Ludzka potrzeba.
Właściwości, które sprawiają, że rzecz może stać się przyczy­
nowo zaspokojeniem potrzeby.
- Wiedza na temat tego związku przyczynowego.
- Dysponowanie tą rzeczą, wystarczające do wykorzystania jej
w celu zaspokojenia potrzeby.
Tylko jednoczesne wystąpienie wszystkich czterech warunków, po­
zwoli rzeczy stać się dobrem. Gdy brakuje chociaż jednego z nich, rzecz
nie może nabyć właściwości dobra3. Jeżeli je już posiada, utraci je na­
tychmiast, gdy tylko jeden z czterech warunków przestanie być obecny4.
A zatem rzecz utraci charakter dobra:
gdy dojdzie do zmiany ludzkich potrzeb i zniknie ta konkretna
; potrzeba, której zaspokojenie ono umożliwiało,
- gdy w wyniku zmiany swych właściwości utraci możliwość zaV spokojenia potrzeby,
- gdy zniknie wiedza o związku przyczynowym pomiędzy rzeczą
a zaspokojeniem ludzkich potrzeb lub
- gdy ludzie utracą nad nim kontrolę tak dalece, że nie będą już
§5 w stanie zastosować go bezpośrednio do zaspokojenia wła­
snych potrzeb oraz nie będą dysponowali środkami, które po; zwoliłyby im kontrolę tę odzyskać. | ;
3 Guterqualitat. Dalej Menger używa terminów takich jak „Waarencharakter”
’ (charakter towaru), „ókonomischer Charakter” (charakter ekonomiczny),1
„nichtókonomischer Charakter” (charakter nieekonomiczny), „GeldchaII rakter” (charakter pieniądza) itp. Jedynie w tym miejscu Używa „Qualitat”
53 zamiast „charakter, Ponieważ ich znaczenie jest takie samo, wybraliśmy tłu-"
maczenie „charakter dobra”, aby uczynić konstrukcje porównywalne - TR.
E Tłumacz z języka angielskiego na polski zdecydował się na zamienne uży­
wanie terminów „cecha”, „właściwość” i „charakter”, w zależności d i kon| tekstu, wychodząc z założenia, że zakresy tych słów pokrywają się - BP i PP,
4 Z tego wynika, że charakter dobra nie jest czymś tkwiącym nieodłącznie
; w rzeczach, ani nie jest ich właściwością, a jest jedynie relacją pomiędzy
pewnymi rzeczami a ludśmi. Rzeczy oczywiście przestają f e dobrami
i wraz ^.zniknięciem tej relacji
54
Z a sa d y
ek o n o m ii
Mamy do czynienia ze szczególną sytuacją, gdy rzeczy, które nie
mogą znaleźć się w żadnym związku przyczynowym z zaspokojeniem
ludzkich potrzeb, są jednak traktowane przez ludzi jako dobra. Dzieje
się tak, gdy:
- właściwości, a więc możliwości, są błędnie przypisywane rze­
czom, które tak naprawdę ich nie posiadają lub
- gdy błędnie przypisuje się istnienie (nieistniejących) potrzeb.
W obu przypadkach mamy do czynienia z rzeczami, które w rze­
czywistości nie spełniają powyżej opisanych warunków uzyskania
właściwości dobra, ale poszczególne osoby cechy te im przypisują. Do
przedmiotów pierwszej klasy należy większość kosmetyków, wszystkie
amulety, większość leków podawanych chorym we wczesnych fazach
rozwoju cywilizacji, a także współcześnie przez ludy prymitywne,
ponadto różdżki radiestezyjne, mikstury miłosne itp. Wszystkie te
rzeczy nie mogą w rzeczywistości spełnić celów, którym mają służyć.
Do drugiej klasy należą lekarstwa na nieistniejące choroby, narzędzia,
rzeźby, budynki itp. stosowane przez ludy pogańskie do oddawania
czci bożkom, narzędzia tortur i tym podobne. W związku z tym
przedmioty, które czerpią swój charakter dobra z właściwości, które
im się jedynie przypisuje lub też z wyimaginowanych potrzeb, mo­
żemy poprawnie nazwać dobrami urojonymi3* ^
Wraz z coraz wyższymi poziomami rozwoju cywilizacji oraz głęb­
szym wnikaniem przez ludzi w prawdziwą naturę samych siebie
i otaczających ich rzeczy, liczba prawdziwych dóbr stale wzrasta i ja k ;
można się domyśleć, liczba dóbr urojonych nieustannie spada. Fakt,
że tzw. dobra urojone najliczniej występują wśród ludzi najmniej
opływających w dobra prawdziwe, stanowi niebagatelny dowód na
związek pomiędzy wiedzą a dobrobytem. .
;
Szczególnym zainteresowaniem naukowym cieszy się, uznawana
przez niektórych przedstawicieli naszej dyscypliny za specjalną, klasa
5 Już Arystoteles (D e A nim a iii. 10 433a 2 5-38) rozróżniał pom iędzy dobra­
m i prawdziwymi i urojonymi wedle tego czy potrzeby wynikają z racjonal­
nych, czy też z irracjonalnych pobudek.
O gólna
teoria dóbr
55
dóbr zwanych „relacjami”6. W kategorii tej mieszczą się firmy, repu­
tacja, monopole, prawa autorskie, paten ty licencje handlowe, a także
- według niektórych - powiązania rodzinne, przyjaźń, miłość, stowa­
rzyszenia religijne i naukowe itp. Łatwo zauważyć, że dokładne prze­
badanie charakteru tych instytucji jest niemożliwe. Ale na charakter
dobra wielu z nich, chociażby firm, monopoli, praw autorskich, marek
handlowych i tym podobnych wskazuje, bez konieczności odwoły­
wania się do dalszych dowodów, fakt ich występowania jako przed­
miotów transakcji handlowych. Niemniej jednak, jeśli uczonemu,
który poświęcił się temu zagadnieniu7, dziwne wyda się zaliczenie
powyższych instytucji do dóbr, a jego wolny od uprzedzeń osąd uzna
to za anomalię, to w mojej opinii, musi istnieć inny powód takich wąt­
pliwości, głębszy niż tylko nieświadomy wpływ materialistycznych
przesądów charakterystycznych dla naszych czasów, traktujących
jako rzeczy, a zatem także jako dobra, jedynie obiekty materialne i siły
(obiekty materialne oraz usługi związane z pracą).
Badacze prawa wielokrotnie podnosili kwestię, że nasz język nie
posiada określenia na ogólne „użyteczne działania”, a zajmuje się je­
dynie „usługami pracy”. Istnieje jednak cały szereg działań, a nawet
wręcz zaniechań, których nie można nazwać pracą, a pomimo to są
dla niektórych osób zdecydowanie przydatne i mogą nawet mieć
znaczną wartość ekonomiczną. Ktoś kupujący ode mnie towary lub
korzystający z moich porad prawnych, z pewnością nie świadczy dla .
mnie pracy, a jednak jego działanie jest dla mnie korzystne. To, że
dobrze prosperujący lekarz w małym miasteczku, w którym oprócz
niego jest jeszcze jeden tylko lekarz, zaprzestaje praktyki medycznej,
6 „Verhaltnisse”. Nie istnieje odpowiednie angielskie słowo lub wyrażenie,
które mogłoby odpowiednio oddać znaczenie niemieckiego słowa „VerV; hałtnisse” w tym kontekście. Angielskie wyrażenia „intangibles” i „claims”
są najbliższe, ale ich znaczenie nie jest wystarczająco szerokie. Zdecydowa­
liśmy się na angielskie słowo „relationships” jako najbliższe pierwotnemu
znaczeniu słowa „Verhaltnisse”. Czytelnik może poznać pełne znaczenie
':.v tego terminu z samego tekstu -TR. Socjologicznym odpowiednikiem tego
I pojęcia w języku polskim może być „instytucja” - BP i PP.
7 A.E.F. Schaffie, Die national-ókonomische Theorie der ausschliessenden
Absazverhaltnisse, Tiibingen 1867, s. 2. Zob. Ostatni paragraf załącznika
A (s. 288), aby zobaczyć treść występującą pierwotnie w przypisie - TR.
56
Z asady
ekonom ii
tym bardziej nie może zostać nazwane pracą. Ale to zaniechanie dzia­
łania jest z pewnością na rękę pozostającemu w mieście lekarzowi,
który tym samym staje się monopolistą.
Bez względu W liczbę osób regularnie prowadzących działania dla
kogoś korzystne (np. stosunek ilości klientów w stosunku do ilości
kupców), nie zmienia się charakter tych działań. Także to czy pewne
korzystne dla kogoś zaniechania ze strony niektórych lub wszystkich
mieszkańców miasta, lub państwa wynikają z dobrowolnie podjętych
decyzji czy też ich źródłem jest przymus prawny (monopole naturalne
i państwowe, prawa autorskie, znaki towarowe), w żaden sposób nie
zmienia fch natury. W związku z tym, z ekonomicznego punktu wi­
dzenia, to co nazywamy korzystaniem z usług, renomą, monopolami
itp., jest po prostu użytecznym działaniem lub zaniechaniem, bądź też
{jak np. w przypadku firm) agregatem dóbr materialnych, świadczeń
pracy i innych przydatnych działań i zaniecham Nawet instytucje przy­
jaźni i miłości, stowarzyszeń religijnych i tym podobnych składają się
z korzystnych dla innych działań lub zaniechań poszczególnych osób.
Jeśli, jak to jest wypadku znanej marki, firmy, praw do monopolu itp.,
natura tych użytecznych działań lub zaniechań pozwala nimi rozpo­
rządzać, nie ma powodu, dla którego nie mielibyśmy zaliczyć ich do
dóbr, bez konieczności odwoływania się do niejasnego pojęcia'„re­
lacji” i bez stawiania ich w opozycji do innych dóbr jako osobnej ka­
tegorii. Wręcz przeciwnie, myślę, że wszystkie dobra można podzielić
na dwie klasy: dobra materialne (w tym wszystkie siły natury, o iii są
one dobrami) i użyteczne działania ludzkie (oraz zaniechania), z których najważniejsze są świadczenia pracy..
'
. ^ <Ę
2. Zw iązki p rzyczynow e
p om iędzy dobram i
Zanim przejdziemy do innych tematów, szczególne znaczenie dla
naszych rozważań będzie miało moim zdaniem wyjaśnienie kwe­
stii związków przyczynowych pomiędzy dobrami. W ekonomii, jak
i we wszystkich pozostałych naukach, rzeczywisty i trwały postęp
jest możliwy tylko wtedy, gdy przestajemy postrzegać obiekty naszej
O gólna teoria dóbr
57
obserwacji naukowej jedynie jako niepowiązane zjawiska, lecz odkry­
wamy związki przyczynowe i prawa, którym one podlegają. Chleb,
który jemy, mąka, z której możemy chleb ten upiec, ziarno, które
mielimy na mąkę i pole, na którym uprawia się zboże - wszystkie te
rzeczy są dobrami. Jednak znajomość tego faktu nie jest wystarczająca
dla naszych celów. Przeciwnie, podobnie jak w innych naukach empi­
rycznych, należy podjąć próbę sklasyfikowania różnych dóbr zgodnie
z ich właściwościami, aby poznać miejsce, jakie poszczególne dobra
zajmują w związku przyczynowym i wreszcie w celu odkrycia praw
ekonomicznych, którym podlegaj ą.
v i Nasze dobre samopoczucie w danym momencie, na tyle na ile zależy
ono od zaspokojenia potrzeb, może być zapewnione wtedy, gdy dyspo­
nujemy dobrami niezbędnymi do bezpośredniego zaspokojenia tych po­
trzeb. Jeśli, na przykład, posiadamy odpowiednią ilość chleba, jesteśmy
w stanie zaspokoić nasz głód. Występuje więc bezpośredni związek
przyczynowy pomiędzy chlebem a zaspokojeniem jednej z naszych po­
trzeb. Stwierdzenie charakteru dobra zgodnie z zasadami określonymi
w poprzednim rozdziale nie stanowi zatem żadnego problemu. To samo
dotyczy wszystkich innych dóbr, które mogą zostać użyte bezpośrednio
do zaspokojenia naszych potrzeb, np. napojów, ubrań, biżuterii itp.
Nie wyczerpaliśmy jeszcze listy rzeczy, które uznajemy za dobra.
Oprócz tych, które służą bezpośredniemu zaspokojeniu naszych
potrzeb (i które dla zwięzłości, będziemy odtąd nazywali dobrami
pierwszego rzędu), znajdziemy w naszej gospodarce wiele innych
rzeczy, których nie można umieścić w jakimkolwiek bezpośrednim
związku przyczynowym z zaspokojeniem naszych potrzeb, ale które
bez wątpienia posiadają cechy dobra w nie mniejszym stopniu niż
dobra pierwszego rzędu. Na targowisku obok chleba i innych dóbr,
mogących bezpośrednio zaspokoić ludzkie potrzeby,| znajdziemy
również mąkę, sól i opał. Widzimy też, że przedmiotem regularnego
obrotu są przybory i narzędzia służące do produkcji chleba, a także
świadczenie wykwalifikowanej pracy niezbędnej do ich wykorzy­
stania. Żadna z tych rzeczy, a przynajmniej zdecydowana większość
z nich, nie może w jakikolwiek sposób bezpośrednio zaspokoić ludz­
kich potrzeb, bo która z ludzkich potrzeb może zostać zaspokojona
przez specyficzne czynności wykonywane przez czeladnika piekarza,
58
Z a sa d y
ekonom ii
przez narzędzia służące do pieczenia czy nawet przez surową mąkę?
Te rzeczy są mimo to traktowane w gospodarce jako dobra, tak jak
i dobra pierwszego rzędu, ze względu na to, że służą do wytwarzania
chleba i innych dóbr pierwszego rzędu, a więc, nawet jeśli nie bez­
pośrednio to chociaż pośrednio, mogą zaspokoić ludzkie potrzeby.
Tak samo jest z tysiącami innych rzeczy, które nie mogą bezpośrednio
zaspokoić ludzkich potrzeb, ale które są jednak wykorzystywane do
produkcji dóbr pierwszego rzędu, a więc mogą przyczynić się do za­
spokojenia potrzeb w sposób pośredni. Rozważania te dowodzą, że
czynniki nadające charakter dobra rzeczom nazywanymi dobrami
wyższego rzędu, są zasadniczo takie same jak w wypadku dóbr pierw­
szego rzędu. Fakt, że dobra pierwszego rzędu przyczyniają się bezpo­
średnio, a dobra drugiego rzędu pośrednio do zaspokojenia naszych
potrzeb, nie powoduje różnicy w istocie tego związku, o ile zakładamy,
że cechy dobra związane są z istnieniem pewnego związku przyczyno­
wego pomiędzy rzeczami a zaspokojeniem ludzkich potrzeb, ale nie
musi być to związek bezpośredni.
W tym momencie łatwo jest wykazać, że wymienione dobra nie
wyczerpują listy rzeczy, które postrzegamy jako dobra. Odwołując się
do przywołanego powyżej przykładu, młyny zbożowe, pszenica, żyto
oraz p a c a włożona w produkcję mąki itd. są dobrami trzeciego rzędu,
podczas gdy pola, narzędzia i sprzęt niezbędny do ich uprawy, a także
praca rolników, to dobra czwartego rzędu. Myślę, że zaprezentowana
koncepcj a JM już wystarczaj ąco j asna.
W poprzednim punkcie mogliśmy zobaczyć, że związek przyczy­
nowo-skutkowy, pomiędzy rzeczą i zaspokojeniem ludzkich potrzeb,
jest jednym z warunków wstępnych określenia jej jako posiadającej
cechy dobra. Główną myśl tego paragrafu można streścić w stwier­
dzeniu, że bezpośredni związek przyczynowy z zaspokojeniem ludz­
kiej potrzeby nie jest konieczny do stwierdzenia, że dana rzecz posiada
cechy dobra. Zostało tu wykazane, że dobra pozostające w pośrednim
związku przyczynowym z zaspokojeniem ludzkich potrzeb różnią się
między sobą pod względem bliskości tego związku. Wykazano rów­
nież, że różnica ta nie ma żadnego wpływu na istotę cechy dobra.'
W związku z tym rozróżniamy pomiędzy dobrami pierwszego, dru­
giego, trzeciego, czwartego i wyższych rzędów.
O gólna teoria
dóbr
59
Od samego początku musimy wystrzegać się wadliwej interpre­
tacji tego, co zostało powiedziane. W ogólnych rozważaniach na
temat dóbr zauważyłem, że cechy dobra nie są własnością nieroze­
rwalnie związaną z danym dobrem. Musimy poczynić takie samo
zastrzeżenie odnośnie porządku albo miejsca, jakie dane dobro zaj­
muje w związku przyczynowym. Aby wyznaczyć rząd danego dobra,
musimy jedynie wskazać, że wykorzystane w konkretny sposób, ma
ono bliższą lub dalszą pozycję w łańcuchu przyczynowym zaspoko­
jenia ludzkiej potrzeby. Tak więc porządek danego dobra nie jest jego
nieodłączną częścią, ani tym bardziej nie jest jego właściwością. Nie
przywiązuję zatem szczególnej wagi do porządków przypisanych do­
brom ani w tym miejscu, ani w następnej części poświęconej prawom
rządzącym dobrami, chociaż ustalenie tych rzędów, o ile zostaną
właściwie zrozumiane, stanie się bardzo pomocne dla wyjaśnienia
trudnego i ważnego tematu. W tym miejscu chciałbym szczególnie
podkreślić znaczenie zrozumienia związku przyczynowo-skutkowego
pomiędzy dobrami a zaspokojeniem potrzeb człowieka i w zależ­
ności od przypadku, mniej lub bardziej bezpośredniego charakteru f
tego związku.
3. P ra w a o kreś lając e w łaś ciw o śc i dób r
A.
W łaściwości dóbr wyższego rzędu są zależne
od posiadania dóbr im odpowiadających i kom plem entarnych
Posiadając dobra pierwszego rzędu możemy z nich korzystać, by za­
spokajać swe potrzeby. Jeżeli posiadamy odpowiednie dobra drugiego
rzędu, możemy uczynić z nich dobra pierwszego rzędu, a zatem mo­
żemy zaspokoić swe potrzeby wykorzystując je w sposób niebezpośredni. Podobnie, gdybyśmy posiadali jedynie dobra trzeciego rzędu,
bylibyśmy w stanie zmienić je w odpowiadające im dobra drugiego
rzędu, a te następnie w odpowiadające im dobra pierwszego rzędu,
Posiadalibyśmy zatem zdolność używania dóbr trzeciego rzędu do
zaspokojenia potrzeb, nawet jeżeli oznaczałoby to konieczność prze­
kształcania ich w dobra coraz to niższego rzędu. Powyższe twierdzenie
60
Z asady
ekonomii
jest prawdziwe w przypadku wszystkich dóbr wyższego rzędu, jeżeli
tylko jesteśmy w stanie wykorzystać je w celu zaspokojenia potrzeb.
Ostatni warunek obarczony jest jednak niezwykle ważnym ograni­
czeniem. Mianowicie, m ożemy nie być w stanie wykorzystać danego
dobra wyższego rzędu, jeżeli nie posiadamy innych (komplementar­
nych) dóbr wyższego rzędu.
Przykładowo załóżmy, że gospodarująca {economizing) osoba
nie ma chleba, posiada natomiast wszystkie dobra drugiego rzędu
niezbędne do jego produkcji. Nie ulega wątpliwości, że pomimo
braku chleba, osoba te może zaspokoić swą potrzebę konsumpcji.
Wyobraźmy sobie jednak, że ten sam człowiek posiada mąkę, sól,
drożdże, pracowników oraz całą resztę narzędzi i urządzeń koniecz­
nych do wyprodukowania chleba, brakuje mu tylko opału i wody.
W tym wypadku, nie ma on możliwości wykorzystania dóbr drugiego
rzędu, gdyż nie da się wyprodukować chleba bez tych dóbr, nawet je­
żeli wszystkie inne niezbędne składniki są pod ręką. W efekcie, dobra
drugiego rzędu tracą swe właściwości, gdyż nie mogąc zaspokoić po­
trzeby posiadania chleba, nie spełniają jednego z warunków (w tym
przypadku - czwartego).
Rzeczy, które utraciły cechy dobra zdolnego zaspokoić daną po­
trzebę, mogą jednak zaspokoić inne potrzeby, jeżeli ich właściciel jest
w stanie je w tym celu wykorzystać lub jeżeli rzeczy te mogą same,
w sposób pośredni lub bezpośredni, spełnić swą funkcję, pomimo
braku jednego lub większej ilości dóbr komplementarnych. Jednak gdy
tylko brak dóbr komplementarnych uniemożliwi wykorzystanie do­
stępnych dóbr drugiego rzędu, pojedynczo lub w połączeniu z innymi
dostępnymi dobrami, utracą one całkowicie charakter dobra. Człowiek
nie będzie już w stanie ich wykorzystać w celu zaspokojenia swych po­
trzeb, zatem przestają one spełniać jeden z koniecznych warunków, p l
Nasze rozważania doprowadziły jak dotąd do takiej oto konkluzji, że
charakter dóbr drugiego rzędu jest zależny od dostępności dóbr kom­
plementarnych tego samego rzędu, koniecznych do wytworzenia co
najmniej jednego dobra pierwszego rzędu. Kwestia zależności charak­
teru dóbr rzędu wyższego niż drugi, od dostępności dóbr komplemen­
tarnych, jest bardziej złożona. Jednak ta złożoność w żadnym razie nie
wynika ze stosunku dóbr wyższego rzędu do odpowiadających im dóbr
O gólna
teoria dóbr
61
niższego rzędu (np. stosunek dóbr trzeciego rzędu do analogicznych
dóbr drugiego rzędu lub dóbr piątego do czwartego rzędu). Najlep­
szym wyjaśnieniem związku przyczynowego pom iędzy tym i dobrami
jest przedstawiony już związek między dobrami drugiego a kolejnego,
niższego (pierwszego), rzędu. Zasada przedstawiona w poprzednim
akapicie w sposób naturalny m oże być rozszerzona do postaci, w której
charakter dóbr wyższego rzędu jest bezpośrednio zależny od dostęp­
ności komplementarnych dóbr tego samego rzędu, w celu wytworzenia
co najmniej jednego dobra kolejnego niższego rzędu.
Dodatkowe komplikacje związane z dobrami rzędu wyższego niż
drugi wynikają raczej z faktu, że nawet własność wszystkich dóbr ko­
niecznych do wytworzenia dobra kolejnego - niższego - rzędu, nie
powoduje, że są one dobrami, dopóki nie kontroluje się wszystkich
dóbr komplementarnych każdego z niższych rzędów. Załóżmy, że ktoś
posiada wszystkie dobra trzeciego rzędu konieczne do wytworzenia
dobra drugiego rzędu, lecz nie posiada do dyspozycji wszystkich kom­
plementarnych dóbr drugiego rzędu. W takim przypadku nawet po­
siadanie wszystkich dóbr trzeciego rzędu nie da mu możliwości wyko­
rzystania ich do zaspokojenia potrzeby. Chociaż posiada on możliwość
przekształcenia dóbr trzeciego rzędu (których status dobra właśnie jest
rozpatrywany) w dobra drugiego rzędu, nie ma on możliwości prze­
kształcenia dóbr drugiego rzędu w odpowiadające im dobra pierwszego
rzędu. Będzie zatem pozbawiony możliwości użycia dóbr trzeciego
rzędu w celu zaspokojenia potrzeb, a ponieważ utracił on tę możliwość,
dobra trzeciego rzędu natychmiast tracą właściwości dobra.
Jest zatem oczywiste, że przedstawiona powyżej zasada - charakter
dóbr wyższego rzędu jest w bezpośredni sposób zależny od dostęp­
ności komplementarnych dóbr tego samego rzędu, w celu wytworzenia
co najmniej jednego dobra kolejnego niższego rzędu - nie spełnia
wszystkich warunków określenia rzeczy jako dobra, ponieważ posia­
danie wszystkich dóbr komplementarnych tego samego rzędu samo
w sobie nie daje możliwości wykorzystania tych dóbr w celu zaspoko­
jenia potrzeb. Jeżeli posiadamy do dyspozycji dobra trzeciego rzędu,
ich charakter jest w bezpośredni sposób zależny od naszej możliwości
przekształcenia ich w dobra drugiego rzędu. Ale kolejnym wymogiem, '
by utrzymały one swój charakter, jest nasza zdolność przekształcenia
62
Z asady
ekonomii
dóbr drugiego rzędu w dobra pierwszego rzędu, która wymaga z kolei
posiadania pozostałych dóbr komplementarnych drugiego rzędu.
Zależności pomiędzy dobrami czwartego, piątego i jeszcze wyż­
szych rzędów Sf dosyć podobne. Charakter rzeczy, tak odległych od
dóbr pierwszego rzędu, jest bezpośrednio zależny od dostępności
komplementarnych dóbr tego samego rzędu. Ale równocześnie za­
leży on od naszej zdolności kontrolowania komplementarnych dóbr
kolejnego niższego rzędu, dóbr rzędu znajdującego się pod nim itd.,
w taki sposób, że faktycznie posiadamy zdolność wykorzystania dóbr
wyższego rzędu do wytworzenia dobra pierwszego rzędu, a zatem,
by ostatecznie zaspokoić daną potrzebę. Jeżeli określimy wszystkie
rzeczy konieczne do wykorzystania dobra wyższego rzędu w celu wy­
tworzenia dobra pierwszego rzędu, jako jego dobra komplementarne
w szerszym m®Śk tego słowa, uzyskamy ogólną zasadę, w myśl której
charakter dóbr wyższego rzędu zależy od możliwości kontrolowania
jego dóbr komplementarnych w tym szerszym znaczeniu.
, Mte tSffisJut w stanie jaśniej ukazać nam związków przyczynowych
pomiędzy dobrami, niż ta zasada wzajemnej zależności.
Gdy w 1862 roku, w wyniku wojny secesyjnej Europa odcięta została
od głównego źródła bawełny, tysiące innych dóbr, będących komplemen­
tarnymi w stosunku do bawełny, utraciło swoją właściwość. W szczer
gólności mam na myśli usługi świadczone przez europejskich pracow­
ników przędzalni, którzy w większości zasilili szeregi bezrobotnych
i zostali zmuszeni do korzystania z pomocy instytucji charytatywnych.
Zdolność świadczenia usług pracy (będąca własnością tych robotników)
nie zmieniła się, jednak w większości przypadków straciła cechy dobra,
gdyż jej dobro komplementarne - bawełna- było niedostępne, a te kon­
kretne zdolności nie mogły być wykorzystane do zaspokojenia żadnej
innej ludzkiej potrzeby. Jednak, gdy tylko dobro komplementarne znów
stało się dostępne - dzięki zwiększeniu importu z innych źródeł, a także
po zakończeniu wojny dzięki importowi z Ameryki - usługi świadczone
przez pracowników przędzalni znów stały się dobrami.
Z drugiej strony, dobra często tracą swój charakter, gdyż ludzie nie
dysponują odpowiednimi i koniecznymi usługami pracy. W rzadko za­
ludnionych krajach - szczególnie skupionych na uprawie tylko jednej
rośliny, takiej jak pszenica - po bardzo obfitych żniwach następują
O gólną teoria
dóbr
63
zwykle poważne braki w sile roboczej. Powodem braku chęci do pracy
wśród pracowników rolnych, nielicznych i żyjących oddzielnie, jest brak
zachęt do ciężkiego wysiłku związany z nadwyżką plonów, jak również
fakt, że żniwa przypadają na krótki okres, co wynika z przewagi upraw
pszenicy. W takich warunkach (np. na żyznych równinach Węgier)
- gdy zapotrzebowanie na siłę roboczą jest bardzo wysokie, ale jedynie
podczas krótkiego okresu, zaś dostępna siła robocza jest niewystarcza­
jąca - często znaczne ilości zboża gniją na polach. Ponieważ brakuje
dóbr komplementarnych dla roślin uprawnych (świadczenie pracy ko­
niecznej do przeprowadzenia żniw), rośliny te tracą właściwości dobra.
W wysoko rozwiniętej gospodarce, pojedyncze dobra komple­
mentarne są zwykle własnością różnych osób. Producenci każdego
poszczególnego artykułu często prowadzą swą działalność wedle
utartych schematów, a wytwórcy dóbr komplementarnych w równie
małym stopniu zdają soMe sprawę z zależności charakteru przed­
miotów przez nich wytwarzanych, od innych dóbr, które nie są w ich
posiadaniu. Błędne przekonanie, że dobra wyższego rzędu posiadają
swoją właściwość same w sobie, bez względu na dostępność dóbr kom­
plementarnych, dominuje w krajach o gospodarce i usługach handlo­
wych wysoko rozwiniętej, gdzie większość produktów powstaje przy
milczącym, i w większej części nieuświadomionym, założeniu ich pro­
ducentów, że inne osoby (kontrahenci) związane z nimi stosunkami
handlowymi, dostarczą dóbr komplementarnych na czas. Gdy zmie­
niające się warunki ujawniają prawa rządzące dobrami, to milczące
założenie przestaje obowiązywać, a transakcje handlowe ulegają za­
kłóceniu. Tylko w takim przypadku opinia publiczna zaczyna zwracać
swą uwagę na te prawa oraz na leżące u ich podstaw przyczyny.
B.
Charakter dóbr wyższego rzędu wynika
z charakteru odpowiadających im dóbr niższego rzędu
Przedstawione przeze mnie w dwóch pierwszych częściach badanie
natury związków przyczynowych pomiędzy dobrami, prowadzi do
odkrycia kolejnego prawa, któremu podlegają dobra jako takie - to
znaczy - bez względu na ich ekonomiczny charakter.64
Z asady
ekonomii
Pokazałem w jaki sposób istnienie ludzkich potrzeb jest jednym
z podstaw ow ych w arunków wstępnych pow stania dobra oraz że jeżeli
dana potrzeba zanika, charakter rzeczy, która pozostaw ała w związku
przyczynowym z zaspokojeniem tej potrzeby, zostaje natychm iast
utracony.
Z tego, co zostało powiedziane n a tem at natury dóbr, w jasny sposób
wynika, że dobra pierwszego rzędu tracą swój charakter w chwili,
w której znikają potrzeby do tej pory przez nie zaspokajane, a w ich
miejsce nie pojawią się żadne inne. Problem ten staje się bardziej złożony
w momencie, w którym zwrócimy uwagę na całą gamę dóbr połączo­
nych związkiem przyczynowym z zaspokojeniem ludzkiej potrzeby i za­
czniemy rozpatryw ać efekt zniknięcia tej potrzeby na ich właściwości.
Załóżmy, że w w yniku zm ian w gustach palaczy całkowicie zani­
kłaby potrzeba bezpośredniej konsum pcji tytoniu oraz że wszystkie
inne potrzeby, które m ógłby zaspokoić w yprodukow any tytoń, także
zanikły. W tej sytuacji wszystkie dostępne p rodukty tytoniow e n a d a ­
jące się do konsum pcji natychm iast utraciłyby swój charakter. Ale co
z odpow iadającym i im dobram i wyższego rzędu? Co z liśćm i ty to n iu
oraz narzędziam i i urządzeniam i wykorzystywanymi przy produkcji
różnych ttyrobó w tytoniowych? Co, idąc dalej, i aurfonam i, polam i
uprawnym i, pracą związaną z upraw ą i wszelkimi innym i dobram i,
będącym i dobram i trzeciego rzędu zaspokajającymi potrzebę p a ­
laczy? W końcu, co stałoby się z odpow iadającym i im dobram i czwar­
tego, piątego i jeszcze wyższych rzędów?
Jak pokazaliśmy, charakter danej rzeczy zależy od tego, czy m oże
ona przyczynić się do zaspokojenia jakiejś ludzkiej potrzeby. Ale
pokazaliśmy także, że bezpośredni związek przyczynowy pom iędzy
rzeczą a zaspokojeniem potrzeby, w żadnym wypadku nie jest w aru n ­
kiem koniecznym dla określenia rzeczy jako dobra. W ręcz przeciw nie,
charakter znacznej ilości dóbr w ynika z m niej lub bardziej p o śred ­
niego związku przyczynowego. ■ ^
- •/ i
| Ą
Jeżeli uznam y za pew ne, że istnienie możliwych do zaspokojenia
ludzkich potrzeb jest pow szechnie obowiązującym w arunkiem okre­
ślenia charakteru rzeczy jako dobra, zasada stwierdzająca, że cha­
rakter ten zostaje natychm iast utracony w raz ze zniknięciem potrzeby,
którą to dobro zaspokaja, m usi rów nież być u znana za obowiązującą.
O gólna teoria dóbr
65
D la w ażności tej zasady n ie m a zn aczen ia czy d o b ra zaspokajające p o ­
trzeby znajdują się w b ezp o śre d n im sto su n k u przyczy n o w y m z zaspo­
kojeniem , czy też ich ch arak ter w y n ik a ze zw iązku m n iej lub bardziej
pośredniego. Jasne jest, że w raz ze zn ik n ięciem od p o w ied n iej potrzeby,
znika także pod sta w a relacji odpow iedzialnej za c h arak ter rzeczy.
Z atem c h in in a p rzestałab y być d o b rem , g dyby choroby, które
leczy - czyli je d y n a p o trzeb a, z której zasp o k o jen iem p o w iązan a jest
zw iązkiem przyczynow ym - p rzestały trap ić ludzi. A le zaniknięcie
użyteczności c h in in y m iało b y dalsze konsekw encje, gdyż d u ża część
odpow iadających jej d ó b r w yższego rz ę d u ró w n ież u tra c iła b y swój
charakter. M ieszkańcy teren ó w objętych p ro d u k c ją chininy, k tó rzy
zarabiają koru jąc drzew a chinow e, nagle odkryliby, że n ie tylko ich
zasoby k o ry chinow ej, ale także ich drzew a, n arzęd zia i u rząd zen ia
p rzeznaczone tylko do p ro d u k cji chininy, a p o n a d to w szystkie specja­
listyczne u m iejętn o ści zw iązane z tą p ro d u k cją, dzięki k tó ry m o trzy ­
m yw ali przychód, w jed n ej chw ili u tra c iły sw oje w łaściw ości, gdyż
w szystkie te rzeczy w now ej sytuacji, n ie znajdow ałyby się w żadnej
relacji przyczynow ej z zaspokojeniem jakiejkolw iek ludzkiej potrzeby.
Gdyby, w w y n ik u zm ian gustów palaczy całkow icie zn ik ła p o trzeb a
używ ania tytoniu, pierw szym efektem byłaby u tra ta c h arak teru do b ra
p rzez w szystkie dostępne, gotow e w yroby tytoniow e. D alszą konse, kw encją byłaby u tra ta tego ch arak teru p rzez n a sio n a i liście ty toniu,
narzędzia, u rząd zen ia oraz usługi p racy zw iązane tylko i w yłącznie
z upraw ą tytoniu. C h a rak ter te n u traciły b y także w szystkie dobrze
opłacane usługi św iadczone p rzez w yszkolony p erso n el, od p o w ie­
dzialny za ocenian ie jakości i sprzedaż ty to n iu w M anili, P u e rto Rico
i H aw anie o raz specjalistyczne usługi św iadczone przez zn aczne ilości
ludzi zajętych w yrobem cygar w tych odległych m iejscach, ja k i w E u­
ropie. Los te n sp o tk ałb y naw et p uszki n a ty to ń , p o jem n ik i d o p rz ech o ­
w yw ania cygar, w szelkie ro dzaje fajek itdiTteń sk om plikow any proces
w ynika z faktu, że ch arak ter w szystkich w y m ien io n y ch pow yżej d ó b r
pow iązany jest przyczynow o z lu d zk ą p o trz e b ą p o sia d a n ia i k orzy­
stania z tytoniu . G d y p o trzeb a ta znika, je d n a z p o d sta w u trzy m y ­
w ania się ch arak teru d ó b r rów nież przestaje istnieć.
t C zęsto charak ter d o b ra pierw szego rz ę d u - a ch arak ter d ó b r w yż­
szych rzędów zawsze - w ynika n ie tylko z jed n eg o , lecz raczej z w ielu
66
Z asady
ekonomii
związków przyczynowych istniejących pomiędzy nimi, a zaspokoje­
niem różnych ludzkich potrzeb. Zatem właściwości dóbr wyższych
rzędów zostają zachowane, jeżeli istnieje co najmniej jedna potrzeba,
lub przynajmniej pewien jej aspekt, która jest przez nie zaspokajana.
Utrata właściwości nastąpi tylko i wyłącznie, gdy znikną wszystkie
potrzeby, do których zaspokojenia przyczyniają się te dobra, gdyż
w innym przypadku, ich charakter, zgodnie z prawami ekonomii,
zostanie utrzymany tak długo, jak długo zaspokajają one jakieś po­
trzeby. Ale nawet w tym przypadku, charakter ten zależny jest tylko
i wyłącznie od utrzymywania się relacji przyczynowej pomiędzy nimi,
a zaspokojeniem danej potrzeby i zniknie, gdy tylko te potrzeby prze­
staną istnieć.
Pozostając przy przykładzie palaczy, gdyby potrzeba posiadania
i konsumpcji tytoniu całkowicie przestała istnieć, tytoń już wyprodu­
kowany i gotowy do wykorzystania, zasoby liści tytoniu, nasiona o raz'
wiele innych dóbr wyższego rzędu powiązanych związkiem przyczy­
nowym z zaspokojeniem tej potrzeby utraciłyby swoje właściwości.
Ale ten los niekoniecznie spotkałby wszystkie dobra wyższego rzędu.
Na przykład ziemia, na której znajdują się pola uprawne oraz maszyny
używane podczas pielęgnowania plantacji tytoniu, być może wraz
z innymi narzędziami i urządzeniami, zachowałaby swój charakter,
gdyż mogłyby służyć zaspokojeniu innych potrzeb.
Prawo stwierdzaj ące, że charakter dóbr wyższego rzędu wynika z wy­
twarzanych przy ich użyciu dóbr niższego rzędu, nie może być uważane
za modyfikację głównej zasady, lecz jedynie za jej szczególną postać. |
W powyższych ustępach rozważaliśmy ogólne kwestie dóbr połą­
czonych związkiem przyczynowym ze sobą nawzajem oraz z zaspoko­
jeniem ludzkich potrzeb. Przedmiotem naszych badań było prześle­
dzenie całego łańcucha przyczynowego, aż do jego ostatniego ogniwa
- zaspokojenia potrzeby. Przyjmując do wiadomości główną zasadę
wynikającą z tej części badań, możemy w kolejnych rozważaniach
zwrócić naszą uwagę na kilka ogniw łańcucha naraz - tymczasowo
ignorując związek przyczynowy między np. dobrami trzeciego rzędu
a zaspokojeniem ludzkiej potrzeby i skupiając uwagę jedynie na rela; cjach przyczynowych pomiędzy dobrami tego rzędu, a odpowiadają­
cymi im dobrami każdego wybranego przez nas wyższego rzędu.
O gólna
teoria dóbr
67
4 . C z a s i n ie p e w n o ś ć
Procesy przekształcania dóbr wyższego rzędu w dobra rzędu niższego,
służące zaspokojeniu potrzeb, nie przebiegają chaotycznie, lecz są rzą­
dzone przez prawo przyczynowości. Dotyczy to zresztą każdego pro­
cesu zmiany. Jednak idea przyczynowości jest nierozłącznie związana
z ideą czasu. Proces zmiany ma swój początek i koniec, a nie da się wy­
obrazić ich sobie inaczej, n # jako związanych z upływem czasu. Zatem
niemożliwe jest zrozumienie przyczynowych zależności w ramach da­
nego procesu, lub też samego procesu jako całości, bez uwzględnienia
jego wymiaru czasowego. Kategoria czasu jest głównym składnikiem
naszego badania przemiany dóbr wyższego rzędu w dobra coraz to
niższych porządków, aż do zaspokojenia potrzeby.
Posiadając dobra komplementarne któregoś z wyższych rzędów, by
zaspokoić potrzebę, musimy stopniowo przekształcać je w dobra ko­
lejnych, niższych rzędów. Upływ czasu pomiędzy kolejnymi fazami tej
transformacji może być niewielki, a na jego dalsze skracanie niewąt­
pliwie wpływ ma rozwój środków transportu oraz postęp technolo­
giczny, jednakże nigdy nie wyeliminujemy go całkowicie. Przetwarzanie
dóbr nigdy nie będzie odbywało się poprzez (ledwie) skinięcie ręką.
Wręcz przeciwnie, jest najpewniejszą rzeczą pod słońcem, że osobie
dysponującej dobrami wyższego rzędu, przekształcenie ich zajmie,
w zależności od różnych czynników, mniej lub więcej czasu. Powyższe
uwagi dotyczą zarówno poszczególnych etapów, jak i całego cyklu.
W zależnoJtó od natury procesu, czas jego trwania będzie bardzo
zróżnicowany. Osoba posiadająca ziemię, siłę roboczą, urządzenia
i nasiona konieczne, by wyrósł las, będzie musiała poczekać niemal
sto lat na efekt swych działań, a bardziej prawdopodobne jest, że
uzyskanym w ten sposób drewnem handlować będzie jej potomstwo
lub cesjonariusze, Z drugiej strony, wytworzenie pokarm u lub na­
pojów może zająć tylko kilka chwil, jeżeli dysponuje się wszystkimi
potrzebnymi składnikami. Różnica pomiędzy tymi przykładami jest
przeogromna, jednak wspólną ich cechą jest brak możliwości wy­
eliminowania upływu czasu pomiędzy stanem początkowym a koń­
cowym. Zatem dobra wyższego rzędu uzyskują swój charakter dobra,
nie dzięki potrzebom istniejącym w teraźniejszości, lecz z powodu
68
Z a sa d y
e konom ii
przyszłych potrzeb, które pojawią się po zakończeniu cyklu produk­
cyjnego, a których wystąpienie ludzie potrafią przewidywać.
Jest więc oczywiste, że istnieje różnica - pomiędzy posiadaniem
dóbr wyższych rzędów a posiadaniem odpowiadających im dóbr
pierwszego rzędu - wynikająca ze sposobu ich wykorzystania. Te
drugie mogą być użyte natychmiast, natomiast pierwsze, stanowiące
wcześniejsze stadium ich wytwarzania, mogą być wykorzystane do
bezpośredniego użytku dopiero po upływie pewnej ilości czasu, za­
leżnej od konkretnych warunków. Trzeba jednak skupić się na innym
aspekcie różnicy pomiędzy możliwością natychmiastowej lub pośred­
niej konsumpcji dobra (dzięki własności dóbr wyższego rzędu).
Osoba - mająca możliwość natychmiastowej konsumpcji dobra
- ma także pewność, co do jego jakości i ilości. Jednak posiadając
jedynie możliwość pośredniej konsumpcji, poprzez własność odpo­
wiednich dóbr wyższego rzędu, osoba nie może z podobną dokładno­
ścią znać ilości i jakości dóbr pierwszego rzędu, które będzie miała do
dyspozycji po zakończeniu procesu produkcyjnego.
Osoba posiadająca sto ton8 zboża, może zaplanować ich wykorzy­
stanie, gdyż zna ich ilość i jakość, na tyle, na ile umożliwia to bezpo­
średnia własność. Jednak osoba dysponująca takimi zasobami ziemi,
nasion, nawozów, siły roboczej, maszyn rolniczych itd., które zwykle
wystarczają do produkcji stu buszli zboża, musi się liczyć z tym, że uda
jej się wyprodukować go więcej lub mniej. Nie można również wyklu­
czyć możliwości całkowitej utraty plonów. Osoba ta znajduje się więc
w stanie niepewności odnośnie jakości produktu końcowego.
Niepewność ta różni się w zależności od dziedziny działalności.
Osoba dysponująca narzędziami, usługami i pracą koniecznymi do
produkcji butów, będzie mogła w miarę dokładnie wywnioskować
- z ich ilości i jakości - ile butów jest w stanie wytworzyć. Ale posia­
dacz ziemi odpowiedniej do uprawy lnu, wszystkich odpowiednich
8 „M etzen” Jeden M etze ró w n y jest 3.44 litra lub około trz e m k w arto m . Ale
tutaj, pod o b n ie ja k w in n y ch m iejscach w tekście, tłu m acz w y b rał w sp ó ł­
czesną jednostk ę m iar, gayż stare austriackie jed n o stk i m ia r i w ag byłyby
niejasne nie tylko d la anglojęzycznych czytelników, ale n aw et d la w sp ó ł­
czesnych N iem ców. W każd y m b ąd ź razie, je d n o stk i te używ ane są jed y n ie
do celów ilustracyjnych - TR.
O gólna
teoria dóbr
69
usług pracy, nasion, nawozów itd. będzie mógł przepowiedzieć z dużo
mniejszą dokładnością ilość i jakość uzyskanego przy pomocy tych
środków siemienia lnianego. Jednak nawet ta osoba znajduje się
w pewniejszej sytuacji niż producent chmielu, myśliwy lub poławiacz
pereł. Pomimo znaczących różnic między tymi rodzajami działal­
ności oraz postępu technologicznego, wpływającego na zmniejszenie
się poziomu niepewności, ta ostatnia będzie zawsze w mniejszym lub
większym stopniu obecna.
Prawdziwa przyczyna tego zjawiska znajduje się w szczególnej po­
zycji człowieka w związku przyczynowym zwanym produkcją dóbr.
Dobra wyższego rzędu przekształcane są, zgodnie z prawami przyczynowości, w dobra kolejnego niższego rzędu, co w końcu prowadzi do
zaspokojenia ludzkiej potrzeby. Dobra wyższego rzędu są najważniej­
szym elementem tego procesu, lecz w żadnym wyjątku nie są to ele­
menty jedyne. Istnieją także inne składniki, nienależące do świata dóbr,
mające wpływ na ilość i jakość efektów procesu wytwórczego. Składniki
te charakteryzują się tym, że nie znamy ich wpływu na nasz dobrostan,
bądź też znajdują się one, z różnych powodów, poza naszą kontrolą.
Dopiero od niedawna zdajemy sobie sprawę z wpływu różnych
typów ziemi uprawnej, środków chemicznych i nawozów na poszcze­
gólne rośliny, a zatem wcześniej nie wiedzieliśmy, że mogą one mieć
mniej lub bardziej korzystny (lub niekorzystny) wpływ na końcowy
efekt procesu produkcji. W efekcie rozwoju chemii rolniczej niepew­
ność związana z uprawami została częściowo wyeliminowana i je­
steśmy w stanie, na ile pozwala nam na to nasza wiedza, wspomagać
proces produkcji i zmniejszać rolę czynników dla niego szkodliwych.
| l Zmiany pogody są przykładem drugiej kategorii elementów. Rol­
nicy zwykle wiedzą dokładnie, jaka pogoda sprzyja uprawom. Po­
nieważ jednak nie są oni w stanie zmienić warunków pogodowych
- w taki sposób, by odpowiadały ich potrzebom - są w dużym stopniu
od nich zależni. Choć pogoda, podobnie jak inne siły natury, działa
zgodnie z nieubłaganymi prawami przyczyny i skutku, jawi się jednak
gospodarującemu człowiekowi jako seria przypadkowych zdarzeń,
gdyż znajduje się poza jego kontrolą.
Stopień trafności przewidywań, co do przyszłej jakości i ilości pro­
duktu, zależy od poziomu wiedzy dotyczącej elementów łańcucha
70
Z asady
ekonom ii
przyczynowego wykorzystanych w procesie produkcji oraz od stopnia
kontroli nad tymi elementami. Relacja ta determinuje zakres nie­
pewności. Niepewność, co do ilości i jakości produktu (odpowied­
niego dobra pierwszego rzędu), będącego efektem łańcucha przyczy­
nowego, zwiększa się wraz ze wzrostem ilości elementów mających
związek z produkcją, których działania bądź nie rozumiemy, bądźteż
rozumiemy, ale nie potrafimy kontrolować - czyli wraz ze wzrostem
ilości elementów, które nie są dobrami.
Jest to jeden z najistotniejszych czynników niepewności ekono­
micznej i - jak pokażę w kolejnych częściach pracy - posiada naj­
większe znaczenie praktyczne w ludzkiej gospodarce.
5. Przyczyny rozw oju
ludzkiego dobrobytu
„Największy rozwój sił produkcyjnych pracy” - pisze Adam Smith
- i przeważna część umiejętności, sprawności i znawstwa, z jakim kie­
ruje się pracą lub jakie się w pracę wkłada, są, jak się wydaje, rezul­
tatem podziału prac”9oraz: „właśnie wielkie wzmożenie produkcji we
wszelkich sztukach i rzemiosłach, wynikające z podziału pracy, daje
w dobrze rządzonym społeczeństwie ową powszechną zamożność,
która sięga aż do najniższych warstw ludności”10. ' .
W ten sposób Adam Smith uczynił stopniowy podział pracy,
głównym czynnikiem rozwoju gospodarczego ludzkości, : co stało
w zgodzie z olbrzymią wagą, jaką przykładał on do pracy, jako elementu
gospodarki. Wierzę wszelako, iż właśnie zacytowany szanowny autor,
pisząc o podziale pracy, rzucił światło na jeden tylko czynnik ludzkiego
rozwoju, podczas gdy inne, niemniej ważne, umknęły jego uwadze.
Możemy zakładać, że większość prac wykonywanych w zbierackim
plemieniu aborygenów, przydzielona została w najbardziej efektywny
sposób. Niektórzy są myśliwymi, inni rybakami, a jeszcze kolejni zbie­
rają jedynie dzikie rośliny nadające się dojedzenia. Niektóre kobiety
9 Adam Smil^ B o g a c tw o narodów f .2 ||
10 tam że
O gólna
teoria dóbr
71
pośw ięcają się jed y n ie g otow aniu jed zen ia, po d czas gdy in n e tylko wy­
rab ian iu u brań . M ożem y sobie w yobrazić dalszy rozwój tego podziału,
w taki sposób, że każde specjalistyczne zadanie jest w ykonyw ane tylko
przez konk retn eg o członka p lem ien ia - specjalistę. Spraw dźm y teraz
czy opisany p o d ział pracy, m iałby tak i w pływ na zw iększenie się ilości
dostępnych czło n k o m plem ien ia d ó b r konsum pcyjnych, ja k wyobra­
żony p rzez A d am a Sm itha efekt progresyw nego p o d ziału pracy. Wy­
raźnie w idać, że w w y n ik u takiego rozw oju » plem ię (jak i każdy inny
zbiór ludzi) - dośw iadczy b ąd ź to tego sam ego p ro d u k tu wyjściowego
p rz y zm niejszonej iioJci p ra c y b ąd ź też zw iększonego p ro d u k tu wyj­
ściow ego p rzy takiej sam ej ilości pracy. Z atem polepszy o n o swą sytu­
ację, o ile jest to m ożliw e, p o p rzez bardziej o dpow iednią i efektywną
alokację zadań do poszczególnych członków grupy. Ale ten przykład
p o stę p u różni się znacznie o d tego, co obserw ujem y u prawdziwych,
rozwij ających się gospodarczo ludów.
P orów najm y ostatni przykład z innym . Załóżmy, że istnieje lud,
którego rozwój um ożliw ia m u zajęcie się d obram i trzeciego, czwar­
tego i wyższych rzędów, zam iast tylko prym ity w n y m zbieractwem,
czyli przejm ow aniem natu raln ie dostępnych d ó b r najniższego rzędu
(zw ykłe d óbr pierw szego, a czasem także drugiego rzędu). Jeżeli lud
te n będzie stopniow o w ykorzystyw ał d o b ra wyższych rzędów do
zaspokojenia potrzeb, a p o nadto, jeżeli każdy k ro k w ty m kierunku
zw iązany będzie z o d pow iednim pod ziałem pracy, niew ątpliw ie za­
obserw ujem y rozwój dobrobytu, k tó ry A dam Sm ith był skłonny przy­
pisyw ać jedyn ie d ru g iem u z w ym ienionych czynników. Zobaczymy
myśliwego, k tó ry początkow o p o d ch o d ził zw ierzynę z pałką, n a ­
stępnie zaczyna używ ać łu k u oraz sieci m yśliwskiej, zaczyna hodować
zw ierzęta, co prow adzi do jeszcze bardziej zaaw ansow anych form ho ­
dowli. Z obaczym y także ludzi żywiących się początkow o dziko rosną­
cym i roślinam i, k tórzy rozwijają coraz bardziej skom plikow ane formy
upraw y rolnej. Zobaczym y pow stanie m anufaktur, oraz ulepszanie
znajdujących się w n ich narzędzi i urządzeń. Z obaczym y wreszcie,
pozostające w najbliższym zw iązku z tym i procesam i, polepszanie się
w aru n k ó w życia ludzi.
f
y
Im dalej ludzkość zajdzie n a tej ścieżce rozw oju, ty m większy staje
się zakres dostępnych dóbr, a w konsekw encji ty m w iększy jest także
72
Z asady
ekonomii
zakres dostępnych zaw odów o raz ty m bardziej po trzeb n y i opłacalny
staje się stopniow y p o d ział pracy. Lecz jest także oczywiste, iż w zrost
jjlilęi dostępnych d ó b r k onsum pcyjnych nie jest efektem tylko i w y­
łącznie p o d ziału pracy. Pow inno się go uw ażać za jed en sp o śró d w aż­
nych czynników p o stęp u , k tóre w iodą ludzkość o d b arbarzyństw a
i biedy do cyw ilizacji i bogactw a.
W yjaśnienie p ro cesu w zrastającej ilości dostępnych d ó b r k o n ­
sum pcyjnych (d ó b r pierw szego rzędu), jako efektu zwiększającego
się w ykorzystania d ó b r wyższych rzędów, m oże wiązać się z pew nym i
trudnościam i.
W swej najprym ityw niejszej formie, gospodarka zbieracka o g ran i­
czona jest do pozyskiw ania d ó b r najniższego Hfdfei, których dostarcza
sam anatura. Poniew aż gospodaruj ące jed n o stk i nie m ają żadnej w ładzy
nad w ytw arzaniem tych dóbr, ich pow staw anie jest niezależne o d ży­
czeń i potrzeb, a zatem w m n iem an iu tych ludzi, jest przypadkow e. Je­
żeli je d n a k ludzie opuszczą najbardziej p rym ityw ną form ę g ospodarki
i zaczną poznaw ać związki przyczynow e - służące w ytw arzaniu d ó b r
w ejdą w posiadanie p o trzebnych rzeczy oraz zaczną traktow ać je
jako dobra w yższych rzędów, uzyskają w ten sposób d o b ra k o n su m p ­
cyjne, które w rów nym sto p n iu są efektem procesów naturalnych, co
dobra uzyskiw ane przez prym ityw nych zbieraczy, je d n ak ich ilość nie
będzie ju ż niezależna o d życzeń i potrzeb ludzi. Z am iast tego, Hol#
dostępnych d ób r konsum pcyjnych w ynikać będzie z - ograniczonego
przez praw a n a tu ry - pro cesu kontrolow anego przez człowieka i jego
potrzeby. D obra, które wcześniej były p ro d u k tem przypadkow ego
w ystępow ania w aru n k ó w ich pow stania, w m om encie u św iadom ienia
sobie przez ludzi ty ch w arunków oraz uzyskania n a d n im i kontroli,
stają się p ro d u k tem ludzkiej woli, działającej w granicach p raw n a ­
tury. Ilość d ó b r dostępnych dla konsum pcji jest ograniczona jedynie
przez ludzką znajom ość przyczynow ych pow iązań m iędzy rzeczam i
oraz przez zakres ko n tro li n a d tym i rzeczam i. Zwiększanie się w iedzy
o relacjach przyczynow ych p o m ięd zy tym i rzeczam i a bogactw em ,
jak rów nież zw iększanie k o n tro li n a d coraz odleglejszymi w aru n k am i
odpow iedzialnym i za dobrobyt, w yprow adziło ludzkość ze sta n u b a r­
barzyństw a i najgłębszej biedy, doprow adzając do obecnego stan u cy­
wilizacji i d o b ro stan u oraz zm ieniło olbrzym ie obszary zam ieszkane
O gólna teoria
dóbr
73
przez nielicznych wygłodzonych biedaków w gęsto zaludnione, cy­
wilizowane kraje. Jest pewne, że przyszły proces ludzkiego rozwoju
nadal będzie współmierny ze stopniem rozwoju ludzkiej wiedzy.
6. W łasn o ść
Potrzeby ludzi są liczne.
Życie i dobrostan nie mogą być zapewnione, jeżeli ludzie mają do
dyspozycji nawet wielką ilość środków zdolnych do zaspokojenia tylko
jednej z potrzeb. Choć sposób oraz zakres zaspokojenia może wyrażać
się w sposób niemalże nieograniczony, mimo wszystko dla zacho­
wania życia i dobrostanu konieczny jest pewien stopień równowagi
w zaspokajaniu potrzeb. Ktoś może mieszkać w pałacu, delektować się
najlepszymi potrawami oraz przywdziewać najdroższe ubrania. Ktoś
inny może zaś składać głowę na posłaniu w najciemniejszym kącie
szałasu, karmić się resztkami oraz okrywać łachmanami. Każdy z nich
musi jednak zaspokoić swą potrzebę dachu nad głową, okrycia oraz
jedzenia. Jest jasne, że nawet najpełniejsze zaspokojenie tylko jednej
potrzeby, nie może zapewnić życia i dobrostanu.
W tym sensie, możemy stwierdzić, że charakter wszystkich dóbr
- będących w posiadaniu gospodarującej jednostki - jest współza­
leżny, ponieważ każde poszczególne dobro może osiągnąć ostateczny
cel - zachowanie życia i dobrostanu - nie samo przez się, a tylko w po­
łączeniu z innymi dobrami. ,
W samodzielnym gospodarstwie domowym, lub nawet w sytuacji,
gdy niewielka ilość dóbr pochodzi z handlu, cel wszystkich dóbr słu­
żących przetrwaniu jest oczywisty, ponieważ gospodarująca jednostka
posiada każde z nich. Harmonia potrzeb, które poszczególne gospo­
darstwa domowe starają się zaspokoić, znajduje odzwierciedlenie
w posiadanej przez nie własności11. W cywilizacji bardziej rozwi­
niętej, a szczególnie w naszej wysoko rozwiniętej gospodarce opartej
na handlu, gdzie posiadanie znacznej ilości pojedynczego dobra daje
możliwość korzystania z odpowiedniej ilości wszystkich innych dóbr,1
11 L orenz v. Stein, L ehrbuch d e r V olkw irthschaft, W ien, 1858, s. 36 i nast.
74
Z asady
ekonomii
ich współzależność jest mniej widoczna na poziomie poszczególnych
jednostek, ale można ją wyraźnie zaobserwować, skupiając uwagę na
systemie ekonomicznym jako całości.
Widać wszem i wobec, że to nie żadne pojedyncze dobro, lecz tylko
połączenie dóbr różnego typu służy celom gospodarujących ludzi.
Związane ze sobą dobra znajdują się w ich posiadaniu bądź to bezpo­
średnio, jak w przypadku samodzielnego domostwa, bądź częściowo
pośrednio, a częściowo bezpośrednio, co widzimy na przykładzie na­
szej gospodarki opartej na handlu. Dobra tylko w swej mnogości są
w stanie wywołać efekt, zwany przez nas zaspokojeniem oczekiwań,
a w konsekwencji, zapewnić nam życie i dobrostan.
Własnością będziemy nazywać sumę wszystkich dóbr posiadanych
przez gospodarującą jednostkę. Jej własność nie jest jednak odgórnie
ustaloną ilością dóbr, lecz bezpośrednim odbiciem jej potrzeb, powią­
zaną całością, której żadna część nie może być zmniejszona lub zwięk­
szona bez wpływu na realizację celu, któremu służą.
O gólna
teoria dóbr
75
Rozdział II
Gospodarka
i dobra ekonomiczne
Potrzeby wynikają z naszych popędów, zaś popędy są zakorzenione
w naszej naturze. Niedoskonałe zaspokojenie potrzeb przeszkadza
w rozwoju naszej natury. Ich niezaspokojenie prowadzi nas do zguby.
Ićh zaspokajanie to życie i rozwój. Tak więc, zabieganie o zaspoko­
jenie swoich potrzeb jest równoznaczne z próbą zapewnienia sobie
zyćia i dobrobytu. To najważniejsze z wszelkich ludzkich dążeń. Jest
początkiem i podstawą wszystkich innych.
W praktyce problem ten wyraża się w dążeniu do osiągnięcia kon­
troli nad wszystkimi rzeczami, od których zależy zaspokojenie po­
trzeb człowieka. Jeśli dana jednostka posiada kontrolę nad wszelkimi
dobrami niezbędnymi do zaspokojenia swoich potrzeb, ich rzeczy­
wiste zaspokojenie zależy wyłącznie od jej woli. Zatem, kiedy czło­
wiek jest w posiadaniu tych dóbr, możemy uznać, że osiągnął swój cel,
gdyż jego życie i dobrobyt znajdują się teraz w jego rękach. Ilość dóbr
konsumpcyjnych, których potrzebuje dana osoba, możemy nazwać jej
oczekiwaniami1. Problem przeżycia i dobrobytu staje się więc usiło­
waniem zaspokojenia własnych oczekiwań.*
1 „Bedarf" Jest to pierwszy z terminów, do którego M enger odnosi się w przypi* sie (przypis 3 niniejszego rozdziału). Ponieważ Menger używa term inu B edarf
w obu znaczeniach zawartych w przypisie, a równocześnie w kilku miejscach
używa słowa Nachfrage (popyt), choć rzadko, wydaje nam się najtrafniejsze
przetłumaczenie B edarf jako oczekiwania, aby tak dalece jak to tylko możliwe
oddać term inologię stosowaną przez M engera - TR. W polskim tłum aczeniu
wymiennie będą stosowane term iny oczekiwanie i zapotrzebowanie BP i PP.
77
Jednak gdyby ludzie troszczyli się o zaspokojenie własnych ocze­
kiwań dotyczących dóbr tylko wtedy, gdy odczuwają nagłą ich p o ­
trzebę, zaspokojenie tych potrzeb byłoby bardzo niepewne, a tym
samym ich życie i dobrobyt stanęłoby pod znakiem zapytania.
Gdybyśmy wyobrazili sobie mieszkańców danego kraju pozba­
wionych przed zimą jakichkolwiek zapasów żywności i odzieży, to
musielibyśmy przyznać, że bez wątpienia większość z nich nie byłaby
w stanie uratować się przed zagładą, nawet gdyby podjęli rozpacz­
liwe wysiłki, aby czym prędzej zaspokoić swoje potrzeby. Ale wraz
z postępem cywilizacyjnym, a zwłaszcza wraz z rozwojem zdolności
człowieka do pozyskiwania niezbędnych dóbr w długim procesie pro­
dukcji bardziej atrakcyjne stało się planowanie zaspokojenia potrzeb
z wyprzedzeniem, a więc zaspokojenia oczekiwań w przyszłości*.
Nawet australijski dzikus a i l odkłada polowania do momentu, aż
rzeczywiście poczuje głód. Nie czeka on też z budową schronienia do
momentu, w którym jest narażony na oddziaływanie bezpośrednich
skutków dych warunków pogodowych2. Ludzie żyjący w cywilizowa­
nych społeczeństwach, wśród innych gospodarujących jednostek, planują
zaspokojenie swych potrzeb, nie tylko na najbliższą zimę, ale ze znacznie
większym wyprzedzeniem. Cywilizowani ludzie starają się zapewnić za­
spokojenia swoich potrzeb na wiele lat do przodu. W rzeczy samej, nie
tylko planują oni całe swoje życie, ale sięgają jeszcze dalej w przyszłość
w obawie, że nawet ich potomkom może zabraknąć środków do życia.
Gdziekolwiek nie spojrzeć, cywilizowane narody rozwinęły sys­
temy służące przewidywaniu i zaspokajaniu ludzkich potrzeb. W m o­
mencie, kiedy wciąż nosimy jeszcze ciepłe ubrania, chroniące przed
zimowym chłodem, nie tylko ubrania wiosenne są już w drodze do
sklepów, ale fabryki wytwarzają już lekkie tkaniny, które będziemy
nosić latem i przędzone są włókna do produkcji ciepłej odzieży na
następny sezon zimowy. Kiedy zachorujemy, potrzebujemy pomocy
lekarza. Kiedy mamy problem natury prawnej, udajemy się do praw­
nika. Ale w obu wypadkach byłoby zbyt późno, aby wyjść na przeciw
oczekiwaniom potrzebującego, gdyby ten dopiero wówczas próbował*i
2 N aw et n ie k tó re zw ierzęta g ro m a d z ą zapasy, zap ew n ia ją c so b ie jed zen ie
i ciepłe sc h ro n ie n ie n a zim ę. H
78
Z a sa d y
ek o n o m ii
zdobyć na własną rękę niezbędną wiedzę i umiejętności medyczne lub
prawnicze, lub też, gdyby próbował naprędce zorganizować specjali­
styczne szkolenie dla osób mogących mu pomóc, nawet gdyby posiadał
on wszelkie niezbędne do tego środki. W cywilizowanych krajach za­
potrzebowanie społeczne na te i im podobne usługi jest przewidywane
odpowiednio wcześniej, ponieważ doświadczeni i sprawdzeni specja­
liści, którzy uczyli się swych zawodów przez wiele lat i których prak­
tyka pozwoliła im na zebranie bogatego doświadczenia, oddali swe
usługi na użytek społeczeństwa. I podczas gdy my cieszymy się owo­
cami przezorności minionych pokoleń, nasze uczelnie szkolą kolejne
osoby mające świadczyć społeczeństwu podobne usługi w przyszłości.
Kwestia zaspokojenia potrzeb staje się zatem dążeniem do zagwa­
rantowania - z wyprzedzeniem - spełnienia przyszłych oczekiwań.
W związku z tym, oczekiwaniami danej jednostki nazwiemy taką ilość
dóbr, która jest niezbędna do zaspokojenia jej potrzeb w czasie ob­
jętym przez zakres jej planu3.
Istnieją dwa rodzaje wiedzy, której posiadanie jest warunkiem po­
myślności każdej próby zagwarantowania z wyprzedzeniem zaspoko­
jenia potrzeb. Konieczna jest znajomość:
«* oczekiwań danej jednostki, to znaczy ilości dóbr koniecznych
do zaspokojenia potrzeb w okresie objętym jej planem oraz
- ilości posiadanych przez nią dóbr, zdolnych do spełnienia tych
oczekiwań.
3 Słowo „oczekiwania” (Bedarfi m a w naszym języku podwójne znaczenie. Z jed­
nej strony jest ono stosowane, aby określić liczbę dóbr, które są niezbędne do
całkowitego zaspokojenia potrzeb danej osoby, z drugiej zaś, w celu określenia
przewidywanej konsum pcji W tym drugim znaczeniu, rentier o dochodach
w wysokości 20000 talarów, przyzwyczajony do wydawania całej kwoty n a kon­
sumpcję, m a bardzo duże oczekiwania, podczas gdy oczekiwania robotnika
rolnego, którego dochody nie przekraczają 100 talarów są bardzo niewielkie,
natomiast żebrak - w stanie skrajnego ubóstwa - w ogóle nie przejawia oczeki­
wań. Również w pierwszym znaczeniu oczekiwania są bardzo zróżnicowanie ze
względu n a odm ienne przyzwyczajenia i różnice w edukacji Ale nawet człowiek
pozbawiony wszelkich środków do żyda, posiada oczekiwania równe liczbie
dóbr niezbędnych do zaspokojenia jego potrzeb. Kupcy i przemysłowcy korzy­
stają na ogół z określenia „oczekiwania” w węższym tego słowa znaczeniu, często
mając na myśli „przewidywany popyt” n a dobro. W tym również sensie mówi
się, że istnieją oczekiwania wobec towaru „w danej cenie”, ale już nie w innej itp.
G ospodarka
i dobra ekonomiczne
79
Wszystkie perspektywiczne działania, służące zaspokojeniu po­
trzeb, opierają się na wiedzy o tych dwóch klasach. Brak wiedzy
pierwszego rodzaju skutkowałby prowadzeniem działalności na oślep,
ponieważ nie znalibyśmy fif celu. W wypadku braku wiedzy drugiego
rodzaju, działalność ludzka stałaby się niemożliwa do zaplanowania,
ponieważ nie mielibyśmy pojęcia o dostępnych środkach.
W dalszej części, w pierwszej kolejności pokażemy, w jaki sposób
ludzie poznają swoje przyszłe potrzeby; następnie przyjrzymy się
temu, jak szacują oni liczbę dóbr, którymi będą dysponować; wreszcie
opiszemy aktywność, za pomocą której ludzie starają się wykorzy­
stywać posiadane dobra (dobra konsumpcyjne i środki produkcji},
w sposób pozwalający na najbardziej efektywne zaspokojenie potrzeb.
1. Ludzkie o cze k iw a n ia
A.
Oczekiwania dotyczące dóbr pierwszego rzędu
(dóbr konsumpcyjnych)
Istoty ludzkie w sposób bezpośredni i natychmiastowy doświadczają
jedynie potrzeby dóbr pierwszego rzędu, to jest dóbr, które mogą być
wykorzystane do bezpośredniego zaspokojenia ich potrzeb. Jeśli nie
istnieje na nie zapotrzebowanie, nie mogą powstać dobra wyższych
rzędów. Zapotrzebowanie na dobra wyższego rzędu jest więc zależne
od zapotrzebowania na dobra rzędu pierwszego, którego badanie sta­
nowi konieczną podstawę do badania oczekiwań człowieka w ogóle.
W pierwszej kolejności zajmiemy się zapotrzebowaniem na dobra
pierwszego rzędu, aby następnie przedstawić zasady regulujące zapo­
trzebowanie na dobra wyższego rzędu.;
Ilość dóbr pierwszego rzędu konieczna do zaspokojenia konkretnej
potrzeby człowieka4(a więc i ilość dóbr pierwszego rzędu niezbędnych
4 O kreślenie „k o n k retn e ludzkie potrzeb y ” p o w raca o d czasu d o czasu
w tekście. M enger używ a tego określenia w o d n iesie n iu d o p o trzeb y (a ra ­
czej części potrzeby), k tó ra jest zaspokajana przez w ykorzystanie jednostki
dobra. K iedy o so b a k o n su m u je kolejne je d n o stk i dob ra, M enger p rzed ­
staw ia ją, jak o zaspokajającą kolejne „k o n k retn e p o trzeb y ” o malejącej
80
Z asady
e k o n o m ii
do zaspokojeń!® wszystkich potrzeb powstałych w pewnym okresie)
kształtowana jest po prostu przez potrzebę samą w sobie (przez same
potrzeby) i pozostaje względem niej (nich) w bezpośredniej relacji
ilościowej. Gdyby więc ludzie, w wyniku wcześniejszych doświad­
czeń, posiadali zawsze prawidłową i kompletną informację dotyczącą
konkretnych potrzeb, które staną się ich udziałem, a także intensyw­
ności z jaką będą doświadczać tych potrzeb, w okresie objętym ich
planem, nigdy n ii wystąpiłyby wątpliwości odnośnie ilości dóbr nie­
zbędnych do zaspokojenia potrzeb, czyli skali ich zapotrzebowania na
dobra pierwszego rzędu.
Jednak doświadczenie podpowiada, że często ogarniają nas
mniejsze lub większe wątpliwości odnośnie tego, czy pewne potrzeby
w będą w przyszłości w ogóle odczuwane. Zdajemy sobie oczywiście
sprawę, że w danym okresie będziemy musieli jeść, pić, odziać się, zna­
leźć schronienie itp. Ale tego typu pewność nie istnieje w odniesieniu
do wielu innych dóbr, takich jak usługi medyczne, leki itp., gdyż nasze
zapotrzebowanie na nie zależy zazwyczaj od czynników, których nie
da się z całą pewnością przewidzieć.
Nawet odnośnie potrzeb, o których z góry możemy założyć, że bę­
dziemy ich doświadczać w zaplanowanym okresie, nie możemy znać
ich dokładnej wielkości. Jesteśmy w pełni świadomi, że będziemy
odczuwali te potrzeby, ale nie jesteśmy w stanie wcześniej określić
w jakim stopniu, a to oznacza, że nie znamy dokładnej ilości dóbr
niezbędnych do ich zaspokojenia. A właśnie te ilości musimy poznać.
W przypadku potrzeb, co do których nie możemy być pewni, czy
w ogóle powstaną w czasie objętym planowaniem, doświadczenie
uczy, że pomimo braku przezorności, ludzie nie rezygnują z zabez- v
pieczenia się przed różnymi ewentualnościami. Nawet zdrowe osoby,
w zakresie w jakim pozwalają im na to dostępne środki, posiadają
apteczkę lub przynajmniej kilka leków na czarną godzinę, Ostrożni
gospodarze trzymają w domu gaśnicę, aby ochronić swoją własność
psychologicznej wadze. W niektórych miejscach przyjmuje inną termino­
logię i mówi o sukcesywnej konsumpcji jednostek dobra, jako o sukcesyw­
nych „aktach zaspokojenia”. Zob. też przypis 3 w rozdziale III i załącznik D
na temat sugestii dotyczących znaczenia słowa „konkretny” - TR.
G ospodarka
i dobra ekonomiczne
81
przed pożarem, broń, której gotowi są użyć w razie konieczności, za­
pewne również antywłamaniowe i ognioodporne sejfy i inne dobra
tego typu. W rzeczy samej, jestem przekonany, że nawet wśród naj­
biedniejszych ludzi będziemy w stanie odnaleźć dobra przeznaczone
do wykorzystania jedynie w nieprzewidzianych okolicznościach.
. v Niepewność co do tego czy w okresie naszego planowania zmate­
rializuje się potrzeba danego dobra, czy też nie, nie wyklucza moż­
liwości podjęcia starań o jej ewentualne zaspokojenie, a zatem nie
trzeba rozważać kwestii prawdziwości naszego zapotrzebowania na
dobra konieczne do zaspokojenia potrzeb. Wręcz przeciwnie, ludzie
z wyprzedzeniem zapewniają sobie zaspokojenie swych ewentualnych
potrzeb - o ile pozwalają im na to dostępne środki - i określając sumę
swych oczekiwań, uwzględniają dobra niezbędne do ich zaspokojenia
w czynionych przez siebie kalkulacjach5.
Ale to, co zostało tutaj powiedziane odnośnie potrzeb, których wy­
stąpienia nie możemy przewidzieć, jest również w pełni prawdziwe,
gdy powstanie danej potrzeby jest pewne, a nieznana jest jedynie in­
tensywność z jaką będzie ona odczuwana, ponieważ także w tym wy­
padku ludzie słusznie zakładają, że jeśli ich potrzeby mają być w pełni
zaspokojone, muszą mieć do dyspozycji ilość dóbr wystarczającą na
wszelkie nieprzewidziane okoliczności.
1; Kolejnym punktem, J t ó y musimy w tym miejscu rozważyć, jest
zdolność potrzeb do ciągłego wzrostu. Skoro potrzeby mogą wzrastać,
a wręcz jak się czasem utrzymuje, wzrastać w nieskończoność, może
się wydawać, że przyczyni się to do stałego i niekończącego się po­
mnażania liczby dóbr niezbędnych do ich zaspokojenia. W związku
z tym jakiekolwiek zaspokojenie przyszłego zapotrzebowania będzie
kompletnie niemożliwe.
A Odnośnie tej kwestii, przede wszystkim wydaje mi się, że użyte tu
pojęcie nieskończoności może mieć zastosowanie jedynie do nieogra­
niczonego poszerzania się zakresu ludzkich potrzeb, a nie do samej
ilości dóbr niezbędnej do ich zaspokojenia w danym okresie. Mimo iż
5 Z ob. E. B. d e C o n d illac, Le com m erce e t le g o u vern em en t, w E. D aire (red.),
M elanges d ’e conom ie politique, P aris 1847, s. 248.
82
Z a sa d y
ekonom ii
można przyznać, że zbiór jest nieskończony, to jednak każdy element
zbioru jest skończony. Nawet jeśli, biorąc pod uwagę najbardziej od­
ległą przyszłość, możemy uznać potrzeby ludzkie za nieograniczone,
we wszystkich bliższych okresach będących typowymi okresami pla^
nowania gospodarczego, określenie ich rozmiarów jest możliwe. Tak
więc, nawet przy założeniu nieprzerwanego poszerzania s£$ zakresu
ludzkich potrzeb, nigdy nie mamy do czynienia z ich nieskończo­
nymi, a więc niemożliwymi do określenia zakresami, ale jeżeli tylko
zajmujemy się sprecyzowanymi okresami, zawsze są to potrzeby
o skończonej wielkości.
Kiedy obserwujemy perspektywiczne działania ludzi skierowane
na zaspokojenie przyszłych potrzeb, łatwo możemy zauważyć, że
wcale nie pomijają oni możliwości zwiększenia ich zakresu. Wręcz
przeciwnie, bardzo dokładnie się do tego przygotowują. Osoba spo­
dziewająca się powiększenia rodziny lub zdobycia wyższej póiyCji
społecznej, zwróci należytą uwagę na powiększenie przyszłych po­
trzeb w zakresie budowy i wyposażenia ntM ^itń li* a także zakupu
wózka i innych dóbr trwałych. W zasadzie, o ile pozwolą na to do­
stępne środki, weźmie pod uwagę swe wysokie oczekiwania dotyczące
przyszłości, odnosząc je nie tylko do jednej dziedziny życia, ale do
całego swego stanu posiadania. Możemy obserwować analogiczne
zjawisko w działalności władz terytorialnych. Budują one sieci wo­
dociągów, budynki użyteczności publicznej (szkoły, szpitale itp,),
parki, ulice itd., biorąc pod uwagę nie tylko teraźniejsze, ale i przyszłe
zwiększone potrzeby. Oczywiście skłonność do zwracania uwagi na
przyszłe potrzeby jest jeszcze lepiej widoczna w działalności władz
państwowych.
Podsumowując dotychczasowe wywody wydaje słęp że ilościowe
określenie zapotrzebowania na dobra konsumpcyjne nie stwarza więk­
szych trudności. Są to wielkości, w przypadku których ludzie dzia­
łający w celu zaspokojenia swych potrzeb, dążą do pewnego stopnia
przejrzystości w ramach osiągalnych granic i w zakresie w jakim to
konieczne, a więc ich dążenie do określenia tych wielkości jest ogra­
niczone - z jednej strony - do przedziałów czasowych objętych pla­
nowaniem, a z drugiej - stopniem dokładności wystarczającym do
praktycznego powodzenia ich aktywności.
G ospodarka
i dobra ekonomiczne
83
B.
Zapotrzebow anie na dobra w yższego rzędu (środki p rodukcji)
Skoro spełnienie oczekiwań odnośnie dóbr pierwszego rzędu jest już
w najbliższej przyszłości bezpośrednio zapewnione przez dostępność
odpowiedniej ilości tych dóbr, nie m a sensu mówić o zaspokajaniu
tych samych oczekiwań, korzystając z dóbr wyższego rzędu. Ale jeśli
w danym okresie oczekiwania te nie są spełnione lub też są spełnione
w sposób niepełny, ze względu na brak odpowiednich dóbr pierw­
szego rzędu (a więc niemożliwe jest bezpośrednie zaspokojenie), po­
wstaje zapotrzebowanie na dobra wyższego rzędu. Zapotrzebowanie
w tym przypadku, to liczba dóbr wyższego rzędu, które przy aktu­
alnych możliwościach technologicznych odpowiednich gałęzi pro­
dukcji są niezbędne do wytworzenia dóbr pierwszego rzędu, w pełni
odpowiadających istniejącym oczekiwaniom.
Opisana właśnie prosta zależność pomiędzy oczekiwaniami a środ­
kami produkcji występuje jednakże, jak zobaczymy w dalszej części,
jedynie w rzadkich przypadkach. Ważna modyfikacja tej zasady wy­
nika z powiązań przyczynowych pomiędzy dobrami.
Wcześniej wykazaliśmy, że nie jest możliwe wykorzystanie któ­
regokolwiek z dóbr wyższego rzędu do wytwarzania odpowiednich
dóbr niższego rzędu, o ile nie dysponujemy równocześnie dobrami
komplementarnymi. To, co zostało wcześniej powiedziane o dobrach
w ogóle, staje się w tym miejscu bardziej precyzyjne, jeśli weźmiemy
pod uwagę dostępną liczbę dóbr. Wykazano wcześniej, że możemy
zmienić dobra wyższego rzędu w dobra rzędu niższego, a więc wy­
korzystaćje do zaspokojenia ludzkich potrzeb tylko wówczas, gdy
dysponujemy równocześnie dobrami komplementarnymi. Zasadę tę
możemy teraz przekształcić w następujący sposób:
możemy wykorzystać daną ilość dóbr. wyższego rzędu do produkcji określonej
B Ilości dóbr niższego rzędu, a więc w ostatecznym rozrachunku do zaspokojenia
- 1 oczekiwań tylko w sytuacji, w której dysponujemy odpowiednią iiczbą kompleS mentarnych dóbr wyższego rzędu. ,v’^ y
|||S |
■Tak więc, na przykład, nawet posiadając olbrzymie'ilości ziemi
uprawnej, nie można jej wykorzystać do produkcji nawet niewielkiej
84
Z a sa d y
e konom ii
JkHfcf zboża, do p ó k i n ie dysponujem y o d p o w ied n ią (ko m p lem en ­
tarną) ilością ziarna, p racy i in n y ch niezbędnych dóbr.
Stąd nigdy nie sp o tk a m y się z zap o trzebow aniem n a tylko je d n o
dobro wyższego rzędu. W ręcz przeciw nie, często m o żem y o b ser­
wować, że gdy zap otrzebow anie n a d o b ra niższego rzęd u ni# J c l t asa-,
spokojone lub Jtist zaspokojone w sposób niekom pletny, zap o trzeb o ­
wanie n a każde z o d p o w ied n ich dó b r wyższego i^gdlt w ystępuje tylko
w raz z odpow iadającym m u ilościow o Z apotrzebow aniem n a in n e
kom plem entarne d o b ra wyższego rzędu.
Z ałóżm y n a przykład, że zapotrzebow anie n a 10 tysięcy p a r bu tó w
potrzebnych w d an y m czasie nie jest jeszcze zrealizow ane, ro zp o rz ą­
dzam y nato m iast n iezb ęd n ą do w ytw orzenia tej ilości obuw ia liczbą
narzędzi, pracy itp., ale skóry w ystarczy n am tylko na 5 tysięcy par.
Albo załóżmy, że k o n tro lu jem y wszystkie d obra wyższego rzęd u n ie ­
zbędne do prod u k cji 10 tysięcy par, oprócz p ra c y której w ystarczy
nam jedynie n a w yprodukow anie 5 tysięcy. Nie ulega w ątpliw ości, że
w obydw u przy p ad k ach p ełn e zapotrzebow anie n a d o b ra wyższego
rzędu w danym okresie w zrośnie do ilości niezbędnej do p ro d u k cji
lO tysięcy p a r obuw ia. Jednakże efektyw ne zapotrzebow anie n a in n e
dobra kom plem en tarn e o bejm ie w każdym p rzy p ad k u tylko ilości k o ­
nieczne do prod u k cji 5 tysięcy par. Pozostała część zapotrzebow ania
pozostanie u k ry ta i stanie się efektyw na tylko wówczas, gdy inne, b ra ­
kujące kom plem en tarn e ilości staną się dostępne.
Z tego, co zostało wyżej pow iedziane, w yprow adzam y zasadę g ło­
szącą, że:
w odniesieniu do poszczególnych przyszłych okresów nasze efektywne zapo­
trzebowanie na poszczególne dobra wyższego rzędu jest uzależnione od d o ­
stępności komplementarnych ilości odpowiednich dóbr wyższego rzędu.
Kiedy z p o w o d u w ojny secesyjnej im p o rt baw ełny do E uropy zn a ­
cząco spadł, zapotrzebow anie n a poszczególne p ro d u k ty baw ełniane
pozostało oczywiście nien aru szo n e, jak o że wojna nie m ogła znacząco
na nie w płynąć. W zakresie, w jak im przyszłe zapotrzebow anie n a p ro ­
dukty baw ełniane pozostaw ało niezaspokojone przez gotowe p ro d u k ty
przemysłowe, istniało rów nież zapotrzebow anie n a odpow iednie ilości
G ospodarka j dobra
ekonomiczne
85
dóbr wyższego rzędu niezbędnych do produkcji bawełnianych tkanin.
Stąd podczas tej wojny również i oczekiwania nie mogły ulec zna­
czącej zmianie. Ale ponieważ znacznie spadła dostępna ilość jednego
z niezbędnych dóbr wyższego rzędu, a mianowicie surowej bawełny,
naturalną konsekwencją było to, że część dotychczasowego zapotrze­
bowania na komplementarne do niej dobra, potrzebne do produkcji
tkanin bawełnianych (praca, maszyny, itp.) zostało ukryte, a efek­
tywne zapotrzebowanie skurczyło się do ilości niezbędnej do prze­
twarzania dostępnych ilości surowej bawełny. Jednakże, gdy tylko im­
port surowca znów się ożywił, efektywne zapotrzebowanie na te dobra
również odnotowało wzrost - ograniczony oczywiście poziomem, do
którego zmniejszyło się zapotrzebowanie ukryte.
Imigranci, obarczeni poglądami nabytymi w wysoko rozwiniętych
krajach macierzystych, popełniają często błąd, dążąc od początku do
posiadania dużej własności ziemskiej, zaniedbując inne istotne uwa­
runkowania, nie zastanawiając się nawet czy w ich osadach dostępne są
odpowiednie ilości innych, komplementarnych do ziemi, dóbr. Jednak
bez wątpienia, mogą oni rozwijać się, użytkując grunty w celu zaspo­
kojenia swoich potrzeb tylko o tyle, o ile mogą zdobyć odpowiednie
komplementarne ilości ziarna siewnego, bydła, narzędzi rolniczych itp.
Ich sposób działania zdradza nieznajomość sformułowanej powyżej.
zasady, co rodzi nieodparte przeczucie, ie będą oni musieli albo do­
cenić jej ważność, albo ponieść nieprzyjemne skutki jej zignorowania.
Wraz z rozwojem cywilizacyjnym i związanym z nim zaawanso­
wanym podziałem pracy, producenci różnych dóbr wyższego rzędu
przyzwyczajają się do ukrytego i z zasady słusznego założenia, że inni
będą produkować odpowiednie ilości dóbr komplementarnych. Wy­
twórcy lornetek teatralnych bardzo rzadko produkują równocześnie
szklane soczewki, etui z kości słoniowej czy skorup żółwich albo brą­
zowe części używane do montażu. Przeciwnie, wiadomo że producenci
soczewek zazwyczaj pozyskują poszczególne części od wyspecjalizowa­
nych producentów i rzemieślników, a sami jedynie je montują, dodając
być może ostatnie poprawki. Szlifierz wytwarza soczewki, zdobnik zaj­
muje się produkcją fantazyjnych etui z kości słoniowej lub żółwiej sko­
rupy, a brązownik robi odlew z brązu. Wszyscy oni działają przy do­
mniemanym założeniu, że istnieje zapotrzebowanie na ich produkty.
86
Z asady
ekonomii
A jednak niewątpliwie efektywne zapotrzebowanie na wyroby każdego
z nich zależy ud wytwarzania komplementarnych ilości pozostałych
dóbr. Gdyby produkcja szklanych soczewek została przerwana, efek­
tywne zapotrzebowanie na inne dobra wyższego rzędu - niezbędne do
produkcji teleskopów, lornetek teatralnych i innych podobnych dóbr
- stałoby się utajone. W tym momencie musimy stwierdzić, że zakłó­
cenia gospodarcze, będące czymś zupełnie nienormalnym dla laika,
pozostają w istocie w pełnej zgodności z prawami ekonomii, i
C. Ramy czasowe ludzkich potrzeb
Tematem, któremu jak dotąd nie poświęciliśmy należytej uwagi, jest
problem czasu. Musimy określić zakres czasowy planowania ludzkich
oczekiwań.
> , ■ ■
W tej kwestii jasne jest, po pierwsze, że nasze zapotrzebowanie na
dobra pierwszego raptu W określonej przyszłości wydaje się być speł­
nione, jeśli w tym okresie wejdziemy w bezpośrednie posiadanie po­
trzebnej liczby dóbr pierwszego rzędu. Z odmienną sytuacją mamy do
czynienia, gdy trzeba zrealizować zapotrzebowanie na dobra pierw­
szego lub - ogólnie rzecz ujmując - niższego rzędu pośrednio (tzn. za
pomocą odpowiedniej liczby dóbr wyższego rzędu), z powodu upływu
czasu, który jest nieunikniony w każdym procesie produkcji. Pozwólmy
sobie określić jako Okres I, odcinek czasu rozpoczynający się teraz
i rozciągający się aż do momentu, w którym dobro pierwszego rzędu
może zostać wytworzone z posiadanego przez nas odpowiedniego
dobra drugiego rzędu. Okresem II nazwijmy odcinek czasu, rozpo­
czynający się po Okresie I i trwający, aż z posiadanych dóbr trzeciego
rzędu wytworzymy dobro pierwszego rzędu. W sposób analogiczny
wyznaczmy kolejne okresy: III, IV i tak dalej. Określiliśmy sekwencję
okresów, w trakcie których wytworzony zostanie każdy poszczególny
rodzaj dobra. W. każdym z tych okresów występuje natychmiastowe
i bezpośrednie zapotrzebowanie na dobra pierwszego rzędu. Jest ono
w rzeczywistości zrealizowane, ponieważ w każdym z tych okresów
osiągamy bezpośrednią kontrolę nad niezbędną ilością dobra pierw­
szego rzędu.
G ospodarka
i dobra ekonomiczne
87
Załóżmy jednak, że spróbujemy zrealizować nasze zapotrzebowanie
na dobra pierwszego rzędu w Okresie II, korzystając z dóbr czwartego
rzędu. Jasnym jest, że byłoby to fizycznie niemożliwe i m w założonym
czasie możemy zaspokoić nasze zapotrzebowanie na dobro pierwszego
rzędu, jedynie wykorzystując dobra rzędu pierwszego lub drugiego.
Tej samej obserwacji możemy dokonać nie tylko w odniesieniu do
zapotrzebowania na dobra pierwszego rzędu, ale także wobec zapo­
trzebowania na wszelkie dobra niższego rzędu w stosunku do dóbr
rzędu wyższego. Nie możemy na przykład zaspokoić zapotrzebo­
wania na dobra trzeciego rzędu podczas Okresu V, wchodząc w tym
okresie w posiadanie odpowiedniej ilości dóbr szóstego rzędu. Aby
tego dokonać musielibyśmy wejść w posiadanie dóbr szóstego rzędu
już w trakcie Okresu II6.
Gdyby zapotrzebowanie na zboże nie zostało bezpośrednio pokryte
przez istniejące późną jesienią zapasy ziarna, byłoby zdecydowanie za
późno, aby próbować wykorzystać w tym celu dostępną ziemię, na­
rzędzia rolnicze, pracę, itp. Lecz jesień będzie odpowiednią porą do
a fp n rira fti-^ H f zaopatrzenia w ziarno na następny rok przy wyko­
rzystaniu wymienionych Wyżej dóbr wyższego rzędu. Podobnie, aby
zrealizować zapotrzebowanie na pracę kompetentnych nauczycieli za
dziesięć lat, już w tej chwili musimy zacząć kształcić zdolne osoby.
Ludzkie oczekiwania zarówno na dobra wyższego jak i niższego
rzędu, nie są jedynie wielkościami zdeterminowanymi ilościowo
w ścisłej zgodności z określonymi prawami, które w przypadku wy­
stąpienia takiej potrzeby, dają się wcześniej określić, ale są również
wielkościami, które w określonych ramach czasowych są obliczane
z dokładnością wystarczającą do ich praktycznego zastosowania. Co
więcej, z historii wynika, że na podstawie wcześniejszych doświadczeń
dotyczących potrzeb i procesów produkcji, ludzie nieustannie rozwi­
jają zdolność do coraz dokładniejszego oszacowywania liczby różnych
dóbr niezbędnych do zaspokojenia ich potrzeb, jak również określania
ram czasowych, w których powstanie na nie zapotrzebowanie.
6 W tym akapicie Menger zakłada implicite równą długość omawianych
okresów. Odniesienia definicyjne w następnym akapicie potwierdzą, że
niekoniecznie musi tak być w każdym przypadku - TR.
88
Z asady
ekonomii
2. D o stęp n e ilości
Jeżeli poprawne jest twierdzenie, że jasne określenie celu to istotny
czynnik sukcesu każdej ludzkiej działalności, nie ulega wątpliwości,
że znajomość przyszłego zapotrzebowania na dobra to niezbędny
warunek planowania wszelkiej ludzkiej działalności nakierowanej na
zaspokajanie potrzeb. W związku z tym, niezależnie od warunków ze­
wnętrznych, w których podejmowana jest ta działalność, jej sukces
będzie zależał przede wszystkim od prawidłowego prognozowania
ilości towarów, które staną się potrzebne w przyszłych okresach - to
jest, od właściwego wcześniejszego określenia zapotrzebowania. Cał­
kowity brak dalekowzroczności uczyniłby jakiekolwiek planowanie
zaspokojenia potrzeb całkowicie niemożliwym.
Drugim z czynników decydujących o sukcesie ludzkiej działalności jest
wiedza o dostępnych środkach osiągnięcia określonych celów. Kiedykol­
wiek więc będziemy mogli obserwować ludzi dążących do zaspokojenia
swoich potrzeb, zauważymy głęboką troskę o uzyskanie możliwie najdo­
kładniejszej wiedzy na temat ilości dostępnych dóbr. To, w jaki sposób
tego dokonują, będzie tematem naszych rozważań w tym podrozdziale.
Ilość dóbr dostępnych poszczególnym członkom społeczeństwa,
w jakimkolwiek czasie, jest określona przez okoliczności i jedynym
problemem przy ustaleniu lej wielkości, będzie policzenie i spisanie
tych dóbr. Idealnym rezultatem takiego perspektywicznego ludzkiego
działania będzie kompletne wyliczenie towarów dostępnych w danym
momencie, ich klasyfikacja w doskonale jednorodne kategorie oraz
dokładne określenie liczby elementów w każdej z nich. W rzeczywi­
stości daleko jednak od realizacji tego ideału. Zazwyczaj ludzie nawet
nie próbują uzyskać wyników o stopniu dokładności odpowiadającym
obecnym możliwościom pomiaru i inwentaryzacji, ale zadowalają się
dokładnością wystarczającą do celów praktycznych. Fakt, że kupcy, prze­
mysłowcy i ^ ogólnie rzecz ujmując —osoby, które w wysokim stopniu
rozwinęły swą perspektywiczną działalność, osiągnęły dość wyjątkowy
stopień dokładności wiedzy o dostępnej ilości dóbr, jest istotnym do­
wodem tego, jak wielkie jest praktyczne znaczenie tej wiedzy. •
| Ludzie, angażując się w planowanie zaspokajania swoich potrzeb,
starają się dokładnie określić ilość dostępnych w danym momencie
G ospooarka
i dobra ek o n o m ic zn e
89
dóbr. Dlatego też wszędzie tam, gdzie istnieje jtlż rozwinięty handel
towarowy, znajdują się ludzie próbujący orzekać o ilości dóbr dostęp­
nych innym, powiązanym z nimi handlowo, członkom społeczeń­
stwa. Dopóki ludzie nie angażują się w handel, interesują się jedynie
w niewielkim stopniu dobrami znajdującymi się w rękach innych
osób. Kiedy tylko rozwija się wymiana handlowa, głównie w wyniku
podziału pracy, a zaspokojenie oczekiwań zależy w dużej mierze od
wymiany, w naturalny sposób ludzie zaczynają się interesować nie
tylko własnymi dobrami, ale również dobrami tych, z którymi utrzy­
mują stosunki handlowe, ponieważ ich część jest dla nich dostępna,
jeżeli nie bezpośrednio, to przynajmniej w sposób pośredni (drogą
wymiany handlowej).
Kiedy tylko społeczeństwo osiągnie pewien poziom cywilizacyjny,
postępujący podział pracy przyczynia się do rozwoju specjalnej klasy
zawodowej, to&ra pośredniczy w wymianach oraz zajmuje się nie tylko
techniczną częścią działalności handlowej (spedycja, dystrybucja,
magazynowanie towarów itp.), lecz także ewidencjonowaniem dla
pozostałych członków społeczeństwa dostępnych zasobów. Tak więc
widzimy, że szczególna klasa ludzi jest w sposób specjalistyczny i pro­
fesjonalny zainteresowana zbieraniem danych na temat ilości dóbr, tzw.
zasobów w najszerszym tego słowa znaczeniu, znajdujących się w po­
siadaniu różnych ludów i narodów, z którymi utrzymują kontakty han­
dlowe. Opracowywane przez nich dane obejmują większe lub mniejsze
regiony handlowe (pojedyncze powiaty, prowincje, a nawet całe pań­
stwa lub kontynenty) w zależności od pozycji, jaką zajmują w życiu
gospodarczym. Interesują się oni ponadto wieloma innymi rodzajami
informacji, ale będziemy mieli okazję omówić to w dalszej części,
w: Niemałe trudności napotyka prowadzenie tego typu rejestrów
statystycznych, w zakresie w jakim odnoszą się one do ilości dóbr,
którymi dysponują duże grupy, nawet tak duże jak narody czy grupy
narodów, ponieważ dokładne określenie tych zasobów może zostać
przeprowadzone jedynie w drodze spisu. Procedura spisu wymaga
rozbudowanego aparatu urzędniczego, obejmującego cały obszar
handlu i wyposażonego w niezbędne uprawnienia. Tego typu aparat
może powstać jedynie w oparciu o władzę państwową, a więc jedynie
na jej własnym terytorium. Ponadto każdy specjalista zdaje sobie
90
Z asady
ekonomii
sprawę, że nawet w granicach kraju spis może nie być skuteczny, gdy
dotyczy dóbr niełatwo poddających się oficjalnym wyliczeniom.
Prócz tego, spisy mogą być skutecznie przeprowadzane tylko od
czasu do czasu. W praktyce można je przeprowadzać tylko w znacz­
nych odstępach czasu. Stąd informacje uzyskane w danym momencie,
choć mogą pretendować do wiarygodności, nierzadko już po chwili
tracą praktyczną wartość w przypadku wszystkich dóbr, których ilości
są przedmiotem poważnych wahań.
Działalność rządu, mająca na celu określenie liczby dóbr posiada­
nych przez dany lud lub naród, jest więc w sposób naturalny ograni­
czona do:
- dóbr, których ilości podlegają jedynie niewielkim zmianom,
jak w przypadku gruntów, budynków, zwierząt domowych,
obiektów transportu itp., ponieważ spis takich elementów, wy­
konany w określonym czasie, cechuje się pewną trwałością, jak
również,
- dóbr, których dostępne ilości podlegają kontroli publicznej
w stopniu, który przynajmniej w ograniczonym zakresie gwa­
rantuje prawidłowość otrzymanych wyników.
W świetle opisanych właśnie okoliczności jest zrozumiałe, że świat
biznesu, zainteresowany możliwie najdokładniejszą wiedzą o ilości
dóbr dostępnych w konkretnych obszarach handlowych, nie może być
usatysfakcjonowany kiepską jakością działań rządu, wykonywanych
zazwyczaj z małą dozą zrozumienia dla świata handlu i obejmującą
zawsze poszczególne państwa lub ich części, a nie całe obszary han­
dlowe. Przeciwnie, świat biznesu przeznacza nierzadko znaczne na­
kłady finansowe, by we własnym zakresie zdobyć możliwie szerokie
i dokładne informacje. Potrzeba ta zrodziła konieczność powołania
do życia wielu instytucji służących szczególnym interesom świata biz­
nesu, których rola polega w dużej mierze na informowaniu uczest­
ników każdej z gałęzi produkcji o aktualnym stanie zasobów znajdu­
jących się w różnych obszarach handlowych7. Wśród tych instytucji
można wymienić korespondentów rynkowych utrzymywanych przez
7 Następny akapit występuje w oryginale jako przypis - TR.
G ospodarka
i dobra ekonomiczne
91
wielkie przedsiębiorstwa. Jednym z ich głównych zadań jest stałe infor­
mowanie zleceniodawców o warunkach panujących na danym rynku.
Temu samemu celowi służą publikowane okresowo raporty gospo­
darcze poświęcone najważniejszym surowcom. Każdy, kto uważnie
śledzi raporty zbożowe Bella z Londynu czy Meyera z Berlina, raporty
cukrowe Lichta z Magdeburga, raporty bawełniane Ellisona i Haywooda z Liverpoolu itp., znajdzie w nich rzetelne informacje o ak­
tualnym stanie zapasów danych towarów (i wiele innych istotnych
danych, które omówię później) oparte na różnych badaniach i po­
mysłowych obliczeniach, tam gdzie niemożliwe jest przeprowadzenie
dokładnego rozpoznania. Te szacunki zasobów mają, jak zobaczymy,
bardzo wyraźny wpływ na zjawiska gospodarcze, w szczególności na
kształtowanie się cen. Na przykład sprawozdania bawełniane Ellisona
i Haywooda zawierają okresowe informacje o aktualnych zapasach
różnych gatunków bawełny w Liverpoolu, w Anglii, na kontynencie,
w Ameryce, Indiach, Egipcie i innych regionach produkcyjnych; in­
formują nas regularnie o ilościach bawełny znajdujących się w trakcie
wysyłki na pełne morze (towar pływający), o portach będących ich
przeznaczeniem oraz o tym, jakie ilości w Anglii wciąż pozostają w rę­
kach hurtowników, a jakie znajdują się już w magazynach przędzalni
lub u innych nabywców, a jakie są przeznaczone na eksport.
Raporty te opierają się na publicznych spisach wszelkiego rodzaju,
które świat biznesu stara się wykorzystać, kiedy tylko dowiodą one
swej wiarygodności, na informacjach zebranych przez wyspecjalizo­
wanych korespondentów z różnych miejsc świata, a częściowo rów­
nież na szacunkach doświadczonych biznesmenów o sprawdzonej
wiarygodności. Dotyczą one nie tylko zasobów dostępnych w danym
momencie, ale również tych dóbr, których dostępności dopiero
się spodziewamy8. Na przykład w wymienionych wyżej raportach
Lichta, znajdziemy nie tylko informacje o wahaniach zaopatrzenia
w cukier dotyczących wszystkich obszarów handlowych pozostają­
cych w kontakcie z Niemcami, ale także obszerny zbiór faktów do­
tyczących surowców i produkcji. Znajdziemy tam aktualne raporty
na temat obszarów obsadzonych trzciną i burakami cukrowymi,
8 Pozostała część tego akapitu w oryginale pojawia się jako przypis.
92
Z asady
ekonomii
0 przewidywanym wpływie warunków pogodowych na czas, rozm iar
1 jakość zbiorów, o samych zbiorach, o możliwościach produkcyj­
nych cukrowni i rafinerii, o tym, które plantacje są obsiane, a które
leżą odłogiem, o spodziewanych rozmiarach i term inach produkcji
na rynku niemieckim, o zaburzeniach w procesie dystrybucji itp. Po­
dobne dane dotyczące innych towarów są zawarte w raportach bizne­
sowych wymienionych w poprzednim akapicie.
Tego typu sprawozdania dostarczają zwykle wystarczających infor­
macji o dostępnych ilościach niektórych surowców na mniej lub bar­
dziej rozległych obszarach handlowych. Umożliwiają one też progno­
zowanie zmian i zwracają uwagę na różne rodzaje ryzyka związanego
z poszczególnymi transakcjami.
3. P o ch od zen ie g o sp o d arki
i dó b r eko n o m icznych
A. Dobra ekonomiczne
W dwóch poprzednich akapitach przyglądaliśmy się, w jaki sposób
poszczególne jednostki, a także mieszkańcy całych państw i grup
państw powiązanych handlowo, chcący uzyskać niezbędną podstawę
do działań służących zaspokojeniu potrzeb, próbują z jednej strony
ocenić przyszłe oczekiwania, z drugiej zaś, ilość dostępnych dóbr
mogących oczekiwania te zaspokoić. Zadaniem, którego teraz się p o ­
dejmę, jest pokazanie, jak ludzie na podstawie tej wiedzy wykorzystują
dostępne ilości dóbr (dóbr konsumpcyjnych i środków produkcji) dla
możliwie najpełniejszego zaspokojenia potrzeb.
Dociekania odnośnie oczekiwań dotyczących dóbr i ich dostępnych
ilości mogą skutkować określeniem trzech następujących stanów: r
- Oczekiwania są wyższe od dostępnej ilości.
.
- Oczekiwania są niższe niż dostępna ilość. \ :
- Oczekiwania są równe dostępnej ilości.
Możemy obserwować pierwszą z tych relacji w przypadku zde­
cydowanej większości dóbr. Mamy z . nią do czynienia, gdy część
Gospodarka t dobra ekonomiczne
93
zapotrzebowania na dobra nie może zostać zaspokojona. I nie chodzi
tu o artykuły luksusowe, jako że w ich wypadku sytuacja wydaje się być
oczywista. Ale nawet najbardziej pospolita odzież, najzwyklejsze po­
mieszczenia mieszkalne i meble, najpowszechniej konsumowana żyw­
ność itp. są właśnie takimi dobrami. Ziemia, kamienie i nawet najbar­
dziej niepozorne odpady, z zasady nie są dla nas dostępne w ilościach na
tyle dużych, abyśmy nie mogli wykorzystać jeszcze większej ich ilości.
Wszędzie, gdzie w danym okresie występuje taka relacja - czyli kie­
dykolwiek ludzie uznają, że zapotrzebowanie na dobro jest większe niż
jego ilość - staje się oczywiste, że żadna część dostępnej ilości dobra
nie może w jakikolwiek praktycznie znaczący sposób utracić swojej
użyteczności lub też znaleźć się poza kontrolą, nie powodując rów­
nocześnie, że konkretne wcześniej zaspokojone potrzeby, pozostaną
niezaspokojone lub też ich zaspokojenie okaże się niekompletne9.
Możemy wyciągnąć z tego następujące wnioski - ludzie starają się:
- zachować posiadane dobra, jeżeli ich liczba znajduje się w opi­
sywanej relacji ilościowej oraz
- chronić ich właściwości użytkowe.
' Kolejnym rezultatem znajomości relacji, pomiędzy. oczekiwa­
niami a dostępnymi ilościami, jest uświadomienie sobie przez ludzi,
po pierwsze, że część ich potrzeb, niezależnie od okoliczności, pozo­
stanie niezaspokojona, a po drugie, że każde nieprawidłowe wykorzy­
stanie pewnej ilości dobra, musi z konieczności prowadzić również do
niezaspokojenia tej części potrzeb, która mogłaby być zaspokojona,
gdyby dobro zostało użyte właściwie.
W związku z powyższym, ludzie - podejmując perspektywiczną
działalność skierowaną na zaspokojenie potrzeb i w odniesieniu do
dóbr podlegających omawianej relacji - dążą do:
- dokonania wyboru pomiędzy potrzebami ważniejszymi, które
*'
zaspokoją za pomocą dostępnej ilości dóbr, i mniej ważnymi,
które muszą pozostać niezaspokojone oraz
9 Jest to, w spom niana we W stępie, charakterystyka dó b r rzadkich - przyp.
dum .
94
Z asady
ekonomii
-
uzyskania możliwie najlepszego rezultatu przy wykorzystaniu
danej ilości dobra lub do uzyskania określonego rezultatu przy
użyciu najmniejszej możliwej ilości albo - innymi słowy - do
wykorzystania dostępnej im ilości dóbr konsumpcyjnych oraz
środków produkcji do zaspokojenia swych potrzeb w możliwie
najwłaściwszy sposób.
Całokształt ludzkich działań skierowanych na te cztery cele nazy­
wamy gospodarowaniem. Przedmiotem gospodarowania są wyłącznie
dobra pozostające w omawianej powyżej relacji ilościowej. Dobra te
nazywamy dobrami ekonomicznymi, przeciwstawiając je dobrom, co
do których nie zachodzi potrzeba tak rozumianego gospodarowania
ze względu na odmienny stosunek możliwej do określenia ilości do
oczekiwań10.
Zanim jednak przejdziemy do pokazania tych relacji i zjawisk przez
nie zdeterminowanych, zajmiemy się bardzo znaczącymi zjawiskami
życia społecznego, które w ostatecznym rozrachunku wypływają ze
stosunku ilościowego opisanego w tym podrozdziale.
Dotychczas w sposób bardzo ogólny - i bez szczególnego uwzględ­
nienia organizacji społecznej - prezentowaliśmy zjawiska, wynika­
jące z faktu, że zapotrzebowanie na wiele dóbr jest większe niż ich
dostępna ilość. To, co zostało powiedziane do tego miejsca, stosuje
się zarówno do poszczególnych jednostek, jak i do całego społeczeń -1
stwa, o ile jest ono zorganizowane. Ale życie społeczne, w którym jed­
nostki, jako członkowie społeczeństwa, realizują swoje indywidualne
interesy, przywodzi na myśl pewne szczególne zjawisko, dotyczące
wszystkich dóbr, których dostępne ilości są mniejsze od oczekiwań.
W tym miejscu postaramy się zjawisko to wyjaśnić.
Jeżeli omawiane relacje ilościowe występują w społeczeństwie
(to jest, jeżeli zapotrzebowanie społeczeństwa na dobra jest większe
niż ich dostępna ilość), to zgodnie z wcześniejszymi ustaleniami,
poszczególne potrzeby wszystkich osób tworzących społeczeństwo
10 Zob. pierwsze pięć akapitów dodatku B, które pierwotnie występowały tu
jako przypis.
G ospodarka
i dobra ekonomic zne
95
nie mogą zostać całkowicie zaspokojone. Przeciwnie, bez wątpienia
potrzeby niektórych osób albo nie zostaną zaspokojone wcale, albo
w najlepszym wypadku, zostaną zaspokojone w sposób niekompletny.
Kiedy ilość dóbr nie pozwala na zaspokojenie wszystkich potrzeb, do
głosu dochodzi dbałość o interes własny i każdy stara się możliwie
najdokładniej zabezpieczyć realizację swoich oczekiwań, wyklu­
czając przy tym innych. W zmaganiach tych poszczególne jednostki
osiągną różny stopień sukcesu. Ale bez względu na sposób, w jaki zo­
staną podzielone dobra objęte tą ilościową relacją, oczekiwania nie­
których członków społeczeństwa nie zostaną w ogóle spełnione albo
zostaną spełnione jedynie częściowo. Interesy tych osób będą w opo­
zycji wobec interesów osób posiadających jakąś część dostępnej ilości
dóbr. W związku z tym konfliktem interesów dla funkcjonowania
społeczeństwa konieczna staje się ochrona poszczególnych jednostek,
posiadających rzadkie dobra przed wszelkimi możliwymi aktami
przemocy. W ten właśnie sposób dochodzimy do ekonomicznych
źródeł naszego obecnego porządku prawnego, a zwłaszcza tak zwanej
ochrony praw własności.
Zatem, ludzkie gospodarowanie i własność mają wspólne eko­
nomiczne korzenie, ponieważ właściwą ich przyczyną jest istnienie
dóbr, których dostępna liczba/ilość jest mniejsza niż związane z nimi
ludzkie oczekiwania. W związku z tym własność, podobnie jak go­
spodarowanie, nie jest arbitralnym wynalazkiem, ale raczej jedynym
możliwym fvz praktycznego punktu widzenia - rozwiązaniem pro­
blemu, z którym z natury rzeczy musimy się mierzyć ze względu na
niewspółmierność pomiędzy oczekiwaniami a dostępnymi ilościami
wszelkich dóbr ekonomicznych11.
W rezultacie nie jest możliwe zniesienie własności bez usunięcia
przyczyn pojawienia się jej - to jest - bez jednoczesnego powiększenia
dostępnej liczby wszystkich dóbr gospodarczych w stopniu, który
umożliwiłby całkowite zaspokojenie oczekiwań wszystkich członków
społeczeństwa lub też na takiej redukcji ludzkich potrzeb, aby dostępne
dobra wystarczyły do ich zaspokojenia. Jeżeli nie udałoby się stworzyć1
11 Chodzi, rzecz jasna, o - nienazwane przez Mengera explicite - zjawisko
rzadkości dóbr - przyp. red.
96
Z asady
ekonomii
takiej równowagi pomiędzy oczekiwaniami a dobrami, nowy po­
rządek społeczny mógłby umożliwić, co najwyżej, wykorzystanie do­
stępnych dóbr ekonomicznych dla zaspokojenia potrzeb innych ludzi,
niż odbywa się to obecnie. Ale redystrybucja nigdy nie doprowadzi
do przezwyciężenia faktu istnienia osób, których oczekiwania odno­
śnie dóbr ekonomicznych pozostaną zupełnie niespełnione. Osoby te
będą potencjalnie zainteresowane aktami przemocy w stosunku do
posiadaczy dóbr, a więc zaistnieje konieczność ochrony przed takimi
aktami. Własność jest więc w tym sensie nierozerwalnie związana
z ludzką gospodarką w jej społecznej postaci, a wszelkie plany reform
mogą polegać jedynie na odpowiedniej dystrybucji dóbr ekonomicz­
nych, ale nie na zniesieniu instytucji własności.
B. Dobra nieekonomiczne
W poprzednim podrozdziale opisałem codzienne zjawiska wynika­
jące z faktu, że w odniesieniu do niektórych dóbr, oczekiwania są
większe niż ich dostępna ilość. Zamierzam teraz zająć się zjawiskami
wynikającymi z odwrotnego powiązania, to znaczy relacją, w której
zapotrzebowanie na dobra jest mniejsze niż ich dostępna ilość.
Pierwszym efektem takiej sytuacji jest to, że ludzie nie tylko wiedzą,
że zaspokojenie wszystkich ich potrzeb odnośnie tych dóbr jest całko­
wicie pewne, ale zdają sobie również sprawę, że nie będą O li# stanie
wyczerpać całej dostępnej ilości tych dóbr.
Załóżmy, że wieś jest uzależniona od wody z potoku górskiego
o normalnym przepływie wynoszącym 2 0 0 tysięcy wiader dziennie.
Podczas większych opadów deszczu oraz na wiosnę, kiedy w górach
topnieje śnieg, przepływ wzrasta do 300 tysięcy wiader. W czasach
największej suszy spada on do 100 tysięcy wiader na dobę. Załóżmy
dodatkowo, że mieszkańcy miejscowości potrzebują zwykle 2 0 0 ,
a czasami 300, wiader dziennie do pełnego zaspokojenia potrzeb, czyli
do picia i innych zastosowań. Ich najwyższe zapotrzebowanie w wy­
sokości 300 wiader dziennie kontrastuje z oczekiwanym minimum
100 tysięcy wiader dziennie. W tym, jak i w każdym innym, przy­
padku występowania stosunku ilościowego tego rodzaju, oczywiste
G ospodarka
i dobra ekonomiczne
97
jest zaspokojenie wszystkich potrzeb związanych z wodą, jak również,
że gospodarujące osoby tylko częściowo będą mogły wykorzystać do­
stępną ilość. Oczywiste jest również, że nawet jeśli jakaś część tych
dóbr stanie się niedostępna lub też straci swoje właściwości użytkowe,
nie wpłynie to na zaspokojenie potrzeb mieszkańców, o ile wspo­
mniany stosunek ilościowy nie zmieni swojego charakteru. W rezul­
tacie gospodarujące jednostki praktycznie nie są zmuszone do zacho­
wywania każdej jednostki dobra, ani też do dbania o jego użyteczne
właściwości.
W przypadku, gdy dostępna ilość dóbr przekracza zapotrzebo­
wanie, nie można zaobserwować trzeciego i czwartego z opisanych
powyżej zjawisk związanych z działalnością gospodarczą. Jaki w ta­
kiej sytuacji byłby sens dokonywania wyboru pomiędzy potrzebami,
które powinny zostać zaspokojone a tymi, z których zaspokojenia
należałoby zrezygnować, skoro nie jest możliwe wyczerpanie całej
dostępnej ilości nawet przy najpełniejszym zaspokojeniu wszystkich
potrzeb? I co mogłoby popchnąć ludzi do poszukiwania najbardziej
efektywnego sposobu wykorzystania danej ilości tych dóbr i do po­
dejmowania prób osiągnięcia danego rezultatu przy wykorzystaniu
możliwie najmniejszej ich ilości?
O
ile, zatem, dobra występujące w ilościach niższych niż oczeki­
wania są przedmiotem różnorodnych form aktywności gospodarczej,
o tyle dobra charakteryzujące się odwrotnym stosunkiem ilości do
oczekiwań pozostają poza sferą tej aktywności, a więc nie są przed­
miotem gospodarki. Dlatego nazywamy je dobrami nieekonomicz­
nymi.
Do tego miejsca rozważaliśmy w dosyć ogólny sposób stosunek
będący podstawą nieekonomicznego charakteru dóbr. Pozostaje tylko
wskazanie konkretnych zjawisk społecznych wynikających z tej relacji
ilościowej.
Jak zauważyliśmy, wysiłek poszczególnych członków społeczeń­
stwa - aby wejść w posiadanie dóbr w ilości pozwalającej na zaspoko­
jenie potrzeb, nawet jeśli oznacza to wykluczenie możliwości korzy­
stania z tego dobra przez innych członków społeczeństwa - ma swoje
źródło w tym, że ilość niektórych dostępnych dóbr jest mniejsza niż
oczekiwania. Ponieważ gdy zachodzi taka relacja, nie jest możliwe
98
Z asady
ekonomii
całkowite spełnienie oczekiwań wszystkich osób, każdy skłania się do
zaspokojenia swoich oczekiwań, wykluczając przy tym wszystkie po­
zostałe jednostki. Tak więc, gdy wszyscy członkowie społeczeństwa
konkurują o określoną liczbę dóbr, która w żadnych okolicznościach
nie może wystarczyć do pełnego zaspokojenia wszystkich potrzeb
poszczególnych jednostek, jedynym możliwym do wyobrażenia prak­
tycznym rozwiązaniem tego konfliktu interesów jest - jak mogliśmy
zobaczyć - przejęcie na własność części ogólnie dostępnych dóbr,
przez niektóre gospodarujące jednostki, i ochrona własności tych
osób przez społeczeństwo.
Sytuacja jest zupełnie inna w przypadku dóbr nieposiadających
charakteru ekonomicznego. Oto ilości dóbr posiadanych przez spo­
łeczeństwo są większe od jego oczekiwań, co sprawia, że wszystkie
jednostki i | w stanie całkowicie zaspokoić swoje potrzeby, a część
dostępnej ilości dóbr pozostaje niewykorzystana i staje się bezuży­
teczna. W takich okolicznościach jednostki nie muszą zabezpieczać
własnej części dóbr koniecznej do spełnienia oczekiwań, gdyż samo
stwierdzenie ilościowej relacji odpowiedzialnej za nieekonomiczny
charakter danego dobra, daje wystarczającą pewność, że nawet jeśli
wszyscy zaspokoją swoje potrzeby, pozostała ilość zdecydowanie wy­
starczy do spełnienia oczekiwań.
Z doświadczenia wiemy, że wysiłki poszczególnych jednostek spo­
łeczeństwa nie są skierowane na zapewnienie posiadania dóbr nie­
ekonomicznych w celu zaspokojenia własnych potrzeb, wykluczając
przy tym wszystkie pozostałe osoby. Dobra te nie są przedmiotem
ekonomii, ani też nie wywołują ludzkiego pożądania. Przeciwnie, za
każdym razem, gdy mamy do czynienia z dobrami nieekonomicz­
nymi, mamy w istocie do czynienia z komunizmem, ponieważ lu­
dzie są komunistami, ilekroć pozwalają im na to naturalne warunki.
W miastach położonych w sąsiedztwie rzek, w których wody jest
więcej niż potrzebują mieszkańcy, każdy czerpie z nich dowolną ilość
wody, Z dziewiczych lasów każdy może zabrać tyle drewna, ile po­
trzebuje. I każdy wpuszcza do swojego domu tyle światła i powietrza,
ile uzna za stosowne. Komunizm w sposób naturalny opiera się na
stosunkach nieekonomicznych, podobnie jak własność na stosunkach
ekonomicznych.
G ospodarka
i dobra ekonomiczne
99
C. Zależności pomiędzy dobrami ekonomicznymi i nieekonomicznymi
W dwóch poprzednich podrozdziałach analizowałem charakter i po­
chodzenie gospodarki, wykazując, że aby określić różnicę pomiędzy
dobrami ekonomicznymi i nieekonomicznymi, musimy znać sto­
sunek oczekiwań do dostępnych ilości danych dóbr.
Po tych ustaleniach musimy uznać za równie oczywiste, że eko­
nomiczny lub nieekonomiczny charakter nie jest w żaden sposób
przywiązany do danego dobra i w związku z tym, każde dobro bez względu na jego wewnętrzne właściwości i zewnętrzne atrybuty
- może uzyskać ekonomiczny charakter, znajdując się w opisanym
powyżej stosunku ilościowym i może go stracić, kiedy odwróci się
stosunek oczekiwań do dostępnych ilości dóbr12.
Ekonomiczny charakter nie ogranicza się do dóbr, które w kontekście
społecznym są przedmiotem ludzkiego gospodarowania. Jeśli oczeki­
wania danej jednostki są wyższe niż dostępna ilość dobra zobaczymy,
że zapewnia sobie posiadanie każdej jego części, że używa go w sposób
najlepiej zaspokajający jej potrzeby i że dokonuje wyboru pomiędzy po­
trzebami, które zdecyduje się zaspokoić dostępną ilością i tymi, które
pozostawi niezaspokojone. Zauważymy również, że ta sama osoba nie
miałaby żadnej motywacji, aby podejmować tego typu działalność w od­
niesieniu do dóbr dostępnych w ilości przekraczającej oczekiwania. Stąd
także poszczególne jednostki rozróżniają pomiędzy dobrami ekono­
micznymi i nieekonomicznymi. Przyczyną gospodarczego charakteru
dobra nie może więc być fakt, że jest ono „przedmiotem wymiany” lub
„przedmiotem własności”. Podobnie fakt, że niektóre dobra są wytwo­
rami pracy, podczas/ gdy inne zapewniła natura bez wysiłku z naszej
strony, często bez głębszej refleksji przedstawiany jest jako kryterium słu­
żące do rozróżniania ekonomicznego i nieekonomicznego charakteru.
Jednak rację mają ci, którzy interpretując rzeczywiste zjawiska, dochodzą
do wniosku, że nie jest to prawdą. Doświadczenie podpowiada, że wiele
dóbr, przy powstaniu których nie została wykorzystana jakakolwiek
praca (ziemia naniesiona przez rzekę, siła wody itp.), nabiera ekonomicz­
nego charakteru, kiedy tylko ilości, w których występują, nie wystarczają
12
Kolejny akapit w oryginale występował jako przypis - TR
100
Z asady
ekonomii
do spełnienia naszych oczekiwań. Natomiast fakt, że jakaś rzecz jest
owocem pracy, nie przesądza nawet o tym, że uznamy ją za dobro, a co
dopiero o nadaniu jej statusu dobra ekonomicznego. Przeciwnie, kryte­
rium rozróżniającego musimy oczywiście szukać w stosunku pomiędzy
dostępną ilością danego dobra a zapotrzebowaniem na nie.
Ponadto nietrudno zauważyć, że takie same dobra w jednej sytuacji
mają charakter ekonomiczny a w innej nie, a także, że w jednej sytu­
acji mogą one zależnie od okoliczności osiągać lub tracić swój ekono­
miczny charakter.
Choć świeża woda pitna w regionach obfitujących w jej źródła,
drewno w dziewiczych lasach, a w niektórych krajach nawet ziemia, nie
mają charakteru ekonomicznego, te same dobra wykazują charakter
ekonomiczny w innych miejscach w tym samym czasie. Niemniej
są przykłady dóbr, które nie mają charakteru ekonomicznego w danym
czasie i miejscu, ale które osiągają ten charakter w tym samym miejscu,
ale innym
Tak więc, o ile chcemy rozróżniać pomiędzy obyJ
dwoma rodzajami dóbr, a także rozumieć zmienność ich charakteru,
nie możemy czynić tego w oparciu o ich właściwości. Gdyby ktoś nadal
żywił jakieś wątpliwości, znikną one po dokładnej i wnikliwej analizie
przykładu, w którym dobra tego samego rodzaju mają inny charakter
w dwóch różnych sytuacjach, w tym samym czasie. Stosunek pomiędzy
oczekiwaniami i dostępnymi ilościami będzie w tych dwóch sytuacjach
zawsze odmienny i jeśli dobro, które w danej sytuacji nie miało cha­
rakteru ekonomicznego nagle go uzyskuje lub gdy ma miejsce sytuacja
odwrotna, musiała nastąpić zmiana tej ilościowej relacji.
Zgodnie z naszą analizą, tylko dwa rodzaje przyczyn mogą spo­
wodować zamianę dobra nieekonomicznego w dobro ekonomiczne:
wzrost ludzkich oczekiwań lub uszczuplenie dostępnych ilości.
Głównymi przyczynami wzrostu oczekiwań są:
- wzrost liczby ludności, zwłaszcza jeśli występuje na ograni­
czonej przestrzeni,
- wzrost ludzkich potrzeb, co owocuje wzrostem wymagań danej
populacji oraz
- powstanie nowej wiedzy na temat relacji przyczynowych po­
między rzeczami a ludzkim dobrostanem, w wyniku której dla
danego dobra powstają nowe cele użytkowe.
G ospodarka
i dobra ekonomiczne
101
Nie muszę chyba podkreślać, że zjawiska te związane są z rozwojem
cywilizacji. Naturalną tego konsekwencją jest fakt, że wraz z postępem
cywilizacyjnym dobra nieekonomiczne wykazują tendencję do przyj­
mowania charakteru ekonomicznego, jako że skala oczekiwań wzrasta
wraz z rozwojem ludzkości. Jeśli dodać do tego, że ilość dóbr, które
wcześniej nie wykazywały charakteru ekonomicznego ulega uszczu­
pleniu (na przykład drewno, w związku z dewastacją lasów), wydaje się
naturalne, że dobra, których dostępne ilości zdecydowanie przewyż­
szały zapotrzebowanie, a więc dobra nieekonomiczne, stają się z bie­
giem czasu dobrami ekonomicznymi. Historia wielu miejsc, zwłaszcza
krajów Nowego Świata, zna wiele przykładów zmiany charakteru dóbr
z nieekonomicznego na ekonomiczny. Dotyczy to zwłaszcza drewna
i ,ziemi. Przemianę tę możemy zaobserwować nawet współcześnie.
Choć nie dysponuję w pełni wiarygodnymi danymi, jestem przeko­
nany, że w Niemczech, niegdyś tik gęsto zalesionych, odnajdziemy
kilka miejsc, których mieszkańcy w dalszym ciągu jd ł traktują drewna
opałowego jako dobra ekonomicznego. ,
Zgodnie z naszymi ustaleniami, staje się oczywiste, i i wszelkie
zmiany, w wyniku których dobra ekonomiczne stają się nieekono­
micznymi i na odwrót - kiedy te ostatnie zyskują ekonomiczny cha­
rakter, można sprowadzić do zmiany w stosunku pomiędzy oczekiwa­
niami a dostępnymi ilościami.
Szczególnym zainteresowaniem obdarzymy poniżej dobra, które
pod względem wykazywanych właściwości zajmują pozycję pośrednią
pomiędzy dobrami ekonomicznymi i nieekonomicznymi.
Do kategorii tej zaliczymy dobra, które w wysoko rozwiniętych kra­
jach produkowane są przez rząd i oddawane do użytku publicznego
w ilościach tak wielkich, że każda pożądana ich ilość jest oddana do
dyspozycji nawet najbiedniejszego członka społeczeństwa, w związku
z czym nie mają one dla konsumentów charakteru ekonomicznego.
H Przykładem takiego dobra może być edukacja publiczna. Również
czysta i zdrowa woda pitna jest uważana przez mieszkańców wielu
miast, w których natura nie uczyniła jej obficie dostępną, za dobro na
tyle istotne, że jest ona dostarczana za pomocą akweduktów do pu­
blicznych ujęć w tak dużych ilościach, że oczekiwania mieszkańców
mogą być całkowicie zaspokojone, a ilości dostępnej wody pitnej
102
Z asady
ekonomii
są nawet większe n fi zapotrzebowanie na nią. Podczas gdy edukacja
jest dobrem ekonomicznym w społeczeństwach znajdujących się na
niskim poziomie rozwoju cywilizacyjnego, to samo dobro traci swój
ekonomiczny charakter w wyżej rozwiniętych społeczeństwach, po­
nieważ to państwo je dostarcza. Podobnie w wielu dużych miastach
czysta i zdrowa woda pitna, która wcześniej miała charakter ekono­
miczny, staje się dla konsumentów dobrem nieekonomicznym.
Natomiast dobra występujące w naturze w ilościach przekraczają­
cych oczekiwania mogą stać się dla konsumentów dobrami ekono­
micznymi, jeśli silna jednostka wyklucza pozostałych uczestników
życia gospodarczego i uniemożliwia im swobodne pozyskiwanie offig
korzystanie z nich. W zalesionych krajach istnieje wiele wsi otoczo­
nych obfitującymi w drewno liUffitŁ W takich miejscach dostępna
ilość drewna znacznie przekracza oczekiwania mieszkańców i nie
nabrałoby ono charakteru gospodarczego, gdyby sprawy potoczyły
llę naturalnym biegiem rzeczy. Kiedy jednak potężny człowiek przej­
muje kontrolę nad całym lasem lub większą jego częścią, może okre­
ślać ilości drewna faktycznie dostępne dla mieszkańców wsi w taki
sposób, że drewno nabiera jednak dla nich charakteru ekonomicz­
nego. Na przykład w wielu gęsto zalesionych miejscach Karpat, chłopi
(do niedawna pańszczyźniani) muszą kupować potrzebne im drewno
od wielkich posiadaczy ziemskich, nawet gdy ci ostatni pozwalają co
roku gnić w U e wielu tysiącom kłód, ponieważ dostępne im ilości
znacznie przekraczają ich obecne oczekiwania. Właśnie w taki sposób
dobra nieposiadające charakteru ekonomicznego w naturalnym biegu
zdarzeń, w sposób sztuczny stają się dla konsumentów dobrami eko­
nomicznymi. W tych okolicznościach dobra te rzeczywiście wykazują
wszelkie cechy charakterystyczne dla dóbr ekonomicznych13.B
Wreszcie do kategorii tej należą dobra, które obecnie nie wyka­
zują charakteru ekonomicznego, ale które w perspektywie przyszłego
rozwoju są już przez gospodarujących ludzi uznawane za dobra
ekonomiczne. Wyrażając się bardziej precyzyjnie, jeżeli ilość dobra
13
Używając terminów właściwych dla ekonomii, moglibyśmy nazwać te ostat­
nie dobrami quasi-ekonomicznymi (w przeciwieństwie do prawdziwych
dóbr ekonomicznych), a wcześniejsze dobrami gwasz-nieekonomicznymi.
G ospodarka
i dobra ekonomiczne
103
nieekonom icznego stale maleje, a zależność p om iędzy oczekiwa­
niam i, a dostępną ilością jest taka, że m o żn a przew idzieć ostateczną
zm ianę statusu danego dobra i nieekonom icznego w ekonomiczny,
bardzo c s p to gospodarujące jednostki czynią część ich dostępnej
ilości przedm iotem gospodarczej aktywności. Będą to robić nawet
wtedy, gdy nadal faktycznie istnieje stosunek ilościow y odpowie­
dzialny za nieekonom iczny charakter danego dobra. Jako członkowie
społeczeństwa, będą zazwyczaj starali się zagw arantow ać zaspoko­
jenie swego indyw idualnego zapotrzebow ania, biorąc w posiadanie
ilości odpow iadające ich oczekiwaniom . To sam o o dnosi się do dóbr
nieekonom icznych, których dostępne ilości są przed m io tem tak gwał­
tow nych wahań, że tylko grom adzenie p t i r a t j nadw yżki zapewnia
zaspokojenie oczekiwań w czasach niedostatku. O dnosi się to także
do wszystkich dóbr nieekonom icznych, w przypadku których granica
pom iędzy oczekiwaniami i dostępną ilością jest ta k bliska (do tej kate­
gorii należy trzeci przypadek w ym ieniony w pow yższym podrodziale
A), że każde niewłaściwe ich użycie lub niew iedza ze strony niektófry d ł uczestników życia gospodarczego łatw o m oże KMS iię dla in­
nych szkodliwa. Istnieją rów nież specjalne okoliczności (na przykład
względy wygody lub higieny) sprawiające, że w arto przywłaszczyć
sobie pew ne ilości nieekonom icznego dobra. Z tych i podobnych im
przyczyn zjawisko własności m ożna zaobserw ow ać także w wypadku
towarów, które gdy odnosim y je do innych aspektów życia gospodar­
czego, wciąż wydają nam się dobram i nieekonom icznym i.
" I na zakończenie chciałbym zwrócić uwagę czytelników h a oko­
liczność o dużym znaczeniu dla oceny ekonom icznego charakteru
dóbr. Chodzi m i o różnice w ich jakości. Jeśli całkow ita dostępna ilość
dobra nie wystarcza do spełnienia dotyczących go oczekiwań, każda
znacząca część sum y ilości staje się przedm iotem ludzkiego gospoda­
rowania, a tym samym dobrem ekonom icznym , bez w zględu na jego
jakość. A jeżeli dostępne ilości dobra są wyższe o d zapotrzebowania
na nie r- i w związku z tym część całkowitych zasobów nie zaspokaja
niczyich potrzeb - wszystkie jed n o stk i dobra, zgodnie z tym , co zo­
stało pow iedziane o charakterze d ó b r nieekonom icznych, posiadają
charakter nieekonom iczny, o ile wszystkie są d okładnie tej samej ja­
kości. Ale jeśli niektóre części dostępnych zasobów d obra posiadają
104
Z asady
ekonomii
pewne zalety w stosunku do innych części, a zalety te są tego rodzaju,
że różne ludzkie potrzeby mogą być lepiej zaspokojone albo ogólnie
rzecz ujmując, zaspokojone w sposób pełniejszy przy użyciu tych,
a nie innych, mniej użytecznych części, może się zdarzyć, że dobra
lepszej jakości osiągną ekonomiczny charakter, podczas gdy inne
(gorsze) dobra, nadal będą wykazywać charakter nieekonomiczny.
Tak więc, w kraju obfitującym w ziemię, tereny korzystniej zlokali­
zowane albo położone na lepszej glebie mogą osiągnąć ekonomiczny
charakter, podczas gdy słabsze obszary nadal wykazują charakter
nieekonomiczny. Natomiast w mieście znajdującym i|g nad rie k | # b “
fitującą w wodę pitną gorszej jakości, zasoby wody źródlanej mogą
stać się przedmiotem indywidualnego gospodarowania, podczas gdy
wody rzeki póki co prezentują charakter nieekonomiczny.
Zatem, jeśli w tym samym okresie poszczególne części całej podaży
dobra różnią się charakterem, również w tym przypadku przyczyna
polega zawsze na fakcie, że dostępne ilości dóbr lepszego gatunku są
mniejsze niż oczekiwania, podczas gdy gorszej jakości dobra są do­
stępne w ilościach przekraczających oczekiwania (oczekiwania te nie
są spełniane przez dobra lepszej jakości). Takie przypadki nie sta­
nowią zatem wyjątku. Przeciwnie, potwierdzają zasady opisane w ni­
niejszym rozdziale.
D.
Prawa rządzące ekonomicznym charakterem dóbr
W trakcie naszych dociekań dotyczących praw rządzących ludzkimi
oczekiwaniami, doszliśmy do wniosku, że istnienie zapotrzebowania
na dobra wyższego rzędu zależy od:
- naszych oczekiwań wobec odpowiednich dóbr niższego rzędu,
a także od
- tych oczekiwań wobec dóbr niższego rzędu, które dotychczas
nie zostały zaspokojone, a przynajmniej nie zostały zaspoko­
jone całkowicie.
Zdefiniowaliśmy dobra ekonomiczne jako dobra, których dostępna
ilość nie spełnia w sposób całkowity oczekiwań, a więc możemy
G ospodarka
i dobra ekonomiczne
105
wywieść z tego zasadę, że istnienie oczekiwań w stosunku do dóbr
wyższego rzędu zależy od odpowiednich dóbr niższego rzędu, posia­
dających charakter ekonomiczny.
W miejscach, w których czysta i zdrowa woda pitna występuje
w ilościach przekraczających oczekiwania mieszkańców, i gdzie
w związku z tym dobro to nie wykazuje charakteru ekonomicznego,
nie powstanie zapotrzebowanie na poszczególne narzędzia i środki
transportu służące wyłącznie do jej przewozu, przesyłu rurami bądź
filtrowania. A w regionach, w których występuje naturalna obfitość
materiału opałowego (drzew, wyrażając się precyzyjniej), i w rezul­
tacie dobro to nie ma charakteru ekonomicznego, nie występuje oczy­
wiście zapotrzebowanie na dobra wyższego rzędu, służące jedynie do
produkcji drewna. Z drugiej strony, w miejscach których drewno lub
woda pitna mają charakter ekonomiczny, z pewnością istnieje zapo­
trzebowanie na odpowiednie dobra wyższego rzędu.
Ale skoro już ustaliliśmy, że oczekiwania dotyczące dóbr wyż­
szego rzędu są określone przez ekonomiczny charakter odpowiednich
dóbr niższego rzędu i że oczekiwania dotyczące dóbr wyższego rzędu
w ogóle nie powstaną, o ile dobra te nie będą mogły znaleźć zastoso­
wania przy produkcji dóbr ekonomicznych, to oczekiwania dotyczące
dóbr wyższego rzędu nie mogą być w tym przypadku większe niż ich
dostępna ilość, choćby nawet była ona naprawdę niewielka, a więc uzy­
skanie przez nie charakteru ekonomicznego jest z góry wykluczone.
Z tego wyprowadzamy ogólną zasadę, że:
ekonomiczny charakter dóbr wyższego rzędu zależy od ekonomicznego charak­
teru tych dóbr niższego rzędu, których produkcji służą..
Innymi słowy, żadne dobro wyższego rzędu nie może osiągnąć
i utrzymać charakteru ekonomicznego, jeżeli nie nadaje się do pro­
dukcji jakiegoś dobra ekonomicznego niższego rzędu.
Zastanawiając się nad przyczynami ekonomicznego charakteru
dóbr niższego rzędu, nie możemy przyjmować, że ich charakter wy­
nika z uprzedniego charakteru ekonomicznego dóbr wykorzystywa­
nych przy ich produkcji, ponieważ byłoby to całkowitym odwróce­
niem rzeczywiście istniejących zależności. Takie domniemanie byłoby
106
Z asady
ekonomii
przede wszystkim sprzeczne z wszelkim doświadczeniem, które uczy
nas, że z dóbr wyższego rzędu, których charakter ekonomiczny nie
ulega wątpliwości, można produkować, a w konsekwencji ekono­
micznej ignorancji rzeczywiście się produkuje, rzeczy całkiem bezu­
żyteczne - rzeczy, które nawet nie są dobrami, a co dopiero mówić
o ich charakterze ekonomicznym. Co więcej, można sobie wyobrazić
przypadki, gdzie za pomocą dóbr ekonomicznych wyższego rzędu
produkuje się przedmioty, które co prawda mają charakter dóbr, ale są
to dobra nieekonomiczne. Tytułem ilustracji wystarczy tylko pomyśleć
0 osobie wykorzystującej kosztowne dobra ekonomiczne do produkcji
drewna w dziewiczych lasach albo do przechowywania wody pitnej
w regionach obfitujących w źródła czy też do produkcji powietrza itd.!
A więc charakter ekonomiczny dobra nie może być konsekwencją
tego, że zostało ono wytworzone z dobra ekonomicznego wyższego
rzędu. Musimy odrzucić to wyjaśnienie, nawet w przypadku, który
nie przejawiał dalszych wewnętrznych sprzeczności. Wyjaśnienie cha­
rakteru ekonomicznego dóbr niższego rzędu - poprzez dobra wyż­
szego rzędu - jest tylko pseudowyjaśnieniem, a oprócz tego, że jest
ono nieprawidłowe i sprzeczne z wszelkim doświadczeniem, to nie
spełnia nawet formalnych warunków wyjaśnienia zjawiska. Jeżeli tłu­
maczylibyśmy charakter dóbr ekonomicznych pierwszego rzędu, od­
wołując się do takiego samego charakteru dóbr drugiego rzędu, ten
zaś charakterem ekonomicznym dóbr trzeciego rzędu, aby następnie
odwoływać się do charakteru ekonomicznego dóbr czwartego rzędu,
1tak dalej, nie posunęlibyśmy się zasadniczo ani o krok w rozwiązaniu
problemu, ponieważ kwestia ostatecznej i prawdziwej przyczyny eko­
nomicznego charakteru dóbr wciąż pozostałaby bez odpowiedzi. Wyjaśnienie, które zaproponowałem wcześniej dobitnie pokazuje,
że to właśnie człowiek, wraz z jego potrzebami oraz kontrolą środków
potrzebnych do ich zaspokojenia, jest punktem, w którym kończy się
i zaczyna ludzkie życie gospodarcze. Przede wszystkim potrzebuje
on dóbr pierwszego rzędu. Te, których dostępne ilości są mniejsze
niż jego oczekiwania, czyni przedmiotem swojej aktywności ekono­
micznej (czyli traktuje je jako dobra ekonomiczne), podczas gdy nie
występują wystarczające bodźce do umieszczania innych dóbr w tej
sferze aktywności.
G ospodarka
i dobra ekonomiczne
107
Za pomocą namysłu i doświadczenia człowiek zdobywa coraz bar­
dziej pogłębioną wiedzę o przyczynowych powiązaniach między rze­
czami, a przede wszystkim o stosunkach pomiędzy rzeczami a jego
ogólnym zadowoleniem. Uczy się on korzystać z dóbr drugiego, trze­
ciego i wyższych rzędów. A równocześnie stwierdza, że niektóre z tych
dóbr, podobnie jak w wypadku dóbr pierwszego rzędu, są dostępne
w ilościach przekraczających oczekiwania, podczas gdy w wypadku
innych przeważa stosunek przeciwnego rodzaju. Dlatego dzieli dobra
wyższego rzędu na dwie grupy. W jednej umieszcza dobra, które wy­
magają ekonomicznej aktywności, w drugiej zaś te, dla których nie
znajduje jakiejkolwiek przyczyny, aby traktować je w ten sposób. Takie
jest źródło ekonomicznego charakteru dóbr wyższego rzędu.
4 . M a ją te k
Pamiętamy, że wcześniej własnością nazwałem „sumę wszystkich
dóbr posiadanych przez gospodarującą jednostkę”. Całość dóbr eko­
nomicznych przez nią posiadanych14156 nazwiemy natomiast mająt­
kiem15,16. Dobra nieekonomiczne posiadane przez gospodarującą
osobę nie są przedmiotem jej gospodarowania, dlatego nie należy ich
traktować jako części majątku. Widzieliśmy, że dobra ekonomiczne to
dobra, których dostępna ilość jest mniejsza niż oczekiwania. Majątek
może być również zdefiniowany jako całość dóbr posiadanych przez
gospodarującą jednostkę, których ilości są mniejsze niż oczekiwania.
Dlatego, gdyby istniało społeczeństwo, w którym wszelkie dobra by­
łyby dostępne w ilościach przekraczających oczekiwania, nie byłoby
14 Jednostka „posiada” dobro, w ekonom icznym sensie tego słowa, kiedy jest
o n a w stanie użyć go do zaspokojenia sw oich potrzeb. O soba m oże nie
dysponow ać d obrem z przyczyn zarów no fizycznych ja k i praw nych. M a­
jątkiem osoby niepełnoletniej nie m oże dysponow ać, w ty m sensie tego
słowa, jej opiekun.
15 F. B. W. v on H erm an n , Staatswirthschaftliche Untersuchungen, M unchen
1874, s. 21.
16 Zob. dw a ostatnie akapity d o d atk u B dla treści oryginalnie występującej
tu jako przypis.
108
Z asady
ekonomii
dóbr ekonomicznych i» i żadnego „majątku”. Majątek jest więc miarą
stopnia kompletności, w którym jedna osoba może zaspokoić tifoję
potrzeby, w porównaniu z innymi zaangażowanymi w tych samych
warunkach w ekonomiczną aktywność, a nigdy nie jest absolutną
miarą dobrobytu17, ponieważ jednostki i społeczeństwo osiągnęłyby
najwyższy stopień dobrobytu, gdyby ilość dóbr oddanych do ich dys­
pozycji była tak duża, że nikt nie potrzebowałby majątku.
Powyższe uwagi mają na celu naświetlenie problemu, który ze
względu na związane z nim pozorne sprzeczności, może podważyć za­
ufanie odnośnie rzetelności ekonomii. Problem ten polega na tym, że
stały wzrost liczby dóbr ekonomicznych dostępnych gospodarującym
jednostkom musiałby sprawić, że dobra te traciłyby charakter dbiffiómiczny. Tym samym pomniejszyłby sif
majątek tych osób. W ten
sposób powstaje dziwna sprzeczność. Ciągły wzrost ilości poszczegól­
nych składników majątku miałby w ostatecznym rozrachunku m a­
jątek ten umniejszać18.
Załóżmy, że Ś sM określonej wody mineralnej jest mniejsza od
oczekiwań. Kilka gospodarujących osób posiada kontrolę nad po ­
szczególnymi częściami tego dobra oraz nad samymi źródłami m i­
neralnymi, i wife są to dobra ekonomiczną które stanowią część ich *i
v Poniew aż m ajątek stan o w i je d y n ie w zg lęd n ą m iarę sto p n ia k o m p letn o ści
zaspokojenia p o trzeb , n ie k tó rz y au to rzy definiow ali go, jak o su m ę d ó b r
ekonom icznych, k ied y o d n o sili te n te rm in d o g o sp o d a ro w an ia p o sz cze­
gólnej jed n o stk i, a ja k o su m ę w szystkich dóbr, k ied y m ów ili o g o sp o d a rce
społeczeństw a. W y n ik ało to g łów nie z m yślenia o w zględnym do b ro b y cie
poszczególnych je d n o s te k w p ierw szy m w y p ad k u i ab so lu tn y m d o b ro b y cie społeczeń stw a w d ru g im . Por. zw łaszcza Jam es M aitlan d , Earl of hauderdale, An Inquiry into the Nature and Origin of Public Wealth, E d in b u rg h
1804, s. 39 i n ast., zw łaszcza SI 56 i nast. Kwestia n ied aw n o p o d n ie s io n a
’ przez W ilh elm a R o sch era (System der Volkswirthschaft, w yd. XX, S tu ttg art
1892, I, s. 16 i n ast.), d o ty czy tego, czy m ajątek społeczn y m o ż n a o k re ­
ślać za p o m o c ą jeg o w a rto śc i użytkow ej, a m ajątek p ry w a tn y za p o m o c ą
jego w arto ści w y m ien n ej, ró w n ież o d n o si się d o teg o ro zró ż n ie n ia . (W il­
helm R oscher, Zasady ekonomii politycznej dla poświęcających się tej nauce
i trudniących się stosowaniem jej do spraw życia społecznego p rz e z W il­
helm a R oscher; z n ie m . p rzeł. p o d łu g trzeciej pow iększonej i p o p raw n ej
edycyi F. S. K upiszenski. W serii R oscher, W ilh elm (1 8 1 7 -1 8 9 4 ). System
gospodarstw a sp o łe czn eg o 1 . 1).
18 Zob. L auderdale,
G ospodarka
op. at., s. 43.
i dobra ekonomiczne
109
majątku. Załóżmy teraz, że te wody lecznicze nagle zaczęłyby płynąć
w kilku potokach tafc obficie, że straciłyby swój charakter ekono­
miczny. Bez wątpienia zarówno zasoby wody mineralnej jak i same
źródła przestałyby być składnikami majątku dysponujących nimi
gospodarujących jednostek. A więc rzeczywiście mielibyśmy do czy­
nienia z sytuacją, w której stopniowy wzrost ilości części składowych
majątku ostatecznie spowodowałby jego umniejszenie.
Paradoks ten na pierwszy rzut oka wywołuje głębokie wrażenie,
jednak kiedy rozpatrzymy go bardziej wnikliwie, okaże się być je­
dynie pozorny. Jak ustaliliśmy powyżej, dobra ekonomiczne to dobra,
których dostępne ilości są mniejsze niż oczekiwania wobec nich.
Są to dobra, które występują w częściowym niedoborze, a majątek
ekonomizujących jednostek składa się tylko z takich dóbr. Kiedy
ich dostępne ilości stopniowo zwiększają się do takiego stopnia, że
w ostatecznym rozrachunku tracą charakter gospodarczy, a ich nie­
dobór przestaje występować, przestają one należeć do kategorii dóbr
stanowiących majątek gospodarujących jednostek, a więc dóbr, na
które występuje częściowy niedobór. Z pewnością nie ma sprzecz­
ności w tym, że stopniowy wzrost ilości dobra, które wcześniej było
deficytowe, ostatecznie skutkuje tym, że przestaje go brakować. Prze­
ciwnie, jest oczywistym twierdzenie, że stopniowy przyrost dóbr eko­
nomicznych musi w końcu doprowadzić do zmniejszenia liczby dóbr
deficytowych, odwrotnie do tezy, że długotrwałe uszczuplanie obficie
dostępnego (nieekonomicznego) dobra musi wreszcie uczynić je do
pewnego stopnia rzadkim, a więc tym samym majątek powiększy się
o dodatkowy składnik.
- ‘i
Powyższy paradoks, przedstawiony tutaj w odniesieniu do skali
majątku, ale w sposób analogiczny dotyczący również wartości i cen
dóbr gospodarczych1^ jest wyłącznie pozorny i opiera się na błędnej
interpretacji charakteru majątku i jego składników.
- Zdefiniowaliśmy majątek, jako sumę dóbr ekonomicznych po­
siadanych przez gospodarującą jednostkę. Istnienie jakiegokolwiek'
elementu majątku zakłada w związku z tym istnienie gospodarującej19
19 P ierre-Joseph P ro u d h o n , S ystem e. des contradictions śconomiąues, Third
edition, Paris 1 8 6 7 ,1, s. 59 i nast.
110
Z asady
ek o n o m i !
osoby, albo przynajm niej takiej, w której im ien iu dokonyw ane są go­
spodarujące działania. Ilości d ó b r ekonom icznych przeznaczone n a
określony cel nie są, w ekon o m iczn y m zn aczeniu tego słowa, m a ­
jątkiem. O soba p ra w n a jest tw o rem fikcyjnym , m oże być w ażna dla
praktyk i kon stru k cji praw niczych, ale n ie dla naszej nau k i, k tó ra
zdecydow anie o d rz u c a w szelkie fikcje. Tak zw ane „fundusze p o w ier­
nicze”20 są zatem ilościam i d ó b r ekonom icznych pośw ięconych k o n ­
kretnym celom , a n ie m ajątk iem w sensie ekonom icznym .
To prow adzi nas d o pytania o charakter m ajątku publicznego. P ań­
stwa, prow incje, społeczności i stowarzyszenia posiadają n a w łasność
dobra ekonom iczne służące do zaspokajania w łasnych potrzeb i reali­
zowania sw oich celów. E konom ista polityczny nie m usi uciekać się tu
do fikcji związanej z pojęciem osoby praw nej. Bez uciekania się do ja ­
kiejkolwiek u łudy m oże obserw ow ać gospodarującą jednostkę, jaką jest
organizacja społeczna, której personel adm inistracyjny dysponuje pew ­
nymi dobram i gospodarczym i dostępnym i i używ anym i w celu zaspo­
kojenia potrzeb tej organizacji. D latego chyba każdy się zgodzi, że ist­
nieje coś takiego ja k m ajątek rządu, prow incji, pow iatu czy korporacji.
Sytuacja w ygląda inaczej, gdy m am y do czynienia z tzw. „m ająt­
kiem narodow ym ”. M am y tu do czynienia nie tyle z p o siad an iem
całości zarządzanych przez u rzęd n ik ó w d ó b r gospodarczych, służą­
cych do zaspokojenia p o trzeb n a ro d u i pośw ięconych jego celom , co
z sum ą dóbr posiadanych przez gospodarujące jed n o stk i i stow arzy­
szenia społeczne, używ anych do realizacji w łasnych indyw idualnych
potrzeb. Tak w ięc m am y tu d o czynienia z koncepcją, k tó ra w k ilku
ważnych aspektach odbiega o d tego, co określiliśm y jako m ajątek.
W szystkie go spodarujące w społeczeństw ie jed n o stk i dążą do
zaspokojenia sw oich szczególnych p o trzeb i realizują interesy, które
nierzadko są sprzeczne z in teresam i innych osób. Jednakże n iek tó rzy
odw ołują się do w yobrażenia, że w szystkie te osoby stanow ią p ew n ą
całość, je d n ą w ielką gosp o d aru jącą jed n o stk ę i w zw iązku z ty m za­
kładają, że poszczególni ludzie nie używ ają sw oich d ó b r ekon o m icz­
nych, aby zaspokoić sw oje p arty k u larn e potrzeby, ale aby zaspokoić
potrzeby ogółu. W ówczas n ależy oczywiście przyjąć koncepcję d ó b r
20 „ZweckvermdgerT - TR.
G ospodarka
i dobra ekonomiczne
111
ekonomicznych, którymi dysponuje gospodarująca jednostka (w tym
wypadku dysponuje Hind społeczeństwo) i które mogą posłużyć do
zaspokojenia wspólnych potrzeb. Taka koncepcja mogłaby stanowić
prawidłową definicję majątku narodowego. Ale w przypadku obec­
nego porządku społecznego, suma dóbr ekonomicznych, którymi dys­
ponują poszczególni członkowie społeczeństwa w celu zaspokajania
ich szczególnych, indywidualnych potrzeb, nie stanowi oczywiście
majątku w ekonomicznym znaczeniu tego słowa, ale raczej kompleks
majątków powiązanych handlem i stosunkami międzyludzkimi21.
Jednak rzeczywiście niezwykle silna jest potrzeba jakiegoś okre­
ślenia sumy dóbr, o której mówimy, a termin „majątek narodowy” stał
się tak powszechnie uznany i usankcjonowany przez jego notoryczne
używanie, że nie wyrządziłoby żadnego pożytku zaprzestanie jego uży­
wania, w miarę odkrywania prawdziwego charakteru tego majątku.
Wystarczy zatem, że będziemy wystrzegać się błędów, będących
czymś nieuniknionym, gdy nie zwraca się uwagi na omawiane tutaj
rozróżnienia. Wszędzie tam, gdzie problemem jest Jedynie ilościowe
określenie tzw. majątku narodowego, suma majątków poszczegól­
nych osób może być określona jako majątek narodowy. Ale kiedy na
podstawie wielkości majątku narodowego próbujemy wnioskować
o ogólnym dobrobycie albo rozważamy zjawiska wynikające z kon­
taktów pomiędzy poszczególnymi gospodarującymi jednostkami, po­
jęcie to w dosłownym znaczeniu musi prowadzić do częstych błędów.
We wszystkich tych przypadkach majątek narodowy należy traktować
raczej jako złożony układ majątków członków społeczeństwa, a my mu­
simy zwracać uwagę na różne rozmiary tych indywidualnych majątków.
21 Zob. Carl Dietzel, Die Volkswirthschaft m d ihr Verhaltniss zu Gesellschaft
und Staat, Frankfurt am Main 1864, s. 106 i nast.
112
Z asady
ekonomii
Rozdział III
Teoria wartości
1. N atu ra o ra z p o ch o d zen ie w a rto ś ci
Gdy perspektywicznie myśląca jednostka podejmie: działania mające
na celu zaspokojenie swych potrzeb w warunkach, w których zapo­
trzebowanie na dobra przewyższa ich dostępną ilość, zmuszona jest
ona do podjęcia opisanych uprzednio działań, określonych ff ie z nas
jako gospodarowanie. Związek pomiędzy zapotrzebowaniem a do­
stępną ilością dobra daje początek innem u zjawisku, którego zrozu­
mienie jest niezwykle ważne dla ekonomii. Mowa tu o wartości dóbr.
Jeżeli zapotrzebowanie na dobro jest większe niż jego dostępna ilość,
co prowadzi do niezaspokojenia części potrzeb, ilość tego dobra nie
może w żadnym zauważalnym stopniu ulec zmniejszeniu bez towarzy­
szącego m u mniejszego zaspokojenfi potrzeb, które zostałyby zaspo­
kojone, gdyby ilość dobra się nie zmieniła. Zatem zaspokojenie jednej
z potrzeb jest zależne od dostępności dóbr znajdujących się w takim
związku z potrzebą, w co najmniej zauważalnej ich ilości. Jeżeli gospo­
darujący człowiek będzie świadom tej sytuacji (jeśli dostrzega, że zaspo­
kojenie jednej z jego potrzeb - mniejsze lub pełniejsze - jest zależne od
posiadania poszczególnych jednostek ilości dóbr, pozostających w opi­
sanym wyżej związku), przypisze on tym dobrom pewną cechę, którą
nazywamy wartością. Wartość jest zatem wagą, którą przypisujemy po­
szczególnym dobrom lub ilościom dobra, gdyż zdajemy sobie sprawę, iż
zaspokojenie naszych potrzeb związane jest z ich posiadaniem1. g
1 Patrz: Appendix C, by odnaleźć tekst oryginalnie znajdujący się w tym
przypisie - TR.
,:
113
Zjawisko wartości wynika z tego samego źródła, co ekonomiczny
charakter dóbr - z wyjaśnionego wcześniej związku pomiędzy zapo­
trzebowaniem na dobra a ich dostępnymi ilościami2. Istnieje jednakże
pomiędzy nimi różnica. Z jednej strony znajomość tego ilościowego
związku prowokuje nas do perspektywicznych działań, a zatem sprawia,
że dobra będące przedmiotem tego związku stają się także przedmiotem
naszego gospodarowania (tzn. dobrami ekonomicznymi). Z drugiej
strony wiedza ta czyni nas świadomymi wagi dla naszego życia oraz
dobrostanu, posiadania każdej jednostki3 z dostępnej ilości dóbr, przez
co uzyskują one w naszych oczach wartość4*.Przypatrując się wnikliwie
procesom umysłowym dostrzegamy, że percepcja rzeczy zewnętrznych
jest jedynie świadomością wrażeń wywołanych w nas przez te rzeczy,
a więc w ostatecznym rozrachunku zaledwie rozpoznaniem stanu na­
szego własnego umysłu, tak też i waga - jaką przykładamy do rzeczy
istniejących w zewnętrznym świecie - jest jedynie odbiciem znaczenia,
jakie przykładamy do naszego istnienia i rozwoju (życia i dobrostanu).
Wartość nie jest wewnętrzną cechą dóbr, ani nie jest ich właściwością,
2 W poprzednim rozdziale ocenialiśmy próby wyśledzenia różnic pomiędzy
dobram i ekonomicznymi a nieekonomicznymi, z których te pierwsze są
. produktam i pracy oraz przedmiotami wymiany handlowej, te drugie nato­
m iast są „darmowymi darami natury” oraz nie są przedm iotam i wymiany.
Doszliśmy wtedy do wniosku, że charakter ekonomiczny dóbr jest nieza­
leżny od obydwu czynników. To samo dotyczy wartości. Tak jak charakter
ekonomiczny, wartość jest efektem związku pom iędzy zapotrzebowaniem
a dostępnymi ilościami dóbr, o którym wspominaliśmy już kilka razy. Te
same argumenty przeciw określaniu dóbr ekonomicznych, jako „efektów
pracy” lub „przedmiotów wymiany handlowej”, są ważne dla nas przy ba­
daniu czy dobra posiadają wartość, czy też jej nie posiadają.
3 Mylenie „wartości użytkowej” z „użytecznością”, „stopniem użyteczności” lub
z „szacowaną użytecznością6 wynika z idei abstrakcyjnej wartości dóbr (patrz:
Karl Heinrich Rau, Grundsdtze der Volkswirtschajtslehre, Heidelberg, 1847, s.
79 i nast.). Rzeczy mogą mieć pewne użyteczne właściwości, które czynią je
odpowiednimi do zaspokajania potrzeb. Różne rzeczy mogą zaspokajać po­
trzeby w różnym stopniu (buczyna lub wierzba jako opał itp.). Ale ani uży­
teczność, ani stopień użyteczności, rodzaj lub podrodzaj rzeczy nie może być
nazwany „wartością”. Nie klasy rzeczy jako takie, ale tylko konkretne rzeczy
dostępne gospodarującym jednostkom są dobrami i tylko dobra są przedmio­
tami naszego gospodarowania oraz wartościowania. Patrz: O. Michaelis, „Das
Kapitał vom Werthe”, Vierteljahrschriftfur Volkswirthschaft, 1,1863, s. 16 i nast.
4 Dalsza część tego akapitu pojawiła się jako przypis w oryginale - TR.
114
Z asady
ekonomii
lecz tylko w agą ja k ą p rzypisujem y zaspokojeniu naszych potrzeb, czyli
naszem u życiu i do b ro stan o w i, i jak ą nad ajem y d o b ro m ekonom icznym
»jedynym i czyn n ik am i zd olnym i zaspokoić nasze potrzeby.
Jasno z tego w y n ik a dlaczego tylko d o b ra ek o n o m iczn e m o g ą
m ieć dla n as w arto ść, a d o b ra n ieek o n o m iczn e, czyli takie, k tó ry ch
dostępna ilość p rz ek racza oczekiw ania, w arto ści p o sia d ać n ie m ogą.
Istnieją zatem zaw sze p e w n e zasoby d ó b r n ieek o n o m iczn y ch , n ie p o ­
w iązanych z ż a d n ą n ie z a sp o k o jo n ą p o trzeb ą, p rzez co u tra ta p rzez nie
statusu d o b ra n ie rzu tu je w ż a d en sp o só b n a p o zio m zasp o k o jen ia
ludzkich p o trzeb . P o n iew aż p ew n e ilości d ó b r n ieek o n o m iczn y ch n ie
są pow iązane z ż ad n y m i ak tam i zasp o k o jen ia5, d o k ład n ie ta ich ilość
nie p o sia d a d la n a s żad n ej w artości.
Jeżeli m ieszk an iec dziew iczego lasu p o sia d a d o dyspozycji k ilk a­
dziesiąt tysięcy drzew , ale d o p ełn eg o zaspokojenia sw ych p o trzeb zw ią­
zanych z d re w n e m p o trzeb u je jed y n ie około d w udziestu p n i rocznie,
to jeżeli p o ż a r straw i p o n a d tysiąc drzew, n ie u zn a o n tego za stratę,
zakładając że n a d a l je st w stan ie zaspokoić swe p o trzeb y w sto p n iu n ie
m niejszym n iż p rz e d p o żarem . W ty ch w aru n k ach zaspokojenie żadnej
z jego p o trzeb n ie zależy o d p o sia d an ia któregokolw iek k o n k retn eg o
drzew a i z tego p o w o d u n ie m ają on e dla niego żadnej w artości.
Ale załóżm y, że w ty m sam y m lesie znajduje się dziesięć d rzew d a ­
jących ow oce, stan o w iące ob iek t k o n su m p c ji om aw ianego m ieszk ań ca
lasu. Z ałóżm y także, że ilość d o stęp n y ch ow oców n ie jest w iększa n iż
jego zapotrzebo w an ie. Z ap ew n e w tej sytuacji żad en z ow oców n ie
m ógłby ulec sp a le n iu w p o żarze b ez w y w ołania u czu cia g ło d u lub
przynajm niej b e z u n ie m o żliw ien ia zasp o k o jen ia p o trz e b y k o n su m p c ji
ow oców w sto p n iu ró w n y m co p rz e d p o żarem . Z teg o p o w o d u k ażd y
z ow oców p o sia d a d la m iesz k ań ca lasu w artość.
Jeżeli m ieszkańcy wioski p otrzebują tysiąc w iader w ody dziennie, b y
całkowicie sprostać sw em u zapotrzebow aniu n a w odę, a strum ień, z k tó ­
rego korzystają codziennie, niesie sto tysięcy w iader wody, je d n a je d ­
nostka m iary tej w ody, np. je d n o w iadro, nie będzie m iała dla n ich żadnej
wartości, gdyż nie m ieliby o n i żadnego p ro b lem u z zaspokojeniem swych
5 „Bedurfnissbefriedigun^, term in dosłownie oznaczający „zaspokojenie po­
trzeby*, w dalszej części tłumaczony jest jako „akt zaspokojenia’ - TR, BP, PP.
T eoria wartości
115
potrzeb, gdyby taka jej ilość została im odebrana lub też gdyby utraciła
swój charakter dobra. W rzeczy samej pozwolą oni, by tysiące wiader
tego dobra po prostu odpłynęło sobie w kierunku morza bez żadnego
uszczerbku dla ich potrzeb. Tak długo jak utrzymuje się związek ilościowy
odpowiedzialny za nieekonomiczny charakter wody, zaspokojenie żadnej
z potrzeb nie będzie związane z posiadaniem któregokolwiek pełnego jej
wiadra w taki sposób, że zaspokojenie to nie miałoby miejsca, gdyby nie
można było użyć tego konkretnego wiadra wody. Z tego powodu dla
mieszkańców wioski wiadro wody nie będzie miało żadnej wartości.
Gdyby jednak - w wyniku suszy lub innego aktu natury - dzienna
ilość wody przepływająca przez strumień spadła do pięciuset wiader,
a mieszkańcy wioski pozbawieni byliby innego źródła wody, skończyłoby
się to zmniejszeniem się całkowitej dostępnej ilości dobra do rozmiarów
niewystarczających do pełnego zaspokojenia ich potrzeb i nie mogliby
oni ryzykować utraty dalszej jego ilości, np. jednego wiadra, bez szkody
dla poziomu zaspokojenia swych potrzeb. Z pewnością każda porcja
dobra pozostająca do Mi dyspozycji, miałaby wtedy dla nich wartość.
Zatem dobra nieekonomiczne, nie tylko nie posiadają wartości wy­
miennej jak to było sygnalizowane w literaturze ekonomicznej, ale nie
posiadają żadnej wartości, w tym wartości użytkowej. Przystąpię do
próby dokładniejszego wyjaśnienia związku pomiędzy wartością wy­
mienną a wartością użytkową nieco później, gdy już naświetlę pewne
ważne dla naszych rozważań zasady. Obecnie zauważmy jedynie, że
wartość wymienna oraz użytkowa są ideami podległymi szerszej idei
wartości, a zatem są one ze sobą powiązane. To, co zostało do tej pory
powiedziane o wartości w ogóle, jest jednakowo ważne w przypadku
wartości użytkowej oraz wartości wymiennej.
Jeżeli zatem znaczna ilość ekonomistów przypisuje wartość użyt­
kową (choć nie wartość wymienną) dobrom nieekonomicznym i je­
żeli niektórzy angielscy lub francuscy ekonomiści chcieliby całkowicie
wyeliminować z ekonomii ideę wartości użytkowej i zastąpić ją ideą
użyteczności6, to ich pragnienie opiera się na braku zrozumienia
6
Sposób użycia przez Mengera terminu „użyteczność” może wprawić w załdopotanie współczesnych czytelników, jeżeli nieustannie nie będą oni mieli
w pamięci jego rozumienia tego terminu. Znaczenie to nie pozwala mu na jego
użycie w tworzeniu idei znanej obecnie jako „wartość krańcowa”. Rzecz posiada
116
Z a sady
ekonomii
ważnej różnicy pomiędzy obiema ideami oraz samego zjawiska, które
JiSt ich podstawą.
Użyteczność jest zdolnością rzeczy do zaspokojenia ludzkiej po­
trzeby, a więc (zakładając, że jednostka jest świadoma tej użyteczności)
jest warunkiem charakteru dobra. Dobra nieekonomiczne posiadają
użyteczność tak samo jak dobił ekonomiczne, gdyż w taki sam sposób
służą zaspokajaniu potrzeb. W identyczny sposób ta Ml właściwość musi
być znana, gdyż w innym przypadku nie mogłyby posiadać charakteru
dobra. Dobro nieekonomiczne od ekonomicznego odróżnia warunek,
że zaspokojenie potrzeb nie zależy od dostępnej ilości dobra nieekono­
micznego oraz zależy od dostępnej ilości dobra ekonomicznego. Z tego
powodu pierwsze posiada użyteczność, ale tylko drugie - poza użytecz­
nością - posiada także wagę (ważność), którą nazywamy wartością.
Oczywiście błąd - leżący u podstaw mylenia użyteczności z war­
tością użytkową - nie ma wpływu na praktyczną działalność ludzi.
W żadnym wypadku, w normalnych warunkach gospodarująca jed­
nostka nie nadała wartości metrowi sześciennemu powietrza lub
w miejscu obfitującym w źródła, litrowi wody. Człowiek praktyczny
bardzo sprawnie odróżnia zdolność rzeczy do zaspokojenia potrzeb
od jej wartości. Ale zamieszanie to stało się olbrzymią przeszkodą
w rozwoju bardziej ogólnych teorii ekonomicznych7. ,
Nadanie dobru wartości, jak już widzieliśmy, zależy od tego czy po­
siadanie dobra jest dla nas ważne, gdyż zaspokaja ono naszą potrzebę,
„użyteczność” (w Mengerowskim sensie), jeżeli wszystkie dostępne jednostki
razem dają całkowitą użyteczność (w naszym rozumieniu) większą niż zero,
nawet jeżeli krańcowa użyteczność (w naszym rozumieniu) tej rzeczy równa
się zeru Ogólnie Menger nie zgadzał się z obiektywistyczną ideą „użyteczno­
ści” i uważał, że brakuje jej wyjaśnienia psychologicznego. Według niego jest
to abstrakcyjna relacja pomiędzy kategorią dóbr a ludzką potrzebą (w sensie
ogólnym, w odróżnieniu od „konkretnych potrzeb” jednostki - patrz: przypis 4
Rozdziału II). Użyteczność iest zatem, według Mengera, zwykłym warunkiem
charakteru dobra (a więc i charakteru ekonomicznego), ale brak jej ilościowego
związku z wartością. Z tego powodu odrzuca on jakiekolwiek łączenie „użytecz­
ności” z „wartością użytkową” (patrz: przypis 3 tego rozdziału oraz Apendiksy
C, D oraz G). Jest jasne, że brak term inu „użyteczności krańcowej” nie stał n a
przeszkodzie w wyrażaniu oraz rozwijaniu kryjącej się za nim koncepcji - TR,
7 Właśnie ten błąd doprowadził Proudhona, dz. cyt., s. 59 i nast., do stwierdzenia
niedającej się pogodzić różnicy pom iędzy wartością użytkową a wymienną.
Teoria wartości
117
która pozostałaby niezaspokojona, gdybyśmy nie posiadali tego
dobra. Jeśli chodzi o genezę, to potrzeby przynajmniej w części za­
leżą od naszej woli lub naszych nawyków. Poza zaistnieniem potrzeby,
nie istnieje w wartości, którą postrzegamy w dobrze, żaden inny two­
rzący ją element, gdyż wartość jest koniecznym efektem naszej wiedzy
0 wadze jaką posiadają dobra dla naszego życia oraz dobrostanu. Nie­
możliwe byśmy uważali dobro za pozbawione wartości, gdy wiemy,
że zaspokojenie jednej z potrzeb zależy od posiadania tego dobra.
Równie niemożliwe byłoby 1przypisanie wartości dobru, o którym
wiemy, że jego posiadanie nie wpływa w żaden sposób na nasze po­
trzeby. Wartość rzeczy nie ma zatem w sobie nic absolutnego i jest
zawsze jedynie konsekwencją ludzkiej wiedzy, iż podtrzymanie życia,
dobrostanu lub jakiejś niezwykle ważnej ich części zależy od władania
dobrem bądź pewną ilością dóbr.
Odnośnie wiedzy ludzie mogą się mylić co do wartości dóbr, tak
samo jak mogą się mylić w każdej innej dziedzinie wiedzy. Jeżeli
błędnie zakładają, że większe bądź mniejsze zaspokojenie ich potrzeb
zależy od dobra lub pewnej jego ilości, gdy w rzeczywistości związek
ten nie istnieje, przypisują oni wtedy wartość rzeczom, które wedle
teorii ekonomicznej jej nie posiadają. W takich przypadkach mamy
do czynienia z dobrami o urojonej wartości.
Wartość dóbr wynika z ich związku z naszymi potrzebami i nie
jest ich naturalną cechą. Wraz ze zmianami w tym związku wartość
wzrasta lub zanika. Dla mieszkańców oazy, którzy posiadają źródło
zaspokajające ich pragnienie w nadmiarze, pewna ilość wody ze
źródła nie będzie miała żadnej wartości. Ale jeżeli w wyniku trzęsienia
ziemi źródło to nagle przestałoby zasilać oazę w wodę w tym stopniu
1możliwość ugaszenia pragnienia mieszkańców nie byłaby już zagwa­
rantowana, zaspokojenie każdej z ich konkretnych potrzeb uwzględ­
niających wodę stałoby się zależne od dostępności pewnej ilości wody
i ilość ta natychmiast uzyskałaby wartość dla każdego mieszkańca.
Wartość ta jednakże natychmiast znikłaby, gdyby źródło odzyskało
swą moc i powróciłby poprzedni stosunek ilościowy pomiędzy po­
trzebami a zasobami. Taki sam efekt miałoby zwiększenie populacji
do takiego stopnia, że niemożliwe byłoby zaspokojenie wszystkich
potrzeb mieszkańców. Zmiana ta, związana ze zwiększeniem ilości
118
Z asady
ekonomii
konsumentów, mogłaby nawet odznaczać się pewną regularnością,
związaną z częstym pojawianiem się karawan.
Zatem wartość nie jest naturalną cechą rzeczy, ani też nie jest ich
własnością czy niezależną cechą istniejącą samoistnie. Jest to osąd go­
spodarującego człowieka o wadze dóbr związanych z jego życiem i dobrostanem, którymi może on dysponować. Wartość nie istnieje poza
ludzką świadomością. Nazywanie „wartością” dobra posiadającego
wartość jest poważnym błędem ekonomistów, tak samo jak określanie
„wartości” jako niezależnych, realnych przedmiotów, czyli ich obiekty­
wizowanie. Ponieważ istniejące obiektywnie byty są zawsze tylko pew­
nymi rzeczami lub ilościami rzeczy, a ich wartość jest czymś całkowicie
różnym od tych rzeczy samych w sobie, jest to tylko sąd wydawany
przez gospodarujących ludzi o wadze, jaką posiadanie tych rzeczy ma
dla podtrzymania ich życia i dobrostanu. Obiektywizacja wartości, bę­
dącej zjawiskiem całkowicie subiektywnym z natury, przyczyniła się
do zamieszania dotyczącego podstawowych zasad ekonomii.
2. P ierw o tn a m ia ra w a rto ś ci
W powyższych akapitach skupiliśmy uwagę na naturze i osta­
tecznej przyczynie wartości, czyli na właściwościach występujących
w każdym przypadku występowania tego zjawiska. Ale w codziennym
życiu, wartości - przypisywane poszczególnym dobrom - różnią się
pod względem wagi, jak również często mogą ulegać zmianie. W tym
rozdziale interesować nas będą właśnie przyczyny zmian w warto­
ściach przypisywanych dobrom oraz sposoby ich określania. Nasze
dociekania wynikać będą z następujących założeń.
Dobra znajdujące się w naszej dyspozycji nie mają dla nas żadnej war­
tości same przez się. Wręcz przeciwnie, pokazałem już, że bezpośrednio
ważne jest dla nas tylko zaspokojenie potrzeb, gdyż od tego zależy nasze
życie oraz dobrostan. Ale wytłumaczyłem także, że ludzie przypisują wagę
dobrom znajdującym się w ich posiadaniu, jeżeli dobra te zapewniają
zaspokojenie potrzeb, których zaspokojenie nie byłoby możliwe, gdyby
dobra te w ich posiadaniu się nie znajdowały - a więc przyznają oni wagę
dobrom ekonomicznym. Wartość dóbr jest więc zawsze jedynie wagą, jaką
Teoria wartości
119
przykładamy do zaspokojenia naszych potrzeb - a więc, do naszego życia
i dobrostanu. Jeżeli właściwie opisałem naturę wartości dóbr, jeżeli zostało
ustalone, że w ostatecznym rozrachunku ważne dla nas jest tylko zaspoko­
jenie potrzeb oraz jeżeli wartość wszystkich dóbr jest tylko przypisaniem
tej wagi do dóbr ekonomicznych, wtedy różnice w wartości przypisywanej
różnym dobrom, w rzeczywistości wynikać będą z różnic w wadze po­
szczególnych potrzeb, których zaspokojenie zależy od posiadania tych
dóbr. By dotrzeć do ostatecznych przyczyn leżących u podstaw różnic
pomiędzy wartościami przypisywanymi poszczególnym dobrom w co­
dziennym życiu, musimy wykonać podwójne zadanie. Musimy zająć się:
- zakresem wag (czynnik subiektywny) przypisywanych różnym
rodzajom zaspokojenia oraz
r - odkryciem, które akty zaspokojenia konkretnych potrzeb za­
leżą w każdym oddzielnym przypadku od możliwości dyspo.
nowania określonym dobrem.
Rozwiążemy nasz problem, jeżeli badania te doprowadzą nas do
wniosku, że poszczególnym aktom zaspokojenia potrzeb przypisu­
jemy różną wagę oraz że zależą one od możliwości dysponowania
określonymi dobrami ekonomicznymi. W ten sposób dotarlibyśmy
do ostatecznej przyczyny zjawiska ekonomicznego, będącego przed­
miotem naszych dociekań, czyli zróżnicowania wartości dóbr.
Wraz z poznaniem ostatecznych przyczyn przypisywania dobrom
różnych wartości, rozwiązujemy także problem sposobu, w jaki się
one zmieniają. Są to po prostu zmiany pomiędzy okresami czasu.
Zatem, wraz z wiedzą o ostatecznych przyczynach różnic pomiędzy
wartościami, zdobywamy także głębszy wgląd w sposób ich zmiany.
A. Różnice w w adze różnych aktó w zaspokojenia (czynnik subiektywny)
Najpowszechniejszym doświadczeniem związanym z aktami zaspo­
kojenia jest przypisywanie najwyższej wagi potrzebom, których za­
spokojenie jest niezbędne do przeżycia, natomiast inne potrzeby
oceniane są w zależności od stopnia (czasu trwania oraz siły) dostar­
czanej przyjemności. Jeżeli gospodarujący człowiek musi wybierać
120
Z asady
ekonomii
pomiędzy zaspokojeniem potrzeby koniecznej do przeżycia, a dającej
jedynie mniejszą lub większą przyjemność, zazwyczaj wybierze on tę
pierwszą. Podobnie zazwyczaj wybierze on akty zaspokojenia, od któ­
rych przeżycie zależy w większym stopniu niż w mniejszym. Tak samo
będzie on przedkładał dłużej trwającą przyjemność od przyjemności
krótszej, a jeżeli czas ich trwania jest podobny, będzie on przedkładał
przyjemność bardziej intensywną od mniej intensywnej.
Podtrzymanie życia zależy od zaspokojenia potrzeby jedzenia,
a w naszym klimacie także potrzeby okrycia oraz dachu nad głową. Ale
od posiadania kanapy, szachów itp. zależy już tylko stopień naszego
dobrego samopoczucia. Widzimy więc, że ludzie boją się braku poży­
wienia, ubrania oraz domu znacznie bardziej niż braku kanapy, sza­
chów itp. Znacznie więcej uwagi poświęcają zapewnieniu zaspokojenia
pierwszych potrzeb niż tych, od zaspokojenia których zależy jedynie
chwilowa przyjemność lub zwiększony komfort (czyli jedynie dobre
samopoczucie). Ale te drugie akty zaspokojeni! również §4 w różnym
stopniu ważne. Podtrzymanie życia nie zależy ani od wygodnego łóżka*
ani od posiadania szachów, choć wykorzystanie tych dóbr wpływa,
W bardzo różnym stopniu, na poczucie dobrostanu. Zapewne więc, gdy
ktoś postawiony zostanie przed wyborem posiadania wygodnego łóżka
lub posiadania szachów, chętniej wybierze pierwszą opcję niż drugą.
Widzimy zatem, że akty przyjemności różnią się wagą, jaką lu­
dzie im przypisują, gdyż niektóre z nich są konieczne dla podtrzy­
mania życia, inne w znacznym, a jeszcze inne w mniejszym stopniu
wpływają na nasze samopoczucie, a niektóre wiążą się jedynie z mało
ważnymi przyjemnościami. Uważny obserwator odkryje, że istnieją
różnice w wagach zaspokojenia różnych rodzajów potrzeb, ale także
różnice pomiędzy mniej lub bardziej całkowitym zaspokojeniem do­
kładnie tej samej potrzeby.
Nasze życie zależy od zaspokojenia potrzeby jedzenia. Lecz błędne
byłoby założenie, że całość konsumowanego pożywienia jest ko­
nieczna dla podtrzymania życia lub nawet tylko zachowania zdrowia
(czyli dla utrzymania dobrostanu). Wiadomo, że opuszczenie jednego
posiłku nie śpowoduje zagrożenia dla życia lub zdrowia. W istocie
doświadczenie pokazuje, iż pożywienie konieczne do utrzymania
organizmu przy życiu stanowi jedynie niewielką część pożywienia
Teorią wartości
121
konsumowanego przez zamożną jednostkę oraz że ludzie spoży­
wają więcej jedzenia i napojów niż jest to konieczne dla zachowania
zdrowia. Ludzie jedzą z kilku powodów: przede wszystkim chcą
utrzymać się przy życiu; następnie jedzą, by być zdrowymi, gdyż ilość
pożywienia konieczna do zachowania życia jest zbyt skąpa, by uniknąć
problemów zdrowotnych; i na końcu jedzenie jest konsumowane dla
zwyczajnej przyjemności związanej z tą czynnością.
Każdemu oddzielnemu aktowi jedzenia nadawany jest więc różny
stopień ważności. Każda czynność spożywania, która zapewnia po­
karm pozwalający podtrzymać organizm przy życiu, posiada naj­
wyższą wagę. Ilości pokarmu spożywanego powyżej tej granicy mają
znaczenie dla utrzymania zdrowia (podtrzymania dobrostanu). Gdy
zdrowie jest już zapewnione, dalsza konsumpcja powyżej tej granicy
jest, jak pokazuje doświadczenie, związana ze stale malejącą przyjem­
nością, aż do momentu w którym zaspokojenie potrzeby jedzenia jest
tak pełne, iż każda kolejna porcja nie służy już ani do potrzymania
życia, ani zdrowia, ani nawet zapewnieniu przyjemności. W pewnym
momencie kolejne akty konsumpcji stają się całkowicie obojętne,
a następnie mogą powodować nieprzyjemne doznania, problemy
zdrowotne lub nawet zagrozić życiu konsumującego.
Podobne wnioski można wyciągnąć, badając różne skale zaspo­
kojenia innych ludzkich potrzeb. Pokój, lub przynajmniej jakaś prze­
strzeń osłonięta od działania czynników pogodowych, jest w naszym
klimacie konieczny do życia, zaś rozsądnej wielkości własne pomiesz­
czenie służy utrzymaniu zdrowia. Jeżeli jednak kogoś stać na posia­
danie dalszych zbytków, może wejść w posiadanie pomieszczeń służą­
cych jedynie przyjemnościom (pracownia, sala balowa, pokój zabaw,
pawilon, pokój trofeów itd.). Łatwo zauważyć, że każdy konkretny akt
zaspokajania potrzeby dachu nad głową różni się pod względem jego
wagi od innych podobnych aktów. Do pewnego stopnia nasze życie
zależy od posiadania miejsca schronienia. Następnie w jakimś stopniu
zależy od tego również zdrowie. Dalsze zaspokajanie tej potrzeby
będzie przynosiło coraz mniejszą przyjemność, aż do momentu,
w którym każda osoba powitałaby wejście w posiadanie kolejnego
miejsca zamieszkania z całkowitą obojętnością, a w ostateczności mo­
głoby ono stać się wręcz ciężarem.
122
Z a sady
eko n o m ii
Można zatem stwierdzić podobieństwo między większym lub
mniejszym stopniem zaspokojenia tej samej potrzeby, a większym lub
mniejszym stopniem zaspokojenia różnych potrzeb. Wiemy już, że
aktom zaspokojenia poszczególnych potrzeb przypisywane są różne
wagi, od koniecznych dla życia i zdrowia, aż do niewielkiej i ulotnej
przyjemności. Teraz zaś stwierdziliśmy, że zaspokojenie jednej kon­
kretnej potrzeby jeit do pewnego momentu niezwykle ważne, a dalsza
jej realizacja prowadzi do zmniejszania wagi, aż do momentu obo­
jętności względem dalszego zaspokajania potrzeby. W końcu docho­
dzimy do stanu, w którym każdy kolejny akt wyglądający na zaspoka­
janie potrzeby, uff tylko nie ma żadnego znaczenia, ale wręcz stanowi
obciążenie oraz źródło nieprzyjemnych odczuć.
By pomóc w zrozumieniu dalszego toku mego rozumowania,
przedstawię powyższy argument w sposób numeryczny. Potrzebie
od zaspokojenia której zależy życie, przyznam wartość liczbową 10 ,
a wraz z malejącą wagą, maleć będą także numery (9, 8 ,7, itd.). W ten
sposób powstanie skala wagi zaspokojenia różnych potrzeb, przyjmu­
jąca wartości od 10 do 1 .
Następnie każdej z tych potrzeb przyporządkuję dodatkową wartość
liczbową, oznaczającą wagę dalszych aktów zaspokajania tej konkretnej
potrzeby, której zmniejszanie się wskazywać będzie na stopień w jakim
została ona już zaspokojona. Otrzymamy w ten sposób skalę zaspoko•jenia potrzeby od 10 do 0 , na której znajdują się poziomy oznaczające
zaspokojenie potrzeby w stopniu umożliwiającym przeżycie, w stopniu
zapewniającym dobrostan oraz stale zmniejszające się wartości ozna­
czające coraz pełniejsze zaspokojenie potrzeby. W przypadku potrzeb,
których waga dla zachowania życia wynosi 9, otrzymujemy skalę za­
czynającą się od tej cyfry i również kończącą się zerem, itd. I
W ten sposób powstała tabela z następnej strony8:
8 Rzymskie cyfry w pierw szym w ierszu tabeli oznaczają różne dobra (lub
rodzaje dóbr) wykorzystyw ane przez jednostkę. Kolejne cyfry w każdej
kolum nie oznaczają zakres w zrostu całkowitej satysfakcji, spow odow any
przez każdy kolejny akt konsum pcji danego dobra.
Początkowo M enger nie określa wyraźnie tej zmiennej i czytelnik sam musi
odnaleźć ją w dalszych części książki. Czasem Menger niejasno stwierdza, że
zwiększenie całkowitej satysfakcji jest efektem kolejnych „aktów zaspokoje­
nia”, lecz później jasno daje do zrozumienia, że wynika ona z konsumowania
Teoria wartości
123
1
II
III
IV
V I „ VI
10
9
8
7
6
5
9
8
7
6
8
7
6
5
7
6
6;
5 : ■
VII .
VIII
IX
X
4
3
2
1
0
5 v
4
3
2
1
■
4
3
2
1
0
.5
4
3
2
t
0
4
■/. 3 ■'>
2
5
4
3
2
1
4
3
2
1
0
0
3
2
1
2 ,
1
0
1
o
0
0
o*1
kolejnych równych ilościowo jednostek danego dobra. Na tym jednak nie
koniec. W akapicie następującym po tabeli, autor porównuje cyfry z różnych
kolumn i stwierdza, że po skonsumowaniu piątej jednostki (?) jedzenia, osoba
opisana przez tabelę, musi zmierzyć się z faktem, że szósta jednostka jedzenia
sprawi mu mniejszą przyjemność, niż gdyby skonsumował pierwszą jednost­
kę tytoniu, musi więc zrównoważyć konsumpcję obu dóbr. Takie porównanie
nie może być uważane za poprawne, jeśli nie zdefiniujemy jednostki tytoniu
oraz jednostki jedzenia w taki sposób, że zdobycie obu jednostek wymaga
identycznego zużycia jakiegoś zasobu (np. pracy lub pieniędzy), gdyż w prze­
ciwnym razie obie te jednostki nie mogłyby być uważane za alternatywy.
Model, który spełniałby warunki Mengera, wymaga zatem następujących
założeń:
rjp" | Opisana w tabeli gospodarująca osoba jest w stanie nie tylko określić wagę
zaspokojenia swych potrzeb, ale także przyporządkować numery indeksa1 cyjne do ich relatywnej wagi. Mówiąc inaczej, jest w stanie porównywać
; różne akty zaspokojenia, używając do tego identycznych jednostek zadowo­
lenia. ( f i f e także podsumowanie zasad oraz rozważania w Rozdz. IV, cz. 2).
-
Zadowolenie wynikające z konsumpcji każdego dobra jest niezależne od
ilości innych skonsumowanych dóbr.
-
Dalsze zwiększanie zakresu całkowitej satysfakcji w każdej kolumnie
* wynika z konsumpcji kolejnych, identycznych jednostek dobra. ; <
-
Osoba zdobywa kolejne jednostki różnych dófcr poprzez zużycie takiej
samej ihgfei jakiegoś innego zasobu -T R .
124
Z asady
ekonomii
Załóżmy, że kolumna I wyraża wagę przypisywaną przez daną osobę
zaspokojeniu swej potrzeby jedzenia i waga ta maleje wraz z postępu­
jącym stopniem tego zaspokojenia oraz że kolumna V wyraża wagę
potrzeby korzystania z tytoniu. Widać wyraźnie, że do pewnego mo­
mentu zaspokojenie głodu jest ważniejsze niż zaspokojenie potrzeby
konsumpcji tytoniu. Ale jeżeli głód został już w pewnej mierze zaspo­
kojony (jeżeli np. dalsze zaspokajanie tej potrzeby posiada wagę wy­
rażoną przez cyfrę 6), konsumpcja tytoniu zaczyna być równie ważna,
co dalsza konsumpcja żywności. Od tego momentu omawiana osoba
będzie musiała starać się zrównoważyć zaspokajanie potrzeby kon­
sumpcji tytoniu z zaspokajaniem potrzeby jedzenia. Choć głód jest
generalnie ważniejszy niż tytoń, wraz z coraz pełniejszym stopniem
zaspokojenia pierwszej z potrzeby, może nadejść chwila (co pokazuje
tabela), kiedy dalsza konsumpcja żywności będzie posiadała mniejszą
wagę niż rozpoczęcie zaspokajania potrzeby konsumpcji tytoniu,
która choć mniej ważna dla tej osoby, jest jednak w tym momencie
Wogóle nie zaspokojona.
Wydaje mi się, że odwołując się do zwykłych przykładów z życia,
Wyjaśniłem w stopniu wystarczającym znaczenie cyfr w tabeli. Zostały
one wybrane jedynie w celu lepszego przedstawienia trudnego i wcze­
śniej niedyskutowanego obszaru psychologii. To, że dobrom przypisane
są różne wagi w zależności od potrzeb, których zaspokojeniu służą, nie
jest dla gospodarujących ludzi niczym nowym, choć nie można tego
samego powiedzieć o uczonych. Ludzie, gdziekolwiek żyją i na ja­
kimkolwiek poziomie cywilizacyjnym się znajdują, zawsze przypisują
pewne wagi relatywnym wartościom zaspokojenia różnych potrzeb
i zawsze ważą relatywne znacznie poszczególnych aktów prowadzących
do mniej lub bardziej pełnego zaspokojenia tych potrzeb oraz zawsze
podejmują działania prowadzące do możliwie najpełniejszego zaspo­
kojenia swych potrzeb (gospodarowanie) zgodne z efektami tych po­
równań. W istocie określanie wagi względnej wartości potrzeby, czyli
wybieranie pomiędzy potrzebami, które pozostaną niezaspokojone
a tymi, które - na ile pozwalają na to dostępne środki - zaspokojone zo­
staną oraz decydowanie o stopniu tego zaspokojenia, jest najważniejszą
częścią ekonomicznej aktywności, w największym stopniu determi­
nując ludzkie działania i niemal nieustannie zaprzątając uwagę każdej
Teoria wartości
125
gospodarującej osoby. W iedza o zróżnicow aniu wag zaspokajania róż­
nych potrzeb oraz poszczególnych aktów tego zaspokojenia jest główną
przyczyną zróżnicow ania w artości przypisyw anych dobrom .
B. Zależność pojedynczych aktów zaspokojenia
od poszczególnych dóbr (czynnik obiektywny)
G dyby każdą pojedynczą p o trzebę dało się zaspokoić tylko jed n y m d o ­
brem , odpow iadającym tylko i w yłącznie za tę w łaśnie potrzebę (a więc,
gdyby z jednej strony zaspokojenie p otrzeby nie m ogło dojść do skutku
z b ra k u jednego, k onkretnego dobra, a z drugiej strony, dobro to nie
m ogłoby służyć zaspokojeniu żadnej innej potrzeby, poza tą jedną),
w yznaczenie w artości tego do b ra byłoby bardzo proste. Rów nałaby się
o n a w adze, jaką przypisujem y zaspokojeniu tej potrzeby. Kiedykolwiek
zaspokojenie potrzeby jest zależne o d dostępności danego dobra (kie­
dykolw iek potrzeba nie zostałaby zaspokojona, gdybyśm y nie posia­
dali tego dobra), p rzy czym nie służy ono żadnem u in n em u celowi,
jego w aga m oże być rów na potrzebie, k tó rą zaspokaja, lecz nie większa.
Z atem , w zależności o d mniejszej lub większej wagi jak ą przykładam y
do zaspokojenia danej potrzeby, w artość tego dobra będzie dla nas
m niejsza lub większa. K rótkow zroczny rozbitek n a bezludnej wyspie,
k tó ry w śród uratow anego sprzętu znalazł tylko jed n ą parę okularów,
bez w ątpienia ceniłby je w stopniu odpow iadającym wadze, jaką przy­
kładałby o n do w yraźnego w idzenia i n ie w większym, gdyż okulary
raczej nie nadaw ałyby się do zaspokajania innych potrzeb.
W codziennym życiu związki pom iędzy dostępnym i dobram i oraz
naszym i potrzebam i są w większości bardziej skomplikowane. Zazwy­
czaj nie pojedyncze dobro - a pew na ich ilość - odpow iada - niejednej
konkretnej potrzebie, lecz - złożonem u zestawowi potrzeb. M niejszy
lub większy stopień zaspokojenia p o trzeb o różnej w adze m oże wiązać
się z posiadaniem danej ilości różnych dóbr, ja k rów nież każde p o ­
szczególne dobro m oże zaspokajać m niej lub bardziej w ażne potrzeby.
Rolnik p o obfitych plonach p osiada 200 lub więcej to n pszenicy.
Pew na jej część zapew nia jem u oraz jego rodzinie przeżycie aż do
kolejnych plonów , dzięki kolejnej części b ęd ą o n i m ogli cieszyć się
126
Z asady
ekonomii
zdrowiem, trzecia część odłożona zostanie jako ziarno do kolejnego
okresu sadzenia, czwarta część wykorzystana zostanie przy produkcji
piwa, whisky lub innych zbytków, a część piąta posłuży za paszę dla
zwierząt. Pozostałą część plonów, której nie da się już spożytkować
na najistotniejsze cele, ale którą szkoda zmarnować, nasz rolnik prze­
znaczy na pokarm dla zwierząt domowych. ;
Zatem dla rolnika zaspokojenie potrzeb o różnym stopniu war­
tości zależy od posiadania zboża. W pierwszej kolejności służy ono
do zapewnienia przeżycia jem u i jego rodzinie, następnie do ochrony
zdrowia. Ponadto zostaje ono użyte do zapewnienia działania gospo­
darstwa, które stanowi podstawę, dalszego dobrostanu. Ostatecznie
część plonów przeznaczona zostaje na przyjemności, które również
różnią się między sobą nadawaną im wagą.
Rozważmy więc przypadek - będący typową sytuacją zaczerpniętą
z codziennego życia - w którym zaspokojenie potrzeb o różnej wadze,
zależy od dostępności danej IM ci dobra i dla uproszczenia argumentu
załóżmy, że dobro to dzieli się na jednakowe jednostki ilościowe.
Rodzi się zatem pytanie: jaką wartość dla rolnika ma w tych w arun­
kach konkretna część ziarna? Czy worki zboża służące zapewnieniu
życia i zdrowia są dla niego warte więcej niż worki, dzięki którym
otrzymuje on ziarno do ponownego zasiewu? I czy te drugie są warte
więcej niż przeznaczone na zaspokojenie przyjemności?
i Nie można zaprzeczyć istnieniu nierówności pomiędzy potrzebami,
których zaspokojenie umożliwia posiadanie kolejnych części dostęp­
nych plonów, oznaczonych przez nas w poprzednich akapitach licz­
bami od 10 do 1. Jednak nie można twierdzić, że niektóre worki zboża
(służące do żywienia rolnika i rodziny aż do kolejnych plonów) posia­
dają większą wartość dla rolnika, niż inne worki zawierające zboże tej
samej jakości (które posłużą do wyrobu stanowiących zbytek napojów).
W tej - jak i wkażdej innej - sytuacji, w której zaspokojenie potrzeb
o różnej wadze zależy od posiadania danej ilości dóbr, mamy przede
wszystkim do czynienia z trudnym pytaniem: które dokładnie akty
zaspokojenia potrzeb zależą od dokładnie tych partii danego dobra?
Odpowiedź na to niezwykle ważne pytanie, wynikające z teorii
wartości, wypływa z namysłu nad ludzką działalnością gospodarczą
oraz natury wartości.
T eoria
wartości
127
Stwierdziliśmy już, że ludzki wysiłek całkowicie skoncentrowany
jest na pełnym zaspokajaniu potrzeb, a gdy nie jest to możliwe, na
zaspokajaniu ich w możliwie największym stopniu. Jeżeli pewna ilość
dóbr musi wystarczyć na zaspokojenie potrzeb o różnym stopniu waż­
ności, ludzie będą woleli zaspokajać najpierw potrzeby, które są dla
nich najważniejsze. Jeżeli,w wyniku tych działań nie zostanie zużyta
cała dostępna pula dóbr, te które pozostaną, zaspokoją potrzeby o ko­
lejnym mniejszym stopniu ważności. I znów, to co pozostanie, zo­
stanie użyte do zaspokajania potrzeb o jeszcze niższej wadze9.
Jeżeli dobro może być wykorzystane do zaspokojenia kilku róż­
nych potrzeb oraz jeżeli kolejne akty zaspokojenia poszczególnych
rodzajów potrzeb cechują się coraz niższą wagą wraz ze wzrostem
poczucia zaspokojenia, człowiek gospodarujący wykorzysta posia­
dane dobra, by zapewnić sobie zaspokojenie potrzeb o najwyższej
wadze, bez względu na rodzaj owej potrzeby. Pozostałe ilości dobra
zostaną wykorzystane do zaspokojenia dalszych potrzeb, o kolejnym
niższym stopniu ważności, a to co pozostanie po tych czynnościach,
do zaspokojenia potrzeb jeszcze najmniej ważnych. Efektem takiego
działania jest sytuacja, w której waga najważniejszych aktów zaspoko­
jenia jest taka sama dla wszystkich niezaspokojonych potrzeb, a zatem
wszystkie potrzeby są zaspokajane, aż do momentu, w którym akty ich
zaspokajania osiągają równą wagę.
Zastanawialiśmy się, jaką wartość dla danej osoby posiada każda
jednostka posiadanego dobra. Teraz możemy zadać pytanie dokład­
niejsze, uwzględniające naturę wartości. Przybierze ono wtedy taką
oto postać: które potrzeby nie zostałyby zaspokojone, gdyby dana
osoba posiadała mniejszą ilość dobra, czyli gdyby posiadała ona na
własność ilość zmniejszoną o tę jednostkę? Odpowiedź, wynikająca
z poprzednich rozważań nad naturą ludzkiej działalności ekono­
micznej, brzmi: w tej sytuacji każdy gospodarujący człowiek, dyspo­
nujący zmniejszoną ilością dóbr, dążyłby do zaspokojenia potrzeb
o większej wadze i zaniechał zaspokojenia potrzeb mniej ważnych.
Zatem, spośród wszystkich potrzeb wcześniej zaspokojonych, tylko ta
o najmniejszej wadze zostałaby w nowej sytuacji niezaspokojona.
9 N astępny akapit zam ieszczony został jako przypis w oryginale - TR.
128
Z asady
ekonomii
W każdym konkretnym przypadku spośród wszystkich potrzeb,
których zaspokojenie zapewnione jest przez posiadaną ilość dóbr,
tylko te o najniższej wadze dla gospodarującego człowieka są zależne
od dostępności danej części ogólnej ilości dobra. Zatem wartość, jaką
dla tej osoby przedstawiałaby każda poszczególna część całkowitej
dostępnej ilości dobra, rów na jest wadze jaką przypisałby on zaspoko­
jeniu najmniej ważnej potrzeby, spośród tych, których zaspokojenie
zapewnione jest przez całkowity stan posiadania oraz osiągane przy
pomocy takiej samej ilości dobra10.
Załóżmy, że dana osoba potrzebuje dziesięciu oddzielnych jed n o­
stek (dziesięciu miarek) dobra, by w pełni zaspokoić związane z nim
potrzeby, którym nadaje ona wagę od 10 do 1, lecz posiada jedynie
siedem jednostek (siedem miarek) dobra. Z dotychczasowych roz­
ważań wynika, że jednostka ta zaspokoi potrzeby o wadze od 10 do
4 (posiadając jedynie 7 jednostek dobra), zaś potrzeby o, wadze od
3 do 1 pozostaną niezaspokojone. Jaką wartość dla gospodarującej
osoby będzie m iała jedna z miarek posiadanego dobra? W edług tego
co ustaliliśmy odnośnie wartości dóbr, pytanie to równoznaczne jest
z pytaniem: jaką wagę osoba przypisuje zaspokojeniu potrzeb, które
nie zostałyby zaspokojone, jeżeli osoba ta posiadałaby jedynie sześć
- a nie siedem - jednostek dobra? Jest oczywiste, że gdyby w w yniku
jakiegoś wypadku straciła jedną z siedm iu jednostek dobra, w yko­
rzystałaby pozostałe do zaspokojenia potrzeb najbardziej istotnych
i zrezygnowałaby z najmniej ważnej. Zatem efektem utraty jednej
miarki dobra byłaby rezygnacja z zaspokojenia tylko najmniej ważnej
potrzeby (potrzeby, której przypisała wagę 4), ale akty zaspokojenia
potrzeb o wagach od 10 do 5 pozostałyby niezakłócone. D okonanie
aktu zaspokojenia o wadze 4 będzie zależało od posiadania pojedyn­
czej jednostki dobra, a jak długo dana osoba posiada siedem jed n o­
stek, wartość każdej z nich równa jest wadze tego aktu. Gdyż tylko
akt zaspokojenia potrzeby o wadze 4 zależy od jednej dostępnej porcji '
dobra. Przy pozostałych warunkach niezmienionych, gdyby om a­
wiana gospodarująca osoba posiadała tylko pięć jednostek dobra,
tak długo jak znajdowałaby się w tej sytuacji, przypisywałaby każdej
10 Kolejny akapit był przypisem w oryginale - TR.;
Teoria wartości
129
z n ich wagę, któ rą określiliśm y n u m ery czn ie jak o 6. G dyby posiadała
trzy jedn o stk i, w aga każdej z n ich w yrażałaby się cyfrą 8. O statecznie,
gdyby p osia dała je d n ą p orcję dobra, jej w aga rów nałaby się 10.
Rozw ażenie kilku przy k ład ó w p o w in n o całkow icie rozjaśnić
przedstaw ione tu zasady. N ie chcę rezygnow ać z tego zabiegu, choć
m oże się on w ydać części czytelników męczący. Idąc za przykładem
A dam a Sm itha, zaryzykuję zanudzenie czytelników, by zyskać większą
przejrzystość m ego to k u rozum ow ania.
Zaczynając o d najprostszego przypadku załóżmy, że sam otna gospo­
darująca osoba zamieszkuje skalną wysepkę, n a której znajduje się jedno
źródełko, od którego całkowicie zależy zaspokojenie potrzeby świeżej
wody. Przyjmijmy, że ów sam otny człowiek potrzebuje: (a) jednej jed ­
nostki w ody dziennie, by utrzym ać się przy życiu, (b) dziew iętnastu
jednostek w ody dla zwierząt dających m leko oraz m ięso umożliwiające
m u przetrw anie, (c) czterdziestu jednostek wody, dzięki którym za­
spokaja p otrzeby konieczne nfe tylko t e utrzym ania się przy życiu, ale
i zachow ania zdrowia, lub też zużywa je n a cele pom agające zachować
zdrowie i dobrostan — higienę, czyszczenie u b rań i narzędzi, lub też
w ykorzystuje je do utrzym ania dodatkow ych zwierząt, których mleko
i m ięso uw aża za przydatne, w ko ń cu (d) czterdzieści dodatkow ych
jednostek w ody dziennie, wykorzystanych częściowo do podlew ania
ogródka z kwiatam i, częściowo dla utrzym ania zwierząt niesłużących
p odtrzym aniu życia i zdrowia, ale dzięki k tórym m oże poszerzyć swą
dietę albo p o pro stu traktuje je jako towarzystwo. Załóżm y do tego, że
osoba ta nie wie, jak wykorzystać więcej niż te sto jednostek wody.
Jak długo źró d ło zapew nia tej osobie w odę w ta k w ielkich ilościach,
że w ystarcza jej do zaspokojenia w szystkich p o trzeb i w dalszym ciągu
kilkaset tysięcy w iader ucieka każdego dn ia do m o tia , a więc ja k długo
zaspokojenie żadnej p o trzeb y n ie zależy o d p o siad an ia jednej m niej
lub jed n ej więcej jed n o stk i w ody (np. jednego p ełnego w iadra), każda
porcja wody, ja k ju ż dow iodłem , nie będzie p o siad ała ani charakteru
d o b ra ekonom icznego, ani też żadnej w artości, a zatem pytanie o skalę
tej wagi jest bezzasadne. Jeżeli je d n a k w w yniku jakiegoś procesu n a ­
turaln eg o źródełk o zaczęłoby w ysychać i w efekcie nasz m ieszkaniec
w yspy m iałby do dyspozycji jed y n ie 90 w iader dziennie - podczas gdy
n ad al potrzebow ałb y 100 - by zaspokoić w szystkie swe potrzeby, jest
130
Z asady
ekonomii
pewne, że część ak tó w zasp o k o jen ia stałaby się zależna o d d y sp o n o ­
wania każdą je d n o stk ą w ody, a zatem k ażd a k o n k re tn a je d n o stk a tego
zasobu zyskałaby d la n ieg o wagę, k tó rą nazyw am y w artością.
Jeżeli je d n a k spytamy, k tó ra z p o trzeb zależy o d każdej k o n ­
kretnej części 90 je d n o ste k w o d y (np. o d 10 jed n o stek ), nasze p y tan ie
przyjmie n astęp u jącą postać: k tóre p o trzeb y tej o soby n ie zostałyby
zaspokojone, gdyby n ie p o sia d ała o n a tej części swego zasobu w o d y
- czyli, gdyby zam iast tego p o sia d ała jedynie 80 jednostek?
Jest najpew niejszą rzeczą p o d słońcem , że nasz w yspiarz, naw et je ­
żeli posiadałby tylko 80 je d n o ste k w o d y dziennie, n ad al zużyw ałby
ilość potrzebną d o p o trzy m an ia życia o raz do u trzy m an ia takiej ilości
zwierząt, k tó ra zapew niłaby m u u trzy m an ie się p rzy życiu. Poniew aż
na te cele potrzeb u je o n jed y n ie 20 jed n o ste k w ody dziennie, p ozostałe
60 zużyłby przed e w szystkim do zaspokojenia potrzeb, o d k tó ry ch
zależy jego zdrow ie oraz u trzy m an ie dobrostanu. Poniew aż do tego
celu konieczne jest w ykorzystanie 40 w iader dziennie, pozo stało b y
m u 20 jednostek, k tó re m ógłby zużyć n a przyjem ności. Te ostatn ie
jednostki zostałyby w ykorzystane d o p o dlew ania o g ro d u lub n a p o ­
jeniu zwierząt utrzym yw anych dla samej przyjem ności. Z p ew nością
spośród dw óch o statn ich w ybrałby o n tę, k tóra w ydaw ałaby m u s l f
ważniejsza oraz zaprzestał przeznaczania środków na m niej ważną.
W sftM Cfi, gdy nasz C rusoe m a dostęp do 90 jed n o ste k w ody
dziennie, problem - czy n ad al będzie o n m ógł z n ich korzystać, czy
też będzie ich m iał do dyspozycji o 10 m niej - jest rów noznaczny p y ­
taniu czy będzie o n n ad al w stanie zaspokajać potrzeby o najniższej
dla niego wadze, k tóre w ym agają 10 jed n o stek w ody dziennie. Z atem
jak długo całkow ita ilość dostępnych jed n o stek w ynosi 9 0 ,1 0 je d n o ­
stek w ody będzie m iało dla niego wagę tych najm niej istotnych p o ­
trzeb - czyli wagę stosunkow o m ało w ażnych przyjem ności.
\
Załóżm y teraz, że źródełko nie przestaje wysychać i obecnie za­
pew nia jedynie 40 jed n o ste k w ody dziennie. Tak ja k wcześniej, ta k
też i teraz osoba ta potrzebuje w łaśnie tylu jednostek, by utrzy m ać się
przy życiu oraz zapew nić sobie dobrostan. Jednakże sytuacja uległa
poważnej zm ianie. O ile wcześniej jego przyjem ności oraz zbytki za­
leżały od dostępności każdej jednej jed n o stk i wody, o tyle teraz ich
brak stałby się ju ż p ro b lem em zw iązanym z zachow aniem zdrow ia
T eoria wartości
131
lub dobrostanu. Mówiąc inaczej, jeżeli straciłby on kolejną jednostkę
wody, w efekcie nie mógłby dłużej zaspokajać wszystkich potrzeb, od
których zależy utrzymanie zdrowia oraz dobrostanu. Jedno wiadro nie
miało dla naszego Crusoe żadnej wartości tak długo, jak długo miał
ich do dyspozycji kilkaset dziennie; następnie gdy miał ich 90, każde
z nich miało wartość jedynie jakiejś mniej ważnej przyjemności z nim
związanej, a teraz każde z pozostałych 40 wiader ma dla niego wartość
równą zaspokojeniu bardzo ważnych potrzeb, gdyż teraz niezaspokojenie tych potrzeb wiąże się z uszczerbkiem na zdrowiu oraz obni­
żonym dobrostanem. Wartość każdej jednostki ilości dobra równa jest
wadze, jaką osoba przypisuje zaspokojeniu potrzeby od niej zależnej.
Początkowo wartość jednostki wody dla Crusoe wynosiła 0 , następnie
1 , za to teraz możemy szacować ją na około 6 .
Przyjmijmy teraz, że wraz z trwającą suszą źródełko nieustannie
wysycha i w końcu wody wystarcza ledwo na podtrzymanie życia
(więc w naszym przypadku będzie to 2 0 jednostek wody, gdyż tyle
wymaga życie rozbitka oraz taka ilość zwierząt, która zapewni mleko
i mięso w ilości umożliwiającej przeżycie). W tym przypadku każda
z dostępnych jednostek wody miałaby dla niego niezwykłą wagę, gdyż
służyłaby utrzymaniu się przy życiu. Zatem znów wzrosłaby wartość
jednostki wody i osiągnęła 10 .
Widzimy więc, że w pierwszym przypadku, gdy wyspiarz mógł ko­
rzystać z kilkuset tysięcy wiader wody dziennie, mała część tego za­
sobu - powiedzmy jedno wiadro - nie miała dla niego żadnej wartości, i
gdyż zaspokojenie żadnej z potrzeb nie zależało od posiadania żad­
nego pojedynczego wiadra wody. W drugim przypadku jedno wiadro
spośród 90 dostępnych zyskało wartość równą błahej przyjemności,
gdyż jedynie akty zaspokojenia tych mniej ważnych potrzeb zależały
od zmniejszenia się ilości wody. W trzecim przypadku, gdy do dyspo­
zycji pozostało jedynie 40 wiader, zaspokojenie dosyć ważnych potrzeb
zależało od każdego pojedynczego wiadra. W czwartym przypadku od
każdej jednostki dobra zależało zaspokojenie potrzeb najważniejszych.
Z każdym kolejnym krokiem wartość pozostałych jednostek wody stale
rosła, gdyż zależało od nich zaspokojenie coraz ważniejszych potrzeb.
Przejdę teraz do bardziej skomplikowanych (społecznych) za­
leżności. Załóżmy, że statek na pełnym morzu potrzebuje 2 0 dni na
132
Z asady
ekonomii
dotarcie do brzegu, ale w wyniku jakiegoś wypadku przepadł prawie
cały znajdujący się na nim zasób jedzenia i zostały jedynie suchary,
których ilość wystarczy załodze na przeżycie przez 20 dni. W tym
przypadku jedna potrzeba każdego członka załogi związana jest do­
kładnie z jedną jednostką żywności, ®o czyni zaspokojenie tej po ­
trzeby całkowicie zależne od dostępnej ilości dobra. Gdy założymy,
że do przeżycia potrzebne im jest pół kilograma sucharów dziennie
oraz że każdy posiada 10 kilogramów, wtedy ta ilość jedzenia będzie
miała najwyższą wagę dla każdego członka załogi, gdyż będzie służyła
uratowaniu życia. W tych warunkach osoba ceniąca swe życie nie da­
łaby się nakłonić do zamiany zapasu jedzenia - lub nawet jego części
- na żadne inne dobro, które nie byłoby jedzeniem, nawet jeśli byłyby
to przedmioty stanowiące obiekt Wielkiego pożądania w normalnych
warunkach. Jeżeli przykładowo na tym statku znajdowałby się bo­
gacz, który chcąc pozbyć się przykrych bólów związanych Z uczuciem
głodu, oferowałby kilogramową sztabę złota w zamian za kilogram
sucharów, nie znalazłby chętnego do takiej wymiany, :
A teraz załóżmy, że każdy ze znajdujących się na statku posiada
dodatkowe 5 kilogramów sucharów. Ich życie nie zależy już od po­
siadania każdego poszczególnego kilograma pożywienia, mogliby bo­
wiem stracić kilka sucharów lub wymienić je na coś innego niż jedzenie
i nie wpłynęłoby to na ich możliwość przeżycia. Choć ich życie nie
zależałoby już od kilograma sucharów, nadal miałby on jednak jakąś
wartość, gdyż umożliwiałby zaspokojenie nagłego poczucia głodu oraz
pomagałby utrzymać zdrowie, gdyż niewystarczające warunki żywie­
niowe związane z dietą sucharową trwającą aż 2 0 dni z pewnością mia­
łyby konsekwencje zdrowotne. W tych warunkach jeden kilogram su­
charów nie byłby już na wagę życia lub śmierci, ale nadal byłby ważny
w takim stopniu, w jakim każdy przykłada pewną wagę do zachowania
zdrowia i dbbrostanu, a te z kolei zależą od kilograma sucharów. :
Na koniec załóżmy, że kambuz został kompletnie ogołocony ze
wszystkiego co przypomina jedzenie, że podróżujący statkiem rów­
nież nie posiadają żadnego jedzenia oraz że statek przewozi ładunek
kilkuset tysięcy kilogramów sucharów a kapitan, biorąc pod uwagę
nieciekawą sytuację podróżnych, pozwala każdemu z nich na ko­
rzystanie do woli z tego ładunku. W takim przypadku podróżni
T eoria wartości
133
oczywiście skorzystają z sucharów. Ale nie m ożna też wątpić, że w ta­
kich warunkach dla podróżnego, którego dieta przez cały okres po­
dróży składałaby się z sucharów, smaczny kawałek mięsa posiadałby
znaczną wartość, podczas gdy kilo sucharów posiadałoby wartość
bardzo małą lub być może nie m iałoby jej w ogóle.
Jak to możliwe, że kilogram sucharów decydował o życiu lub
śmierci i posiadał olbrzymią wagę w pierwszym przypadku, nadal był
czymś dość ważnym w drugim przypadku i stał się niemalże całko­
wicie bezwartościowy w trzecim przypadku?
W każdym przykładzie potrzeby podróżnych były takie same,
gdyż ani ich osobowości, ani zapotrzebowanie się nie zmieniło. Co
ulegało zmianie, to ilość dobra, która odpowiadała za spełnienie tych
oczekiwań. D o dyspozycji podróżnych w pierwszym przypadku po­
zostawała ilość jedzenia dokładnie odpowiadająca ich oczekiwaniom,
w drugim - większa, a w trzecim - jeszcze większa. Zatem w kolej­
nych przykładach waga potrzeby, która była zaspokajana przez jed­
nostkę jedzenia, sukcesywnie malała.
Obserwacje poczynione przez nas - najpierw w przypadku po­
jedynczej osoby, następnie w małej grupie chwilowo oddzielonej od
reszty ludzkości - są tak samo ważne w przypadku bardziej złożonych
wzajemnych relacji członków społeczeństwa. Sytuacja mieszkańców te­
renów rolnych po nieudanych, przeciętnych lub nadzwyczaj wysokich
plonach przedstawia się podobnie, jak powyższe przykłady. Także tutaj
pewne określone wymagania musi spełnić mała ilość jedzenia w pierw­
szym przypadku, większa iloić w drugim i jeszcze większa w trzecim.
Zatem także w tych przypadkach waga zaspokojenia potrzeb, które za­
leżą od poszczególnych jednostek jedzenia, znacznie się różni.
Jeżeli p o wyjątkowo pomyślnych plonach spłonie spichlerz wypeł­
niony 100 tonami pszenicy, efektem tej tragedii będzie - co najwyżej
- mniejsza produkcja alkoholu, bądź też najbiedniejsze warstwy lud­
ności będą musiały zadowolić się skromniejszymi posiłkami, którym
jednak daleko będzie do racji głodowych; jeżeli pożar wydarzy się po
zebraniu przeciętnych plonów, wielu będzie musiało zrezygnować z za­
spokojenia nieco ważniejszych potrzeb; a jeżeli wypadek będzie miał
miejsce w roku nieurodzaju, skutkiem może być śmierć głodowa części
mieszkańców. W każdym z tych trzech przypadków zaspokojenie
134
Z asady
ekonomii
potrzeb o bardzo różnej wadze zależy od każdej poszczególnej jed­
nostki ziarna dostępnej omawianym rolnikom i z tego powodu wartość
tej jednostki będzie znacznie się różniła, w zależności od przypadku.
Podsumowując powyższe rozważania, otrzymujemy listę następu­
jących zasad:
1. Waga dóbr, nazywana przez nas wartością, jest po prostu dobrom
przypisywana. Tylko zaspokajanie potrzeb jest dla nas ważne,
gdyż od tego zależy nasze życie oraz zdrowie. Ale w myślach
przypisujemy tę wagę dobrom, co do których jesteśmy świa­
domi, że ich posiadanie konieczne jest dla zaspokojenia potrzeb.
2 . Wagi aktów zaspokojenia różnych potrzeb (poszczególnych
aktów zaspokojenia, które mogą mieć miejsce dzięki poszcze­
gólnym dobrom) różnią się, co wynika zróżnic w ich udziale
w zapewnieniu życia oraz dobrostanu.
3. Wagi aktów zaspokojenia potrzeb, które przypisujemy dobrom
- czyli zakres ich wartości — są zatem także zróżnicowane,
a różnice te zależą od wagi jaką przypisujemy potrzebom za­
spokajanym przez to dobro.
4. W każdym z poszczególnych przypadków ze wszystkich aktów
zaspokojeń zapewnionych przez całość dostępnej ilości dobra,
tylko te mające najmniejszą wagę dla gospodarującego człowieka
są zależne od posiadania każdej poszczególnej części dobra. j£j
} 5. Wartość poszczególnych dóbr lub danej ich częldi będących
do dyspozycji gospodarującego (działającego) człowieka, za: leży zatem od wagi najmniej ważnej potrzeby, której zaspo­
kojenie zapewnione jest przez całość dostępnej ilości dobra
oraz osiągane przez każdą z równych jednostek ilości. Gdyż to
właśnie te najmniej ważne potrzeby są zależne od dostępności
konkretnego dobra lub też danej jego ilości11.
Zatem dotarliśmy w naszych rozważaniach aż do pierwotnego
źródła wartości oraz równocześnie odkryliśmy ostateczną oraz pier­
wotną miarę, według której wartości dóbr oceniane są przez ludzi, i
11
Patrz: Appendix D w celu zapoznania się z tekstem, który w oryginale
znajdował się w tym przypisie. '
T eoria
wartości
135
Jeżeli w pełni zrozumieliśmy przedstawiony powyżej tok rozumo­
wania, nie powinniśmy mieć problemów z wyjaśnieniem przyczyn
powstawania różnic pomiędzy wartościami dóbr lub ilości dóbr.
Odpowiedź na pytanie, dlaczego litr wody pitnej nie posiada w nor­
malnych warunkach żadnej wartości, podczas gdy malutka część ki­
lograma złota lub diamentów zazwyczaj ceniona jest o wiele bardziej,
powinna brzmieć następująco: diamenty i złoto są tak rzadkie, że
wszystkie diamenty znajdujące się na powierzchni ziemi zmieściłyby
się w skrzyni, zaś całe dostępne złoto wypełniłoby jeden duży pokój,
co łatwo odkryć przeprowadzając proste obliczenia. Z drugiej strony
woda pitna jest tak powszechnie dostępna, że trudno wyobrazić sobie
naczynie tak wielkie, by pomieściło całą jej ilość. Zgodnie z tym ludzie
mają możliwość zaspokojenia jedynie najważniejszych potrzeb zwią­
zanych ze złotem i diamentami, ale mogą nie tylko w pełni zaspokoić
swe pragnienie, lecz ponadto pozwolić sobie na marnowanie wielkich
ilości wody. Zatem w normalnych warunkach żadna ludzka potrzeba
nie ucierpiałaby, gdyby ludzie utracili pewną część wody pitnej. Jednak
w przypadku złota i diamentów nawet najmniej ważne akty zaspoko­
jenia, które umożliwia dostępna ilość tych dóbr, posiadają dla gospo­
darującego człowieka znaczną wartość. Dla niego - w normalnych
warunkach - pewna ilość wody pitnej nie posiada żadnej wartości,
natomiast pewna ilość złota i diamentów posiada wysoką wartość.
Wszystko to jest prawdą tylko w zwykłych, codziennych warun­
kach, gdy woda pitna dostępna jest w olbrzymich ilościach, a złoto
i diamenty w bardzo niewielkich. Na pustyni, gdzie życie podróżnego
często zależy od szklanki wody, można sobie wyobrazić, że ważniejsze
potrzeby zależą od litra wody niż od kilograma złota. W takim wy­
padku wartość litra wody byłaby o wiele większa niż wartość kilo­
grama złota. Doświadczenie uczy, że takie relacje, lub podobne do
nich, pojawiają się w sytuacji, którą właśnie opisałem.
C.
W pływ różnic w jakości dóbr na ich w artość
Często ludzkie potrzeby mogą zostać zaspokojone poprzez dobra
różnego typu, lecz jeszcze częściej nie tyle przez dobra różnego typu,
136
Z asady
ekonomii
co raczej różnego rodzaju. Gdy m am y do czynienia z zespołami p o ­
trzeb i odpowiadającymi im pewnymi ilościami dóbr, które:służą do
ich zaspokojenia, dobra te zazwyczaj nie są takie same, lecz częściej są
one różnego rodzaju, lub jeszcze częściej różnego typu.
Dla większej przejrzystości, aż do tej pory omijałem zagadnienie
różnic pomiędzy dobram i i w poprzednich rozdziałach rozważałem
jedynie przypadki, w których zaspokajaniu potrzeb służą całkowicie
jednakowe dobra (kładąc szczególny nacisk na zmniejszanie się ich
wagi, wraz z coraz pełniejszym zaspokajaniem danej potrzeby). W ten
sposób byłem w stanie położyć większy fi&dsk na wpływ różnicy
w ilości dostępnych dóbr na wartość. .
Pozostają nam więc przypadki, gdy dana potrzeba może zostać za­
spokojona poprzez dobra różnego typu lub rodzaju oraz gdy istnieje
zapotrzebowanie, na które może odpowiedzieć pewna dostępna ilość
dóbr różniących się jakością.
Powinniśmy zauważyć, iż różnice pomiędzy dobrami różnego typu
lub rodzaju nie mogą powodować zmian w wartości poszczególnych
jednostek dobra, jeżeli różnice te nie wpływają w żaden sposób na za­
spokojenie danej potrzeby. Dobra, które zaspokajają potrzeby w iden­
tyczny sposób są z ekonomicznego punktu widzenia traktowane jako
całkowicie identyczne, choć na podstawie ich wyglądu można wnio­
skować, że należą do różnych typów lub rodzajów. Ę
Jeżeli różne typy lub rodzaje dóbr posiadają różne wartości, jest
konieczne, by różniły się także możliwościami zaspokojenia potrzeb.
Mówiąc inaczej, i ekonomicznego punktu widzenia dobra te muszą
posiadać różnice w jakości. Zbadanie, jaki wpływ mają różnice w ja­
kości na wartość dobra, będzie zadaniem poniższych akapitów.
Z ekonomicznego punktu widzenia jakościowe różnice pomiędzy
dobrami mogą być dwojakiego rodzaju. Potrzeby można zaspokoić
bądź to ilościowo, bądź też jakościowo, za pomocą odpowiednich ilości
jakościowo różnych dóbr. Dana ilość buczyny może zaspokoić ludzką
potrzebę ciepła w sposób ilościowo bardziej efektywny niż jodła. Ale
dwie identyczne ilości pożywienia o takiej samej wartości mogą zaspo­
koić poczucie głodu w sposób jakościowo różny, gdyż spożywanie jed­
nego może wiązać się z przyjemnością, natomiast w przypadku innego
nie będziemy jej odczuwać lub też będzie ona mniejsza. W przypadku
T eoria w ar to ś c i
’
137
dóbr pierw szej kategorii gorsza jakość m oże zostać zrekom pensow ana
przez większą ilość, lecz nie jest to m ożliw e w przy p ad k u d ó b r drugiej
kategorii. Buczynę służącą do ogrzew ania m o żn a zastąpić drew nem
jodły, olchy lub sosny, a jeżeli zam iast w ysokoenergetycznego węgla
gospodarujący człowiek p osiada jedynie węgiel m niej energetyczny
lub zam iast k ory dębu posiada jedynie gorsze źródło tan in y albo też
zam iast zwykłych usług pracy m oże skorzystać jedynie z niewykwa­
lifikowanej lub leniwej siły roboczej, to m oże o n zazwyczaj zastąpić
braki w jakości, odpow iednio zwiększając ilość zasobów o mniejszej
w artości. Ale naw et największe ilości niesm acznych d ań lub napoi,
ciem nych i w ilgotnych pokoi lub usług niezdolnych lekarzy, nie są
w stanie zaspokoić pew nych potrzeb w sposób jakościow o równy, co
odpow iadające im dobra bardziej się do tego nadające.
G dy gospodarujące jednostki szacują w artość danego dobra, jest to
tylko i w yłącznie kwestia określenia wagi zaspokojenia potrzeby, które
m oże zapew nić to dobro. Ilość dobra, będąca w stanie zapew nić za­
spokojenie potrzeby, jest jed n ak czynnikiem o m niejszej wadze. Gdyż,
jeśli m niejsza ilość wyższej jakości jedzenia jest w stanie ta k samo
(czyli identycznie p o d w zględem ilościow ym i jakościow ym ) zaspo­
koić poczucie głodu, jak większa ilość pożyw ienia o gorszej jakości,
to oczywiście m niejsza ilość lepszego jedzenia będzie tyle sam o warta,
co duża ilość jedzenia gorszego. Zatem rów ne ilości dóbr pierwszej
kategorii o różnej jakości będą posiadały różne wartości. Jeżeli sza­
cując w artość k ory dębu, bierzem y p o d uwagę jedynie jej zawartość
tanin y oraz jeżeli 700 kg ko ry danej klasy posiada taką sam ą jej ilość,
co 800 kg kory klasy niższej, będą one m iały także tę sam ą w artość dla
wykorzystujących je artystów. Zwyczajne zredukow anie tych dóbr do
ilości o równej ekonom icznej efektywności (jest to procedura wyko­
rzystyw ana we wszystkich czynnościach ekonom icznych tego typu)
całkowicie elim inuje tru d n o ść w oszacow aniu w artości danych ilości
dóbr o różnych jakościach (jeżeli różnice w ich efektywności są je­
dynie n atu ry ilościowej). W ten sposób m ożem y też wyjaśnić bardziej
skom plikowane przykłady, którym i zajmowaliśmy się wcześniej.
Kwestia ta staje się bardziej skom plikowana, gdy jakościowe róż­
nice pom iędzy dobram i pow odują jakościowe różnice w zaspoka­
ja n iu potrzeb. Bez w ątpienia, p o dotychczasowych rozważaniach
138
Z asady
ekonomii
o ogólnej zasadzie szacowania wartości, możemy powiedzieć, że po­
dobnie jak we wcześniejszych przypadkach, polega ona na określeniu
wagi potrzeb niezaspokojonych z powodu niedysponowania dobrem
o określonej jakości. Trudność, która tusię wyłania nie wynika zatem
z niemożności zastosowania zasady szacowania/w tó d fe i do dóbr
różniących się jakością, ale raczej z określenia konkretnego aktu za­
spokojenia, który związany jest z konkretnym dobrem lub całej grupy
potrzeb i odpowiadających im różnych dóbr, których poszczególne
jednostki różnią się pod względem jakości zaspokojenia potrzeby.
Mówiąc inaczej, jest to trudność związana z praktycznym wykorzysta­
niem ogólnej zasady określania wartości w stosunku do działań eko­
nomicznych. Rozwiązaniem tego problemu są poniższe rozważania.
Gospodarujące jednostki nie korzystają z dostępnych im dóbr
bez oglądania się na występujące pomiędzy nimi różnice jakościowe.
Rolnik, posiadający ziarno o różnych klasach jakości, nie wykorzy­
stuje najgorszej, klasy do obsiewania pola, średniej do wykarmieńia
inwentarza, zaś najlepszej do produkcji napojów. Nie wykorzystuje on
nasion różnej jakości w tak bezmyślny sposób. Raczej bierze on pod
uwagę swe oczekiwania oraz wykorzystuje najlepszą klasę ziarna do
obsiania pola, resztę przeznacza do wyrobu jedzenia i napojów, zaś
ziarno najniższej jakości do wykarmieńia bydła.
W przypadku dóbr, których konkretne jednostki są identyczne,
całkowita ilość tych dóbr stoi wobec całego zestawu potrzeb, które
mogą być przez nie zaspokojone. Ale w przypadkach, gdy różne jed­
nostki dobra zaspokajają potrzeby w sposób jakościowo zróżnico­
wany, nie istnieje prosty związek pomiędzy całkowitą dostępną ilością
dobra a całym zakresem potrzeb. Na potrzeby będą teraz odpowiadały
konkretne ilości poszczególnych dóbr o danej jakości. |
Jeżeli służące konsumpcji dobro o określonej jakości nie może zo­
stać w żadnym stopniu zastąpione przez dobra innej jakości, zasada
określania wartości znajduje swe zastosowanie w odniesieniu do
poszczególnych ilości tego dobra. Zatem wartość którejkolwiek jed­
nostki (ilości) tego dobra równa jest wadze najmniej ważnej potrzeby,
którą może zaspokoić całkowita ilość dobra tej jakości, gdyż właśnie
waga tego zaspokojenia zależy od posiadania danej jednostki do­
bra tej jakości. , \
T eoria
wartości
139
Potrzeby mogą jednak zostać zaspokojone przez dobra posiadające
różne zdatności, choć jakość tych aktów zaspokojenia będzie się wtedy
różnić. Jeżeli zamiana jednego dobra na inne wiąże się z utratą efek­
tywności w zaspokajaniu potrzeby, wartość jednostki dobra o wyższej
jakości jest równa wadze najmniej ważnej potrzeby, którą to dobro
zaspokaja, m inus udział wartości12, która jest tym większa:
im mniejsza jest wartość dóbr o niższej jakości, które także
mogą zaspokoić tę potrzebę
oraz
im mniejsza jest różnica odczuwana przez ludzi pomiędzy
wagą zaspokojenia potrzeby przez dobro o lepszej jakości,
a wagą jej zaspokojenia przez dobro o jakości niższej.
Docieramy zatem do wniosku, iż w przypadkach, gdy pewna ilość
dóbr o zróżnicowanej wartości musi zapewnić zaspokojenie pewnego
® „ Werthquote”.
Załóżmy, że najmniej istotna potrzeba - zaspokajana przez jednost­
kę dobra o lepszej jakości - posiada wagę 5 używając jej w sposób A; że
najmniej istotna potrzeba zaspokajana przez jednostkę dobra o gorszej
jakości posiada wagę 2, używając jej w sposób B; oraz że jednostka gor­
szego dobra posiadałaby wagę 3, gdyby używać jej miast lepszego dobra
w przypadku A. Według Mengera wartość użytkowa jednostki dobra
o lepszej jakości, która może być zastąpiona przez dobro o niższej jakości,
nie jest równa wadze najmniej ważnej potrzeby faktycznie zaspokajanej
przez j ednostkę lepszego dobra, lecz wadze aktu zaspokójenia uzyskanego
przez ciągłe używanie tej jednostki. Obecnie, w przypadku braku lepszego
dobra, użycie gorszego dobra przesunięte zostanie z B do A, a użytkow­
nik utraci następujące satysfakcje: (1) zadowolenie w użyciu B o wadze
2 , które zostało utracone gdyż jedna jednostka gorszego dobra mniej jest
wykorzystywana w B, oraz (2 ) zadowolenie w. użyciu A o wadze 2 (różni­
ca pomiędzy 5 jednostkami utraconymi z powodu wykorzystania jednej
jf jednostki lepszego dobra mniej w użyciu A oraz 3jednostkami zyskanymi
z powodu wykorzystania zamiast nich jednostek aobra gorszego rodzaju).
Wartość użytkowa jednostki dobra o lepszej jakości wynosi zatem 4, czyli
* jest sumą. „Udział wartości* * wspomniany przez Mengera w tekście - jest
różnicą pomiędzy wagą najmniej istotnej potrzeby zaspokajanej przez
dobro o lepszej jakości w użyciu A oraz tak właśnie obliczanej wartości
użytkowej. „Udział wartości* w tym przypadku wynosi zatem 5 minus 4,
czyli 1 -T R .
...
140
Z a sady
ekonom ii
zestawu potrzeb, jakość aktu zaspokojenia zależy od każdej konkretnej
ilości lub każdej konkretnej jednostki tych dóbr. Zatem opracowana
przeze mnie zasada określania wartości utrzymuje swą ważność we
wszystkich powyższych przykładach.
D. Subiektywny charakter m iary w artości.
Praca i wartość. Błędy
Podczas omawiania natury wartości zauważyłem, że dobra nie po­
siadają jej w sposób wrodzony i nie jest ona ich własnością. Ale nie
jest ona także czymś niezależnym. Nie istnieje powód, dla którego
dobro mogłoby nie posiadać wartości 4 !l danego gospodarującego
człowieka, lecz być wartościowe dla innej osoby znajdującej się w innych warunkach. Miara wartości jest z natury całkowicie subiektywna
i z tego powodu dobro w oczach gospodarującej osoby może mieć wy­
soką wartość w danych warunkach, niewielką wartość w innych lub
być w ogóle bezwartościowe w jeszcze innych. To czym jedna osoba
pogardza lub ceni bardzo mało, dla innej będzie miało znaczną war­
tość, a rzecz, którą ktoś porzucił, często znajduje innego posiadacza.
Często dana osoba traktuje tak samo pewną ilość dobra i większą ilość
innego dobra, podczas gdy obserwujemy kompletnie odwrotne oceny
u innych ludzi.
|j
,,
Zatem nie tylko natura, ale i miara wartości jest. czymś subiek­
tywnym. Dobra zawsze posiadają pewną wartość dla ludzi i jest ona
określana tylko przez nich. ;
Wartość, którą gospodarujący ludzie przykładają do dóbr, jest
równa wadze aktu zaspokojenia danej potrzeby, umożliwionego
przez to dobro. Nie istnieje żaden konieczny i bezpośredni związek
pomiędzy wartością dobra a jego ilością lub ilością pracy i dóbr wyż­
szego rzędu koniecznych do jego wytworzenia. Dobro nieekono­
miczne (np. drewno w dżungli) nie posiada dla ludzi wartości, nawet
jeśli do jego wytworzenia potrzeba było wiele pracy lub innych dóbr
ekonomicznych. Dla wartości diamentu jest całkowicie obojętne czy
został on znaleziony przypadkiem, czy też, aby go odnaleźć, ktoś mu­
siał pracować przez tysiąc dni. W codziennym życiu nikt zazwyczaj
T eoria
wartości
141
nie docieka skąd dane dobro się wzięło, by oszacować jego wartość,
lecz bierze p o d uwagę jedynie pożytek, jaki osiągnie z jego posiadania
oraz szkodę, jak ą w yrządziłby m u b rak tego dobra. D obra, których
w ytw orzenie poch ło n ęło wiele pracy nieraz są pozbaw ione war­
tości, podczas gdy inne, pow stałe praktycznie bez w ykonania żadnej
pracy, są niezwykle cenione. Często gospodarujący człowiek będzie
ta k sam o cenił dobra, których w ytw orzenie p o chłonęło wiele godzin
pracy i takie, które pow stają bardzo szybko. Ilość pracy - lub innych
zasobów w ykorzystanych do produkcji dobra - nie m oże być czynni­
kiem determ inującym w artość dobra. Porów nyw anie w artości dóbr
z w artością środków produkcji koniecznych do ich w ytw orzenia p o ­
kazuje czy produkcja, czyli przeszły akt ludzkiej aktywności, m a sens
ekonomiczny. Ale ilości dóbr koniecznych do w ytw orzenia dobra nie
posiada ani koniecznej, ani bezpośredniej zdolności w pływania na
jego w artość.
Podobnie bezpodstaw na jest teza, że główną determ inantą war­
tości dóbr jest ilość pracy lub innych środków produkcji koniecznych
do Ich wytworzenia. Z naczna ilość dóbr nie m oże zostać ponow nie
w yprodukow ana (np. antyki lub obrazy daw nych m istrzów m alar­
stwa), a zatem - w wielu przypadkach - obserw ujem y wartość, ale
nie możliwość odtw orzenia. Z tego pow odu każdy czynnik związany
z reprodukcją nie m oże w żaden sposób wpływać n a zasadę określania
wartości. Z dośw iadczenia wiemy, że w artość środków produkcji ko­
niecznych do odtw orzenia w ielu dóbr (np. starych u b rań lub już nie­
używ anych m aszyn) jest czasem większa, a czasem m niejsza od war­
tości tych dóbr.
C zynnikiem determ inującym w artość dobra nie jest zatem ani
ilość p racy czy d óbr koniecznych do jego w ytworzenia, ani ilość tych
zasobów koniecznych do jego odtw orzenia, ale raczej skala wagi po ­
trzeb, o których wiemy, że zaspokaja je dane dobro. Ta zasada okre­
ślania w artości jest uniw ersalna i w żadnej dziedzinie ludzkiej działal­
ności gospodarczej nie znajdziem y o d niej wyjątków.
'
W aga zaspokojenia potrzeby nie jest w ynikiem arbitralnej decyzji, 1
ale raczej m iarą wagi, jaką zaspokojenie tej potrzeby posiada dla na­
szego życia oraz dobrostanu. W zględne stopnie wagi różnych potrzeb
oraz następujących po nich aktów ich zaspokajania są kwestią osądu,
142
Zasady
ekonomii
jaki musi wydać gospodarujący człowiek i z tego powodu jego wiedza
o tych stopniach wagi bywa podatna na błędy.
Zauważyliśmy wcześniej, że dla ludzi najważniejsza jest realizacja
tych potrzeb, od których zależy życie, następnie w kolejności są po­
trzeby związane z dobrostanem oraz że akty zaspokojenia - zwią­
zane z wyższym poziomem dobrego samopoczucia (czyli takie, które
wyróżniają się dłuższym trwaniem lub większą intensywnością)
- są ważniejsze niż akty zaspokojenia odpowiedzialne za mniejsze
przyjemności.
Ale to w żaden sposób nie wyklucza sytuacji, w której niezbyt
mądra osoba, w efekcie swej niepełnej wiedzy, nadaje wagę różnym
potrzebom w sposób nieodpowiadający ich prawdziwej ważności.
Nawet jednostki prowadzące racjonalną działalność, a więc które
dokładają starań, by trafnie oceniać wagę potrzeb i na tej podstawie
prowadzić działalność gospodarczą, mogą popełniać błędy. Błąd jest
nieodłącznym elementem całej ludzkiej wiedzy.
Ludzie posiadają skłonność, by przypisywać nadmierną wagę po­
trzebom, których zaspokojenie przynosi szybką i intensywną przy­
jemność, ale nie przyczynia się zbytnio do ich dobrostanu, oraz by nie
doceniać wagi potrzeb, których zaspokajanie przynosi mniej inten­
sywny, lecz dłużej trwający dobrostan. Mówiąc inaczej, ludzie bardziej
cenią krótkoterminowe i intensywne uciechy niż długookresowy do­
brostan, a czasem nawet bardziej niż życie.
A zatem, jeżeli ludzie często mylą się w subiektywnym czynniku
określania wartości, gdy jest to tylko kwestia ocenienia stanu wła­
snego umysłu, jest jeszcze bardziej prawdopodobne, że będą mylili
się także w kwestii obiektywnego czynnika określania wartości, szcze­
gólnie gdy chodzi o wiedzę dotyczącą skali dostępnej ilości dóbr zróż­
nicowanych jakościowo.
Są to powody, dla których określenie wartości dóbr podczas
działań gospodarczych najeżone jest wieloma trudnościami. Dodat­
kowo, poza zmianami wartości wynikającymi ze zmian w ludzkich
potrzebach oraz w ilości i fizycznych właściwościach dostępnych
dóbr, mamy także do czynienia ze zmianami wartości wynikają­
cymi ze zmian w ludzkiej wiedzy dotyczącej wagi dóbr dla życia
oraz dobrostanu.
T eoria wartości
143
3 . P r a w a o k re ś la n ia w a rto ś c i
d ó b r w y ż s z e g o rz ę d u
A. Zasada określania w a rto ś c i dó br w yższego rzędu
W śród najbardziej skandalicznych błędów, jakie popełniano we wcze­
śniejszych etapach rozwoju nauki ekonomicznej o największym za­
sięgu szkodliwego oddziaływania, znajduje się przekonanie, że war­
tość dóbr jest wypadkową wartości dóbr użytych do ich wytworzenia.
W dalszej części, gdy będę zajmował się kwestią cen dóbr wyższego
rzędu, pokażę dokładnie przyczyny tego błędu oraz dlaczego stał się on
powszechnie akceptowaną podstawą teorii cen (oczywiście obwaro­
wany całą gamą zastrzeżeń). W tym miejscu pragnę przede wszystkim
powiedzieć, że argument ten stoi tak całkowicie w sprzeczności z do­
świadczeniem, że musiałby zostać obalony, nawet gdyby spełniał
wszelkie formalne wymogi dobrze przeprowadzonego wnioskowania.
Ale omawiany argument nie spełnia nawet tego warunku, gdyż
może on nam zaoferować wyjaśnienie wartości jedynie pewnej klasy
dóbr, którą określamy mianem „produktów”, ale już nie innych ro­
dzajów dóbr, które są wcześniejszymi czynnikami produkcji. Nie wy­
jaśnia on wartości dóbr bezpośrednio zapewnianych przez naturę,
szczególnie wartości gruntu. Nie wyjaśnia on wartości świadczonych
usług pracy. Nie jest on nawet w stanie wyjaśnić, co przedstawię
w dalszej części, wartości usług świadczonych przez kapitał. Wartość
powyższych dóbr nie może zostać wyjaśniona poprzez rozumowanie
opierające się na argumencie, że wartość dóbr wynika z wartości dóbr
użytych w procesie wytwórczym. W rzeczywistości takie myślenie
uczyniłoby ich wartość całkowicie niezrozumiałą.
Argument ten zatem nie dostarcza rozwiązania ani poprawnego
pod względem formalnym, ani dającego się potwierdzić poprzez ob­
serwację rzeczywistości. Z jednej strony stoi on w sprzeczności z do­
świadczeniem, a z drugiej jest w oczywisty sposób niepraktyczny, gdy
mamy do czynienia z dobrami niepowstałymi poprzez połączenie dóbr
wyższego rzędu. Wartość dóbr niższego rzędu nie może zatem być
określona poprzez wartość dóbr wyższego rzędu, użytych podczas ich
produkcji. Wręcz przeciwnie, jasnym jest, że wartość dóbr wyższego
144
Z asa d y
ekonomii
rzędu zawsze i bez w yjątków określana jest przez spodziew aną w ar­
tość dóbr niższego rzędu, do których w ytw arzania są one w ykorzy­
stywane13, Istnienie naszego zapotrzebow ania na dobra wyższego
rzędu zależy od spodziew anego ekonom icznego charakteru dóbr, do
wytworzenia których posłużą, a więc i spodziewanej wartości. Chcąc
zapewnić sobie spełnienie zapotrzebow ania n a zaspokojenie potrzeb,
nie potrzeba nam p osiadania dóbr służących w ytw orzeniu d óbr n iż­
szych rzędów, które Ute b ęd ą posiadały w artości (gdyż nie czujem y
na nie zapotrzebow ania). D ochodzim y zatem do zasady, wedle której
wartość dóbr wyższego rzędu zależy od spodziewanej w artości dóbr
niższego rzędu, do w ytw orzenia których zostaną użyte. Zatem dobra
wyższego rzędu m ogą uzyskać w artość lub zachować ją, jeżeli ju ż ją
posiadają, tak długo jak służą w ytw arzaniu dóbr, co do których spo­
dziewamy się, że będą posiadały wartość. Ustaliwszy to, jasne staje się,
że wartość dóbr wyższego rzędu nie może być czynnikiem określa­
jącym spodziew aną w artość odpow iednich dóbr niższego rzędu. Tak
samo jak w artość dóbr wyższego rzędu, już zaprzęgniętych do p ro ­
dukcji dóbr niższego rzędu, nie m oże .być czynnikiem określającym
ich obecną
W ręcz przeciwnie, w artość dóbr wyższego rzędu
W każdym przypadku określana jest przez spodziew aną w artość dóbr
niższego rzędu, do wytw arzania których zostały lub zostaną użyte.
Spodziewana w artość dóbr niższego rzędu - i tutaj należy zwrócić
szczególną uwagę - często bardzo sif różni od wartości, k tórą p o ­
dobne dobra odznaczają się w chwili obecnej. Z tego pow odu w artość
dóbr wyższego rzędu, dzięki którym wejdziemy w przyszłości w p o ­
siadanie dóbr niższego rzędu, w żadnym w ypadku nie m oże być m ie­
rzona przez obecną w artość podobnych dóbr niższego rzędu, ale ra ­
czej przez spodziew aną w artość dóbr niższego rzędu, do wytw orzenia
których są wykorzystywane.
Załóżmy dla przykładu, że posiadam y saletrę potasową, siarkę, w ę­
giel drzewny, specjalistyczne usługi pracy, urządzenia itd. potrzebne
do wytworzenia konkretnej
p rochu strzelniczego, i że w yprodu­
kowanie danej ilości zajmie n am trzy miesiące. Oczywiście w artość tej
ilości prochu, która znajdzie się w naszym posiadaniu za trzy miesiące,
*fp®rtp|ć.
13 Dalsza część tego akapitu ukazała się jako przypis w oryginale - TR.
T eoria wartości
145
nie musi być wcale równa wartości przypisywanej obecnie identycznej
ilości prochu. Zatem skala wartości wymienionych powyżej dóbr
wyższego rzędu określana jest nie poprzez obecną wartość prochu,
lecz poprzez spodziewaną wartość końcowego efektu produkcji po
zakończeniu jej procesu. Można nawet sobie wyobrazić przypadek,
w którym dobro niższego lub pierwszego rzędu jest obecnie kom­
pletnie bezwartościowe (np. lód w zimie), podczas gdy wartość do­
stępnych odpowiednich dóbr wyższego rzędu, dzięki którym można
sobie zapewnić przyszłą własność dobra niższego rzędu (np. wszystkie
składniki oraz narzędzia do produkcji sztucznego lodu), określana
jest w kontekście przyszłych wartości i na odwrót. ;
Zatem nie istnieje konieczny związek pomiędzy obecną wartością
dóbr niższego lub pierwszego rzędu a wartością obecnie dostępnych
dóbr wyższego rzędu, koniecznych do ich wytworzenia. Przeciwnie,
wartość dóbr pierwszego rzędu wynika ze związku pomiędzy obecnym
zapotrzebowaniem i obecnie dostępną ich ilością, natomiast wartość
dóbr wyższych rzędów wynika ze spodziewanego związku pomiędzy
zapotrzebowaniem a ilościami będącymi do dyspozycji w przyszłości,
gdy produkt stworzony przy pomocy dóbr wyższego rzędu będzie już
gotowy. Jeżeli spodziewana wartość dobra niższego rzędu wzrośnie,
przy pozostałych warunkach niezmienionych, wartość dóbr wyższego
rzędu służących do wytworzenia tego dobra również wzrośnie. Lecz
zmiany w obecnej wartości dobra niższego rzędu w żaden konieczny
sposób nie wpływają na zmiany wartości obecnie dostępnych odpo­
wiednich dóbr wyższego rzędu.
S Z tego powodu zasada, w myśl której wartość dóbr wyższego rzędu
wynika nie z obecnej wartość odpowiednich dóbr niższego rzędu, ale
raczej ze spodziewanej wartości produktu, jest powszechnie obowią­
zującą zasadą określania wartości dóbr wyższego rzędu14*-&
. Tylko zaspokojenie naszych potrzeb ma dla nas bezpośrednie
i natychmiastowe znaczenie, W każdym poszczególnym przypadku
znaczenie to mierzone jest poprzez wagę aktów zaspokojenia kon­
kretnych potrzeb dla naszego przeżycia i dobrostanu. Następnie przy
określaniu wagi dóbr, o których wiemy, że zaspokajają te potrzeby,
14 N astępny akapit pojaw ił się jak o przypis w o ryginale - TR.
146
Z asady , ekonomii
używamy dokładnej ilościow ej skali - czyli przypisujem y w artości d o ­
brom ekonom icznym p ierw szego rzędu, ta k ja k zostało to ju ż opisane.
W przypadkach, gdy d o stę p n e d o b ra pierw szego rz ęd u nie zaspoka­
jają naszego z a p o trz e b o w a n ia «- lub też gdy zaspokajają je w sposób
niepełny, a w ięc gdy d o b ra te zyskują dla nas p ew n ą w artość, chcąc
zaspokoić potrzeb ę w ja k najpełniejszy sposób - zw racam y sw ą uw agę
na odpow iadające im d o b ra kolejnego wyższego rzęd u o raz p rzy p i­
sujemy w artość d o b ra pierw szego rzędu, d o b ro m drugiego, trzeciego
i wyższych rzędów, jeżeli po siad ają o ne ekonom iczny charakter. W ar­
tość dóbr wyższego rz ę d u jest zatem niczym innym , ja k specjalnym
przypadkiem w agi jak ą n ad ajem y n aszem u życiu oraz dobrostanow i.
Więc, ta k ja k w p rzy p ad k u d ó b r pierw szego rzędu, czynnikiem o sta ­
tecznie odpow iadającym za w artość d ó b r wyższego rz ęd u jest p o
prostu w aga jaką przypisujem y p o trzeb o m , o któ ry ch wiemy, że ich
zaspokojenie zależy o d p o sia d an ia om aw ianych d ó b r wyższego rzędu.
Ale z pow odu w ystępow ania zw iązków przyczynow ych p o m ięd zy
dobrami, w artość d ó b r w yższego rzęd u nie w ynika b ezp o śre d n io ze
spodziewanej w agi końcow ego zaspokojenia potrzeby, ale raczej ze
spodziewanej w artości o d p o w ied n ich d ó b r niższego rzędu.
B. Produktywność kapitału
Przekształcanie d ó b r wyższego rzędu w d o b ra niższego rzędu, ja k
w przypadku każdej innej zmiany, zajm uje pew n ą ilość czasu. O kres,
w którym ludzie uzyskują d o b ra pop rzez przekształcanie d ó b r w yż­
szego rzędu jest ty m dłuższy, im wyższego rzęd u są p o siad an e dobra.
W idzieliśmy już, że p o stęp w w ykorzystaniu d ó b r w yższego rz ęd u d o
zaspokajania ludzkich p o trzeb zw iązany jest z ciągłym zw iększaniem
ilości dostępnych d ó b r konsum pcyjnych, a p ostęp ten m ożliw y jest
tylko, gdy zakres czasow y perspektyw icznych działań jed n o ste k w y­
biega w coraz dalszą przyszłość. Prym ityw ny In d ian in nieu sta n n ie za­
jęty jest zaspokajaniem swego zapotrzebow ania n a kilka n astępnych
dni. N om ada niespożyw ający zw ierząt dom ow ych o d razu, lecz czeka­
jący aż się rozm nożą, jest w stanie spojrzeć w przyszłość n a kilka m ie­
sięcy naprzód. Ale w śró d lu d zi najbardziej cywilizowanych, znaczna
T eoria wartości
147
część społeczeństwa zajmuje się produkcją dóbr, które zostaną bezpo­
średnio wykorzystane po latach lub nawet dekadach.
Zatem poprzez odejście od gospodarki zbierackiej i dzięki uwzględ­
nianiu dóbr coraz wyższego rzędu w działaniach służących zaspo­
kojeniu potrzeb, gospodarujący ludzie są jak najbardziej w stanie
zwiększyć ilość dostępnych dóbr konsumpcyjnych, ale tylko pod
warunkiem, że wraz z wykorzystaniem dóbr coraz wyższych rzędów
będą oni także wybiegać myślą w coraz odleglejszą przyszłość, pla­
nując swe perspektywiczne działania.
W tydb warunkach rozwój ekonomiczny ograniczany jest przez
ważny czynnik. Najsilniej odczuwane potrzeby związane są zazwyczaj
z konsumpcją dóbr mających wpływ na życie lub dobrostan natychmiast
lub jak najszybciej, lecz wraz z przesuwaniem się potrzeb w coraz dalszą
przyszłość pragnienie ich zaspokojenia traci na sile. Zjawisko to nie jest
przypadkowe, ale jest czymś głęboko zakorzenionym w ludzkiej naturze.
Wjfcsjffllnb W jakim utrzymanie naszego życia zależy od zaspokojenia
naszych potrzeb, zaspokojenie tych bardziej pilnych musi poprzedzić za­
stanawianie się nad tymi, które mogą poczekać. A nawet jeżeli od danej
potrzeby nie zależy życie, a tylko podtrzymanie dobrostanu (przede
wszystkim zdrowia), to troska o zdrowie w najbliższej przyszłości jest
przecież warunkiem dobrego zdrowia w dłuższym okresie. Możliwość
osiągnięcia dobrostanu w dalekiej przyszłości nie obchodzi nas zbytnio,
jeżeli obecnie cierpimy wszelkie skutki biedy, wraz z pogarszającym się
stanem zdrowia. Podobnie ma się rzecz z zaspokajaniem potrzeb, które są
zwykłymi przyjemnościami. Doświadczenie pokazuje nam, że przyjem­
ność w teraźniejszości lub bezpośredniej przyszłości wydaje się ludziom
ważniejsza niż podobne doświadczenie bardziej oddalone w czasie.
Ludzkie życie jest procesem, w którym przeszłe wydarzenia wpły­
wają na wydarzenia przyszłe. Proces ten nie może nadal trwać, jeżeli
został przerwany, a efekty poważnych zaburzeń nie mogą zostać od­
wrócone. Koniecznym warunkiem zapewnienia życia oraz możliwości
rozwoju w przyszłości jest troska o jakość życia we wcześniejszych
okresach. Pomijając życiowe zawieruchy, człowiek gospodarujący bę­
dzie się starał zapewnić sobie najpierw zaspokojenie jak najbardziej te­
raźniejszych potrzeb i tylko - jeżeli to mu się uda - będzie mógł skupić
się na zaspokojeniu potrzeb bardziej wybiegających w przyszłość.
148
Z asady
ekonomii
Czynnikiem ograniczającym działania ludzi w w ykorzystyw aniu
dóbr wyższych rzęd ó w jest zatem konieczność zaspokojenia teraź­
niejszych potrzeb p rzy użyciu d ó b ? obecnie im dostępnych. Tylko
wtedy m ogą oni zajęć się celam i bardziej odległym i w czasie. M ów iąc
inaczej, korzyści ek o nom iczne m ożliw e do uzyskania dzięki w ykorzy­
staniu dóbr w yższych rzęd ó w d o zaspokajania po trzeb zależą o d tego,
czy po zaspokojeniu teraźniejszych po trzeb ludzie n ad al będ ą p o sia­
dali pew ną ilość d ó b r dostępnych do w ykorzystania w przyszłości.
W początkow ych fazach każdego now ego cyklu rozw oju cyw iliza­
cyjnego, gdy kilka jed n o ste k (pierw si odkryw cy, w ynalazcy i p rz e d ­
siębiorcy) rozpoczyna w ykorzystyw anie dó b r kolejnego wyższego
rzędu, część dóbr, które $aż u p rzed n io istniały, ale które w żaden
sposób nie były w ykorzystyw ane w działalności gospodarczej i n a
które w zw iązku z ty m nie było zapotrzebow ania, posiada charakter
nieekonomiczny. G dy myśliwi stają się osiadłym i rolnikam i, niew y­
korzystywana do tej p o ry ziem ia oraz surowce po raz pierw szy zostają
użyte do zaspokojenia p o trzeb (np. w apno, piach, drew no i kam ienie
w budow nictw ie) i zwykle zachow ują przez pew ien czas swój nieek o ­
nomiczny charakter. Z atem to nie ich ograniczona ilość stoi n a p rze­
szkodzie - w tych początkow ych fazach - w ykorzystania większych
ilości tych dóbr w yższego ti|jfiu do zaspokajania potrzeb.
Jednakże przed rozpoczęciem wykorzystyw ania dó b r kolejnego
wyższego rzędu, zawsze istnieją kom plem entarne dobra wyższych
rzędów wykorzystywane w innych aspektach ludzkiej działalności,
które już posiadają charakter ekonomiczny. Przykładam i m ogą być
nasiona i praca, w ykorzystyw ane przez jednostki dokonujące przejścia
ze stanu gospodarki zbierackiej do rolnej. |i M I jed n ak jed n o stk a d o ­
konująca tego przejścia chce skorzystać z możliwości ekonom icznego
postępu, m usi ona po d jąć decyzję czy w dalszym ciągu korzystać z ist­
niejących d óbr niższego rzędu w ten sam sposób co do tej pory, czy też
zacząć traktow ać je jako dobra kolejnego wyższego rzędu. Ten postęp
ekonomiczny m ożliw y jest tylko poprzez wykorzystanie dostępnych
dóbr służących zaspokajaniu potrzeb w teraźniejszości lub w najbliż­
szej przyszłości, do zaspokajania p o trzeb bardziej odległych w czasie.
W trakcie ciągłego rozw oju cywilizacyjnego oraz w raz z postępem
w w ykorzystywaniu kolejnych d ó b r wyższego rzędu, znaczne ilości
Teoria wartości
149
innych - uprzednio nieekonomicznych - dóbr wyższego rzędu (np.
ziemi, surowców, piasku, drewna itp.) zaczynają nabywać charak­
teru ekonomicznego. W tych warunkach każdy m oże skorzystać
z ekonomicznych korzyści związanych z zaprzęgnięciem do pracy
dóbr wyższego rzędu, w przeciwieństwie do gospodarki zbierackiej
(a na wyższych etapach rozwoju cywilizacyjnego, korzyść związana
jest z wykorzystaniem dóbr rzędów wyższych), jeżeli tylko posiada
w chwili obecnej pewną ilość ekonomicznych dóbr wyższego rzędu
(a przy tym w pełni rozwinął się już handel i posiada pewną ilość dóbr
ekonomicznych dowolnego rodzaju, które m ogą być wym ienione na
inne dobra), k ik e mogą być wykorzystane w przyszłości. - a więc
tylko, jeśli posiada kapitał15.
Wraz z tym wnioskiem dotarliśmy do jednej z najistotniejszych
prawd ekonomicznych o „produktywności kapitału”. Teza ta nie
oznacza, że uprzednie posiadanie pewnej lipfęi dóbr ekonomicznych
samo w sobie spowoduje W przyszłości zwiększenie dostępnej ilości
dóbr konsumpcyjnych. Oznacza ona jedynie, że trwająca jakiś czas
własność pewnej ilftfel dóbr ekonomicznych umożliwia gospodaruJąipęj jednostce lepsze i pełniejsze zaspokojenie potrzeb, a zatem jest
dobrem - a raczej dobrem ekonomicznym - tylko wtedy, gdy do­
stępne ilości kapitału są mniejsze niż zapotrzebowanie nań.
A zatem mniej lub bardziej pełne zaspokójenie potrzeb zależy w nie
mniejszym stopniu od trwającej przez pew ien okres własności pewnej
ilości dóbr ekonomicznych (czyli od usług świadczonych przez ka­
pitał), co od posiadania innych dóbr ekonomicznych. Z tego właśnie
powodu kapitał posiada dla ludzi wartość, a jak zobaczymy później,
jest on także przedmiotem handlu16.
Niektórzy ekonomiści traktują spłacanie pożyczki na procent jako
zwrot kosztów poniesionych przez właściciela kapitału, związanych
z brakiem m ożliwości jego wykorzystania. Muszę się nie zgodzić
z tym wytłumaczeniem, gdyż wstrzemięźliwość jednostki nie może
sama w sobie nabyć charakteru dobra, a więc i wartości. Co więcej,
15 Patrz: Appendix E, by przeczytać przypis, który znajdował się tutaj w ory­
ginale-TR.
16 Poniższy akapit został zamieszczony w oryginale jako przypis - TR ..
150
Z asady
ekonomii
wstrzemięźliwość nie jest w żadnym wypadku jedynym źródłem ka­
pitału, gdyż może on wynikać z przejęcia (np. gdy dobro wyższego
rzędu, o uprzednio nieekonomicznym charakterze, zmienia się
w dobro ekonomiczne z powodu wzrostu zapotrzebowania). Spłata
z procentem nie może zatem być uważana za rekompensatę za wstrze­
mięźliwość właściciela kapitału, ale raczej za wymianę jednego dobra
ekonomicznego (wykorzystanie kapitału) na inne (np. na pieniądze).
Carey17 popełnia błąd, gdy przypisuje to skąpstwu, skłonności całko­
wicie niesprzyjającej tworzeniu kapitału.
C. Wartość kom plem entarnych ilości dóbr wyższego rzędu
Przekształcenie dóbr wyższego rzędu 18w dobra niższego rzędu wymaga
czasu. Z tego wynika, że aby wytworzyć dobra ekonomiczne, wyma­
gane jest posiadanie kapitału przez pewien czas. Długość tego okresu
zależy od charakteru procesu wytwórczego. Jest on tym dłuższy, im
wyższy jest rząd dóbr, które biorą w nim udział. Jednakże w każdym
procesie wytwórczym będziemy mieli do czynienia z upływem pewnej
ilości czasu. W tym czasie pewna ilość omawianych tu dóbr ekono­
micznych (kapitału) jest związana19 (fixed) i wyłączona z udziału w in­
nych procesach wytwórczych. Krótkotrwałe posiadanie odpowiednich
17 H enry C. Carey, Principles o f Social Science, Philadelphia, 1859, III, s. 60-61.
18 Za dobra wyższego rzęd u nie m o żn a uważać tylko technicznych środków
produkcji, ale raczej ogólnie w szystkie d o b ra m ogące posłużyć d o zasp o ­
kojenia potrzeb, tylko dzięki p o łączeniu z in n y m i d o b ram i w yższego rzę­
du. Towary, k tó re h u rto w n ik przekazuje detaiiście dzięki w ykorzystaniu
kapitału, p o n o sz en iu kosztów tra n sp o rtu oraz w ykorzystania usług pracy,
m uszą być uw ażane za d o b ra w yższego rzędu. O d n o si się to także d o to ­
warów będących w łasnością sprzedaw cy detalicznego. N aw et spekulant
wzbogaca p rzed m io ty swej spekulacji przynajm niej sw ą działalnością
oraz k apitałem , a często tak że św iadczy o n usługi zw iązane z m ag azyno­
w aniem itd. (patrz: H erm an n , op. cit.t s. 65).
19 „Gebunden” - TR. T erm in „fixed capitaT tłum aczy się n a język polski jak o
„kapitał trw ały ”, co oznacza sum ę środków koniecznych do zbudow ania
i pełnego w yposażenia obiektu inwestycyjnego. Jest to kapitał zainw esto­
wany, a zatem „zw iązany” z inwestycją, gdyż niem ożliw e jest jego szybkie
wycofanie - BP i PP.
T eoria wartości
151
dóbr wyższego rzędu w danym momencie nie wystarczy, by w przy­
szłości odpowiednia ilość dóbr niższego rzędu znalazła się w naszym
posiadaniu. Konieczna jest trwała kontrola nad nimi, trwająca przy­
najmniej tyle, ile wymaga tego charakter procesu wytwórczego. W ten
sposób wiążemy (fix) je w proces produkcji na okres jej trwania.
W poprzednich akapitach zauważyliśmy, że dla gospodarującej
osoby trwające dany okres posiadanie (własność) pewnej ilości dóbr
ekonomicznych, posiada wartość w ten sam sposób, co inne dobra
ekonomiczne. Wynika z tego, że obecna łączna wartość wszystkich
dóbr wyższego rzędu, koniecznych do wytworzenia dobra niższego
rzędu, będzie równa spodziewanej wartości produktu, tylko jeżeli
uwzględnimy wartość kapitału wykorzystanego w tym okresie.
Załóżmy, że chcemy określić wartość dóbr wyższego rzędu, dzięki
którym uzyskamy daną ilość ziarna rocznie. Wartość nasion, ziemi,
specjalistycznych usług pracy i wszystkich innych dóbr wyższego rzędu
koniecznych do osiągnięcia tego celu będą warte tyle, co spodziewana
wartość ziarna w danym momencie w przyszłości, ale tylko pod wa­
runkiem, że uwzględnimy w niej wartość posiadania przez ten czas po­
wyższych dóbr ekonomicznych. Obecna wartość tych dóbr wyższego
rzędu sama w sobie jest zatem równa spodziewanej wartości produktu
minus wartość usług świadczonych przez wykorzystany kapitał.
By przedstawić powyższe ustalenia w sposób liczbowy załóżmy, że
spodziewana wartość produktu pod koniec roku wynosić będzie 100 ,
natomiast wartość rocznej własności dóbr wyższego rzędu koniecz­
nych do produkcji (wartość kapitału) wynosi 10. Zatem łączna war­
tość wszystkich komplementarnych dóbr wyższego rzędu koniecz­
nych do produkcji, z wyłączeniem kapitału, warta jest nie 100 , a 90.
Gdyby wartość kapitału wynosiła 15, obecna wartość pozostałych
dóbr wyższego rzędu wynosiłaby tylko 85.
Jak już wielokrotnie podkreślałem, wartość dóbr jest dla gospo­
darującego człowieka najistotniejszą podstawą ustalania cen. Jeżeli
w codziennym życiu widzimy, że nabywcy dóbr wyższego rzędu
- stanowiących konieczne środki produkcji20 - nie płacą za nie ceny
odzwierciedlającej pełną spodziewaną wartość dóbr niższego rzędu.
20 L eopold v. H asner, System d er politischen O ekonom ie, Prag, 1 8 6 0 ,1, s. 29.
152
Z asady
ekonomii
to dzięki temu mogą - i faktycznie to czynią - zapewnić sobie ceny
niższe, niż cena końcowego produktu, a więc sprzedaż dóbr wyższego
rzędu nabywa w ten sposób pewnego podobieństwa do rabatu na wy­
nikającą z obliczeń21 spodziewaną cenę produktu. Zjawisko to właśnie
zostało wytłumaczone22.
Z faktu posiadania dóbr wyższego rzędu nie wynika, że ktoś będzie
posiadał dobra niższego rzędu w sposób natychmiastowy i bezpo­
średni, gdyż proces ten wymaga czasu. Jeżeli ktoś pragnie natychmiast
wymienić dobra wyższego rzędu na odpowiadające im dobra niższego
rzędu (w przypadku istnienia rozwiniętych relacji handlowych wy­
miana na pieniądze będzie właściwie tym samym), to znajduje się w sy­
tuacji tożsamej z kimś, kto ma otrzymać pewną sumę pieniędzy w przy­
szłości (powiedzmy za pół roku), ale chce otrzymać ją niezwłocznie.
Jeżeli właściciel dóbr wyższego rzędu chce oddać je w ręce kogoś in­
nego i otrzymać zapłatę po zakończeniu procesu produkcji, nie mamy
do czynienia z rabatem. W rzeczywistości ceny produktów sprzeda­
wanych na kredyt są tym wyższe (nie wliczając premii za ryzyko),
im odleglejszy w czasie jest termin spłaty. Przy okazji znajdujemy tu
wyjaśnienie pobudzania działalności gospodarczej przez kredyt. Czę­
ściej niż rzadziej transakcje na kredyt polegają na przekazywaniu dóbr
wyższego rzędu osobom przekształcającym je w dobra niższego rzędu.
Kredyt często umożliwia produkcję, stąd gdy tylko wysycha źródło
kredytu, pojawiają rif utrudnienia działalności gospodarczej.
Przy założeniu, że proces przekształcania dóbr wyższych rzędów
w dobra niższego rzędu jest opłacalny w innych aspektach, musi
on ponadto zostać zaplanowany i przeprowadzony w jakimś eko­
nomicznym celu, obranym przez gospodarującą jednostkę. Osoba
ta musi dokonać właśnie opisanych ekonomicznych obliczeń,
a także musi faktycznie zorganizować dobra wyższego rzędu wraz
Ponieważ, przy pozostałych warunkach niezmienionych, produktywność
procesu wytwórczego oraz wartość kapitału są tym większe, im dłuższy
jest okres produkcji, wartość dóbr wyższego rzędu wykorzystywanych
w procesach wytwórczych o różnej długości oraz zapewniających nam
0 możliwość konsumpcji dóbr ó różnych wartościach w różnych okresach,
dążą do równowagi. J
22 Następny akapit zamieszczony został jako przypis w oryginale - TR.
T eoria w a r t o ś c i
153
z wyszkoloną siłą roboczą w proces produkcyjny23. Na pytanie, co na­
leży uwzględnić w tej tzw. aktywności ekonomicznej, odpowiedziałem
już kilka razy. Przede wszystkim należy pamiętać, że specjalistyczne
umiejętności samego przedsiębiorcy także należą do dóbr wyższego
rzędu, którymi dysponuje. Właściciel magazynu sam pracuje na rzecz
jego utrzymania. Właściciel fabryki również może znaleźć w niej
zatrudnienie. Każdy z nich jest przedsiębiorcą, nie z powodu swego
uczestnictwa w procesie produkcji, ale ponieważ przeprowadza on ra­
chunek ekonomiczny oraz podejmuje decyzje co do produktywnego
wykorzystania poszczególnych dóbr wyższego rzędu.
Działalność przedsiębiorcza zawiera w sobie:
; - zdobywanie informacji o sytuacji ekonomicznej;
- rachunek ekonomiczny - wszystkie obliczenia, dzięki którym
określa się efektywność produkcji (zakładając, że inne jej
aspekty są opłacalne);
; *r ' akt woli, dzięki któremu dobra wyższego rzędu (lub w ogóle
dobra - w warunkach rozwiniętego handlu, gdzie każde dobro
może zostać wymienione na inne) zostają efektywnie wyko­
rzystane w procesie produkcji;
- nadzór nad przebiegiem produkcji, by wykonywana była ona
w sposób możliwie najbardziej efektywny.
W małych firmach czynności te nie zabierają wiele czasu. Jed­
nakże w większych przedsiębiorstwach zajmuje się nimi nie tylko sam
właściciel, ale także jego pomocnicy. Bez względu na to, jak bardzo
nie byliby oni pomocni, cztery powyższe czynności zawsze wystę­
pują w działaniu przedsiębiorcy, nawet jeżeli ograniczają się (tak jak
w wielkich firmach) do określania tylko w najszerszym zarysie spo­
sobu alokacji aktywów do konkretnych działań produktywnych oraz
wyborze osób zajmujących się dokładniejszą kontrolą. Po tych usta­
leniach jasne staje się, że nie mogę zgodzić się z Mangoldtem24, który
określa „ponoszenie ryzyka” jako główną funkcję przedsiębiorczości
23
24
Dalszy ciąg tego akapitu pojawił się jako przypis w oryginale - TR.
H. v. Mangoldt, Die Lehre vom Unternehmergewinn, Leipzig, 1855, s. 36
i nast.
154
Z a s a d y e k o n o m ii
w procesie produkcji, gdyż „ryzyko” jest czymś ubocznym, a poten­
cjalne straty równoważone są przez potencjalne zyski.
We wczesnych okresach cywilizacji, a w przypadku małych wy­
twórców nawet później, działalność przedsiębiorcza wykonywana
jest zwykle przez tę samą jednostkę, której specjalistyczne działania
są jednym z czynników procesu produkcji. Wraz z postępującym
rozwojem procesu produkcji oraz zwiększaniem się rozmiaru przed­
siębiorstw, cała praca tej jednostki mogła skupiać się na działalności
przedsiębiorczej. Z tego powodu ten rodzaj działalności jest tak samo
konieczny w procesie produkcji, jak inne usługi pracy. Zatem posiada
ona także charakter dobra wyższego rzędu, a więc i wartość, gdyż tak jak
inne dobra wyższego rzędu posiada ona charakter ekonomiczny. Zatem
jeżeli chcemy określić obecną wartość komplementarnych ilości dóbr
wyższego rzędu, musimy wziąć pod uwagę, że spodziewana wartość
produktu określa wartość całkowitą wszystkich dóbr wyższego rzędu,
tylko jeżeli uwzględni się także wartość aktywności ekonomicznej.
Podsumujmy tę część mojego wywodu. Łączna obecna wartość
wszystkich komplementarnych dóbr wyższego rzędu (czyli surowców,
pracy ziemi, urządzeń, narzędzi itd.) koniecznych do wytworzenia
dóbr niższego lub pierwszego rzędu, równa jest spodziewanej war­
tości produktu. Należy tu uwzględnić nie tylko dobra wykorzysty­
wane w technologicznym aspekcie produkcji, ale także wartość usług
świadczonych przez kapitał oraz działalności przedsiębiorcy. Gdyż
w procesie produkcji ich obecność jest tak samo obowiązkowa, jak
obecność czynników technologicznych. Zatem obecna wartość sa­
mych tylko technologicznych czynników produkcji nigdy nie jest
równa łącznej spodziewanej wartości produktu końcowego, gdyż aby
ją poprawnie określić, zawsze należy uwzględnić także wartość kapi­
tału oraz działalności gospodarczej.
D. Wartość poszczególnych dóbr w yższego rzędu
m
Stwierdziliśmyjuż, że dla gospodarującej jednostki wartość posiadanego
dobra (lub danej ilości dóbr) równa jest wadze, jaką przypisuje ona za­
spokojeniu danej potrzeby, która pozostałaby niezaspokojona w wyniku
Teoria-wartości
155
braku tego dobra. Z tego bez problemów wyprowadziliśmy wniosek, że
wartość każdego dobra wyższego rzędu jest w podobny sposób zależna
od aktu zaspokojenia umożliwionego poprzez fakt jego posiadania, z tą
tylko różnicą, że dobro wyższego rzędu nie może samo w sobie zaspokoić
potrzeby, ale tylko w połączeniu z innymi (komplementarnymi) dobrami
wyższego rzędu. Z tego powodu można by przypuszczać, że zaspokojenie
naszych potrzeb nie zależy od posiadania poszczególnych dóbr (lub pew­
nych ilości dóbr), ale raczej od posiadania komplementarnych ilości dóbr
wyższego rzędu, a zatem dla gospodarującego człowieka wartość mogą
posiadać tylko zbiory komplementarnych dóbr.
Oczywiście prawdą jest, że możemy wejść w posiadanie dóbr niż­
szego rzędu jedynie dzięki komplementarnym dobrom wyższego
rzędu. Ale równie oczywiste jest, że różne dobra wyższego rzędu nie
są wykorzystywane w procesie wytwórczym w stałych proporcjach
(jaknp. w procesach chemicznych, gdzie połączenie danej ilości jednej
substancji z daną ilością drugiej, skutkuje powstaniem danego związku
chemicznego). Najzwyklejsze codzienne doświadczenie uczy nas ra­
czej, że jedno dobro niższego rzędu może powstać w wyniku różnią­
cych się procesów łączenia dóbr wyższego rzędu. Co więcej, w pro­
cesie produkcji dóbr niższego rzędu często można pominąć jedno lub
więcej dóbr wyższego rzędu i zastąpić je innymi, komplementarnymi
dobrami. Ziemia, nasiona, usługi pracy, nawozy, maszyny rolnicze itd.
wykorzystywane są do produkcji ziarna. Ale nikt nie jest w stanie za­
przeczyć, że daną ilość ziarna można wyprodukować także bez wyko­
rzystania nawozów oraz bez zastosowania sporej części zwykle widocz­
nych na polach maszyn rolniczych, przy założeniu, że pozostałe dobra
wyższego rzędu dostępne są w odpowiednio większych ilościach.
Jeżeli więc widzimy, że podczas produkcji można pominąć niektóre
komplementarne dobra wyższego rzędu, częściej nawet spotkamy się
z sytuacjami, w których dany produkt można stworzyć przy użyciu
różnych dóbr wyższego rzędu, a także, że poszczególne dobra wyż­
szego rzędu mogą zostać wykorzystane w różnych proporcjach. Po­
wszechnie wiadomo, że nawet na obszarach rolnych o równej jakości,
taka sama ilość ziarna może zostać wyprodukowana na polach o różnej
wielkości, jeżeli wystąpią różnice w intensywności upraw - czyli w za­
leżności od mniejszego lub większego wykorzystania innych dóbr
156
Z a s a d y e k o n o m ii
komplementarnych. Mówiąc szczegółowo, brak odpowiedniego nawozu
może zostać skompensowany wykorzystaniem większej powierzchni
uprawnej, lepszych maszyn rolniczych lub też bardziej wydajną pracą
robotników. Podobnie w większości przypadków dóbr wyższego rzędu
każde zmniejszenie ich ilości może zostać zrekompensowane odpo­
wiednio większym wykorzystaniem dóbr komplementarnych.
Ale nawet wtedy gdy dane dobro nie może być zastąpione przez żadną
ilość innych dóbr komplementarnych, a zmniejszenie się dostępnej
ilości tego dobra wyższego rzędu wiąże się z odpowiednim zmniejsze­
niem ilości produktu końcowego (np. w produkcji niektórych chemika­
liów), pozostała część środków produkcji nie musi być bezwartościowa.
Inne środki produkcji mogą zostać użyte do wytwarzania innych dóbr
konsumpcyjnych, nawet jeżeli zaspokoją one mniej ważne potrzeby niż
te, które mogłyby być zaspokojone, gdyby proces produkcji nie został
uszczuplony przez brak omawianej ilości dobra wyższego rzędu.
Jest zatem ogólną zasadą, że od danej ilości dobra wyższego rzędu
nie zależy powstanie dokładnie odpowiadającej jej ilości produktu,
tylko część produkcji, a czasem nawet nie jej ilość a jakość. A więc
wartość danej ilości dobra wyższego rzędu nie równa się wadze aktu
zaspokojenia potrzeby zależnego od całościowego efektu końcowego
produkcji, lecz równa się jedynie wadze aktu zaspokojenia zapewnio­
nego przez tę część produktu, która nie zostałaby wyprodukowana,
gdyby nie brak tej ilości dobra wyższego rzędu. Jeśli od braku dóbr
wyższego rzędu nie zależy ilość produktu końcowego, lecz jego ja­
kość, wartość danej ilości dobra wyższego rzędu równa jest różnicy
w wadze pomiędzy potrzebą zaspokojoną poprzez produkt wyższej
jakości, a potrzebą zaspokojoną przez produkt gorszy. W obu przy­
padkach to nie satysfakcja zapewniona przez cały końcowy produkt
powstały z danej itoltól dóbr wyższego rzędu jest ważna, lecz jedynie
zadowolenie (satysfakcja) o wadze powyżej opisanej, jfij
Nawet w przypadku, gdy mniejsza ilość dóbr wyższego rzędu po­
woduje proporcjonalne zmniejszenie się ilości produktu końcowego
(np. w produkcji związków chemicznych), komplementarne ilości in­
nych dóbr wyższego rzędu także nie stają się bezwartościowe. Choć
brakuje ich komplementarnego składnika produkcji, nadal mogą one
zostać użyte w produkcji innych dóbr niższego rzędu i zaspokojenia
Teoria wartości
157
potrzeb, nawet jeżeli potrzeby te są niższej rangi niż zostałyby zaspo­
kojone, gdyby nie niniejsza ilość dobra. Także i w tym przypadku cał­
kowita wartość produktu, który nie powstał z powodu braku dobra
wyższego rzędu nie jest czynnikiem determinującym wartość. War­
tość produktu końcowego równa jest różnicy w wadze pomiędzy
potrzebami zaspokajanymi dzięki posiadaniu dóbr wyższego rzędu,
których wartość chcemy określić a zadowoleniem (satysfakcją), które
zostałoby osiągnięte, gdybyśmy nie mieli tych dóbr do dyspozycji.
Podsumowując wszystkie trzy przykłady, dochodzimy do ogólnego
prawa określania wartości danej ilości dobra wyższego rzędu. Zakła­
dając w każdym przypadku, że wszystkie dostępne dobra wyższego
rzędu wykorzystane są w najbardziej efektywny sposób, wartość danej
ilości dóbr wyższego rzędu równa jest różnicy w wadze pomiędzy
potrzebami, które mogą zostać zaspokojone dzięki posiadaniu danej
ilości dobra wyższego rzędu, których wartość chcemy określić a tymi,
które zostałyby zaspokojone, gdybyśmy nie posiadali tej ilości dóbr.
Prawo to dokładnie odpowiada ogólnemu prawu określania war­
tości, a różnica - do której odnosiliśmy się w poprzednim akapicie
- odpowiada różnicy w zaspokojeniu potrzeb zależnych od posia­
dania danego dobra wyższego rzędu.
Jeżeli popatrzymy na to prawo w świetle tego, cojuż ustaliliśmyna temat
wartości komplementarnych dóbr wyższego rzędu - potrzebnych do pro­
dukcji dóbr konsumpcyjnych - uzyskamy następującą zasadę: wartość
dóbr wyższego rzędu będzie tym wyższa, (1) im wyższa jest spodziewana
wartość produktu końcowego, jeżeli wartość pozostałych komplementar­
nych dóbr koniecznych do jego wytworzenia pozostanie bez zmian, oraz
(2 ) im niższa, ceterisparibus, wartość dóbr komplementarnych.
E. Wartość ziemi, kapitału oraz pracy25
Ziemia nie należy do żadnej specjalnej kategorii dóbr. Jeżeli wyko' rzystuje się ją do celów konsumpcyjnych (np. jako ogród, miejsce
25
W tym miejscu w oryginale znajdował się długi przypis, który tutaj za­
mieszczony został jako trzy ostatnie akapity tego rozdziału - TR.
158
Z a sa d y eko no m ii
polowań itd.), jest to dobro pierwszego rzędu. Gdy używa jej się p od­
czas produkcji innych dóbr,
się ona dobrem wyższego rzędu.
Zatem ocena wartości ziemi lub usług przez nią świadczonych zawsze
podlega ogólnemu prawu określania wartości. Jeżeli poszczególne p o ­
łacie lądu posiadają charakter dóbr wyższego rzędu, ich wartość za­
leży także od zasad określania wartości dóbr wyższego rzędu, które
wyjaśnione zostały w poprzednim podrozdziale.
Wielu ekonomistów trafnie stwierdziło, że wartość ziemi nie wy­
nika z pracy lub z kapitału. Z tego jednak wyciągnęli oni wniosek,
iż jest to specjalny rodzaj dobra. W tym rozumowaniu łatwo jednak
wykazać metodologiczne braki. Fakt, że znaczna i ważna kategoria
zjawisk nie może znaleźć swego miejsca w ogólnej teorii nauki zaj­
mującej się tego typu zjawiskami, oznacza, że nauka ta wymaga po-'
prawy. Nie jest to jednak argument uzasadniający bardzo wątpliwy
zabieg metodologiczny, polegający na wyłączeniu danego fenomenu
z zakresu obserwowanych zjawisk o identycznej naturze i stworzeniu
dwóch osobnych zastawów praw opisujących obie kategorie.
Odkrycie tego błędu doprowadziło w ostatnich czasach do różnych
prób uwzględnienia afemA I usług przez nią świadczonych w ogólnej
teorii ekonomicznej obejmującej pozostałe dobra oraz takiego odnie­
sienia jej wartości i odwzorowujących ją cen do pracy oraz kapitału,
które stałoby w zgodzie z obow i|zuj|cą teorią26. 4J
Jednakże szkoda wyrządzona w ten sposób dobrom, a ziemi
w szczególności, jest oczywista. Ziemia mogła zostać wydarta morzu
olbrzymim nakładem pracy lub też mogła zostać naniesiona przez
jakąś rzekę, przez co jej pozyskanie obeszło się bez żadnej pracy,
Mogła ona być kamienista lub porośnięta pierwotną dżunglą i odzy­
skana dzięki wielkiemu wysiłkowi oraz poświęceniu, ale mogła być też
pozbawiona drzew i od samego początku płodna. Przeszłość danego
skrawka ziemi m a znaczenie przy ocenianiu jego naturalnej żyzności
lub też ekonomicznej zasadności wykorzystania na tym terenie innych
26 N. F. Canard, Principes deconomie politique, Paris, 1901, s. 5 i nast.; Car#■ ey, op. cit., III, s. 13 i nast.; Frederic Bastiat, Harmonies economiąues, (w:)
Oeuvres completes de R Bastiat, Paris, 1893, VI, s. 297 i nast.; Max Wirth,
Grundziige aer National-Oekonomie, Hift, 1871,1, s. 284 i nast.; Hermann
Roesler, Grundsatze der Volkswirthschajislehre, Rostock, 1864, s. 500-513.
T eo r ia w a r t o ś c i
159
dóbr ekonomicznych (ulepszenia). Ale przeszłość ta nie ma żadnego
znaczenia dla gospodarczych związków przyczynowych, a szczególnie
dla określania wartości, gdyż czynniki te związane są z wagą nadawaną
przez nas dobrom, jeśli mogą one służyć przyszłemu zaspokajaniu po­
trzeb27. W związku z tym zawsze - gdy odnoszę się do przydatności
ziemi - mam na myśli usługi świadczone w określonym czasie przez
ziemię na rzecz ludzkiej gospodarki, a nie „pierwotne siły” ziemi.
Tylko pierwsze z wymienionych mogą stać się przedmiotem gospoda­
rowania, podczas gdy te drugie, w poszczególnych przypadkach są je­
dynie obiektami bezsensownego, historycznego dociekania, w każdym
przypadku bezzasadnego dla gospodarującego człowieka. Gdy rolnik
wynajmuje ziemię na kilka lat, nie zaprząta sobie głowy tym, czy ziemia
ta uzyskała swą żyzność w wyniku inwestycji różnego rodzaju, czy też
była taka od samego początku. Czynniki te nie mają żadnego wpływu
na cenę gruntu, jaką musi on zapłacić. Nabywca kawałka ziemi pró­
buje przewidzieć jego „przyszłość”, lecz nigdy „przeszłość”.
Zatem nowsze próby wyjaśnienia wartości gruntu lub jego usług,
poprzez zredukowanie ich do pracy lub kapitału, muszą być rozumiane
jako próba wpasowania powszechnie akceptowanej teorii gruntu-renty
(to część naszej dziedziny, która stoi we względnie najmniejszą sprzecz­
nością z codziennym życiem) w powszechnie obowiązujące, błędne
i najbardziej ogólne zasady naszej nauki (ekonomii). Należy wyrazić
dalszy sprzeciw wobec teorii renty gruntowej, szczególnie w formie
przedstawionej przez Ricardo28, gdyż skupiła się ona na jednym szcze­
góle dotyczącym różnic w wartości ziemi, a nie na zasadzie wyjaśniania
jej wartości dla gospodarującej osoby29. Szczegół omawiany przez tego
autora został błędnie podniesiony do rangi zasady.
Różnice w żyzności oraz jakości fragmentów gruntu są niewątpliwie
jednymi z najważniejszych powodów zróżnicowanej wartości ziemi.
Ale poza nimi występują także inne powody różnic w wartości ziemi
Dalsza część tego akapitu pojawiła się jako przypis w oryginale - TR.
Dawid Ricardo, Zasady ekonomii politycznej i opodatkowania, Warszawa,
1957. :
29 Patrz: Karl Rodbertus, Zur Beleuchtung der socialen Frage, Berlin, 1890,1,
s. 89 i nast
27
28
160
Z a s a d y ek o n o m ii
i stopień żyzności czy jakość nie są z tymi powodami w żaden sposób
powiązane. Żyzność i jakość nie mogą być jedynymi czynnikami okre­
ślania wartości gruntu. Gdyby wszystkie fragmenty ziemi cechowały się
identyczną żyznością oraz doskonałością położenia, nie byłyby - we­
dług Ricardo - w ogóle zyskowne. Gdyby zniknął jeden z czynników
odpowiedzialnych za różnice w wysokości renty gruntowej, jest całkiem
pewne, że nie zniknęłyby ani różnice, ani tym bardziej sama renta. Prze­
cież nawet najgorzej usytuowany skrawek nieurodzajnej ziemi przyno­
siłby zysk w kraju, w którym ziemia w ogóle byłaby dobrem rzadkim,
czego w żaden sposób nie da się wyjaśnić na gruncie teorii Ricardo.
Ziemia w swej konkretnej, postrzeganej przez nas formie, jest - po­
dobnie jak wszelkie inne dobra - obiektem naszego wartościowania.
Tak samo jak inne dobra zyskuje ona wartość, jeżeli zależy od niej za­
spokojenie potrzeb. Czynniki determinujące jej wartość są zatem iden­
tyczne z omawianymi już ogólnymi zasadami określania wartości36.
Głębsze zrozumienie różnic wartości może zatem wynikać z zastoso­
wania - w odniesieniu do ziemi - ogólnych zasad ekonomicznych oraz
usług przez nią świadczonych, a jak długo grunt jest dobrem wyższego
rzędu, jego wartość poznamy poprzez odniesienie go do odpowiednich
dóbr niższego rzędu oraz szczególnie do dóbr komplementarnych.
Dzięki powyższym dociekaniom wiemy już, że łączna wartość
dóbr wyższego rzędu koniecznych do wytworzenia dobra konsump­
cyjnego (włączając w to kapitał oraz działalność przedsiębiorczą)
równa jest spodziewanej wartości produktu końcowego. Gdy do wy­
tworzenia dóbr niższego rzędu konieczne było wykorzystanie gruntu,
wartość tej usługi wraz z innymi dobrami komplementarnymi będzie
równa spodziewanej wartości dobra niższego lub pierwszego rzędu,*
® Rodbertus (op. cit. s. 117 i nast.) dow odzi, że nasze instytucje społeczne
umożliwiają w łaścicielom kapitału oraz ziem i odbieranie ro b o tn ik o m czę­
ści ogólnego pro d u k tu , a zatem m ożliw ość próżnow ania. A rgum ent jego
oparty jest n a błędnym przekonaniu, że cały efekt procesu wytwórczego
wynika tylko i w yłącznie z pracy. Usługi p racy są tylko jednym z czynni­
ków procesu p rodukcji i nie są do b ram i ekonom icznym i w większym stopk niu niż inne czynniki produkcji, włączając w to ziem ię i kapitał. Posiada­
cze ziemi oraz kapitału n ie żyją zatem z tego co zabiorą pracow nikom , ale
z usług św iadczonych przez ich ziem ię oraz kapitał, które tak sam o p o sia­
dają wartość jak usługi pracy, zarów no dla jednostek jak i dla społeczeństw.
Teoria wartości
161
do wytworzenia których zostaną wykorzystane. O d wysokości spo­
dziewanej wartości produktu, przy pozostałych czynnikach niezmie­
nionych, zależy łączna wartość dóbr komplementarnych. Co do war­
tości poszczególnych fragmentów gruntu, jest ona ustalana tak samo
jak wartość innych dóbr wyższego rzędu - zgodnie z zasadą mówiącą,
iż wartość dóbr wyższego rzędu, przy pozostałych czynnikach nie­
zmienionych, będzie tym większa, (1) im większa jest spodziewana
wartość produktu oraz (2) im mniejsza jest wartość komplementar­
nych dóbr wyższego rzędu31.
W takim razie wartość użyteczności gruntu zależy od tych samych
praw, które określają ceny maszyn, narzędzi, domów, fabryk czy in­
nych dóbr ekonomicznych.
Nie neguję tu faktu istnienia szczególnych właściwości charakte­
ryzujących grunt i jego użyteczność, tak samo jak w przypadku in­
nych dóbr. W każdym kraju ziemia zwykle dostępna jest w ilościach,
które trudno zwiększyć; jest ona zazwyczaj związana (fixed) z danym
sposobem jej wykorzystania oraz posiada różne stopnie jakości.
Wszystkie szczegóły różnic w wartości mogą zostać wytłumaczone
różnicami pomiędzy tymi trzema czynnikami. Mają one wpływ na
ilość i jakość gruntów dostępnych ogólnie, a w szczególności miesz­
kańcom konkretnych terytoriów, i nie różnią się od czynników ma­
jących wpływ na wartość innych dóbr. Zatem wartość ziemi nie ma
żadnego szczególnego charakteru.
Ceny usług pracy, podobnie jak ceny ziemi, nie mogą w żaden
prosty sposób zostać wyprowadzone z kosztów ich wytworzenia,
co zaowocowało specjalnym podejściem do tej klasy cen, podobnie
jak to miało miejsce w przypadku ziemi. Mówi się, że najpowszech­
niejsze zawody powinny umożliwiać utrzymanie się robotnikowi oraz
jego rodzinie (gdyż tylko w tym przypadku usługi pracy mogą być
31 W artość frag m en tu ziem i zależna je s t o d spodziew anej w arto ści usług
przez n ią św iadczonych, a n ie n a o aw ró t. W arto ść g ru n tu n ie jest niczym
in n y m , n iż sp o d ziew an ą w arto ścią użyteczności w przyszłości, dyskonto­
w an ą w teraźniejszości. Z atem im w yższa sp o d z iew an a w arto ść użytecz­
no śc i g ru n tu o raz im n iższa w arto ść k a p itału (sto p a p rocentow a), tym
w yższa w arto ść ziem i. Później zobaczymy, że w arto ść d ó b r leży u p o d ­
staw cen. W z ro st cen y g ru n tu w okresie rozw oju g ospodarczego w ynika
ze w zrostu re n ty g runtow ej o raz ze zm n iejszen ia się sto p y procentow ej.
162
Z a sady
ekonomii
świadczone na rzaęi społeczeństwa w sposób ciągły) oraz że praca ta
nie może zapewniać nic więcej ponad minimum konieczne do prze­
trwania (gdyż w przeciwnym wypadku wzrost liczby robotników do­
prowadziłby do j^ssesse niższych płac). Zgodnie z tą teorią minimum
konieczne do utrzymania jest zasadą określającą ceny najpowszech­
niejszych prac, a wyższe płace w innych zawodach tłumaczone są in­
westycjami kapitałowymi lub rentami, związanymi ze specjalistycz­
nymi zdolnościami.
Jednakże doświadczenie pokazuje, iż istnieją zawody, które są cał­
kowicie bezużyteczne, a nawet szkodliwe dla gospodarującego czło­
wieka. Nie są zatem dobrami. Inne znów posiadają charakter dobra,
lecz nie dobra ekonomicznego, nie posiadają zatem też wartości (do tej
kategorii należą wszelkie usługi dostępne z różnych powodów w tak
wielkiej ilości, że uzyskują charakter dobra nieekonomicznego - np.
niektóre bezpłatne usługi biurowe). Zatem te usługi pracy nie mogą
posiadać ceny (jak zobaczymy później). Świadczenie pracy nie musi
być zawsze dobrem ekonomicznym tylko dlatego, że jest świadczeniem
pracy; wartość nie jest jego konieczną właściwością. Zatem nie zawsze
dana praca musi posiadać cenę, a jeszcze rzadziej konkretną cenę.
Również z praktyki wiemy, że wiele usług pracy nie może zostać
wymieniona przez robotnika nawet na niezbędne minimum egzyItSttfjl32, podczas gdy inne zawody z łatwością zapewniają środki po­
krywające niezbędne minimum po dziesięcio-, dwudziesto-, a nawet
i po stokroć. Gdy praca pozwala na zapewnienie najniezbędniejszego
minimum, mamy do czynienia jedynie z przypadkiem ceny wyno­
szącej tyle, a nie mniej czy więcej. Zatem środki utrzymania, ani
nimum egzystencji nie wpływają bezpośrednio, ani nie są główną za­
sadą ustalania cen pracy33. •;
32 Szwaczka w B erlinie pracu jąca l i god zin d ziennie nie zarabia staw ki p o ­
zwalającej jej n a przeżycie. Jej d o c h ó d p o k ry w a jedzenie, sch ro n ien ie o raz
opał, lecz naw et n ajbardziej w ytężona p raca nie zapew ni jej ju ż śro d k ó w
n a ubrania (patrz: C arn ap , D eutsche Vietteljahrschrift, 1868, cz. II, s, 165).
Podobne w aru n k i p an u ją w w iększości m iast.
33 Jakość życia praco w n ik a w y n ik a'z jego płacy, a n ie jego p łaca z jakości ży. cia. Ta dziw na p o m y łk a przyczyny ze skutkiem jest w zadziw iający sposób
podtrzym yw ana.
Teoria w artości ~
K
. jffi
■
.
163
Jak zobaczymy - w rzeczywistości - ceny usług pracy podlegają ich
wartości, tak samo jak ceny wszystkich innych dóbr. Ich wartość z kolei
zależy od wagi zaspokojenia potrzeb, do czego by nie doszło, gdybyśmy
nie dysponowali tą usługą. Jeżeli usługi pracy są dobrami wyższego
rzędu, ich wartość zależy (w przybliżeniu oraz bezpośrednio) od za­
sady, w myśl której wartość dóbr wyższego rzędu dla gospodarującego
człowieka jest tym większa, (1) im większa jest spodziewana wartość
produktu, zakładając że wartość komplementarnych dóbr wyższego
rzędu nie zmieniła się, oraz (2) im mniejsza jest, przy pozostałych
czynnikach niezmienionych, wartość dóbr komplementarnych34.
Specjalne właściwości niektórych usług pracy wpływające na Idi
wartość wynikają z nieprzyjemnych skutków dla robotnika, więc
usługi te będą wykonywane jedynie w zamian za pewne korzyści eko­
nomiczne. Tego typu usługi pracy nie mogą w łatwy sposób uzyskać
charakteru dóbr nieekonomicznych. Jednakże wartość jaką robotnicy
darzą bezczynność, Jist dosyć przeceniana. Zawody wykonywane
przez większość ludzi dają pewną przyjemność, są zatem same w sobie
zaspokojeniem pewnej potrzeby, a więc byłyby one wykonywane,
choć być może w mniejszym stopniu, nawet gdyby pracownicy nie
byli do tego zmuszeni. Wykonywanie pracy jest potrzebą dla każdego
normalnego człowieka. Vb| że pomimo tego tak niewielu ludzi pracuje
bez spodziewanego zarobku, wynika nie z faktu nieprzyjemnego cha­
rakteru pracy, a raczej z istnienia całego wachlarza możliwości zaan­
gażowania się w zajęcia intratne.
Działalność przedsiębiorcza na pewno należy do dziedziny usług
pracy. Z zasady jest to dobro ekonomiczne, a zatem dobro posiada­
jące wartość. Ta klasa świadczeń pracy posiada dwie cechy szczególne:
(a) z natury nie jest ona towarem (nie jest przeznaczona na sprzedaż)
i z tego powodu nie posiada ona ceny; (b) jej niezbędnym warunkiem
jest posiadanie kapitału, gdyż w przeciwnym razie nie może ona być
wykonywana. Ten drugi czynnik wpływa na ograniczenie ilości do­
stępnej ludziom działalności gospodarczej. Szczególnie ogranicza on
te kategorie działalności gospodarczej, które wymagają znacznych
34 Następujące dwa akapity pojawiły się w oryginale jako pojedynczy przy­
pis, następujący po „usługach pracy” trzy akapity wstecz.
164
Z asady
ekonomii
nakładów kapitałow ych. W z ro st ilości d ostępnego k red y tu zwiększa,
a ryzyko praw ne zm n iejsza, ilość działalności gospodarczej.
Błędy w teo rii tłu m aczącej ceny p ro d u k tó w w arto ścią d ó b r w yż­
szego rzędu, bio rący ch u d z ia ł w ich procesie w ytw órczym , dały
0 sobie także znać w kw estii ceny kapitału. W ty m rozdziale w arto ść
dóbr tego rodzaju zo stała ju ż w y tłu m aczo n a, ja k rów nież w y tk n ięty
został b łąd polegający n a tra k to w a n iu tej ceny jak o rek o m p en saty d la
właściciela kap itału za jeg o czasow e u d o stęp n ien ie. W rzeczyw istości
' cena - jaką osiąga k ap itał - je s t w ta k im sam ym sto p n iu efektem ek o ­
nomicznego ch a ra k te ru o raz w artości, ja k w p rzy p ad k u cen każdego
innego dobra. Z asad ą określającą w arto ść kap itału jest ta sam a zasada,
która określa w arto ść w szystkich d ó b r35-36.
Fakt, że ceny użyteczności ziemi, kapitału i pracy, lub m ów iąc in a­
czej, renta gruntow a, p ro cen t oraz płace, nie m ogą zostać w p ro sty
sposób zredukow ane (j ak to pokażę później) do ilości pracy lub kosztów
produkcji, nakazyw ał zw olennikom tych teorii nadaw anie tym zjawi­
skom specjalnego statusu i utrzym yw anie, że ustalanie cen tych dó b r
przebiega w edług innych zasad niż w przypadku reszty dóbr. W pow yż­
szych podrozdziałach pokazałem , że zjawisko w artości jest takie sam o
oraz w ynika z tych sam ych czynników we wszystkich przypadkach,
a skala w artości zawsze u stalana jest w edług tych sam ych zasad. C o
więcej,-jak pokażę w kolejnych dw óch rozdziałach, cena dobra w ynika
1 tego, jaką m a ono w artość dla gospodarującego człowieka, a w ysokość
ceny zawsze w ynika z w ysokości w artości. Jest jasne, że renta gruntow a,
stopa procentow a o raz płace także są regulow ane przez te sam e ogólne
zasady. Jednakże w tej części zajm ow ałem się jedynie w artością g runtu,
kapitału i pracy. Dzięki uzyskanym w nioskom , przedstaw ię zasady u sta­
lania wysokości cen tych dóbr, p o ty m jak wyjaśnię ogólną teorię cen.
Jednym z naj dziw niej szych py tań w historii naszej d ziedziny jest p y ­
tanie czy renta g ru n to w a lub sto p a p rocentow a są dobre z m oralnego
35 Specjalna właściwość ustalania się cen w przypadku kapitału wynika, jak
zobaczymy, z faktu, że jego użyteczność nie może zostać sprzedana bez
przekazania także samego kapitału. Istnieje zatem pewnie ryzyko dla wła­
ściciela kapitału, za które m usi on otrzymać rekompensatę.
36 Następne trzy akapity zamieszczone były w przypisie do tytułu tego pod ­
rozdziału w oryginale - TR.
>
Teoria wartości
165
punktu widzenia, czy też są „niemoralne”. Ekonomia powinna zaj­
mować się dociekaniem dlaczego i w jakich warunkach ziemia oraz
kapitał przejawiają charakter ekonomiczny i uzyskują wartość oraz
mogą być wymieniane na inne dobra (ceny). Moim zdaniem kwe­
stia moralności tych zjawisk wykracza poza granice naszej dziedziny.
To, czy użyteczność ziemi lub kapitału posiada cenę, zawsze jest wy­
nikiem ich wartości, a wartość nie Jest czymś wziętym z sufitu, lecz
konieczną konsekwencją ich ekonomicznego charakteru. Ceny tych
dóbr (użyteczność ziemi i kapitału) są zatem koniecznymi produk­
tami sytuacji ekonomicznej w której się narodziły, a ic h jakość będzie
wzrastała wraz z rozwojem systemu prawnego oraz jakością moralnej
sytuacji społeczeństwa.
. Miłośnikowi rodzaju ludzkiego może » ę wydawać godne ubole­
wania, żi posiadanie kapitału lub ziemi często zapewnia ich właści­
cielowi wyższy dochód w danym o lan ie, niż dochód osiągnięty przez
pracownika wykonującego najbardziej wyczerpujące czynności. Ale
przyczyna tego nfc Jest niemoralna, lecz wynika z faktu, że kapitał
i ziemia zaspokajają ważniejsze ludzkie potrzeby niż praca. Ci, którzy
chcieliby żeby wlfCif dóbr konsumpcyjnych trafiało w ręce robotników,
domagają się w istocie, by ceny pracy były wyższe od jej wartości. Gdyż
jeżeli za popytem na wyższe płace nie idzie program lepszego wyszko­
lenia robotników lub też jeżeli nie jest to program większego uwolnienia
konkurencji, nawoływanie do podwyższenia płac wynika z poglądu, że
należy zapewnić robotnikom wyższy standard życia oraz równiejszy
udział w zyskach i kosztach. Takie rozwiązanie problemu wymagałoby
jednak całkowitej zmiany naszego porządku społecznego37.
37 Patrz: Schutz, „U eber die R e n te n d e r G ru n d e ig e n th iim e r u n d d e n angeblichen C on flict ih re r In teressen m it d e n e d d e r iib rig en V olksklassen”,
Z e itsc h riftfiir die gesam m te Staatsw issenschaft, X I (18550, s. 171 i nast.
166
Z a sa d y
ekonomii
Rozdział IV
Teoria w ym iany
1. P o d s ta w y w y m ia n y g o s p o d a rc z e j
„Czy skłonność ta [do wymiany, h andlu i zam iany jednej rzeczy n a
drugą] jest jedną z tych pierw otnych cech n atu ry ludzkiej, których nie
można już bliżej wyjaśnić, czy też, co wydaje się bardziej p raw dopo­
dobne, jest koniecznym następstw em zdolności m yślenia i m ów ienia”,
p y może jeszcze jakieś inne przyczyny skłaniają ludzi do w ym iany
dóbr? Pytanie to A dam Sm ith pozostaw ił bez odpowiedzi. Ten wy­
bitny myśliciel zauważa jedynie, jako rzecz pew ną, że skłonność do
barteru i w ym iany jest w spólna wszystkim ludziom i nie znajdziem y
jej u żadnego gatunku zw ierząt1* ,^
Aby wyjaśnić problem , załóżm y najpierw, że dwaj ~ m ieszkający po
sąsiedzku - rolnicy dysponują p o urodzajnych zbiorach wielką obfi­
tością tego samego rodzaju jęczm ienia i że nie m a żadnych przeszkód,
aby wymienili się m iędzy sobą tym dobrem . W tym przypadku obaj
rolnicy m ogą dać upust swojej skłonności do w ym iany i bez końca w y­
mieniać pom iędzy sobą 100 buszli lub jakąkolwiek inną ilość zboża.
Jeśli wymiana dóbr sam a w sobie daje przyjem ność jej uczestnikom ,
to nie m a pow odu, dla którego mieliby w tym w ypadku zaniechać
handlu. Jestem jed n ak całkowicie przekonany, że te dwie osoby cał­
kowicie zrezygnują z handlu/w ym iany. A jeśli naw et zaangażowaliby
się w tego typu w ym ianę, ryzykowaliby, że ich zadowolenie z h andlu
1 Adam Smith, Badania (...), op. city s. 19. §§
167
w takich okolicznościach zostałoby uznane przez inne gospodarujące
jednostki za szaleństwo.
A teraz wyobraźmy sobie myśliwego posiadającego wielkie ilości
futer, a więc surowców potrzebnych do produkcji odzieży, ale za to
bardzo małe zapasy żywności. Nie musi się on więc martwić o swoje
zapotrzebowanie na odzież, za to jego zapotrzebowanie na jedzenie nie
jest jeszcze w pełni zaspokojone. Mieszkający nieopodal rolnik znaj­
duje się w sytuacji dokładnie przeciwnej. Załóżmy też, że nie ma żad­
nych przeszkód, aby myśliwy wymienił swoją żywność na materiały
odzieżowe rolnika. Jest oczywiste, że wymiana towarów jest w tym wy­
padku jeszcze mniej prawdopodobna. Kiedy myśliwy wymieni część
swoich skąpych zapasów żywności, aby uzyskać część równie skąpych
zasobów futer należących do rolnika, nadwyżka surowców do pro­
dukcji odzieży myśliwego, jak i nadwyżka pożywienia rolnika, staną
się jeszcze większe niż przed wymianą. Ponieważ myśliwy nie zapewnił
sobie jak dotąd odpowiedniego zaspokojenia swoich potrzeb odnośnie
jedzenia, a rolnik zaspokojenia potrzeb na ubrania, sytuacja gospo­
darcza handlujących zdecydowanie się pogorszy. Doprawdy trudno
utrzymywać, że tych dwoje będzie odczuwało przyjemność z tego typu
wymiany. Przeciwnie, bez wątpienia zarówno myśliwy jak i rolnik, będą
zdecydowanie opierać się zaangażowaniu w handel, który niewątpliwie
pogorszy ich sytuację, a może nawet spowodować zagrożenie dla ich
życia. Gdyby jednak w jakiś sposób doszło do takiej wymiany, tych
dwoje nie miałoby nic pilniejszego do roboty niż wycofanie się z niej.
Za ludzką skłonnością do handlu musi zatem stać jakaś inna przy­
czyną, niż sama przyjemność z niego płynąca. Gdyby handel był
przyjemnością samą w sobie, więc i samym w sobie celem, a nie pra­
cochłonnym działaniem związanym z ryzykiem i gospodarczym po­
święceniem, nie byłoby żadnego powodu, dla którego ludzie nie mie­
liby się angażować w handel zarówno w powyższym, jak i w tysiącach
innych podobnych przypadków. Tak naprawdę nie istniałyby żadne
przeciwwskazania dla transakcji handlowych przeprowadzanych
w obydwie strony dowolną ilość razy. W praktyce możemy jednak
zaobserwować, że gospodarujący ludzie zawsze dokładnie rozważają
każdą wymianę, którą chcą zawrzeć, i że istnieje granica, po przekro­
czeniu której dwie osoby zrezygnują z handlu.
168
Z asady
ekonomii
Skoro ustaliliśmy, że wymiana nie jest celem samym w sobie, a tym
bardziej czystą przyjemnością, poruszymy teraz problem jej charak­
teru i pochodzenia.
Zacznijmy od najprostszego przykładu. Wyobraźmy sobie dwóch
rolników A i B. Obaj prowadzą samodzielne gospodarstwa. Po wyjąt­
kowo obfitych zbiorach rolnik A posiada tyle zboża, że nawet w przy­
padku najbardziej rozdętych oczekiwań względem potrzeb swoich
i rodziny nie będzie w stanie skonsumować całości tych zbiorów.
Z drugiej strony winnice rolnika B, sąsiada rolnika A, doskonale
w tym roku obrodziły. Zaś piwnica B wciąż jest wypełniona ubiegłymi
rocznikami, a ponieważ brakuje mu naczyń, rozważa wylanie części
starszego wina, pochodzącego z gorszych roczników. Obaj rolnicy
posiadają nadwyżki jednego z dóbr 1 poważny niedobór drugiego.
Rolnik z nadwyżką zboża musi całkowicie zrezygnować z konsumpcji
wina, ponieważ w ogóle nie posiada winnicy, a temu z nadwyżką wina
brakuje za to żywności. Farmer A może pozwolić wielu tonom zboża
niszczeć na swoich polach, podczas gdy beczka wina zapewniłaby mu
znaczną przyjemność. Farmer B ma zamiar zniszczyć wiele beczek
z winem, podczas gdy mógłby z powodzeniem wykorzystać kilka ton
ziarna w swoim gospodarstwie. Łaknienie pierwszego i głód drugiego
mogą być uśmierzone za pomocą psującego się zboża A i wylewanego
wina B. Farmer A, w tym samym stopniu co wcześniej, mógłby zaspo­
koić głód swój oraz swojej rodziny i dodatkowo dogodzić sobie rado­
ścią picia wina. Rolnik B nadal mógłby cieszyć się taką ilością wina,
jaka mu odpowiada, ale nie musiałby głodować. Jest zatem oczywiste,
że mamy do czynienia z przypadkiem, w którym jeśli A przekaże
pewną ilość dóbr B, a pewna ilość dóbr B zostanie przekazana A, po­
trzeby obu gospodarujących jednostek będą lepiej zaspokojone, niż
gdyby do wymiany w ogóle nie doszło.
x
Przypadek właśnie opisany, w którym potrzeby dwóch osób mogą
zostać zaspokojone lepiej niż dotychczas, poprzez wzajemne prze­
kazywanie dóbr nieposiadających wartości przed wymianą, a tym
samym bez ekonomicznego poświęcenia z obu stron, szczególnie na­
daje się do przedstawienia - w sposób najbardziej pouczający - cha­
rakteru stosunków gospodarczych prowadzących do handlu. Inter­
pretowalibyśmy jednak ten związek zbyt wąsko, gdybyśmy ograniczyli
T eoria wymiany
169
naszą uwagę do przypadków, w których osoba - posiadająca ilość jed­
nego dobra większą od jej oczekiwań - cierpi niedostatek drugiego
dobra, a inna osoba posiada porównywalną nadwyżkę drugiego dobra
i cierpi niedostatek pierwszego. Omawiane stosunki można zaobser­
wować także w mniej oczywistych przypadkach, gdy dana osoba po­
siada dobra, których pewne ilości posiadają dla niej mniejszą wartość
niż ilości innego dobra posiadanego przez inną osobę, znajdującą się
w odwrotnej sytuacji, .
Przykładowo załóżmy, I f pierwszy z dwóch rolników nie zbiera aż
tyle zboża, aby mógł pozwolić pewnej części zgnić na polu, nie szko­
dząc tym samym zaspokojeniu swoich potrzeb, a drugi nie posiada
a! tyle wina, żeby mógł bez odczucia straty wylać jakąś jego część.
Każdy z nich mo#f wykorzystać całe zapasy dostępnego m u dobra
w jakiś użyteczny dla siebie i swojego domu sposób. Pierwszy rolnik,
po zaspokojeniu tych najpilniejszych potrzeb związanych z jedzeniem,
może nakarmić nim swoje bydło. Drugi z nich nie ma aż tak dużo
wina, by móc pozwolić sobie na wylanie części zapasów, ale wystarcza­
jąco dużo, by rozdać pewną ilości niewolnikom w nagrodę za ich wy­
siłek. Tak więc, chociaż niewielką wartość posiada pewna część zboża
(np. jedna tona) dla pierwszego rolnika i pewna część wina (np. jedna
beczka) dla drugiego, to przecież jednak jakąś wartością się te ilości
dóbr odznaczają, ponieważ w sposób bezpośredni lub pośredni zaspo­
kojenie części potrzeb rolników od tych części zależy. Jednakże fakt, że
dana ilość ziarna (np. jedna tona) ma pewną wartość dla pierwszego
rolnika, w żaden sposób nie wyklucza możliwości tego, że pewna ilość
wina (np. jedna beczka) będzie mleć dla niego większą wartość. Byłoby
tak, gdyby radość zapewniana przez beczkę wina była dla niego waż­
niejsza, niż kompletne utuczenie jego bydła. Podobnie jest z drugim
rolnikiem. To, że beczka wina ma dla niego pewną, wartość, wcale nie
oznacza, że tona pszenicy nie byłaby dla niego bardziej wartościowa.
Mógłby on w ten sposób zapewnić sobie i swojej rodzinie bardziej od­
powiednią dietę, a może nawet uchronić ją od głodu.
| Najbardziej ogólną relację odpowiedzialną za handel między .
ludźmi można ująć następująco: gospodarująca jednostka A posiada
pewną ilość dobra, które m a dla niej mniejszą wartość, niż określona
ilość innego dobra należącego do drugiej gospodarującej jednostki B,
170
Z asady
ekonom ii
oceniającej w a rto ść tej sam ej ilości d ó b r w sposób odw rotny. O d p o ­
w iednia ilość d ru g ieg o d o b ra m a d la niej m n iejszą w arto ść o d danej
ilości posia d an eg o p rz e z A p ierw szeg o d o b ra 2. N azw ijm y n ależącą do
A ilość pierw szego d o b ra - 10a, a ilość d ru g ieg o d o b ra znajdującego
się w p o sia d a n iu B - 10b. P rzyjm ijm y, że w arto ść l a dla A w ynosi W,
a w artość lb dla A, o ile m ó g łb y je uzyskać, w ynosi W + x. R ów nocze­
śnie w artość lb d la B to w, a w a rto ść l a dla B, o ile m ó g łb y je uzyskać,
to w+y. O czyw iście A zyska w arto ść x, a B w arto ść y, jeżeli A p rz e ­
każe la do B, n a to m ia st B o d d a lb d la A. In n y m i słowy, p o w y m ian ie
A znajdzie się w jg ftu u g f takiej, ja k gdyby do jego m ajątk u d o d a n o
dobra o w arto ści x, a sy tu acja B będzie ta k a sam a, ja k gdyby do jego
m ajątku d o d a n o d o b ra o w arto ści y.
Jeśli dod atk o w o dw ie g o sp o d a ru jące jed n o stk i (a) dostrzegają tę
sytuację oraz (b) m o g ą rzeczyw iście d o k o n ać tran sferu dóbr, tw o rzy
się relacja um ożliw iająca - dzięki w sp ó ln e m u p o ro z u m ie n iu - lepsze
lub bardziej k o m p le tn e zasp o k o jen ie ich p otrzeb, n iż gdyby d o tej re ­
lacji nie doszło.
Ta sam a siła, k tó ra p o p y c h a lu d zi do gospodarczej aktyw ności,
która zm usza ich d o p o sz u k iw an ia p rzy d atn y ch rzeczy w otaczającym
ich św iecie n a tu ry i p o d d a w a n ia ich swojej k ontroli, k tó ra w zb u d za
w nich troskę o p o lep szan ie swojej sytuacji ekonom icznej i skłania
do dążenia d o zasp o k o jen ia p o trz e b w sposób m ożliw ie kom pletny,
prow adzi rów n ież d o w ytężonych p o szu k iw ań tej relacji, gdziekolw iek
m ożna ją znaleźć i d o w y k orzystyw ania jej w celu lepszego zasp o k o ­
jenia sw oich p o trzeb . W o pisanej pow yżej sytuacji dw ie g o sp o d a ru ­
jące jed n o stk i zro b ią w szystko co konieczne, aby tran sak cja faktycznie
się odbyła. D ziałan ia p o d ejm o w an e w celu ja k najpełniejszego zasp o ­
kojenia p o trz e b są zatem przyczyną w szelkich zjaw isk życia g o sp o d a r­
czego, określanych słow em „w ym iana”. N ależy zauważyć, że te rm in te n
używany jest w ek o n o m ii w szczególnym sensie i m a o w iele szersze
zastosow anie n iż w życiu co d zien n y m , czy ty m bardziej, w zn aczen iu
praw nym . W sensie ek o n o m iczn y m dotyczy o n zak u p u i sp rzed aży ^
ale też w szelkich częściow ych tran sferó w d ó b r g ospodarczych (d zier­
żawy, najm u, pożyczki itp.) w z am ian za jak ąś korzyść.
2 Pozostała część tego akapitu jest przypisem w oryginale - TR.
T eoria wymiany
171
Podsum ow ując w ynik naszych dotychczasow ych dociekań, otrzy­
m ujem y następujące twierdzenia: zasada, która skłania ludzi do wy­
miany, przew odzi im także w całej aktyw ności gospodarczej. Jest to
dążenie do zapew nienia sobie m ożliw ie najpełniejszego zaspokojenia
potrzeb. Radość płynąca z ekonom icznej w ym ian y dóbr m ieści się
w ogólnym p oczuciu przyjem ności odczuw anej, gdy jakieś zdarzenie
um ożliw ia lepsze zaspokojenie potrzeb, n iż byłoby to m ożliw e w innej
sytuacji. A le korzyści płynące z w zajem nego przekazywania sobie
dóbr zależą, jak widzieliśmy, od spełnienia trzech warunków:
' gospodarująca jednostka m usi kontrolow ać ilość dóbr, które
mają dla niej m niejszą wartość, n iż in n e ilości dóbr posiada­
nych przez drugą osobę oceniającą dobra, w odw rotny sposób,
dwie gospodarujące jednostki m uszą uśw iadom ić sobie tę re­
lację oraz
. —
m uszą m ieć m oc faktycznego dokonania tej wymiany.
N ieob ecność jednego z tych w arunków oznacza, że brakuje nie­
zbędnych przesłanek dla w ym iany gospodarczej i że w ym iana dóbr
jest ekonom icznie niem ożliw a.
2. G ra n ic e w y m ia n y g o s p o d a rc ze j
Gdyby każda gospodarująca jednostka dysponowała jednym dobrem
każdego rodzaju i jeśli każdego z tych dóbr nie dałoby się podzielić w taki
sposób, by zachowało ono swój charakter, badanie zakresów, w ramach
których dochodziłoby do wymiany w każdym poszczególnym przypadku,
nie powinno sprawiać trudności. Załóżmy, że A m a szklany puchar, a B bi­
żuterię wykonaną z tego samego materiału i że każda z tych osób posiada
tylko jednostkę danego produktu. Zgodnie z tym, co zostało powiedziane
w poprzednim podrozdziale, możliwe są jedynie dwa przypadki: albo ist­
nieje podstawa do wymiany dóbr pom iędzy tymi dwiema osobami, albo
jej nie ma. W tym drugim wypadku z ekonomicznego punktu widzenia
kwestia wymiany w ogóle nie m oże powstać. W pierwszym przypadku
% bez wątpienia - dokonanie transakcji m iędzy A i B wykluczy w sposób
naturalny dalszą wymianę dokładnie tych samych dóbr. fi
172
Z asady
ekonomii
Sytuacja jest in n a , gd y ró żn e o soby dysp o n u ją jak ąś ilością dóbr,
które m ogą zostać p o d z ie lo n e n a części dow olnej w ielkości lu b skła­
dają się z kilku n ie p o d zieln y ch z n a tu ry lub ze w zględów użytkow ych,
ale jed n ak oddzieln y ch , części. W yobraźm y sobie, że m ieszkaniec am e ­
rykańskiego p o g ra n ic z a p o sia d a k ilk a k oni, ale żadnej krowy, p o d czas
gdy jego sąsiad m a k ilk a krów , ale b rak u je m u koni. O ile A p o sia d a
oczekiw ania o d n o śn ie m lek a i p rzetw o ró w m lecznych, a B p o trzeb u je
zwierząt pociągow ych, tp łatw o zauważyć, i e w ystępuje p o d sta w a d o
aktu wym iany. N ik t je d n a k n ie tw ierdzi, że p rzykładow a w y m ian a je d ­
nego konia A n a je d n ą krow ę B, m usiałaby w yczerpać ek o n o m iczn e
podstaw y w ym ian y p o m ię d z y A i B w o d n iesie n iu do ty ch dóbr. Jest
rów nież pew ne, że n ie m u si istn ieć p o d staw a d o w ym iany całkow itej
ilafei p o siadany ch dóbr. W łaściciel (n a przykład) sześciu k o n i m oże
lepiej zaspokoić sw oje p o trz e b y w ym ieniając jednego, dw a, a m o że
nawet trz y konie, n a k ro w y B. Z czego w cale n ie m u si w ynikać, ze
będzie czerpać korzyści ek o n o m iczn e z transakcji, w której zam ien i
wszystkie sw oje k o n ie n a w szystkie kro w y B. C h o ć początkow a sy tu ­
acja stanow i po d sta w ę d la op eracji ekonom icznej w ym iany m ięd zy
A i B, w konsekw encji zbyt daleko idącej w ym iany, p o trzeb y o b ydw u
stron m ogą być dalsze o d zaspokojenia n iż p rzed nią.
Relacja, k tó rą te raz rozw ażam y, w której ludzie d y sponują n ie
tylko pojedynczym i d o b ram i, ale i w iększym i ich ilościam i, m o że być
w ludzkiej gospodarce obserw ow ana regularnie. Istnieje n ie zm ierzo n a
ilość przypadków , gdy istn ieją p o d staw y do w ym iany ekonom icznej,
dwie gospodarujące je d n o stk i posiadają różne dobra, lecz n ie m o g ą
w pełni skorzystać z zysków, jakie m óg łb y dać im h andel, p o n iew aż
wym ieniają o n e za m ało. K orzyści z tych operacji m ogą też być zm n iej­
szone, zredukow an e d o zera, a n aw et przekształcić się w straty, k ied y
wym iana idzie za daleko i p o d leg a jej zbyt du ża ilość dóbr.
Przedstaw ię te ra z p ro sty p rzykład, abyśm y m ogli m ożliw ie d o ­
kładnie przyjrzeć się o m aw ianej relacji, n ie zakłócając jej d ru g o rz ę d ­
nymi czynnikam i.
,
Załóżmy, że w dziew iczym lesie, z dala o d innych gospodarujących
jednostek, żyje dw óch o sad n ik ó w utrzym ujących ze sobą przyjazne sto ­
sunki. Przyjmujem y, że skala i intensyw ność ich p o trzeb jest d o kładnie
taka sama. K ażdy z n ich p o trzeb u je d o p racy n a swojej ziem i k ilku koni.
T eoria wymiany
173
Jeden k o ń jest absolutnie konieczny, aby o sa d n ik w y produkow ał żyw­
n ość n iezbędną d o u trzy m an ia p rzy życiu jeg o i jego rodzinę. D rugi koń
jest p o trzebny d o zapew nienia o d pow iedniej diety. K ażdy z rolników
m oże używ ać trzeciego k o n ia d o tra n sp o rtu d rew n a (jako budulca
i drew na opałow ego), piasku, k am ien i
a także d o p racy w polu,
k tóra pozw oli ich ro d zin o m cieszyć llę kilk o m a luksusow ym i p ro d u k ­
tam i żyw nościow ym i. C zw arty m ó głby zostać w ykorzystany wyłącznie
dla przyjem ności, znaczenie piątego k o n ia p olegałoby tylko n a tym , że
m ógłby zostać w ykorzystany w zastępstw ie, gdyby któ reś z pozostałych
zwierząt utraciło sw oją spraw ność. Z aś szósty ko ń , n ie p rzy d ałb y się już
żadnem u z osadników . Z akładam y rów nież, że obaj b ęd ą potrzebow ali
pięciu krów, aby w p ełn i sprostać zapotrzeb o w an iu n a m leko i p ro d u k ty
m leczne, szóstej krow y n ie m ógłby używ ać żad en z nich. G radacja w aż­
ności ich p otrzeb o d n o śn ie tych p ro d u k tó w jest tak a sam a.
D la większej przejrzystości o piszm y tę sytuacje za p o m o c ą w artości
liczbow ych. M ożem y p rzed staw ić skalę ak tó w zasp o k o jen ia potrzeb
za p o m o c ą zm niejszającego się ciągu arytm ety czn eg o , n a p rzy k ład 50,
40, 3 0 ,2 0 ,1 0 ,03.
Z akładając, że p ierw szy o sa d n ik (A) m a 6 k o n i i tylko je d n ą krowę,
a d ru g i o sa d n ik (B) m a je d n eg o k o n ia i sześć krów , k o lejne stopnie
w ażności potrzeb , k tó re m o g ą zo stać zasp o k o jo n e za p o m o c ą p o sia­
danych p rzez n ic h dóbr, m o żem y zobaczyć w p oniższej tabeli:
A
B
Konie
50
40
Krowy
50
Konie
50
Krowy
50
40
30
30
20
20
10
10
0
0
3 Muszę podkreślić, że liczby zawarte w tekście nie określają absolutnej, a je­
dynie względną wagę aktu zaspokojenia potrzeby. Kiedy więc wyznaczam
wagę dwóch potrzeb na 40 i 20, zamierzam w ten sposób powiedzieć, że
druga z nich m a dla gospodarującej jednostki dwukrotnie większe znacze­
nie niż pierwsza. :>
174
Z asady
ekonomii
Łatwo w yw nioskow ać z tego, co zostało pow ied zian e w pierw szej
części rozdziału, że są tu o b ecn e p o d sta w y d o p rzep ro w ad zen ia w y m ian y
ekonom icznej. W aga (użyteczność) k o n ia dla A w ynosi 0, n a to m ia st
waga (użyteczność) d rugiej k ro w y byłaby dla nieg o ró w n a 40. Z drugiej
strony w artość k ro w y d la B to 0, a w arto ść dru g ieg o k o n ia w ynosi 40.
W tym m om en cie w aga p o trz e b będzie przedstaw iała się następująco:
A
B
Konie
50
40
30
20
10
Krowy
50
40
Krowy
Konie
50
40
50
40
30
20
1# •_
N ie tru d n o zauw ażyć, że sk o ro m ają te k k ażd eg o z d w ó ch h a n d lu ­
jących pow iększył się o d o b ro , k a ż d y z d w ó ch p o d m io tó w uzy sk a
w pierw szej w y m ia n ie k o rzy ść ek o n o m ic z n ą ró w n ą zyskow i, k tó reg o
w artość w ynosi 404. A le z p e w n o śc ią p o d sta w y d o dalszej o p e racji w y ­
m iany gospodarczej (h an d lo w ej) b y n ajm n iej n ie zo stały w y czerp an e.
Koń w ciąż m a d la A zn a c z n ie m n iejszą w a rto ść n iż m ia ła b y d o d a t­
kowa k row a (10 w o b ec 30), p o d c z a s gdy k ro w a je st d la B w a rta 10,
a kolejny k o ń m ia łb y w a rto ść 30 (byłby w ięc trz y k ro tn ie b ard ziej w a r­
tościow y n iż k ro w a). D lateg o też w in teresie o b y d w u g o sp o d a ru ją c y c h
jednostek je st p rze p ro w a d z e n ie n astęp n ej o p eracji w ym iany.
Sytuacja p o d ru g iej w y m ian ie m o że być p rzed staw io n a n astęp u jąco :
B
A
50
40
30
20
Konie
Krowy
Konie
50
40
30
50
40
30
Krowy
50
40
30
20 ,
4 Rozważania te całkow icie obalają tw ierdzenia w ielu ekonom istów (np.
Lotza i Raua, wśród w spółczesnych niem ieckich autorów) kw estionu­
jących produktyw ność handlu. Efekt gospodarczej wym iany na sytuację
; ekonomiczną obydwu stron jest zawsze taki sam, jak gdyby ich majątek
powiększył się o n ow y przedm iot. Handel jest w ięc działalnością nie mniej
produktywną n iż przemysł czy rolnictwo. \
T eoria wymiany
175
W k la ć wyraźnie, że każda z dwóch <M$b odniosła korzyść ekono­
miczną nie mniejszą, niż gdyby ich majątek uległ zwiększeniu o dobro
o wartości 20.
Sprawdźmy czy nawet w takiej sytuacji istnieje podstawa do ope­
racji gospodarczej wymiany. Koń jest dla A wart 20, tak samo jak do­
datkowa krowa. B jest w podobnej sytuacji. Z tego co zostało powie­
dziane w oczywisty sposób wynika, i i wymiana jednego z koni na
krowę nie byłaby w tej sytuacji opłacalna, ponieważ żadna ze stron nie
osiągnęłaby ekonomicznego zysku.
Załóżmy, że A i B dokonają jednak trzeciej wymiany. Jeśli przepro­
wadzenie wymiany nie wiąże się z żadnymi znaczącymi ekonomicznie
stratami (koszty transportu, strata czasu itp.) to oczywiście sytuacja
ekonomiczna obydwu mężczyzn nie ucierpi, choć i nie poprawi się5.
Po trzeciej wymianie ich sytuacja będzie przedstawiać się w następu­
jący sposób:
A
B
Konie
Krowy
Konie
50
50
50
50
40
40
40
40
30
30
30
20
20
30
Krowy
A teraz zadajmy sobie pytanie, jaki byłby efekt gospodarczy dal­
szych działań tego typu. Sytuacja po czwartej wymianie będzie taka:
■
a
B
Konie ■
Krowy
K onie
50
50
$0
50
40
40
40
40
30
30
20
20 ?
10
-
Krowy •
•
10
5 Podobne wymiany, których efekt jest obojętny d la biorących w n ich udział
stron, określiłem jak o zdecydow anie nieekonom iczne, poniew aż w tym
przypadku p rzezo rn a działalność jest bezcelow a i zupełnie nie bierze pod
uwagę wszelkich m ożliw ych kosztów, jakie m oże za sobą pociągać.
176
Z asady
ek o n o m !
Jak widać, sytuacja gospodarcza zarów no A jak i B jest po czwartej
wymianie m niej korzystna, u l i była p rzed nią. Nabywając piątą krowę,
A w rzeczywistości zapew nił sobie zaspokojenie potrzeby, która m a
dla niego znaczenie 10. Ale aby uzyskać ten efekt od d ał konia, k tó ry
miał (jak wcześniej przyjęliśm y) znaczenie dla zaspokojenia jego p o ­
trzeb wynoszące 30. Jego sytuacja gospodarcza po tej w ym ianie jest
dokładnie taka sam a, ja k gdyby jego m ajątek skurczył się o dobra
o wartości 20. Ten sam efekt m o żna zauważyć w w ypadku B. G o­
spodarcze niedogodności czwartej w ym iany są obustronne. Zam iast
zysku, A i B ponieśliby stratę.
Jeżeli obydwaj, A i B, kontynuow aliby w ym ianę krów n a konie, sy­
tuacja po piątej zam ianie wyglądałaby następująco:
Konie
50
A
Krowy
50
40
30
20
10
0
Konie
50
40
30
20
10
0
B
Krowy
50
A po szóstej:
Konie
A
Krowy
'H >■
40
30
20
10
0
0
Konie - 1
B
Krowy
50
40
30
20
10
0
0
Łatwo zauważyć, że po piątej wymianie jednego z koni A na jedną
z krów B, obydwaj wróciliby do sytuacji, w odniesieniu do kom plet­
ności zaspokojenia ich potrzeb, z którą mierzyli się na początku. Szósta
Teoria wymiany
177
zamiana znacząco pogorszyłaby ich sytuację ekonomiczną. Nie mo­
gliby oni zrobić nic lepszego, niż odwołać te nieekonomiczne wymiany.
Zjawiska pokazane w tym przykładzie, można zauważyć wszędzie
tam, gdzie poszczególne osoby posiadają pewne ilości różnych dóbr
i istnieje podstawa do przeprowadzenia ekonomicznej wymiany. Gdy­
byśmy wybrali inne przykłady, znaleźlibyśmy różnice w drugorzęd­
nych czynnikach, ale nie w naturze wyjaśnionej relacji.
Przede wszystkim - w każdym przypadku i w dowolnym czasie
- możemy odnaleźć granicę, do której dwie osoby wymieniające
między sobą dobra mogą osiągnąć wzajemną korzyść. Ale okazuje się,
że nie mogą one przekraczać tego zakresu, nie stawiając się w mniej
korzystnej sytuacji ekonomicznej. Krótko mówiąc, zawsze odnaj­
dziemy granicę oznaczającą wyczerpanie całkowitych korzyści ekono­
micznych osiągniętych na drodze wymiany, a przekraczanie jej przy­
niesie zmniejszenie zysków i uczyni dalszą wymianę nieekonomiczną.
Granica ta zostaje osiągnięta, gdy jeden z uczestników nie posiada
więcej dóbr wartych dla niego mniej, niż określona ilość innego dobra
posiadanego przez drugiego uczestnika, oceniającego dostępne ilości
dóbr w sposób odwrotny.
Widzimy więc, że w praktyce ludzie nie handlują w nieskończo­
ność i bez ograniczeń. Możemy natomiast zauważyć, że poszczególne
osoby - w danym czasie, w odniesieniu do danego rodzaju dóbr
i w danej sytuacji ekonomicznej - osiągają pewną granicę, oznacza­
jącą dla nich zaprzestanie dalszej wymiany6.
Społeczny wymiar gospodarki składa się z poszczególnych gospo­
darek indywidualnych, a więc to, co zostało powiedziane powyżej, jest
tak samo ważne dla relacji handlowych całych narodów, jak i dla po­
jedynczych gospodarujących jednostek. Dwa narody - jeden głównie
rolniczy, drugi przede wszystkim przemysłowy 7 będą w stanie za­
spokoić swe potrzeby w sposób bardziej kompletny, kiedy każdy
wymieni cześć swych produktów na produkty drugiego (pierwszy
naród część swoich produktów rolniczych na część produktów prze­
mysłowych drugiego). Ale nie podejmą one nieustannej wymiany bez
ograniczeń. W danym momencie osiągną one limit, powyżej którego
6 Następny akapit został zamieszczony jako przypis w oryginale - TR.
178
Z asady
ekonomii
dalsza w ym iana p ro d u k tó w rolnych n a w ytw ory przem ysłu będzie dla
obydwu narodów nieopłacalna.
Jest oczywiście praw dą, że w han d lu pom iędzy jednostkam i, a jeszcze
bardziej pom iędzy całymi narodam i, rzeczywiste wartości dóbr podle­
gają ciągłym w ahaniom . Przyczyną tych w ahań są głównie nowe ilości
dóbr, które w procesie produkcji dostają się w posiadanie gospodaru­
jących jednostek. W rezultacie podstaw y w ym iany gospodarczej p o d ­
legają ciągłym zm ianom i w związku z tym m ożem y zaobserwować
zjawisko nieustannych serii aktów wymiany. Ale jeśli przyjrzymy się
temu uważnie, zauważymy, że naw et w tym ciągu transakcji m ożem y
odnaleźć momenty, w których poszczególne osoby i poszczególne ro ­
dzaje dóbr „odpoczywają” W m om entach tych nie odbywa się żadna
wymiana dóbr, poniew aż został osiągnięty jej ekonomiczny l i m it'
Jedna z naszych wcześniejszych obserwacji dotyczyła stopniow o
malejących korzyści ekonom icznych, uzyskiwanych przez daną go­
spodarującą jednostkę w ykorzystującą określoną okazję do handlu.
Zazwyczaj to pierwsze kontakty handlowe pom iędzy gospodarują­
cymi jednostkam i należą do najbardziej korzystnych ekonomicznie.
Dopiero później wykorzystywane są możliwości handlowe wiążące
się z mniejszymi zyskami. Dotyczy to zarówno handlu pom iędzy jed ­
nostkami jak i pom iędzy całymi narodam i. Kiedy dwa narody, k tó­
rych porty lub granice były - zawsze lub przynajmniej n a pew ien czas
- zamknięte dla w zajemnych kontaktów i nagle je otworzą - a nawet
jeśli usuną tylko niektóre ograniczenia w handlu - natychm iast roz­
wija się pom iędzy nim i bardzo ożywiona wymiana. M ożliw ości.han­
dlowe i zyski są w początkow ym okresie bardzo duże. D opiero p ó ź­
niej korzyści ekonom iczne - wynikające z zaistniałej pom iędzy nim i
wymiany - osiągają norm alny poziom . Ale to, że czasami nie udaje się
od razu w pełni skorzystać z nowych możliwości handlowych, wynika
z faktu, że dwie pozostałe przesłanki wymiany ekonomicznej (wiedza
na temat tych możliwości i realna m ożność przeprow adzenia aktu wy­
miany) występują dopiero po pew nym czasie. Połączone interesam i
narody często w kładają wiele wysiłku w usuwanie przeszkód obydwu
kategorii stojących n a drodze owocnej wymiany handlowej (poprzez
wnikliwą analizę sytuacji handlowej, a także poprzez budowę dróg
i innych środków tran sp o rtu i kom unikacji itp.).
Teoria wymiany
179
Z a n im zak oń czy m y o m aw ian ie p o d sta w i o g ra n ic z e ń w y m ian y eko­
nom iczn ej, p ra g n ę skierow ać uw agę czy teln ik a n a w ażn y czynnik, który
m u sim y rozw ażyć, jeżeli m a m y p o p ra w n ie in te rp re to w a ć zasad y wyło­
żone w ty m rozdziale. C h o d z i m i o g o sp o d a rcz e k o sz ty a k tó w wymiany.
G d y b y lu d z i i ic h w ła sn o śc i (g o sp o d a re k o so b o w y c h 7) n ie dzieliła
p rz e strz e ń , a w z ajem n e p rz e k a z y w a n ie d ó b r p o m ię d z y g o sp o d a ru ją ­
cy m i je d n o s tk a m i n ie w y m ag ało z re g u ły tr a n s p o r tu i w ielu innych
k o sz tó w ekonom icznych* zysk w cało ści p rz y p a d a łb y je d y n ie dw óm
u c z e stn ik o m tran sak cji. A le teg o ty p u p rz y p a d k i są b a rd z o rzadkie.
M ożem y sobie oczyw iście w y o b razić sy tu acje, w k tó ry c h k o sz ty aktu
w y m ian y sp a d n ą d o tak ieg o m in im u m , k tó re m o ż n a w p rak ty ce p o ­
m in ąć. A le n iełatw o zn aleźć rzeczy w isty p rz y p a d e k , w k tó ry m akt
w y m ia n y m ó g łb y d o k o n a ć się w ogóle b e z żad n y c h kosztów , naw et
jeżeli byłaby to je d y n ie stra ta czasu. K o szty tra n s p o rtu , o p ła ty za za­
ła d u n e k , o p ła ty dro g o w e, cła, akcyzy, sk ła d k i n a u b ezp iecz en ia m o r­
skie i inne* k o sz ty k o re sp o n d e n c ji, p ro w izje i in n e k o sz ty sprzedaży,
k o sz ty p o śre d n ic tw a , o p ła ty za w ażen ie, k o sz ty o p a k o w a ń i m aga­
zyn o w an ia, cały k o sz t k o m e rcy jn eg o sy stem u ban k o w eg o , a naw et
w y d atk i k u p có w 8 i ich p ra c o w n ik ó w ftp., to ty lk o n ie k tó re z kosztów
n ie z b ę d n y c h p rz y a k ta c h w y m ia n y i p o c h ła n ia ją c y c h część zysków,
w ynikających z w y k o rzy stan ia istn iejący c h m o żliw o śc i wymiany.
Te tru d n o ś c i często u n iem o żliw iają w y m ian ę, k tó ra byłab y m ożliw a
gdyby tylko „ko szty ” te - w o g ó ln y m , e k o n o m ic z n y m zn acz en iu tego
słow a - zniknęły.
Rozwój g o sp o d a rcz y p ro w a d z i d o zm n ie jsz e n ia ty ch kosztów , co
spraw ia, że w y m ia n a h a n d lo w a b ę d ą c a jeszcze d o n ie d a w n a w ogóle
n ie d o p om yślen ia, staje się m o żliw a n a w e t p o m ię d z y n ajbardziej o d ­
ległym i k rain am i.
To, o czym m ów iliśm y, w y jaśn ia ró w n ie ż dlaczeg o tysiące osób
czerpie sw oje d o c h o d y z p o śre d n ic tw a w h a n d lu . P o n iew aż n ie przy­
czyniają się o n i b e z p o ś re d n io d o fizycznego p o w ięk szen ia liczby dóbr.
7 \ydie menschlichen Wirtschaften” - TR.
^ Naszkicowany przez Careya wizerunek kupców jako pasożytów gospodar­
czych, którzy zagarniają część zysku będącego efektem dostępnych możli­
w ości ekonomicznych związanych z aktem w ym iany (op. city III, 23-25) jest
oparty na jego błędnych wyobrażeniach dotyczących produktywności handlu.
180
Z asady
ekonomii
ich aktyw ność często u w a ż a n a je st za b ezp ro d u k ty w n ą. Ale, ja k w i­
dzieliśmy, w y m ian a g o sp o d a rcz a przy czy n ia się d o lepszego zasp o ­
kojenia p o trzeb i w z ro stu zam o żn o ści jej uczestn ik ó w ta k sam o sk u ­
tecznie, ja k fizyczny w z ro st liczby d ó b r ekonom icznych. W szystkie
osoby, które p o śre d n ic z ą w w y m ian ie są - w zw iązku z ty m o raz p o d
w arunkiem , że o p eracje w y m ian y m ają ch arak ter ek o n o m iczn y - ta k
samo p ro d u k ty w n e ja k ro ln ik czy fabrykant. W k o ń c u celem g o sp o ­
darki nie jest fizyczne pow ięk szan ie ilości dóbr, ale m ożliw ie n ajp eł­
niejsze zaspokojenie p o trz e b człow ieka. O soby tru d n ią c e się h a n d le m
przyczyniają się do teg o celu w n ie m niejszym sto p n iu n iż ci, k tó rzy
przez długi czas i z b a rd z o jed n o stro n n e g o p u n k tu w idzenia, jak o je ­
dyni byli nazyw ani p ro d u k ty w n y m i.
T eoria wymiany
181
R ozdziałY
Teoria cen
Jakkolwiek ceny lub - używając innego określenia - ilości dóbr, przecho­
dzących z rąk do rąk, m ogą przyciągać naszą uwagę i dzięki tem u stać się
obiektem naukowego dociekania, w żadnym wypadku nie są one najważ­
niejszym elem entem zjawiska w ym iany ekonomicznej. Jest n im raczej
zapewnienie zaspokojenia potrzeb obu stron transakcji. Gospodarujące
osoby dążą do zapew nienia sobie jak najlepszych warunków ekonomicz­
nych. W tym celu angażują się one w działalność gospodarczą, a gdy jest
to możliwe i opłacalne, wymieniają dobra drogą handlową. Ceny są je­
dynie ubocznym skutkiem tej działalności, symptomem ekonomicznej
równowagi pom iędzy gospodarczymi zamysłami różnych osób.
Jeżeli połączym y ze sobą naczynia, w których lustro wody znaj- *
duje się na różnych wysokościach, p o początkow ym w zburzeniu, p o ­
ziomy w ód w yrów nają się, a ich pow ierzchnia się uspokoi. Fale n a
powierzchni są jedynie sym ptom em działającej siły grawitacji oraz
tarcia, tak ja k ceny są sym ptom am i ekonom icznej równowagi p o ­
między stanam i p o siad an ia jednostek. W yzwala je ta sam a p o d sta­
wowa zasada, któ ra każe ludziom dążyć do zaspokojenia swoich p o ­
trzeb w najpełniejszy m ożliw y sposób i do polepszania swej sytuacji ^
ekonomicznej. Ale poniew aż to ceny są bezpośrednio dostrzegalnym \
aspektem tej zasady, łatw o jest popaść w błędne przekonanie, że są one
najważniejszym elem entem procesu wymiany, a więc, że ilości dóbr
podlegających w ym ianie są ekwiwalentne. W ten sposób ekonom ia
- jako nauka - doznała niem ożliwej do oszacowania szkody, gdyż jej
przedstawiciele - zajm ujący się teorią cen - pogubili się w próbach
183
odkrycia przyczyn domniemanej równości pomiędzy dwoma róż­
nymi ilościami dóbr1. Niektórzy doszukali się tej przyczyny w rów­
nych ilościach siły roboczej, koniecznej do powstania dóbr. Inni zna­
leźli ją w równych kosztach produkcji. Rozpoczęto nawet dyskusję
czy wymiana dóbr zachodzi, gdyż są one ekwiwalentne, czy też są one
ekwiwalentne, ponieważ zachodzi ich wymiana. Ale równa wartość
dwóch dóbr (w obiektywnym sensie) nie istnieje.
Błąd leżący u podstaw tych teorii s iiji 1% widoczny, gdy tylko po­
zbędziemy l% jednostronnego oglądu, do tej pory cechującego całą
naukę dotyczącą cen. Jedynie te ilości dóbr mogą zostać określone
jako ekwiwalentne (w obiektywnym sensie), które w danym mo­
mencie mogą staj l i f obiektem wolnej wymiany - czyli gdy jedno
z dóbr jest oferowane w danej ilości oraz można je nabyć dzięki
pewnej ilości drugiego dobra i vice versa. Lecz tak rozumiana wymienność nie występuje w realnym świecie. Jeżeli dobra byłyby wy­
mienne (w powyższym znaczeniu), nie istniałby powód, dla którego
przy niezmienionych warunkach rynkowych nie dałoby się odwrócić
każdej transakcji. Załóżmy, że A zamienił swój dom na gospodarstwo
rolne B lub na sumę 20 tys. talarów. Jeżeli dobra te miałyby w wyniku
transakcji stać się w obiektywnym sensie ekwiwalentne lub też być ta­
kimi już przed nią, nie istniałby żaden powód, dla którego obie strony
biorące udział w transakcji nie mogłyby jej natychmiast odwrócić. Ale
w prawdziwym życiu żadna ze stron nie wyraziłaby na to zgody.
Podobną obserwację możemy poczynić również w warunkach
wysoko rozwiniętego handlu oraz w przypadku najbardziej chodli­
wych produktów. Wystarczy spróbować namówić kogoś, by zakupił
ziarno na giełdzie rolnej lub akcje spółki na giełdzie papierów warto­
ściowych, a następnie natychmiast, nim nastąpi jakakolwiek zmiana ;
w warunkach rynkowych, sprzedał je; albo też przekonać kogoś, by
jednocześnie kupił i sprzedał dwie oddzielne jednostki tego samego
dobra, a osoba ta szybko przekona się, że różnica pomiędzy cenami
kupna i sprzedaży nie jest zwykłym przypadkiem, lecz stanowi ważny
element społecznego życia gospodarczego. i
1 P atrz Z ałącznik F, w k tó ry m zam ieszczony został przypis znajdujący się
tutaj w oryginale - TR.
184
Z asady
ekonomii
Tak więc konkretne, skończone ilości towarów mogących stać się
obiektami wzajemnej wymiany (np. pewna kwota pieniędzy i pewna
ilość innego dobra ekonomicznego), które mogą zostać wymienione
poprzez sprzedaż lub zakup, lub mówiąc krócej, towary ekwiwalentne
w obiektywnym sensie tego słowa nie istnieją - nawet na konkretnym
rynku, w konkretnym czasie. Co więcej, głębsze zrozumienie przy­
czyn zaistnienia zjawiska wymiany i handlu w ogóle pokazuje, że tego
rodzaju ekwiwalenty są całkowicie niemożliwe i nigdy nie zaistnieją.
Prawdziwa teoria cen nie może zatem dążyć do wyjaśnienia do­
mniemanej „równej wartości” dwóch dóbr, gdyż zjawisko tś nigdzie
w przyrodzie nie występuje. Przy takim podejściu subiektywny cha­
rakter wartości oraz natura procesu wymiany pozostałaby kompletnie
niezrozumiana. Poprawnie sformułowana teoria cen musi być skiero­
wana na wyjaśnienie, w jaki sposób gospodarujący ludzie - dążący do
zaspokojenia potrzeb w najpełniejszy możliwy sposób - zamieniają
dobra (mówiąc dokładniej, skończone ilości dóbr) na inne dobra..
W tych dociekaniach posłużę się metodą wykorzystywaną na kartach
tej książki od pierwszych stron, rozpoczynając od najprostszych przy-,
kładów i stopniowo przechodząc do coraz bardziej skomplikowanych
Zjawisk związanych z ustalaniem cen.
1. U s ta la n ie c e n
p o d c z a s w y m ia n y iz o lo w a n e j
W poprzednim rozdziale zobaczyliśmy, że możliwość ekonomicznej
wymiany dóbr zależy od dysponowania przez gospodarującą jednostkę
dobrami posiadającymi dla niej mniejszą wartość niż dobra znajdujące
się w posiadaniu innej gospodarującej jednostki, która wartościuje oba
dobra w przeciwstawny sposób. Wystąpienie tego stanu zakłada jednak
istnienie granic, wewnątrz których może ustalić się cena. f
By zilustrować powyższe załóżmy, że sto jednostek zboża należą­
cego do A, posiada dla niego wartość równą czterdziestu jednostkom
wina. Od początku jest jasne, że A w żadnym wypadku nie ma za­
miaru wymienić więcej niż sto jednostek zboża za czterdzieści jed­
nostek wina, gdyż w przeciwnym wypadku jego potrzeby byłyby
Teoria cen
185
w mniejszym stopniu zaspokojone po wymianie, niż przed nią. Zatem
zgodzi się on na wymianę, tylko jeżeli w ten sposób zapewni sobie
wyższy stopień zaspokojenia potrzeb, niż gdyby się na nią nie zgodził.
Zgodzi się on na tę wymianę tylko, jeśli będzie mógł dać mniej niż
sto jednostek zboża w zamian za czterdzieści jednostek wina. Zatem
cena czterdziestu jednostek wina może ustalić się na jakimkolwiek
poziomie, ale patrząc z perspektywy A lub jakiejkolwiek innej gospo­
darującej osoby znajdującej się w jej sytuacji, nie może ona przekro­
czyć ceny stu jednostek zboża.
Jeżeli A nie znajdzie nikogo, kto przypisałby czterdziestu jed­
nostkom wina wartość niższą niż sto jednostek zboża, nie będzie
w stanie dokonać aktu wymiany. W takiej sytuacji, przynajmniej jeśli
chodzi o A, nie zaistniałyby podstawy zainicjowania wymiany eko­
nomiczni;}* Ale jeżeli A odnajdzie drugą gospodarującą (działającą)
osobę B, która przykładowo czterdzieści jednostek wina ceni sobie tak
samo jak osiemdziesiąt jednostek zboża, zaistnieją warunki do eko­
nomicznej wymiany pomiędzy nimi (zakładając, że obie osoby zdają
sobie sprawę z tej sytuacji oraz że nie występują żadne przeszkody
uniemożliwiające wymianę) i równocześnie pojawi się drugie ograni­
czenie przedziału cenowego. Jeżeli sytuacja ekonomiczna A pozwala
mu na nabycie czterdziestu jednostek wina, gdy ich cena nie prze­
kracza stu jednostek zboża (gdyż w innym wypadku nie osiągnąłby
on żadnej korzyści w wyniku wymiany)* to sytuacja ekonomiczna
B zmusza go do żądania za swoje czterdzieści jednostek wina ceny
wyższej niż osiemdziesiąt jednostek zboża. Zatem cena czterdziestu
jednostek wina, która w końcu zostanie ustalona w wyniku transakcji
pomiędzy A i B, musi znajdować się w przedziale pomiędzy osiem­
dziesięcioma a stoma jednostkami zboża, f i musi być wyższa niż
>osiemdziesiąt i niższa niż sto.
fg Łatwo zauważyć, że A zapewniłby sobie lepsze warunki zaspoko­
jenia potrzeb, gdyby musiał oddać już 99 jednostek zboża za czter­
dzieści jednostek wina, natomiast B działałby ekonomicznie, nawet
gdyby zaakceptował już 81 jednostek zboża w zamian za swoje czter­
dzieści jednostek wina. Ale ponieważ pojawiła się możliwość więk­
szych zysków dla obu stron transakcji, obie zaangażowane w nią
osoby podjęły działania mające na celu jak najlepsze wykorzystanie
186
Z asady
ekonomii
tej okazji. Efektem tego jest zjawisko znane w codziennym tyciu, jako
targowanie się. Każda ze stron próbuje osiągnąć dla siebie jak naj­
większą korzyść wynikającą z transakcji i jeżeli spostrzeże możliwość
uzyskania większej korzyści, będzie bardziej skłonna domagać się
wyższych cen, im mniej posiada informacji o ekonomicznych działa­
niach drugiej strony i w im mniejszym stopniu potrafi określić mak­
symalną cenę, na którą gotowa jest się zgodzić druga strona transakcji.
• Jak będzie wyglądał zapis numeryczny wyniku tego cenowego po­
jedynku?
Jak już zauważyliśmy, jest pewne, że cena czterdziestu jednostek
wina będzie wyższa niż osiemdziesiąt i niższa niż sto jednostek zboża.
Jednak równie pewne wydaje mi się, że wynik transakcji czasem będzie
bardziej korzystny dla jednej, a czasem dla drugiej strony, co będzie
wynikało z osobowości osób biorących w niej udział, ich znajomości
zasad prowadzenia handlu i - za każdym razem - także od sytuacji
drugiej strony transakcji. Jednak przy określaniu ogólnych zasad nie
ma powodu, by zakładać, że jedna ze stron będzie posiadała smykałkę
do interesów lub że inne warunki zazwyczaj sprzyjają jednej ze stron.
Zakładając, że strony transakcji posiadają podobny talent do prowa­
dzenia interesu oraz znajdują się w podobnej sytuacji, zaryzykowałbym
ogólne twierdzenie, że wysiłki obu targujących fpfę stron - zmierzające
do osiągnięcia jak największej korzyści - będą się wzajemnie niwelo­
wały, a cena ustali się w równej odległości od obu ekstremów cenowych.
W naszym przypadku cena czterdziestu jednostek wina, co do
której obaj targujący się będą musieli dojść do zgody, znajdzie się po­
między osiemdziesięcioma a setką jednostek zboża, z dalszym zastrze­
żeniem, f§ cena musi być wyższa niż osiemdziesiąt i niższa niż sto.
Odnośnie dokładniejszego ustalenia ceny, jeżeli obaj targujący znaj­
dują się w takiej samej sytuacji, powinna ona wynieść dziewięćdzie­
siąt jednostek ziarna. Ale jeżeli równa pozycja przetargowa zostanie
zaburzona, określenie ceny na innym poziomie nie jest niemożliwe
z ekonomicznego punktu widzenia.
; -?To, co powiedzieliśmy o procesie ustalania cenywtym przypadku, bę­
dzie tak samo ważne w każdym innym. Kiedykolwiek wystąpią warunki
sprzyjające wymianie dwóch dóbr pomiędzy gospodarującymi jednost­
kami, sama natura tego procesu spowoduje powstanie określonego
Teoria cen
187
zakresu, wewnątrz którego ustalona zostanie cena, jeżeli transakcja ma
w ogóle dojść do skutku. Zakres ten wynika z różnych ilości dóbr, które
w oczach obu targujących się stron są ekwiwalentne (w subiektywnym
sensie tego słowa). W przypadku właśnie rozważanym sto jednostek
zboża jest dla A ekwiwalentem czterdziestu jednostek wina, natomiast
dla B ekwiwalentem takiej samej ilości wina jest osiemdziesiąt jedno­
stek zboża. Wewnątrz tych granic cena zazwyczaj zostanie ustalona jako
średnia obu wartości fa zatem w naszym przypadku wyniesie ona dzie­
więćdziesiąt jednostek zboża, gdyż jest to średnia z 80 i 100). *
Ilości dóbr przechodzących z rąk do rąk podczas wymiany ekono­
micznej są precyzyjnie określane przez utrzymującą się w danej chwili
sytuację ekonomiczną. Prawdą jest, że zwykły kaprys posiada pewien
wpływ na wynik targowania się, gdyż ilość dóbr będących przed­
miotem wymiany może ustalić się wewnątrz określonego, zakresu,
który gwarantuje zachowanie ekonomicznej korzyści powstałej w wy­
niku transakcji. Jest jednak równie pewne, że - dążące do przeciw­
stawnych celów - wysiłki obu stron transakcji, pragnących zapewni!
sobie największy możliwy zysk, spotkają się w większości przypadków
:Wpewnym punkcie równowagi oraz że ceny będą równie często osią­
gały wartość średniej obu ekstremów cenowych. Jeżeli zaczną działać
także inne czynniki związane z osobowościami stron transakcji lub
też z wpływem warunków zewnętrznych, ceny mogą ulegać odchy­
leniu od omawianej powyżej naturalnej wartości, bez utraty przez całą
operację wymiany swego ekonomicznego charakteru. Jeżeli jednak
wynikają ze względów osobowych, bądź ze specjalnych przypadków
wpływu zewnętrznych czynników o nieekonomicznym charakterze,
odchylenia te nie są czynnikami ekonomicznymi.
2 . U s ta la n ie c e n
w s y s te m ie m o n o p o lis ty c z n y m
W poprzednim podrozdziale zwróciłem uwagę na fakt, że ustalanie
cen oraz dystrybucja dóbr zachodzą według określonych praw poprzez
rozważenie możliwie najprostszego przypadku, w. którym wymiana
dóbr zachodzi pomiędzy dwiema gospodarującymi jednostkami
188
Z asady
ekonomii
niepodlegającymi wpływom działalności ekonomicznej innych osób.
Przykład ten, nazwany wymianą izolowaną, jest najpowszechniejszą
formą handlu we wczesnych etapach rozwoju cywilizacji. Przetrwał on
w większej skali w rzadko zaludnionych i zacofanych regionach, choć
nie zniknął całkowicie nawet w warunkach szybkiego rozwoju ekono­
micznego. Możemy mieć z nim do czynienia w społeczeństwach
winiętych gospodarczo, gdy dochodzi do wymiany dóbr posiadających
wartość jedynie dla dwóch gospodarujących jednostek, bądź też, gdy
jakieś specjalne warunki spowodują ekonomiczną izolację dwóch osób.
Ale wraz z rozwojem cywilizacji takie przypadki pojawiają się coraz
rzadziej. Jeżeli A posiada konia i, chcąc go sprzedać, wyceniłby jego
wartość na 10 kg zboża, w pełniejszy sposób mógłby on zaspokoić
swoje potrzeby, gdyby sprzedał konia już za 11 kg ziarna. Dla rolnika
B, który z drugiej strony posiada spore zasoby zboża, ale potrzebny
mu jest koń, którego wartość wycenia on na 20 kg swego zboża, od­
niósłby korzyść nawet, gdyby nabył konia A już za 19 kg. Rolnik B2
zgodziłby się oddać 29 kg zboża za konia, a rolnik B3 - 39 kg. W tym
wypadku, według tego co już ustaliliśmy, nie tylko zaistniałaby pod­
stawa do wymiany dóbr pomiędzy A i jednym z rolników, ale także
A może oddać w zamian za zboże konia każdemu z rolników, a każdy
Znich może nabyć zwierzę drogą wymiany.
Nasze ustalenia staną się jeszcze bardziej oczywiste, gdy rozważymy
przykład, w którym podstawy do wejścia w transakcję wymiany i®* nie
tylko A, ale takie Miku innych właścicieli koni: A2, A3 itd. Załóżmy;
że tylko 8 kg zboża wystarczyłoby A2, by zgodził się oddać jednego ze
swych koni, natomiast w przypadku A3 byłoby to 6 kg. Nie mamy wąt­
pliwości, że w takich warunkach istnieją podstawy do wymiany eko­
nomicznej pomiędzy każdym z hodowców koni i każdym z rolników.
W obu przypadkach mamy do czynienia z przykładami bardziej
skomplikowanymi niż pierwsza sytuacja opisana w tym rozdziale.
Wpierwszym przypadku podstawy wymiany ekonomicznej zaistniały
pomiędzy monopolistą (w najszerszym sensie tego słowa) i kilkoma
innymi gospodarującymi jednostkami, które starając, się zmaksyma­
lizować korzyść płynącą z transakcji, muszą konkurować ze sobą na­
wzajem o pożądane przez nich dobro. W drugim przypadku podstawy
dla zawarcia transakcji posiada równocześnie każdy z kilku posiadaczy
Teoria cen
189
danego dobra z jednej strony i każdy z kilku posiadaczy innego dobra
z drugiej. Zatem po każdej ze stron mamy do czynienia z konkurencją.
Rozpocznę od prostszego przykładu, w którym kilka gospodaru­
jących jednostek konkuruje o zmonopolizowane dobro, a następnie
przejdę do bardziej skomplikowanego procesu ustalania ceny, gdy
konkurencja ma miejsce po obu stronach transakcji.
A. Ustalanie cen oraz dystrybucja dóbr
w w arunkach konkurencji pomiędzy kilkom a osobami
o jedno niepodzielne, zmonopolizowane dobro
Opisując proces ustalania ceny podczas wymiany izolowanej zauwa­
żyliśmy, że w każdym poszczególnym przypadku mamy do czynienia
z zakresem cenowym, wewnątrz którego transakcja posiada charakter
ekonomiczny, a granice tego zakresu wynikają z warunków każdej po­
szczególnej sytuacji wymiany. Zauważyliśmy także, że cena ma zwyczaj
ustalania się w taki sposób, że korzyści wynikające z transakcji rozkła­
dają się w równym stopniu na obie strony transakcji, a zatem, że istnie­
je pewna średnia, do której zmierza ustalona cena. Ale spostrzegłem
również, że cena nie będzie sztywna w wyniku działania tych procesów
ekonomicznych, lecz będzie zawierała się gdzieś w tym przedziale.
Jeżeli gospodarująca osoba A posiada konia, którego wartość w jej
oczach nie przekracza 10 kg zboża, podczas gdy B miał obfite plony
i gdyby miał kupować konia, wyceniłby jego wartość na 80 kg zboża,
to mamy do czynienia z istnieniem podstaw do wymiany pomiędzy
A i B, przy założeniu, że obie osoby zdają sobie sprawę z tych wa­
runków oraz że obie strony są w stanie faktycznie przeprowadzić
taką transakcję. Ale równie pewne jest, że cena konia może ustalić
się w szerokim przedziale między 10 a 80 kg zboża i może osiągnąć
któreś z tych ekstremów bez szkody dla ekonomicznego charakteru
wymiany. Oczywiście mało prawdopodobne jest, że cena zostanie
ostatecznie ustalona na poziomie 11,12 lub 78, 79 kg zboża za konia.
Ale na pewno nie istnieją żadne ekonomiczne przyczyny, które by
to wykluczały. Do transakcji obejmującej tylko te dwie osoby może
dojść, dopóki B nie będzie musiał konkurować z nikim o konia A.
190
Z asady
ekonomii
Ale załóżmy, że BI posiada konkurenta B2, który bądź nie posiada
tak wiele zboża, bądź też nie potrzebuje aż tak bardzo konia jak B1. B2
wycenia wartość konia na 30 kg zboża i mógłby zapewnić sobie lepsze
zaspokojenie potrzeb, gdyby nabył konia już za 29 kg. Zatem pod­
stawy do zawarcia transakcji występują zarówno pomiędzy BI i A, jak
i pomiędzy B2 i A. Ale ponieważ koń A może znaleźć tylko jednego
nabywcę, pojawiają | i | dwa pytania:
- którą z konkurujących o konia osób wybierze monopolista A?
- jaki jest zakres, wewnątrz którego dojdzie do ustalenia ceny?
By odpowiedzieć na pierwsze pytanie rozważmy, co następuje. War­
tość konia A, jest dla B2 równa 30 kg zboża. Skorzystałby on zatem na
tej transakcji, gdyby mógł zapłacić nie więcej niż 29 kg. Nie oznacza
to, że B2 zaoferuje taką właśnie cenę za konia A. Ale jest jasne, że kon­
kurując z BI jak długo się da, zgodziłby się nawet na taką ofertę, po­
nieważ w innym przypadku zachowałby się bardzo nieekonomicznie,
gdyby w ostateczności nie zyskał nawet takiej korzyści, jaką mógłby
uzyskać z nabycia konia za 29 kg zboża. Z drugiej strony, BI w oczy­
wisty sposób działałby nieekonomicznie, gdyby pozwolił B2 nabyć
konia za 29 kg, ponieważ nawet gdyby zmuszony był zapłacić za niego
30 kg, nadal postrzegałby on tę transakcję jako opłacalną, doprowa­
dzając przy okazji do ekonomicznego wykluczenia B2 z transakcji2, vv
Zatem istnieje zakres, w którym transakcja traci charakter ekono­
miczny dla B2, ak nie dla BI, przez co ten drugi posiada przewagę,
dzięki której może uzyskać korzyści płynące z transakcji poprzez
uczynienie jej nieekonomiczną dla konkurenta.
,
Dla monopolisty A sprzedanie dobra konkurentowi, który nie ofe­
ruje najwyższej ceny byłoby nieekonomiczne, a zatem najpewniej ta
konkretna transakcja będzie miała miejsce pomiędzy A i BI.1
1 Stwierdzając, że BI wyklucza ekonomicznie B2, nie chodzi m i o to, że B2
zostaje wykluczony z transakcji przy użyciu fizycznej przem ocy lub z p o ­
wodów prawnych. Rozróżnienie to jest niezwykle ważne, gdyż B2 m ógłby
posiadać kilkaset kg zboża, a zatem i m oc, fizyczną i prawną, by nabyć
konia A, ale z jakichś pow odów tego nie zrobi. Jeżeli nie dokona on zaku­
pu, przyczyna m usi być ekonom iczna - płacąc więcej niż 29 kg ziarna, nie
zapewniłby on sobie lepszego zaspokojenia potrzeb w wyniku transakcji,
niż gdyby jej nie dokonał.
J eorią cen
191
Przechodząc d o drugiego p y ta n ia (o g ra n ic e , w e w n ą tr z AlUi y\~u
dojdzie do ustalenia ceny), n a p e w n o B I n ie m o ż e z a p ła c ić A 8 0 k g ,
gdyż transakcja p o tej cenie u tra ciła b y e k o n o m ic z n y c h a r a k te r dla
BI. Cena nie m o że także spaść p o n iż e j 3 0 k g , g d y ż w t y m p r z y p a d k u
transakcja byłaby ko rzystn a dla B2, k tó r e m u z n ó w o p ła c a ło b y się k o n ­
kurować o dobro, aż jego cena p o w tó r n ie n ie p r z e k r o c z y ła b y 3 0 kg .
Zatem w naszym p rz yp a d k u cena z k o n ie c z n o ś c i m u s i u sta lić się
w zakresie p o m ię d zy 30 i 80 k g zb o ża 3.
Z powodu konkurencyjn eg o wpływu B2 za k r e s c e n o w y tra n sa k c ji
pomiędzy A i BI nie będzie zn a jd o w a ł się p o m ię d z y 10 a 8 0 k g , ale z o ­
stanie zaw ężony do p rzedzia łu 3 0 -8 0 kg . G d y ż ty lk o ce n a w t y m p r z e ­
dziale umożliwi odniesienie korzyści z tra n sa kcji p r z e z A i B I o ra z
wykluczenie z niej B2. Powtórnie m amy z a te m d o c z y n ie n ia z w y ­
mianą izolowaną, z tą tylko różnicą, że m ożliw y za k r e s c e n o w y u le g ł
zawężeniu. Poza tym, wszystkie określone p r z e z nas z a s a d y d o ty c z ą c e
w ym iany izolowanej zachowują swoją wagę.
Załóżmy teraz, że do dwóch osób konkurujących o konia A, do­
łącza jeszcze B3. G dyby ta osoba wyceniała konia na 50 kg zboża, to
oczywiście w dalszym ciągu do transakcji d o s z ło b y p o m i ę d z y A i BI,
z tym że zakres cenowy uległby dalszemu zawężeniu i znajdowałby się
pomiędzy 50 a 80 kg. Gdyby pojawił się jeszcze jeden konkurent B4,
wyceniający konia na 70 kg zboża, nic by to nie zm ieniło, poza tym że
nowa cena zostałaby ustalona pomiędzy 70 a 80 kg.
Strony transakcji zmienią się tylko w przypadku, gdy do konkuru­
jących dołączy gospodarująca osoba B5, dla której zm onopolizow ane
dobro będzie miało wartość 90 kg zboża. W tym wypadku widełki
3 Można by pomyśleć, że cena zostanie ustalona na poziom ie dokładnie 30 kg,
a nie w przedstawionym przez nas zakresie. W niosek ten byłby poprawny, .
gdybyśmy mieli do czynienia z licytacją bez ustalonej ceny m inim alnej lub
też gdyby ustalono ją na poziomie niższym niż 30 kg ziarna. W obu przy­
padkach A byłby zmuszony zaakceptować cenę 30 kg z pow odu naturalne­
go przebiegu licytacji, a przyczyn, dla których cena podczas aukcji miałaby
zostać ustalona na jakimś innym poziomie, należy szukać w analogicznych
relacjach. Ale jeżeli gospodarująca osoba A nie zwiąże się o d początku
z procesem aukcyjnym i może w sposób wolny dążyć do osiągnięcia swych
ekonomicznych celów, nie istnieje żaden ekonom iczny pow ód, dla którego,
cena konia nie mogłaby osiągnąć 79 kg ziarna, jak rów nież nie istnieje taki
powód, dla którego nie mogłaby ona ustalić się na poziom ie 30 kg.
192
Z
a sa d y
e k o n o m ii
cenowe wynosić będą 80 i 90 kg. Nowa osoba będzie dążyła do osią­
gnięcia maksymalnej korzyści w wyniku transakcji i wykluczy wszyst­
kich pozostałych konkurentów - łącznie z BI. Cena ustali się pomiędzy
80 a 90 kg zboża, gdyż z jednej strony ekonomiczne wykluczenie kon­
kurenta BI może m ieć miejsce tylko, jeżeli cena osiągnie 80 kg, a z dru­
giej - cena nie może przekroczyć, a nawet osiągnąć 90 kg, gdyż w tym
przypadku transakcja utraciłaby swój ekonomiczny charakter dla A.
Te ustalenia zachowują prawdziwość w każdym przypadku, gdy
istnieją podstawy do wymiany pomiędzy monopolistą oferującym nie­
podzielne dobro, w zamian za inne dobro oferowane przez daną ilość
konkurentów. Podsumowując, dochodzimy dó następujących zasad:
— Gdy dana ilość gospodarujących osób, z których każda ma
podstawy do zaangażowania się w wymianę ekonomiczną,
konkuruje między sobą o jedno niepodzielne, zmonopolizo­
wane dobro, otrzyma je ta osoba, dla której stanowi ono ekwi­
walent największej ilości innego dobra oferowanego w zamian.
- Zakres cenowy transakcji określony jest przez ekwiwalenty
zmonopolizowanego dobra, oferowane przez dwóch konku­
rentów, którzy bądź to odznaczają się największą determinacją,
bądź też największą przewagą nad innymi konkurentami.
« W tych granicach dojdzie do ustalenia ceny według zasad
przedstawionych na przykładzie wymiany izolowanej. ,
B. Ustalanie ceny oraz dystrybucja dóbr
w przypadku konkurencji o kilka jednostek
zmonopolizowanego dobra
W poprzednim podrozdziale zajęliśmy się najprostszym przypadkiem
monopolu, w którym monopolista oferuje na rynku jedno niepo­
dzielne dobro, a cena ustalana jest w wyniku konkurencji pomiędzy
daną ilością chętnych na to dobro.
Teraz zajmiemy się bardziej złożonym przypadkiem, w którym
podstawy do zawarcia transakcji występują jednocześnie pomiędzy
monopolistą oferującym określoną ilość dobra, a daną liczbą gospo­
darujących osób posiadających jakąś ilość innego dobra.
T eoria
cen
193
- Załóżmy, że posiadającemu dużo zboża rolnikowi BI brakuje konia
i wycenia go on na 80 kg zboża. Dla rolnika B2 nowy koń wart jest
70 kg, dla B3 - 60 kg, dla B4 - 50 kg, dla B5 - 40 kg, dla B6 - 30 kg,
dla B7 - 20 kg, a dla B8 tylko 10 kg ziarna. Dla każdego z nich kolejny
koń wart byłby 10 kg mniej, niż poprzedni (zakładając, że w ogóle po­
trzebują kolejnego konia). Najważniejsze elementy tej sytuacji przed­
stawia poniższa tabela.
Ilość kilogramów ziarna, wartych tyle, co kolejny nabyty koń
1. k o ń
3 v k o ń ..
3. k o ń
D la B I
80
70
60
D la B 2
70
D la B3
m
D la B 4
' 50
D la B5
40
D ła B 6
.
$0
"w
.5 0 .
.
;•/
40
•
^
D la B 7
y 20
"Ą
D la B8
10
40
30
•
20
■ 20 #
30
20'
10 ,
40
:
m
:
, S* fe)ń 4
50 •
■
‘
6. k o ń
'.7 . k o ń
30
20
. 20
10
i o :;
!0
10
m
’
Jeżeli monopolista A oferuje na rynku tylko jednego konia, zgodnie
z przedstawionymi zasadami konia nabędzie BI po cenie znajdującej
się w przedziale 70-80 kg zboża, y
/ Załóżmy jednak, le monopolista oferuje na rynku aż trzy konie.
W takim przypadku mamy do czynienia z interesującym nas w tym
podrozdziale pytaniem: który (lub którzy) z rolników wejdzie w po­
siadanie koni zaoferowanych na rynku przez monopolistę oraz jaka
będzie ich cena?
Odpowiedzi poszukajmy w naszej tabeli. Wygląda na to, że pierw­
szego konia nabędzie BI, dla którego pierwszy koń wart jest tyle, co
80 kg zboża, drugi wart jest 70 kg, a trzeci tylko 60 kg. W takiej sytuacji
194
Z asady
ekonomii
BI p ostęp o w a łb y e k o n o m ic z n ie , gd yb y n abył jed n ego k onia p o cen ie
znajdującej się w p rzed ziale 7 0 - 8 0 kg, w ykluczając przy tym w szyst­
kich k on k u ren tó w z m o ż liw o śc i zaw arcia takiej transakcji. Jednak
gdyby za d ru g ieg o k o n ia ch cia ł o n zaoferow ać 70 kg lub w ięcej, p o ­
stępowałby ju ż n ie e k o n o m ic z n ie , gd yż w w yn ik u takiej transakcji
nie uzyskałby le p szy c h w a ru n k ó w d o zaspokajania sw ych potrzeb.
W przypadku trze cie g o k o n ia i ceny, która w ykluczałaby z transa­
kcji B2, rów nej c o najm niej 70 kg, brak ek on om icznej k orzyści,
a zatem n ie e k o n o m ic z n y charakter tej transakcji, staje się jeszcze bar­
dziej oczyw isty.
E k on om iczn a sytuacja w ty m w ypad k u w ygląda następująco.
Z jednej strony B I m o że w yk lu czyć z transakcji w szystkich p o zo sta ­
łych konkurentów , oferując cen ę 70 k g lub w ięcej za każdego konia,
ale z drugiej strony, aby transakcja m iała dla n ieg o ek on om iczn y cha­
rakter, m o że o n nabyć tylk o jed n eg o k onia p o tej cenie, gdyż gdyby
kupił kolejne d w a zw ierzęta za taką sam ą ilość zboża, n ie popraw iłby
w ten sposób sw ych w aru n k ów ekon om icznych.
Poniew aż zakładam y, że B I zachow uje się w sposób ekonom iczny,
nie będzie o n dążył d o b ezsen so w n eg o w ykluczen ia ż transakcji k o n ­
kurentów, ani n ie jest zainteresow an y p ogorszen iem swej sytuacji. B ę­
dzie m u zależało n a w yk lu czen iu konkurentów o zm on op olizow an e
dobra tylko jeśli, i w tak im zakresie, w jakim u m ożliw i m u to u zy­
skanie dla siebie w iększej korzyści, n iż gdyby pozw olił in n ym k onk u ­
rentom na zaw arcie danej transakcji. W naszym przypadku sytuacja
ekonom iczna B I n ie pozw ala m u na w ykluczenie z transakcji w szy­
stkich p ozostałych konkurentów , b ęd zie on w ięc m usiał zgod zić się na
nabycie przez B2 pew nej Ilości dobra. Będzie o n naw et m iał w sp óln y ’
interes z ty m k onk u ren tem , b y dążyć d o ustalenia ceny zm o n o p o ­
lizow anego dobra, w n aszym przypadku konia, na jak n ajniższym
poziom ie. N ie posiadając żad n ego interesu w w yw ind ow an iu ceny
powyżej 70 kg, B I i B2 b ęd zie się op łacało ustalenie ceny na jak naj- <'
•niższym p o zio m ie p oniżej 70 kg, m ożliw ym do osiągnięcia w danej :
sytuacji ek on om icznej.
Ograniczenie dla tych w ysiłk ów stanow ić będą in n i konkurenci,
głównie B3. B I i B2 b ęd ą m u sieli zgod zić się na cenę, która w ykluczy
z m ożliw ości zawarcia transakcji innych (włączając w to B3). Zatem,
T eoria
cen
195
w przypadku trzech dostępnych koni, cena zostanie ustalona w prze­
dziale pomiędzy 60 a 70 kg zboża. Cena znajdująca się w tym zakresie
umożliwi BI ekonomiczne zakupienie dwóch koni, a B2 jednego. Jed­
nocześnie pozostali konkurenci zostaliby wykluczeni z możliwości
zawarcia transakcji z udziałem zmonopolizowanego dobra.
- Ustalenie ceny w tych granicach jest jedynym możliwym rezul­
tatem. Gdyby spadła ona poniżej 60 kg, B3 nie zostałby wykluczony
z transakcji 1 mógłby podjąć próbę wykorzystania nadarzającej się
okazji w celu uzyskania pewnej korzyści. Ale ponieważ BI i B2 są
osobami gospodarującymi i stoi przed nimi możliwość osiągnięcia
korzyści ekonomicznej, nawet jeżeli cena będzie wyższa, nie pozwolą
oni na taki scenariusz. Gdyby jednak cena miała przekroczyć poziom
70 kg, BI mógłby nabyć tylko jednego konia, a B2 nie mógłby tego
zrobić w ogóle, a zatem tylko jeden z trzech oferowanych koni zo­
stałby sprzedany. Z ekonomicznego punktu widzenia widać więc, że
cena nie może przekroczyć granic 60 i 70 kg zboża.
Gdyby A zaoferował na rynku 6 koni, używając tego samego toku
myślowego doszlibyśmy do wniosku, że BI nabyłby trzy konie, B2 na­
byłby (jfaft. konie, a B3 nabyłby jednego konia po cenie, która znaj­
dowałaby się w przedziale między 50 a 60 kg zboża. Jeżeli A miałby
do zaoferowania 10 koni, BI kupiłby cztery konie, B2 trzy, B3
dwa, B4 jednego, po cenie z przedziału 40-50 kg. Jeżeli monopo­
lista A chciałby sprzedać większą liczbę koni, niewątpliwie z jednej
strony jeszcze mniej rolników uległoby wykluczeniu z możliwości
zawarcia transakcji, a z drugiej strony cena spadałaby na coraz niż­
sze poziomy.
*j
Gdybyśmy wyobrazili sobie, że znaki BI, B2 itd. zamiast pojedyn­
czych osób, oznaczają całe grupy ludzi (gdzie 11 byłyby to wszystkie
jednostki o największej determinacji oraz znajdujące się w ekono­
micznie najlepszej pozycji do zawarcia transakcji, B2 byłyby to jed­
nostki znajdujące się o jeden poziom niżej itd.), otrzymalibyśmy
model wymiany monopolistycznej, odzwierciedlający procesy zacho­
dzące w codziennym życiu.
Klasy ludzi dysponujących zróżnicowaną siłą nabywczą konku­
rują o daną ilość zmonopolizowanych dóbr dostępnych na rynku.
Tak samo, jak w przypadku pojedynczych osób, niektóre klasy
196
Z asad y
e k o n o m ii
ekonom icznie w ykluczają in n e klasy z m ożliw ości w zięcia udziału
w transakcji. G d y n a z m o n o p o liz o w a n y m rynku maleje ilość dóbr,
coraz w iększe ilo śc i lu d zi w yk lu czan e są z m ożliw ości ich nabycia i na
odwrót, im w ięcej d óbr n a rynku, ty m w ięk szy mają do n ich dostęp
klasy ludzi o coraz m n iejszej sile nabyw czej. W raz z tym i zm ianam i,
ceny dóbr rosną i maleją*
Podsum ow ując p ow yższy w yw ód , otrzym ujem y następujące zasady:
-
D obra o ferow an e p rzez m on op olistę, nabyw ane są przez te
spośród k onk u ru jących o n ie jednostek, dla których ekw iw a­
lentem w łaśn ie nabyw an ego dobra są największe ilości in n ego
dobra o ferow an ego w zam ian. Z m on opolizow an e dobro trafia
d o n ab yw ców w taki sposób , że ilość in n ego dobra - stano­
w iąca ek w iw alen t jednej jed n ostk i zm on op olizow an ego dobra
- jest taka sam a w przypadku w szystkich nabyw ców z m o n o ­
po lizo w an ego dobra (w n aszym przypadku będzie to 50 kg
-
-
zboża).
U stalanie cen y m a m iejsce w zakresie w yznaczanym z jednej
strony p rzez ek w iw alen t jed n ostk i zm on op olizow an ego dobra
dla o so b y najm niej zdeterm inow anej i posiadającej naj­
m niejsze m ożliw ości, b y w ziąć udział w transakcji, która nadal
w niej uczestniczy, a z drugiej strony przez ekw iw alent jed ­
nostki zm on op olizow an ego dobra dla osob y najbardziej zd e­
term inow anej i posiadającej największe m ożliw ości, by w ziąć
udział w transakcji, spośród konkurujących jed n ostek w yklu ­
czonych z tran sakcji J
Im w iększą ilo ść dobra m on opolista zaoferuje do sprzedaży,
tym m niej k onk u ren tów zostanie w ykluczonych z m ożliw ości
zawarcia transakcji oraz w tym w iększym stopniu będą sobie
w stanie zap ew n ić zaspokojenie potrzeb te gospodarujące
osoby, które były w stanie dokonać zakupu, kiedy ilość dobra
oferow anego d o sprzedaży była m niej sza.
.V
-
Ą
Im w iększą ilo ść dobra m on opolista zaoferuje d o sprzedaży,
tym m niej zd eterm in ow an ym i posiadającym m n iejsze zd ol­
n o ści transakcyjne klasom b ęd zie je m usiał oferować, by m óc
sprzedać cały zapas, a zatem tym niższa będzie cena jednostki
zm o n o p olizow an ego dobra. 5 ^
Teoria cen
197
C. Wpływ ustalania ceny przez monopolistę na ilość
zmonopolizowanego dobra, która może zostać sprzedana
oraz na dystrybucję dobra wśród jednostek o nie konkurujących
Z reguły monopolista nie oferuje dóbr na rynku z zamiarem sprzedaży
całego zapasu po jakiejkolwiek cenie oraz nie zamierza czekać aż konku­
rujący o dobro ustalą ją podczas aukcji. Zazwyczaj m onopolista oferuje
daną ilość dobra na sprzedaż oraz określa cenę jednostki tego dobra.
Powody takiego działania są praktycznej natury i wynikają szczególnie
z faktu, że jeżeli m etody sprzedaży opisane w poprzednim podrozdziale
mają zapewnić ustalenie ceny dzięki uwzględnieniu wpływu wszystkich
ważnych czynników ekonomicznych, wymagają one zarówno jednocze­
snego uczestnictwa możliwie jak największej liczby konkurentów oraz
przestrzegania wielu zasad. Z tego powodu wykorzystanie tej metody
ustalania ceny jest odpowiednie w nielicznych tylko przypadkach.
Kiedykolwiek m onopolista m oże liczyć na to, że uda mu się ze­
brać odpowiednią liczbę ewentualnych nabyw ców w jednym miejscu
oraz w ypełnić wszystkie konieczne form alności bez ponoszenia zbyt
wielkich kosztów (w przypadku ogłoszonej z dużym wyprzedzeniem
licytacji zm onopolizowanego artykułu w znanym dom u aukcyjnym),
zapewne skorzysta on w łaśnie z opisanej w poprzednim podrozdziale
m etod y gdyż najprawdopodobniej um ożliw i m u ona zbycie całego
posiadanego zapasu dobra, w całkowicie ekonom iczny sposób. Jed­
nakże zazwyczaj m onopoliści stosują m etodę polegającą na ofero­
waniu do natychmiastowej sprzedaży jedynie części posiadanego za­
sobu, po określonej przez nich cenie.
Gdy m onopolista ustala cenę jednostki dobra, przez co kwestia ta
przestaje być ważnym problem em i pozw ala konkurentom na zakup
ilości, które odpowiadają ich oczekiw aniom na dobro po takiej cenie,
powstają następujące pytania, którymi m usim y się zająć: i
•'Którzy konkurenci zostaną ekonom icznie w ykluczeni z transakcji na każdym poziom ie cenowym? \ v ;
Jak wysokość ceny ustalonej przez, m onopolistę wpłynie na
■: - ilość sprzedanego dobra? •
W jaki sposób sprzedane dobra zostaną rozłożone pomiędzy
poszczególnych konkurentów? >v ;
198
Z asady
ekonomii
Zacznijmy od stwierdzenia oczywistego faktu, że gdyby m onopo­
lista ustalił cenę swego dobra na takim poziomie, że znajdowałaby się
ona powyżej ceny, jaką skłonny byłby zapłacić najbardziej zdetermi­
nowany oraz znajdujący się w najlepszej sytuacji ekonomicznej kon­
kurent, wszyscy konkurujący o dobro zostaliby ekonomicznie wyklu­
czeni z m ożliwości wzięcia udziału w transakcji i żadna ilość dobra
nie zostałaby sprzedana. Z taką sytuacją mielibyśmy do czynienia,
gdyby - w przykładzie opisanym uprzednio - monopolista A okre­
ślił cenę konia na 100 lub nawet trochę powyżej 80 kg zboża, gdyż
na takim poziom ie cenowym transakcja utraciłaby swój ekonomiczny
charakter dla każdego z ośm iu konkurujących o to dobro rolników.
Ale załóżmy, że monopolista ustalił cenę konia na poziomie poniżej
progu wykluczającego z transakcji wszystkich potencjalnych kupców.
Dążąc do poprawienia swej sytuacji ekonomicznej, niewątpliwie skorzy­
staliby oni z oferowanej możliwości i faktycznie zawarli transakcję z m o­
nopolistą. Jasne jest, że w tym wypadku poziom ustalonej ceny będzie
głównym czynnikiem określającym ilość zawartych transakcji. Jeżeli
A ustaliłby cenę konia na 75 kg zboża, BI mógłby w ekonomiczny sposób
nabyć jednego konia. Gdyby cena wynosiła 62 kg zboża, BI kupiłby dwa
konie, a B2 jednego. Gdyby cena miała wynieść 54 kg zboża, wtedy BI na­
byłby trzy konie, B2 dwa, a B3 jednego. W końcu przy cenie wynoszącej
36 kg, BI kupiłby pięć koni, B2 cztery, B3 trzy, B4 dwa, B5 jednego itd.
Gdybyśmy, tak jak uprzednio, rozszerzyli znaczenie znaków BI,
B2, B3 itd. na całe grupy konkurentów dysponujących zróżnicowaną
siłą nabywczą oraz chęcią zawarcia transakcji, z najwyższą dokładno­
ścią dostrzeglibyśmy wpływ różnego poziomu cen ustalonych przez
monopolistę na całą gospodarkę. Im wyższa cena, tym większa ilość
Osób lub grup wykluczonych z korzystania ze zmonopolizowanego
dobra, tym skromniejsze zaopatrzenie w to dobro klas niewykluczo­
nych całkowicie ! możliwości jego nabycia i tym mniejsze ilości dobra
monopolista byłby w stanie sprzedać. Wraz z obniżaniem cen, coraz
mniej gospodarujących osób lub grup zostawałoby całkowicie wyklu­
czonych z możliwości nabycia jakiejkolwiek ilości zmonopolizowa­
nego dobra, zaopatrzenie osób, które już wcześniej było na nie stać,
stawałoby się coraz pełniejsze, a poziomy sprzedaży osiągane przez
monopolistę systematycznie by wzrastały.
Teoria cen
199
P o w y ższe u sta le n ia m o ż n a p rze d sta w ić w s p o s ó b bardziej p recy­
zyjny, ja k o n a stęp u jące zasady:
-
G d y m o n o p o lis ta u stala c e n ę d obra, z m o ż liw o ś c i zawarcia
. tran sakcji zostają w y k lu c z o n e te o so b y , d la k tó ry ch jed n ostk a
z m o n o p o liz o w a n e g o d ob ra sta n o w i e k w iw a len t p ew n e j ilości
in n e g o d obra b ę d ą c e g o p r z e d m io te m w y m ia n y , k tóra warta
jest ty le s a m o lu b m n iej n iż ce n a z m o n o p o liz o w a n e g o dobra.
-
K on k u ru jący o p e w n ą ilo ś ć z m o n o p o liz o w a n e g o dobra, dla
k tó ry ch jed n o stk a teg o d ob ra je st r ó w n o w a ż n a w ięk szej ilości
o fero w a n eg o w za m ia n in n e g o d obra n iż ce n a u sta lo n a przez
m o n o p o listę , b ęd ą zaop atryw ać się w to d o b r o d o m om en tu ,
w k tó ry m jed n o stk a te g o d ob ra - b ęd ą ca ek w iw a len tem ilości
o fero w a n eg o w za m ia n d obra - zr ó w n a się z ce n ą m o n o p o ­
low ą. Ilo ść dobra nabyta p rze z k a żd eg o z k u p u jących , zd eter­
m in o w a n a je s t p rze z ek o n o m ic z n e p o d s ta w y d o zaw arcia przez
. tę o s o b ę danej transakcji n a k a żd y m p o sz c z e g ó ln y m p o zio m ie
c e n o w y m , u sta lo n y m p rzez m o n o p o listę .
Im w y ższa cen a d obra o k reślo n a
przez
m o n o p o listę , t y m .
w ięk sza gru p a k o n k u ren tó w zostaje w y k lu c zo n a z m o żliw o ści
•nabycia go, w m n ie jsz y m sto p n iu zaop atrzą się w n ie in n e
g ru p y oraz ty m n iższa sp rzed aż teg o dobra. Z w iązk i te u legną
o d w r ó cen iu w p rzyp ad k u o b n iża n ia c e n y dobra.
D. Zasady handlu w warunkach monopolu (działania monopolisty)
W d w ó ch p o p r zed n ich p o d r o zd zia ła ch w y tłu m a c z y łe m w p ły w róż­
n ych ilo śc i zm o n o p o liz o w a n e g o d obra n a je g o c e n ę oraz w p ły w w y so ­
k o ści ce n y u stalon ej p rze z m o n o p o lis tę n a w ie lk o ś ć sprzedaży. W obu
przypadkach rozw ażałem te ż w p ły w tak tyki k o n k u ru jących o z m o n o ­
p o lizo w a n e d o b ro n a b y w có w n a je g o d ystrybu cję.
Przyglądając się ty m p rzy k ła d o m , m o ż e m y zau w ażyć, że n ie tylko
m o n o p o lista o d p o w ia d a za p rze b ieg w yd arzeń . Także w ty ch przykła­
d ach w agę zachow u je zasad a określająca k ażd ą m o żliw ą sytuację w y­
m iany, w ed le której o b ie stron y tran sakcji m u sz ą o d n ie ś ć i f jej w yniku
jakąś k orzyść, a m o n o p o lis ta n ie m o ż e o k reślić jak iejk olw iek ceny,
200
Z a s a d y ek o n o m ii
tylko musi uszanować, wynikające z działania lej zasady, istnienie
pewnego zakresu cenowego, wewnątrz którego możliwe jest zawarcie
transakcji. Jak widzieliśmy, monopolista dążąc do sprzedaży danej
ilości dobra nie może całkowicie arbitralnie ustalić jego ceny. A je­
żeli to uczyni, nie będzie miał wpływu na ilość sprzedanych jednostek
dobra. W takim wypadku nie będzie on mógł sprzedawać wielkich
ilości dobra i jednocześnie sprawić, by cena osiągnęła tak wysoki po­
ziom, jaki mogłaby osiągnąć, gdyby zdecydował się on na sprzedaż
mniejszej ilości dobra. Nie może on również określić ceny na danym
poziomie i sprzedać takiej ilości dobra, którą zbyłby określając niższą
cenę. Posiada on jednak pewną ekonomiczną przewagę, wynikającą
z możliwości określenia w każdych warunkach bądź to ceny dehfi*
bądź też jego ilości przeznaczonej na sprzedaż. Wybór ten monopo­
lista podejmuje sam, mając na uwadze jedynie swoją korzyść ekono­
miczną i bez oglądania się na interesy innych gospodarujących osób.
Zawsze więc jest on w stanie, w zgodzie ze swoim ekonomicznym
interesem, określić odpowiadającą mu cenę poprzez ofertę sprzedaży
określonej ilości dóbr, bądź też określić ilość, jaką chce sprzedać, po­
przez określenie odpowiedniej ceny.
Zatem monopolista będzie podnosił cenę sprzedawanego dobra
w zakresie, w którym ewentualna transakcja będzie miała ekono­
miczny charakter, jeżeli zakłada, że osiągnie większą korzyść ze sprze­
daży mniejszej ilości dóbr za wyższą cenę. I będzie ją obniżał, jeżeli
uzna, że lepiej przysłuży mu sprzedaż większej ilości dóbr po niższej
cenie. Początkowo będzie on starał się określić jak najwyższą cenę,
sprzedając przy tym jedynie niewielkie ilości dobra, by następnie
stopniowo ją obniżać, co umożliwi mu korzystanie z popytu w coraz
niższych klasach społecznych - jeżeli tylko uzna on, że ta strategia
zapewni mu największą korzyść. Jeżeli jednak umożliwi mu tct ra­
czej sprzedaż znacznych ilości od razu po niskich cenach, tak wła­
śnie uczyni. W pewnych warunkach może on nawet woleć zniszczyć
część należących do niego i przeznaczonych na sprzedaż dóbr, bądź
też zniszczyć lub przestać wykorzystywać środki produkcji służące
wytworzeniu sprzedawanego dobra, co będzie miało podobny skutek.
Monopolista mógłby tak właśnie postąpić, gdyby sprzedaż całego do­
stępnego mu - pośrednio lub bezpośrednio - zapasu dobra zmusiła go
Teoria cen
201
do oferowania go grupom społecznym posiadającym znikomą siłę na­
bywczą, bądź też którym nie zależy na posiadaniu tego dobra, przez co
- pomimo znacznego wolumenu sprzedaży - niska cena sprawiłaby,
że zysk byłby niższy, niż gdyby zniszczył część zmonopolizowanego
dobra i sprzedał resztę po wyższej cenie grupom społecznym o wyż­
szej sile nabywczej4.
|f Całkowicie błędne byłoby założenie, że cena zmonopolizowa­
nego dobra - zawsze lub tylko zwykle ~ zmienia się dokładnie od­
wrotnie proporcjonalnie do ilości dobra przeznaczonego na sprzedaż
lub też, że podobny stosunek istnieje pomiędzy ceną określoną przez
monopolistę a ilością dobra, którą można sprzedać. Jeżeli monopo­
lista oferuje na rynku 2 tys. jednostek zamiast 1 t p ąf cena jednostki
niekoniecznie spadnie z 6 florenów do np. 3 florenów. W zależności
od sytuacji ekonomicznej może ona spaść do 5 florenów w jednym
przypadku lub nawet do 2 florenów w innym. Zatem zależnie od oko­
liczności, przychód monopolisty ze sprzedaży znacznej ilości dobra
może być taki sam, jak przychód uzyskany kiedy indziej, ze sprzedaży
mniejszej jego ilaści Jeżeli nasz monopolista chciałby sprzedać 1 tys.
jednostek, jego przychód wynosiłby 6 tys. florenów. Sprzedając 2 tys.
jednostek niekoniecznie zyskałby 6 tys. florenów. Kwota ta, zależnie
od konkretnych okoliczności, mogłaby wynieść 10 tys, lub 4 tys. Osta­
tecznym powodem takiego zachowania się ceny jest występowanie
znacznych różnic w zakresach ekwiwalentów, których wartość zależy
od danej osoby oraz dóbr, które ona ocenia. Przykładowy B może oce­
niać pierwszą nabytą jednostką dobra, jako ekwiwalent 10 jednostek
innego dobra, które wymienił na to pierwsze, druga jednostka tego
dobra stanowiłaby dla niego ekwiwalent 9 jednostek innego dobra,
trzecia jednostka byłaby ekwiwalentem 4 jednostek, a czwarta warta
byłaby tylko jedną jednostkę. W przypadku innego dobra, skala
ta mogłaby wyglądać następująco: 8, 7, 6, 5, Sf. Załóżmy że pierw­
szym dobrem jest zboże, a drugim jakiś artykuł luksusowy. Oczywi­
ście, wzrost ilości ofert sprzedaży doprowadziłby do dużo szybszego
spadku (a zmniejszenie się sprzedawanej ilości do dużo szybszego
wzrostu) cen zboża niż w przypadku artykułu luksusowego.
4 Kolejny akapit został zamieszczony jako przypis w oryginale - TR.
202
Z asady
ekonomii
Jeżeli założymy, że wszyscy monopoliści są gospodarującymi jed­
nostkami świadomymi swej przewagi, wtedy oczywiście ich działania
nie będą skierowane ani na określenie najniższej możliwej ceny, ani
na sprzedaż największej możliwej ilości. Nie będą one służyły uczy­
nieniu zmonopolizowanego dobra jak najpowszechniej dostępnym
gospodarującym osobom lub ich grupom, jak również zapewnieniu
każdemu możliwości korzystania z tego dobra w możliwie najpeł­
niejszy sposób. Wszystko to nie leży w interesie monopolisty. Jego
ekonomiczne zasady postępowania skierowane są na osiągnięcie jak
największego zfiku, dzięki posiadanej przez niego ilości zmonopoli­
zowanego dobra. Nie będzie on zatem licytował całego zapasu, lecz ra­
czej przeznaczy do sprzedaży taką jego ilość, która po określonej cenie
daje możliwość osiągnięcia jak największego zysku. Nie będzie on
ustalał ceny na poziomie, który umożliwiłby sprzedaż całego zapasu
posiadanego dobra, ale na poziomie, który najprawdopodobniej przy­
niesie mu największe korzyści. Z jego punktu widzenia najbardziej
korzystnym ekonomicznie sposobem działania jest zaoferowanie do
sprzedaży takiej ilości dobra, lub też ustalenie takiej jego ceny, która
zapewni osiągrfęcle najwyższego zysku.
Z punktu widzenia monopolisty, jego działania byłyby nieodpo­
wiednie, gdyby pomimo możliwości osiągnięcia większego zysku
poprzez sprzedaż mniejszej ilości, wprowadził do sprzedaży ilość
większą. Jego działania byłyby jeszcze bardziej nieodpowiednie,
gdyby zamiast ograniczenia produkcji do ifiici gwarantującej naj­
wyższy zysk, poświęcił jakąś ilość dóbr ekonomicznych oraz innych
zasobów, by wyprodukować jeszcze większą ilość i w efekcie osiągnął
niższy zysk. Błędem byłoby, gdyby określił cenę tak nisko, że pomimo
dużego wolumenu sprzedaży osiągnąłby niższy zysk, niż gdyby cena
była wyższa. Przede wszystkim, jego działania byłyby błędne, gdyby
określił cenę tak nisko, że nie udałoby mu się zaopatrzyć w stopniu sa­
tysfakcjonującym wszystkich spośród konkurujących o to dobro, dla
których transakcja miałaby na tym poziomie charakter ekonomiczny
lub gdyby niektórzy z nich musieli się bez niego obejść. Tego rodzaju
sytuacja byłaby oczywistym dowodem, iż cena jest zbyt niska.
Na poparcie powyższychr twierdzeń można przytoczyć fakty
z życia codziennego oraz historyczne. Sposoby działania wszystkich
Teoria cen
203
monopolistów polegały na opisanych powyżej zasadach, co uwidacz­
niają faktyczne przykłady ich zachowania. Holenderska Kompania
Wschodnioindyjska w XVII w. doprowadziła na Molukach do znisz­
czenia części pól uprawnych z przyprawami. Duże ilości przypraw re­
gularnie płonęły we Wschodnich Indiach, podobny los spotykał tytoń
w Północnej Ameryce. Gildie w różny sposób próbowały zminimali­
zować liczbę mistrzów fachu (przez długi okres praktyki zawodowej,
poprzez ograniczanie liczby praktykantów itp.). Z punktu widzenia mo­
nopolisty wszystkie te działania były odpowiednie, gdyż ilość dóbr do­
cierających na rynek określana była w sposób korzystny dla monopoli­
stów lub zrzeszeń monopolistów. Gdy uwalnianie handlu, powstawanie
fabryk i inne czynniki spowodowały, że gildie nie mogły samodzielnie
kontrolować całej ilości dóbr trafiających na rynek, system oparty na
gildiach stał się nieefektywny w aspekcie podtrzymywania monopoli­
stycznego charakteru. Nakładanie grzywien i tym podobne działania nie
oparły się coraz większej ilości dóbr trafiających na rynek. Pierwotnie
grzywny te miały podporządkować pojedyncze osoby (ponieważ „zani­
żały ceny”!), których działania szkodziły interesom gildii lub korporacji.
Gdy odebrano im możliwość kontrolowania ilości dóbr trafiających na
rynek, nie mogły one już na niego wpływać. Największym zmartwie­
niem członków gildii było takie kontrolowanie ilości efektów pracy rę­
kodzielników trafiających na rynek, by odpowiadało to ich interesom.
Dla gildii najpoważniejszym zagrożeniem byli ci, którzy nie dostosowy­
wali się do ich ustaleń i zwracały się one do władz z prośbą o ochronę
przed tym szkodliwym działaniem. Nadszarpnięcie ich władzy poprzez
coraz większe ilości dóbr, trafiających na rynek z manufaktur prowa­
dzących wielkoskalową produkcję, oznaczało ich koniec.
Podsumowując powyższy podrozdział stwierdzamy, że jeżeli mo­
nopolista pragnie określić ilość sprzedawanego dobra, wtedy cena zo­
stanie ustalona bez jego udziału; w przypadku, gdy będzie chciał on
określić cenę, ilość sprzedanego dobra znajdzie się poza jego kontrolą;
w każdym z tych przypadków dystrybucją dóbr rządzą określone
prawa; przebieg wydarzeń ekonomicznych nie jest przypadkowy, lecz
można go zredukować do określonych zasad.
Pomimo tego, że monopolista ma możliwość określenia albo ceny,
albo ilości sprzedawanego dobra, zjawiska ekonomiczne wynikające
204
Z asady
ekonomii
z jego decyzji nie będą przypadkowe. Choć monopolista ma moc okre­
ślania wysokości ceny lub ilości sprzedawanego dobra, istnieje tylko
jedna określona cena oraz jedna określona ilość zmonopolizowanego
dobra, która odpowiada najdokładniej jego ekonomicznemu inte­
resowi. Jeżeli m onopolista jest gospodarującą osobą, nie będzie p o ­
stępował chaotycznie określając cenę lub ilość dobra, które zamierza
sprzedać, ale posłuży się do tego określonymi zasadami. Każda kon-<
kretna sytuacja ekonomiczna niesie ze sobą określone granice, w ra­
mach których może mieć miejsce ustalanie ceny i określanie sprzedanej
ilości. Jakakolwiek cena i sposoby dystrybucji znajdujące się poza tymi
granicami są ekonomicznie niemożliwe; Zjawisko wymiany handlowej
z monopolistą jawi się nam zatem zawsze jako podlegające wyraźnie
określonym zasadom. Także i w tym przypadku błędy oraz niewiedza
mogą doprowadzić do zaburzeń, ale są to jedynie patologiczne zjawiska
społecznego życia gospodarczego i zaprzeczają one prawom ekonomii
w równym stopniu, co oznaki choroby zaprzeczają prawom fizjologii.
3. U stalanie c e n o ra z dystrybucja dóbr
w w a ru n k a c h obustronnej konkurencji
A. Powstanie konkurencji
Koncepcja monopolisty byłaby zbyt ograniczona, gdyby miała od­
nosić się jedynie do osób chronionych przed wpływami konkurencji
przez władze państwowe lub inne instytucje społeczne. Istnieją osoby,
które dzięki właściwościom ich własności, rzadkim talentom lub oko­
licznościom, mogą dostarczać na rynek dobra, których wytworzenie
i sprzedaż po konkurencyjnej cenie jest dla innych fizycznie lub ekonomicznie niemożliwe. A nawet jeżeli nie występują tego typu okolicz­
ności, zadziałać może zwykły brak przeszkód społecznych stojących
na drodze do utworzenia monopolu. Każdy rzemieślnik lokujący się
w okolicy, gdzie jest jedynym przedstawicielem tego zawodu, jak rów­
nież każdy kupiec, lekarz czy prawnik, gdy osiada w miejscach, gdzie
do tej pory nikt nie wykonywał ich zawodu, jest w pewnym sensie m o­
nopolistą, gdyż usługi, które oferują oni społeczeństwu w zamian za
Teoria cen
205
inne dobra, mogą być w większości przypadków zakupione tylko od
nich. Kroniki wielu rozkwitających miast wspominają o pierwszych
tkaczach, którzy osiedlali się tam, póki miasteczko była małe i słabo za­
ludnione. Także dzisiaj, podróżując po Europie Wschodniej, a nawet po
małych miasteczkach w Austrii, napotykamy na takich monopolistów.
Monopol - rozumiany jako pewne warunki a niejako społeczne ogra­
niczenie wolnej konkurencji - jest z zasady zjawiskiem bardziej pier­
wotnym i dawniejszym, natomiast konkurencja jest zjawiskiem póź­
niejszym w czasie. Każdy chcący rozprawiać o zjawiskach związanych
%konkurencją, może zatem znaleźć korzyść w rozpoczęciu swych do­
ciekań od zjawisk związanych z monopolistyczną wymianą handlową.
Przebieg procesu, w wyniku którego system monopoli przekształcił
się w system oparty na konkurencji, jest ściśle związany z ekonomicznym
rozwojem cywilizacyjnym. Wzrost liczby populacji oraz zwiększanie
się liczby potrzeb i majątku wielu jednostek, prowadzą monopolistę
—często nawet pomimo zwiększania przez niego produkcji - do wyklu­
czania coraz większych grup ludzi z możliwości konsumpcji zmonopo­
lizowanego dobra i równocześnie pozwalają mu na stałe podnoszenie
cen. Z biegiem czasu społeczeństwo zaczyna być coraz bardziej eksplo­
atowane przez monopolistę. Pierwszy rzemieślnik, pierwszy lekarz czy
prawnik są miłymi gośćmi w każdej lokalnej społeczności. Ale jeżeli
nie są oni wystawieni na działanie konkurencji, a społeczność coraz
bardziej rozkwita, po jakimś czasie niemalże bez wyjątku uzyskają oni
reputację twardych i egoistycznych wśród mniej majętnych klas spo­
łecznych, a nawet przedstawiciele bogatszych klas będą ich mieli za sa­
molubnych. Monopolista nie może sprostać coraz większym oczekiwa­
niom społecznym związanymi z jego towarami (lub usługami), a nawet
gdyby mógł, wzrost sprzedaży może nie leżeć w jego ekonomicznym
interesie. W większości przypadków okoliczności zmuszą go do wybie­
rania swych klientów, a zatem część konkurujących o jego dobra bądź
to ich nie uzyska, bądź też uzyska jedynie niewielką i niewystarczającą
ich ilość. Nawet bardziej zamożni klienci znajdą powody, by narzekać
na jego zaniedbania i wygórowane ceny usług. \
Warunki panujące w opisanej właśnie sytuacji ekonomicznej po­
wodują, że sama potrzeba konkurencji rodzi tę konkurencję, przy
założeniu, że nie istnieją żadne społeczne lub inne przeszkody na jej:
206
Z asady
ekonomii
drodze. Naszym następnym zadaniem będzie zbadanie skutków poja­
wienia się konkurencji na dystrybucję, sprzedaż i cenę dobra, i porów­
nanie ich do podobnych zjawisk występujących w sytuacji monopolu.
B. Wpływ ilości dobra oferow anego przez konkurujących sprzedaw ców
na ustalanie ceny; w p ły w ustalonych cen na sprzedaż; i w obu
przypadkach - zm iany w dystrybucji dobra pośród kupujących 5
By ułatwić przyswojenie moich rozważań, do ich zobrazowania po­
służę
przykładem, wykorzystanym podczas omawiania zasad
handlu w warunkach monopolu. W tabeli na stronie 1946 ozna­
czenia BI, B2, B3 itd. odpowiadały konkretnym rolnikom lub grupom
rolników. Dła każdego rolnika nowo nabyty koń stanowi ekwiwalent
ilości zboża widocznej w pierwszej kolumnie, a każdy kolejny koń sta­
nowi ekwiwalent tej Hold pomniejszonej o 10 kg. Oto nasze pytanie:
jaki wpływ na cenę oraz dystrybucję towaru, wśród konkurujących
klientów, będą miały zmiany ilości towaru wystawionego na sprzedaż
przez kilku konkuruj ących sprzedawców?
Załóżmy na początku, że mamy do czynienia z dwoma konkuru­
jącymi sprzedawcami A l i A2 oraz że łącznie chcą oni sprzedać trzy
konie. Al posiada dwa zwierzęta, A2 zaś jedno. Z naszych poprzed­
nich dociekań wynika, że w tym przypadku rolnik BI kupi dwa konie
a rolnik B2 jednego. Cena ustali się w zakresie 60-70 kg zboża, gdyż
osiągnięcie wyższej ceny uniemożliwiają interesy ekonomiczne obu
rolników, zaś osiągnięcie ceny niższej uniemożliwia konkurencyjny
wpływ rolnika B3. Gdyby A | i A2 chcieli sprzedać łącznie sześć koni,'
jest równie pewne, że BI nabyłby trzy z nich, B2 kupiłby dwa, B3 jed­
nego, a cena ustalona zostałaby w przedziale 50 i 60 kg zboża itd7./ 5 Patrz: John Prince-Sm ith, „D er M arkt, Eine Skizze”, Vierteljahrschrift f u r
Volkswithschaft u n d Kulturgeschichte, 1 ,1863, cz. IV, s. 148 i nast.
6 W oryginale M enger po n o w n ie zam ieścił w tym m iejscu tabelę ze stro ­
ny 194. Poniew aż są on e identyczne, uznano za dopuszczalne om inięcie
jej za drugim razem - TR.
7 Natychmiast m o żn a z tego wywnioskować, jak wielki wpływ n a gospodar­
kę posiadają rynki, targi, gieidy i in n e m iejsca skupiające handel. W ynika
Teoria cen
207
Jeżeli porównamy cenę oraz dystrybucję dóbr wynikającą ze sprze­
daży danej ilości towaru przez kilku konkurujących sprzedawców
z warunkami panującymi na rynku opanowanym przez monopolistę,
okaże się, że są one dokładnie analogiczne. Pomijając kwestię pier­
wotnej dystrybucji dobra pomiędzy sprzedawcami to, czy dana jego
ilość zostanie sprzedana przez monopolistę, czy przez kilku konku­
rujących sprzedawców, w żaden sposób nie zmieni sposobu ustalania
ceny oraz dystrybucji towaru pomiędzy konkurującymi nabywcami.
Choć zarówno w warunkach m onopolu jak i konkurencji ilość
sprzedanego dobra m a olbrzymi wpływ na cenę oraz sposób jego dys­
trybucji pośród nabywców, sam fakt, że dana ilość została sprzedana
przez monopolistę lub kilku sprzedawców, nie m a żadnego znaczenia
dla omawianych właśnie zjawisk ekonomicznych.
Podobny rezultat zaobserwować można w przypadku, gdy towary
oferowane są na sprzedaż po określonej cenie. Wysokość ceny, jak
widzieliśmy, ma olbrzymi wpływ na ogólny wolumen sprzedaży, jak
również na ilość dóbr, które będą mogli nabyć poszczególni kupujący.
Ale to, czy dobra te oferuje na rynku (po określonej cenie) jedna, czy
też kilka gospodarujących osób, nie posiada bezpośredniego i ko­
niecznego przełożenia na całość sprzedaży lub na ilości nabyte przez
poszczególnych kupujących.
Zasady określone w stosunku do wpływu danej ilości oferowanego
zmonopolizowanego dobra na jego cenę, wpływu określonych cen
na wolumen sprzedaży i w obu przypadkach zasady dystrybucji dóbr
pośród konkurujących ze sobą nabywców, całkowicie zachowują swą
wagę we wszystkich przypadkach, gdy pewna ilość gospodarujących
osób (konkurujących ze sobą nabywców) konkuruje o pewną ilość
on z tego, że wraz ze wzrostem poziomu złożoności relacji łączących part­
nerów handlowych, proces ustalania ceny stałby się niemożliwy bez tych
instytucji. Spekulacja, która pojawia się na tych rynkach z różnych przy­
czyn, spowalnia proces ustalania cen oraz łagodzi najbardziej negatywne
efekty szybkich zmian na gospodarkę. Patrz: Prince-Smith, op. cit., s. 143
i nast.; Otto Michaelis, „Die wirthschaftliche Rolle des Spekulationshandels”, Vierteljahrshcirft Volkswithschaft und Kulturgeschicnte, 1864, cz. IV,
s. 130 i nast., III, 1865, cz. II, s. 77 i nast.; Karl Scholz, „Der Wochenmarkt”
ibid., V, 1867, cz. Ł s. 25 i nast.; A. Emminghaus, „Markte und Messen”,
ibid., s. 61 i nast.
208
Z asady
ekonomii
dobra zaoferowanego na sprzedaż przez kilka innych gospodarują­
cych osób (konkurujących sprzedawców),
C. Wpływ konkurencji wśród sprzedawców na ilość sprzedanego dobra
oraz na cenę po jakiej jest ono oferowane (działania konkurentów)
Właśnie wyjaśniłem, że dla każdej poszczególnej ilości dobra usta­
lona zostaje określona cena, jak również, że po każdej ustalonej cenie
sprzedana zostanie określona ilość dóbr. W obu przypadkach istnieje
także określony sposób dystrybucji dóbr wśród nabywców. Nie ma
znaczenia czy daną ilość dobra wprowadzi na rynek monopolista, czy
też kilku konkurujących sprzedawców.
Przy pozostałych czynnikach niezmienionych, cena oraz dystry­
bucja dobra pozostaną identyczne, bez względu na to, czy tysiąc jed­
nostek danego dobra zostanie zaoferowane kupującym przez m ono­
polistę, czy przez konkurujących sprzedawców. Całkowity wolumen
sprzedaży oraz dystrybucja dobra pomiędzy konkurującymi nabyw­
cami pozostaną takie same przy danej cenie (np. trzech jednostek
jakiegoś dobra oferowanego w zamian za dobro będące obiektem
sprzedaży), zarówno w przypadku sprzedaży prowadzonej przez m o­
nopolistę, jak i w przypadku konkurencji wśród sprzedających. ‘
Jeżeli zatem konkurencja po stronie podażowej ma wywrzeć jakikol­
wiek efekt na przebieg ustalania ceny, całkowitej sprzedaży oraz dystry­
bucji, musimy mieć do czynienia bądź to z inną ilością dobra, bądź też
sprzedawcy działający w warunkach konkurencji - w przeciwieństwie
do monopolu - m uszą czuć potrzebę oferowania zróżnicowanych cen.
W kolejnych akapitach będzie nas zajmował wpływ konkurencji po
stronie podaży na ilości oferowane na sprzedaż, dystrybucję oraz na
cenę. By przedstawić omawianą tematykę w sposób jasny, posłużymy
się prostym przykładem, w którym dana ilość zmonopolizowanego
dobra, którym wcześniej rozporządzał tylko monopolista, nagle staje
się własnością dwóch konkurentów.
Po śmierci monopolisty jego środki produkcji oraz zasoby zmono­
polizowanego dobra podzielone zostają po równo pomiędzy dwóch
potomków. Jest to jeden z możliwych przypadków, odpowiadających
Teoria cen
209
naszym założeniom. Nie jest wykluczone, że dwóch spadkobierców za­
miast ze sobą konkurować, będzie wolało pielęgnować założony przez
ich przodka monopol (opisany powyżej) i działać wspólnie, prowadząc
jedną firmę. Mogą też dojść do wzajemnego porozumienia i w celu
dalszego eksploatowania konsumentów, wspólnie regulować ilość
sprzedawanego dobra lub jego cenę. Można sobie nawet wyobrazić,
że obaj bez świadomego zrozumienia, t k „w zgodzie z ich najlepiej
. pojętym wspólnym interesem”, będą działali zgodnie z zasadami mo­
nopolu, jeżeli będą uważali, że osiągną w ten sposób większe korzyści.
W każdym z tych przypadków, których przykłady znajdujemy na kar­
tach historii8, niewątpliwie ponownie spotkalibyśmy się ze zjawiskami
opisanymi już przy okazji omawiania monopoli. Gdyż w tym wypadku
obie ekonomizujące jednostki nie byłyby konkurentami, lecz monopo­
listami, a zatem znajdowaliby się oni poza obecnym tematem naszego
dociekania. Ale jeżeli założymy, że każdy z nich zdeterminowany jest,
by samodzielnie prowadzić sprzedaż uprzednio zmonopolizowanego
dobra, będziemy mieli do czynienia, t konkurencją oraz z następu­
jącym pytaniem: jakie ilości uprzednio zmonopolizowanego dobra
będą fe jm W porównaniu z poprzednią sytuacją, oferowane w sprze­
daży oraz jakie ceny zostaną określone przez dwóch konkurentów?
W poprzednim podrozdziale zobaczyliśmy, że monopoliście często
opłaca się nie sprzedawać całego posiadanego zapasu dobra, tylko
zniszczyć go lub pozwolić, by uległ zniszczeniu, gdyż może on osiągnąć
wyższy zysk w przypadku sprzedaży mniejszej ilości, niż gdyby zaofe­
rował na rynku całą dostępną ilość po niższych cenach. Załóżmy, że
monopolista posiada tonę surowca oraz że w danych ekonomicznych*1
8 M ało jest bardziej pow szechnych zjawisk, n iż m on o p o lista broniący swej
pozycji przed pojaw ieniem się n a ry n k u k onkurencji w sposób jak najbar­
dziej agresywny. Ale rów nie pow szechne jest zjawisko osiągnięcia porozu­
m ienia ż konkurentem , jeżeli ud ało ju ż m u się zdobyć i utrzym ać pewną
pozycję n a rynku. Pierw szym zadaniem m o n o p o listy jest niedopuszczenie
1 do pow stania konkurencji. Ale jeżeli k o nkurentow i u d a się um ocnić na
rynku, najkorzystniejsze dla m ono p o listy b ędzie prow adzenie w raz z d ru ­
gą firm ą w spólnych działań o charakterze m o nopolu, jeżeli tylko możli­
we jest prow adzenie takich działań, gdy już pow stanie Konkurencja. Silna
konkurencja jest zazwyczaj w takich p rzypadkach niekorzystna dla obu
gospodarujących jed n o ste k . Z atem obaj konkurenci, początkow o wrodzy
w obec siebie, do cn o d zą szybko d o p orozum ienia.
210
Z asady
ekonomii
okolicznościach może on albo sprzedać 800 kg po 9 uncji srebra za kilo­
gram lub pozbyć się całego posiadanego towaru po cenie 6 uncji srebra
za kilogram. Ma on zatem możliwość zarobienia 6 tys. uncji srebra za
całość swego towaru lub 7,2 tys. uncji srebra za 800 kg. Jeżeli mono­
polista jest osobą ekonomizującą, dążącą do osiągnięcia osobistych
korzyści, jego wybór nie pozostawia wątpliwości. Zniszczy on 200 kg
swego dobra, pozwoli by się zepsuło lub w inny sposób nie dopuści go
do obrotu i zaoferuje na rynku jedynie 800 kg lub - co na jedno wy­
chodzi - określi on cenę na poziomie, który spowoduje identyczny efekt.
Ale jeżeli tona uprzednio zmonopolizowanego dobra zostanie po­
dzielona pomiędzy dwóch konkurentów, każdy z nich traci możliwość
podjęcia takich właśnie działań. Jeżeli jeden z nich miałby zniszczyć
część posiadanego przez siebie dobra lub gdyby miał nie dopuścić go
do obrotu w ten czy inny sposób, wywołałby on określony wzrost cen
za jednostkę dobra. Ale nigdy lub w bardzo rzadkich przypadkach, nie
mógłby odnieść dzięki temu większej korzyści. Jeżeli pierwszy z kon­
kurentów A l zniszczyłby 200 z 500 kg uprzednio zmonopolizowa­
nego dobra, którym obecnie dysponuje, niewątpliwie doprowadziłby
do wzrostu cen - np. z sześciu do dziewięciu uncji srebra. Jednakże nie
spowodowałby on w ten sposób powiększenia swego zysku. W efekcie
tych działań A2 uzyskałby 4,5 tys. uncji srebra zamiast 3 tys., podczas
gdy on sam w wyniku sprzedaży pozostałych 300 kg zyskałby tylko
2,7 tys. uncji (zamiast 3 tys.). Oczekiwany zysk odniósłby jedynie jego
konkurent, a on sam zanotowałby znaczna stratę.
Zatem pierwszym skutkiem pojawienia się konkurencji - po stronie
podaży - jest utrata przez obu konkurentów możliwości uzyskania eko­
nomicznych korzyści, poprzez zniszczenie lub nie wprowadzenie do ob­
rotu pewnej części posiadanych przez nich towarów lub też, co na jedno
wychodzi, poprzez niewykorzystanie posiadanych środków produkcji.
Kolejnym zjawiskiem właściwym dla działania monopolu, które
znika w warunkach konkurencji, jest wspomniana już stała eksploatacja
różnych grup społecznych. Monopolista może uzyskiwać korzyść po­
przez oferowanie na rynku początkowo mniejszej ilości posiadanego
dobra po wyższych cenach i zaopatrywanie klas społecznych o mniejszej I
sile nabywczej tyłko do pewnego poziomu, stopniowo wykorzystując
w ten sposób coraz niższe klasy. Proces ten jest całkowicie wykluczony
T eoria cen
211
w warunkach konkurencji. Jeżeli A l - pomimo konkurencji ze strony A2
- spróbowałby w taki sposób wykorzystać poszczególne klasy społeczne
i sprzedawałby jedynie niewielkie ilości posiadanego dobra, prawdopo­
dobnie nie udałoby mu się podnieść ceny na tyle, by zapewnić sobie
zysk, ale raczej jedynie umożliwiłby swemu konkurentowi wypełnienie
powstałych w podaży nisz i przejęcie części spodziewanego zysku.
Jakikolwiek inny wpływ konkurencja miałaby na ustalanie cen,
jest pewne, że w każdym wypadku usuwa ona dwa najbardziej szko­
dliwe społecznie efekty działania monopolu. Ani niszczenie części
dostępnej ilości towaru, ani niszczenie środków produkcji tego dobra,
w warunkach działania konkurencji po stronie podażowej, nie leży
w interesie konkurujących sprzedawców, a zatem postępująca eksplo­
atacja różnych grup społecznych staje się niemożliwa..
Jednak konkurencja n lilfi ze sobą jeszcze jeden, znacznie waż­
niejszy, skutek dla działania gospodarki Mam na myśli wzrost do­
stępnej konsumentom ilości uprzednio zmonopolizowanego dobra.
Monopol zazwyczaj powoduje, że tylko część dobra « posiadanego
pjrzez monopolistę - przeznaczona zostaje na sprzedaż oraz jedynie
fragment środków produkcji wykorzystywany jest do jego wytwo­
rzenia. W warunkach prawdziwej konkurencji te złe praktyki kończą
się natychmiast. Konkurencja prowadzi do większej ilości dostęp­
nych dóbr, w porównaniu do monopolu. Szczególnie w przypadku
środków produkcji bardzo rzadko zdarza się, że kilku konkurujących
sprzedawców znacznie ogranicza ich ilość, jak to się dzieje w przy­
padku monopolu. Prawie zawsze kilku konkurentów zaoferuje na
rynku większą ilość dobra niż monopolista. Zatem istnienie praw­
dziwej konkurencji powoduje nie tylko pojawienie się na rynku ca­
łego dostępnego zapasu dobra, lecz także prowadzi do o wiele bardziej
istotnego i dalej idącego rezultatu, czyli do zwiększenia się całkowitej
sumy przeznaczonej na sprzedaż. Oznącza to, że gdy nie mamy do
czynienia z żadnymi naturalnymi ograniczeniami środków produkcji,
coraz większa liczba grup społecznych zyskuje dostęp do możliwości
konsumpcji danego dobra po coraz niższych cenach, a społeczny po­
ziom zaopatrzenia w to dobro ciągle wzrasta9.
9 Następny akapit pojawił się jako przypis w oryginale - TR.
212
Z asady
ekonomii
W poprzednim podrozdziale podałem powody, dla których mo­
nopolista zazwyczaj nie oferuje na rynku określonych ilości dobra
i oczekuje na ustalenie się ceny w procesie przypominającym aukcję,
ale raczej określa daną cenę i obserwuje efekt, jaki wywiera ona na
sprzedaż. Podobny proces zachodzi w przypadku, gdy kilku konkuru­
jących sprzedawców oferuje to samo dobro. Także wtedy każdy z nich
oferuje dany towar po określonej cenie, która według niego zapewni
mu najwyższy zysk. Co odróżnia zachowanie tych sprzedawców od
monopolisty to fakt, że w interesie tego drugiego często będzie le­
żało ustalenie tak wysokiej ceny, by tylko pewna tih$£ć konsumentów
mogła sobie na nie pozwolić, podczas gdy konkurencja zmusza każ­
dego ze sprzedawców do ustalania cen uwzględniających cały zapas
dobra, znajdujący iff w rękach zarówno jego, jak i konkurentów. Po­
mijając możliwość popełnienia błędu oraz niewiedzę zaangażowa­
nych gospodarujących osób, wpływ na ustalanie cen posiada całko­
wita ilość dobra znajdująca się w posiadaniu wszystkich konkurentów
po stronie podażowej. Trzeba mieć w tym momencie w pamięci,, żi j
konkurencja prowadzi do wzrostu całkowitej sumy dóbr oferowanych
do sprzedaży, o czym już wspominaliśmy. To są właśnie czynniki od­
powiedzialne za obniżanie się cen w warunkach konkurencji.
Nawet wybór branży, w której będzie miała miejsce działalność
ekonomiczna, jcat w olbrzymim stopniu zależna od działania konku­
rencji. Monopolista w sposób naturalny dąży do oferowania swego
dobra tylko najbogatszym grupom społecznym i wyklucza z możli­
wości konsumpcji klasy o niższej sile nabywczej. Z zasady, jest dla
niego o wiele bardziej korzystne i zawsze bardziej wygodne, by uzy­
skiwać wysokie zyski ze sprzedaży małej ilości dóbr, niż małe zyski ze
sprzedaży większych ilości. Ale konkurencja, w procesie której ludzie
koncentrują się na możliwościach osiągnięcia choćby najmniejszego'
możliwego zysku, gdziekolwiek jest to możliwe, prowadzi zwykle do
oferowania dóbr coraz niższym klasom społecznym, na ile pozwala
na to sytuacja ekonomiczna w danym momencie. Monopolista po­
siada moc regulowania w ramach pewnych granic, bądź to ceny, bądź
też ilości zmonopolizowanego dobra, które trafia na rynek. Chętnie
porzuci on szansę zdobycia małego zysku wynikającego ze sprzedaży
dobra niższym klasom społecznym, by móc eksploatować w sposób
T eoria cen
213
bardziej efektywny klasy wyższe. Ale w warunkach działania konku­
rencji, gdzie żaden z konkurujących sprzedawców nie jest w stanie sam
regulować zarówno ceny, jak ilości dobra trafiającego na rynek, każdy
z nich dąży do osiągnięcia choćby jak najmniejszego zysku i nie gardzi
żadną pojawiającą się możliwością osiągnięcia dodatkowej korzyści.
Konkurencja prowadzi zatem do zwiększenia się produkcji - poprzez
skłonność do osiągania wielu mniejszych zysków - i do wyższego
stopnia gospodarowania, gdyż im mniejszy zysk wynikający ze sprze­
daży jednostki dobra, tym bardziej niepożądane staje się każde mar­
notrawstwo, a im żywsza konkurencja, tym mniej możliwy i w ogóle
nie do pomyślenia staje się stary model prowadzenia biznesu.
214
Z asady ekonomii
Rozdział VI
W arto ść u żytko w a
a w a rto ś ć w ym ienn a
1. N a tu r a w a r t o ś c i u ż y tk o w e j
i w a r to ś c i w y m ie n n e j
Dopóki ludzkość maj dowala się na prymitywnym etapie rozwoju
gospodarczego, w którym handel dobrami nie odgrywał ważnej
roli, a oczekiwania poszczególnych rodzin względem dóbr zaspoka­
jane były bezpośrednio dzięki ich własnej działalności wytwórczej
(barter), w sposób oczywisty dobra posiadały wartość dla gospoda­
rujących osób, tylko jeżeli mogły one służyć bezpośredniemu zaspo­
kajaniu potrzeb poszczególnych osób i rodzin1, Kiedy jednak ludzie
stali lig bardziej świadomi swych ekonomicznych interesów i rozpo­
częli tworzenie relacji handlowych oraz wymianę jednych dóbr na
inne, pojawiła się sytuacja, w której posiadacze dóbr ekonomicznych
uzyskali moc zdobywania innych dóbr za pomocą wymiany. W takim
środowisku nie jest już konieczne, by gospodarujące osoby - pra­
gnące zapewnić sobie zaspokojenie potrzeb - musiały dysponować
poszczególnymi dobrami bezpośrednio związanymi z poszczegól­
nymi potrzebami, jfa wyższym poziomie rozwoju gospodarczego nic
1 Patrz: Gustav Schmoller, „Die Lehre von Einkommen in ihrem Zusammenhang mit den Gmndprincipien der Steuerlehre”, Zeitschriftfu r die gesammte Staatswissenschaft, XIX, 1983, s. 53.
215
nie stoi na przeszkodzie, by gospodarujące osoby nadal zapewniały
sobie zaspokojenie potrzeb poprzez bezpośrednią własność środków
tem u służących. Ale mogą one także osiągnąć ten cel w sposób po­
średni, poprzez własność takich dóbr, które w danych warunkach eko­
nomicznych mogą zostać wymienione na dobra służące bezpośred­
niemu zaspokojeniu potrzeb. Znikają zatem istniejące w gospodarce
- składającej się z izolowanych gospodarstw domowych - specjalne
oczekiwania względem wartości dóbr.
Wartość - jak wiemy - jest wagą, jaką nabiera siła nas dobro, gdy
stajemy się świadomi, że od jego posiadania zależy zaspokojenie na­
szych potrzeb - czyli, gdy jesteśmy świadomi, że zaspokojenie nie by­
łoby możliwe, gdyby nie możliwość dysponowania danym dobrem.
Istnienie wartości jest nie do pomyślenia, jeżeli warunek ten nie bę­
dzie spełniony. Lecz wartość nie j u t związana tylko z bezpośrednim
zaspokojeniem oczekiwań i nie wyklucza zaspokojenia pośredniego.
Dobro, by posiadać wartość, musi zapewniać zaspokojenie potrzeb,
które nie mogłoby mieć miejsca, gdyby nie możliwość dysponowania
danym dobrem. Ale dla pojęcia wartości - wjęj najogólniejszym sensie
- jest bez znaczenia, czy zaspokojenie odbywa sif w sposób pośredni
czy bezpośredni. Skóra niedźwiedzia zabitego przez samotnego myśli­
wego posiada dla niego wartość w takim zakresie, w jakim musiałby
on zrezygnować z zaspokojenia jakiejś potrzeby, gdyby tej skóry nie
posiadał. Wartość skóry dla myśliwego pozostanie taka sama, gdy za­
cznie on wchodzić w relacje oparte na handlu. Pomiędzy tymi dwoma
przypadkami nie ma różnic, które miałyby wpływ na zjawisko war­
tości. Jedyna różnica polega na tym, że w pierwszym przypadku my­
śliwy podupadłby na zdrowiu w wyniku wpływu czynników pogodo­
wych lub musiałby zrezygnować z zaspokojenia jakiejś innej potrzeby,
która wymaga bezpośredniego wykorzystania skóry, a w drugim, mu­
siałby zrezygnować z zaspokojenia potrzeb, które mógłby zaspokoić
w sposób pośredni wymieniając skórę na inne dobra.
Wartość skóry jest jednym i tym samym zjawiskiem, które w obu
przypadkach przybiera różne formy. Jest to waga, jaką gospodarujące
osoby nadają dobrom, gdy są świadome zależności pomiędzy posia­
daniem dobra a zaspokojeniem potrzeb. Tym,'co odróżnia charakter
wartości w obu przypadkach, jest fakt, że w pierwszym z nich dobro
216
Z asady
ekonomii
uzyskało wartość dla posiadającego je gospodarującego człowieka po­
przez bezpośrednie jego wykorzystanie, a w drugim poprzez wykorzy­
stanie pośrednie. Różnica ta jest jednak na tyle istotna, zarówno w co­
dziennym życiu, jak i dla naszej nauki, by zaznaczyć jej istnienie poprzez
użycie dwóch terminów, z których każdy odnosi się do jednej tylko
formy tego samego zjawiska. Zatem - w pierwszym przypadku - mamy
do czynienia z wartością użytkową, a w drugim z wartością wymienną2.
Wartość użytkowa to waga, jaką nadajemy dobrom, gdyż zapew­
niają one bezpośrednio zaspokojenie potrzeb, które pozostałyby nie­
zaspokojone, w przypadku braku tego dobra. Wartość wymienna to
waga, jaką nadajemy dobrom, gdyż posiadanie ich zapewnia ten sam
rezultat, ale w sposób pośredni.
2. Z w ią z e k p o m ię d z y w a r to ś c ią
u ż y tk o w ą a w a r t o ś c ią w y m ie n n ą d ó b r
W zamkniętym gospodarstwie domowym dobra albo posiadają
wartość użytkową, albo - w oczach używających ich gospodarują­
cych osób - nie posiadają jej w ogóle. Ale nawet w społeczeństwie
w pewnym stopniu rozwiniętym gospodarczo, w którym występuje
handel, często spotkać można dobra ekonomiczne, które nie posia­
dają wartości wymiennej dla używających ich osób, choć ich wartość
użytkowa jest oczywista.
Kule dla specyficznie zdeformowanej osoby, notatki napisane
w taki sposób, że może odczytać je tylko autor, pamiątki rodzinne
i wiele innych podobnych dóbr często posiada znaczną wartość użyt-'
kową dla konkretnych osób. Ale osoby te na darmo próbowałyby za­
spokoić inne swe potrzeby za pomocą tych dóbr w sposób pośredni
- czyli poprzez wymianę. W społeczeństwach rozwiniętych o wiele
częściej mamy do czynienia z sytuacją odwrotną. Okulary i narzędzia
optyczne, stanowiące zasoby sprzedawcy okularów, nie posiadają dla
niego wartości użytkowej, podobnie jak nie posiadają jej instrumenty
2 Patrz: Załącznik G w celu zapoznania się z materiałem, który pojawił się
w tym miejscu, jako przypis w oryginale - TR.
W artość użytkowa
a wartość wymienna
217
chirurgiczne dla ich sprzedawcy, a wszystkie książki obcojęzyczne,
zrozumiałe jedynie dla kilku uczonych, nie posiadają wartości użyt­
kowej dla sprzedających je księgarzy. Ale wszystkie te dobra posiadają
określoną wartość wymienną, gdyż dysponujące nimi osoby mogą
wymienić je na inne dobra.
W tych - jak i we wszystkich innych - przypadkach, gdzie dobra
ekonomiczne posiadają bądź wartość użytkowa, bądź wymienną, ale
nigdy nie posiadają obu wartości naraz, nie może powstać pytanie,
która z tych wartości wpływa na działalność ekonomiczną. Lecz przy­
padki te są jedynie wyjątkami w życiu gospodarczym ludzi. Jeśli wy­
miana handlowa rozwinięta jest w wystarczającym zakresie, gospo­
darujące osoby posiadają zwykle wybór, czy zaspokoić swe potrzeby
wykorzystując posiadane dobra ekonomiczne w sposób pośredni czy
bezpośredni. Dobra ekonomiczne w oczach swych właścicieli posia­
dają zazwyczaj wartość użytkową I wartość wymienną. Większość
ubrań, mebli, kosztowności i tysiące innych posiadanych przez nas
rzeczy bez wątpienia posiada wartość użytkową. Lecz gdy istnieje
rozwinięty handel równie pewne jest, że możemy wykorzystać je do
zaspokajania potrzeb w sposób pośredni, a zatem dobra te mogą rów­
nocześnie posiadać też wartość wymienną.
Wagi wynikające z obu możliwości, bezpośredniego i pośredniego
zaspokojenia potrzeb przy użyciu dobra, są zatem przejawem jed­
nego, ogólniejszego zjawiska wartości. Jednakże skale obu tych war­
tości w przypadku jednego dobra mogą się znacznie od siebie różnić.
Złoty puchar wygrany na loterii przez biedaka będzie miał dla niego
niewątpliwie wysoką wartość wymienną. Dzięki temu pucharowi bę­
dzie on w stanie (w sposób pośredni, poprzez wymianę) zaspokoić
wiele swych potrzeb, które w innym przypadku pozostałyby niezaspo­
kojone. Lecz wartość użytkowa pucharu będzie dla niego znikoma.
Z drugiej strony, okulary bardzo dobrze dopasowane do użytkownika,
posiadają dla niego ogromną wartość użytkową, podczas gdy ich war­
tość wymienna jest raczej niewielka.
Jest zatem pewne, że w wielu przypadkach dobra posiadają dla swych |
właścicieli zarówno wartość użytkową jak i wymienną, przy czym skala
obu tych wartości może znacznie od siebie odbiegać. Mamy więc do czy­
nienia z pytaniem, która z tych wartości w poszczególnych sytuacjach
218
Z asady
ekonom ii
wpływa na ekonomiczne rozważania i działania ludzi, lub mówiąc ina­
czej, która z nich jest w danym przypadku wartością ekonomiczną?
Odpowiedź na to pytanie wynika z namysłu nad naturą ludzkiej
gospodarki oraz wartości. Myślą przewodnią całości działań eko­
nomicznych ludzi jest możliwie najpełniejsze zaspokojenie potrzeb.
Jeżeli w efekcie bezpośredniego wykorzystania danego dobra zaspo­
kajane są ważniejsze potrzeby niż w przypadku pośredniego użycia,
to potrzeby te pozostałyby niezaspokojone, gdyby dana osoba wyko­
rzystała dobro w sposób pośredni. Bez wątpienia w tym przypadku
to wartość użytkowa będzie posiadała decydujący wpływ na eko­
nomiczne kalkulacje oraz działania danej jednostki, a w przypadku
przeciwnym, decydujący wpływ będzie miała wartość wymienna.
W pierwszym przypadku, gdyby osoba ta posiadała dane dobro,
wybrałaby zaspokojenie potrzeb, które możliwe jest dzięki bezpo­
średniemu wykorzystaniu dobra; w drugim przypadku, osoba ta wy­
brałaby potrzeby zaspokajane przez wykorzystanie go w sposób po­
średni. A w obu przypadkach osoba ta zmuszona byłaby zrezygnować
z aktów zaspokojenia, gdyby nie sprawowała kontroli nad tym do­
brem. W każdym przypadku, gdy dobro posiada dla swego właściciela
zarówno wartość użytkową jak i wymienną, wartością ekonomiczną
jest ta większa. Ale mając w pamięci ustalenia zawarte w rozdziale IV,
wiemy, że w każdym przypadku, gdy zaistnieją podstawy do wymiany
ekonomicznej, wartością ekonomiczną jest wartość wymienna, a gdy
podstawy te nie występują, jest nią wartość użytkowa.
3 . Z m ia n y w e k o n o m ic z n y m
p u n k c ie c ię ż k o ś c i w a r to ś c i d ó b r3
Jednym z najważniejszych zadań gospodarującego człowieka jest roz­
poznanie wartości ekonomicznej dóbr, czyli posiadanie w każdym
momencie wiedzy, czy wartość ekonomiczna danego dobra to wartość
3 „Środek ciężkości” iest dosłownym tłumaczeniem terminu „Schwerpunkf.
Tytuł rozdziału nadany przez Mengera brzmi „Ueber den Wechsel im ókonomischen Schwerpunkte des Guterwerthes”. Tłumaczenie, które brzmiałoby
mniej dziwnie nie jest niestety możliwe bez utraty wydźwięku oryginału - TR.
W artość użytkowa
a wartość wymienna
219
użytkowa czy wartość wymienna. Ustalenie, które dobra lub jaka ich
część ma zostać zachowana, a które należałoby sprzedać, by osiągnąć
jak największą korzyść, musi być oparte na wiedzy. A umiejętne wy­
korzystanie tej wiedzy jest jednym z najtrudniejszych zadań praktyki
ekonomicznej, nie tylko dlatego, że na dobrze rozwiniętych rynkach
konieczne są badania wszystkich możliwych wartości użytkowych
i wymiennych, ale przede wszystkim z powodu olbrzymiej zmien­
ności wszystkich czynników, które muszą zostać wzięte pod uwagę.
Wszystko, co zmniejsza wartość użytkową, może - w przypadku
pozostałych czynników niezmienionych - spowodować, że wartość
wymienna stanie się wartością ekonomiczną, a wszystko co zwiększa
wartość użytkową, może spowodować przesunięcie na dalszy plan
wartości wymiennej dobra. Zmiany wartości wymiennej dobra będą
miały, przy pozostałych czynnikach niezmienionych, efekt odwrotny.
Oto główne przyczyny zmian formy wartości ekonomicznej:
1. Zmiany wagi konkretnego aktu zaspokojenia, umożliwianego
przez posiadanie danego dobra, które powodują zmianę war­
tości użytkowej. Zatem, jeżeli osoba traci zainteresowanie ty­
toniem lub winem, wartość pozostałych zasobów tych dóbr
w głównej mierze stanie się dla tej osoby wartością wymienną.
Podobnie w przypadku myśliwych i amatorów sportu, którzy
sprzedadzą swój osprzęt, gdy ich rozrywki stracą dla nich swój
urok. Zmniejszenie się wartości użytkowej dóbr doprowadzi
do wysunięcia na pierwszy plan ich wartości wymiennej.
Momenty przejścia pomiędzy kolejnymi etapami życia
. w sposób szczególny charakteryzują się tego typu zmianami.
Zaspokojenie tej samej potrzeby posiada różne wagi dla mło­
dego i dla dorosłego człowieka, podobnie jak wagi te różnią się
, w przypadku dorosłego i starca. Nawet gdyby nie występowały
. inne czynniki, zwykły i naturalny bieg ludzkiego życia powo­
dowałby ważkie zmiany w wartości dóbr. Dziecięce zabawki
tracą swą wartość dla młodzieńca; szkolne podręczniki tracą
wartość dla dorosłego; a narzędzia, dzięki którym dorosły za­
rabia na życie, tracą wartość dla starca. W każdym kolejnym
przypadku wartość wymienna wspomnianych dóbr staje się
220
Z a sady
ekonomii
z czasem ważniejsza. Jest w zwyczaju, że młodzieniec sprzedaje
rzeczy, które miały dla niego wartość w czasach dzieciństwa.
Ludzie wchodzący w dorosłość często sprzedają nie tylko za­
bawki wykorzystywane w młodości, ale także swe podręczniki.
Starsi ludzie pozwalają, by inni używali nie tylko ich dotych­
czasowych urządzeń, których użycie wymaga siły i odwagi, ale
także środków do życia (fabryk, firm, itd.). Gdyby zjawiska te
nie ukazywały się z całą mocą wszem i wobec, powodów nale­
żałoby szukać w życiu rodzinnym. Gdyż przekazywanie przez
starszych członków rodzin dóbr młodszym osobom nie jest
związane z korzyściami finansowymi, lecz z wyrazami uczucia.
Rodzina, która stanowi specjalną kategorię relacji ekonomicz­
nych, jest niezwykle ważnym czynnikiem wspierającym stabil­
ność relacji ekonomicznych jej członków.
Wzrost wartości-użytkowej dóbr w oczach ich posiadaczy
związany jest oczywiście z efektem odwrotnym. Właściciel
]m ®, dla którego drewno posiada jedynie wartość wymienną,
natychmiast zaprzestanie jego sprzedaży, jeżeli zacznie bu­
dować hutę i jego zapotrzebowanie na drewno będzie wyma­
gało wszystkich jego zasobów. Pisarz, sprzedający swe teksty
do magazynów, natychmiast przestanie to robić, gdy założy
własne pismo. Przykłady można mnożyć.
2. Zwykłe zmiany we właściwościach dobra mogą przesunąć
punkt ciężkości jego ekonomicznej wagi, jeżeli wartość użyt­
kowa ulegnie zmianie, podczas gdy wartość wymienna pozo­
stanie taka sama lub jej zmiany nie pokryją się ze zmianami
wartości użytkowej.
Ubrania, konie, psy, zaprzęgi i podobne obiekty niemalże za­
wsze tracą swą wartość użytkową dla bogatszych ludzi, gdy
tylko pojawi się na nich wyraźnie widoczna usterka. Wartość
wymienna tych dóbr także spadnie, ale nie aż do tego stopnia,
gdyż w oczach ich posiadacza utrata wartości użytkowej była
większa niż utrata wartości wymiennej.
Z drugiej strony dobra często ulegają zmianie, która powo­
duje, że wartość wymienna, która uprzednio była wartością
W artość
użytkow a a w artość w y m ie n n a
221
ekonomiczną, zmniejsza się w porównaniu z wartością użyt­
kową. Z tego powodu właścicieli gospód i straganów zwykle
zatrzymują do własnej konsumpcji dobra posiadające ze­
wnętrzne skazy, gdyż powodują one zmniejszenie się, często do
zera, wartości wymiennej, podczas gdy ich wartość użytkowa
pozostaje niezmieniona. Z podobnymi zjawiskami można
spotkać się w innych dziedzinach handlu. Szewcy, szczególnie
w mniejszych miejscowościach, często sami chodzą w kiep­
skim obuwiu, krawcy noszą źle skrojone ubrania, a kapelusznicy zakładają nakrycia głowy posiadające jakieś wady.
3.
Doszliśmy zatem do trzeciej i najważniejszej przyczyny zmian
w ekonomicznym środku ciężkości wartości dóbr. Chodzi mi
o zwiększenie się ilości dóbr posiadanych przez daną gospo­
darującą osobę. Zwiększenie się ilości dobra prawie zawsze,
przy pozostałych czynnikach niezmienionych, powoduje
zmniejszenie się wartości użytkowej tego dobra i równocze­
śnie zwiększenie wartości wymiennej. Po zebraniu plonów ich
wartością ekonomiczną dla rolników jest prawie zawsze war- 1 tość wymienna i sytuacja ta utrzymuje się, aż w wyniku sprzeijpjj dąży nie wzrośnie ich wartość użytkowa. W lecie całe ziarno,
które rolnik nadal posiada, ma dla niego wartość użytkową.
We fragmencie tej pracy (Rozdział IV, podrozdział 2) wyszcze­
gólniłem granicę, po przekroczeniu której wartość wymienna
dóbr zaczyna zanikać w porównaniu do wartości użytkowej.
Dla spadkobiercy należycie zaopatrzonego w meble, kolejna
. liczba mebli zapisanych w testamencie będzie miała znikomą
wartość użytkową (być może niektóre meble w ogóle nie będą
* - jej miały), przez co uzyskają one głównie wartość wymienną.
. Będzie on zatem skupiony na sprzedaży mebli, aż te które mu
j | pozostaną znów uzyskają wyższą wartość użytkową.
II Zmniejszenie się .ilości dóbr posiadanych przez gospodaru-.
jącą osobę będzie z drugiej strony powodowało zwiększenie
wartości użytkowej, a zatem dobra wcześniej przeznaczone na
; sprzedaż, w większym stopniu będą teraz charakteryzowały się
. wartością użytkową, f
222
Z asady
ekonomii
Szczególne znaczenie w tym kontekście posiadają zmiany ca­
łego majątku. Gdy istnieje dobrze rozwinięty handel, zmiana
majątkowa dla gospodarującej jednostki, której ona dotyka,
jest ekwiwalentem zmiany ilości praktycznie każdego dobra
ekonomicznego. Osoba popadająca w biedę zmuszona jest
ograniczyć zaspokajanie prawie wszystkich swych potrzeb.
Część potrzeb zostanie zaspokojona w mniej kompletny
sposób, czy to ilościowo czy jakościowo. Inne potrzeby być
może pozostaną w ogóle niezaspokojone. Jeżeli po tym nie­
szczęściu pozostaną mu jakieś droższe dobra lub artykuły
luksusowe, dzięki którym uprzednio mógł zaspokajać swe
potrzeby w sposób harmonijny, te w obecnej sytuacji, jeżeli
tylko jest on osobą gospodarującą, sprzeda on tft co pozostało
z majątku, gdyż w ten sposób będzie mógł zaspokoić bardziej
palące potrzeby, zarówno swoje jak i rodziny, które w innym
przypadku pozostałyby niezaspokojone. Ludzie, którzy utracili
znaczną część swego majątku poprzez nieudane transakcje lub
w wyniku innych nieszczęść, faktycznie uciekają się do sprze­
daży swych kosztowności, dzieł sztuki i innych artykułów luk­
susowych, by zapewnić sobie dobra konieczne do przeżycia.
Rosnący majątek wywiera efekt przeciwny, gdyż spora część
dóbr, które wcześniej posiadały głównie wartość użytkową,
traci ją, a przewagę uzyskuje wartość wymienna. Zatem ludzie,
którzy niespodziewanie zyskali bogactwo zazwyczaj sprzedają
swe zwykłe meble, tandetne ozdoby, małe mieszkania i inne
dobra, które wcześniej miały olbrzymią wartość użytkową.
W artość
użytkowa a w artość w y m ien n a
223
Rozdział Vlt
Teoria to w aró w
1. T o w a r
w ro zu m ie n iu p o to c zn y m i n au k o w ym
W gospodarce indywidualnego gospodarstwa domowego każda z p o ­
jedynczych, gospodarujących, produktywnych jednostek skupiona
jest na działalności służącej wyłącznie tworzeniu dóbr na własny
użytek. Sama natura tego typu gospodarki wyklucza produkcję dóbr
przeznaczonych na handel. Tymczasem przeróżne, niezbędne czyn­
ności mogą zostać zlecone przez głowę rodziny poszczególnym "tej
członkom lub sługom, z uwzględnieniem charakteru ich zdolności
i umiejętności. Cechą szczególną ustroju gospodarczego - opartego
na pojedynczych gospodarstwach domowych - nie jest zatem brak
podziału pracy, lecz raczej samowystarczalność gospodarstw, ich sku­
pienie wyłącznie na produkcji dóbr do własnego użytku i całkowity
brak produkcji, której celem byłaby wymiana na inne dobra.
Wyraźnie widać, że w gospodarce opartej na samodzielnych go­
spodarstwach, podział pracy m a charakter bardzo ograniczony. Za­
zwyczaj zapotrzebowanie gospodarstwa na dane dobro jest zbyt małe,
by któryś z dom owników m ógł poświęcić się wytwarzaniu tylko tego
dobra, nie mówiąc już o tym, że mógłby on wykonywać tylko jedną
czynność. Ponadto w większości przypadków zasoby jedzenia są
zbyt skąpe, by gospodarstwo mogło utrzymywać większą liczbę ro ­
botników. Zatem w społeczeństwach znajdujących się w początko­
wych stadiach postępu, rozwinięty podział pracy będzie występował
225
jedynie w gospodarstwach domowych nielicznych zamożnych właści­
cieli, podczas gdy wśród reszty gospodarujących ludzi podział pracy
będzie znikomy, a potrzeby ściśle ograniczone.
Za ekonomiczny postęp możemy uznać sytuację, w której osoby
posiadające pewne umiejętności mogą sprzedawać swe usługi spo­
łeczeństwu i przekształcać nieobrobione zasoby innych osób. Przy­
kładem mogą być Teci w starożytnej Grecji, choć we wschodniej
Europie nadal często można spotkać rzemieślników tylko tego typu.
Szwacze wykorzystują materiał należący do osób, którym szyją
ubranie, młynarz miele ziarno należące do rolników i nawet cieśle
oraz kowale zaopatrywali się w materiały przez swych klientów.
Za krok naprzód w kierunku wyższego poziomu życia uznać można
stan, gdy sami rzemieślnicy zaczynają zdobywać nieprzetworzone ma­
teriały na swój użytek, choć nadal produkują jedynie na zamówienie.
Ten stan rzeczy, poza niewieloma wyjątkami, można zobaczyć w ma­
łych miastach, a w przypadku niektórych dziedzin, nawet i w więk­
szych. Rzemieślnik, póki co, nie wytwarza na zapas produktów, któ­
rych sprzedaż obarczona jest niepewnością. Ale w takim zakresie, na
jaki pozwalają na to jego moce przerobowe, jest on w stanie wyręczyć
swych klientów w dostarczaniu im surowych materiałów lub ich two­
rzeniu, co często odbywa się w wysoce nieekonomiczny sposób1.
Występowanie tej metody świadczenia usług społeczeństwu jest już
oznaką poważnego postępu ekonomicznego oraz znaczącym ułatwie­
niem zarówno dla producentów jak i dla konsumentów. Jest to jednak
kierunek rozwoju, w którym grupom tym ciągle towarzyszą pewne
niedogodności. Konsumenci nadal muszą czekać na dostawę i nigdy
nie mogą uzyskać pewności co do właściwości produktu przed jego
otrzymaniem. Z kolei producenci będą narażeni na występowanie
okresów, w których bądź to nie mają żadnych zleceń, bądź też mają
1 W ilhelm Roscher, Ansichten der Volkswirtschaft dud dem geschichtlichen
StandpunkteyLeipzig 1861, s. 117; B runo H ildebrand, „Naturalwirthschaft,
Geldwirthschafit u n a C reditw irthschaft”, Jahrbucherfur National-Oekonomie und Statistik, IR 1864, s. 17; H . v. Scheel, „D er BegrifF des Geldes in se­
iner historisch-ókonom ischen E ntw ickelung”, ibid., VI, 1866, s. 15; Gustav
Schmoller, Zur Geschichte der deutschen Kleingewerbe im 19. Jahrhundert,
Halle 1870, s. 165, s. 180, s. 511 i nast.
226
Z asady
ekonomii
ich zbyt wiele, co skutkuje albo koniecznością bezczynnego siedzenia,
albo takim naw ałem pracy, któ rem u nie sposób sprostać. W ady te
doprowadziły do pro d u k cji n a zapas, czyli w ytw arzaniu produktów ,
których przyszła sprzedaż obarczona jest niepew nością. Umożliwia to
zaspokajanie nagłego popytu, gdyby wystąpił on w sposób nieprzew i­
dziany. W łaśnie tik i sposób działania, wraz z postępującym rozwojem
ekonomicznym, doprow adził do pow stania fabryk (produkcji m a­
sowej) oraz do nabyw ania gotowych (wystandaryzowanych) towarów.
Umożliwia to w ysoki po zio m gospodarow ania, gdyż prod u cen t m oże
W pełni w ykorzystać po d ział p racy oraz m oc produkcyjną maszyn, jak
również zapew nić w ysoki stopnień bezpieczeństw a (możliwość zba­
dania produktu p rzed nabyciem ) i zadowolenia konsumentów .
Produkty trzym ane przez producentów lub pośredników w stanie
umożliwiającym natychm iastow ą sprzedaż, nazywamy tow aram i.
W codziennym użyciu term in ten ogranicza się do ruchom ych, nam a­
calnych dóbr (z w yjątkiem pieniędzy)2. Ponieważ sporo osób nie zdaje
sobie sprawy, że dana jed n o stk a przetrzym uje część swego m ajątku
w stanie um ożliw iającym jego natychm iastow ą wymianę, zrozum iałe
jest, że idea tow aru uległa znacznem u zawężeniu w codziennym życiu.
W potocznej m ow ie term in „tow ary” odnosi się jedynie do dóbr, k tó ­
rych przeznaczenie jest oczywiste, gdyż ich właściciel oferuje je na
sprzedaż w taki sposób, że zauważają to inne osoby. Zam iar właści­
ciela dobra m oże w yrażać się na wiele sposobów. Zazwyczaj przyj­
muje on postać wystaw iania swych towarów w miejscach gdzie zwykli
gromadzić się kupujący - czyli na rynkach, targach, giełdach i innych
miejscach specjalnego przeznaczenia, o których powszechnie w ia­
domo, że m a tam m iejsce sprzedaż, bądź posiadają wyraźne znam iona
miejsca, w którym dostępne są tow ary lub też posiadają dobrze w i­
doczne znaki (np. sklepy, dom y towarowe, składy, itd.). W potocznym
użyciu idea tow aru jest zatem ograniczona tylko do tych spośród dóbr
ekonomicznych, których właściciel w sposób dla wszystkich zrozu­
miały ogłasza zam iar ich sprzedaży.
Im wyższy poziom rozw oju ekonom icznego oraz im bardziej wyspe­
cjalizowana staje się produkcja dóbr prow adzona przez gospodarujące
2 Pozostała część tego akapitu zamieszczona była jako przypis w oryginale - TR.
Teoria towarów
227
jednostki, tym więcej podstaw do wymiany ekonomicznej oraz tym
większe relatywne i absolutne ilości dóbr posiadających w danej
chwili charakter towarowy. Prowadzi to do momentu, w którym ko­
rzyść ekonomiczna osiągana dzięki opisanemu powyżej związkowi
staje się na tyle znacząca, że umożliwia powstanie specjalnej grupy
gospodarujących jednostek, które zajmują się intelektualną oraz tech­
niczną stroną handlu, uzyskując w zamian część zysku wytwarzanego
przez wymianę. Gdy pojawia się ta kategoria ludzi, większość dóbr
ekonomicznych przestaje przepływać bezpośrednio od producentów
do konsumentów, ale raczej przechodzi poprzez skomplikowaną sieć
pośredników, nieraz dość licznych. Ludzie ci zawodowo traktują
pewne dobra jako towary oraz podtrzymują istnienie miejsc, w któ­
rych dokonuje się sprzedaż tych dóbr. Potoczne znaczenie terminu
„towar” ogranicza się do dóbr znajdujących il f w rękach handlarzy
oraz producentów, którzy wyraźnie oznajmiają swą chęć ich sprze­
daży. Znaczenie to rozpowszechniło się zapewne z powodu łatwości,
z jaką można dostrzec zamiar osób zajmujących się sprzedażą (mer­
chandise, machandises, Kaufmannsguter, mercanzie itd.).
Ale dyskurs naukowy wymaga istnienia term inu oznaczającego
wszystkie dobra ekonomiczne gotowe do sprzedaży, bez uwzględ­
niania ich namacalności, ruchomości, pracy koniecznej do ich uzy­
skania oraz osób zajmujących się Ich sprzedażą. Znaczna ilość eko­
nomistów, szczególnie niemieckiego pochodzenia, zaczęła określać
mianem towarów przeznaczone na sprzedaż dobra (ekonomiczne)
jakiegokolwiek rodzaju.. >.
Idea towaru » J q potocznym sensie jest jednak ważna nie tylko
dlatego, że prawodawcy3 i znaczna część ekonomistów tak właśnie
rozumieją ten termin, lecz także ponieważ ci spośród ekonomistów,
którzy rozumieją jego szersze, naukowe znaczenie, czasem w budo­
waniu swych definicji wykorzystują ten term in w sensie potocznym4..
3 Patrz: pierwszy akapit Załącznika H, by przeczytać tekst znajdujący się
w tym przypisie w oryginale - TR.
4 Patrz: ostatnie siedem akapitów Załącznika H, by przeczytać tekst znajdu­
jący się w tym przypisie w oryginale - TR.
228
Z a sa d y
ekonom ii
Z właśnie przytoczonej naukowej definicji towaru wynika, że cha­
rakter towarowy nie jest wewnętrzną cechą dobra, ani jego właściwo­
ścią, ale jest raczej stosunkiem pomiędzy posiadaczem dobra a samym
dobrem.-Wraz z wygaśnięciem tego stosunku, ustaje także charakter
towarowy. Zatem dobro przestaje być towarem, jeżeli posiadająca je
gospodarująca jednostka przestaje mieć zamiar pozbycia się go, lub
jeżeli trafia ono w ręce osoby, która nie zamierza znów wymienić go
na inne dobro, ale je zużyć. Nakrycie głowy wystawione na sprzedaż
przez kapelusznika w jego sklepie, czy też materiał wystawiony na
sprzedaż przez handlarza w jego składzie, są przykładami towarów.
Jednakże przestają one nimi być natychmiast, gdy tylko kapelusznik
sam zacznie nosić swój kapelusz, a handlarz jedwabiem da swojej
łonie strój w prezencie. Worek cukru lub pomarańcze będą towarami,
jeżeli znajdują się w rękach sprzedawcy w sklepie spożywczym, lecz
utracą swój charakter towarowy, gdy tylko nabędą je konsumenci.
Metalowe monety takie natychmiast przestaną być „towarem”, jeżeli
ich właściciel będzie chciał je użyć nie jako w formie środków wy­
miany, lecz w celu konsumpcyjnym przekaże on swoje talary
kowalowi, który przetopi je np. na srebrną tacę.
Charakter towarowy nie jest zatem własnością dobra, lecz zazwy­
czaj jedynie przejściowym stosunkiem pomiędzy dobrem a gospoda­
rującą nim jednostką. W przypadku niektórych dóbr, ich właściciele
mają zamiar wymienić je na dobra innych gospodarujących jedno­
stek. Podczas przechodzenia z rąk do rąk, nieraz wielokrotnego, od
pierwszego posiadacza do ostatniego, nazywamy je „towarami”, lecz
gdy tylko osiągną one swój ekonomiczny cel (czyli, gdy tylko znajdą
się w rękach ostatecznego konsumenta), przestają być towarami i stają
się „dobrami konsumpcyjnymi” w wąskim sensie, który przeciwny
jest znaczeniowo idei „towarów”. Gdy jednak ostatecznego konsu­
menta brak, co ma zazwyczaj miejsce w przypadku np. złota, srebra
itd., szczególnie jeżeli posiada ono formę monet, charakter towarowy
dóbr utrzymuje się nieustannie i tak długo, jak długo utrzymuje się
stosunek odpowiedzialny za istnienie charakteru towarowego5.
5 Następny akapit ukazał się jako przypis w oryginale - TR.
Teoria towarów
229
.' Wynikają z tego dwie rzeczy:
- często słyszane stwierdzenie, że pieniądz jest „towarem”, nie
przyczynia się w żadnym stopniu do wyjaśnienia szczególnej
pozycji pieniądza wśród towarów;
- pogląd negujący charakter towarowy pieniędzy, ponieważ
„pieniądze jako takie, szczególnie w formie monet, nie służą
| żadnym celom konsumpcyjnym”, jest bezpodstawny, gdyż ar­
gument ten może zostać użyty w przypadku charakteru towa­
rowego wszystkich dóbr - nawet jeżeli zignorowalibyśmy fakt
poważnego błędu w założeniach odnośnie funkcji pieniędzy,
czyli przeświadczeniu, że nie są one wykorzystywane. Przecież
żadne „towary” jako takie nie służą celom konsumpcyjnym,
a już na pewno nie w postaci, w której zachodzi ich wymiana
(np. w formie sztab, bel, koszyków, worków itd.) By można
było dobro skonsumować, musi ono przestać być „towarem”
i zmienić postać, w której było wymieniane (np. trzeba je prze­
topić, podzielić, rozpakować itd.). Metale szlachetne są najczę­
ściej przedmiotem handlu w postaci monet lub sztabek, a fakt, że
aby dobra te mogły zostać wykorzystane do konsumpcji (formy
w jakich sprzedawane muszą ulec zmianie), w żaden sposób
nie usprawiedliwia podważania ich charakteru towarowego.
2 . Z b y w aln o ść6 to w a ró w
A. Zewnętrzne ograniczenia zbyw alności tow a rów
Wyjaśnienie przyczyn różnych i zmieniających się proporcji dóbr,
będących obiektami wzajemnej wymiany, od zawsze stanowiło szcze­
gólny obiekt zainteresowania uczonych związanych z ekonomią. Spo­
sobów wyjaśnienia tego problemu jest tyle, co niezależnych traktatów
ekonomicznych. Dzieła niektórych ekonomistów stawały się wręcz
teoriami cen. Lecz fakt, że różne dobra nie mogą stać się obiektami
6 „Absatzfuhigkeif - TR.
230
Z asady
ekonomii
wymiany z równą łatwością, uzyskał jak do tej pory jedynie znikome
zainteresowanie. A przecież wyraźnie widoczne różnice w zbywal­
ności towarów to zjawisko o tak daleko idących praktycznych kon­
sekwencjach, że nauka nie może sobie na dłuższą metę pozwolić na
unikanie dokładnego wyjaśnienia jego natury i przyczyn. To od zro­
zumienia przez producentów oraz handlarzy najważniejszych działa­
jących tutaj czynników zależy sukces ich ekonomicznej działalności.
Co więcej, tylko z namysłu na ten temat może wyniknąć pełne i za­
dowalające wyjaśnienie nadal kontrowersyjnego problemu powstania
pieniędzy, najbardziej płynnego spośród dóbr.
Z tego co mi wiadomo, zbywalność towarów ograniczona jest przez
cztery czynniki:
L Zbywalność towarów ograniczona jest w aspekcie osób,
którym dobra te można sprzedać. Właściciel towaru nie po­
siada mocy sprzedania go każdemu, komu tylko pragnie.
Wręcz przeciwnie, istnieje zawsze określona liczba7 gospoda­
rujących osób, które mogą zostać nabywcami. Sprzedawca nie
ma możliwości sprzedaży towaru osobom, które:
- nie posiadają względem niego żadnych oczekiwań,
- nie mogą go nabyć ze względów prawnych bądź material­
nych8,
Ą nie posiadają wiedzy o możliwości dokonania wymiany9
lub
- wszystkim tym, dla których dana ilość towaru nie sta­
nowi ekwiwalentu większej ilości innego dobra, będącego
7 „Kreis” - TR. W języ k u p o lsk im - „krąg”, „zakres” - BP i PR
8 Trzeba tu p rzed e w szystkim w sp o m n ieć o ograniczających praw ach i u s ta ­
wach. Np. W śred n io w ieczu m ożliw ość h a n d lu aksam item po sia d ała je ­
dynie szlachta o raz duchow ieństw o, a dziś h an d el b ro n ią w w ielu k rajach
ogranicza się jed y n ie d o osób p osiadających specjalne pozw olenia.
9 Mało znane to w ary („produkty, k tó re d o tej p o ry nie zostały zareklam ow a­
ne”) nie posiad ają w ielu nabyw ców , z tego prostego pow odu, że niew ielu
o nich słyszało. P ro d u c e n c i w iedzą, że m u szą swe p ro d u k ty uczynić „ z n a ­
nymi”, często w y korzystując d o tego znaczne ilości zasobów, by zwiększyć
ilość osób, k tó re m o g ły b y zostać nabyw cam i. W idać tu ekono m iczn ą wagę
ogłoszeń publicznych, reklam , o b ecn o ści w p rasie itd.Teoria towarów
231
obiektem wymiany, niż ilość, na jaką wycenia je obecny
' 9właściciel1®,'
Jeżeli zwrócimy uwagę na ilości osób, którym można sprzedać
■ poszczególne dobra, zobaczymy bardzo zróżnicowany obraz,
•i Porównajmy tylko potencjalnych nabywców chleba i mięsa
z liczbą osób, które kupiłyby przyrządy astronomiczne. Lub po­
równajmy liczbę osób korzystających z wina i tytoniu z liczbą
osób nabywających dzieła pisane w sanskrycie. Podobne róż­
nice odkrywamy w sposób nawet wyraźniejszy w zbywalności
różnych podkategorii dóbr tego samego typu lub rodzaju.
Okuliści dysponują gotowymi do sprzedaży okularami dla da­
leko- i krótkowidzów. Sprzedawcy kapeluszy, rękawic, futer lub
szewcy dysponują towarem o różnych rozmiarach. Ale jakże
wielka różnica występuje pomiędzy ilością osób, którym można
sprzedać najsilniejsze szkła, a ilością nabywców okularów
0 przeciętnej mocy! Jakże wielka jest liczba nabywców czapek
1 rękawic o przeciętnych rozmiarach, w porównaniu do liczby
klientów nabywających te produkty w rozmiarach olbrzymich!
2.
Zbywalność towarów ograniczona jest w aspekcie obszaru, na
którym może dojść do sprzedaży. By sprzedać towar w danym
• miejscu, poza wspomnianą już koniecznością znalezienia
osób, które go kupią, potrzebne są także:
brak ograniczeń prawnych i materialnych w transporcie
do miejsca sprzedaży i możliwość zawierania transakcji
w tym miejscu, natomiast
- koszty transportu nie mogą przekraczać potencjalnego
zysku, będącego efektem zwieranych transakcji. :
?V Różnice pomiędzy poszczególnymi towarami, wynikające z geo­
graficznego zakresu terenu, na którym mogą one być sprzeda­
wane, nie są mniejsze niż różnice wynikające z ilości osób, którym10
10 M ożliw ości h a n d lu to w aram i znacznie w zrastają, w raz z rosnącym i p o ­
trzeb am i oraz m ajątk iem ludzi. Jed n ak w p rz y p ad k u n iek tó ry ch towarów,
czynniki te zm niejszają m ożliw ość ich sprzedaży. Istnieją dobra, które
z łatw ością m o ż n a sprzed ać w k raju b ied n y m , ale k tó re są praktycznie nie
d o zbycia w k raju o w ysokim sto p n iu rozw oju gospodarczego.
232
Z asady
ekonomii
dany towar można sprzedać. Istnieją towary, które w wyniku prze­
strzennego ograniczenia popytu, mogą zostać sprzedane jedynie
w danym mieście lub wiosce, inne sprzedawać można tylko na
terenie kilku prowincji, jednego konkretnego kraju lub wszystkich
cywilizowanych krajów, a istnieją też takie towary, które można
sprzedać wszędzie, gdzie tylko mieszkają ludzie. Nakrycie głowy
o kształcie charakterystycznym dla pewnych regionów Tyrolu
może zostać sprzedane właściwie tylko w tym regionie. Ludowe
nakrycia głów mieszkańców Szwabii lub Węgier fflte znajdą na­
bywców poza Szwabią i Węgrami. Lecz cały świat stoi otworem
dla nakryć głów będących ostatnim krzykiem francuskiej mody.
Z tego samego powodu zbywalność grubych futer ograniczona
jest właściwie wyłącznie do krajów północy, zbywalność gru­
bego wełnianego odzienia ogranicza się do krajów północy i tych
0 bardziej umiarkowanym klimacie, podczas gdy na lekkie i ba­
wełniane produkty popyt występuje praktycznie na całym świecie.
Niemniej ważne różnice wynikają z ekonomicznych kosztów
związanych z transportem dóbr na odległe rynki zbytu. Przy
braku szlaków kolejowych obszar sprzedaży kamieni z ka­
mieniołomu leżącego poza szlakami wodnymi, podobnie jak
obszar sprzedaży piasku, gliny i nawozu, nie rozciąga się za­
zwyczaj dalej, niż kilka mil. A nawet tam, gdzie zbudowano
już tory kolejowe, tylko bardzo rzadko obszar, do którego do­
trzeć można z powyższymi dobrami, przekracza promień 15
lub 20 mil. Obszar sprzedaży węgla, torfu, drewna opałowego
jest w tych samych warunkach nieco szerszy, lecz nadal nie są
to duże odległości. Obszar sprzedaży surówki hutniczej i psze­
nicy jest już znacząco bardziej rozległy. Natomiast obszar, na
którym można nabyć metale szlachetne, drogocenne kamienie
1 perły obejmuje praktycznie wszystkie zakątki globu, gdzie
występuje zapotrzebowanie na te dobra oraz gdzie ludzie po­
siadają środki konieczne do ich nabycia.
Różnica pomiędzy ceną produktu w miejscu jego wytwo­
rzenia, a ceną w miejscu jego przeznaczenia, musi pokryć
koszty ekonomiczne związane z transportem. W przypadku
towarów o niskiej wartości, różnica ta nigdy nie będzie zbyt
Teoria towarów
233
wielka. Drewno opałowe można nabyć po cenach równych
i niemalże zeru w dziewiczych lasach Brazylii, a także w nie­
których regionach Europy Wschodniej. W wielu przypadkach
można je uzyskać właściwie bez opłat. Lecz cena hurtowej
" ilości drewna nie jest na tyle wysoka, by różnica pomiędzy
nią a ceną w miejscu jej zebrania (nawet gdyby była ona bliska
zeru) mogła pokryć koszty długiego transportu lądowego.
W przypadku towarów o wysokiej wartości (np. zegarków)
różnica pomiędzy ceną hurtowej ilości towaru w miejscu jego
wytworzenia i ceną, jaka osiąga on na najbardziej odległych
rynkach (np. w Genewie i w Nowym Jorku lub Rio de Janeiro)
z łatwością pokrywa koszty transportu, pomimo tego, że cena
w miejscu wytworzenia wcale nie jest niska. Zatem, im bardziej
wartościowy towar, przy pozostałych czynnikach niezmienio­
nych, tym większy obszar jego sprzedaży.
3. Zbywalność towarów ograniczona jest w aspekcie ilościowym.
Zbywalność danego towaru ograniczona jest ilościowo przez
' v oczekiwania, którym iHsfi on sprostać - co więcej, dotyczy
^ ona tylko tej części istniejących zasobów, w przypadku któy” rych istnieją ekonomiczne podstawy do wymiany. Jak wielkie
/ nie byłoby zapotrzebowanie pojedynczej osoby na dany towar,
nie można oczekiwać, że nabędzie ona ilości przekraczające
to zapotrzebowanie. A nawet w zakresie, w jakim posiada ona
dane oczekiwania, będzie ona zainteresowana jedynie transak­
cjami dotyczącymi takich ilości towaru, co do których wystę­
pują podstawy ekonomiczne do wymiany. Generalnie popyt na
towar składa się z popytów wielu gospodarujących jednostek,
pożądających danego dobra. Całkowita ilość towaru, która
może zostać sprzedana w danej grupie, jest zatem ograniczona
w każdej konkretnej sytuacji ekonomicznej i trudno sobie wy-'
obrazić, że wolumen sprzedaży przekracza tę granicę. C
Ilościowe granice zbywalności *danego towaru różnią się
; znacznie pomiędzy poszczególnymi dobrami. Istnieją towary,
których sprzedaż jest w danym momencie praktycznie nie, możliwa, z wyjątkiem niewielkich ilości, odpowiadających
234
Z asady
ekonom!
niew ielkim oczek iw an io m . W sto su n k u do innych tow arów
p an u ją w iększe o czekiw ania, a zatem ograniczenia ilościowe
m ożliw ości sp rzed a ży są d użo m niejsze. I są takie towary, które
m o żn a sprzed a ć w łaściw ie w każdej w yobrażalnej ilości.
W ydaw ca d ziełk a p o św ięco n eg o językow i In d ian Tupi, być
m oże m ó g łb y liczyć n a sprzedanie 300 kopii p o stosunkow o
rozsądnej cenie. Ale naw et, gdyby oferow ał cenę najniższą
z m ożliw ych, n ie sp rzed ałb y więcej n iż 600 egzemplarzy. W o­
lu m en sprzed a ży p ra c y naukow ej - budzącej zainteresow anie
jedynie niew ielkiej g ru p y kolejnych pok o leń specjalistów - b ę ­
dzie w zrastał, tylko jeżeli będzie rosła sława jej autora i tylko
w dłuższej persp ek ty w ie czasowej. Ale praca naukow a, któ ra
p o m im o sw ego ścisłego ch arak teru przyciągnie uwagę opinii
publicznej, m o że liczyć n a sprzedaż rzęd u kilku tysięcy e g -s
zem plarzy. Publikacje p o p u larn o -n au k o w e m ogą osiągnąć
sprzedaż rz ę d u 20 lub 30 tys. egzemplarzy. Kolejne w ydania
p opularniejszy ch książek fabularnych w sprzyjających w a ru n ­
kach m o g ą sprzedaw ać się w nakładzie kilkuset tysięcy egzem ­
plarzy. P oró w n ajm y ilościow e zakresy zbywalności książek d o ­
tyczących archeologicznych od k ry ć w P eru i poezji Friedricha
Schillera lu b p ra c o sanskrycie i sztuk Szekspira! Jednakże ilo­
ściowe różn ice w zbyw alności tych tow arów bledną, gdy p o ­
rów nam y J# d o ró żn ic ilościow ych w zbywalności chleba ł a b 1
m ięsa z jed n ej strony, a z drugiej, chininy i k asto reu m 11. Bądź
też, jeżeli p o ró w n am y ilości baw ełny i wełny, które m o żn a
sprzedać, z zap o trzeb o w an iem n a przyrządy astronom iczne
lub okazy an atom iczne. W końcu, porów najm y ilość m ożli­
w ych do sp rzed a n ia czapek i rękaw iczek o przeciętnych roz­
m iarach, z ilością tych p ro d u k tó w o rozm iarach największych. ’
4.
W końcu, zbyw alność tow arów ograniczona jest w aspekcie
czasu, w k tó ry m m o że się on a dokonać. Z apotrzebow anie
11 Czerwonobrązowy proszek zawierający sproszkowaną wydzielinę z gru­
czołów bobra kanadyjskiego, służący jako utrwalacz zapachu w przemyśle
perfumeryjnym - przyp. red.
Teoria towarów
2 35
na niektóre dobra występuje tylko w zimie, na inne tylko
w lecie, a są jeszcze takie, na które zapotrzebowanie występuje
podczas mniej lub bardziej ruchomych okresów. Dobrami tego
typu są programy nadchodzących wydarzeń kulturalnych, wy­
staw sztuki, a nawet w pewnym sensie, gazety i artykuły o mo­
dzie. W zasadzie zbywalność wszystkich dóbr nietrwałych jest
ze swej natury ograniczona do pewnych okresów.
Trzeba dodać, że przechowywanie towarów „na zapas” zazwy­
czaj wiąże się dla ich posiadacza ze znacznymi kosztami eko­
nomicznymi. Opłaty składowe, koszty ochrony oraz możliwość
spadku zainteresowania dobrem posiadają taki sam wpływ na
zbywalność, co opłaty za transport na ograniczenia przestrzenne
handlu. Handlarz inwentarzem żywym posiadający stado go­
towe do uboju, musi dołożyć wielu starań, by sprzedać je w do­
kładnie określonym przedziale czasowym, gdyż w przeciwnym
wypadku osobniki z jego stada będą w gorszej formie, spadnie
zainteresowanie ich nabyciem oraz narosną inne koszty nieod­
łącznie związane z posiadaniem tych zwierząt w charakterze
„towarowym”. Sprzedawcy wełny lub żelaza również zajmują się
obrotem towarami, których sprzedaż ogranicza się do pewnych
okresów, częściowo z powodów materialnych, częściowo - eko­
nomicznych (koszty składowania, spadek zainteresowania).
Obserwujemy znaczne różnice w długości okresów, w trakcie
których dane dobro musi znaleźć nabywcę. Niektóre towary,
takie jak ostrygi, świeże mięso, gotowe potrawy czy napoje,
świeżo ścięte kwiaty, programy nadchodzących obchodów,
ulotki polityczne itd. muszą zostać sprzedane w ciągu kilku
dni lub nawet godzin. Sprzedaż innych towarów, np.: świe­
żych owoców, zwierzyny, roślin doniczkowych, modnych ele­
mentów garderoby może rozciągać się na kilka tygodni lub
miesięcy, natomiast sprzedaż innych dóbr - przy założeniu, że
dobrze znoszą one upływ czasu oraz utrzymuje się na nie zapo­
trzebowanie - może trwać lata, dekady, a nawet wieki.
Koszty ekonomiczne różnią się także w przypadku przecho­
wywania i konserwacji towarów. Prowadzi to do kolejnego,
niezwykle istotnego czynnika odpowiadającego za, różnice
236
Z asady
ekonomii
w czasowym aspekcie zbywalności. Osoba dysponująca goto­
wymi do sprzedaży materiałami budowlanymi lub drewnem opa­
łowym może składować je na zewnątrz. Nie jest ona zmuszona
do dokonywania transakcji tak szybko, jak sprzedawca mebli,
a ten z kolei znajduje się pod mniejszą presją czasu niż handlarz
końmi. Właściciel złota, srebra, kamieni szlachetnych lub innych
dóbr, których przechowywanie nie wiąże się praktycznie z żad­
nymi kosztami (pomijając możliwość spadku zainteresowania
nimi), może prowadzić ich sprzedaż w okresie o wiele dłuższym,
niż w przypadku towarów wymienionych powyżej.
B. Różne stopnie zbyw alności tow a rów
W poprzednim podrozdziale zobaczyliśmy, że liczba osób, którym
można sprzedać dane dobro może być mniejsza lub większa, ale za­
wsze będzie ona ograniczona. Podobnie jest w przypadku czynników
ograniczających sprzedaż w aspekcie przestrzennym, czasowym oraz
ilościowym. Opisałem jednak jedynie zewnętrzne czynniki ograni­
czające w danych warunkach możliwe do sprzedania ilości towaru.
Przyczyny wpływające na zakres zbywalności danego towaru we­
wnątrz tych granic wymagają dalszego dociekania. *
W tym celu musimy rozpocząć od krótkiego wstępu poruszają­
cego kwestię natury towarów oraz zamiarów ich posiadaczy. Towar
jest dobrem, które ktoś zamierza sprzedać. Jednak nie jest to zamiar
bezwarunkowy. Właściciel towaru zamierza go sprzedać, ale prze­
cież nie po każdej cenie. Jubiler posiadający na stanie zegarki mógłby
sprzedać je wszystkie, właściwie w każdej chwili, gdyby wystawił je po
cenie jednego talara. Sprzedawca skór również mógłby szybko pozbyć
się całego zapasu, gdyby tylko rozpoczął sprzedawanie po podobnie
rujnującej cenie. Narzekania obu kupców na kiepsko idący interes
można jednak usprawiedliwić, ponieważ co prawda chcą oni sprze­
dawać swój towar, ale jednak nie po każdej cenie, tylko takiej, która
odpowiada ogólnej sytuacji gospodarczej.
• Ceny, po których zawierane są transakcje, zawsze wynikają
z konkurencyjności i tym bardziej odpowiadają ogólnej sytuacji
Teoria towarów
237
ekonomicznej, im pełniejsza konkurencja po stronie popytu i po­
daży. Jeżeli istnieją przeszkody ograniczające liczbę konkurujących
osób posiadających oczekiwania względem danego towaru, jego cena
spadnie poniżej poziomu odpowiadającego ogólnej sytuacji ekono­
micznej. Jeżeli istnieją przeszkody ograniczające stronę podażową,
cena towaru wzrośnie powyżej tego poziomu.
Jeżeli konkurencja o jeden towar odbywa się bezładnie i jego wła­
ściciele obawiają się, że nie będą go mogli zbyć po ekonomicznych ce­
nach, a problem ten nie dotyka lub dotyka w dużo mniejszym stopniu
właścicieli innych towarów, sytuacja te będzie odpowiedzialna za nie­
zwykle istotną różnicę pomiędzy zbywalnością tego towaru a możli­
wościami sprzedaży innych dóbr. Inne towary mogą bez przeszkód
dotrzeć do swego celu, lecz towar, którego obrót jest źle zorganizo­
wany, będzie o wiele droższy lub też nie będzie wcale się odbywał.
Rynki, targi, giełdy, okresowe aukcje publiczne (np. w przypadku
dużych portów morskich) i inne instytucje o podobnym charakterze
istnieją w celu zebrania razem, okresowo lub na stałe, wszystkich
osób zainteresowanych ustaleniem ceny towaru. Towary, które posia­
dają swój dobrze zorganizowany rynek, mogą bez problemów zostać
sprzedane po cenie odpowiadającej ogólnej sytuacji gospodarczej.
Lecz towary, które nie posiadają własnego dobrze działającego rynku,
są wymieniane po chaotycznych cenach lub też nić da się nimi han­
dlować w ogóle. Instytucja zorganizowanego rynku danego produktu
umożliwia -producentom lub innym gospodarującym osobom zain­
teresowanym handlem tym dobrem - ciągłą sprzedaż po ekonomicz­
nych cenach. Zatem powstanie w danej miejscowości targu, na którym
handluje się wełną lub zbożem, znacznie zwiększa zbywalność tych
produktów w sąsiadujących regionach, w których są one wytwarzane.
Podobnie, dopuszczenie do obrotu na giełdzie papieru wartościowego
(tzw. notowanie) przyczynia się do określenia ekonomicznych cen
sprzedaży, J A również w niespotykany sposób do zwiększenia zby­
walności, gdyż notowania akcji zapewniają ich właścicielom sprzedaż
po ekonomicznych cenach. * S M
1 ’•>
pj
«
Jeżeli każdy konsument wie, gdzie szukać właścicieli towarów,
sam ten fakt zwiększa w znacznym stopniu prawdopodobieństwo,
że sprzedaż odbywać się będzie zawsze po ekonomicznych cenach.
2 38
Z asady
ekonomii
Najlepszym sposobem by to osiągnąć, jest handel hurtowy, z uwagi
na powszechną praktykę sprzedawców, by tworzyć skupiska, które
dzięki swej koncentracji przestrzennej, tworzyć będą odpowiadającą
koncentrację klientów. Brak takich skupisk w przypadku handlu de­
talicznego jest główną przyczyną ustalania mniej ekonomicznych cen
w tej dziedzinie handlu, choć oczywiście wynika to z chęci klientów,
by dokonywać swych zakupów w sposób możliwie najbardziej wy­
godny oraz pochłaniający jak najmniej czasu.
Jednak sprzedaż towarów po ekonomicznych cenach nie Jest je­
dynym efektem istnienia miejsc, w których skupia się handel oraz
ustalanie cen. Ceny określone w centrach handlu są nieustannie
wszystkim udostępniane, co umożliwia osobom znajdującym się poza
nimi uczestniczenie w handlu i zawieranie transakcji po ekonomicz­
nych cenach, odpowiadających aktualnej sytuacji gospodarczej. Ku­
pujący i sprzedający znaczne ilości oczywiście bardzo rzadko będą
korzystali z tej metody handlowania, gdyż ich transakcje posiadają
zauważalny wpływ na ustalanie cen. Ale właściciele małych biznesów,
których rozmiar wyklucza możliwość wpływu na ustalone ceny, mogą
dzięki tym informacjom dokonywać ekonomicznych transakcji nawet
poza miejscami, w których skupia się handel i korzystać z zalet rynku,
nawet bez konieczności fizycznej na nim obecności. W regionach
otaczających Londyn może zdarzyć stf sytuacja, w której rolnik bę­
dzie dokonywał transakcji z młynarzem, na podstawie kwotowan cen
zboża ustalonych przy Mark Lane12 i zamieszczonych w The Times.
Ceny niewielkich ilości nafty sprzedawanych w Wiedniu ustalane są
na podstawie notowań zamieszczanych w Neue Freie Presse lub innej
godnej zaufania gazecie. Zatem miejsca, w których skupia się handel
danym towarem powodują, że jego właściciele mogą sprzedawać swe
zasoby po ekonomicznych cenach wszystkim gospodarującym jed­
nostkom pragnącym wejść w posiadanie tego towaru.
Pierwszym powodem powstawania różnic'. w zbywalności da­
nego towaru jest, jak widzieliśmy, ilość potencjalnych nabywców,
12 Londyńska Giełda Kukurydziana (London Corn Exchange) znajduje się
w Londynie przy M ark Lane. Obecnie jest to część LIFFE (London Inter­
national Financial Futures Exchange) - BP i PP.
T eoria towarów
239
która m oże być m niejsza lub większa, ta k ja k i m iejsca, w których
koncentruje się h andel tym tow arem , i które m ogą być lepiej lub go­
rzej zorganizow ane.
Po drugie, istnieją towary, które sprzedaw ane są praktycznie wszę­
dzie w obrębie teren u w yznaczonego przez p rzestrzen n e ograniczenia
zbywalności. Zwierzęta, zboża, m etale i tym pod o b n e, często używane
dobra posiadają swoje rynki wszędzie tam , gdzie prow adzona jest wy­
m iana tych d ób r n a inne. N aw et najm niejsze m iasteczka czy wioski
stają się w pew nych okresach ry n k am i zbytu dla tych dóbr. Są jed­
nakże inne tow ary (futra, herbata, indygo), które m o żn a nabyć zale­
dwie w kilku oddalonych od siebie miejscach. Rynki te nie są od siebie
niezależne jeśli chodzi o ustalanie cen. W p rzypadku ry n k u o maj więk­
szej wadze, inform acje o transakcjach tam dokonyw anych przesyłane
są n a inne rynki. Specjalna klasa gospodarujących jednostek, zwana
spekulantam i, n ieustannie czuwa n a d tym , by różnice cen pom iędzy
tym i rynkam i n ie przekroczyły zbytnio kosztów tran sp o rtu .
Z atem druga przyczyna istnienia różnic w zbywalności towarów
w ynika z faktu, że geograficzne obszary, n a których odbyw a się handel
są czasem większe a czasem m niejsze oraz w p rzypadku niektórych
dóbr istnieje wiele miejsc, gdzie m o żn a sprzedać je p o ekonomicz­
nych cenach, a w przypadku innych - m iejsc takich jest niewiele. W ła­
ściciele tow arów pierwszej kategorii m ogą zbyć je, kiedy tylko chcą
w wielu m iejscach n a dosyć dużym obszarze i p o ekonom icznych ce­
nach, natom iast właściciele tow arów kategorii drugiej m ogą sprzedać
je jedynie w kilku m iejscach na dosyć niew ielkim obszarze.
Po trzecie, istnieją towary, któ ry m i spekuluje się w intensywny
i dobrze zorganizow any sposób, p rzez co praw ie zawsze istnieje popyt
niem alże n a każdą ilość tego tow aru, naw et p o m im o tego, iż prze­
kracza o n obecne zapotrzebow anie. Są także in n e ry n k i zbytu, na
których nie prow adzi się spekulacji lub przynajm niej prow adzi ją nić
w tak im stopniu. Jeżeli dojdzie n a n ich do n adpodaży, efektem będzie
nagły spadek cen lub też tow ary te p o zo stan ą niesprzedane. Dobra
pierw szego rodzaju m ogą w takiej sytuacji zostać sprzedane w każdej
ilości p o cenach niew iele niższych, p odczas gdy właściciel towaru,
k tó ry m się nie spekuluje, m oże go sprzedać w w aru n k ach niskiego
zapotrzebow ania jed y n ie p o b ard zo obniżonych cenach lub w ogóle.
240
Z asady
ekonomii
Podałem przy k ład to w a ru drugiej kategorii, w spom inając o książ­
kach pisanych z m yślą o w ąskich g ru p ach specjalistów. W ażniejszym
przykładem tego ty p u tow arów są d o b ra nieposiadające samodzielnej
wartości użytkow ej, ale k tó re w ykorzystyw ane są tylko w połączeniu
z innym i tow aram i. Bez w zględu n a cenę sprężyn do zegarków lub
m ierników ciśnien ia w silnikach parow ych, zapotrzebow anie na te
towary praw ie całkow icie w ynika z ilości produkow anych zegarków
i silników parow ych, i niezw ykle tru d n o byłoby sprzedać pierw sze
z w ym ienionych tow arów w ilości przekraczającej odpow iednią ilość
tych d rugich - p o jakiejkolw iek cenie. Z drugiej strony, złoto, srebro
i kilka innych tow arów , k tó ry ch niew ielkie ilości m uszą sprostać p rak ­
tycznie nieo g ran iczo n em u zapotrzebow aniu, m ogą zostać sprzedane
praktycznie w każdej ilości. Nie wątpię, że znaleźliby się nabywcy,
nawet gdyby zaoferow ać n a ry n k u ilość złota tysiąckrotnie większą od
obecnie dostępnej lub ilość srebra stokrotnie większą, n iż ilość obec­
nego na ry n k u srebra. P odobny w zrost dostępnych ilości spow odo­
wałby znaczny sp ad ek ceny i niew ątpliw ie niezam ożni ludzie zaczę­
liby używać złotych sztućców i zastawy, a biedacy złotych ozdób. Ale
oferowanie n a sprzedaż naw et ta k wielkich ilości nie byłoby n a darm o.
I tak znaleźliby się nabywcy. Jednakże podo b n y w zrost ilości dostęp­
nych najlepszych dzieł naukow ych, najdoskonalszych przyrządów
optycznych, a naw et ta k w ażnych tow arów jak chleb i mięso, uczyniłby
je niem alże niem ożliw ym i d o sprzedania. Z tych dywagacji wynika, że
właściciel złota lub sreb ra m oże w każdej chwili sprzedać każdą ilość
tego dobra i w najgorszym razie uzyska niewiele gorszą cenę. Lecz
nagłe nagrom adzen ie większości innych tow arów prow adzi zazwyczaj
do znacznie pow ażniejszych spadków cen i zawsze istnieje groźba, że
w takich w aru n k ach n ie będzie się ich dało w ogóle sprzedać.
Zatem trzecią przyczyną w ystępow ania różnic w zbywalności
towarów jest fakt, że ilość tow arów m ożliwych do sprzedania jest
czasem większa, a czasem m niejsza i w ram ach tych ograniczeń n ie­
które tow ary oferow ane n a ry n k u łatwo zbyć po ekonom icznych ce- jj
nach, co nie jest p raw d ą w p rzy p ad k u innych towarów, a przynajm niej
nie w takim sam ym stopniu.
W końcu, istn ieją tow ary, których ry n k i zbytu czynne są n ie­
ustannie. N a giełdach, obracających papieram i w artościow ym i
Teoria towarów
241
i niektórymi surowcami, można handlować nimi codziennie. Innymi
towarami handluje się przez dwa lub trzy dni w tygodniu. Często spo­
tykamy odbywające się co tydzień giełdy towarów rolnych, odbywa­
jące się co kwartał targi produktów przemysłowych lub też coroczne
targi koni lub innych zwierząt hodowlanych itd.
Czwartą przyczyną występowania różnic w zbywalności towarów
jest więc fakt, że ograniczenia czasowe sprzedaży towarów mogą być
mniejsze lub większe i w obrębie tych granic niektóre towary mogą
zostać sprzedane po ekonomicznych cenach w każdym momencie,
podczas gdy inne sprzedaje się w bardziej nieregularnych okresach.
Jeżeli więc zwrócimy naszą uwagę na zjawiska realnego życia gospo­
darczego i spostrzeżemy obecność ogromnych różnic w zbywalności
różnych towarów, nie będzie już więcej dla nas problemem sprowa­
dzenie tych różnic do jednej lub kilku przyczyn wyjaśnionych powyżej.
Rolnik posiadaj ący pewną ilość zboża może pozbyć się tego towaru,
niemalże kiedy tylko zapragnie, o ile ma dostęp do giełdy produktów
rolnych. Jeżeli działają jedynie cotygodniowe giełdy rolne, nadal może
on sprzedać t# # J towar co tydzień, po cenach zgodnych z sytuacją
gospodarczą. Posiada on zatem towar, który jest niemal „płynną go­
tówką”, by użyć niezwykle ważnego kupieckiego terminu. Przyczyny
tego stanu rzeczy wynikają z istnienia znacznej liczby osób posiadają­
cych oczekiwania względem zboża, przy małych przestrzennych, cza­
sowych i ilościowych ograniczeniach zbywalności, zazwyczaj dobrej
organizacji rynków rolnych oraz aktywnej spekulacji na tym towarze.
Osoba posiadająca zapas futer szybko odkryje, że pod wieloma
względami znajduje się w gorszej sytuacji. Ograniczenia ilościowe
możliwości zbytu są tu o wiele większe, a rynki o wiele gorzej zorga­
nizowane, niż w przypadku zboża. Do tego, rynki te dzielą zazwyczaj
znaczne odległości oraz okresy czasu, a spekulacja na nich przybiera
dużo mniejsze rozmiary. Osoba dysponująca pszenicą będzie w stanie
sprzedać swe zapasy niemalże w każdych warunkach, jeżeli tylko
zgodzi się na cenę o ułamek grosza niższą od aktualnych notowań. Nie
zawsze będzie to prawdą w przypadku futer. Bardziej prawdopodobne
jest, że ich właściciel będzie mógł otrzymać za nie dużo gorsze ceny lub
liż nie sprzeda ich w ogóle, może więc czuć się zmuszony, by czekać
ze sprzedażą na bardziej odpowiedni okres. Natrafilibyśmy na jeszcze
24 2
Z asady
ekonomii
większe różnice, gdybyśmy zaczęli porównywanie zbywalności zboża
i takich artykułów jak: teleskopy, pianka morska i rośliny doniczkowe
- lub też z jeszcze mniej chodliwymi odmianami tych towarów!
C. Utrudnienia w obrocie towarami
W poprzednich podrozdziałach wyjaśniłem ogólne i szczegółowe przy­
czyny występowania różnic w zbywalności towarów. Mówiąc inaczej,
ukazałem przyczyny mniejszych lub większych możliwości właściciela,
by sprzedać towar po ekonomicznych cenach. W tym momencie czy­
telnik mógłby być skłonny przyznać, że wyjaśniliśmy również problem
łatwości z jaką towary przechodzą przez ręce kilku pośredników, gdyż
proces ten składa się po prostu z poszczególnych transakcji. Mógłby rów­
nież pomyśleć, że towar, który z łatwością przepływa od właściciela do
innej gospodarującej jednostki, w równie prosty sposób przejdzie z rąk
drugiego właściciela do trzeciego itd. Jednakże doświadczenie pokazuje,
że w przypadku wielu towarów jest inaczej. W poniższych akapitach zaj­
miemy się zgłębianiem szczególnych przyczyn odpowiadających za fakt,
że obrót niektórymi towarami jest dosyć łatwy, podczas gdy w przypadku
innych nie, nawet jeżeli ich zbywalność nie jest znacznie ograniczona.
Niektóre towary posiadają taką samą zbywalność, znajdując się w rę­
kach każdej gospodarującej osoby. Samorodki złota są tak samo łatwe
do sprzedania dla biednego Cygana z Transylwanii, który wydobył je
z piasków rzeki Aries, jak również dla właściciela kopalni złota, przy
założeniu, że ten pierwszy wie, gdzie znajduje się odpowiednie miejsce
handlu tym metalem. Złoto może przejść przez ręce wielu właścicieli,
nie tracąc nic ze arinj zbywalności. Jednakże towary typu odzież, po­
ściel, jedzenie stałyby się w rękach Cygana podejrzane i bardzo trudne
do sprzedania, chyba że po znacznie obniżonej cenie. Nic nie zmie­
niłby tu fakt, że nie byłyby one przez niego używane, a nawet, że zostały
nabyte z myślą o późniejszej sprzedaży. Producenci i kupcy mogliby
napotkać na poważne problemy, próbując sprzedać tego typu towary,
gdyby narodziło się podejrzenie, że są one używane lub też, ze miały
z nimi styczność niehigieniczne osoby. Nie nadają się one zatem do
obrotu polegającego na przechodzeniu towarów z ręki do ręki.
T eoria
tow arów
243
Sprzedaż innych towarów wymaga specjalnej wiedzy, zdolności,
pozwoleń, oficjalnych licencji lub przywilejów itd. i osoba niespełniająca tych wymagań nie mogłaby ich sprzedawać, bądź też mogłaby to
czynić w dużo mniejszym stopniu. W każdym bądź razie towary te
utraciłyby wartość w rękach takiej osoby. Sprzedaż towarów przezna­
czonych na rynki indyjskie lub południowoamerykańskie, produktów
farmaceutycznych i opatentowanych itd. może nie wiązać się z wiel­
kimi trudnościami dla jednych osób, ale w rękach innych ludzi towary
te utracą część swej zbywalności. Zatem, podobnie jak w przypadku
towarów omawianych w poprzednim akapicie, nie nadają się one do
obrotu polegającego na przekazywaniu dobra z ręki do ręki.
Co więcej towary, które muszą zostać specjalnie dopasowane do
klienta, by mogły w ogóle zostać użyte, również nie posiadają jednakowej
zbywalności w rękach poszczególnych ludzi. Wszelkich rozmiarów
buty, kapelusze i tym podobne artykuły zazwyczaj łatwo sprzedać kup­
cowi, zwłaszcza jeżeli przez jego sklep przewija się wielu klientów, a do
tego jest on przystosowany A dokonywania poprawek w produkcie,
tak by jak najpełniej odpowiadał oczekiwaniom klienta. Gdyby towary
te znajdowały się w posiadaniu innej osoby, byłoby je o wiele trudniej
sprzedać i prawie zawsze wiązałoby się to z koniecznością obniżki ceny.
Także i te towary nie nadają się do obrotu bezpośredniego.
Problemy z płynnym przechodzeniem z rąk do rąk mogą mieć
także towary, których cenę trudno określić lub też podlega ona
znacznym wahaniom. Nabywcy takich towarów muszą liczyć się
Z groźbą „przepłacania” lub z nagłą utratą ich wartości, zanim będą
oni mieli możliwość odsprzedać je komuś innemu. Na odpowiedniej
giełdzie „dużo” zboża lub papierów wartościowych może zmienić
właściciela i dziesięć razy w ciągu kilku godzin, natomiast gospodar­
stwa rolne lub fabryki, w przypadku których oszacowanie wartości
wymaga dokładnej analizy wszystkich ważnych czynników, zupełnie
nie nadają się do szybkiego obrotu. Nawet ludzie, nieuczestniczący
w handlu na giełdzie, zgodzą się przyjąć zapłatę w formie papierów
wartościowych, których ceny nie podlegają zbytnim wahaniom. Lecz
towary odznaczające się niestabilnymi cenami łatwo sprzedać tylko
poniżej kwotowań rynkowych, gdyż nabywcy niebędący spekulan­
tami mogą obawiać się utraty pieniędzy. Zatem towary, których ceny
244
Z asady
ekonomii
trudno określić lub też podlegają one dużym wahaniom, również nie
nadają itf do wolnego obrotu.
W końcu staje się jasne, że różne czynniki wpływające na zbywal­
ność będą zmieniały się za każdym razem, gdy dany towar będzie
zmieniał właściciela, podczas transportu z jednego miejsca w drugie
i w różnych okresach. Towary znajdujące niewielką liczbę nabywców,
których sprzedaż może odbywać się tylko na niewielkim terenie i któ­
rych okres przydatności jest niezwykle krótki, których konserwacja
wiąże się ze znaczącymi kosztami ekonomicznymi, które można jed­
norazowo zaoferować na rynku jedynie w niewielkich ilościach, któ­
rych ceny są niestabilne itd. zachowują pewien poziom zbywalności,
choć jest on ograniczony (nieraz w znacznym stopniu), lecz obrót
nimi nie może odbywać się w sposób nieskrępowany.
Dochodzimy zatem do wniosku, że całkowicie nieskrępowany
obrót danym towarem wymaga, by był on łatwy do sprzedania w naj­
szerszym zakresie, dla każdej posiadającej go, gospodarującej osoby
i by zbywalność ta była pełna, nie w jednym, ale we wszystkich czte­
rech omówionych powyżej aspektach.
T eoria
towarów
245
Rozdział VIII
Teoria pieniądza
1. N a tu ra i p o c h o d z e n ie p ie n ią d za 1
W początkowych fazach rozwoju handlu, kiedy gospodarujące jed­
nostki dopiero zaczynają dostrzegać możliwości ekonomicznych zy­
sków związanych z wymianą, ich uwaga - zgodnie z prostą logiką
wszelkich początkujących kultur - skierowana jest wyłącznie na
możliwości najbardziej oczywiste. Rozważając nabywanie dóbr po­
przez handel, każdy bierze pod uwagę jedynie ich wartość użytkową.
Stąd faktycznie wykonywane akty wymiany ograniczają się do sjfe:>
tuacji, gdy gospodarujące jednostki posiadają dobra, które mają dla
nich mniejszą wartość użytkową, niż dobra posiadane przez inne go­
spodarujące jednostki oceniające te dobra w sposób przeciwstawny.
A posiada miecz, który m a dla niego mniejszą wartość użytkową niż
pług należący do B, podczas gdy dla B ten sam pług ma mniejszą
wartość użytkową niż miecz A - u zarania ludzkiego handlu wszelkie
1 Theodor Mommsen, Geschichte des rómischen Munzwesens, Berlin 1860,
s. v-xx, oraz s. 167 i nast.; (Teodor Mommsen, Historya rzymska, T.I,
Warszawa 1880) Carnap, „Zur Geschichte der Mimzwissenschaft und der
Werthzeichen”, Zeitschrift fu r die gesammte Staatswissenschaft,XVl> I860,
s. 348-396; Friedrich Kenner, „Die Anfange des Geldes in Alterthume”,
' Sitzungsberichte der Kaiserlichen Akademie der Wissenschaften zu Wien:
| Philologisch-Historische Classe>XL1II, 1863, s. 382-490; Roscher, op citą
s. 36-40; Hildebrand, op. city s. 5; Scheel, op. cit.ys. 12-29; A. N. Bernardakis, „De 1’origine des monnaies et de leurs noms”, Journal des EconomisteSy
wyd. III, XVIII, 1870, s. 209-245.
247
faktycznie wykonywane akty wymiany były ograniczone do przy­
padków tego typu.
Nie trudno zauważyć, że liczba faktycznie wykonanych w tych
warunkach wymian, musi być bardzo ograniczona. Jak rzadko się
zdarza, by dobro posiadane przez jedną osobę miało dla niej mniejszą
wartość niż inne dobro posiadane przez osobę drugą, która do tego
- w tym samym czasie - ceni te dobra w sposób dokładnie odwrotny!
I nawet kiedy sytuacja taka wystąpi, to te dwie osoby muszą się
jeszcze spotkać! A posiada s lid rybackie, które chciałby wymienić
na pewną ilość konopi. Aby mógł faktycznie dokonać tej wymiany,
nie wystarczy d n ien ie innej gospodarującej jednostki B, która chcia­
łaby wymienić zgodną z wyobrażeniem A ilość konopi na jego sieć,
ale potrzeba również, aby te dwie gospodarujące osoby ze specyficz­
nymi oczekiwaniami spotkały się ze sobą. Załóżmy, że farmer C ma
konia, którego chciałby wymienić na pewną ilość narzędzi rolniczych
i ubrań. Jak mało prawdopodobne jest, że znajdzie osobę, która nie
tylko potrzebuje aktualnie konia, ale równocześnie jest gotowa oddać
mu wszystkie narzędzia i ubrania, których C żąda w zamian!
Trudność ta byłaby nie do przezwyciężenia i bardzo poważnie
utrudniłaby r s u r tj podziału pracy, a przede wszystkim produkcję
dóbr przeznaczonych na sprzedaż, gdyby nie istniało jakieś natu­
ralne wyjście z tej sytuacji. Na szczęście występują tu pewne elementy
nieuchronnie prowadzące ludzi do całkowitego przezwyciężenia tej
trudności bez potrzeby jakiegoś szczególnego porozumienia czy rzą­
dowego przymusu.
Bezpośrednie zaspokojenie oczekiwań jest ostatecznym celem
wszelkich ludzkich przedsięwzięć gospodarczych. Ostatecznym celem
operacji wymiany jest więc wymiana towarów na dobra, które po­
siadają wartość użytkową. Dążenie do osiągnięcia tego celu charak­
teryzuje w równym stopniu wszystkie stadia rozwoju kultury ! jest
całkowicie poprawne ekonomicznie. Jednak gospodarujące jednostki
zachowywałyby się nieekonomicznie, gdyby całkowicie wyrzekały się
realizacji tego celu we wszystkich przypadkach, w których nie może
on zostać osiągnięty bezpośrednio i natychmiastowo. JP
Załóżmy, że kowal z epoki homeryckiej wykuł dwie miedziane
zbroje i chce je wymienić na miedź, opał i żywność. Idzie więc na rynek
248
Z asady
ekonomii
i oferuje swoje produkty w zamian za te dobra. Byłby on bez wątpienia
bardzo zadowolony, gdyby spotkał osoby, które chciałyby kupić zbroje
i które równocześnie sprzedawałyby wszystkie potrzebne mu surowce
oraz żywność. Ale byłby to wyjątkowo szczęśliwy zbieg okoliczności,
gdyby wśród tej niewielkiej liczby osób - zainteresowanych kupnem
tak trudnego do sprzedaży dobra jak zbroja - znalazł kogoś oferują­
cego mu w zamian właśnie te potrzebne mu dobra. Znalezienie zbytu
dla jego towarów stałoby się całkowicie niemożliwe albo możliwe je­
dynie przy poświęceniu znacznej ilości czasu, gdyby postępował on
tak nieekonomicznie, że w zamian za swoje towary oczekiwałby je­
dynie dóbr mających dla niego wartość użytkową, odrzucając przy
tym dobra, które miałyby dla niego charakter towarowy i były łatwiej
zbywalne niż jego towar. Posiadanie takich towarów znacznie ułatwi­
łoby poszukiwania osób dysponujących potrzebnymi mu dobrami.
Jak zobaczymy poniżej, w czasach o których mówię, bydło stanowiło
najlepiej zbywalny ze wszystkich towarów. Nawet gdyby płatnerz był
już w wystarczającym stopniu wyposażony w bydło - służące jego bez­
pośrednim potrzebom - działałby bardzo nieekonomicznie, gdyby nie
oddał swojej zbroi za pewną liczbę dodatkowych sztuk bydła. Gdyby
jednak się na to zdecydował, oczywiście nie wymieniałby swoich to­
warów w zamian za dobra konsumpcyjne (w wąskim sensie, w jakim
termin ten jest używany jako przeciwstawny do „towarów”), ale w za­
mian za dobra, które miałyby dla niego charakter towarowy. Za swój
mniej chodliwy towar otrzyma on inny, lepiej zbywalny. Posiadając
dobra o lepszej zbywalności, zwiększa on swoje szanse na znalezienie
na rynku osób oferujących dobra jemu potrzebne. Jeśli nasz płatnerz
poprawnie rozpoznaje swój własny interes, w sposób naturalny, bez
udziału przymusu czy jakiejś specjalnej umowy odda swą zbroję za
odpowiednią liczbę dobra. Uzyskując w ten sposób bardziej zbywalne
towary, odszuka on następnie na rynku osoby sprzedające miedź, opał
i żywność, osiągając tym samym swój podstawowy cel, jakim jest na­
bycie drogą handlu niezbędnych dóbr konsumpcyjnych. Teraz może on
kontynuować dążenia do tego celu znacznie szybciej, bardziej ekono­
micznie i ze znacznie zwiększonym prawdopodobieństwem sukcesu.
W miarę jak każda gospodarująca jednostka staje się coraz bardziej
świadoma swoich ekonomicznych interesów, skłania się ze względu na
T eoria pieniądza
249
ten interes, a nie jakąkolwiek umowę, przymus prawny, czy też interes
społeczny, do wymiany swoich towarów na inne, bardziej zbywalne,
nawet jeśli nie są jej one potrzebne w celu natychmiastowej kon­
sumpcji. W związku z tym obserwujemy, że wraz z ekonomicznym
rozwojem pewne dobra, zwłaszcza te najbardziej zbywalne w danym
czasie i miejscu, stają się - pod silnym wpływem zwyczaju - akcep­
towalne przez wszystkich w handlu, a zatem można je wymienić za
każdy inny towar. Dobra te były nazywane przez naszych przodków
„Geld”2. Termin ten pochodzi od czasownika „gelten” co oznacza zre­
kompensować (wyrównać) lub zapłacić. Stąd w naszym języku termin
„Geld” oznacza środki płatnicze jako takie3.
Ogromne znaczenie zwyczaju4 w powstaniu pieniądza można
łatwo dostrzec rozważając opisany powyżej proces, w wyniku którego
część dóbr stała się pieniędzmi. W ekonomicznym interesie każdej
gospodarującej jednostki leży wymiana towarów mało zbywalnych na
te o większej zbywalności. Ale rzeczywiste dokonanie takiej operacji
wymiany zakłada znajomość własnych interesów. W zamian za ofero­
wane przez siebie towary muszą one zaakceptować dobra, które być
może same w sobie są całkowicie dla nich bezużyteczne, lecz są o wiele
lepiej (łatwiej) zbywalne. Wiedza ta nigdy nie zostanie osiągnięta
przez wszystkich jednocześnie. Przeciwnie, w sytuacji gdy bezpo­
średnia wymiana towarów na dobra, które chce się konsumować, jest
niemożliwa lub wysoce niepewna, początkowo tylko niewielka liczba
gospodarujących osób rozpozna korzyść wynikającą dla nich z akcep­
tacji innych, bardziej zbywalnych towarów. Korzyść ta nie zależy od
ogólnego uznania dowolnego towaru za pieniądz. Wymiana tego ro­
dzaju zawsze i w każdych okolicznościach przywiedzie gospodarującą
jednostkę znacznie bliżej do jej ostatecznego celu, to jest do nabycia
dóbr, które chce konsumować. Ponieważ nie istnieje lepsza droga,
aby ludzie stali się świadomi swoich interesów ekonomicznych, niż
2 Z oczywistych przyczyn słowa „Gelt” i „gelten” użyte w tym i następnym
zdaniu pozostały nieprzetłumaczone - TR.
3 Patrz: dwa pierwsze akapity Załącznika I, które w oryginale znajdowały się
w tym miejscu w formie przypisu - TR.
4 Zwyczaj ten czynnik powstania pieniędzy podkreślał Condillac op. city
s. 286-290 i G. E Le Trosne, De Vintiret social, Paris 1777, s. 43 i nast.
250
Z a sady
ekonomii
obserwacja sukcesu gospodarczego tych, którzy stosują odpowiednie
środki do osiągnięcia swoich celów, jest oczywiste, że nic nie sprzyja
powstaniu pieniędzy tak bardzo, jak długo praktykowana i ekono­
micznie opłacalna akceptacja przez najbardziej spostrzegawcze i naj­
zdolniejsze gospodarujące jednostki wybitnie chodliwych towarów
w zamian za wszystkie inne. W ten właśnie sposób zwyczaj i prak­
tyka przyczyniły się do zmiany najbardziej zbywalnych w danym mo­
mencie towarów, w towary akceptowane podczas wymiany nie tylko
przez wielu, ale przez wszystkie gospodarujące jednostki5.
Nie można zaprzeczyć, że w obrębie państwa porządek prawny ma
pewien, choć niewielki, wpływ na charakter pieniężny towarów. Po­
chodzenie pieniędzy jest (w odróżnieniu od monet, które stanowią
tylko jedną z odmian pieniędzy), jak widać, całkowicie naturalne,
a tym samym wpływ ustawodawczy przejawiał się jedynie w naj­
rzadszych przypadkach. Pieniądz nie jest wynalazkiem państwa. Nie
jest wynikiem aktu prawnego. Sankcja władzy politycznej nie jest
nawet potrzebna do jego istnienia. Pewne towary stały się pieniędzmi
w sposób całkowicie naturalny w wyniku niezależnych od władzy
państwowej powiązań gospodarczych.
Ale jeśli w odpowiedzi na potrzeby handlu dobro zostanie uznane
przez państwo za pieniądz, w rezultacie nie tylko każda transakcja,
w której udział bierze samo państwo, ale i wszelkie inne opłaty, o ile
umowa nie zakłada wymiany innych towarów, mogą być dokonywane
ze skutkiem prawnie wiążącym, wyłącznie za pomocą jednostek tego
szczególnego dobra. Zatem sankcja państwa nadaje konkretnemu
dobru atrybut uniwersalnego substytutu zamiennego i mimo że pań­
stwo nie jest odpowiedzialne za istnienie pieniężnego charakteru
dobra, odpowiada za znaczące podniesienie rangi tegoż charakteru6.
5 Zob. Z ałącznik J, aby po zn ać tekst oryginalnie załączony tutaj jako przypis
-T R . : ^
6 Zob Stein, op. c it.,s. 55; w Szczególności również Karl Knies, „Ueber die
G eldentw erthung u n d die m it ih r in Verbindung gebrachten Erscheinungen”, Zeitschrift fu r die gesam m te Staatswissenschaft, XIV, 1858, s. 266 oraz
M ommsen, op. c it, s. vii-viii. y
T eoria pie n ią d z a
251
2. Rodzaje pieniądza
w łaś ciw eg o dla poszczególnych
narod ów i poszczególnych
okresó w historycznych
Pieniądz nie jest produktem porozumienia gospodarujących jedno­
stek, ani wytworem aktów prawnych. Nikt go nie wynalazł. W miarę
jak gospodarujące w społecznych sytuacjach jednostki stawały się
coraz bardziej świadome swych interesów ekonomicznych, zdoby­
wają one podstawową wiedzę, że oddanie towarów mniej nadających
się do sprzedaży w zamian za inne, łatwiej zbywalne, sprawia, że są
one bliższe osiągnięcia swych konkretnych ciiŚW gospodarczych. Tak
więc, ze względu na stopniowy rozwój społecznego wymiaru gospo­
darki, pieniądze zaistniały niezależnie od siebie w rożnych ośrod­
kach cywilizacji. Ale właśnie dlatego, że pieniądze są naturalnym
produktem ludzkiej ekonomii, konkretne formy - jakie przybierały
zawsze i wszędzie - były rezultatem specyficznej i zmiennej sytuacji
gospodarczej. Dane narody w poszczególnych epokach oraz rozmaite
narody w tym samym czasie nadawały szczególną rangę handlową
różnorodnym dobrom.
, W najwcześniejszych okresach rozwoju gospodarczego najbardziej
zbywalnym towarem dla większości narodów świata starożytnego
wydawało się być bydło. Zwierzęta domowe stanowiły główny ele­
ment majątku wszystkich nomadów i członków społeczeństw prze­
chodzących z gospodarki pasterskiej do rolnictwa. To, że można je
było sprzedać właściwie każdej gospodarującej jednostce, a także brak
dróg stworzonych ręką ludzką w połączeniu z faktem, że bydło prze­
mieszczało się na własnych nogach (a więc jego transport we wcze­
snych stadiach cywilizacji odbywał się właściwie prawie bez kosztów),
uczyniło go towarem o wysokiej zbywalności na tak rozległym teryto­
rium, że niemal żadne dobro nie mogło się z nim pod tym względem
równać. Ponadto wiele okoliczności sprzyjało szerokiemu zakresowi
ilościowemu i czasowemu ich zbywalności. Krowa jest towarem
o znacznej trwałości. Koszt jej utrzymania jest nieznaczny wszędzie
tam, gdzie pastwiska występują w obfitości, a zwierzęta trzymane
252
Z asady
ekonomii
są pod gołym niebem. Natomiast w kulturach, w których każdy pró­
buje posiadać tak duże stada, jak to tylko możliwe, bydło przeważnie
nie jest w danym czasie wprowadzane na rynek w nadmiernej ilości.
W okresie, o którym mówię, żaden towar nie posiadał tak wielu cech
uzasadniających wprowadzenie go do obrotu w podobnym charak­
terze. Jeżeli do tej sytuacji dodamy jeszcze fakt, że handel zwierzętami
domowymi był przynajmniej tak dobrze rozwinięty, jak handel wszel­
kimi innymi towarami, bydło wydaje się być najbardziej zbywalnym
towarem, a tym samym naturalnym pieniądzem świata starożytnego7.
Wymiana handlowa najbardziej rozwiniętego kulturowo narodu
świata starożytnego - Greków, którego etapy historycznego rozwoju są
nam dość dobrze znane, odbywała się bez pośrednictwa monet przy­
najmniej do czasów Homera. Barter nadal dominował, a głównym
miernikiem majątku była liczebność stad bydła. Płatności dokony­
wano za pom otą bydła. Ceny wyrażały się w ilości bydła. Było ono
wykorzystywane przy płaceniu kar. Nawet Drakon nakładał grzywny
w bydle i z praktyki tej nie zrezygnowano, aż do czasów Solona, a więc
najwyraźniej wtedy, gdy stała się ona przeżytkiem. Wtedy grzywny
poczęto nakładać w pieniądzu kruszcowym. Jedna drachma odpowia­
dała owcy, a pięć drachm - krowie. Jeszcze dobitniej - niż w wypadku
Greków - losy pieniądza opartego na żywym inwentarzu można prze­
śledzić wśród hodowców bydła dawnych ludów półwyspu Apeniń­
skiego. Bardzo długo bydło, a także owce, stanowiły środek wymiany
pomiędzy Rzymianami. Najwcześniejsze kary były nakładane w bydle
(właściwie w bydle i owcach). Pojawiają się one jeszcze w lex Aternia
Tarpeia z roku 454 p.n.e., a zamieniono je na kary opłacane pienią­
dzem kruszcowym 24 lata później8, i §§jr
Wedle Tacyta, wśród naszych przodków, w dawnych plemionach
germańskich srebrne i gliniane naczynia cieszyły się podobnym sza­
cunkiem, co. wielkie stada bydła, i były utożsamiane z bogactwem.
7 Zob. dwa ostanie akapity Załącznika I w oryginale zamieszczone tutaj jako
przypis - TR.
8 August Bóckh, Metrologische Untersuchungen iiber Gewichte, Munzfusse
und Masse des Alterthums, Berlin 1838, s. 385 i nast., 420 i nast.; Mom­
msen, op. tit, s. 169; Friedrich O. Hu\tsch,Griechische und rómische Me­
trologie, Berlin 1862, s. 124 i nast.' oraz $. 188 i nast.
T eorią pie n ią d z a
253
Podobnie jak w wypadku Greków ery homeryckiej wciąż pierwsze
skrzypce grała tu wymiana barterowa i bydło, a w tym wypadku rów­
nież konie (i broń!) służyły jako środek wymiany. To bydło stanowiło
ich najwyżej cenioną własność i było preferowane ponad wszelkie
inne dobra. Grzywny płacone były bydłem lub bronią, a dopiero póź­
niej za pomocą pieniądza kruszcowego9. Jeszcze Otton Wielki na­
kładał grzywny w bydle.
Również wśród Arabów, jeszcze w czasach Mahometa panował
„standard bydła”101. We Wschodniej Azji Mniejszej, gdzie status świę­
tości osiągnęły pisma Zaratustry - Avesta, bydło zostało zastąpione
przez inne formy pieniądza dość późno, gdy sąsiednie narody dość
dawno już zdążyły przejść na walutę metalową11. To, że bydło było wy­
korzystywane przez Hebrajczyków1213, narody Azji Mniejszej czy przez
mieszkańców Mezopotamii wydaje się wysoce prawdopodobne, choć
brak nam na to bezpośrednich dowodów. Wszystkie te plemiona we­
szły w czasy historyczne, osiągnąwszy poziom rozwoju, w którym stan­
dard bydła był już dla nich przeszłością - o ile można wyciągać ogólne
wnioski przez analogię do późniejszych wydarzeń oraz z faktu, że wy­
daje się nienaturalne, ifey w społeczeństwach pierwotnych dokony­
wano dużych płatności za pomocą metalu lub metalowych narzędzi3.
Jednak rozwój cywilizacji, a przede wszystkim podział pracy i jego
naturalna konsekwencja, jaką jest stopniowe tworzenie się miast
zamieszkanych przez ludność trudniącą się przede wszystkim pro­
dukcją nierolniczą, musi w rezultacie zmniejszyć atrakcyjność ryn­
kową bydła i zwiększyć zbywalność wielu innych towarów, szczególnie
9 Wilh. Wackernagel, „Gewerbe, Handel und Schifffahrt der Germaneri’y Zeitschrift Jur deutsches Alterthum, IX, 1853, s. 548 i nast; Jakob
Grimm, Deutsche Rechtsalterthumer, IV wyd. A* Heusler oraz R. Hubner
(red.), Leipzig 1899,. II, s. 123-124; Ad. Soetbeer, „Beitrage zur Geschichte
des Geld- und Miinzwesens in Deutschland”, Farschungen zur deutschen
V Geschichte, 1,1862, s, 215. ;
10 Aloys Sprenger, Das Leben und die Lehre des Mohammad, Berlin 1861-65,
t. III, s. 139.
11 Friedrich v. Spiegel, Commentar tiber das Avesta, Wien 1864-68,1, s. 94
i nast. I
12 Moritz A. Levy, Geschichte derjudischen Munzen, Leipzig 1862, s. 7.
13 Roscher, op. cit., przyp. 5 na s. 309.
’
254
Z asady
ekonomii
używanych do tego celu metali. Rzemieślnicy, którzy zaczęli han­
dlować z rolnikami, rzadko byli w stanie zaakceptować bydło jako
pieniądz, jako że dla mieszkańca miasta nawet chwilowe posiadanie
bydła jest niewygodne i wiąże się ze znacznymi kosztami. Nawet dla
rolnika utrzymanie i wykarmienie bydła nie jest problemem tylko
do momentu, w którym dysponuje on nieograniczonym dostępem
do pastwisk i może trzymać je w otwartym polu. W związku z tym,
wraz z rozwojem cywilizacji bydło w znacznym stopniu straciło swój
wcześniejszy szeroki zakres zbywalności. Mogło być ono sprzeda­
wane mniejszej ilości osób, a i czas sprzedaży znacznie się wydłużył.
W coraz większym stopniu ustępowało ono innym dobrom na polu
ilościowej i przestrzennej zbywalności. Przestało być towarem najle­
piej nadającym się do sprzedaży, ekonomiczną formą pieniądza, aż
wreszcie zupełnie przestało pełnić tę funkcję.
We wszystkich kulturach, w których bydło miało początkowo cha­
rakter pieniądza, rezygnowano z niego jako ze środka płatniczego
wraz z odchodzeniem od koczowniczego trybu życia i prymitywnego
rolnictwa, na rzecz bardziej złożonych systemów, w których rozwif
jało się rzemiosło. Jego miejsce zajmowały metale będące aktualnie
w użyciu. Tymi metalami były początkowo miedź, srebro, złoto,
a czasami również żelazo, głównie ze względu na łatwość wydobycia,
a także ich plastyczność. Kiedy zaistniała konieczność, przemiana
ta dokonywała się całkiem sprawnie, ponieważ metalowe narzędzia
i sam metal były już wcześniej - obok bydła - używane do dokony­
wania drobnych płatności.
Miedź była pierwszym metalem, z którego powstawał pług dla
rolnika, broń dla wojownika i narzędzia dla rzemieślnika. Oprócz
miedzi, do produkcji naczyń i wszelkiego rodzaju ozdób używano
także złota i srebra. Kiedy poszczególne ludy znajdowały się na etapie
rozwoju, w którym przechodziły od pieniądza opartego na bydle, do
wyłącznego użycia pieniądza kruszcowego, w powszechnym użyciu
była miedź i być może niektóre jej stopy, natomiast przedmiotem
największego pożądania były złoto i srebro, najlepiej zaspokajające
najgłębszą chęć prymitywnego człowieka, by wyróżniać się spośród
innych członków plemienia. Dopóki metale te miały tylko kilka za­
stosowań, krążyły na rynku niemal wyłącznie jako gotowe produkty.
T eoria pie n ią d z a
255
Dopiero później znalazły się w obrocie w wersji surowej. Taka postać
nie narzucała sposobu ich użycia, a metale były bardziej podzielne.
Ich zbywalności nie ograniczała ani niewielka liczba zainteresowa­
nych nimi osób, ani też odległości pomiędzy gospodarującymi jed­
nostkami, z powodu powszechnej wiedzy o przydatności oraz łatwego
i stosunkowo taniego transportu. Ich trwałość nie zmuszała do szyb­
kiej sprzedaży. Dzięki dużej konkurencji wśród nabywców łatwiej było
osiągnąć ekonomiczną cenę niż w wypadku porównywalnych ilości
innych dóbr. Stąd w okresie historycznym - następującym po czasach
koczowników i prymitywnego rolnictwa - mamy do czynienia z sy­
tuacją ekonomiczną, w której te trzy metale, będące najbardziej zby­
walnym dobrem, stały się wyłącznymi środkami wymiany.
Ta transformacja nie miała gwałtownego charakteru ani też nie
wyglądała tak samo wśród różnych ludów. Nowszy standard krusz­
cowy mógł utrzymywać się równolegle ze starszym standardem bydła,
zanim całkowicie go wyparł. Wartość zwierzęcia służyła zapewne,
jako podstawa do wyznaczenia rozmiarów jednostki pieniądza krusz­
cowego, nawet gdy metal całkowicie zastąpił bydło jako wymienną
walutę. Prawdopodobnie tak właśnie było w wypadku Dekaboionu,
Tessaraboionu i Hekatomboionu - greckich jednostek monetarnych,
a także najwcześniejszych pieniędzy metalowych Rzymian i Galów,
natomiast wizerunek zwierzęcia znajdujący się na kawałku metalu był
najprawdopodobniej symbolem wartości14.
Jest co najmniej niepewne, czy to miedź lub mosiądz, czyli najważ­
niejsze z używanych metali, były wcześniejszymi środkami wymiany
niż metale szlachetne, które nabyłyby funkcję pieniądza dopiero
później. Standard miedzi przeżył swój najpełniejszy rozkwit w Azji
Wschodniej, Chinach, a być może także w Indiach. Podobnie było
w środkowej części Półwyspu Apenińskiego. Z drugiej strony, badając
14 Plutarch, Lives, dum. Bernadotte Perrin, London: William Heinemann,
1914,1,55; (Plutarch, Żywoty sławnych mężów, Wrocław 2004), Pliny, The
Natural History, translated by John Bostock and H. T. Riley, London:
H.G. Bohn, 1856, IV, 5-6; (Pliniusz Starszy, Historia naturalna (wybór),
Wrocław 1961); Heinrich Schreiber, „Die Metallringe der Kelten ais
Schmuck und Geld”, Taschenbuchfur Geschichte und Alterthum, II, s. 67-152,
s. 240-247, oraz III, s. 401-408.
256
Z asady
ekonomii
starożytne cywilizacje Tygrysu i Eufratu, nie odnajdziemy nawet
śladu funkcjonowania standardu opartego wyłącznie na miedzi, pod­
czas gdy w Azji Mniejszej i Egipcie, podobnie jak w Grecji, na Sycylii
i na południu Italii, jego funkcjonowanie zostało przerwane przez
gwałtowny rozwój handlu śródziemnomorskiego, który nie mógł być
prowadzony wyłącznie za pośrednictwem miedzi. Ale pewne jest, że
wszystkie ludy, które w wyniku istotnych okoliczności wpływających
na rozwój ich gospodarek, przyjęły standard miedzi wraz z cywiliza­
cyjnym postępem, a zwłaszcza z poszerzeniem geograficznych ho­
ryzontów handlu, zamieniały stopniowo metale mniej szlachetne na
bardziej szlachetne, tj. miedź i żelazo na srebro i złoto. Ponadto wszę­
dzie tam, gdzie ugruntował się standard srebra, następowało przejście
do standardu złota, a jeśli nawet proces ten nie zawsze się dopełnił, to
przynajmniej istniała taka tendencja.
Handel starożytnych Sabinów ograniczał się do Ich miasta i naj-j
bliższych okolic. W takiej sytuacji - i zgodnie z wczesną prostotą łd i
zwyczajów - gdy standard bydła stal iff już przeżytkiem, to miedź
najlepiej służyła praktycznym celom rolników i mieszkańców miast.
Był to najważniejszy metal w użyciu i na pewno towar, który mógł
być sprzedany największej liczbie osób, a granice ilościowe jego zby­
walności były szersze niż granice każdego innego towaru, przez co
spełniał on najważniejsze wymagania stawiane pieniądzu na prym i­
tywnych etapach rozwoju. Ponadto dobro to można było bez trud­
ności i dosyć tanio konserwować oraz przechowywać w niewielkich
ilościach, a rozsądne koszty transportu kwalifikowały je w stopniu
wystarczającym do celów monetarnych na niewielkim obszarze geo­
graficznym. Ale gdy tylko obszar handlowy rozszerzał się, a tempo
obrotów towarowych przyspieszało i metale szlachetne stawały się naj­
bardziej zbywalnym towarem nowej epoki, miedź w sposób naturalny
straciła funkcję pieniądza. Wraz z rozszerzaniem się zasięgu handlu
tego ludu na cały świat, wraz z przyspieszonym obrotem towarowym
oraz podziałem pracy, każda gospodarująca jednostka w coraz więk­
szym stopniu odczuwała potrzebę posiadania pieniędzy. Wraz z roz­
wojem cywilizacji metale szlachetne stawały się towarem najlepiej
nadającym się do sprzedaży, a tym samym naturalnym pieniądzem
wśród narodów rozwiniętych gospodarczo.
Teoria pieniądza
257
Historia innych ludów przedstawia obraz wielkiej różnorod­
ności w dziejach ich rozwoju gospodarczego, a tym samym różno­
rodności ich instytucji monetarnych. Jeśli wierzyć relacjom pozo­
stawionym nam przez naocznych świadków, wydaje się, że Meksyk
- w przededniu europejskiego podboju - osiągnął niezwykle wysoki
poziom życia gospodarczego. Handel prekolumbijskich Azteków jest
dla nas szczególnie interesujący z dwóch powodów:
- udowadnia, że ekonomiczne myślenie - prowadzące ludzi do
działań w celu jak najpełniejszego zaspokojenia potrzeb - jest
wszędzie odpowiedzialne za analogiczne zjawiska gospodarcze
oraz
- Meksyk w przededniu podboju przez konkwistadorów znaj­
dował się w fazie przejściowej pomiędzy dominacją czystego
barteru a gospodarką pieniężną. Możemy więc na tym przy­
kładzie obserwować charakterystyczny proces, w którym
pewne dobra osiągają większe znaczenie, fllż pozostałe, i stają
się pieniędzmi. ’
C, Wedle relacji konkwistadorów i ówczesnych pisarzy Meksyk był
krajem licznych miast i dobrze zorganizowanego, imponującego
handlu. W miastach codziennie odbywał się handel, a co pięć dni od­
bywały się większe targi. Ich terminy były tak pomyślane, aby dzień tar­
gowy nie był zakłócany przez konkurencyjny dzień targowy w którymś
z sąsiednich miast. W każdym mieście wydzielono specjalny duży plac
handlowy, a poszczególne towary były sprzedawane w konkretnych
miejscach, poza którymi handel nimi był zabroniony. Wyjątek od tej
reguły stanowiły artykuły spożywcze oraz przedmioty trudne w trans­
porcie (drewno, opał, kamienie i^ J, Liczbę osób gromadzących się na
stołecznym placu targowym w Tenochtitlan15szacuje się na około 20 do
25 tys. w dni powszednie i pomiędzy 40 a 50 tys. podczas największych
dni handlowych. Bardzo wiele dóbr było tam przedmiotem obrotu16.
f j W oryginale Menger nazywa stolicę pastwa Azteków współczesnym mia­
nem - Meksyk - BP i PP.
16 Francesco Saverio Clavigero, The History o f Mexico, Richmond 1806, t. II,
s. 188 i nast.
258
Z asady
ekonomii
W tym momencie pojawia się ciekawe pytanie: czy na rynkach preko­
lumbijskiego Meksyku, który pod tak wieloma względami był podobny
do rynków europejskich, miało miejsce tworzenie się czegoś, co pod
względem pochodzenia i natury, byłoby podobne do naszych pieniędzy?
Hiszpańscy najeźdźcy donoszą, że kiedy pierwszy raz zawitali do
Meksyku, handel już dawno nie ograniczał się wyłącznie do prostego
barteru, a niektóre z towarów osiągnęły w handlu specjalny status
- status pieniądza. Wydaje się, że ziarna kakao w małych woreczkach
zawierających od 8 tys. do 24 tys. ziarenek, niektóre małe chustki
bawełniane, złoto czy gęsie pióra oceniane na podstawie wielkości
(zarówno wagi, jak i jakiekolwiek inne urządzenia ważące były mek­
sykańskim Indianom zupełnie nieznane), kawałki miedzi i wreszcie
cienkie kawałki cyny były towarami szeroko akceptowanymi ffako
pieniądz), kiedy tylko bezpośrednia wymiana użytecznych towarów
nie była możliwa, a nawet wtedy, kiedy otrzymujące je osoby nie po­
trzebowały ich w danym momencie. * »
Naoczni świadkowie wspominają o następujących towarach do­
stępnych na meksykańskich targach: żywe i martwe zwierzęta, kakao,
inne pokarmy, kamienie szlachetne, rośliny lecznicze, zioła, żywice,
ziemie, gotowe lekarstwa, produkty wykonane z włókien agawy, z liści
palmowych i włosia zwierzęcego, wyroby z piór, drewna i kamienia,
i wreszcie złoto, miedź, cyna, drewno, kamienie, opał i skóry. Jeśli
weźmiemy pod uwagę nie tylko listę towarów, ale także fakt, że:
- Meksyk, w momencie jego odkrycia przez Europejczyków, był
już krajem z rozwiniętą produkcją pozarolniczą i zaludnio­
nymi miastami;
— większość z naszych zwierząt nie była im znana, co całkowicie
wykluczało możliwość powstania standardu bydła;
- kakao było codziennym napojem, bawełna najczęściej stoso­
wanym materiałem do produkcji odzieży, złoto, miedź i cyna
, najczęściej stosowanymi metalami; .
- charakter oraz fakt ich powszechnego użytku przyczyniał się
do wyższej zbywalności niż w wypadku innych towarów; nie
będzie trudno zrozumieć, dlaczego te towary stały się dla Az­
teków pieniądzem. Były one naturalną, choć mało rozwiniętą,
walutą prekolumbijskiego Meksyku.
Teoria pieniądza
259
Analogiczne przyczyny odpowiadają za to, że dla ludów myśliw­
skich - znających handel - pieniądzem stały się skóry zwierzęce.
W plemionach łowieckich dostarczanie rodzinie jedzenia poprzez po­
lowania prowadzi do tak wielkiego nagromadzenia skór, że w sposób
naturalny powstają id i nadwyżki 1 Jedynie szczególnie piękne oraz
rzadkie rodzaje skór mogą stać się przedmiotem konkurencji myśli­
wych. Ale jeśli plemię zacznie handlować z innymi ludami, a rynek
otworzy się na skóry i powstanie możliwość ich wymiany na interesu­
jące myśliwych inne dobra konsumpcyjne, w naturalny sposób filtra
staną się dobrem najbardziej zbywalnym i stąd będą one preferowane
oraz akceptowane nawet w wymianach pomiędzy samymi myśliwymi.
Oczywiście myśliwy A nie potrzebuje skór myśliwego B, ale przyjmuje
je w zamian, bo wie, że będzie mógł je łatwo wymienić na dobra, które
są m u potrzebne. Dlatego też, od innych mniej zbywalnych towarów,
woli on skóry, choć mają one dla niego jedynie charakter towarowy.
Tego typu sytuacja widoczna jest w niemal wszystkich plemionach ło­
wieckich prowadzących zewnętrzny handel swoimi skórami17.
To, że niewolnicy i bryłki soli w głębi Afryki, pjtasjd SCwosku
w górnej Amazonii, dorsz w Islandii i Nowej Funlandii, tytoń w sta­
nach Maryland i Wirginia, cukier w Brytyjskich Indiach Zachodnich
i kość słoniowa w sąsiedztwie kolonii portugalskich przyjęły funkcje
pieniądza można wyjaśnić tym, że dobra te były, a w niektórych przy­
padkach nadal są, głównymi artykułami wywożonymi z tych miejsc.
17 Bobrza skóra nadal jest jednostką wartości wymiennej w kilku regionach
działania Kompanii Zatoki Hudsona. Trzy lamy są równe jednemu bo­
browi, jeden biały lis dwóm bobrom, a jeden czarny lis luf> niedźwiedź
jest równowartością czterech bobrów, natomiast cena karabinu to 15 bo­
brów („Die Jager im nórdlichen Amerika”, Das Ausland, XIX, nr 21 z dnia
21.01.1846, s. 84). Estońskie słowo „raha” (pieniądz) w pokrewnym języ­
ku Lapończyków oznacza futro (Philipp Krug, ZurMunzkunde Russlanas,
“ St. Petersburg 1805. Zob. raport Nestora (tłum A.L. Schlózer, Nestor,
Russische Annaleny Goettingen 1802-1809, t. III, s. 90.) na temat pienią„ dza opartego na futrach w rosyjskim średniowieczu. Stare słowo „kung”
(pieniądz) pierwotnie oznaczało kunę. Jeszcze w 1610 roku rosyjski bu­
dżet wojenny zawierał 5450 rubli w srebrze i futra warte 7000 ruoli (zob.
Nikolai Karamzin, Geschichte des russischen Reichs, Riga 1820-1833, t. XI,
s. 183). Zob. też Roscher, op. cit.yś. 309 oraz Heinrich Storch, Handbuch der
National- Wirthschaftlehre, wyd. K. H. Rau, Hamburg 1820, III, s. 25-26.
260
Z asa d y
ekonomii
Nabyły one cechę wybitnej zbywalności w podobny sposób jak futra
w plemionach łowieckich.
Z drugiej strony, lokalny charakter pieniężny wielu innych dóbr
można łączyć z ich znaczną i powszechną lokalną wartością użytkową
oraz związaną z tym zbywalnością. Za przykład może posłużyć pie­
niężny charakter daktyli w oazie Siwa, herbaty w Centralnej Azji i na
Syberii, szklanych kulek w Nubii i Sannar oraz ghussub, rodzaju prosa
w kraju Ahir (Afryka). Przykładem, w którym oba czynniki równocze­
śnie odpowiadają za charakter pieniężny dobra są muszle kauri, które są
zarówno powszechnie pożądaną ozdobą jak i towarem eksportowym18.
Tak więc, w zależności od miejsca i czasu, pieniądze przyjmują
poszczególne formy nie w wyniku umowy, prawnego przymusu czy
zwykłego przypadku, ale jako produkt naturalnych różnic w sytuacji
ekonomicznej różnych ludów w tym samym czasie lub też tych sa­
mych ludów w różnych okresach historii.
3. Pieniądz jako „m iara ceny”
i jako najbardziej ekonom iczna
form a przech o w yw an ia
w ym ienialnego m ajątku
Ponieważ stopniowy rozwój handlu i funkcjonowania pieniądza pro­
wadzi do sytuacji ekonomicznej, w której wszelkiego rodzaju dobra
można wymienić na inne, a granice, wewnątrz których dochodzi do usta­
lania cen, stają się coraz węższe pod wpływem ożywionej konkurencji,
łatwo dojść do wniosku, że wszelkie towary, w danym miejscu i czasie,
pozostają wobec siebie w określonym stosunku cenowym, na podstawie
którego można dowolnie dokonywać wymiany jednych na drugie. .■
Przypuśćmy, że ceny dóbr wymienionych poniżej (zakładając, że
są one określonej jakości) - na danym rynku w danym czasie - są
następujące:
18 Roscher, op. cit., przyp 13 na s. 313-314.
T eoria
pieniądza
261
Cena rzeczywista
(za cetnar)
Cena średnia
(za cetnar)
Cukier
24-26: taktóir
25 talarów
Bawełna
29-31 talarów
30 talarów
Mąka pszenna
5,5-6,5 talarów ■
6 talarów
Jeśli założymy, że średnia cena towaru to taka, która umożliwia za­
równo jego kupno jak i sprzedaż, wtedy 4 cetnary cukru będą w tym
przykładzie „ekwiwalentem” 3 i 1/3 cetnara bawełny lub 16 i 2/3 cetnarów mąki pszennej, a także „ekwiwalentem” 100 talarów. A 100 ta­
larów czy odpowiednie ilości bawełny lub mąki są „ekwiwalentem”
4 cetnarów cukru. Musimy tylko określić ekwiwalent (w tym zna­
czeniu) towaru (lub jednego z jego odpowiedników), jako jego „war­
tość wymienną”, a sumę pieniędzy potrzebnych do jego kupna lub
sprzedaży, jako „wartość wymienną w preferowanym znaczeniu tego
terminu”, aby dojść do pojęcia ogólnej wartości wymiennej i pieniędzy
jako „miary wartości wymiennej” w szczególności. Pojęcia te zdomi­
nowały naszą naukę.
„W kraju ożywionego handlu”, pisze Turgot, „każdy rodzaj dobra
ma swoją cenę względem każdego innego dobra, co oznacza, że okre­
ślona ilość jednego dobra będzie równowartością określonej ilości
każdego innego dobra. Aby wyrazić wartość wymienną danego dobra,
wystarczy oczywiście określić ilość innego znanego towaru uznanego
za jego ekwiwalent. Możemy z tego wywnioskować, że wszystkie ro­
dzaje dóbr, które mogą być przedmiotem handlu, są mierzone nie­
jako względem siebie oraz że każde z nich może służyć jako punkt
odniesienia dla wszystkich innych”19. Podobne myśli były wyrażane
przez niemal wszystkich ekonomistów, którzy podobnie jak Turgot
- w swoim słynnym eseju na temat pochodzenia i podziału bogactwa
narodowego - doszli do wniosku, że to właśnie pieniądz, spośród
wszystkich możliwych „środków wartości wymiennej”, najlepiej się
19 Reflexions sur laformation et la distribution des richesses, przedruk w Oeu­
vres de Turgot, wydane przez G. Schelle, Paris 1913-23, II, s. 554. Zob.
także Roscher, op. cit., s. 297-303, Knies, op. cit., s. 262.
262
Z a sady
ekonomii
do tego celu nadaje 1 dlatego też jest najpowszechniejszy. Można po­
wiedzieć, że jedyna wada tego środka polega na tym, że wartość pie­
niądza nie jest stała, lecz zmienna20 i dlatego pieniądze umożliwiają
niezawodny pom iar wartości wymiennej w danej chwili, ale już nie
w różnych okresach.
Omawiając teorię cen wykazałem jednak, że nie istnieje w ludzkiej
gospodarce coś takiego jak ekwiwalenty dóbr w obiektywnym zna­
czeniu tego słowa i w związku z tym, cała teoria - przedstawiająca
pieniądze jako „środek wartości wymiennej” - dóbr rozpada się w ni­
cość, ponieważ podstawa na której ją zbudowano jest fikcją i błędem.
Kiedy na targu wełnianym cetnar wełny danej jakości sprzedawany
jest za 103 floreny, to często zdarza się, że nawet na tym samym targu
i w tym samym czasie taki sam cetnar sprzedawany jest na przykład
za 104,103%, a nawet za 102 lub 102% florenów. Nierzadko zdarza się
również, że kupujący deklarują gotowość do nabycia cetnara w cenie
101 florenów, a sprzedający równocześnie deklarują „ofertę” w cenie
105. Która kwota jest w takim przypadku „wartością wymienną”
wełny? Lub, żeby postawić to samo pytanie w sposób odwrotny, jaka
ilość wełny jest „wartością wymienną” na przykład 100 florenów?
Oczywiście, wszystko co możemy powiedzieć, to że cetnar wełny
może być na tym targu w tym czasie kupiony lub sprzedany w cenie
zawierającej się pomiędzy 101 a 105 florenów21. Natomiast nie da
się zaobserwować określonej ilość wełny i określonej ilość pieniędzy
(lub innych towarów), które mogą być na siebie wzajemnie wymie­
niane i które są wobec siebie ekwiwalentami w obiektywnym tego
* jMŁ zwłaszcza J. A. R. v. Helferich, Von den periodischen Sckwankungen
im Werth der edeln Metalle von der Entdeckung Amerikas bis zum Jahre
1830, Numberg 1843.
21 Jest chyba równie oczywiste, że nie chodzi tu o granice, w ramach których
musi się ukształtować cena, określone w rozdziale:M Możliwe są różne
interpretacje, ale wydaje się, że „granice” określone w tym fragmencie, to
po prostu oferty kupna i sprzedaży określone przez dwóch negocjatorów,
jako arbitralnie wybrane punkty wyjścia w procesie targowania. Sprzeda­
jący liczy się z tym, że będzie musiał nieco obniżyć cenę, a kupujący, że
zmuszony zostanie zapłacić nieco więcej. Również dwa akapity dalej może
się wydawać, że pisząc o „ceńie popytu” i „cenie podaży”, Menger ma na
myśli granice opisane w rozdziale V, jednak i tam chodzi o sytuację analo­
giczną do sytuacji na „targu wełnianym - TR.
Teorią
pieniądza
263
słowa znaczeniu, ponieważ takie zjawisko w ogóle nie występuje.
Nie m ożna więc mówić o mierze tych ekwiwalentów (mierze „warto­
ści wymiennej”).
To prawda, że wiele celów gospodarczych codziennego życia wy­
maga w miarę dokładnej wyceny, zwłaszcza wyceny wyrażonej w pie­
niądzach. Tam gdzie wystarczą jedynie przybliżone szacunki, średnie
ceny mogą stanowić właściwą podstawę wyceny, jako że zazwyczaj
najlepiej nadają się do tego edb, Ale oczywiście, kiedy potrzebna jest
wyższa jakość precyzji, nawet w codziennym życiu ta metoda wyceny
towarów musi okazać się całkowicie niewystarczająca, a często wręcz
błędna. Kiedy ktoś chce poznać dokładną wartość dóbr, w zależności
od intencji osoby dokonującej oszacowania, musi on odróżnić trzy
rzeczy. Musi skupić się na oszacowaniu:
ceny, po której mogą być sprzedawane dane’ dobra, jeśli zo­
staną wprowadzone na rynek,
ceny, po jakiej można kupić dobra pewnego rodzaju i jakości
oraz
- ! ilości towarów’ lub sumy pieniędzy, która będzie dla tej kon! kretnej osoby ekwiwalentem dobra lub danej ilości dobra.
Podstawa dwóch pierwszych szacunków została już opisana. Kształ­
towanie się cen m a zawsze miejsce pomiędzy dwiema skrajnościami,
z których niższa może być nazywana również ceną popytu (którą ku­
pujący gotowi są zapłacić za towar), a wyższa - ceną podaży (po której
sprzedający oferują towar)22. Pierwsza będzie zazwyczaj podstawą do
pierwszego szacunku, druga natomiast do szacunku drugiego. Trzecia
ocena jest trudniejsza, gdyż wymaga uzmysłowienia sobie przez go­
spodarującą jednostkę, jakie miejsce zajmuje w jej gospodarowaniu
dane dobro, ilość dóbr lub fe ifć h ekwiwalent (w subiektywnym zna­
czeniu tego słowa). Kiedy próbuje ona to oszacować, rozważa także,
czy dobro m a dla niej przeważającą wartość użytkową czy przeważa­
jącą wartość wymienną, a w wypadku danej ilości dóbr - dla jakiej ich
części przeważa wartość użytkowa, a dla jakiej wymienna.
22 Zob. przypis 20 - TR.
264
Z asady
ekonomii
Załóżmy, że A posiada dobra a, b oraz c, które mają dla niego
znaczną wartość użytkową, jak również dobra d, e oraz f, które mają
dla niego głównie wartość wymienną. Suma pieniędzy, którą spodzie­
wałby się uzyskać gdyby sprzedał dobra z pierwszej grupy, nie będzie
stanowiła dla niego ekwiwalentu tych dóbr, gdyż nadaje im o wiele
wyższą wartość użytkową. Ekwiwalentem tych dóbr będzie jedynie
taka suma pieniędzy, która umożliwi mu zakup takich samych dóbr
lub dóbr, które będą miały dla niego identyczną wartość użytkową.
Dobra d, e i f są jednak towarami, a więc są przeznaczone do sprze­
daży. W norm alnym toku zdarzeń będą wymienione na pieniądze.
Ich oczekiwane ceny są zazwyczaj dla gospodarującej jednostki
A rzeczywiście ich ekwiwalentem23. Zatem ekwiwalent dobra można
prawidłowo oszacować jedynie w odniesieniu do posiadacza i eko­
nomicznego statusu, jakie dobra te dla niego posiadają. Koniecznym
warunkiem właściwego określenia ekwiwalentu grupy dóbr (wła­
sności danej osoby) jest oddzielne oszacowanie ekwiwalentu każdego
dobra konsumpcyjnego i każdego towaru w tej grupie24.
Choć teoria „wartości wymiennej” w ogóle, a w konsekwencji teoria
pieniądza jako „miary wartości wymiennej” w szczególności, po tym
co zostało powiedziane, musi zostać uznana za nienadającą się do
obrony, charakter i funkcja pieniądza uczą nas jednak, że omawiane
właśnie szacunki (w odróżnieniu od pomiaru „wartości wymiennej”
23 Oznacza to, że subiektywnym ekwiwalentem tych dóbr - dla A - jest
cena przez niego oczekiwana. Oryginalny niemiecki fragment brzmi na­
stępująco: „der voraussichthch danir zu erzielende Preis ist fur das wirthschaftende Subject A allerdings der Regel nach das Aequivalent dieser
Guter” - TR.
24 Chociaż rozróżnienie to nie zostało w sposób wystarczający dostrzeżo­
ne w naszej nauce, to jest od dawna przedmiotem szczegółowych badań
prawników. Kwestia ta ma dla nich zasadnicze znaczenie w wypadku
roszczeń odszkodowawczych, jak i w wielu innych sprawach (na przykład
zastępcze wypełnienie umowy). Rozważmy przypadek m i b bez­
prawnie uniemożliwia naukowcowi korzystanie z jego biblioteki. „Cena
rynkowa” książek byłaby dalece niewystarczającym odszkodowaniem za
poniesioną przez niego szkodę. Ale cena rynkowa będzie pełnoprawnym
ekwiwalentem dla spadkobiercy tegoż naukowca, dla którego biblioteka
będzie miała głównie wartość wymienną.
Teorią pieniądza
265
dóbr) najlepiej wyrażać za pom ocą pieniędzy. Celem pierwszych
dwóch wycen jest oszacowanie ilości dóbr, za które w danym czasie
i na danym rynku może być kupiony lub sprzedany dany towar. Te
ilości dóbr będą się zazwyczaj składały jedynie z pieniędzy, o ile poten­
cjalne transakcje rzeczywiście będą wykonywane, a uzyskanie wiedzy
na tem at konkretnych kwot pieniężnych, za które towar można kupić
lub sprzedać, jest naturalnie bezpośrednim celem zadania ekono­
micznej wyceny.
W warunkach rozwiniętego handlu to pieniądz jest jedynym to­
warem, za pomocą którego można w najprostszy sposób ocenić
wszystkie inne. Gdziekolwiek zanika barter - w wąskim tego słowa
znaczeniu - i ceny wyrażane są tylko w kwotach pieniężnych (w prze­
ważającej części), trudno jest dokonać wyceny w jakikolwiek inny
sposób, niż za pomocą pieniądza. Stosunkowo łatwo określić wartość
zboża lub wełny za pomocą cen wyrażonych w pieniądzu. Ale wy­
cena wełny w stosunku do zboża, czy zboża w stosunku do wełny, to
już o wiele trudniejsze zadanie, chociażby dlatego, że bezpośrednia
wymiana tych.dóbr nie zachodzi nigdy albo jedynie w bardzo wyjąt­
kowych przypadkach, co sprawia, że brakuje podstaw do oszacowania
cen rzeczywistych. Wycena tego rodzaju jest więc zazwyczaj możliwa
jedynie na podstawie obliczeń uwzględniających wstępną wycenę
dwóch dóbr w kategoriach pieniężnych. Z drugiej strony, wycena war­
tości dóbr - wyrażona w kategoriach pieniężnych - może być wyko­
nana bezpośrednio na podstawie istniejących cen rzeczywistych.
Zatem wycena towarów - wyrażona w kategoriach pieniężnych
- nie służy, jak widzieliśmy wcześniej, jedynie największej efektyw­
ności, ale jest także w praktyce najwygodniejsza i najprostsza. Wycena
w kategoriach innych towarów jest w praktyce bardziej skompliko­
waną procedurą, zakładającą wcześniejsze wyceny wyrażone w kate­
goriach pieniężnych.
To samo można powiedzieć o szacowaniu ekwiwalentów dóbr
w subiektywnym tego słowa znaczeniu, ponieważ znów dwie pierwsze
wyceny określają jego przesłanki i podstawy.
Jest więc jasne, dlaczego pieniądz to jedyny towar, w którego ka­
tegoriach dokonuje się wyceny. I tylko w tym sensie,' jako towar
- w oparciu o który wycenia się najczęściej i wyceny te są najbardziej
266
Z a sady
ekonom ii
korzystne w w arunkach rozwiniętego handlu, możemy nazwać pie­
niądz miernikiem ceny25,26.
Powyżej wyjaśniłem, dlaczego szacowanie przebiega najefektyw­
niej, gdy dokonuje się go w kategoriach towaru posiadającego status
pieniądza, o ile takowy istnieje, a zatem dlaczego, jeśli tylko specy­
fika towaru nie stanowi tu przeszkody, w rzeczywistości w ten właśnie
sposób dokonuje się szacunków Ale efekt ten nie musi być koniecznie
wynikiem pieniężnego charakteru towaru. Bardzo łatwo można sobie
wyobrazić sytuacje, w których towar nieposiadający pieniężnego cha­
rakteru służy jednak jako „miernik cen” lub przypadki, w których
tylko jeden z wielu towarów posiadających status pieniądza wykorzy­
stywany jest w tym celu. Pomiar cen nie jest zatem konieczną funkcją
towarów posiadających charakter pieniężny. A jeśli nie wynika to ko­
niecznie z faktu, że towar stał się pieniądzem, to tym bardziej nie jest
to warunkiem wstępnym, ani przyczyną tego przekształcenia.
Oczywiście w rzeczywistości pieniądz jest zazwyczaj bardzo od­
powiednim m iernikiem ceny. Jest to szczególnie prawdziwe w odnie­
sieniu do pieniądza kruszcowego, z powodu jego dużej podzielności
i ze względu na stosunkowo dużą trwałość czynników decydujących
o jego wartości. Istnieją inne towary, które osiągnęły status pieniądza
(broń, naczynia, pierścienie z brązu itp.), ale nigdy nie były one•
• Już Arystoteles zauważył, że pieniądze służą jako miara ludzkiego han­
dlu (Etyka Nikomachejska, Warszawa 1956, V3.1133b, 15 oraz ix, 1.1164a,
1). Spośród autorów, którzy prześledzili pochodzenie pieniądza, wyłącz­
nie lub głównie, w odniesieniu do potrzeby mierzenia „wartości wymien­
nej” albo ze względu na ceny i którzy uważają, że pieniężny charakter me­
tali szlachetnych wiąże się z ich szczególną do tego celu przydatnością,
chciałbym wymienić następujących: Carlo Antonio Broggia, Trattato delle'
monete, (opublikowane w 1743 w:) Scrittori classici Italiani di economia
politica, Milano 1803-05, IV, s. 304; Pompeo Neri, Osservazioni sopra
ilprezzo legale delle monete, (opublikowane w 1751 w:) ibid., y i, s.' 134
i nast.; Ferdinando Galiani, Della moneta, (w:) ibid., XII, s. 23 i nast. oraz
s. 120 i nast.; Antonio Genovesi, Lezioni di economia civile, (w:) ibid., XV,
s. 291-313 oraz s. 333-341; Francis Hutcheson, A System of Moral Philo­
sophy, London 1755, II, s. 55-58; David Ricardo, op. cit, s. 40; Storch, op.
cit., I, s. 45 i nast.; Lorenz v. Stein, System der Staatswissenschaft, Stuttgart
1852,1, s. 217 i nast.; Albert E. F. Schaffie, Das gesellschaftliche System der
menschlichen Wirthschaft, Tubingen 1873,1, s. 221 i nast.
26 Następne dwa akapity zostały zamieszczone jako przypis w oryginale - TR.
Teoria
pieniądza
267
wykorzystywane jako m iara ceny. Funkcja pom iaru cen nie zawiera
się zatem w koncepcji pieniądza. Niektórzy ekonomiści połączyli kon­
cepcję pieniądza i koncepcję „miary wartości”, opierając się w rezul­
tacie na błędnym przekonaniu o prawdziwej naturze pieniądza.
Te same czynniki odpowiadają za to, że pieniądz jest towarem słu­
żącym wycenie, jak również za to, że jest on środkiem najlepiej przy­
stosowanym do gromadzenia tej części majątku, za pomocą której
jego właściciel zamierza nabyć inne dobra (dobra konsumpcyjne lub
środki produkcji). Część majątku, którą gospodarująca jednostka za­
mierza przeznaczyć na zakup dóbr konsumpcyjnych, spełni ten cel
w sposób możliwie szybki i pewny, jeśli najpierw zostanie wymie­
niona na pieniądze. Z tej samej przyczyny, pieniądze lepiej niż ja­
kakolwiek inna postać majątku nadają się do przechowywania jego
części niebędącej specjalistycznymi środkami produkcji, gdyż każdy
inny towar musi zostać najpierw wymieniony na pieniądze, by można
było zamienić go na pożądane środki produkcji. W rzeczywistości co­
dzienne doświadczenie uczy nas, że gospodarujący ludzie starają się
zamienić na pieniądze tę c ifie zapasów dóbr konsumpcyjnych, któ­
rych nie zamierzają wykorzystywać do bezpośredniego zaspokojenia
swoich potrzeb, ale które traktują jako towar. Podobnie w pierwszej
kolejności zamieniają na pieniądze tę cześć kapitału, która nie składa
się z czynników przyszłej produkcji, robiąc tym samym niemały krok
w stronę osiągnięcia wyznaczonych celów gospodarczych.
Jednakże przypisywanie pieniądzom jako takim również funkcji
przenoszenia „wartości” z teraźniejszości w przyszłość, musi zostać
uznane za błędne. Chociaż pieniądz kruszcowy, ze względu na trwa­
łość i niskie koszty utrzymania bez wątpienia nadaje się do tego celu,
to oczywiście istnieją inne towary, które nadają się do tego nawet le­
piej. W istocie doświadczenie uczy nas, że tam gdzie status pieniądza
osiągnęły dobra nie tak trwałe jak metale szlachetne, służą one celom
obrotu, a nie zachowaniu „wartości”27.
% Głównymi przedstawicielami tej teorii są wielcy filozofowie angielscy
XVII wieku. Hobbes, wychodząc od ludzkiej potrzeby zachowania nisz; czejącego majątku, który nie jest przeznaczony do natychmiastowej
konsumpcji, pokazuje w jaki sposób cel ten może zostać osiągnięty po­
przez przekształcenie („concotio”) tegoż majątku w pieniądz metalowy.
268
Z a sa d y
ekonom ii
Podsumowując, dochodzimy do wniosku, że towar, który stał się
pieniądzem, jest również towarem, który - o ile na drodze nie stoją
żadne przeszkody wynikające z jego właściwości - najlepiej nadaje się
do wyceny dokonywanej przez gospodarujące osoby, a także do aku­
mulacji środków przeznaczonych na wymianę. Pieniądz metalowy
(który niemal zawsze mają na myśli ekonomiści, gdy mówią o pie­
niądzu w ogóle) rzeczywiście w wysokim stopniu spełnia te założenia.
Ale wydaje mi p|| równie pewne, że funkcje „miernika wartości”
i „przechowywania wartości” nie mogą być przypisane do pieniądza
jako takiego, ponieważ mają charakter jedynie przypadkowy i nie są
istotną częścią koncepcji pieniądza.
Wskazuje również na fakt, że w ten sposób łatwiej można ten majątek
przenosić (Leviathan, wyd. A. D. Lindsay ^Everymanfe Library”, London
1914, $. 133; wyd. polskie: Lewiatan, czyli materia, forma i władza państwa
kościelnego i świeckiego. Warszawa 2005). Podobnie myślał Locke (Two
Treatises o f Government, and Further Considerations concerning Rais­
ing the Value o f Money, (w:) The Works o f John Locke, wyd. 12, London
1824, IV, 364-365 i 139 i nast., wyd. polskie: Dwa traktaty o rządzie, War­
szawa 1992).
Salustio Antonio Bandini rozwija pogląd zakorzeniony w pracach Ary­
stotelesa. Swój wykład zaczyna od naświetlenia problemów związanych
z czystą wymianą barterową, twierdząc, że osoba posiadająca pożądane
rzez innych dobra, nie zawsze mogła wykorzystać tę sytuację i dlatego
onieczne było stworzenie zastawu („wn mallevadore"), którego przeka­
zanie miało zapewnić przyszłą kompensację i do tej funkcji zostały wy­
brane metale szlachetne. ( Discorso economico iH Scrittori classici Italiani
di economia politica, Milano 1803-05, VIII, s. 142 i nast.). Inni autorzy
włoscy, którzy rozwinęli tę teorię to Giammaria Ortes (Della economia
nazionale, (w:) ibid., XXIX, s. 271-276 oraz Lettere w ibid., XXX, s. 258
i nast.), Gian-Rinaldo Carli (DelTorigine e del commercio della moneta,
(w:) ibid., XX, s. 15-26), oraz Giambattista Coriani [Riflessioni sulle mon­
etę oraz Lettera ad un legislatore della Republica Cisalpina, (w:) ibid., XLVI,
s. 87-102 oraz s. 153 i nast). We Francji teorię tę rozwijał Dutot (Reflexions
politiąues sur les finances et le commerce, (w:) E. Daire (red.), Economistes
financiers du XVIIIe Siecle, Paris 1843, s. 895). W Niemczech przypomniał
ją T. A. H. Schmalz (Staatswirthschaftslehre in Briefen, Berlin 1818,1, s. 48
i nast.), a w Anglii ostatnio Henry Dunning Macleod (The Elements o f
Economics, New York 1881,1, s. 171 i nast.).
E
T eorią
pieniądza
269
4 . Bicie m o n e t
Z dotychczasowych dociekań o naturze i pochodzeniu pieniędzy
można wysnuć wniosek, że metale szlachetne w sposób naturalny
stały się ekonomiczną formą środków płatniczych w zwyczajnych sto­
sunkach handlowych ludów cywilizowanych. Jednakże wykorzystanie
metali szlachetnych w celach monetarnych związane jest z pewnymi
niedogodnościami, które gospodarujący ludzie zawsze próbowali
usunąć. Główne wady związane z wykorzystywaniem metali szlachet­
nych jako pieniędzy, to:
- trudność w uśtaleniu prawdziwości i próby oraz
- konieczność podziału twardego materiału na części nadające
się do poszczególnych transakcji. Nie jest łatwo pozbyć się tych
trudności bez poniesienia pewnych kosztów i straty czasu.
Badanie autentyczności i próby metali szlachetnych wymaga użycia
chemikaliów i specyficznych usług, których podjąć mogą się tylko
specjaliści. Podział twardych metali na kawałki o wadze potrzebnej
do konkretnej transakcji jest operacją, która ze względu na konieczną
dokładność, wymaga nie tylko pracy, poświęcenia czasu i precyzyj­
nych instrumentów, ale wiąże się również z niemałą stratą samego
metalu szlachetnego (ze względu na utratę wtór i wskutek wielokrot­
nego wytopu).
Dogłębny opis trudności wynikłych ze stosowania szlachetnych
metali w celach pieniężnych zawdzięczamy znanemu podróżnikowi28
po Azji Południowo-Wschodniej - Bastianowi - i jego pracy na temat
Birmy, kraju, w którym srebro będąc w obrocie jako pieniądz, wciąż
nie występuje w postaci monet.
„Wybierając się na zakupy w Birmie” - relacjonuje Bastian - „ko­
niecznie trzeba ze sobą wziąć kawałek srebra, młotek, dłuto, wagę i od­
ważniki. «Po ile te garnki?», «Pokaż mi swoje pieniądze» odpowiada
kupiec, a po kontroli określa na wadze taką, bądź inną cenę. Kupujący
28 Menger nie określa, z jakich fragmentów korzysta i nie byliśmy w stanie
znaleźć ich w dostępnych nam publikowanych pracach Adolfa Bastiana.
Możliwe, że Menger oparł się na niepublikowanych wykładach lub też na
rozmowach z Bastianem.
270
Z asa d y
ekonomii
prosi następnie kupca o małe kowadełko i obtłukuje swoim młotkiem
kawałek srebra do momentu, w którym jego waga wydaje mu się od­
powiednia. Następnie waży go na własnej wadze, bo przecież nie może
zaufać kupcowi, po czym dodaje lub zabiera nieco srebra, aż waga nie
będzie odpowiednia. Oczywiście traci się przy tym sporo srebra, bo
wióry lecą przecież na ziemię, dlatego też kupujący nie chce zazwyczaj
płacić dokładnie określonej kwoty, ale równą kawałkowi srebra, który
akurat mu się ułamał. W wypadku większych zakupów wykonywa­
nych za pomocą srebra najwyższej próby, procedura staje się jeszcze
bardziej skomplikowana, ponieważ trzeba skorzystać z płatnych usług
probiercy, który dokładnie określa próbę”.
Opis ten pozwala nam dobrze zrozumieć trudności, z którymi bo­
rykają się wszystkie ludy, przed poznaniem sztuki bicia monet. Ciągłe
doświadczanie tych trudności sprawia, że ich usunięcie wydaje się być
bardzo pożądane.
Problem określenia próby metalu wydaje się być tym, który jako
pierwszy zaprząta umysł gospodarującej jednostki. Stempel - wybity
na kawałku kruszcu przez funkcjonariusza publicznego lub osobę
godną zaufania - gwarantuje nie tyle jego wagę, co właśnie próbę, przez
co zwalnia dokonującego opłaty z konieczności dokonywania uciążli­
wych I kosztownych testów, jeżeli przyjmujący zapłatę uznaje wiary­
godność stempla. Metal w ten sposób opieczętowany wciąż jeszcze
musi być zważony, ale jego jakość nie wymaga dalszego dochodzenia.
Pomysł, aby określić wagę kawałków metalu w podobny sposób
i od razu dzielić metal na fragmenty posiadające wiarygodne ozna­
czenia zarówno wagi, jak i próby, pojawił się w niektórych przypad­
kach w tym samym czasie, co samo oznaczenie próby a w niektórych
nieco później. Najlepszym sposobem by to osiągnąć, było podzie­
lenie metalu na drobne kawałki - odpowiadające potrzebom handlu
- i takie ich oznaczenie, aby jakakolwiek próba usunięcia ich frag­
mentu stawała się od razu widoczna. Cel ten został osiągnięty poprzez
kucie monet. Monety są więc niczym innym, jak tylko kawałkami
metalu, których próba i waga zostały potwierdzone w sposób wiary­
godny i z dokładnością wystarczającą do praktycznych potrzeb życia
gospodarczego, i które w sposób możliwie skuteczny chronione są
przed nadużyciami. Bita moneta -wykorzystywana podczas wszelkich
Teoria pieniądza
271
transakcji - umożliwia określenie wagi metali szlachetnych w sposób
wiarygodny, bez uciążliwych testów, podziału i ważenia. W związku
z tym gospodarcze znaczenie monety polega na tym, że (pomijając
nawet kwestię wysiłku związanego z czynnością podziału metalu)
kiedy ją przyjmujemy, nie musimy wnikliwie sprawdzać jej autentycz­
ności, masy i próby. A kiedy to my ją dajemy, nie musimy dowodzić
tych cech. To uwalnia nas od wielu uciążliwych i męczących procedur,
wiążących się zresztą z wymiernymi kosztami, przez co naturalnie
wysoka zbywalność metali szlachetnych jeszcze się powiększa.
Najlepszej gwarancji odnośnie właściwej wagi i odpowiedniej
próby może naturalnie udzielić rząd, gdyż jest on powszechnie uzna­
wany i dysponuje środkami umożliwiającymi zapobieganie i karanie
fałszerstw. Dlatego władze państwowe zazwyczaj przyjmują na siebie
obowiązek stemplowania monet wykorzystywanych w handlu. Jednak
w wyniku tak częstych i daleko idących nadużyć nj| władzy, gospoda­
rujące jednostki w końcu niemal zapominają, że moneta jest jedynie
kawałkiem metalu szlachetnego o tibłef próbie i wadze, którą gwaran­
tuje, uczciwość i prawość mennicy Umawiają się nawet wątpliwości,
czy pieniądz jest w ogóle towarem. W istocie, został on ostatecznie
uznany za coś całkowicie wymyślonego i opierającego się tylko na
wygodzie użycia. Fakt, ze rząd traktował pieniądze jakby w rzeczywi­
stości były one jedynie produktami ludzkiego rozsądku w ogólności,
a prawnego kaprysu w szczególności, w niemałym stopniu przyczynił
się do wielu błędów w rozumieniu natury pieniądza29.
- -Początkowo metal w pieniądzu niewątpliwie dzielony był na frag­
menty odpowiadające jednostkom wagi powszechnie używanym
w handlu. Rzymski as zawierał pierwotnie funt miedzi. W czasach
Edwarda I funt szterling zawierał funt ważonego w Tower srebra
p określonej wagi. Podobnie francuski liwr w czasach Karola Wielkiego
zawierał funt srebra ważonego w Troyes. Angielski szyling i pens rów­
nież były stosowanymi w handlu jednostkami wagi. „Jeżeli kwarter
przenicy kosztuje dwanaście szylingów, powiada starożytny statut
Henryka III, to bułka za jeden farthing powinna kosztować jedenaście
29 Kolejny akapit został zamieszczony w oryginale jako przypis na końcu po­
ty przedniego akapitu - TR. {
27 2
Z asady
ekonomii
szylingów i cztery pensy”30. Wiadomo również, że niemiecka marka,
szyling, fenig ttp. były pierwotnie używanymi w handlu jednostkami
wagi. Ale ciągłe psucie pieniądza przez władających mennicami, przy­
czyniło się niebawem do powstania różnic wśród jednostek monetar­
nych i wagowych związanych z metalami szlachetnymi w poszczegól­
nych krajach. Różnice te miały z kolei niemały wpływ na postrzeganie
pieniędzy jako specjalnych „mierników wartości wymiennej”, chociaż
standardowa moneta w każdej normalnej gospodarce jest jedynie jed­
nostką wagową, określaną przez używane w handlu jednostki wagi
metali szlachetnych. W czasach bardziej nam współczesnych podej­
mowano wiele prób przywrócenia równowagi pomiędzy jednostkami
wagi kruszcu a jednostkami monetarnymi, jak chociażby w Niem­
czech i A ttitti, gdzie funt uznawany przez Niemiecki Związek Celny
(Zollverein) został wyznaczony jako podstawa systemu walutowego.
Zasadniczą niedoskonałością naszych monet jest to, że nie są one
identyczne pod względem wagowym, a nawet z przyczyn praktycz­
nych (ze względu na koszty) nie próbuje się osiągnąć takiej dokład­
ności, która byłaby możliwa dzięki zwyczajnym procesom produk­
cyjnym stosowanym w mennicach. Te niedoskonałości, obecne już
w momencie opuszczania mennic, z czasem pogłębiają się poprzez
codzienne używanie monet, w związku z czym dość łatwo powstają
zauważalne różnice w wagach monet o tym samym nominale.
Oczywiście wady Ig są bardziej wyraźne w przypadku mniejszych
kawałków metali szlachetnych. Wybijanie z kruszcu monet tak nie­
wielkich, jak wymaga tego handel detaliczny, prowadzi do olbrzymich
trudności technicznych i nawet gdyby bić je z ograniczoną precyzją,
wymagałoby to poniesienia kosztów nieproporcjonalnych do no­
minalnej wartości monety. Z drugiej strony, wszyscy zaznajomieni
z handlem z łatwością zrozumieją trudności, do których prowadzi
brak monet o małych nominałach. ' r
. „Nie istnieją w Syjamie”, donosi Bastian, „monety mniejsze niż
2 anna. Każdy, kto chciałby kupić coś poniżej tej ceny, musi czekać do
momentu, gdy jego kolejne potrzeby nie uzasadnią większych zakupów
lub też przyłączyć się do innych potencjalnych nabywców i wspólnie
30 Patrz: Adam Smith, op. cit., $. 34.
Teoria pieniądza
273
dokonać zakupu. Czasami małe filiżanki ryżu służą jako substytut pie­
niądza, a mówi się, że na Sokotrze handlarze wydają resztę w małych ka­
wałkach ghi31 lub masła”. W miastach Meksyku wydawano Bastianowi
kawałki mydła jako resztę, zaś na prowincji - jajka. Na wyżynach Peru
tubylcy mają w zwyczaju nosić ze sobą kosze przedzielone przegro­
dami. W jednej z komór trzymają igły, w drugiej szpulki nici, a w trze­
ciej świece i inne przedmioty codziennego użytku. Również i te rzeczy
służą do wydawania reszty przy niewielkich transakcjach. W Górnej
Birmie do najmniejszych zakupów - takich towarów jak np. owoce albo
cygara - służą bryłki ołowiu i każdy kupiec posiada w swoim sklepie
dużą skrzynię pełną tych bryłek. Są one ważone na osobnej wadze,
większej niż waga używana do srebra. W wioskach, gdzie nikt nie spo­
dziewa się otrzymać reszty, kiedy da za dużo srebra, sługa musi podążać
za swoim panem z ciężkim workiem ołowiu na drobne zakupy.
W większości cywilizowanych krajów techniczne i ekonomiczne
trudności - związane z biciem bardzo małych monet z metali szla­
chetnych - omijane są poprzez bicie monet z jakiegoś zwykłego me­
talu, najczęściej miedzi lub mosiądzu.
Jeżeli, chociażby tylko ze względu na wygodę, nikt nie będzie
przechowywał znacznej części swojego majątku w takich monetach,
to będą one pełniły w handlu jedynie funkcję pomocniczą i zasad­
niczo będzie można dla większej publicznej wygody i bez szkody bić
monety odzwierciedlające wartość połowy lub nawet mniejszej wagi
monet kruszcowych, pod tym wszakże warunkiem, że w każdej chwili
będą one wymienialne w mennicy na monety z metali szlachetnych
lub że emituje się tak niewielkie ilości pomocniczej monety, że zawsze
pozostaje ona w obiegu. Pierwszy z tych sposobów jest na pewno bar­
dziej poprawny i jednocześnie lepiej chroni przed nadużyciami rządu,
dążącego do osiągnięcia korzyści związanych z biciem monet o „nie­
pełnej wartości”. Monety te nazywamy pieniądzem pomocniczym
(zdawkowym). Ich wartość jest wyższa niż wartość materiału użytego
do ich produkcji, a ich dodatkowa wartość związana jest z tym, że daną
liczbę monet pomocniczych można wyniienić w mennicy na monetę
31 Tłuszcz zwierzęcy popularny w krajach arabskich oraz na półwyspie
indochińskim.
274
Z asady
ekonomii
o większym nominale oraz że każdy może ich użyć do uregulowania
swych zobowiązań wobec rządu, a także wobec każdej innej osoby do
wysokości odpowiadającej najmniejszej pełnowartościowej monecie.
Ze względu na wygodę - związaną z używaniem mosiężnych lub mie­
dzianych monet subsydiarnych - społeczeństwo jest gotowe tolerować
tę małą ekonomiczną anomalię, ponieważ korzyści związane z łatwo­
ścią transportu i wygodą są ważniejsze niż odpowiednia waga kruszcu
w monetach, które nie znajdują się w centrum ważnych gospodar­
czych interesów. W podobny sposób w wielu krajach zostały wybite
lżejsze srebrne monety. Nie jest to szkodliwe, o ile są one ograniczone
do nominałów, które z przyczyn technicznych lub ekonomicznych nie
mogą zostać wykonane jako monety o pełnej wadze.
T eoria pieńiądza
275
Załączniki
■M M M M M
la r
~~
m
B,
_ __
■ ■
■
Załącznik A1
Dobra i „relacje”
Arystoteles nazywa „dobram i” środki służące zachowaniu życia i dobrostanu (Polityka, ks. I, 1253b, 3)12. Starożytni filozofowie rozpatry­
wali ludzkie sprawy z etycznego punktu widzenia, co wpływało na
ich pisma poświęcone naturze użyteczności i dóbr. Dla filozofów śre­
dniowiecza głównym punktem odniesienia była religia. Św. Ambroży
z Mediolanu pisał: „nihil utile, nisi quod ad vitae illius eternae prosit
gratiam”3, a Louis Thomassin, którego poglądy ekonomiczne należą
jeszcze do epoki średniowiecza, pisał w swoim Traite du nigoce et de
I’usure (Paris 1697, s. 22), że „lutilite meme se mesure par les con­
siderations de la vie eternelle”4. Bardziej współczesny Franęois V. de
Forbonnais definiuje dobra (biens) jako: „les proprietes qui ne rendent pas une production annuelle, telles que les meubles precieux,
les fruits destines a la consommation”5 (Principes economiquesy
(w:) E. Daire (red.), Melanges deconomie politique, Paryż 1847, I,
s. 174-475) i odróżnia je od „bogactw” : (dóbr przynoszących
1 D o R ozdziału I. P a trz p rz y p isy 2 i 8 w R ozdziale I - TR .
2 A rystoteles, P o lityka , W arszaw a 1964, s. 10. W p o lsk im przek ład zie A ry sto ­
telesa w ystęp u je z w ro t „ rzeczy k o n ieczn e” - BP i PP. ,
3 „Przydatne je s t ty lk o to , co słu ż y z ach o w an iu życia w iecznego” - Św. A m ­
broży z M e d io la n u , D e officiis m in istro ru m . - .
| 3
4 „M ierząc u ż y teczn o ść, n a le ż y w ziąć p o d uw agę życie w ieczn e”.
,
s . „W łasności, k tó re n ie p rz y n o sz ą ro c z n e g o d o c h o d u , tak ie jak: d ro g o c e n n e
przedm ioty, p r o d u k ty p rz e z n a c z o n e d o k o n su m p c ji” ■ ,r:
279
przychód). Podobne rozróżnienie, choć w innym znaczeniu, czyni
także Du Pont (Physiocratie, Leyden 1768, & cxviii).
• , Termin „dobra”, w znaczeniu uznawanym przez współczesną eko­
nomię, używany był już przez Guillaume i Le Trosne (De 1’intderet
social, Paris 1777, s. 5-6), który odróżnia potrzeby od środków ich
zaspokajania i określa te drugie mianem dóbr (biens). Patrz także
Jacques Necker, Sur la legislation et le commerce des grains, Paris 1775,
s. 17-24. Jean Baptiste Say (Corns complet deconomze politique pra­
tiquey Paris, 1840,1, 65; wyd. polskie: Traktat o ekonomii politycznej.
Warszawa 1960) definiuje dobra (biens), jako „les moyens que nous
avons de satisfaire [nos besoins]”.
Rozwój teorii dóbr w Niemczech możemy prześledzić na podstawie
następujących cytatów: Julius v. Soden (Die Nazional-Oekonomie,
Leipzig 1805,1, s. 39-40) określił dobro jako artykuł konsumpcyjny;
L. H. v. Jakob (Grundsatze der National-Oekonomie, Halle 1825, s. 30)
zdefiniował dobro jako „was zur Befriedigung menschlicher Bediirfinsse geschickt ist”6; Gcftfif&b Haufeland (Neue Grundlegung der Staatswirthschajtskunst, W e n 1815, I, s. 15) zdefiniował je jako: „jedes
Mittel zu einem Zwecke eines Menschen”7; Henri Storch (Cours deconomie politique, St. Petersbourg 1815,1, s. 56-57) powiedział: „Larret
que notre jugement porte sur 1’utilite des choses [...] en fait des biens”8.
Czerpiąc z tej tradycji, Friedrich Carl Fulda (Grundsatze der ókonomisch-politischen oder Kameralwissenschaften, Tubingen 1816, s. 2) de­
finiuje dobra jako „die jenige [Sachen], welche der Mensch zu diesem
Zweck [Befriedigung geistiger und physicher Bediirfnisse] ais Mittel
anerkennt”901(por. jednakże: Hufeland, op. cit., I, s. 22 i nast.). Wilhelm
Roscher (Grundlagen der Nationalókonomie, XX wyd., Stuttgart 1892,
s, 2) definiuje je jako: „alles das jenige was zur (...). Befriedigung eines
wahren menschlichen Bedurfnisses anerkannt brauchbar ist”1(^ d
J
6 „To, co przeznaczone jest do zaspokajania ludzkich potrzeb”., j L ; ; - m
7 „Każdy środek,
któremu ludzie osiągają swe cele”. I
8 „Nasz osąd na temat użyteczności rzeczy [...] czyni je dobrami”. ;
9 „Te [rzeczy], które człowiek rozpoznaje jako środki do tego celu [zaspoko­
jenie psychicznych i fizycznych potrzeb]”. ;
10 „Wszystko, co według ludzkiej wiedzy nadaje się do zaspokajania prawdzi­
wych potrzeb ludzi” (kursywa została zastosowana przez Mengera).
280
Z a sady
ekonomii
Sir James Steuart już w An Inquiry into the Principles o f Political
Oeconomy (London 1767,1, s. 360 i nast.) dokonał podziału dóbr na
rzeczy, usługi i prawa. Do praw zaliczył on nawet zbywalne przywi­
leje lub ulgi (s. 370). Say (op. cit., s. 530-531) do dóbr (biens) zali­
czał rządy prawa, dobrą reputację, wydawnictwa gazetowe, a nawet
reputację przywódcy wojskowego. Friedrich v. Hermann (Staatswirthschaftliche Untersuchungen, Miinchen 1874, s. 103 i nast.) do dóbr
zewnętrznych zalicza całą gamę relacji (relacje polegające na gościn­
ności lub miłości, rodzinne, związane z zatrudnieniem itd.) i odróżnia
je od dóbr materialnych i usług. Roscher (op. cit., s. 8) do „relacji”
zalicza państwo, podczas gdy Albert E. E Schaffie (Die nationalókonomische Theorie der ausschliessenden Absatzaverhdltnissey Tubingen
1867, s. 12) ogranicza ideę „relacji” do „iibertragbare, durch private
Beherrschung des absatzes und durch Verdrangung der Concurrenz
ausschliessend gemachte Renten”11. W tym fragmencie Schaffie używa
terminu „rent” we właściwym tylko dla siebie sensie (patrz: Schaffie,
Das gesellschaftliche System der menschlichen Wirtschafty Tubingen
1873,1, s. 208 i nast.; także: Sodeny op. cit., I, s. 25 i nast. oraz: Haufelandyop. cit., I, s. 30).
11 „M ożliwych d o p rzek azan ia re n t wynikających z pryw atnej kontroli n ad
podażą i w y elim inow ania kon k u ren cji”.
Z ałączniki
281
Załącznik B12
Majątek
Badania istoty dóbr ekonomicznych rozpoczęły się od próby zdefinio­
wania pojęcia majątku w gospodarce pojedynczej osoby. Adam Smith
ledwie poruszył ten temat, lecz uwagi przez niego poczynione wywarły
ogromny wpływ na teorię bogactwa. „Odkąd jednak upowszechnił się
podział pracy”, pisze Smith, „człowiek [.„] bywa [...] bogatylub ubogi
zależnie od ilości pracy, którą może rozporządzać lub którą zdolny
jest nabyć” (Adam Smith, Badania
op cit., s. 30.) Zachowując
zatem zgodność z teorią Smitha, można wyciągnąć wniosek, że ludzie
traktują dobro jako wartościowe, zależnie od tego czy umożliwia ono
rozporządzanie jakąś pracą (lub, co wg Smitha na jedno wychodzi,
w zależności od tego, czy posiada ono wartość wymienną). W po­
dobny sposób argumentuje Say. W swoim Traite deconomie politique,
(Paris 1803, s. 2) odróżnia on dobra posiadające wartość wymienną,
od dóbr jej pozbawionych i nie zalicza tych drugich do majątku („Ce
qui n a point de valeur, ne saurait etre une richesse. Ces choses ne
sont pas du domaine deconomie politique”13). W Principles o f Poli­
tical Economy and Taxation (E. C. K. Gonner (red.), London 1891,
s.2 58; wyd. polskie: Zasady ekonomii politycznej i opodatkowania.
Warszawa 1957) również Ricardo uwzględnia podział na wartość
12 D o R ozdziału II. P atrz: p rzy p isy 9 i 14 w R ozdziale II - TR.
13 „C o p o z b a w io n e je st w a rto ści n ie m o że być o kreślane bogactw em . Tymi
rzeczam i ek o n o m ia p o lity czn a się n ie zajm uje”. Z d an ia tego nie udało
* o d n a le ź ć się p o lsk im w y d an iu ( Traktat o ekonom ii politycznej, W arszawa
1 9 6 0 )- B P i P P .
282
i dobra („bogactwa” - „riches”) i jedyne co odróżnia go od wcześniej­
szych autorów, to posługiw anie się słowem „bogactwa” w innym zna­
czeniu niż „richesse” Saya. K ontynuując myśl A dam a Smitha ( Wealth
ofNationSy M odern L ibrary Edition, New York, 1937, s. 314 i n a s t),
Malthus uznaw ał za k ry teriu m określania majątkowego charakteru
dóbr ich m aterialność (Principles of Political Economy, London 1815,
3* fL 108 i nast.) i rów nież w późniejszych jego pism ach pojęcie m a­
jątku ogranicza się do obiektów m aterialnych. Spośród autorów n ie­
mieckich myśl tę podzielali H. Storch (Cours deconomie politique, St.
Petersbourg 1 8 1 5 ,1, s. 108 i nast.), F. C. Fulda (Grundsatze der ókonomlmk-półUtschen oder Kameralwissenschaften, Tiibingen 1816, s. 2),
J. A. O berndorfer (System der Nationalókonomie, Landshut 1822,
s. 64-65), K. H. R au (Grundsatzeder Volkswirthschazftslehre, Heidel­
berg 1847, s. 1), J. F. E. Lotz (Handbuch der Staatswirthschaftslehre,
Erlangen 1837* I, s. 19) i T heodor Bernhardi (Versuch einer Kritikder
Grtinde die fu r grosses un d kleines Grundeigenthum angefiihrt werden,
St. Petersburg 1849, s. 134 i nast., szczególnie s. 143 i nast.).
W ykluczaniu dóbr niem aterialnych sprzeciwiali się: J. B. Say (Cours
complet deconomie politique pratique, Paris 184 0 ,1, 89; wyd. polskie:
Traktat o ekonomii politycznej, Warszawa 1960), J. R. M cCulloch (Prin­
ciples o f Political Economy, London 1830, i* 6 i nast.), F. v. H erm ann
(Staatswirthschaftliche Untersuchungen, M iinchen 1874, s. 21 i nast.)
i Wilhelm Roscher (Grundlagen der Nationalókonomie, XX wydanie,
Stuttgart 1892, s, 16). Już M althus popraw nie stwierdził, że pojęcie m a­
jątku nie m oże być ograniczone jedynie do dóbr materialnych (Princi­
ples o f Political Economy, London 1836, II wyd., s. 34) i omówię w ko ­
lejnych partiach tej książki jego próby stworzenia definicji majątku.
Najbardziej w spółcześni przedstawiciele ekonom ii politycznej
w Wielkiej B rytanii w większości wiążą pojęcie m ajątku z p rzed­
miotami posiadającym i w artość wym ienną. Dla przykładu, patrz:
McCulloch (op. c it, s. 6), J. S* jMfil (Principles o f Political Economy,
Sir W. J. Ashley (red.), London 1909, s. 9; wyd. polskie: Zasady eko­
nomii politycznej i niektóre je j zastosowania do filozofii społecznej, T. I,
Warszawa 1965) i N . W. Senior (An Outline o f the Science o f Political
Economy, London 1836, s. 6). W śród najnowszych autorów francu­
skich pogląd ten podzielają szczególnie Ambroise Clem ent i Auguste
Z ałączniki
283
Walras (De la nature de la richesse et de Yoriginede la valeur, Gaetan
Pirou (red.), Paris 1938, s. 146 i nast.).
Podczas gdy autorzy angielscy i francuscy zaledwie rozróżniają
dobra będące i niebędące majątkiem, Hermann (op. cit.t s. 12) idzie
dużo dalej, rozdzielając dobra ekonomiczne (przedmioty gospodaro­
wania) i dobra darmowe. Rozróżnienie to jest powszechnie szanowane
wśród autorów niemieckojęzycznych, z kilkoma wyjątkami. Lecz Her­
mann zbyt wąsko definiuje pojęcie dóbr ekonomicznych. Pisze on, że
dobro ekonomiczne to „was nur gegen bestimmte Aufopferung, durch
Arbeit oder Vergeltung hergestellt werden kann’14. Zatem według
niego charakter ekonomiczny dóbr zależy od pracy lub wymiany po­
między ludźmi (ibid. s. 18). Ale czy owoce, które pojedyncza osoba
może bez wysiłku zebrać spod drzewa, nie są dla niej dobrami eko­
nomicznymi, jeżeli ich dostępna ilość nie przekracza jej oczekiwań
względem nich? I czy równocześnie woda ze źródełka, której dostęp­
ność nie jest wynikiem żadnej pracy i której ilości znacznie przekra­
czają zapotrzebowanie, nie jest dobrem nieekonomicznym?
Rocher, który w Grundriss zu Vorlesungen uber d k Staatswirthschaft (Gottingen 1843, s. 3) zdefiniował dobra ekonomiczne jako
„die in den Verkehr kommen” i który określił je we wcześniejszym
dziele pt. System der Volkswirthschaft (wydanie z 1857, s. 3), jako
„giiter, welche des Verkehrs fahig sind, oder wenigstens denselben
fbrdern kónnen”15, w najnowszym wydaniu swej najważniejszej pracy
(Grundlagen der Nationalókonomiey XX wydanie, Stuttgart 1892, s. 4)
określił dobra jako „Zwecke und Mittel der Wirthschaft”16. Definicja
ta jest jedynie parafrazą pojęcia, które wymaga jeszcze dopracowania
i pokazuje ona, że wybitny uczony nadal traktuje kwestię wyboru kry­
teriów oddzielania dóbr ekonomicznych od nieekonomicznych, jako
otwartą. Patrz także: Schaffie Das gesellschaftliche System der menschlichen Wirthschaft (Tubingen 1873,I, s. 66 i nast.) oraz jego „Die ethische Seite der nationalokonomischen Lehre vom Werthe” (wydane
14 „To, co można uzyskać jedynie poprzez poniesienie określonego kosztu,
czy to w formie pracy, czy też w formie pieniężnej”.
15 „Dobra, którymi można handlować lub które przynajmniej ułatwiają handel”.
16 „Środki i efekty gospodarowania”.
284
Z asady
ekonomii
pierwotnie przez Tubingen Universitatsschriften, 1862 i powtórnie za­
mieszczone w £L 3Ł E Schaffie, Gesammelte Aufsatze, Tiibingen 1885,
I, s* 184-195).
To, że problemy autorów, innej narodowości niż niemiecka, ze stwo­
rzeniem definicji pojęcia „majątku” wynikają z braku znajomości p o ­
jęcia „dobra ekonomicznego”, najwyraźniej widać w pracach Malthusa.
W pierwszym wydaniu jego Principles o f Political Economy opublikowa­
nych w roku 1820* określa on majątek jako J e materialne przedmioty,
które są konieczne, przydatne lub odpowiadające ludziom” (s. 28). Po­
nieważ w tej definicji „majątku” zawierają się wszystkie (materialne)
dobra, staje się ona zbyt szeroka, gdyż uwzględnia nawet dobra nie­
ekonomiczne. W jego opublikowanych siedem lat później Definitions
in Political Economy definiuje on majątek jako „przedmioty materialne
konieczne, przydatne lub odpowiadające ludziom, których zdobycie
lub wytworzenie wymaga jakiejś formy wysiłku” (s. 234). W drugim
wydaniu Principles (London 1836, s. 33-34, przypis) wyjaśnia on, że
„druga część została dodana, by wykluczyć powietrze, światło, deszcz
itd” Lecz zgadza się, że nawet ta definicja jest nie do obrony i mówi
(ibid.), że „istnieją pewne obiekcje przed wprowadzaniem do definicji
pojęć przemysłu lub pracy, gdyż możemy sobie wyobrazić przedmiot
uznawany za majątek, który nie wiąże się z żadną pracą”. Ostatecznie,
w drugim (1836) wydaniu Principles (s. 33), dochodzi on do następu­
jącej definicji tego pojęcia: „ograniczymy majątek do obiektów m ate­
rialnych, koniecznych, przydatnych lub odpowiadających ludziom, do
których zdobycia dążą w sposób dobrowolny ludzie i narody” Popada
on w związku z tym w nowy błąd, czyniąc z faktu posiadania dobra przez gospodarującą jednostkę - źródło jego charakteru majątkowego
(tzn. charakteru ekonomicznego).
Z podobnymi próbam i zdefiniowania majątku mamy do czynienia
w pismach J. B. Saya. W jego Traite deconomie politique (Paris 1803,
ft. 2) źródłem charakteru majątkowego dóbr jest ich wartość (wartość
wymienna). Pisze on, że „ce qui n a point de valeur, nę saurait etre une
richesse”. Pogląd ten zaatakowany został przez R. Torrens (An Essay
on the Production o f Wealth, London 1821, s. 7), co spowodowało, ze
Say w Corns complet deconomie politique pratique (Paris 1840,1, s. 66)
zmienił opis dóbr składających się na majątek: „Nous sommes forces
Z a łączniki
285
dacheter, pour ainsi dire, ces [...] biens par des travaux, des Econo­
mies, des privations; en un mot, par de veritables sacrifices”17. W tym
fragmencie Say wyraża ten sam pogląd, co Malthus w Definitions in
Political Economy. Jednakże później (Cours complet, s. 66) pisze on:
„On ne peut pas separer de ces biens Tidee de la propriete. Ils nexisteraient pas si la possession exclusive nen etait assuree k celui qui les
a acquis. [...] D un autre cótE, la propriEtE suppose une sociEtE quelconque, des conventions, des lois. On peut en consEquence nommer
les richesses ainsi acquises, des richesses socials”18.
*7. „Jesteśmy zmuszeni, tak jakby, do kupowania tych [...] dóbr za pomocą
g pracy, oszczędzania, powstrzymywania konsumpcji - mówiąc krótko, po' przez ponoszenie kosztów”
18 „Nie można oddzielać idei własności od tych dóbr. Nie istniałyby one,
gdyby nie zapewniono osobom, które je zdobyły, że będą one wyłączny­
mi właścicielami. [...] Z drugiej strony, własność zakłada istnienie jakiejś
formy społeczeństwa, kontraktów i praw. Zatem uzyskany w ten sposób
majątek można by określić mianem majątku społecznego”.
286
Z asady
ekonomii
Załącznik C19
Istota wartości
Próby znalezienia wspólnego mianownika wszystkich form wartości
dóbr, a zatem i sformułowania granic tego pojęcia, można odnaleźć
w pracach wszystkich współczesnych ekonomistów niemieckojęzycz­
nych, którzy niezależnie od siebie zajmowali się teorią wartości. Co
więcej, wszyscy oni starali się odróżnić wartość użytkową od zwykłej
użyteczności.
Friedlander („Theorie des Werthes”, Dorpater Universitats Program,
1852, s. 48)20 definiuje wartość jako „das im menschlichen Urtheil erkannte Verhaltniss, wornach ein Ding Mittel fur die Erfiillung eines ersterbenswerthen Zweckres sein kann’21 (patrz także: H. Storch, Cours
deconomie politique, St. Petersbourg 1815,1, s. 36). Ponieważ relacje
- opisane przez Friedlandera (przy założeniu, że pożądanym celem jest
zaspokojenie potrzeby lub że cel jest powiązany przyczynowo z zaspo­
kojeniem potrzeby) - odpowiedzialne są za użyteczność rzeczy, jego
definicja znaczy tyle samo, co stwierdzenie, że wartość dóbr zawiera
się w naszej świadomości ich przydatności do osiągnięcia celu lub
19 Do Rozdziału III, podrozdział 1. Patrz: przypis 1 w Rozdziale III - TR.
20 Nie udało się odnaleźć tej pozycji. Podejrzewamy, że Menger odnosi się
do: Dorpat, Kaiserliche Universitat, Facultdtsschriften der Kaiserlichen
Universitat Dorpat, dargebracht zur Feier ihres funfzigjahrigen Bestehens,
itd., Dorpat 1852, (patrz: Catalogue of the Printed Books in the Library of
the British Museum, London 1881-1900,1, s. 202) - TR.
21 „Relacje znane ludzkiemu osądowi, polegające na tym, że rzecz może stać
się środkiem służącym osiągnięciu pożądanego przez człowieka celu”.
287
w wiedzy o użyteczności. Ale użyteczność jest jedynie ogólnym warun­
kiem charakteru dobra, przez co definicja Friedlandera staje się zbyt
szeroka, poza tym, że w żaden sposób nie styka się ona z problemem
istoty wartości. W rzeczy samej, sam Friedlander dochodzi do wniosku
(op. city s. 50), że dobra nieekonomiczne są w takim samym stopniu
przedmiotami ludzkiego wartościowania, jak dobra ekonomiczne.
Podobnie jak wielu jego poprzedników, Karl Knies („Die nationalókonomische Lehre vom Werth”, Zeitschrift fur die gesammte Stattswissenschaft, XI, 1855, s. 423) szuka wartości w stopniu, w jakim dobro
może służyć dążeniu do celów (patrz także wcześniejsze wydania (np.
czwarte): Wilhelm Roscher, Die Grundlagen der Nationalókonomie,
Stuttgart 1861, s. 5). Nie mogę zgodzić się z tym poglądem. Chociaż
wartość jest mierzalna, sposób tego pomiaru ma tyle wspólnego z istotą
wartości, co sposoby pomiaru czasu i przestrzeni z ich istotą. Sam Knies
wyczuwa, że jego koncepcja prowadzi do pewnych trudności i uznaje
przydatność, użyteczność, a nawet charakter dobra za elementy definicji
wartości i nadmienia, że „die Werttheorie (...) [ist] (...) an einzelnen
Stellen thatsachlich im Ganzen auf die Combination beider Bedeutungen des Wortes Werth aufgebaut”22(ibid. s. 423-424). Nie dochodzi
on zatem do określenia żadnego spójnego pojęcia wartości.
A. E. F. Schaffie („Die ethische Seite der nationalókonomischen
Lehre vom Werthe” opublikowany pierwotnie w: Akademisches Programm zur Feier des Geburtsfestes Sr. Majestat des Konigs Wilhelm,
Tubingen 1862 i przedrukowany w: A. E. F. Schaffie, Gesammelte Aufsatzey Tiibingen 1885,1, s. 184-195) wychodzi z punktu, wktórym: „eine
potentielle oder actuelle vom Menschen mit bewusstem Willen gestaltete Beziehung zwischen Person und unpersónlichen Aussendingen ist
also stets erforderlich, wenn vom Wirthschaften und von wirthschaftlichen Giitern soli die Rede sein kónnen. Diese Beziehung lasst sich nun
sowohl von Seite des wirthschaftlichen Objectes ais von Seite des wirthschaftlichen Subjectes auffassen. Objectiv ist sie die Brauchbarkeit,
subjectiv der Werth des Gutes. Brauchbarkeit (Dienlichkeit, Niitzlichkeit) ist die Tauglichkeit der Sache, einem menschlichen Zwecke... zu
22 „W wielu przypadkach teoria wartości (...) [jest] (...) w rzeczywistości osa­
dzona całkowicie na połączeniu dwóch znaczeń słowa wartość”.
288
Z asady
ekonomii
dienen. Werth aber ist die Bedeutung, welche das Gut vermoge seiner
Brauchbarkeit fur das okonomische Zweckbewusstsein der wirthschaftlichen Personlichkeit hat”23 {Ibid., s. 186). Ale sam Schaffie w swych
późniejszych pismach pokazuje, że jego definicja jest zbyt szeroka (np.
Das gesellschaftliche System der menschlichen Wirthschaft, Tiibingen,
1873,1, s. 162). Definiuje on tam wartość jako „die Bedeutung eines
Gutes, um der dafur zu bringenden Opfer”24. Zatem jego wcześniejsza
definicja jest zbyt szeroka, gdyż dobra nieekonomiczne także posia­
dają użyteczność i można je świadomie wykorzystywać do osiągnięcia
celów, chociaż ten przenikliwy uczony był w pełni świadom, że wartość
nigdy nie jest przypisywana dobrom nieekonomicznym (Gesammelte
Aufsatze, Ł 187). Z drugiej strony jego nowsza definicja jest w oczy­
wisty sposób zbyt wąska, gdyż pewne jest, że istnieje znaczna ilość dóbr
ekonomicznych, które znalazły się w ludzkich rękach bez poniesienia
najmniejszych kosztów (np. ziemia naniesiona przez rzekę), jak rów­
nież, że istnieją dobra ekonomiczne, których nie można posiąść za
żadną cenę (np. wrodzone talenty). Niemniej jednak Schaffie ukazał
w najbardziej przejrzysty sposób inny czynnik posiadający niezwykłą
wagę dla pełnego zrozumienia istoty wartości. Według niego o istocie
wartości stanowi nie sama obiektywna przydatność {ibid. s. 186) ani
nie stopnień tej przydatności {ibid, s. 191-192), ale stopień ważności
danego dobra dla gospodarującej jednostki.
Za istotny wkład w ustalenie poprawnego pojęcia wartości mo­
żemy uznać pracę IŁ Roeslera („Zur Theorie des Werthes”, Jahrbiicher
fur Nationaldkonomie und Statistik, XI, 1868, s. 279-313 i 406-419).
Roesler dochodzi do wniosku, że „die herkómmliche Unterscheidung
zwischen Gebrauchs- und Tauschwert unrichtig sei und mit dem
23 „By móc mówić o gospodarowaniu lub o dobrach ekonomicznych, zawsze
musi zaistnieć świadomie ustanowiona przez człowieka relacja pomię­
dzy nim a nieosobowym, zewnętrznym przedmiotem. Relację tę m ożna
rozpatrywać w odniesieniu do ekonomicznych przedm iotów lub z p u n ktu
widzenia gospodarującej jednostki. Patrząc obiektywnie jest to użyteczność.
Patrząc subiektyw nie je st to wartość dobra. Użyteczność (możliwość wyko­
rzystania, przydatność) występuje, gdy rzecz nadaje się do celowego wy­
korzystania (,..). Ale wartośćli waga dobra, wynikająca,!Jego użyteczno­
ści dla uświadomionych celów ekonomicznych gospodarującej jednostki”
24 „Wagę dobra wynikającą z kosztów jego uzyskania”. 7 ;
Załączniki
289
Moment des niitzlichen Gebrauchs der Dinge der BegrifF des Werthes
absolut nicht verbunden werden konne; dass vielmehr der BegrifF des
Werthes nur ein einheitlicher sei, die Vermogensqualitat der Dinge
bezeichne und durch Realisirung der Vermogensrechtsordnung zur
concreten Erscheinung komme”25 (ibid., s. 406). Fragment ten stanowi
wyraźny dowód na szczególność poglądów Roeslera, jak również na
to, że był to duży krok naprzód. Jednak nie mogę się zgodzić z tym au­
torem, gdy czyni on charakter majątkowy zasadą określającą wartość
dobra, gdyż zarówno charakter majątkowy dobra, jak i jego wartość, są
konsekwencją relacji ilościowych (w rozumieniu opisanym powyżej).
Co więcej, samo pojęcie charakteru majątkowego wydaje mi się wąt­
pliwe, gdyż zostało ono zaczerpnięte z prawoznawstwa (patrz: ibid.,
s. 295 oraz 302 i nast., oraz: Christian von Schlózer, Anfangsgrunde
der Staatswirthschaft, Riga 1805, s. 14; wyd. polskie: Początki ekonomii
polityczney. Warszawa 1808). Podobnie jak charakter ekonomiczny,
wartość dobra jest niezależna od ustroju gospodarczego, porządku
prawnego, a nawet od istnienia samej ludzkości. Wartość jest zjawi­
skiem występującym nawet w przypadku gospodarki pojedynczego
człowieka, a zatem nie może ona wynikać z porządku prawnego.
Chciałbym także wymienić wcześniejsze próby ogólnego okre­
ślenia pojęcia wartości: Geminiano Montanari (Della moneta, (w:)
Scrittori classici Italiani di economia politica, Milano 1803-5, II, s. 43);
A. R. J. Turgot („Valeurs et Monnaies”, (w:) Oeuvres de Turgot, G. Schelle
(red.), Paris 1913-23, III, s. i nast.);E. B. de Condillac (Le commerce
et le gouvernement, (przedruk w:) E. Daire, (red.) Melanges deconomie
politique, Paris 1847,1, s. 251 i nast); G. Gamier (wstęp do francuskiego
wydania: A. Smith, Wealth o f Nations, pt. La Richesse des Nations, Paris
1843,1, s. xlvi i itash); oraz H. Storch {qpT'Cfc* | s. 56 i nast.). Spośród
wymienionych, szczególnie definicja wartości Condillaca bardzo przy­
pomina ostatnie niemieckie dokonania w dziedzinie teórii wartości.
25 „Tradycyjne rozróżnienie‘na wartość użytkową i wymienną jest niepo­
prawne, a samo pojęcie wartości w żaden sposób nie powinno wiązać się
z tym, czy dane przedmioty posiadają użyteczność. Wręcz przeciwnie,
pojęcie wartości jest jednolite, odnosi się ono do charakteru majątkowe­
go rzeczy i staje się rzeczywistym zjawiskiem w wyniku powstania prawa
określającego własność” (kursywa dodana przez Mengera) - TR. ,
290
Z a sa d y
ekonom ii
Załącznik D26
Mierzenie wartości
Już w dziełach Arystotelesa spotykamy się z pierwszymi próbami od­
krycia sposobu mierzenia wartości użytkowej i wykorzystania jej jako
podstawy wartości wymiennej. W Etyce Nikomachejskiej pisze on, że
(V5.1I33A, 10; F5 1133b, 13): „wszystko, co jest przedmiotem wy­
miany, musi dać się w jakiś sposób porównać. [...] Że zaś potrzeba jest
tym, co Ich [ludzi - BP i PP] łączy jakby w jedną całość, to wynika
stąd, iż jeśli się nawzajem nie potrzebują [*..], to nie przychodzi do
wymiany; wymiana bowiem następuje dopiero wtedy, kiedy ktoś po­
trzebuje czegoś, co drugi ma”27. W podobnym duchu pisał Ferdinando
Galiani (Della moneta, (w:) Scrittori ćlassici Italiani di economia politica, Milano 1803-3, X, s. 58) „cłiessendo varie le disposizioni degli
animi umani e varj i bisogni, vario e il valor delle cose”28.
A. R. J. Turgot poradził sobie z tym problemem w zachowanym
jedynie we fragmentach tekście („Valeurs et Monnaies”, (w:) Oeuvres
de Turgoty G. Schelle (red.), Paris 1913-23, III, s. 79-98). Wyjaśnia
on (s. 85 i nast.), że gdy cywilizacja osiągnie pewien poziom, ludzie
zaczynają porównywać wzajemnie swe potrzeby, by w ten sposób
usprawnić wysiłki zmierzające do wytwarzania dóbr (besoins, słowo
26 Do Rozdziału III, podrozdział 2. Patrz przypis 11 w Rozdziale III %TR.
27 W oryginale Menger zamieścił własne tłumaczenie. Arystoteles, Etyka Nikomachejska. Warszawa 1956, s. 178-180.
| g
28 „Ponieważ różnią się skłonności ludzkiego umysłu, różnić się będą także
wartości rzeczy”.
291
często wykorzystywane w tym znaczeniu przez fizjokratów) w stopniu
odpowiadającym zapotrzebowaniu oraz ich użyteczności. Oceniając
dobra, ludzie biorą często pod uwagę także trudności z jakimi wiąże
się ich wytworzenie, przez co Turgot dochodzi do wniosku, że „la valeur estimative d’un objet, pour l’homme isole, est precisement la por­
tion du total de ses facultes qui repond au desir qu’il a de cet objet, ou
celle quil veut employer a satisfaire ce desir”29 (ibid., s. 88.)..
Do innych wniosków doszedł E. B. de Condillac. W Le commerce et
le gouvernement (wydanym w 1777 r. i przedrukowanym w: Mćlanges
(Teconomiepolitique, E. Daire (red.), Paris 1843,1, s. 247-445) pisze on:
„On dit quune chose est utile, lorsqu’elle sert a quelques-uns de nos
besoins; [...] Dapres cette utilite, nous lestimons plus ou moms; [...]
Or cette estime est ce que nous appellons valeur”30(ibid., s. 250-251).
Podczas gdy dla Turgota miarą wartości jest wysiłek włożony w stwo­
rzenie dobra, Condillac jest zdania, że wartość wynika z wartości
użytkowej. Od tamtej pory oba te podstawowe poglądy wielokrotnie
pojawiały się w pismach angielskich i francuskich ekonomistów.
Głębszym podejściem do problemu wykazali się jedynie niemieccy
ekonomiści. Bruno Hildebrand w często przywoływanym fragmencie,
w którym obala on argumenty Proudhona przeciwko istniejącej teorii
wartości (Die Nationalókonomie der Gegenwart und Zukunft, Frank­
furt 1848, s. 318 i nast.), pisze: „Da der Nutzwerth immer eine Rela­
tion der Sache zum Menschen ist, so hat jede Gutergattung das Mass
ihres Nutzwerthes an der Summę und Rangordnung der menschlichen Bedurfnisse, welche sie befriedigt, und wo keine Menschen und
keine Bedurfnisse existiren, dort giebt es auch keinen Nutzwerth. Die
Summę des Nutzwerthes, welche jede Gutergattung besitzt, bleibt
daher, sobald sich nicht die Bedurfnisse der menschlichen Gesellschaft
andern, unveranderlich, und vertheilt sich auf die einzelnen Stucke
29. „Szacowana wartość przedmiotu dla pojedynczej osoby jest równa dokład­
nie ilości części jej zdolności (pracy), która odpowiada pożądaniu tego
l obiektu, lub ich ilości, którą osoba chce zaangażować w zaspokojenie tego
■ pożądania”,
30 „Mówi się, że rzecz jest użyteczna, gdy służy zaspokojeniu jednej z na­
szych potrzeb; [...] Oceniamy rzeczy według tej użyteczności
Ocenę
tę nazywamy wartością”. v
292
Z a sa d y
ekonom ii
der Gattung, je nach der Quantitat derselben. Je mehr die Summę der
Stiicke vergrossert, desto geringer wird der Antheil, welcher jedem
Stiicke vom Nutzwerthe der Gattung zufallt und umgekehrt”31. Pisma
Hildebranda były niesamowicie wpływowe, lecz ich adeptom szcze­
gólnie doskwierały (jak później pokażemy) dwie wady i dążyli oni do
ich usunięcia. W cytowanym fragmencie, jedynym prawdopodobnym
znaczeniem wartości „rodzaju rzeczy”, jest wartość dla ludzkości
całej dostępnej ilości wszystkich dóbr tego typu. Wartość ta jednakże
nie istnieje naprawdę. Jej istnienia nie można stwierdzić w realnym
świecie. Powodem jest to, że wartość dla danej osoby powstaje tylko
w relacji do określonej ilości dobra. Ale nawet gdybyśmy przeoczyli
tę nieścisłość i postrzegali „wartość dobra pewnego rodzaju” jako
sumę wartości wszystkich istniejących dóbr danego typu, posiada­
nych przez wszystkich ludzi, jego teza nadal byłaby nie do zaakcepto­
wania, gdyż zmiana dystrybucji dobra, a w jeszcze większym stopniu
zmiana jego dostępnej ilości, doprowadziłaby do zmiany tak rozu­
mianej „wartości rodzaju”, a w niektórych przypadkach skończyłoby
się to całkowitą jej utratą. Zatem jeżeli rozumieć ten termin w sposób
dosłowny, „wartość dóbr pewnego rodzaju” nie istnieje, chyba że po­
mieszamy terminy „użyteczność”, „świadomość użyteczności” oraz
„stopień użyteczności” z terminem „wartość”. Z drugiej strony war*
tość dóbr, rozumiana jako suma wartości wszystkich poszczególnych
potrzeb każdego rodzaju wszystkich ludzi, nie jest niezmienna, nawet
jeżeli potrzeby poszczególnych ludzi są stałe. Można zatem kwestio­
nować założenia, na których Hildebrand postawił swą konstrukcję
teoretyczną. Do tego nie bierze on pod uwagę różnic w wagach po*szczególnych realnych potrzeb, jeżeli według niego „wartość rodzaju”
związana jest ilościowo z poszczególnymi jednostkami dobra (patrz:
31 „Ponieważ wartość użytkowa jest zawsze związkiem pomiędzy rzeczą
a człowiekiem, wartość użytkowa każdego rodzaju rzeczy wynika z wiel­
kości i rangi potrzeby, którą dany rodzaj rzeczy zaspokaja. Gdy brak ludzi
i potrzeb, brak także wartości użytkowej. Całkowita wartość użytkowa
każdego rodzaju rzeczy jest stała, zatem jak długo potrzeby społeczeństwa
pozostają niezmienione, wartość użytkow a poszczególnych jednostek dobra
równa je st całkow itej wartości użytkow ej podzielonej p rzez liczbę jednostek.
Zatem im więcej jednostek dobra, tym wartość użytkowa im przypisywa­
na będzie mniejsza i vice versa”.
Z ałączniki
293
Karl Knies, „Die nationalokonomische Lehre vom Werth” Zeitschrift
fu r die gesammte Staatswissenschaft, XI 1855, s. 463 i nast.). Po­
prawnym elementem teorii Hildebranda jest jego precyzyjne i uni­
wersalne stwierdzenie, że wartość użytkowa dóbr zwiększa się, gdy
maleje ich ilość i vice versa. Lecz zdecydowanie idzie za daleko za­
kładając, że zawsze mamy do czynienia z dokładnie proporcjonalną
relacją pomiędzy tymi dwoma czynnikami.
Friedlander („Die Theorie des Werthes”, Dorpater Universitats
Schrift, 1852, s. 60 i nast.)32 przyjmuje inny punkt widzenia i dochodzi
do wniosku, że „die durchschnittliche concrete Bedurfnisseinheit (das
Mittel der innerhalb der yerschiedenen Classen der Gesellschaft gefundenen besonderen Bedurfnisseinheiten) der allgemeine Ausdruck fur
den objectiven volkswirthschaftlichen Gebrauchswerth sei, und der
Bruch, welcher die Quoten ausdriickt, welche die einzelnen Brauchlichkeiten zur Bedurfnisseinheit beitragen und das Werthverhaltniss derselben zur mittleren concreten Bedurfnisseinheit anzeigt, das Mass fur
den objectiven Werth der einzelnen Brauchlichkeiten abgebe”33. Wydaje
mi się, że wadą tego rozwiązania jest przede wszystkim fakt, że zakła­
dając istnienie „przeciętnego człowieka” i „przeciętnej potrzeby”, daje się
wyraz całkowitemu brakowi zrozumienia dla subiektywnego charakteru
wartości. Wartość użytkowa jednego i tego samego dobra jest zazwyczaj
znacząco różna dla dwóch różnych ludzi, gdyż zależy ona od oczekiwań
oraz dostępnych ilości. Zatem „określenie wartości użytkowej dla prze­
ciętnego człowieka” nie rozwiązuje problemu, gdyż interesuje nas tylko
określenie miary wartości dóbr spotykanych w prawdziwym świecie
i dotyczących prawdziwych osób. Friedlander dochodzi więc zaledwie
do definicji miary „obiektywnej wartości” różnych dóbr {ibid., s. 68),
choć w istocie wartość tego typu nie występuje w rzeczywistości.
32 Patrz przypis 51 w Załączniku C - TR.
33 „Średnia realna jednostka potrzeby [need-unit] (średnia wszystkich po. szczególnych potrzeb odczuwanych przez wszystkie klasy społeczne) jest
ogólnym wyrazem obiektywnej ekonomicznej wartości użytkowej. Część
wyrażająca udział poszczególnych użytecznych rzeczy w [zaspokajaniu]
; jednostki potrzeby i wskazująca na istnienie związku pomiędzy wartością
a materialną jednostką potrzeby, tworzy miarę obiektywnej wartości róż­
nych przydatnych rzeczy”.
rjffiŁ»
294
Z asady
ekonomii
Również Karl Knies podjął daleko idącą próbę rozwiązania oma­
wianego problemu w cytowanym już tekście. Na s. 429 stwierdza on
w sposób dosyć poprawny, że „die Bedingungen fur die Abschatzung
des Gebrauchswerthes der Giiter kónnen in nichts Anderem ais in den
wesentlichen Elementen fur den BegrifF des Gebrauchswerthes gefunden werden”34. Lecz fakt, że Knies nie ogranicza pojęcia wartości
użytkowej w sposób wystarczający (jak widzieliśmy w Załączniku
C), prowadzi go do kilku wątpliwych wniosków odnośnie określania
miary wartości. Knies pisze dalej: „Sonach hangt die Grósse des Geb­
rauchswerthes der Giiter ab (a) von der Intensivitat des menschlichen Bediirfnisses, welches się befriedigen, (b) von der Intensivitat,
in welcher sie em menschliches Bediirfniss befriedigen. [...] Hiernach
stellt sich eine Classification und Stufenleiter der menschlichen Bediirfnisse ein, mit welcher eine Classification und Stufenleiter der Giitergattungen correspondirt”35. Jednakże pragnienie jest jedną z najinten­
sywniejszych ludzkich potrzeb, gdyż od jego zaspokojenia zależy nasze
życie, i nikt nie zaprzeczy, że świeża źródlana woda może odpowiednio
zaspokoić tę potrzebę. Gdyby zatem zasady określania wartości - stwo­
rzone przez Kniesa - były poprawne, świeża źródlana woda zajmowa­
łaby jedną z najwyższych pozycji na skali rodzajów dóbr. Jednakże, jak
już pokazałem, pewne ilości tego dobra zazwyczaj nie posiadają żadnej
wartości, a rodzaj dobra w ogóle nie może posiadać wartości. Chociaż
w tekście Kniesa, po dokładnym przedyskutowaniu kwestii „abstrak­
cyjnej wartości dóbr”, dochodzi on do wartości użytkowej poszcze­
gólnych dóbr dla gospodarki pojedynczego człowieka (iibid.y s. 461)
jednak tylko po to, by wyjaśnić różnicę pomiędzy „wartością rodzajów
dóbr” (w istocie „użytecznością”) a wartością poszczególnych dóbr, po­
prawnie formułując w ten sposób tezę, że miara użyteczności rzeczy jest
czymś kompletnie różnym od miary jego wartości. Kniesowi nie udaje
się sformułować zasady określania realnej skali wartości użytkowej.
34 „Nie można odnaleźć warunków służących określeniu wartościużytkowej
dóbr nigdzie indziej niż w podstawowych elementach samej idei wartości1*i
35 „Zatem rozmiar wartości użytkowej dobra zależy od (a) intensywności
potrzeby zaspokajanej przez to dobro oraz (b) intensywności z jaką za­
spokajają potrzeby. [...] Odkrywamy zatem kategorie oraz skalę ludzkich
potrzeb, której odpowiadają klasyfikacje i skala rodzajów dóbr”
Załączniki
295
chociaż niewiele mu do tego zabrakło w pewnym fragmencie (ibid.y
s. 441) tego pełnego ciekawych sugestii tekstu.
A. E. F. Schaffie podszedł do tego problemu z innej strony („Die
ethische Seite der nationalókonomischen Lehre vom Werthe”, (w:)
Gesammelte Aufsatze, Tubingen 1885, I, s. 184-195). Ten przeni­
kliwy badacz napisał: „Die Thatigkeit des Wirthschaftens wird um
so energischer in Anregung kommen, je dringender das persónliche
Bediirfniss fur ein Gut, und je schwieriger das diesem Bediirfniss
entsprechende Gut zu beschaffen ist. Je mehr diese beiden Factoren:
Intensivitat des Begehrens und Intensivitat der Schwierigkeit des Erlangens, auf einander wirken, desto starker tritt die Bedeutung des
Gutes in das die wirthschaftliche Thatigkeit leitende Bewusstsein. Auf
dieses Grundverhaltniss fiihren alle Satze uber Mass und Bewegung
des Werthes zuriick”36. Całkowicie zgadzam się z Schaffie, gdy pisze
on, że im pilniejsza potrzeba jakiegoś dobra, tym z większym zapałem
gospodarująca jednostka podejdzie do kwestii jego wytworzenia. Jest
jednakże równie pewne, że wiele dóbr - zaspokajających najbardziej
pilne potrzeby (np. woda) - zwykle nie posiada żadnej wartości, pod­
czas gdy inne dobra związane z mniej palącymi potrzebami (np. leśni­
czówka, sztuczny staw itd.) posiadają dla nas znaczną wartość. Zatem
pilność potrzeby zaspokajanej przez dobro nie może sama w sobie być
czynnikiem determinującym wartość tego dobra, nawet gdybyśmy
nie zwracali uwagi na fakt, że większość dóbr. jest w stanie zaspokajać
wiele potrzeb o różnym stopniu intensywności. Zatem przedmiot
tych dociekań, czyli określenie skali wartości, pozostał nie do końca
wyjaśniony. Stopień trudności, z jakim wiąże się powstanie danego*V
36 „Działalność ekonomiczna prowadzona będzie w tym energiczniejszy spo­
sób, im pilniejsza potrzeba lub im trudniej wytworzyć dobro zaspokajające
tę potrzebę. Im bardziej czynniki te (intensywność potrzeby oraz stopień
skomplikowania tworzenia) zazębiają się, tym bardziej waga dobra odciVska się na świadomości kierującej działalnością ekonomiczną. Wszystkie
tezy dotyczące skali wartości i jej zmian mogą zostać sprowadzone do tego
podstawowego związku”. Fragment ten nie został odnaleziony w jedynym
dostępnym nam przedruku tekstu Schaffla. Możliwe jest, że jest on jedy­
nie niekompletną wersją oryginalnego artykułu tego autora. Jest to jednak
kwestia drugorzędna, gdyż z innych pism Schaffla, np. z Das gesellschaftliche System der menscMichen Wirthschaft (Tubingen 1873,1, s. 172), wyni­
ka, że cytat Mengera odpowiada faktycznemu stanowisku Schaffla - TR.
296
Z asady
ekonomii
dobra, nie jest sam w sobie miarą wartości. Tworzenie dóbr o zni­
komej wartości może być niezwykle trudne i nie jest prawdą, że wraz
ze wzrostem komplikacji, ludzka działalność ekonomiczna stanie się
bardziej energiczna. Wręcz przeciwnie, ludzkość kieruje swą działal­
ność ekonomiczną w stronę tworzenia tych dóbr, w przypadku któ­
rych będzie to najprostsze, zakładając, że odpowiadają one na równie
pilne potrzeby. Zatem ani jedna, ani druga część tezy Schaffla sama
w sobie nie jest zasadą określającą miarę wartości. Chociaż zwraca
on uwagę, że im bardziej na świadomości kierującej aktywnością eko­
nomiczną odciska się waga dobra, tym bardziej oba czynniki (inten­
sywność potrzeby oraz trudności związane z wytworzeniem) współ­
grają ze sobą, ale nawet przy założeniu, które Schaffie wyraźnie czyni,
że działalność gospodarująca jest „mit Bewusstsein gerichtet auf die
allseitige Erfullung der sittlich verniinftigen Lebenszwecke”37 (ibid.,
s. 185) (czyli mówiąc inaczej, nawet zakładając, że dobra znajdują się
w rękach racjonalnych i gospodarujących osób, co jak poprawnie za­
uważa Schaffie, jest czynnikiem o ogromnej wadze dla wyjaśnienia
problemu), nadal nierozwiązane pozostają pytania o charakter wza­
jemnego wpływu tych czynników i jak w ich efekcie dobro zyskuje
określoną wagę dla gospodarujących ludzi.
Spośród najbardziej współczesnych ekonomistów, którzy włączyli
teorię pomiaru wartości w swe systemy teoretyczne, trzeba wymienić
L v. Steina, z powodu jego oryginalnego podejścia do tematu. Stein
definiuje wartość jako „das Verhaltniss des Masses eines bestimmten
Gutes zum Leben der Giiter uberhaupt”38 (System der Staatswissenschaft, Stuttgart 1852, I| §. 169-170). Na stronie 171 dochodzi on do
następującego sposobu mierzenia wartości: „Das wirkliche Wertmass
eines Gutes wird daher gefunden, indem die Masse der iibrigen Giiter
mit der Masse des fraglichen Gutes dividirt wird. Um dieses aber
zu kónnen, muss zuerst fur die gesammte Giitermasse ein gleichnamiger Nenner gefunden werden. Dieser gleichartige Nennner oder
die Gleichartigkeit der Giiter ist fur sie aber nur gegeben in ihrem
37 „Świadomie skierowana na całkowite wypełnienie etycznie racjonalnych
celów życiowych”. .
38 „Stosunek miary danego dobra do pozostałych dóbr”.
Z ałącznik;
297
gleichartigen Wesen; darin dass alles wirkliche Gut wieder aus den
sechs Elementen des Stoffes, der Arbeit, des Erzeugnisses, des Bediirfnisses, der Verwendung und der wirklichen Consumtion besteht,
indem, wo eins dieser Elemente wegfallt, das Objekt ein Gut zu sein
aufhórt. Diese Elemente eines jeden wirklichen Gutes sind nun in
diesem Gute wieder in bestimmtem Masse enthalten, und das Mass
dieser Elemente bestimmt das Mass des einzelnen, wirklichen Gutes
fur sich. Daraus folgt, dass das Massenverhaltniss aller einzelnen
Giiter imtereinander, oder ihr allgemeines Wertmass gegeben ist in
dem Verhaltniss der Guterelemente und ihrer Masse innerhalb des
einen Gutes zu demjenigen innerhalb des andern. Und die Bestimmung und Berechnung dieses Verhaltnisses ist mithin die Bestimmung des wirklichen Wertmasses”39 (by zapoznać się ze sposobem
przedstawienia równania o wartości, patrz: ibid.> s. 181 i nast.).
39 „Prawdziwą miarę wartości dobra uzyskamy poprzez podzielenie wartości
danego dobra przez wartości innych dóbr. W tym celu konieczne jest uzyska­
nie wspólnego mianownika. Lecz mianownik ten lub element tożsamy może
zostać odnaleziony jedynie w dobrach o identycznej naturze - czyli, w fak­
cie, że wszystkie prawdziwe dobra wywodzą się z sześciu elementów: ma­
terii, pracy, produkcji, potrzeby, użyteczności oraz prawdziwej możliwości
użycia, gdyż jeżeli brakuje jednego z tych elementów, przedmiot przestaje
być dobrem. Elementy te są częścią dobra w różnych stopniach i ich zakres
determinuje wartość każdego oddzielnego prawdziwego dobra. Wynika
z tego, że wzajemny stosunek ilościowy wszystkich poszczególnych dóbr
lub też ogólna miara ich wartości zawiera się w stosunku pomiędzy zakresa­
mi tych elementów w jednym dobrze w porównaniu do innych dóbr. Okre­
ślić i obliczyć ten stosunek oznacza określić prawdziwą miarę wartości”.
298
Z a sa d y
ekonomii
Załącznik E40
Pojęcie kapitału
Błędem czynionym najczęściej - nie tylko w klasyfikacji, ale także
w definicji kapitału - jest stawianie nacisku na jego techniczny aspekt,
miast zająć się aspektem ekonomicznym (przeciwko tej praktyce
wypowiadali się: J. E E. Lotz, Handbuch der Staatswirthschaftslehre,
Erlangen 1837, I, s. 60 i nast., oraz E B. W. v. Hermann, Staatswirthschaftliche Untersuchungen, Miinchen 1874, s. 221 i nast.). Podział
dóbr na środki produkcji i dobra konsumpcyjne (dobra wyższych
rzędów i dobra pierwszego rzędu) jest naukowo uzasadniony, lecz nie
przekłada s$g o a a a podział majątku na kapitał i nie-kapitał. Użycie
terminu „kapitał” w odniesieniu do wszystkich elementów majątku
przynoszących stały przychód wydaje mi się równie nie do przyjęcia.
Jeżeli do kapitału zaliczymy siłę roboczą i rozciągniemy znaczenie
przychodu w taki sposób, by pokrywał on korzyści przynoszone wła­
ścicielom przez dobra konsumpcyjne (patrz: Hermann, op‘cit, s. 582
i nast. oraz G. m Schmoller, „Die Lehre vom Einkommen in ihrem
Zusammenhang mit den Grundprincipien der Steuerlehre” Zeitschrift
Jur diegesammte Staatswissenschaft, XIX, 1863, s. 53 i nast. oraz s. 76
i nast.), logicznym rozwinięciem tej idei będzie teza, że siła robocza
(patrz: N. F. Canard, Principes deconomie politique, Paris 1801, s. 9 oraz
J. B. Say, Cours complet deconomie politique pratique Paris 1840, s. 144;
wyd. polskie: Wykład ekonomii politczney, Warszawa 1821), grunt
(patrz: Ehrenberg, Die Staatswirthschaft nach Naturgesetzen, Leipzig
40 Do Rozdziału III, podrozdział 3. Patrz przypis 15 w Rozdziale III - TR.
299
1819, s. 13; J. A. Oberndorfer, System der N ationalokonom ie Landshuty
1822, s. 207; „Lord Lauderdale on Public Wealth”, The Edinburgh Re­
view, IV, nr 8, Lipiec 1804, s. 364; Hermann, op. cit., s. 221 i nast.; oraz
L. v. Hasner, System der politischen Oekonornie , Prague 1860, s. 294),
a także wszystkie dobra konsumpcyjne o jakiejkolwiek trwałości (Her­
mann, op. cit., s. 225-226) muszą także być określane jako kapitał.
Jednakże na poprawnie rozumiany kapitał składają się jedynie te
spośród dóbr ekonomicznych, co do których istnieje w teraźniejszości
możliwość przyszłego ich wykorzystania i które da się wykorzystać
w sposób, który dokładnie omówiłem w niniejszej pracy. Oznacza to,
że wszystkie poniższe warunki muszą zostać spełnione jednocześnie:
(1) okres, w trakcie którego gospodarująca osoba posiada kontrolę
nad dobrem musi być na tyle długi, by odpowiadać procesowi pro­
dukcji (w ekonomicznym znaczeniu tego słowa, oraz (2) gospodaru­
jąca jednostka musi posiadać - bezpośrednio lub pośrednio - kon­
trolę nad komplementarnymi dobrami wyższego rzędu, koniecznymi
do wytworzenia dóbr niższego rzędu. Zatem te dobra, które jednostka
posiada przez okres o długości wykluczającej produkcję, bądź też
w ilości, rodzaju lub formie, które niwelują ich produktywność, nie
mogą być kapitałem.
Najważniejszą różnicą pomiędzy kapitałem a elementami majątku
przynoszącymi przychód (grunt, budynki, itd.) jest to, ii te drugie są
materialnymi dobrami trwałymi, których użyteczność sima posiada
zarówno charakter dobra j ak i charakter ekonomiczny, podczas gdy ka­
pitał jest w sposób pośredni lub bezpośredni połączeniem dóbr ekono­
micznych wyższego rzędu (tzn. komplementarnych ilości tych dóbr),
których użyteczność także posiada charakter ekonomiczny, a zatem
przynosi przychód, ale których produktywność jest całkowicie innej
natury niż produktywność trwałego majątku niebędącego kapitałem.
Korzenie niemalże wszystkich problemów związanych z teorią kapitału
znajdują się w zamieszaniu pojęciowym, które pozwoliło na uwzględ­
nienie w pojęciu kapitału obu opisanych powyżej źródeł przychodu.
Ponieważ w warunkach wysoko rozwiniętego handlu kapitał naj­
częściej przedstawia się w formie pieniędzy, jak również sprzedaje się
go w takiej bardzo wygodnej w użyciu formie, spowodowało to, że
jest on zazwyczaj w codziennym życiu postrzegany jako pewna suma
300
Z asady
ekonomii
pieniędzy. To jasne, że jest to zbyt wąskie ujęcie i że pewna forma
kapitału zastąpiła sam kapitał. Z drugiej strony, ofiarą odwrotnego
błędu padają ci, którzy nie uważają kapitału pieniężnego za kapitał,
a jedynie za jego reprezentację. Pierwszy z powyższych poglądów od­
powiada tezom merkantylistów, dla których jedynie pieniądze mogły
być „majątkiem”, podczas gdy drugi pogląd należy do tych przeciw­
ników merkantylizmu, którzy zaszli zbyt daleko w swej krytyce i nie
nadają pieniądzom statusu majątku (należy zwrócić szczególną uwagę
na: Michel Chevalier, Corns ćTeconomiepolitiqueyParis 1866, III, s. 584
i nast., oraz H. C. Carey, Principles o f Social Science, Philadelphia 1858,
II, s. 337). W rzeczywistości kapitał pieniężny jest tylko jedną z form
kapitału, szczególnie użyteczną w warunkach rozwiniętego handlu
(patrz: H. Brocher, „Zwei Worte fiber Kapitał und Geld”, Jahrbucher
fur Nationalókonomie und Statistik, VII, 1866, s. 33-37). Karl Knies
najwyraźniej przedstawił ten pogląd w Die politische Oekonomie vom
Standpunkte der geschichtlichen Methode (Braunschweig 1853, s. 87);
„Wir finden bei alien einzelnen Nationen in sofern eine Analogie der
Entwicklung, ais fiberall das Capital seine wirthschaftliche Kraft erst
nach der Einffihrung und der verbreiteteren Anwendung des Metallgeldes starker entwickeln, seine ausgedehntere Macht erst auf den
hóheren Culturstufen entfalten kann”41. Oczywiście pieniądze uła­
twiają przepływ kapitału pomiędzy ludźmi, a szczególnie transfor­
mację kapitału w sposób odpowiadający potrzebom (zastosowanie go
do osiągnięcia pożądanego celu), lecz idea pieniądza jest czymś cał­
kowicie różnym od idei kapitału (patrz: E. Dfihring, „Kritik des Kapitalbegriffs und seiner Rolle in der Volkswirthschaftslehre”, Jahrbucher
fur Nationalókonomie und StatistikyV, 1865, s. 318-343; oraz F. Kleinwachter, „Beitrag zur Lehre vom Kapitale”, ibid.yIX, 1867, s. 369-421).
41 „Uważamy, że rozwój wszystkich narodów przebiegał w podobny sposób
pod tym względem, że wzrost ekonomicznej siły kapitału mógł nastąpić
jedynie po wynalezieniu i rozprzestrzenieniu się wykorzystania pieniędzy
opartych na metalu, a zatem mógł on rozwinąć się jedynie na wyższym
stopniu rozwoju cywilizacyjnego”.
Załączniki
v
..
301
Załącznik Ę42
Równoważność
w wymianie
Błąd postrzegania dóbr podlegających wymianie - jako ekwiwa­
lentnych - popełnił już Arystoteles, który stwierdza:
bowiem
więcej niż to, co się fflllto pierwotnie, nazywa się ^-tOsiągać .aysb*g
a mieć mniej nazywa j f | «ytffia#lić stratę», [...] jeśli m ! nie ma się ani
więcej, ani mniej, lecz tylko tyle ile się miało pierwotnie, to mówi się,
iestę ma swoje i że ani się nie osiągnęło zysku, ani nie poniosło straty”
(Etyka Nikomachejskay V5, 1132b, 13-18.). Kontynuując, pisze: „Jeśli
tedy, po pierwsze, zachodzić będzie proporcjonalna równość, a po
drugie, nastąpi proporcjonalna odpłata, to dojdzie do tego, o czym
była mowa. W przeciwnym razie nie ma równości i transakcji brak
stałych podstaw” (ibid., 1133a, 10-26). Podobny pogląd wyraża Geminino Montanari (Della moneta,(w:) Scittori classici Italiani di economia politica, Milano 1803-5, III, s. 119 i nast). Franęois Quesnay
(Dialogue sur les travaux des artisans, (przedruk w:) E. Daire (red.),
PhysiocrateSy Paris 1846, s. 196) mówi, że „le commerce nest quun
echange de valeur pour valeur egale”. Zob. także A. R. J. Turgot, Re­
flexions sur la formation et la distribution des richessesy (przedruk
w:) Oeuvres de Turgot, G. Schelle (red.), Paris 1913-23, II, s. 555;
G. E Le Trosne, De Yintiret $ocialy Paris 1777, s. 33; Adam Smith, An
Inquiry into the Nature and Causes o f the Wealth ofNationSy Modern
42 Zob. przypis 126 w rozdziale V,
302
Library Edition, New York 193fa s. 33; wyd. polskie: Badania nad
naturą i przyczynami bogactwa narodów, Warszawa 1954); David Ri­
cardo, Principles of Political Economy and Taxation E. C. K. Gonner
(red.), London 1891, s. 11; wyd. polskie: Zasady ekonomii politycznej
i opodatkowania, Warszawa 1957; i %B. Say, Cours complet deconomie
politique pratique, Paris1840, I, s. 303 i nast.; wyd. polskie: Traktat
o ekonomii politycznej, Warszawa 1960.
Już w 1776 E. B. de Condillac sprzeciwił się temu poglądowi, choć
w sposób jednostronny (Le commerce et le gouvernement, (przedruk
w:) E D airt (red.), Melanges d'economie politique, Paris 1847, I* 267).
Zarzuty Saya - wysunięte wobec Condillaca (Say, op. cit.y s. 305-306)
opierają się na nieporozumieniu, wynikłym z tego, że Condillac
miał na myśli wartość użytkową (Condillac, op. cit., s. 250), a Say war­
tość wymienną - rozumianą jako równoważność. Całe zamieszanie
wydaje się Być spowodowane niewłaściwym użyciem słowa „valeur”
przez Condillaca. Theodor Bernhardi przedstawił wnikliwą krytykę
angielskich teorii cen ( Versuch einer Kritik der Griinde die fu r grosses
und kleines Grundeigenthum angefuhrt werden,
Petersburg 1849,
% 67-236). Ostatnio starsze teorie cen poddał wyczerpującej krytyce
H. Roesler („Zur Theorie des Preiseś\JahrbucherfurNationalókonomie
und Statistik, XII, 1869, s. 81-138) i Johann Komorzynski („1st auf
Grundlage den bisherigen wissenschaftlichen Forschung die Bestimmung den naturlichen Hóhe der Giiterpreise mogli ch?”, Zeitschriftfur
die gesammte Staatswissenschaft, XXV, 1869, s. 189-238). Zob. także
Karl Knies, „Die nationalókonomische Lehre vom Werth”, Zeitschrift
fur die gesammte Staatswissenschaft, XI, 1855, s. 467.
,;
Załączniki
303
Załącznik G43
Wartość użytkowa
i wartość wymienna
Theodor Bernhardi (Versuch einer Kritik der Grtinde die fu r grosses
und kleines Grundeigenthum angefuhrt werdeny St. Petersburg 1849,
s. 79) twierdzi^ że ostatnimi czasy wielokrotnie wspominano jakoby
już Arystoteles w Polityce (i. 6) pisał o różnicy pomiędzy wartością wy­
mienną i wartością użytkową oraz że Adam Smith wymyślił podobny
podział nie wzorując się na greckim filozofie. Przeczy tem u fakt, że
całe fragmenty znanego ustępu z dzieła Smitha (An Inquiry into the
Nature and Causes o f the Wealth o f Nations, M odern Library Edition,
New York 1937, s. 28; wyd. polskie: Badania nad naturą i przyczyną
bogactwa narodów. Warszawa 1954) powielają słowo w słowo frag­
ment Money and Trade Considered Johna Lawa (London 1720, s. 4). Co
więcej A. R. J. Turgot („Valeurs et Monnaies”, (w:) Oeuvres de Turgot,
G. Schelle (red.), Paris 1913-23, III, s. 86-93) nie tylko precyzyjnie
rozdziela wartość użytkową i wartość wymienną (valeur estimative'
oraz valeur echangeable), ale również omawia ten temat bardzo do­
głębnie. Z punktu widzenia historii ekonomii ważny jest także ustęp
w dziele Francisa Hutchesona, filozofa moralności oraz nauczyciela
Adama Smitha, w którym można odnaleźć podział na wartość wy­
mienną i użytkową, chociaż Hutcheson posługuje się inną termino­
logią niż Adam Smith (F. Hutcheson, A System o f Moral Philosophy,
43 Do Rozdziału VI. Patrz: przypis 136w Rozdziale VI - TR.
304
London 1755, II, s. 53 i nast.; patrz także: John Locke, „Some Qinslderations of the Consequences of lowering the Interest and raising the
Value of Money”, (w:) The Works of John Locke, London 1823, V, s. 34
i nast.; oraz G, F. Le Trosne, De 1’interet social, Paris 1777, s. 7-8).
W ostatnich latach, kilku szczególnie zainteresowanych teorią war­
tości ekonomistów wspomnianych w Załączniku D - Friedlander,
Knies, Schaffie, Roesler - zajmowało się w niemałym stopniu różnicą
pomiędzy wartością użytkową a wymienną. Trzeba także wspomnieć
K Otto Michaelis, „Das Kapitel vom Werthe”, Vierteljahrschrift fur
Volkswirthschaft und Culturgeschichte, 1,1863, s. 1-28; A. Lindwurm,
„Die Theorie des Werthes”, Jahrbiicher fu r Nationalókonomie und Statistiky IV, 1865, s. 165-218; Julius v. Soden, Die Nazional-Oekonomie,
Leipzig 1805-10,1, s. 38 i nast. oraz IV, s. 23 i nast.; Gottlieb Hufeland,
Neue Grundlegung der Staatswirthschaftkunst, Wien 1815,1, s. 95 i nast.;
Henri Storch, Cours deconomie politique, ft. Petersbourg 1815,1, s. 57
i nast.; J.S1Ł Lotz, Handbuch der Staatswirthschaftslehre, Erlangen 1837,
I, i* II i nast.; Karl Rau, Grundsatze der Volkswirthschaftslehre, Heidel­
berg 1847, s, 73 i nast.; Theodor Bernhardi, op. cit, s. 67 i nast.; Wil­
helm Roscher, Grundlagen der Nationalókonomie, wyd. XX, Stuttgart
1892, s. 9-16; Karl Thomas, Theorie desVerkehrs, Berlin 1841, s. 11; oraz
L. Stein, System der Staatswissenschaft, Stuttgart 1852,1, s. 168 i nast.
Nic nie pokazuje w wyraźniejszym stopniu tendencji niemieckich
ekonomistów do filozofowania oraz praktycznego zmysłu Anglików,
jak porównanie podejścia do teorii wartości tych ekonomistów repre­
zentujących oba te narody. W podobny sposób, ćo Adam Smfth, David
Ricardo (Principles of Political Economy and Taxation, E. C. K. Gonner
(red.), London 1891, s. 361-369; wyd. polskie: Zasady ekonomii po­
litycznej i opodatkowania, Warszawa 1957), Thomas Robert Malthus ]
(Principles of Political Economy, London 1820, s. .51. oraz Definitions
in Political Economy, London 1827, s. 234) oraz J. S. Mill (Principles
of Political Economy, W. J. Ashley (red.), London 1909,. s. 436-437;
wyd. polskie: Zasady ekonomii politycznej i niektóre jej zastosowania
do filozofii społecznej, T. II, Warszawa 1966) traktują jako synonimy
terminy „wartości użytkowej” i „użyteczności”. Robert Torrens {An
Essay on the Production o f Wealth, London, 1821, p. 8) oraz J. R. Mc­
Culloch (The Principles of Political Economy, London, 1830, p. 4)
Załączniki
305
wręcz używają term inu „użyteczność” zamiast „wartości użytkowej”.
Spośród francuskich ekonomistów podobnie czyni Bastiat (Harmonies
economiques, (w:) Oeuvres completes de Frederic Bastiat, Paris 1893,
VI, s. 141). Lord Lauderdale (An Inquiry into the Nature and Origin
o f Public Wealthy Edinburgh 1804, s. 12) i N. W. Senior (An Outline
o f the Science o f Political Economy, London 1836, s. 6 i nast.) uznają
użyteczność za warunek wstępny wartości wymiennej, ale nie wartości
użytkowej, której istnienie odrzucają. Co w Anglii rozumie się poprzez
wartość wymienną, najlepiej ilustruje następujący cytat z Johna Stu­
arta Milla (Zasady ekonomii politycznej i niektóre jej zastosowania do
filozofii społecznejy T. II, Warszawa 1966, s. 14-15): „Słowa: wartość
i cena były używane jako równoznaczne przez wczesnych ekonomi­
stów politycznych i nie zawsze są odróżniane nawet przez Ricarda.
Lecz najbardziej współcześni pisarze, dla uniknięcia marnotrawnego
używania dwóch dobrych naukowych określeń na jedno pojęcie, użyli
ceny dla wyrażenia wartości rzeczy w stosunku do pieniądza, tj. ilości
pieniędzy, za jaką jest wymieniana. Dlatego pod ceną rzeczy będziemy
odtąd rozumieć jej wartość w pieniądzu; przez wartość lub wartość
wymienną rzeczy - jej ogólną siłę nabywczą, władzę, jaką jej posia­
danie daje nad będącymi do nabycia dobrami w ogólności”.
306
Z asady
ekonomii
Załącznik H44
Idea towarów
Nawet w języku niemieckim w prawie handlowym termin „towar”
wykorzystywany jest w znaczeniu potocznym, a nie w technicznym.
Zatem słowo „towar” jest w nim niekiedy zastępowane słowem
„dobro” (Artykuły 365,366 oraz 367), „przedmiot” (Artykuły 349 oraz
359) lub „przedmiot ruchomy” (Artykuły 272, 301 oraz 342). Artykuł
271 odnosi się do „towarów, innych rzeczy ruchomych lub papierów
wartościowych przeznaczonych do obrotu (...)* W niemieckim prawie
handlowym nieruchomości lub usługi pracy nie są traktowane jako
towary. Podobnie jak firmy. Według Artykułu 23 przedsiębiorstwa,
podobnie jak pozostałe res extra commercium k k mogą być towarami
w sensie prawnym, poza ich znakami handlowymi. W niemieckim
prawie handlowym za towary nie uznaje się statków (Artykuł 67),
choć w kilku innych dziedzinach prawa traktuje się je jako „przed­
mioty ruchome” zdolne do nabycia charakteru towarowego' (patrz:
L. Goldschmidt, Handbuch des Handelsrechts, Erlangen 1868,1,s. 527).
Goldschmidt omawia literaturę poświęconą terminowi „towar” (ibid.,
s. 525), lecz jego własna definicja jest zbyt wąska z prawnego punktu
widzenia, gdyż wyklucza ona dobra przetrzymywane przez produ­
centów w stanie gotowym do sprzedaży (ibid., I, s. 298). W prawie
rzymskim „merx” „res promercalis”, „mercatura” itd. używane były
bądź to w węższym znaczeniu, jako przedmiot handlu, bądź w; szer­
szym, jako rzeczy wystawione na sprzedaż (L. 73, §4, Dig. de legat.
44 Do Rozdziału VII. Patrz: przypisy 140 i 141 w Rozdziale VII - TR.
307
32,3; L 32, §4, Dig. de aur. arg. 34,2; L 1, pr. §1, Dig. de cont. emt.
18,1; L. 42, Dig. de fidejus. 46,1). Austriackie prawo cywilne odróżnia
towary od roszczeń pieniężnych (Artykuł 991).
Poza kilkoma wyjątkami teoria towarów traktowana jest tak samo
przez Anglików, Francuzów i Włochów. W większości przypadków
słowa „dobro”, „marchandises”, „merci” itd. używane są nie w zna­
czeniu technicznym, lecz w znaczeniu potocznym („przedmiot
handlu”, „dobra możliwe do nabycia”) i do tego w sposób niezwykle
heterodoksyjny. Bardzo często towary przeciwstawiane są usługom
pracy lub pieniądzom (Jacques Necker, Sur la legislation et le commerce
des grains, Paris 1775, s. 52-53; Antonio Genovesi, Lezioni di economia civile, (w:) Scrittori classici Italiani di economia politica, Milan,
1803-5, XV, s. 294). Bardzo często oddziela się je od dóbr nierucho­
mych (Horace Say, „Marchandises”, (w:) Ch. Coquelin, Guillaumin
(red.), Dictionnaire de Tśconomie politiquey Paris 1873, II, s. tM%
a czasem przedstawia jako produkty i przeciwstawia materiałom (Franęois Quesnay, Maximes genćrales du gouvernement economique d’un
royaume agricole, (przedruk w:) E. Daire (red.), Physiocrates, Paris
1846, s. 98) lub dobrom konsumpcyjnym (denrees) (Dutot, Reflexions
politiques sur lesfinances et le commerce, Paul Harsin (red.), Paris 19§la
I, s. 72). Z drugiej strony Monteskiusz używa terminu „marchandises”
w znaczeniu „denrees” (De Tesprit des lois, (w:) Oeuvres completes de
Montesquieu, E. Laboulaye (red.), Paris 1877, V. 12). Lewes Roberts,
współczesny Tomaszowi Munowi, definiuje „towary” (merchandises)
jako „rzeczy, odnośnie których kupcy targują się i które wymieniają”
i i oddziela „towary” (wares) od pieniędzy (money) (The Merchants
Map of Commerce, Wyd. III, London 1677, s. 6-7). Słownik Akademii
Francuskiej (Institut de France, Dictionnaire de 1’Acadómie Franęaise,
Wyd. VI, Paris 1835, II, s. 165) definiuje „towary” (commodities), jako
„ce qui se vend, se debite, soit en gros, soit en detail, dans les bou­
tiques, magasins, foires, marches, etc.”45, / \
Jeżeli jednak zajdzie potrzeba użycia terminu „towar” w szerszym,
naukowym sensie, napotykamy na następujące dziwactwa: „Quantite
45 „To, co jest sprzedawane lub dostarczane, hurtowo lub detalicznie za po­
średnictwem sklepów, targów, rynków itd.”
308
Z asady
ekonomii
a vendre” (Necker), „superflu autant quil peut etre echange” (Forbonnais), „rzeczy, które nie dotarły jeszcze do tych, którzy chcą
je wykorzystać” (Adam Smith) oraz „cio que soprabonda in alcuni
per sussistere esti stessi, e chessi passano ad altri”4647(Ortes). Ale już
w 1776 roku E. B. de Condillac (Le commerce et le gouvernemenU
(przedruk w:), E. Daire (red.), Melanges deconomie politique, Paris
1847,1, s. 261) definiuje „towary” (marchandises), jako „ces choses
quon offre d’e changer”, przez co staje się on poprzednikiem Henriego
Storcha, który (pisząc po francusku) stworzył następującą definicję:
„Les choses destinees a lechange se nomment marchandises” (Cours
deconomie politique, St. Petersbourg 1815, Ips. 82).
Spośród ekonomistów niemieckojęzycznych Justi, Biisch, Sonnenfels i Jakob nadal używają słowa „towar” w znaczeniu potocznym.
Julius v. Soden definiuje „towary” jako „wszystkie materiały produk­
cyjne” (Die Nazional-Oekonomie, Leipzig 1810, IV, s. 96). W terminie
tym zawierają się także materiały nieprzetworzone oraz gotowe pro­
dukty (ibid., s. 17). Również definicja Gottlieba Hufelana jest zbyt
szeroka: „Waare [ist] alles [...] was [...] weggegeben, besonders fur
etwas anderes weggegeben; werden kann^Jlfeye Grundlegung der
Staatswirthschaftskunsty Wien 1815, II, s. 15). Karl H. Rau wykorzy­
stuje definicję Storcha, gdy mówi, że towary to „Vorrathe von Giitern,
welche zum Tausche bereit liegen”48(Grundsdtze der Volkswirthschaftslehre, Heidelberg 1847, s. 164). Dodaje on, że grunt może być to­
warem i chociaż pieniądze nie są towarami jako takie, materiały z któ­
rych powstają f | towarami (ibid.* s, 336 oraz s. 537). Z ogólniejszych
poglądów Raua wynika, że uważa on za „dobra” jedynie przedmioty
materialne. Prawie identyczne poglądy posiada Karl Murhard (Theorie des Handelsy Gottingen 1831,1* 22), Również Karl S. Zacharia
(Vierzig Bucher vom Staate, Heidelberg 1832, V, cz. I, s. 2) rozszerza
ideę towarów tak, by uwzględniała ona grunt, podczas gdy Eduard
Baumstark (Kameralistische Encyclopddie, Heidelberg 1835, s. 450)
46 „To, czego dana osoba nie chce i ćo przekazuje innym”.
47 „Towarem jest wszystko, [£J co C J może zostać przekazane komu inne­
mu, szczególnie w zamian za coś”.
48 „Zapasy dóbr gotowe do wymiany”.
Załączniki
309
z powrotem ogranicza ją do obiektów ruchomych i co więcej, domaga
się on, by dobra o pewnym poziomie zbywalności kwalifikować jako
towary. Dochodzi zatem do potocznej idei towarów, która przeważa
także w dziełach Fuldy, Lotza, Schóna i Hermanna.
A. F. Riedel oraz Wilhelm Roscher ponownie wracają do nauko­
wego rozumienia terminu „towar”. Riedel definiuje je jako „die zum
Tausch oder Verkauf bereit liegenden Guter”49 (Nationalóconomie,
Berlin 1838, s. 336). Roscher twierdzi, że towar to „jedes zum Vertauschen bestimmte Gut”50, choć ma na myśli „dobro ekonomiczne”
(Grundlagen der Nationaldkonomie, Stuttgart 1892, s. 4 oraz s. 227).
Za myślą tych autorów podąża H. v. Mangoldt (Grundriss der Volkswirthschaftslehrey Stuttgart, brak roku wydania, s. 45); Karl Knies
(„Ueber die Geldentwerthung und die mit ihr in Verbindung gebrachten Erscheinungen”, Zeitschrift fu r die gesammte Staatswissenschafty XIV, 1858, s. 266), dla którego towary to „fur den Verkehr
iiberschussige Giitern”51; H. Rentzsch („Waare”, (w:) Handwórterbuch
der VolkswirthschaftslehreyLeipzig 1870, s. 1042), który określa je jako
„Tauschwerthe und zum Tausch bestimmte Giiter”52 oraz w znacznym
stopniu Leopold v. Hasner, który zajmuje się w sposób pogłębiony
„abstrakcyjnymi zasobami handlowymi” dzielącymi się na „zasoby
towarowe” oraz „gotówkę” (System der politischen Oekonomiey Prag
1860, s. 288 oraz s. 302 i nast.).
Spośród współczesnych autorów sympatyzujących z pomysłem, że
towary są produktami, trzeba wspomnieć o: J. C. Glaser, dla którego
towary to „jedes Product welches in den Handel kommt” (Die allgemeine Wirthschaftslehrey Berlin 1858, s. 115); Hermann Roesler, który
definiuje towary jako „die fur den Umlauf bestimmten oder im Umlauf
befindlichen Producte”53 (der Volkswirthschaftslehre, Rostock 1864,
s. 217) oraz H. v. Scheel, który używa terminu towary w odniesieniu
49 „Dobra w stanie umożliwiającym natychmiastową wymianę lub sprzedaż”.
50 „Każde dobro przeznaczone na sprzedaż”.
51 „Przeznaczona na sprzedaż nadwyżka dóbr”.
52 „Cenne rzeczy oraz dobra przeznaczone na sprzedaż”.
53 „Produkty w obrocie lub przeznaczone do obrotu”.
310
Z asady
ekonomii
do „die einzelnen zum Tausch bestimmten Produkte”54 („Der Begriff
des Geldes in seiner historisch-ókonomischen Entwickelung”, Jahrbucherfur Nationalokonomie und Statistic VI, 1866, s. 15).
Również L. v. Stein używa terminu „towar” w znaczeniu „das einzelne Product der Unternehmung, ais selbststandiges Gut dargestellt”55
(Lehrbuch der Volkswirthschaft, Wien 1858, s. 152). Obecnie « h fa '
spośród najbardziej szanowanych ekonomistów powróciło do używania
słowa towar w znaczeniu potocznym. Nie należą do nich Bruno Hilde­
brand oraz A. E. F. Schaffie, którzy oddzielają towary od usług (Bruno
Hildebrand, “Naturalwirthschaft, Geldwirthschaft, und Creditwirthschaft”, Jahrbucher fur Nationalokonomie und Statistik, II, 1864, s. 14
oraz A.E.F. Schaffie, Das gesellschajiliche System der menschlichen Wirthschaft, Tiibingen 1873, II, s. 124-126). Jednakże naukowe znaczenie
tego terminu nie przepadło całkowicie. Schaffie wyraźnie oddziela
towary w znaczeniu potocznym od znaczenia naukowego i określa te
drugie jako „wymienne dobra materialne” {ibid., II, s. 142, passim).
Jak w przypadku innych teorii T. A. H. Schmalza, również jego
pomysły odnośnie towarów wydają się dosyć osobliwe. Z powodu
błędnej koncepcji związku - pomiędzy pieniędzmi a towarami - myli
on towary z dobrami konsumpcyjnymi w węższym sensie tego ter­
minu, przez co jego naukowa definicja terminu „towar” (Staatswirthschaftslehre in Briefen, Berlin 1818, I, s. 63 i nast.) jest dokładnie
odwrotna niż zaprezentowana w niniejszej pracy.
54 „Różnych produktów przeznaczonych do wymiany”.
55 „Każdego wytworu przedsiębiorczości, będącego niezależnym dobrem”.
Załączniki
311
Załączniki5®
O kreślenia pieniądza
W wysokim staroniemieckim naszemu znaczeniu słowa pieniądz
odpowiada termin „scaz”. W piśmie gotyckim wykorzystywane było
słowo „skatts”, choć Ulpilas tłumaczy apy\|/piov (pojawia się ono w:
Mk, 14,11, gdzie dotyczy pieniędzy w najbardziej ogólnym znaczeniu)
jako „faihu” (bydło, pieniądze). W staro-wysoko-niemieckim odnaj­
dujemy słowo „gelt” w słowniku do Biblii z X w., którym oznacza ono
„płatność” „okup” lub „grzywnę” i wykorzystywane jest jako tłuma­
czenie łacińskiego słowa „aes”. Z drugiej strony w staronordyjskim
słowo „giald” powszechnie używane było z znaczeniu naszych pie­
niędzy. W staro-średnio-niemieckim „gelt” zwyczajowo używane było
na określenie „płatności” (rodzaj i przedmiot płatności), „majątku”
lub „przychodu”, jak również często używano go do określenia tego,
co obecnie nazywamy „pieniędzmi” - np. przez Hugo von Langensteina w Martinie (Bibliothek des Litterarischen Vereins in Stuttgart,
Adelbert von Keller (red.), Stuttgart 1856, XXXVIII, s. 543), gdzie
wykorzystuje on formę „ze gelte keren” (mierzyć pieniędzmi) oraz
przez Petera Suchenwirta Werke (Alois Primisser (red.), Wien 1827,
s. I# , s. 115, passim, szczególnie s. 329). Patrz: E. G. GrafF, Althochdeutscher Sprachschatz, Berlin 1838, IV, s. 191; G. E Benecke oraz Wil­
helm Muller, Mittelhochdeutsches Worterbuch, Leipzig 1854,1, s. 522
i nast.; Lorenz Diefenbach, Vergleichendes Worterbuch der gothischen
Sprache, Frankfurt am Main 1851, II, s. 403).56
56 D o Rozdziału V III, po d ro zd ział 1. Patrz: przypis 154 w Rozdziale V III - TR.
312
Z asady
ekonom ii
Ciekawym wydaje się wzięcie pod uwagę, jakie określenia pieniądzy stosują inne narody. Grecy, Hebrajczycy oraz w pewnym stylu
Rzymianie na określenie pieniędzy używali słowa „srebro” (apy\|/ptov,
keseph, argentum). Francuzi czynią tak obecnie (argent). Anglicy,
Hiszpanie i Portugalczycy a w ramach innego stylu Hebrajczycy,
Grecy oraz Francuzi wykorzystują słowa oznaczające monety (money,
moneda, moeda, maoth, vopiapa, monnaie). Włosi oraz Rosjanie
mówią o kawałkach metalu wykorzystywanego jako pieniądz (de­
nary), w przypadku gdy chcą odnieść się do pieniędzy ogólnie (denaro, dengi), co odnosi się także do innego stylu języka hiszpańskiego
i portugalskiego. Polacy, Czesi oraz Słoweńcy określają pieniądze ter­
minami oznaczającymi kawałki metalu wykorzystywanego jako pie­
niądz (pieniądze, penize, penize), podobnie jak Chorwaci, Bośniacy
oraz Dalmatyńczycy. Duńczycy, Szwedzi oraz Węgrzy również uży­
waj ą takich określeń (penge, peńningar, penz). Arabowie również
tak postępują, bowiem ich określenie pieniędzy - „fulus” - naprawdę
oznacza „monety”. W języku Bari, zamieszkujących region górnego
Nilu, słowo „nagila” oznacza szklane paciorki jak również pieniądze
(Friedrich Muller, „Die Sprache der Ifcrf# Sitzungsberichte der Kaiserlichen Akademie der Wissenschaften zu Wien, Philosophisch-Historische Classe, XLV, 1864, s. 117). Nubijczycy pieniądze kruszcowe
określają jako „shongir”, co oznacza „muszlę z literami” (muszla śli­
maka morskiego z naniesionymi literami - jest to bicie monet!).
Istnieje związek pomiędzy terminami służącymi do określania
pieniędzy a bydłem - najwcześniejszym środkiem wymiany w przy­
padku wielu języków. W staronordyjskim słowo „naut” oznacza za­
równo krowę jak i pieniądze; a w starofryzyjskim słowo „sket” oznacza..
bydło i pieniądze. Gotyckie „faihu”, anglosaskie „feoh”, północnoumbryjskie „feh” i odpowiednie określenia we wszystkich pozostałych
językach germańskich używane były zamiennie na określenie bydła,
majątku, pieniędzy itp. (patrz: Wilh. Wackernagel, „Gewerbe, Handel
und Schifffahrt der Germanen”, Zeitschrift fu r deutsches Alterihum,
IX, 1853, s. 549, przypis 101; Diefenbach, op. cit.y I, s. 350 i nast. oraz
II, s. 758; ciekawe informacje znaleźć można w: Richard C. Trench,
A Select Glossary o f English Words Used formerly in Senses Different
from their Present, London 1873, s. 30). W Lex Frisionum, Additio
Z ałączniki
313
Sapientium, Tit. X, (w: Monumenta Germaniae Historical Hannover
1863, XV, s. 695) czytamy „equum [...] vel quamlibet aliam pecuniam”5758;
natomiast w Glossa Cassellanae znajduje się „pecunia fihu” (w: Johann
Georg Eckhart, Commentarii de Rebus Franciae Orientalis et Episcopatus WirceburgensiSy Frankfurt 1729,1, s. 853-855). Starosłowiańskie
słowo „skotum” oznaczające „bydło” wykorzystywane jest w języku li­
tewskim, w zdrobnieniu „skatikas” lub „skatiks” oznaczającym kaszę
(patrz: Georg H.F. Nesselmann, Wórterbuch der littauischen Sprachey
Konigsberg 1850). Często wskazywano również na pochodzenie łaciń­
skiego pecunia, peculium itp. od pecus (bydło). Gównie często cytuje
: ftę legendę opisaną przez Juliusa Polluksa, gdyż według niej najwcze­
śniejsze pieniądze wykorzystywane przez ateńczyków nazywane były
(3ou?, którego znaczenie zostało ponoć zachowani w powiedzeniu
(3on( ETTiyXififl, Również terminy dekaboion, tesseraboion, hekatomboion używane były w odniesieniu do pewnych sum pieniędzy. Pogląd,
I że określenia te Me pochodzą od istniejących w przeszłości pieniędzy-bydła, lecz od pierwszych pieniędzy kruszcowych posiadających
wizerunek zwierzęcia, możemy odnaleźć już w pismach Polluksa
i Plutarcha, a ostatnio wskrzesił go Beule i inni. Osobiście skłaniam
się raczej ku poglądowi, że wraz ze stopniowym przechodzeniem od
zwyczajowego „standardu bydła” do standardu kruszcowego, nom i­
nały nowej waluty określały pierwotną ilość kruszcu oddającą wartość
zwierzęcia, przez co terminy określające ilości zwierząt przeniesione
zostały na monety kruszcowe i ilości tych monet.
Terminy określające bydło oraz pieniądze są powiązane także w ję­
zykach arabskich. Dowodem na to jest fakt, ze „mai” w liczbie po­
jedynczej oznacza własność lub bydło, natomiast w liczbie mnogiej
- majątek lub pieniądze (amwal). Patrz: Georg W. Freytag, Lexicon
: Arabico-Latinum, Halle 1837, IV* s. 221 oraz Maninski, s. 4225s8. riS
57 „K oń [...1 lub in n eg o ro d z a ju p ła tn o ść p ien iężn a”.
58 N ie u d a ło n a m się zw eryfikow ać teg o o d n o śn ik a - TR.
314
Z a sady
ek o n o m ii
Załącznik J 59
H isto ria teo rii
o po ch odzeniu pieniędzy
W ielcy sta roży tn i m yśliciele, ja k rów nież kolejne p okolenia szano­
w anych b adaczy aż d o w spółczesności, nie zajmowali się dogłębniej
żadnym in n y m tem atem , ja k tylko w yjaśnieniem dziw nego zjawiska
polegającego n a ty m , że p ew n a ilość d ó b r (w raz z rozw ojem cyw ili­
zacji d o ch o d zo n o d o złota i srebra w form ie m onet) jest chętnie ak­
ceptow ana w zam ian za wszystkie in n e dobra przez wszystkich, naw et
przez osoby nieposiadające bezpośredniego zapotrzebow ania n a to
dobro, b ą d ź też osoby, k tórych zapotrzebow anie zostało całkowicie
zaspokojone. O so b a o przeciętnej inteligencji rozum ie, że właściciel
dobra w ym ien i je n a d o bro bardziej użyteczne. Ale fakt, że wszystkie
gospodarujące osoby w danej społeczności chętnie oddają swe tow ary
w zam ian za m ałe krążki m etalu, które w norm alnych w arunkach
m ogą się przyd ać jedynie niewielkiej ilo M ludzi, przeczy zdrow em u
rozsądkow i ta k bardzo, że nie dziwi nas określenie tego zjawiska jako
„tajem nicze” n aw et przez ta k genialnego myśliciela jak F. K. v. Savigny (D as Obligationenrecht ais Theil des heutigen romischen Rechts,
Berlin 1851-53, II, s. 406). Z atem problem , któ ry m usi zostać przez
naukę rozw iązany, polega n a w yjaśnieniu pow szechnie w ystępującego
ludzkiego zachow ania, którego przyczyny skryte są głęboko p o d p o ­
w ierzchnią. Biorąc p o d uw agę obie te cechy, łatw o jest zrozum ieć skąd
59 D o Rozdziału VIII, podrozdział 1. Patrz przypis 154 w Rozdziale VIII - TR.
315
wziął się pomysł wyjaśniania omawianego zjawiska poprzez porozu­
mienie lub jako wyraz kolektywnej woli (prawo), szczególnie w przy­
padku pieniędzy występujących jako monety. Do takiego wniosku
dochodzą Platon i Arystoteles. Platon nazywa pieniądze „znakiem
służącym do wymiany” (.Państwo, Kęty 2003, II, 371, patrz także: B. Jowett (tłum. i red.), The Dialogues o f Plato, London, Oxford Univer­
sity P ttli 1892, III, s. 52), natomiast Arystoteles w często cytowanym
ustępie twierdzi, że pieniądze ustanowione zostały jako zwyczaj, nie
naturalnie, ale dzięki prawom (jEtyka Nikomachejska, V 5 ,1133a, 29-32).
Jeszcze wyraźniej pogląd ten zostaje powtórzony w Polityce, gdzie
pisze on „zgodzono się zatem, aby przy wymianie dawać i przyjmować
jakąś taką rzecz [..,]* jak np. żelazo, srebro itp.” (Arystoteles, Polityka,
Ludwik Piotrowicz (tłum.), Wrocław 1953,1,9 , 1257a, 36-40).
Rzymski prawnik Paulus, którego poglądy na pochodzenie pie­
niędzy zachowały się w Kodeksie Justyniana (L. 1. Dig. de contr. Emt.
18, 1), rozwiązuje ten problem w sposób zbliżony do greckich filo­
zofów. Zwraca on uwagę na problemy powstające w systemie opartym
jedynie na barterze i uważa, że zostały one usunięte przez instytucję
społeczną (pieniądze). Paulus pisze, że „wybrano pewną materię, którą
opinia publiczna wykluczyła z wahań charakterystycznych dla innych
towarów, nadając jej w ten sposób m wm ę stałą, zewnętrzną (nomi­
nalną) wartość. Znak (zewnętrznej wartości) na tej materii został wy­
konany przez społeczeństwo. Zatem jej Wartość wymienna oparta jest
nie na materii samej w sobie, ale na jej wartości nominalnej”. Widzimy
więc, że Paulus także doszukuje się pochodzenia pieniędzy w struktu­
rach władzy społecznej. ■.■■■,
Y; ' - ‘ .
- Dostrzegamy także odbywające się wraz z opisanymi poglądami
próby starożytnych, którzy usiłowali wyjaśniać specjalny status, jaki
wśród różnych towarów posiadają metale szlachetne, za pomocą ich
właściwości.' Arystoteles zwraca uwagę na łatwość z jaką mogą być
one przewożone (Polityka, I, 9, 1257a, 39-41), a w. innym miejscu
na większą tendencję do stałości ich cen (Etyka Nikomachejska, V,
5, 1133b, 13-15). Ksenofont zauważa szerokość granic ilościowych,
w ramach których metale szlachetne, a głównie srebro, są zbywalne.
Według niego, gdyby produkty dostarczane przez kowali lub nawet
wino albo zboże, trafiły na rynek w dużej ilości, ich ceny spadłyby
316
Z a sa d y
ekonom h
znacząco, podczas gdy w przypadku srebra, a w mniejszym stopniu
złota, zawsze istniałaby możliwość wymiany po cenach gwarantują­
cych zysk (Ways and Means: A Pamphlet of Revenuesy (w:) H. K. Dakyns (tłum.), The Works of Xenophon, London 1892, II, s. 335-336).
Trwałość i niezniszczalność metali szlachetnych, szczególnie złota, za­
uważona została już przez Piliniusza Starszego (The Natural History,
John Bostock oraz H. T. Riley (tłum.), London: H. G. Bohn, 1857, VI,
s. 96-97 oraz s. 111-112; wyd. polskie: Historia naturalna (wybór)*
T. 1 i 2, Wrocław, Warszawa, 2004).
Niezwykle płodna literatura wieków średnich oraz XVI w. została
starannie zebrana przez Philippa Labbe (Bibliotheca nummaria, ex
Theologis, Juris consultis, Medicis, ac Philologis concinnata, etc., Rouen
1672). Zbiory Rene Budela (De monetis et re nummaria, Cologne
1591) oraz Marquard Frehera (De re monetaria veterum Romanorum
et hodierni apud Germanos Imperii, Lyons 1605) zawierają warte
uwagi publikacje z tego okresu (szczególnie traktaty Mikołaja Oresmiusza i Gabriela Biela). Kilka spośród nich ze wspaniałym znaw­
stwem omówił Roscher w Grundlagen der Nationalókonomie (Stutt­
gart 1892, s. 301-302, przypis 6). Przedmiotem zainteresowania tych
pism są praktyczne problemy związane z biciem monet, szczególnie
zagadnienie występowania oraz granic praw władców do zmiany za­
wartości kruszcu w monetach, a także skutki tych praktyk dla m a­
jątku społecznego. Zagadnienie to stało się palące z powodu częstego
nadużywania przywileju bicia monet przez władców. Przy okazji tych
rozważań kilku autorów zajęło się również problemem pochodzenia
pieniędzy, przy rozwiązywaniu którego czerpali oni z ustaleń znale:
zionych w pismach starożytnych, szczególnie u Arystotelesa. Patrz:
Mikołaj Oresmiusz (Nicole Oresme Ł zmarły w 1383 r.), Tractatus
de origine, natura, jure et mutationibus monetarum (tłum. i wstęp)
L. Wołowski, Paris 1864, s. ix oraz s. xciv); Gabriel Biel (zmarły
w 1495 r.), De monetarum potestate et utilitate libellus, (w:) Gaspar
Antonius Thesaurus, De monetarum augmento variatione et diminu­
tio n , Torino 1609, s. 1, angielskie tłumaczenie: Treatise on the Power
and Utility o f Moneys, (tłum. i wstęp) R. B. Burke, Philadelphia 1930,
s. 19); Carolus Molinaeus, De mutatione monetarum ąuaestiones
duo, (w:) R. Budel (red.), De monetis et re nummaria, s. 485; Didacus
Z a łą c zn ik i
317
Covarruvias, Veterum numismatum collatio, (w:) ibid., s. 648; Jacobus
Menochius, Consilium XLIX, (w:) ibid., s. 705; Renć Budel, De monetis
et re nummaria, (w:) ibid., s. 10 oraz Jehan de Malestroit, Les Par­
adoxes, (napisane w 1566, przedruk w:) L. Einaudi (red), Paradoxes
inidits du seigneur de Malestroit, Torino 1937, s. 97). ,
Podsumowując sposób myślenia powyższych autorów można
stwierdzić, że zawsze rozpoczynają oni od stwierdzenia trudności
w handlu powstających, gdy wymiana ma charakter czystego barteru.
Następnie wskazują as! w jaki sposób można przezwyciężyć te tru d ­
ności, gdy do użytku wprowadzi się pieniądz. Ich dalsze argumenty
skupiają się na trwałości metali szlachetnych służących za pieniądz,
by zakończyć cytatem z Arystotelesa z wnioskiem, że metale szla­
chetne stały się pieniądzem w efekcie ustanowionych praw. Oresmiusz
twierdzi, że pieniądze to „instrumentum artificialiter adinventum”, op.
cit, s. xliv; Biel twierdzi, że pochodzą one „vel ex sul natura vel hominum instituto”6061, op. d t , s. 2; zaś Molinaeus mówi, że „inventio
et institutio monetae [...] est de iure gentijjjrf*81* op, dt,, s. 486. Jak­
kolwiek wielkie są zasługi wspomnianych autorów w walce z naduży­
ciami władzy w biciu monet, w żaden sposób nie przyczynili się oni do
rozwinięcia starożytnych poglądów na pochodzenie pieniędzy.
Wyjątku nie stanowią autorzy włoscy lub angielscy. Piszący w 1588
r. Bernardo Davanzati ściśle naśladuje tok rozumowania Arystotelesa
i Paulusa, doszukując się przyczyn powstania pieniędzy we władzy
państwowej („per legge accordata”, patrz: Lezione delle monete, (w:)
Sdttori dassid Italiani di economia politica, Milano 1803-05, II, s. 24).
Podobnie czyni zmarły w 1687 r. Geminiano Montanari (Della moneta,
(w:) ibid., III, s. 17, s. 32 oraz s. 118). Również Lewes Robers, którego
powszechnie znana i opublikowana w roku 1638 The Merchants Map
o f Commerce przedstawia najdokładniejszy obraz poglądów popular­
nych wśród Anglików i odnajduje źródła istnienia pieniądza w tym
samym miejscu (patrz: s. 15, III wyd. London 1677). i
60 „B ądź z w łasnej natury, b ą d ź z lu d zk ich p ra w ” (patrz: G ab riel Biel, Treatise
on the Power a n d Utility o f M oneys, (tłu m . i w stęp) R. B. B urke, P hiladelI p h ia 1 9 3 0 ,s . 2 0 -2 1 ). - h .
61 „W ymyślenie i u stan o w ien ie p ien ięd zy [...] jest efektem p raw ”.
318
Z a sa d y
e konom ii
Wśród piszących w pierwszej połowie XVIII w. szczególnie wy­
różnią się John Law. Współcześnie mu żyjący Boizard nadal uważał,
że pieniądze mają swój początek w strukturach władzy publicznej,
a Vauban (Projet dune dixme royale, (napisane w 1707 r., ponownie
opublikowane w:) E. Daire (red.), Economistes financiers du XVIIIe
siecle, Paris 1843, s. 51) podobnie jak Pierre Boisguillebert (Disser­
tation sur la nature des rićhesses, de Yargent, et des tributs, (w:) ibid.,
s. 396-398) nie wykraczają poza podkreślenie wagi pieniędzy dla
usprawnienia handlu. Law, z drugiej strony, z pełną mocą odrzuca
błędną teorię i jak żaden badacz przed nim, dostrzega specjalną po­
zycję metali szlachetnych wśród innych dóbr i szuka źródeł ich cha­
rakteru pieniężnego w ich unikalnych właściwościach. Jest on zatem
założycielem poprawnej teorii pochodzenia pieniędzy (patrz: Money
and Trade Considered, London 1720, s. 4 i nast.; jak również Mćmoire
sur lusage des monnaies, (napisane w 1706-07, przedruk w:) Paul
Harsin, (red.), John Law: Oeuvres completes, Paris 1934, s. 167). Próba
wyprowadzenia pieniężnego charakteru metali szlachetnych z ich
specjalnych właściwości, rozpoczęta przez Lawa, podjęta została i czę­
ściowo dokończona przez: Cesare Beccaria (Elementi di economiapublica, (w:) Scrittori classici Italiani di economia politico, Milano 1803-05,
XIX, s. 10-18); Pietro Verri (Meditazioni sulla economia politica, (W:)
ibid., XXII, s. 13-19; oraz Suite leggi vincolantiprincipalmente nel commercio de 'grani riflessioni, (w:) ibid., XXIII, s. 21); Turgot (op. tófc*
II, s. 558-560; oraz „Deuxieme lettre a labbe de Cice”, (w:) ibid., I,
s. 143 i nast.); Adam Smith (An Inquiry into the Nature and Causes
of the Wealth of Nations, Modern Library Edition, New York 1937,
s. 22-29; wyd. polskie: Badania nad naturą i przyczyną bogactwa na­
rodów, Warszawa 1954) oraz J. G. Busch Abhandlung von dem Geldsumlauf, Hamburg 1780, s. 279 i nast.).
Do bardziej współczesnych ekonomistów należących do tej tradycji
należą: T. R. Malthus (Principles of Political Economy, II wyd., London
1836, s. 50-60); J. R. McCulloch (The Principles of Political Economy,
II wyd., London 1830, s. 129-136); John Stuart Mill (Principles of Po­
litical Economy, Sir W. J Ashley (red.), London 1909, s. 483-488; wyd.
polskie: Zasady ekonomii politycznej i niektóre jej zastosowania do fi­
lozofii społecznej, Warszawa 1965); Melchiorre Gioja (Nuovo prospetto
Z ałączniki
319
delle scienze economiche, Milano 1815,1, s. 118 i n ast); M. H. Baudrillart (Manuel deconomie politique, IV wyd., Paris 1878, s. 252-262;
wyd. polskie: Przewodnik ekonomii politycznej. Warszawa 1867); Jo­
seph G am ier (Traitś d’e conomiepolitique, VII wyd., Paris 1873, s. 309
i nast.); jak również dwóch ekonomistów niemieckojęzycznych,
Ch. J. Kraus (Staatswirthschaft, Koenigsberg 1808, I, s. 61 i nast.)
oraz Aug. Fr. Lueder (National-Industrie und Staatswirthschaft, Berlin
1800-04,1, s. 48 i nast.).
Reszta autorów niemieckojęzycznych z pierwszych dekad XIX w.
wykazywała niewielkie zainteresowanie tematem badań histo­
rycznych, zaś problem pochodzenia pieniędzy został prawie cał­
kiem pominięty w dziełach następujących ekonomistów: Johann
A. Oberndorfer, Karl H. L. Pólitz, J. F. E. Lotz, Karl S. Zacharia oraz
F. B. W. v. Hermann. Stan ten trwał aż do ponownego rozbudzenia
ekonomicznych badań historycznych, podjętych przez tych autorów:
Karl H. Rau, Johann F. G. Eiselen, Wilhelm Roscher, Bruno Hilde­
brand oraz Karl Knies, jak również Karl Murhard, który rozpoczął swe
badania nieco wcześniej.
Monografie opublikowane do tej pory pogłębiły stan naszej wiedzy,
choć niewiele. Adam Muller omawia chęć ludzi do tworzenia państwa
i sądzi, podając swój pogląd na pochodzenie pieniędzy, że wspólnota
ta możliwa jest dzięki metalom szlachetnym (Versuche einer neuen
Theorie des Geldes, przedruk, Wien 1922, s. 78 i nast.). Johann G. Hof­
fmann (Die Lehre vom Gelde, Berlin 1838, s. 10) szuka przyczyn po­
wstania pieniędzy w umowie między ludźmi. Podobnie czyni Michel
Chevalier (La monnaie, (w:) Corns dyeconomie politique, Paris 1866,
III, s. 5). Uwagę należy zwrócić na monografię Manuela Oppenheima
Die Natur des Geldes (Mainz 1855), choć jej waga nie wynika z przed­
stawionych w niej poglądów na pochodzenie pieniędzy (s. 4 i nast.),
ale z przedstawienia procesu, w wyniku którego towar - stający się
środkiem wymiany - traci swój początkowy charakter towarowy
i w końcu jest już tylko znakiem pewnej wartości. Choć muszę wy­
razić stanowczy sprzeciw wobec jego opinii, niemniej jednak jasno
przedstawiona myśl (lub może raczej obserwacja) - w argumencie
Oppenheima - pokazuje nam dlaczego napotykamy na podobne
błędy w pracach wielu szanowanych ekonomistów. Mam tu na myśli
320
Z asady
ekonom ii
stwierdzenie, że własności pieniędzy jako metalu wykorzystywanego
w przemyśle często są całkowicie ignorowane przez gospodarujących
ludzi z powodu bezproblemowego działania mechanizmu wymiany,
a zatem biorą oni jedynie pod uwagę jego własności jako środka wy­
miany. Siła przyzwyczajenia jest tak wielka, że charakter pieniężny me­
talu zostaje zachowany, nawet jeżeli ludzi nie zdają sobie bezpośrednio
sprawy z jego własności jako metalu wykorzystywanego w przemyśle.
Stwierdzenie to jest całkowicie prawdziwe. Ale jest równie widoczne,
że zdolność metalu do służenia jako pieniądz, jak również zwyczaj,
na którym wykorzystanie to się opiera, zniknęłyby natychmiast gdyby
tylko własność —pozwalająca wykorzystać ten metal w przemyśle
- została z jakichś powodów utracona. Gotów jestem przyznać, że
w warunkach wysoko rozwiniętego handlu wielu postrzega pieniądze
jedynie jako znak. Ale pewne jest, że iluzja ta natychmiast by się roz­
wiała, gdyby utracona została własność monet polegająca na byciu su­
rowcem przemysłowym.
Z ałączniki
321
Indeks
A
aborygeni 71
agregat dóbr materialnych 57
Ahir (Afryka 261
akty przyjemności 121
Amazonia 260
Ameryka
import bawełny 63
Anglia 22
Arabowie
a standard bydła 254
artykuł luksusowy 202
Arystoteles 55,267,279,291, 302,
304,316
a mierzenie wartości 291
Aternia Tarpeia lex 253
Auersperg, ks. Johann Weikhard
von 22
Auspitz, Rudolph 13
Austriackie Ministerstwo Finansów
30
Austria problemy z walutą 30
B
Bari 27,313
barter 253 J*
Bastiat, Frśderic 159,306
Baumstark, Eduard 309 4
bawełna
, jako pieniądz 259
Beccaria, Gesare 319
Benecke, G. F. 312
Bernhardi, Theodor 283,303-305
bidę monet
koszty 270 ‘
walka z nadużyciami 318
Biel, Gabriel 317,318
Birma 270
Bóhm-Bawerk, Eugen von 10
Boisguillebert, Pierre 319
Bostock, John 256,317
Bośniacy 313 '
bryłki soli ;;
jako pieniądz 260 .
Brytyjskie Indie Zachodnie 260
Budel, Rene 318
bydło
a pieniądz 252,255 S j
c
Cairnes, J.E. 33
Carey, H. C. 301 p|
cele bardziej odległe w czasie
149 A
cena podaży 264
cena popytu 264
323
ceny
a proces wymiany 1 # ;x :
ceny dóbr wyższego rzędu 144
ceny usług pracy 162
ceny wyrażone w pieniądzu 266
charakter dobra pierwszego rzędu 66
charakter dóbr wyższych rzędów 66
charakter ekonomiczny dobra
a jego pochodzenie 107
a jego rząd 106
charakter ekonomiczny transakcji
190
charakter i funkcja pieniądza 265
charakter majątku 110
charakter majątku publicznego 111
charakter towarowy
a własność dobra 229
charakter towarowy dóbr. 228
Chevalier, Michel 301, HO
Chiny 256
Chorwaci 313
Clćment, Ambroise 283
Condillac, Etienne Bonnot de 11, i
| 292,303,309 *
Cournot, Antoine A. 12,13,27 11
cyna
. jako pieniądz 259
cywilizacje Tygrysu i-Eufratu 257%. '
Czechy 14
Czesi 313
czynnik determinującym w a rto ś ć ^
S 142 --",
D
Dalmatyńczycy 313
dbałość o interes własny 96
324
Dekaboion 256
determinacja konkurenta 193
Dingwell, James 50
dobra deficytowe
rzadkie 110
dobra ekonomiczne
a wartość 115
dobra ekonomiczne 99
dobra komplementarne 61-63,86,
157
a ich wytwórcy 64
brak 64
dostępność 61, 64
dysponowanie 84
kontrola 62
dobra konsumpcyjne
dostępność 73
dobra nieekonomiczne
a wartość 116
dobra nieekonomiczne. 98,104
dobra nieekonomiczne
a użyteczność 117 V
dobra o urojonej wartości 118
dobra pierwszego rzędu 58,61,62,
87 - .
a jakość 71
a konsumpcja 58
a ramy czasowe 88
a zaspokojenie potrzeb 60
przekształcanie 63
utrata charakteru 65 ;
wytwarzanie 63 | |
dobra posiadające wartość
a wartość 119
dobra posiadające wartość
wymienną 282
Z
a s a d y e k o n o m ii
dobra urojone S§
My, Richard 28
dobra w ilościach niższych niż
oczekiw ania 98
E uropa W schodnia 206
dobra występujące w n aturze 103
F
dobra występujące w :fiiśdolxiS #
Fizjokraci 292
110
dobra wyższego rzędu 5 9 ,6 5 ,1 5 1
a w artość 145
przekształcanie 68
dobra zwane relacjam i K§
floren papierow y 31
Forbonnais, Franęois V. de 279
Francja 22
francuski liwr 272
Friedrich von Hayek M onetary
dobrobyt 73
a niepew ność 78
a zaspokojenie potrzeb 77
dobrostan 7 0 ,7 4 ,1 1 9 ,1 2 3 ,1 4 8
a waga potrzeb 143
a zaspokojenie oczekiwań 75
dostępna ilość dobra
a zapotrzebowanie 101
Drakon 253
działalność przedsiębiorcza 154
E
edukacja publiczna 102
efektywne zapotrzebowanie
a zapotrzebowanie ukryte 86
efektywne zapotrzebowanie n a ■
dobra kom plem entarne 85
Egipt 92,257 .
Ekonomiczny charakter dóbr
a gospodarowanie 100 . :
ekonomiczny charakter dóbr
wyższego rzędu 106 g
ekwiwalent dobra ;
a pieniądz 264 :
elementy majątku przynoszące
przychód 300 ;
Indeks
.
Theory and the Trade Cycle
48
Fulda, Friedrich Carl 280
funkcje przedsiębiorczości 154
funt szterling
definicja 272
G
Galiani, Ferdinando 267,291
Galowie 256
Gamier, Joseph 320
Gaspar Antonius Thesaurus 317
Geld 250,254,256,301
Genovesi, A ntonio 267,308
gildie 204
gospodarka zbieracka 73 a m
gospodarowanie 95 ; ■
gospodarujące jednostki , - f 1
a szacowanie wartości 138
Gossen, H erm ann Heinrich 12
Grecy ;
era homerycka 254 - /
gromadzenia m ajątku
a pieniądz 268
Gross, Gustav 23 ?*SflK
grzywny 204,253
325
H
K
handel
a przyjemność 168
handel hurtowy 239
handel towarowy
a planowanie 90
handel w warunkach monopolu
200,207
harmonia potrzeb 74
Hayek, Friedrich August von
9
Hebrajczycy 254
Hekatomboion 256
Hermann, Friedrich v. 281
Hildebrand, Bruno 226,292, 3U ,
320
Hoffmann, Johann G. 120
Holenderska Kompania
Wschodnioindyj ska
204
Homer 253
Hoselitz, Bert F. 50
kakao
jako pieniądz 259
kapitał 18,20,27,29,147,150-153,
161,162,165,166,268,301
definicja 299
skład 299
kapitał pieniężny
a kapitał 301
Karol f f ld U 272
kategoria czasu 68
klasyczna szkoła angielska l ł # 12
Knies, Karl 21,22,294,295
o ludzkim wartościowaniu 288
Kodeks Justyniana 316
Komorzynski, Johann von 23
komunizm 99
komunizm
a własność 99
konkurencja 190,206,210
a ustalanie cen 212
o zmonopolizowane dobro 193
konkurencja
a wzrost produkcji 214
konkurencja po stronie podaży 209,
211
konkwistadorzy 258
konsumpcja w warunkach
konkurencji 212
kontrola nad komplementarnymi
dobrami
a rząd dobra 300
korzyści płynące z wymiany 172
koszty aktów wymiany 180
kość słoniowa
jako pieniądz 260
I
ilości dóbr (zasoby) 90
■Ilość pracy lub innych zasobów
a wartość 142
Indie 92,204,256
instytucja własności '
a dystrybucja dóbr 97
intensywność potrzeb 82
Irlandia 22
Islandia 260
J | v
Jevons, William Stanley 10, 48
326
Z
a s a d y e k o n o m ii
Kraków 14
Ksenofont 316
kucie monet 271
kwestia moralności
a ziemia i kapitał 166
L
Law, John 319
Liverpool 92
Locke, John
o wartości pieniądza,305
losy pieniądza 253
Lotz, J. F. E. 283,299, 305, 320
ludzkie oczekiwania 80,88
ludzkie potrzeby
a charakter dobra 105
M
majątek
definicja 108,109,227,252,268,
282,283,285,286,299,313,
a zbywalność 257 ?
forma środków płatniczych 270
„Methodenstreit” (spór o metodę 28
Meyer, Robert 23,27
Mezopotamia 254
miara „obiektywnej wartości 294
miara wartości
subiektywizm 141
miedź jako pieniądz 255
Mili,JamesS. 283,305
Mill, John Stuart 10,49,306
Misesa Theory o fMoney and C redit,
48
monety 229,230,251,317
monety subsydiarne 275
Montanari, Geminiano 290,302,
318
mosiądz 256
Muller, Wilhelm 312
Murhard, Karl 309
muszle kauri 261
m C
majątek
a stopień zaspokojenia potrzeb 109
majątek narodowy l l l ^
definicja 112
Malthus, Thomas 283,286,305,319
Marshall, Alfred 12,22
McCulloch, J. R. 283,305
Meksyk 258 ,
Menger, Anton 13,14,3 7
Menger, Carl 9,10,36,37,39
Menger, Karl 13,114,160,208,251,
' 320
metale szlachetne 233,256,269, <
316,318
Indeks
N
najbardziej zbywalny towar 253 | I
narody Azji Mniejszej 254
Nesselmann, Georg H.F., 314 <
Neue Freie Presse 239
New York University Press 51
nie-kapitał 299
Niemcy 11,23,25,102,269,280 i
Niemiecki Związek Celny /
l U l (Zollverein 273
niepewność 69,71
.
eliminowanie 70
niepewność f i
?- a planowanie 82 dg
327
nieprzewidziane okoliczności 82
nierówności pomiędzy potrzebami
127
nieskrępowany obrót danym 245
Nowa Funlandia 260
Nowy Sącz 14,49
Nubijczycy 313
O
oaza Siwa 261
obiekty materialne i siły 56
obiektywizacja wartości 119
ochrona praw własności
a konflikt interesów 96
ochrona własności 99
oczekiwania
a dostępność dóbr 93
oczekiwania względem wartości
dóbr 216
oczekiwanie z wyprzedzeniem
79
odmiany pieniędzy 251
określenie zapotrzebowania na
dobra konsumpcyjne 83
Oppenheim, Manuel 320
Oresmiusz Mikołaj (Nicole Oresme
317
Otton Wielki 254
P
Pantaleoni, Maffeo 27 *
państwo
a powstanie pieniądza 251
Paulus 316
pieniądz
a miara wartości 268
32 8
a przechowywanie majątku 268
a przenoszenie wartości 268
a status majątku 301
: jik n lewic 266 ’
naturalny produkt ekonomii 252
własność utracona 321
pieniądze
a konsumpcja 230
pieniądz jako towar 230
pieniądz kruszcowy
a zwierzęta 253
pieniądz miernikiem ceny 267
pieniądz pomocniczy (zdawkowy)
274
pieniądz ustalanie prawdziwości
próba 270
Piliniusz Starszy 317
planowanie zaspokajania swoich 1
potrzeb 89
planowanie zaspokojenia potrzeb
78
Platon 316
Plutarch 314
płace 16,163,165
płynna gotówka 242
pobudzania działalności
gospodarczej
a kredyt 153 4
pochodzenie pieniędzy 251
podstawy wymiany gospodarczej
a zamiana 179
podział na wartość i dobra 283
podział pracy, 248
Polacy 313 .
Polluks 314
Polska 14
Z asady
ekonomii
R
pomiar wartości wymiennej 263
popędy 77
popyt na wyższe płace 166
porządek dobra 60
posiadanie kapitału
a upływ czasu 151
postęp cywilizacyjny
a dobra nieekonomiczne 102
poziom niepewności 70
półwysep Apeniński 253
Praga 14
prawo przyczyny i skutku 53
procent (odsetki) 150
proces produkcji
a pozyskiwanie dóbr 78
produkcja dóbr 70
a upływ czasu 148
produkcja masowa 227
produktywność trwałego majątku
a kapitał 300
próg wykluczający z transakcji 199
przechodzenie z rąk do rąk 244
przedsiębiorca 154
umiejętności specjalistyczne 154
przekształcanie dóbr wyższego
rzędu
a upływ czasu 147. gj
przepływ kapitału pomiędzy ludźmi
301
przydatność ziemi 160
przymus prawny 57,250
przyszłe potrzeby 18,69
powiększanie 83
raporty bawełniane Ellisona
iHaywooda 92
raporty cukrowe Lichta 92
Rau, Karl. H. 283,309
redystrybucja 97
Reisch, Richard 23
renta gruntowa 44,165
Ricardo, David 21,160,161,267,
282,303,305 '
Principles 47,49
Riedel, A. F. 310
Roberts, Lewes 308
Roesler, Hermann 159,289,303,
305,310
Roscher, Wilhelm G.F. 12,21,109,
226,280,283,288,305, 310,
320
Rosja 14
różne skale zaspokojenia innych
ludzkich potrzeb 122
różnice pomiędzy dobrami 114,137
jakościowe i ilościowe 137 -'
różnice pomiędzy wartościami 120,136
różnice w wagach monet 273
różnice w wagach zaspokojenia
dóbr 121
ryzyko
a działalność przedsiębiorcza 155
Rzymianie 256 &
a wymiana pieniędzy 253
rzymski as 272 Jji
Q
s
Salerno, Joseph 47
sankcja państwa
Quesnay, Franęois 302,308
Indeks
329
a pieniądz 251
Savigny, E K. v. 315
Sax, Emil 23
Say, Jean Baptiste 280 v
Schaffie, Albert E. E 281
Schlózer, Christian von 290
Schm alz,EA.H . I l l
Schmoller, Gustav 24
Schuller, Richard I I £:
Schumpeter, Joseph 47
siły usuwające dyskomfort 53
skala majątku 110
skala zaspokojenia potrzeb 123
składniki majątku 109,110
Skousen, Mark 47,51
Słoweńcy 313
Smith, Adam 49*5®*
/
a podział pracy 71
a przypadek Crusoe 130
a rozwój dobrobytu 72
a rozwój siły produkcyjnych 71
a skłonność do wymiany 167
efekt progresywnego podziału
pracy 72
Solon 253
spekulacja 151
spekulacja towarami 240
spełnienie oczekiwań 79
spodziewana wartość dobra
niższego rzędu 146
społeczny wymiar gospodarki 178
sprzedaż dóbr wyższego rzędu
standard miedzi 256 j |
Grecja, Sycylia, Italia 257 tjR I
standard srebra 257
330 .
statut Henryka III 172 ;
stemplowanie monet 272
Steuart, Sir James 281
stopa procentowa 162,165
stopnie zbywalności towarów 237
Storch, Henri 280, 305
strona podażowa
ograniczenia 238
subiektywizm
wartości 119 J
subiektywny charakter wartości
a ceny 185
substytut pieniądza 274
systemy służące przewidywaniu 78
szacowanie ekwiwalentów dóbr 266
Szkocja 22
szkoła austriacka 9,16
szkoła etyczna 11
szkoła niemiecka 25
sztabki 230
sztuka bicia monet 271
szyling i pens 272
ś
środki produkcji i dobra
konsumpcyjne
a podział dóbr 299
Św. Ambroży z Mediolanu 279
T p
Tacyt 253
teoria renty gruntowej 160
Tessaraboion 256 f
The Times 239 :
Thomas, Karl 305 |
Thomassin, Louis 279 |
Z
a s a d y e k o n o m ii
Thunen, Johann Heinrich 13
towar 164,229,230,232,239, 309
a pieniądz 269
dobro, przedmiot ruchomy 307
koncentracja sprzedaży 240
towary
zorganizowany rynek 238
towary ekwiwalentne 185
transformacja kapitału 301
Trench, Richard C. 313
Trosne, Guillaume F. Le 280
Troyes 272
trwałość tow aru'256
Turgot, Anne R. 262,290-292,302,
304,319
U
Ulpilas 312
Uniwersytet Jagielloński 14 j
ustalanie cen 185
ustalanie cen pracy 163
użyteczność ziemi i kapitału 166 ... ’
V
Verein fllr Sozialpolitik 23 : Volkswirtschaftliche Kongress 23
W
waga malejąca wraz ze wzrostem
zaspokojenia 128
waga najmniej ważnej potrzeby ;
135,139 •
a wartość 140
. ;. ‘
waga zaspokojenia potrzeb 134 ,
wagi potrzeb 125 —
Walras, Auguste 284
Indeks
Walras, Leon 10,13,48
waluta metalowa 254
wartość
a dobra nieekonomiczne 115
wartość
definicja 113
wartość dobra
a ustrój gospodarczy 290
wartość dóbr 113,222
wartość dóbr komplementarnych
ra wartość produktu 162
wartość dóbr wyższego rzędu
a wartość dóbr niższego rzędu
145
wartość kapitału 155
a upływ czasu 152
wartość poszczególnych dóbr 135,
155
wartość użytkowa 116,117,217, .
222,261,304, 305 .
a wartość wymienna 220
wartość wymienna 34,116,217, £
220,304
wartość wymienna wełny 263 Jgf|
wartość ziemi 159,162
warunki wymiany 172
Wicksell, Kurt 21 r .
Wiedeń 14,21,22,30,239,
wielkość majątku narodowego 112
Wieser, Friedrich von 10
wizerunek zwierzęcia 256,314 £
władza nad wytwarzaniem tych ; ,
dóbr 73 |
własność 62,69,81,96,99,216,
• 286,290
a bydło 314 <v
5 .
i&j
331
a gospodarka 97
a zaspokojenie potrzeb 75
własność dobra niższego rzędu 146
własność dóbr
a upływ czasu 150
właściciel kapitału 165
właściwości dobra
nabycie 54
utrata 62
właściwości użytkowe
ochrona 94
woda pitna
a złoto i diamenty 136
wojna secesyjna
rok 1862 63
wolumen sprzedaży
a cena 209
granice 234
wpływ cen na sprzedaż 207
wygórowane ceny 206
wykluczenie z transakcji wymiany
195,
wymiana
a podział pracy 90
przyczyna zjawisk gospodarczych
171
wymiana barterowa 254
wymiana dóbr
a ekwiwalentność 184
wymiana handlowa 90,114,179
wymiana handlowa z monopolistą
■ 205 wymiana izolowana
monopolistyczna 189 ■ ' ’ ■
wymiana towarów
cel 248 Sfó&S
332
wymiana dwóch dóbr pomiędzy
gospodarującymi
jednostkami i sama natura
tego 187
wysokość renty gruntowej 161
wzrost oczekiwań
przyczyny OT
Z
zadowolenie z handlu 167
zakres cenowy transakcji 192
zakres niepewności 71
zapłata w formie papierów
wartościowych 244
zapotrzebowanie
ukryte 85
zapotrzebowanie na dobra wyższego
rzędu 80,84
zapotrzebowanie (popyt) 80,84,235
zapotrzebowanie społeczeństwa na
dobra 95
Zaratustra Avesta 254
zasada określania wartości 139,
141,142
zaspokojenie oczekiwań 77 ■
zaspokojenie przyszłych potrzeb 83
zbyt 233,240-242,249
zbywalność towarów 230,240,241
ograniczenia 231
1
różnice 231, 242 - :
zestaw potrzeb
a skala potrzeb 126 m *i f f ' ' »'
złoto i srebro
| przedmioty pożądania 255f | |
zmiany w wartości dóbr v | H 1
a upływ czasu 220
3 Z a sa d y
e k o n o m ii
Zuckerkandl, Robert 23
związek przyczynowy
bezpośredni 65
pośredni 65
związek przyczynowy pomiędzy
dobrami 62,64
zysk
w procesie wymiany 188
w warunkach konkurencji
Wydawca M ądrych K siążek
B ra d F e ld
Społeczności start-upowe
Start-upy, a więc biznesy powstałe z czystej i spontanicznej przedsię­
biorczości doprowadziły do powstania, w samych tylko w Stanach Zjedno­
czonych, prawie 40 milionów miejsc pracy. Liczymy na to, że amerykański
przykład społeczności, które inicjują i wspierają przedsięwzięcia biznesowe,
można przenieść na grunt polski. Pomimo antyprzedsiębiorczego nastawienia
rządzących, antyinnowacyjnego ustawodawstwa, ciągłego kokietowania gór­
nictwa, hutnictwa i rolnictwa, przedsiębiorcy i towarzyszący im specjaliści są
w stanie uruchomić drzemiące w Polakach energię i przedsiębiorczość.
Więcej na: www.fijor.com
Fij(^PUBLISHING
Wydawca Mądrych Książek
l&J&i 'v i l l
Bertrand de Jouvenel
Traktat o władzy
3?
-
.
>
.' Jest to dzieło jednego z najwybitniejszych umysłów europejskich, francu­
skiego politologa i ekonomisty, Bertranda de Jouvenel. Autora wydanej przed
dwoma laty Redystrybucji. Opasłe tomisko liczy sobie 460 stron formatu B5,
na których spisano dzieje władzy politycznej - od jej powstania poprzez mo­
narchię, feudalizmy, do kapitalizmu i faszyzmu sprzed i z czasu II wojny
światowej.
Więcej na: www.fijor.com
Download