Uważam, że wszystkie podpunkty w regulaminie są dobre. Według mnie definicja "RP" to "roleplay", czyli wcielanie się w postać i odgrywanie przez nią życia. Gordon Freeman - dwudziestosiedmioletni mężczyzna, urodzony w Seattle. Jest to osoba pogodna i otwarta, pomocna i mądra. Cechują go jego intensywnie nasycone zielone oczy, na których nosi czarne okulary. Jego włosy o kolorze ciemny blond są średniej długości, ułożone na prawą stronę, czasami jednak potargane. Na jego ustach niezbyt często można zobaczyć uśmiech. Dolną część twarzy pokrywa broda tego samego koloru co fryzura, jest to broda w stylu "Circle Beard". Mężczyzna odznacza się bardzo przyjemnym dla ucha mówieniem. Jego zasób słownictwa jest bardzo bogaty co sprawia, że rozmowa z nim jest bardzo ciekawa i wciągająca. Jego sylwetka jest umięśniona, ale bez przesady. Mierzy 187 cm, długie ręce, oraz umięśnione nogi. Waży on 87 kilogramów. Wychował się w zamożnej rodzinie, lecz chłopaka wychowywał sam ojciec, ponieważ matka zmarła. Gordon miał młodszego brata Felixa, z którym często się kłócił. Od najmłodszych lat interesował się Fizyką. Jego wzorem do naśladowania w dzieciństwie był Albert Einstein. Od 15 roku życia chciał znaleźć odskocznię od nauki. Wybrał on siłownię. Wciągnął się w nią wraz ze swoim przyjacielem z klasy. Jego idolem z siłowni był Ronnie Coleman. Gordon ukończył elitarną szkołę MIT (Massachusetts Institute of Technology) uzyskując doktorat w dziedzinie fizyki teoretycznej. Po skończeniu szkoły chciał spróbować czegoś nowego. Zdecydował się na przyjazd do Los Santos. Jego przyjaciel wyleciał do Europy. Kontakt się urwał. Gordon po przybyciu do Los Santos wynajął kawalerkę. Znalazł pracę w sklepie z suplementami. W między czasie robił kursy na trenera personalnego. Drogę w swym półświatku przestępczym zaczął od handlu marihuaną, nie wzbudzał on żadnych podejrzeń charakterem i wyglądem, ponieważ umiał udawać miłego kulturalnego faceta jak i wyglądał na bardzo mądrego. Po około roku handlu marihuaną dostał propozycję od klienta. Przeszedł on pod skrzydła grupy przestępczej, gdzie spełniał się w roli dilera. Okazało się, że główną głową grupy przestępczej był jego przyjaciel z klasy, z którym stracił kontakt. Powiedział, że oszukał Gordona i wcale nie był w Europie, ale to dla jego dobra, nie wiedział wtedy, że Gordon handluje marihuaną. Otrzymał swoją pierwszą broń palną od przyjaciela. Jednak Gordon stwierdził, że na razie broń ta posłuży mu jako samoobrona, ponieważ nie czuje się jeszcze gotów na większe akcje. Przeprowadził się do małego mieszkania w bloku przy Legion Square. Ukończył kursy trenera personalnego i podpisał kontrakt z siłownią "Muscle Sands Gym" znajdującą się na Vespucci Beach. Zdecydował się zakończyć pracę w sklepie z suplementami na rzecz pracy na siłowni. Policjant stanowczym głosem kazał mi podnieść ręce i opuścić pojazd, więc nie zastanawiałem się nawet chwili i wykonywałem jego polecenia, lecz myślałem sobie dlaczego mnie zatrzymał i czy zrobiłem coś nielegalnego. Następnie lekko zaniepokojony, jak i przestraszony staram się uspokoić. Kiedy policja zaczyna mnie przesłuchiwać na pewno będę prosił o adwokata, i nie powiem nic bez jego obecności, lecz będę chciał na spokojnie wyjaśnić całą zaistniałą sytuacje. Gordon chce jak najszybciej opuścić komisariat z powodu jego przeszłości z handlem bronią. Kiedy policja zaczyna sprawdzać kamery z danej sytuacji, funkcjonariusz potwierdza alibi Gordona widać ,że podczas gdy popełniane było przestępstwo to Gordon znajdował się w sklepie z ubraniami Suburban. Na twarzy wychodzącego z komisariatu Gordona widać było lekki uśmiech, ulgę jak i strach spowodowany jego przeszłością. Wychodzę ze swojego mieszkania zaspany po ciężkiej nocy wyglądam jak żywy trup, a to tylko dlatego że ostatniej nocy świętowałem z rodziną. Chciałem pójść do sklepu po wodę, ponieważ złapał mnie ciężki kac. Wychodząc z domu zauważyłem zamaskowanego mężczyznę celującego do mnie z pistoletu. Zatrzymuje się w drzwiach i nie wiem do końca co robić, jestem bardzo zestresowany. Jak już dotarło do mnie co się dzieje podnoszę ręce i przełykając ślinę, przestraszonym głosem pytam się tylko ,,O co chodzi, nic złego nie zrobiłem". Nieznajomy bardzo stanowczym głosem kazał mi się odwrócić głową do ściany mając cały czas ręce w górze, mówiąc "Nic Ci nie zrobię, jeśli nie będziesz wykonywał gwałtownych ruchów!" w tamtym momencie myślałem że to już koniec, ze strachu zacząłem się pocić, a moje ręce jak i nogi panicznie się trzęsły Napastnik zaprowadził mnie do czarnego Buffalo. Po około 20 minutach jazdy mężczyzna kazał mi opuścić pojazd, była już noc. Napastnik wprowadził mnie do sklepu spożywczego "24/7" jako zakładnika w tamtym momencie czułem strach, byłem cały spocony i roztrzęsiony ,cały czas myślałem o tym jak potoczy się cała akcja i czy przeżyje. Błagałem mężczyznę o puszczenie mnie ale w tamtym momencie powiedział "Zamknij się! Jest już za późno, przestań się mazać". Napad przebiegł szybko w pewnym momencie napastnik celując we mnie pistoletem, wydał rozkaz wyjścia przed sklep i nie robienia głupich, niepotrzebnych rzeczy, bo źle się to skończy. Przed sklepem czekała Policja, kadet zaprowadził mnie do karetki zapytał się czy nie potrzebuję pomocy medycznej rozkuł mi ręce, przeszukał mnie i sprawdził dowód osobisty, po czym powiedział, że mogę już iść, w tym czasie napastnik zdążył odjechać. Odszedłem kilka metrów od sklepu, zadzwoniłem po przyjaciela i starałem streścić wszystko na szybko, lecz było to bardzo trudne, ponieważ nie mogłem dojść do siebie. Martin bardzo szybkim i wystraszonym głosem powiedział żebym nigdzie się nie ruszał, bo zaraz po mnie przyjedzie. Po około 5 minutach przyjechał, w samochodzie opowiedziałem mu całą historię, odwiózł mnie do domu i powiedział, że gdybym czegoś potrzebował, mam do niego pisać lub dzwonić. Po powrocie wziąłem tabletki na uspokojenie i położyłem się w swoim łóżku. Oglądałem mój ulubiony film pisząc z Martinem. Cały czas miałem z tyłu głowy, że mogłem już nie żyć. Wracając wieczorem z pracy rozmawiałem przez telefon z przyjacielem o jutrzejszej imprezie. Obok mnie nagle przebiegł nieznajomy mężczyzna. Był on wysoki, bardzo dobrze zbudowany, miał na głowie czarna kominiarkę. Stanowczym głosem krzyknął do mnie "Oddawaj telefon", wyrwał mi telefon z ręki i zaczął uciekać. W ogóle się tego nie spodziewałem i byłem w szoku, miałem za nim biec, ale było już za późno, poza tym był on po prostu za szybki. W tamtej chwili zauważyłem, że do sklepu obok podjechał radiowóz. Nie czekałem ani chwili i pobiegłem pod sklep. Policjant robił zakupy, przerwałem mu i powiedziałem szybko co się stało. Na co on odpowiedział, że zrobi wszystko, żeby odnaleźć rabusia. Zapytał mnie, czy chce, aby odwiózł mnie do domu. Zaniepokojony, jak również zdenerwowany zdecydowałem jechać. Gdy dojeżdżaliśmy do mojego domu zauważyłem, że mężczyzna, który ukradł mi telefon wychodzi z czarnej uliczki obok złomowiska. Od razu krzyknąłem do policjanta, aby go złapał. Policjant zapytał, czy jestem pewny, że to złodziej. Stanowczo odpowiedziałem, że tak. Rabuś widząc mnie wraz z policją zaczął znów uciekać, lecz tym razem nie miał już tyle siły. Policjant zatrzymał go celując do niego bronią, zakuł go i przeszukał. Następnie zdjął mu kominiarkę i zapytał mnie czy kojarzę lub znam tego człowieka. Stanowczo odpowiedziałem, że nie mam pojęcia kto to. Nie chciał on ze mną gadać tylko zmęczony wydusił z siebie kilka słów do policjanta, z przeprosinami i błagał, żeby policjant nie wsadził go do więzienia. Policjant, wcześniej przeszukując złodzieja znalazł mój telefon i prosił o weryfikację, czy faktycznie należy do mnie. Powiedział, żebym odblokował telefon, więc to zrobiłem. Mundurowy zaprowadził rabusia do radiowozu i odjechali. W połowie maja miało dojść do bardzo ważnej i długo planowanej wymiany pistoletów maszynowych i zioła za opancerzone samochody wraz z jedną grupą przestępczą "Anonymo". Wszystko było bardzo dobrze i potajemnie zaplanowane tylko miedzy mną (zostałem wyznaczony jako dowódca tej akcji) jak i moim bratem, którego wybrałem na mojego asystenta. Wraz z "Anonymo" dogadaliśmy się, że dopłacimy za samochody, ponieważ wartość broni i zioła nie była równa wartości samochodów. Umówiliśmy się na tamie, mniej więcej o godzinie 3.30. Przyjechaliśmy na spotkanie w 4 naszym terenowym "Bodhi", ubrani w moro, żeby wyglądać jak myśliwi. O uzgodnionej godzinie podjechaliśmy na tamę, po drugiej stronie stały trzy samochody (opancerzony SUV "XLS", opancerzona "Kuruma" jak i "Sultan". Szef grupy "Anonymo" był ubrany w czarny płaszcz, miał na głowie kapelusz jak i maskę klauna, powiedział stanowczym głosem, żebyśmy pokazali sprzęt i kasę. Godzinę wcześniej byliśmy na tamie i w środku budynku zostawiliśmy marihuanę i broń. Po chwili zawołałem brata który miał klucz do drzwi. W tamtym momencie przyszedł i otworzył drzwi. Po chwili na miejscu pojawiło się pełno SWAT-u. W tamtej chwili zmroziło mi krew w żyłach byłem zaskoczony, nie wiedziałem co robić, nie było żadnej drogi ucieczki. Uzbrojony mundurowy pobiegł do mnie celując karabinem, krzyczał do wszystkich "GLEBA GLEBA". Ja nadal ciągle zastanawiałem się skąd wiedzieli, o planie wiedziałem tylko ja, brat i dwóch kierowców z naszej mafii. Szukałem wzrokiem brata i nie mogłem go znaleźć. SWAT przewiózł nas wszystkich na komendę. Wraz z jednym z kierowców w celi na komendzie, czekając na transport do więzienia cały czas rozmawialiśmy o tej sytuacji i żaden z nas nie miał pojęcia "Jak to się stało że psy wiedziały?". Po około godzinie czekania na transport usłyszeliśmy policjanta który szedł w naszą stronę. Miał na sobie hełm i nie było widać jego twarzy, ale, gdy do nas mówił kojarzyliśmy skądś ten głos. Po chwili zdjął on hełm i okazało się, że rodzony brat uczestniczył w akcji na rzecz policji. Wraz z kierowcą nie dowierzaliśmy co się właśnie stało. Powiedziałem do brata "Jak mogłeś ty frajerze?! Dlaczego jesteś psem ?! Jak wyjdę to cię zabije!" Następnie zostaliśmy przewiezieni do więzienia. Niestety ja za kierowanie grupą przestępczą i wcześniejszy handel bronią dostałem długą karę do odsiadki. W dzień, w którym wyszedłem od razu spotkałem się z kierowcą i planowaliśmy zabójstwo brata. Tak też zrobiliśmy po ok. pół roku udało nam się go złapać, torturowaliśmy go, a na końcu z pełną premedytacją pociągnąłem za spust pistoletu. Niestety policja dowiedziała się na następny dzień o całej sprawie i wraz z kryminalnymi i SWAT-em zaczęli nas szukać. Dobrze się kryliśmy, jednak nas znaleźli. Kierowca dostał dożywocie, ja natomiast karę śmierci.